Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Hotarubi no Mori e

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Kuwadorian 28.03.2013 18:53
    Cudo
    Anime zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Niby pomysł banalny, ale równocześnie genialny. Grafika jest ładna, muzyka też, ale wszystko się chowa przy fabule. Cóż, moich uczuć do tego nie opiszą słowa, więc zakończę komentarz ocenią 10. Polecam.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 13
    Videlec 26.03.2013 16:17
    Piękne.
    Nawet jeżeli wiedziałam, że w końcu  kliknij: ukryte  to i tak film oglądało się niezwykle przyjemnie. Miałam łzy na dnie oczu w ostatnich minutach. To było naprawdę smutne, ale to oczywiste, że tak czy siak happy end by nie wyszedł.

    Mam tylko jedno pytanko.  kliknij: ukryte 
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Misa-chan13 24.03.2013 01:30
    Popłakałam się na tym filmie ;'(
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    blob 23.03.2013 23:59
    Warte zobaczenia
    Przyjemna, wzruszająca i prosta opowieść. Idealnie dobrana muzyka. I coś co nie jest może ważne dla całej tej historii i wynika raczej z tego, że seria jest utrzymana w „miłym” tonie, ale podoba mi się jak przedstawiono tu youkai. Lubię sobie czasem dla odmiany obejrzeć animację, w której youkai czy inne magiczne stwory to nie tylko złośliwe lub krwiożercze demony, a sympatyczne i pomocne duchy (tak wiem za dużo Disney'a :P).

    PS: Mimo wszystko w swojej naiwności myślałem, że ta historia skończy się jednak inaczej, ale Japońce to Japońce :P (liczy się przekaz i takie tam…)
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    Videlec 23.03.2013 22:03
    Świetna recenzja alternatywna!
    Chciałabym wyrazić swój zachwyt recenzją Lin. Pięknie napisana, przeczytałam ją jednym tchem. W jakiś sposób mnie urzekła i zachęciła do obejrzenia tego filmu.

    Jestem osobą, która ma wielką potrzebę zachowania dystansu. Posiadam niewygodny opór przed wszelakim przytulaniem, łapaniem za rękę i kiedy ktoś wkroczy na ''zakazany teren'', wywołuje tym u mnie różne reakcje, sztywnienie, odpychanie, chichot albo rumieńce. Może Hotarubi no Mori e pozwoli mi bardziej docenić rolę dotyku w codziennym życiu.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Kami-sama 23.03.2013 17:57
    Nic dodać, nic ująć.
    Nie zdawałam sobie sprawy, że dotyk jest taki ważny. Dziękuję.
    Czemu nie obejrzałam tego wcześniej? Film sprawił, że się uśmiechałam, a potem płakałam. niestety, ta relacja  kliknij: ukryte  Gdzie tu jest tragiczne zakończenie? ja chyba go nie zauważyłam. To w rzeczywistości happy end – trzeba tylko dobrze zrozumieć. Relacja pokazana w sposób delikatny i taktowny. Dobrze, że krótkie – mogliby za bardzo to przeciągnąć i zepsuć efekt.
    Nic dodać, nic ująć. Idealne.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Carnivall 20.02.2013 17:14
    Rzeczywiście piękne. Perfekcyjnie poruszające. Przepraszam, nie będzie rozpisywania się.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Orihime-chan 18.02.2013 13:45
    Don't touch me.
    Ten tytuł sprawił, że bardzo zatęskniłam za latem. Uroczy, klimatyczny film; chętnie do niego jeszcze będę wracać  kliknij: ukryte 
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 12
    Oczko 6.02.2013 12:07
    Zaproszenie w smugę blasku
    Nie dajcie się zwieść niewinnej, niewyszukanej formie tej animacji. Głęboko wierzę, że HnMe to arystokratka incognito. Przybyszka z krainy, w której księżniczki okrywają swój splendor oślimi skórkami, z brzydkich kaczątek wyrastają łabędzie, zaś książęta jeno dla niepoznaki przywdziewają sympatyczne ropusze kształty. Potraktujcie ją z odpowiednią dozą uwagi i czułości, a kto wie, w co się przekształci na waszych oczach. Ja osobiście odkryłam opowieść do zamieszkania. Do smakowania. Historię utkaną z blasku. Z wdzięku i łaski. Wręcz hierofaniczną. Wstrząsającą w swej prostocie i oczywistości. Aż boję się o niej pisać. Nie chcę, by mój dotyk okazał się dla niej zgubny. Ostrożnie, pieszczotliwie muskam to tu, to tam. I jestem coraz bardziej oszołomiona. Sens mi umyka, pulsuje, migocze. Odwzajemnia się pieszczotą. Gdzie nie dotknę, eksploduje lśnieniem.

    HIEROFANIE BLISKOŚCI

    HnM jawi mi się przede wszystkim jako przypowieść o fenomenie spotkania. Podejmując temat najbardziej podstawowego i niezbędnego z ludzkich doświadczeń, nie tylko realizuje go bez wtórności czy sentymentalizmu, ale potrafi prawdziwie zafascynować grą parabolicznych sensów. Najbardziej znamienny spośród nich zawiera się według mnie we wskazaniu na misteryjny wymiar dobrowolnego wkraczania w cudzą obecność.

    Gdybym miała próbować wyjaśnić, skąd HnMe, pozornie tak nieskomplikowane, czerpie wiarygodność i siłę oddziaływania, postawiłabym na obrazowanie – gęste od uniwersalnych symboli oraz archetypicznych gestów. Ich obecność nobliwie prześwieca przez shoujo­‑sztafaż, przydając tytułowi głębi, powagi i wieloznaczności, ale ani go nie przytłacza, ani nie czyni niezrozumiałym. Jak w przypadku baśni magicznej czy mitu, symbolizmu HnMe nie trzeba pracowicie „dekodować”, rozszyfrowywać. Historia ludzkiej dziewczyny i tajemniczego młodzieńca w masce należy do kategorii narracji, których – zamiast je „rozumieć”- po prostu się zaznaje.

    MISTERIUM TREMENDUM ET FASCINOSUM

    Już samo zawiązanie akcji, zbłądzenie Hotaru w las cudów i potworów (kto ma na tyle mądrości, by odróżnić jedne od drugich?), sygnalizuje folklorystyczne zakorzenienie tytułu i sytuuje go wewnątrz pewnego konkretnego obszaru mityczno­‑baśniowej tradycji. Zagajnik na odludziu, przed którym przestrzegają legendy, brama torii opleciona szimenawą i wiodące w leśne ostępy, spękane od starości kamienne stopnie, nawet srebrnowłosy chłopiec, którego nie można dotknąć, gdyż bezpośredni kontakt z człowiekiem spowoduje jego unicestwienie – wszystko to razem wzięte reprezentuje przestrzeń wyraźnie wydzieloną z codzienności, świętą i zakazaną, obłożoną tabu. Bo tabu – rozumiane jako nieprzekraczalna granica, śmiertelny nakaz, fundamentalna cena porządku i bezpieczeństwa – stanowi jądro tej historii. HnMe jest według mnie przypowieścią o tabu bliskości. Jego naruszenie sprowadza zawsze rozkosz i chaos, olśnienie i utratę.

    Osobiście widzę w HnMe tytuł z tej samej półki, co baśń o Pięknej i Bestii czy mit o Amorze i Psyche. Oczywiście nie w tym rzecz, aby scena z  kliknij: ukryte  wszystkim zaraz kojarzyła się z perypetiami greckiej księżniczki i feralną lampą oliwną. Chodzi mi o bardziej uniwersalne analogie. Ze swoim ambiwalentnym traktowaniem spotkania historia autorstwa Yuki Midorikawy idealnie wpisuje się w bogatą rodzinę fabuł, które w swej najgłębszej istocie opowiadają o trudnym, „potwornym” obliczu przywiązania. O lęku, który trzeba przełamać, zanim będzie można cieszyć się miłosną komunią, o realnej groźbie wynikającej ze zjednoczenia. Są to opowieści z jednej strony portretujące zachłanne pragnienie intymności, z drugiej zaś opisujące zagrożenia z nią związane. Ich fundament stanowi konflikt dążenia i unikania. Jest w nich zawsze jakaś bestia do pokochania, jakiś ropuch do pocałowania, jakiś książę ukrywający się pod osłoną ciemności, jakaś śmiertelniczka umierająca, bo chciała zobaczyć swego zaświatowego kochanka w całym jego boskim majestacie. Zawsze występuje w nich jakiś rezerwuar grozy, wskutek której miłosne przyciąganie miesza się ze strachem i śmiercią. Tego „drugiego”, do którego chcemy się zbliżyć, którego niespodziewanie zaczynamy kochać, definiują one jako misterium. Nie tylko misterium fascinosum, ale też misterium tremendum.

    W HnMe od pierwszych minut filmu obecność drugiej osoby prezentowana jest jako fenomen o niepokojąco dwuznacznym statusie: coś życiodajnego i zagrażającego jednocześnie. Dla zrozpaczonej, zagubionej w lesie Hotaru pojawienie się Gina stanowi oczywiste remedium na pobłądzenie, strach i samotność. Nieważne, że chłopiec ukrywa twarz za dziwną, lisią maską – sam jego głos, sama jego asysta wyrywają z ust zapłakanej bohaterki okrzyk radości i pewność ratunku. „Drugi” jest dla Hotaru schronieniem, uspokojeniem, azylem pośród obcości, dlatego powierza mu się ona z absolutną ufnością. Poprzez żywiołowy entuzjazm przylepnej dziewuszki zostaje jednak uwydatniona – na zasadzie kontrastu – powściągliwość tajemniczego rezydenta górskiej polany. Gin, który cały jest dystansem i ostrożnością, dziwi się otwartości Hotaru, zdumiewa go jej niefrasobliwość i brak lęku. Nie bez powodu. Kontakt rozumiany jako bezpośrednia, cielesna bliskość – oznacza dla jego delikatnego, eterycznego jestestwa zgubę. Boi się ich tak bardzo, że na początku –broniąc swojej osobności – nie waha się być brutalny. Jeszcze nie youkai, już nie człowiek.

    PARANORMAL ROMANCE?

    Właściwie, gdyby się uprzeć, można by z racji na „zaświatowy” status ontyczny Gina zaklasyfikować HnMe jako paranormal romance. Odkąd jednak formuła przeżyła swój spektakularny zmierzch, byłoby to równoznaczne z krzywdzącą, artystyczną degradacją tytułu. Zaświatowość Gina (może lepiej byłoby napisać „poza­‑światowość”) nie jest wszak jedynie pustą, plastikową dekoracją. Symbolizuje – w węższym sensie -emocjonalną kruchość i wycofanie tych,  kliknij: ukryte – zgodnie z eksternalizacyjną poetyką baśni – współtworzy obraz ludzkiej psyche, która z jakichś przyczyn „uwięzła” w postrzeganiu innych oraz zależności od nich jako źródła utajonej groźby (Gin nie tylko boi się Hotaru, ale też boi się „w jej imieniu” – nie może uwierzyć, że ona nie lęka się jego). W szerszym sensie nadnaturalna delikatność  kliknij: ukryte akcentuje bezbronność i podatność na cierpienie jako uniwersalny rys każdej osoby wchodzącej w głęboką relację zaufania, zawierzenia i miłości.

    W głębi międzyosobowych zbliżeń zawsze czai się subtelna groźba. Żadne tandetnie „sparklające” wampiry czy inne metamorfujące wilkołaki nie skontaktowały mnie tak skutecznie z „gotycką” stroną budowania więzi, jak głęboko niesamowita scena,  kliknij: ukryte  Nie trzeba mi więcej, zwłaszcza w połączeniu z  kliknij: ukryte  by uzmysłowić sobie, że wkroczyć w cudzą obecność (i otworzyć przed kimś własną) znaczy wydać się na pastwę. Czarów. Blasków. Więzów. Odmiany. Obcości. Grozy. Straty. Śmierci. Bliskość jest bowiem krainą paradoksu.

    Sprawia, że znikamy. Przestajemy się rozpoznawać. Nie ma nas już takich, jakimi byliśmy wcześniej. Zyskujemy w niej zupełnie nowe, tajemnicze oblicze, jak Hotaru, lub po prostu odzyskujemy oblicze prawdziwe, sprzed masek, jak Gin. Jest to cud, który wyklucza małoduszną ostrożność. Nie dozna go nikt, kto skąpi siebie. Kto jest powściągliwy. W miłość, w dotyk trzeba wkroczyć z desperacką hojnością. Ufnie. Jak dziecko. Nie będąc pewnym niczego. Będąc gotowym na wszystko. Na rozkosz i rozpacz. Pełnię i pustkę. Apoteozę i anihilację. Tylko wtedy jesteśmy się w stanie wyzwolić od nużącego pół­‑bycia. Przeżyć festiwal cudów. Zalśnić. Bo bliskość, jakkolwiek by nie była ryzykowna, konstytuuje nasze istnienie. Konstytuuje człowieczeństwo. Bez bliskości, bez dotyku – znikamy.  kliknij: ukryte  Srebrniejemy, milkniemy, wypełniamy się tęsknotą – cierpliwie znoszoną, choć nie do zniesienia. Zaczynamy się ukrywać – za maskami, w magicznych, oddalonych od świata twierdzach­‑samotniach. Za zasłoną zaklęć, które chroniąc, jednocześnie pętają. Sprowadzają cierpienie będące ceną spokojnego, „kontrolowalnego” odizolowania. Owo niezwykle sugestywne przekazane cierpienie Gina dostarcza najmocniejszego argumentu, by – w sensie całościowym – odczytywać HnMe jako wzruszającą, lecz bynajmniej nie naiwną, afirmację bliskości.

    BETWIXT AND BETWEEN

    Napisałam na początku, że w baśniowym świecie HnMe niesłychanie trudno odróżnić cuda od potworów. Groźby od obietnic. Ścieżki prowadzące do domu od jałowych, bezpiecznych bezdroży. Pobłądzenie od odnalezienia. Że jest to świat rządzony paradoksem. Z jednej strony poznaczony granicami i zakazami, z drugiej strony niezmiennie (choć bez trwałego skutku) dążący do „zmieszania” odrębnych rzeczywistości, do połączenia tego, co rozpaczliwie samotne, „różne”, osobne. Fabuła i obrazowanie użyte w HnMe zdradza wyraźną fascynację Yuki Midorikawy kategorią liminalności, czy raczej procesualności, wiecznej niekompletności. Migotliwe betwixt and between w rękach mangaczki i jej adaptatorów staje się naprawdę sugestywnym narzędziem definiowania bliskości. Jej fenomen zdaje się zawierać właśnie w ulotnym, dręczącym „pomiędzy”. „Pomiędzy” ma potencjał być zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem.

    Klimat hipnotycznego, ambiwalentnego zawieszenie genialnie ewokuje scena z Hotaru myślącą o Ginie podczas jednego z gorących, letnich popołudni. Dziewczyna leży wówczas na drewnianej podłodze domu wujka, na wprost wyjścia do ogrodu. Przez środek jej sylwetki przebiega wstęga światła sączącego się z niedosuniętych drzwi. Pozostającą w cieniu twarz przykrywa ona trzymanym w dłoni wachlarzem. Relacja twarzy i maski, relacja zasłaniania i odsłaniania, wydaje mi się kluczowa dla wymowy HnMe. Wymyka się ona przy tym (jak zresztą cała reszta) prostym, oczywistym interpretacjom. Najłatwiej byłoby stwierdzić, że historia Gina i Hotaru opowiada wyłącznie o odrzucaniu masek, o wysupływaniu spod zasłon i okryć bezbronnych, ale nareszcie gotowych do intymności jestestw. Kodowaniu maski tylko i wyłącznie jako symbolu negatywnego zamknięcia i odseparowania przeczy jednak wspomniana już tajemnicza scena, w której  kliknij: ukryte  Wraz z wszystkimi innymi symbolami  kliknij: ukryte  może sugerować jednoczesną nieodzowność i niekompletność jakiejkolwiek ludzkiej intymności. Konieczność i niemożność całkowitego międzyosobowego poznania. Niezbywalność „obcego” w bliskim. Z kolei w obrębie wątku pokazującego, jak Hotaru uczy się respektować delikatność granic Gina, jak stopniowo dostraja się do jego ontologicznej kruchości, scena z  kliknij: ukryte  funkcjonuje jako znak czułej zgody na ową nieoswajalną obcość. Więcej nawet: ukazuje celebrowanie przynależnej drugiemu tajemnicy jako postawę, w której dojrzała miłość najpełniej się wyraża.

    MASKA ZDEMASKOWANA?

    Oglądana z tej perspektywy (jak widać, można rzeczone perspektywy mnożyć niemal w nieskończoność) maska, a co za tym idzie tajemnica, z ochronnego przymusu i metafizycznej konieczności nieoczekiwanie przekształca się w wartość. Oznacza już nie tremendum, ale fascinosum – coś co zdumiewa, przyciąga, intryguje. Aż po oczarowanie.  kliknij: ukryte Czy pozbywanie się jej jest w takim razie bezwzględnie dobrym pomysłem? Warto tu jeszcze raz powrócić do sceny z małą Hotaru, która  kliknij: ukryte  W zbliżaniu się do drugiej osoby od początku kiełkuje ziarno oddalenia. „Jeśli zbyt natrętnie będziesz mnie szukać, utracisz mnie” – mówił Amor do Psyche, uczciwie informując księżniczkę o ryzyku związanym z przekroczeniem tabu bliskości.

    Tak dochodzimy do jeszcze jednego ze sposobów odczytania olśniewającego, migotliwego i słodko­‑gorzkiego finału HnMe.  kliknij: ukryte  pogrążając nas w rozdzierającej nostalgii.

    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    `Madoka 30.12.2012 22:53
    Zbyt krótka piękna historia
    Cudowne, i łapie za serce. Muzyka jest śliczna, a emocji podczas oglądania nie da się wyrazić słowami. Nie trzeba się zastanawiać nad obejrzeniem, bo na pewno nie będzie to czas stracony. Dla mnie jest to po prostu perełka.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    Sora_no_Akai 28.12.2012 17:54
    ...............
    Niewiele rzeczy może doprowadzić mnie do łez. Anime o takim działaniu, policzę na palcach jednej ręki i właśnie dodałam do nich Hotarubi no mori e. Może sprawił to mój dzisiejszy humor, w co wątpię, ale łzy leciały mi jak grochy. Hotarubi no mori e polecam wszystkim, wiem, że jak zwykle pół świata będzie przeciwko mnie, znajdą się i tacy, którzy nazwą to anime dennym itp. Ale szczerze i bez obrazy, tacy ludzie niech myślą i mówią co chcą, ja zdania nie zmienie. Dziś cały dzień szukałam anime, jakiego jeszcze nie widziałam, szukałam na YT pod hasłem „najlebsze wyznania miłosne anime” patrzyłam na te różne „top 10” i inne, ale hotarubi no mori e jest moim strzałem w dziesiątkę. Kreska i muzyka, przypominają mi pierwsze sezony Natsume yuujinchou i bardzo mnie to cieszy. Wydaje mi się to wręcz magiczne, mam wrażenie, że będę płakać po tym przez tydzień jak sobie przypomnę, ale to dobrze. Uważam, że to anime, w pełni na to zasługuje. Aha i jeszcze jedno  kliknij: ukryte . Polecam.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    kushina 17.12.2012 14:51
    powiew smutku
    Niesamowita atmosfera i piękna fabuła. Ładna grafika. A wszystko to za (całkiem uciążliwą) cenę ignorowania beznadziejnych duchów lasu- moim zdaniem powinny być potraktowane dużo poważniej. Ich wygląd, i kliknij: ukryte  były rozczarowujące. Zmarnowana okazja na zarysowanie głębi postaci, innej niż główny bohater i główna bohaterka.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 5
    NyappyChinatsu 30.09.2012 12:23
    Jedyny minus ~
    Piękne anime, którego jednym minusem jest to.. że jest takie krótkie.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    tenten97 16.09.2012 14:26
    boskie
    Kolejne anime na listę anime, które kiedyś muszę oglądnąć jeszcze raz. Historia przecudna, muzyka genialna, grafika śliczna, a koniec…  kliknij: ukryte 
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    warsix 29.08.2012 22:10
    大好き!
    Słów mi brakuje, żeby to opisać, na prawdę. Przecudowne, przepiękne, przeurocze, przewzruszające, przenajlepsze, prze­‑muzycznie i prze­‑graficznie, PRZEWSZYSTKO! Wspominałam już, że przecudowne? Nie mam pojęcia, kiedy ta opowieść się skończyła. Włączyłam i nagle poleciały napisy końcowe..
    Spokojna historia, która wzbudziła we mnie emocje, o których dawno zapomniałam. Miałam łzy w oczach, co mi się zdarza rzadko bardzo.

    Kto nie obejrzy, ten lama, ot co.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Yachiru-san 9.07.2012 12:49
    T.T
    Nic się praktycznie nie działo, ale działo się wszystko.
    Ma w sobie tyle ciepła i uroku. Sama miałam tragiczną ochotę dotknąć Gina.

    Płakałam jak mały bóbr.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    ~~~ 25.06.2012 21:43
    ~~~"Hotarubi no Mori e"
    Będzie to na zawsze najpiękniejszy i wzruszający film anime…  kliknij: ukryte  Rzeczywiście, Hotaru nie przeżywała tego tak bardzo, miała to w sobie… przemknęło mi się przez głowę nawet, że płaczę dłużej i więcej niż ona.
    Droga Anyo, ja też myślałam na początku o takim zakończeniu, ale rzeczywiście – byłoby ono chyba zbyt banalne… Ale powinnaś ukryć tekst, bo można z twojej odpowiedzi wywnioskować, co się prawdopodobnie nie stało. Te 40 minut minęło zbyt szybko. Na początku wolno, a potem tak prędko, że nie miałam się czasu do końca ich szczęściem nacieszyć. To anime zapadło mi w pamięć i na długo zostanie w moim sercu. Polecam. Przyjaźń – pragnienie – miłość.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Yumi 8.06.2012 14:02
    Przepiękne.
    O emocjach subtelnie i z wyczuciem. Klimat charakterystyczny dla Natsume, ale tu urzekł mnie jeszcze bardziej. Ciężko powiedzieć o czym jest Hotarubi no Mori e – o wszystkim i o niczym. Taka sobie opowieść, a może raczej japońska baśń. Romans i nie romans jednocześnie, ostatecznie całość jest po prostu okruchami życia i to jednymi z najbardziej prostych i bezpretensjonalnych, jakie widziałam. Opowiadana ze spokojem, dopiero po jakimś czasie od tych wydarzeń, dzięki czemu uniknięto dramatyzowania. Ot, życie, choć z pierwiastkiem nadprzyrodzonym, bardziej wiarygodne od niejednej historii osadzonej w 'prawdziwym życiu'.

    Ocena, którą chciałam wystawić, to 9/10. Ale oglądałam z młodszą siostrą, ośmiolatką. Siedzi właśnie obok mnie i stanowczo odmawia wystawienia oceny innej od maksymalnej. Cóż mi pozostaje? Skoro ta poniekąd dojrzała opowieść trafiła także do dziecka, tym bardziej należą jej się brawa. Więc ostatecznie wystawiam najwyższą notę. Hotarubi no Mori e na nią zasługuje.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 4
    mii 6.06.2012 17:03
    z młoszym rodzeństwem?
    Czy można to bezpiecznie obejrzeć z młodszym rodzeństwem? Wygląda bezpiecznie, ale wolę zapytać :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    THeMooN 29.04.2012 23:40
    Krótko i na temat.
    Mocne 8/10, piękna opowieść ^_^
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    Anya 29.04.2012 22:26
    Bardzo ciepła, piękna i lekka opowieść. Zakończenie bardzo wzruszające, ale wyobrażałam sobie je zupełnie inaczej. Miałam nadzieję, że Gin  kliknij: ukryte . No ale nie ma serii, która wszystkim dogodzi.
    Hotarubi no Mori e to jedno z tych anime, które wiadomo jak się zakończy ale i tak z bolącym sercem brnie się do końca serii miejąc resztki nadziei na inny obrót sytuacji. Bohaterów(głównych i pobocznych) da się polubić, a kreska jest bardzo przyjemna dla oka.
    Polecam.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Miyuki_96 13.04.2012 22:58
    Po prostu piękne...
    Bardzo urocza i ciepła produkcja. Wiedziałam, że mi się spodoba już od  kliknij: ukryte . Później to, jak ona  kliknij: ukryte . No i końcówka –  kliknij: ukryte . To chyba najlepsze zakończenie, jakie mogli wymyślić twórcy (mam na myśli to, że  kliknij: ukryte  XD). Być może było łatwo się go domyślić, jednak nie w moim przypadku. Nie miałam czasu gdybać, cieszyłam się każdą minutą anime.

    Zdecydowanie 10/10. Hotarubi no Mori e staje się jedną z moich ulubionych serii! ^.^
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Diablo 31.03.2012 09:20
    Przyjemne.
    Przyjemny tytuł, dobrze się go oglądało, a miejscami było nawet zabawnie. Niestety nie wiedzieć czemu koniec mnie jakoś za bardzo nie wzruszył… Choć być może to efekt tego, że właściwie od początku spodziewałem się takiego właśnie obrotu spraw. Tym niemniej, to naprawdę warta obejrzenia produkcja.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    aotoge 25.03.2012 06:43
    Od samego  kliknij: ukryte  wiedziałam, że to „mój” klimat. Uwielbiam takie proste, operujące oszczędnymi środkami historie, w których – jak w tym przypadku – w idealnych proporcjach i natężeniu opowiada się o czymś tak trudnym jak  kliknij: ukryte . I to w ciągu raptem 40 minut.
    Choć Hotarubi mówi cicho o emocjach, do mnie trafiły one z niecodzienną siłą.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Subaru 17.03.2012 12:22
    Pachnie Natsume :) Na końcówce się popłakałem, wzruszające. Ciepła opowieść, nastrojowa, taka prawdziwa. Rodzące się uczucie i.. smutek. Warto obejrzeć. Nie ma patosu, nic nie wymusza się na widzu. Historia prosta, ale zapada w pamięć.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime