Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 4
Średnia: 5,5
σ=1,12

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Seishoujo Kantai Virgin Fleet

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1998
Czas trwania: 3×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Virgin Fleet
  • 聖少女艦隊バージンフリート
zrzutka

Japońskie nastolatki bronią ojczystych wysp mocą swojego… dziewictwa.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Grisznak

Recenzja / Opis

Wiele już głupich pomysłów ratowania Japonii przed najazdem innych państw/kosmitów/tajnych organizacji widziałem. Toteż idea, z jaką spotkałem się w Virgin Fleet nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jakie mogłaby zrobić, gdybym dopiero poznawał świat japońskiej animacji i pomysły tamtejszych twórców. Bo jak inaczej nazwać pomysł na odpieranie inwazji mocą… dziewictwa?

Tak, dokładnie o to biega. Akcja anime toczy się w alternatywnej rzeczywistości, odpowiadającej mniej więcej latom trzydziestym dwudziestego wieku. Zaatakowana przez obce państwa Japonia broniła się mężnie, ale pewnie upadłaby, gdyby nie dziewicza moc jej obrończyń, która zniszczyła flotę napastników. Po tym wydarzeniu podpisano traktat o zawieszeniu broni, które trwa już piętnaście lat. Trochę dużo, ale światu to chyba nie przeszkadza. Przez cały ten czas na straży bezpieczeństwa wysp stoi specjalna jednostka o nazwie „Dziewicza Flota”, składająca się z młodych i, jak łatwo zagadnąć, nienaruszonych dziewic. Jednak normalna armia patrzy na to z ukosa, bo przecież ujmą dla męskiego honoru jest fakt, że kraju przez wrogami strzeże stado nastolatek, a nie prawdziwe samce.

W rolach głównych dostajemy tu grupkę adeptek akademii szkolącej narybek dla dziewiczej floty. Fabuła koncentruje się na trójce dziewczyn, z których każda ma swój cel, by dostać się do armii. Przed największym dylematem stoi Shiokaze, która nie dość, że przejawia nadzwyczajny talent do posługiwania się energią, w której skuteczność coraz więcej ludzi wątpi, to jeszcze ma chłopaka, co i rusz namawiającego ją do zawarcia małżeństwa. Satsuki, choć talentu do dziewiczej mocy nie wykazuje, ma jednak w sobie dość determinacji, aby nadrobić ten brak. Wreszcie najmłodsza z nich, Mau, sama do końca nie wie, czemu dowództwo wypycha ją do przodu. W końcu cała trójka staje przed egzaminem ostatecznym, a tymczasem w tle kłębią się chmury kolejnego możliwego konfliktu zbrojnego.

Virgin Fleet to wykopalisko z czasów złotej ery OAV­‑ek, czyli lat dziewięćdziesiątych; później już nie tworzono tak masowo krótkich, kilkuodcinkowych serii wydawanych na kasetach video. Powstała w 1998 produkcja liczy sobie trzy odcinki. Na mój gust – za mało. Fabuła ledwie prześlizguje się po całości, a ostatni odcinek sprawia wrażenie skleconego z dwóch – trzech normalnych epizodów. Stworzono tu dość bogate grono bohaterów drugiego i trzeciego planu, po czym właściwie nie dano im szans na zaistnienie. Seria mogłaby spokojnie zamknąć się w dwunastu odcinkach, co dałoby dość czasu na spokojne przedstawienie wszystkich wątków, danie „pięciu minut” każdej postaci i rozegranie intrygi bez konieczności wciskania jej w wąskie ramy trzech odcinków.

Wbrew temu, co ktoś może pomyśleć, Virgin Fleet nie jest anime z gatunku ecchi. Owszem, obsada jest w lwiej części żeńska, ale strzelania majtkami i stanikami tu nie ma. Tym, co zwraca uwagę, są projekty samolotów. Mimo słowa „flota” w nazwie, głównym środkiem lokomocji i bronią bohaterek są aeroplany. Tutaj twórcy wykazali się fantazją i zamiast pójść na łatwiznę, biorąc gotowe, historyczne modele (jak często w anime bywa), stworzyli plejadę własnych konstrukcji, czasem czymś tam inspirowanych, ale przeważnie dość oryginalnych i nawet jeśli średnio realistycznych, to w każdym razie miłych dla oka.

Niestety, podobnie miły oku nie jest poziom animacji i grafiki. Jak na produkcję OAV jest on cokolwiek przeciętny i nie zachwyca niczym szczególnym. Momentami jest po prostu słabo, gdy widać wpadki animatorów albo przesadne jak na tak krótki serial uproszczenia. Jedynie podczas walk jest lepiej, ale, prawdę powiedziawszy, w powstałych w tym samym okresie seriach telewizyjnych bywało lepiej. Projekty postaci też nie zachwycają, są dość kanciaste i niekiedy wręcz groteskowe. Zdecydowanie najlepiej wypadają wspominane wyżej projekty mechaniczne. Muzyka nie zawadza, acz jedyne, co mi zostało w pamięci, to utrzymana w marszowym rytmie piosenka wieńcząca każdy odcinek.

To przeciętniak absolutny, wyróżniający się tylko samą tematyką. Takie to hurrapatriotyczne (przeciwnicy mówią z rosyjskim akcentem…), że aż śmieszne, choć niezamierzenie. Za krótkie, by było godne uwagi, zbyt upchnięte fabularnie, aby zostało na dłużej w pamięci. Rzecz jedynie dla archeologów grzebiących w tym, co powstało dziesięć i więcej lat temu.

Grisznak, 28 października 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Ouji Hiroi, Yasuhiro Imagawa
Projekt: Hiroyuki Kitazume, Naoyuki Konno, Takashi Tanazawa
Reżyser: Masahiro Hosoda
Scenariusz: Yasuhiro Imagawa
Muzyka: Masumi Itou