Komentarze
Kidou Senshi Gundam AGE
- Re: takie tam biadolenie odnośnie desingu etc. : Gamer2002 : 24.09.2013 13:35:57
- takie tam biadolenie odnośnie desingu etc. : Szarka : 24.09.2013 09:40:20
- W końcu... : Lees : 18.09.2013 18:00:49
- Następnego Gundama proszę. : Azdergaral : 28.11.2012 15:05:03
- Re: Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;) : Otōsan : 7.07.2012 12:47:39
- Re: Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;) : Gamer2002 : 6.07.2012 15:34:43
- Re: Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;) : Otōsan : 29.06.2012 12:20:48
- Re: Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;) : Gamer2002 : 29.06.2012 02:23:30
- Re: Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;) : Otōsan : 29.06.2012 01:10:10
- Re: Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;) : 616 : 29.06.2012 00:58:16
takie tam biadolenie odnośnie desingu etc.
Ja rozumiem, że 'włosy' jako takie w anime są dość umownym zjawiskiem i często gęsto nie podlegają ani żadnej sile grawitacji (a wręcz im przeczą), ani znanej ludzkości palecie barw… ale to ustrojstwo które mu siedziało na głowie zwyczajnie odwracało uwagę od wszystkiego innego XP
nie wiem, może to tylko takie moje hobbystyczne skrzywienie, jednak nie umiem przejść obojętnie obok takiego krzywdzenia postaci, zwłaszcza było nie było męskiej. Dla dobra widzów powinno istnieć jakieś międzygalaktyczne prawo zabraniające sadzania sobie pokemonów na głowie XP
do wszystkich których ewentualna dygresja uraziła, wybaczcie ale po 49 odcinkach obcowania z tym estetycznym kuriozum, po prostu nie mogłam się powstrzymać.
W końcu...
Następnego Gundama proszę.
Ogólnie AGE to przeciętniak, ale w sumie nawet miło się go oglądało (pomijając historię z wnuczkiem Flita i kilkoma innym durnymi odcinkami).
Dla osób, które nie widziały wcześniej żadnego Gundama niczym ~Otōsan, radzę obejrzeć jakiś starszy dobry tytuł.
Po odcinku 37...ale jestem twardy że tyle wytrzymałem ;)
Scenarzysta ze śmiercią mózgową pisze dla widzów ze śmiercią mózgową i w ten oto sposób powstaje potworek…Którego to potworka oglądam pomimo że mnie wkurza (więc chyba dosięgła mnie śmierć mózgowa). Teraz przytoczę kilka szczególnie denerwujących mnie faktów: kliknij: ukryte Zacznę od motywów działań UE, są zupełnie pozbawione logiki, więc w sumie nie powinno dziwić, że działania ich przeciwników są równie bezsensowne. A wygląda to mniej więcej tak: Cierpimy strasznie na orbicie Marsa więc zniszczymy bezbronne pozbawione garnizonów kolonie orbitalne -zabijając tym samym mnóstwo niewinnych cywili ( w tym kobiety i dzieci). Cywili którzy są zupełnie nieświadomi faktu że rząd i wojsko ukrywa przed nimi istnienie porzuconych na pastwę losu marsjańskich kolonistów, nic nie szkodzi i tak to im dowalimy, a nie instalacjom wojskowym. Na dodatek nie osiągając tymi atakami nic, poza wzbudzeniem ogólnej nienawiści…
W kolejnych odcinkach scenarzysta dochodzi do wniosku że trzeba uczyć młodych widzów, że przemoc nie jest rozwiązaniem problemu i napadanie na cywilne instalcje ma głębszy, ukryty sens i że wszystkie plany Wielkiego Wodza mają na celu nie skrzywdzenie swoich przeciwników -Ziemian tylko danie im szansy wykazania się że chcą przeżyć (Arghhh!)... Szczególnie zabawne gdy przypomnimy sobie jak w pewnym momencie jeden z Vagan (Vegan?) próbuje z premedytacją rozwalić ciężarówkę z dziećmi na pace…
Kolejny fabularny koszmarek: Marsjanie mają technologię i środki na budowę całych ruchomych baz bojowych, ale uparcie siedzą na orbicie Marsa która jest tak dla nich niezdrowa. Dlaczego nie zbudują sobie koloni poza zasięgiem szkodliwego promieniowania ?
Teraz może trochę o Federacji… Biedactwa nie mają w całej populacji inżynierów – poza dzielnym młodzianem Flitem (który w kolejnych odsłonach jest tatusiem, a potem dziadkiem) i nikt nie opracowuje nowych technologii. W związku z czym przez sześćdziesiąt lat które upływa w trakcie 37 odcinków trwania serii pierwszy zbudowany Gundam pozostaje niedościgłym egzemplarzem myśli technicznej. Wszystkie wojskowe modele nadają się jedynie na ruchome cele do treningu strzeleckiego, czy też treningu w rozrywaniu na strzępy dla złych Marsjan. Natomiast cwaniaki z Marsa są ciągle o X‑lat do przodu z rozwojem technologii. Najwyraźniej wszyscy łepscy kolesie siedzą na orbicie Marsa i cierpiąc od szkodliwego promieniowania wymyślają nowe rodzaje mechów (zamiast na przykład jakiś osłon przeciw niezdrowemu promieniowaniu). Wniosek z tego taki że żaden inżynier, poza rodziną Asuno, nie został na Ziemi w czasie trwania prób kolonizacji Marsa.
Kolejny kwiatek: Do rozpracowywania afer szpiegowskich asy z Federacji wysyłają zupełnie nierzucający się w oczy krążownik i żołnierzy w mundurach, zamiast posłużyć się kontrwywiadem i dokonać infiltracji wrogiej fabryki. A trzeba dodać że dopiero w czterdziestym roku trwania wojny udało im się zdobyć nienaruszoną część wrogiego mecha(lol), oczywiście dzięki dzielnym członkom rodu Asuno… Więc infiltracja fabryki i wykradnięcie planów wrogich maszyn było by bardzo wskazane. Oczywiście scenarzysta zapomniał chyba, że w którymś z pierwszych odcinków genialny mechanik z niezależnej stacji pracuje nad ulepszeniem osiągów całego „zdrowego” mecha wrogów. Więc plany budowy i technologia na podstawie której był zaprojektowany powinny być mu znane. Chyba że pracował nad ulepszeniem tego mecha nie znając jego budowy mielibyśmy wtedy mechanika jasnowidza… Na dodatek mechanik ten żyje w sferze Ziemskiej więc teoretycznie powinien dysponować gorszą technologią i zwracanie się do niego ze zleceniem ulepszenia maszyny która jest bardziej zaawansowana niż cokolwiek co do tej pory widział jest… hymm dziwne.
Takie wpadki w scenariuszu można niestety mnożyć w nieskończoność.
Co do wiarygodności motywów działań postaci to tylko Flit wzbudza we mnie zrozumienie, też bym nienawidził kogoś kto zabija mi na moich oczach matkę a potem przyjaciółkę…
Ogólnie to raczej nie polecam tej serii (to pierwsze moje spotkanie z Gundamem i jestem dość rozczarowany)
Po odcinku 28 - koniec drugiej generacji.
Walki zaś… Lepiej animowane, bardziej efektywne, chociaż to już nie ciężki bój jak w pierwszej generacji, jest to bardziej zbliżone do Gundamowych standardów. Wciąż jednak było tu parę niezłych momentów, lepszych od tych w pierwszej generacji.
Druga generacja zrobiła to co po niej oczekiwałem, jest to wciąż seria dziecięca ale stała się doroślejsza. Flit wciąż jest istotną postacią, tak jak Grodek był w pierwszej generacji. I tak jak Grodek, jest najlepszą postacią w generacji, zdecydowanym dorosłym dowódcą, który pomimo cienia z zakończenia pierwszej generacji wciąż jest ludzki. Asem był zaś ciekawszym bohaterem niż młody Flit. Podoba mi się wprowadzenie Zehearta i jak potraktowano Desila, dzięki temu konflikt w trzeciej generacji zapowiada się jeszcze bardziej interesująco. Poza tym, po MSG‑owym odczuci pierwszej generacji, twórcy nie poszli za ciosem i nie włożyli tu niczego z Zety. Poza wzrostem zgonów na koniec.
To czego nie zrobiono, to brak powrotu do miejsc znanych w pierwszej generacji. Szkoda, chętnie bym się dowiedział jak zmieniły się, a zamiast tego druga generacja zakończyła się w miejscu, gdzie nigdy wcześniej nie byliśmy.
Wciąż są pewne wady, pewne porządne elementy osłabły, ale wiele stało się mocniejszych i podoba mi się kierunek rozwoju serii, która sama też mi się podoba. 8/10 optymistycznie.
TURN AGE GUNDAM
Pomijając ten lipny mini arc na pewnej kolonii pierwsza generacja była ok (szczególnie ostatnie dwa odcinki, tak bardzo oklepane motywy, ale świetnie zrealizowane).
Wyczekuję drugiej generacji z optymizmem, w końcu wreszcie ukaże się „Char”. ;)
kliknij: ukryte Zabawne, że EU byli kreowani na niby kosmitów, kiedy w 00 naprawdę nas takim durnym motywem uraczono.
Po odcinku 15 - koniec pierwszej generacji.
Wielkim plusem jest to, że historia o heroicznym dzieciaku stającym się wybawicielem stała się czymś innym. Drugim wielkim plusem jest Grodek który, jak sam powiedział, gdy Flit był od pilotowania Gundama, on był od dowodzenia nim. Flit walczył i działał jako bohater, ale to Grodek decydował i kierował fabułą.
Postacie były przyjemne, choć liczyli się poza Grodekiem i Flitem tylko Emily i Woolf, oraz Yurin i Desil pojawiający się mniej. W drugim rzędzie był Adams, Millais, Largan i mniej pojawiający się Ract i Don. Vargas i reszta imiennych w trzecim. Dique mógł nie istnieć.
Mieliśmy tylko dwóch imiennych złoczyńców, z czego jeden stał głównie w cieniu i dopiero na koniec arcu wyszli z roli czystego zła. UE jednak mieli być tajemnicą, a ich głównego pilota chciało się nienawidzić (osiągnął nawet swój sukces w finale), a dowódca był świetny w ostatnim odcinku.
Ogólnie nieco przypominało mi to Daitarna, w podejściu Flita i Grodeka do UE, oraz Zanbota z złym gościem od brudnej roboty i nieco bardziej skomplikowanym szefem, który ujawnia się dopiero na koniec. Całość ogólnie miała sporo elementów 70/80, zobaczy jak to będzie się miało do przyszłych generacji.
W 15 odcinkach mieliśmy trzy dobre bitwy z pomysłem: wylot z pierwszej kolonii, obrona drugiej kolonii i spotkanie przy odlocie z trzeciej, a ta środkowa była najlepsza. W tych bitwach (choć nieco mniej w trzeciej, patrz niżej) i przy innych starciach UE byli ciągłym zagrożeniem. Nawet szeregowa jednostka sprawiała problemy Gundamowi a Flit potrzebował niejednokrotnie wsparcia a wybranie złego upgrade’u okazywało się błędem.
Przy Finale siła UE osłabła, a Flit stał się lepszy i trochę nie spodobało mi się to. UE już nie współpracowali tak bardzo, trudno było określić czy mają jakiś plan, a finałowa bitwa opierała się bardziej na strategii „nasz atak vs wasza obrona”. Jednak dwa ostatnie odcinki odpłaciły przynajmniej za level up Flita.
Z wad: Spadek UE z „jedni z najlepszych przeciwników Gundama” do „przeciętni przeciwnicy Gundama” na ostatnie 4 odcinki, setting prosty jak prosty jRPG (choć może fabuła ma się komplikować z każdą generacją, pierwsza się z czasem komplikowała więc kto wie), oraz są rzeczy, które wymagają w przyszłości wyjaśnień/rozwinięcia. Było też mało roli upgradeów, może chodziło o nawiązanie do zabawek pierwszego Gundama, ale przynajmniej nie rzucano w nas setki Gundamów. A Emily i Flit mieli trochę za mało romansu jak na przyszłych rodziców, ale tutaj kwestia okazała się skomplikowana.
Arc pierwszej generacji był głównie wprowadzeniem, parokrotnie było widać, że twórcy pilnują, by nie było trudno jej prześcignąć. Wykonała jednak swą robotę dobrze, niektóre elementy nadspodziewanie dobrze, a oglądało się przyjemnie więc przyznam jej 7/10.
Jedyny plus - jest Haro~
HAHAHA, ostatnio coraz częściej w seriach mechowatych powiela się schemat „legendarności i uniwersalności” gundama, ale z Leninem z OO czy w Unicornie to jakoś wygląda, a tutaj obraz mecha w dystyngowanej rezydencji.. no cóż, wyobraźnię to oni mają ( ale myślałam, że ich fantazje zatrzymają się na TEJ kinówce Gundam OO ).
Opening może nie jest straszny, ale bardziej pasuje do jakiejś produkcji o kieszonkowych potworkach a nie wielkich robotach bojowych. W ogóle cała ta seria wydaje mi się być celowana do 8‑12 latków, dzieci fanów pierwszych serii spod znaku Sunrise, którzy chcą przelać miłość do gundamów na pociechy <ciach!>. Nawet nazwa tej serii wskazuje na takie przeznaczenie. Projekt gundama wrócił do korzeni, znowu jest kanciaty jak kartonowy transformers ( bardziej odpowiadały mi „elfie” kształty w OO ;). Grafika zadbana i elegancka, wybuchy nie są ani różowe (!) ani nawet fioletowe (!!!), animacja udana, przyjemnie się patrzy, dopóki na ekranie nie pojawią się postaci. Włosy głównego bohatera wyglądają na przeżutą niebieską gumę balonową ( w dodatku w kształcie kocich uszek ) a dziadek niebezpiecznie przypomina mi jakąś postać z serii a'la Dino King.
Niezbyt w porządku, a w dodatku wstyd nieco pisać, ale czuję się za stara na tę serię. Nawet Wing wydaje mi się tutaj poważniejszą produkcją.
Ucięto.
Morg