Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 3/10 grafika: 4/10
fabuła: 3/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 3
Średnia: 6,33
σ=0,47

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (kapplakk)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Baton

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 3 (20 min, 25 min, 25 min)
Tytuły alternatywne:
  • バトン
Postaci: Androidy/cyborgi; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Eksperymentalne
zrzutka

Kolejna próba ugryzienia problematyki uczuć robotów w świecie przyszłości. Tym razem w formie nieudanego eksperymentu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W anime, podobnie jak w każdej innej formie rozrywki, rzeczy nietypowe i oryginalne zawsze są w cenie. Skierowane do spragnionych odmiany propozycje zrealizowane są jednak na bardzo różnym poziomie: wśród nich można znaleźć produkcje świeże i nietuzinkowe, ale także nieudane eksperymenty. Baton to tytuł, który w języku polskim brzmi zdecydowanie zabawnie. Co jednak sobą prezentuje? Podczas seansu do śmiechu na pewno nie będzie. Ale po kolei.

Baton to dzieło japońskiego reżysera Ryuuheia Kitamury, znanego choćby z filmu Godzilla: Final Wars, powstałego z okazji pięćdziesięciolecia tego cyklu. Wspominam o tym, bo Baton również powstał z okazji okrągłej rocznicy. Jest to anime nietypowe – choć klasyfikowane jako film, przypomina bardziej serię OAV. Podzielone jest na trzy dwudziestominutowe epizody o zupełnie różnym charakterze, w pierwszej chwili sprawiające wrażenie niepowiązanych ze sobą. Produkcja ta powstała z okazji jubileuszu 150­‑lecia miasta Jokohama (którego powstanie datuje się na rok 1859), a w jej realizacji brali udział prawdziwi aktorzy. Kolejne epizody miały premierę podczas imprezy zorganizowanej w 150. rocznicę założenia tegoż miasta, od 28 kwietnia do 27 września 2009 roku.

Pierwszą rzeczą, która od razu przykuwa uwagę widza, jest grafika. Stanowi ona najbardziej charakterystyczny i oryginalny element tego anime. Animacja zrealizowana jest techniką rotoskopową, polegającą na kalkowaniu klatka po klatce filmu aktorskiego. Niestety, ciekawe metody nie zawsze gwarantują udany efekt, a samą grafikę można skwitować jednym słowem: brzydactwo. Przeniesienie gry aktorów na rysunek przy maksymalnym uproszczeniu dało fatalny efekt. Całość została zrealizowana tak, jakby osoby za nią odpowiedzialne były kompletnie pozbawione jakiegokolwiek gustu. Najbardziej razi prostota i brak detali. Od razu chciałoby się powiedzieć, że to wina niskiego budżetu, jednak tutaj taki efekt wydaje się zamierzony. Powstaje więc pytanie, komu przyszła do głowy taka realizacja. Tak sterylnej i sztucznej grafiki dawno nie widziałem. Zastosowane tekstury komputerowe i sposób łączenia ich z pozostałymi elementami wyglądają jak robota jakiegoś domorosłego początkującego grafika. Efekty komputerowe to nieporozumienie – już dekadę wcześniej robiono to o wiele lepiej. Projekty postaci przemilczę, po pół godzinie seansu można się do nich przyzwyczaić. Lubię anime eksperymentalne, jednak tutaj zabrakło tego czegoś, co stanowiłoby pretekst do zastosowania wszystkich obecnych w produkcji pomysłów. Zamiast tego otrzymujemy prostacką i sterylną graficzną papkę, która nawet w połączeniu z niezłymi tłami i całkiem dobrze wyglądającymi obiektami sprawia bardzo negatywne wrażenie. Do pary z kiepską kreską dołącza animacja, równie sztuczna jak cała oprawa wizualna. Ruchy postaci i mimika twarzy są momentami bardzo nienaturalne, a bohaterowie stoją w miejscu i bujają się niczym Przybysze z Matplanety – i tak określiłbym grafikę: archaiczna forma niczym z innej epoki, czyli eksperyment niezbyt udany. Ktoś może powiedzieć, że to taka konwencja. Jeśli tak, to na pewno nietrafiona. Swoją drogą, ciekaw jestem opinii na ten temat innych osób, zachęcam więc do pisania w wolnej chwili komentarzy pod recenzją. Być może komuś taki styl się podoba.

Oczywiście grafika to nie wszystko, warto przyjrzeć się nieco fabule i postaciom. I tu kolejny problem – właściwie nie ma o czym pisać. Zaimplementowana fabuła jest prościutka, a na domiar złego kiepściutka. W pierwszym epizodzie nie dzieje się właściwie nic, jakiś robot­‑intruz pakuje się nie tam, gdzie trzeba, włącza się alarm i zaczynamy oglądać niczym nieuzasadnioną kopaninę z wojskiem. W kolejnym epizodzie poznajemy parę głównych bohaterów – Apollo i Mikal – i wówczas następuje coś, co można nazwać zawiązaniem akcji, a losy tych dwóch postaci nieoczekiwanie krzyżują się ze wspomnianym wcześniej robotem. Więcej z przyczyn oczywistych nie chcę zdradzać, dodam tylko, że kolejne wydarzenia są nieco ciekawsze. W ostatnim epizodzie dowiadujemy się, jakie znaczenie miały wydarzenia przedstawione wcześniej, a twórcy w bardzo uproszczony i banalny sposób dotykają problematyki uczuć robotów i ich koegzystencji z ludźmi. Tym, co razi, jest brak podstawowych wyjaśnień dotyczących świata, w którym rzecz się dzieje i wrażenie opowieści wyrwanej z kontekstu. Może taka forma sprawdza się podczas wielkiej fety wśród telebimów, nie nadaje się to jednak do oglądania w zaciszu domowym. O postaciach nie ma sensu wspominać, po prostu są. Pełnią funkcję prostych narzędzi, dzięki którym twórcy mogli zrobić film.

Nieco lepiej prezentuje się warstwa muzyczna, na którą składa się zbiór raczej banalnych, ale energetycznych, melodyjnych i dobrze pasujących do akcji utworów elektronicznych. Miłośnicy klasycznych tego typu brzmień w stylu Crystal Method, Chemical Brothers, The Prodigy czy Underworld poczują się jak w domu. Pozostałych muzyka zapewne nie zachwyci, ale prawdopodobnie również nie zawiedzie.

Cel powstania tej produkcji, determinujący jej charakter, jest jak dla mnie jasny: film, który ma przede wszystkim zrobić „multimedialne” wrażenie na widzu podczas dużej imprezy, twór, który jest raczej sztuką dla sztuki niż logicznym fabularnie dziełem do oglądania w domu czy nawet – obecnie – w kinie. Pytanie tylko, czy nadzieja zrobienia jakiegokolwiek wrażenia filmem takim jak Baton jest tylko naiwnością, wypadkiem przy pracy, czy może swego rodzaju bezczelnością twórców – albo może chęcią pewnego typu artystycznej prowokacji. Chwilami całość przypomina parodię – gdyby tego typu motywów upchnięto tu więcej, efekt byłby o wiele lepszy. A tak, jest zdecydowanie zbyt poważnie, niestety mimo chwytliwej tematyki, do przemyśleń raczej nikogo to anime nie zmusi. Kiepski pomysł, marne wykonanie i wtórność odpychają od ekranu. Film sprawia wrażenie skierowanego raczej do fanów kina akcji w scenografii science­‑fiction. Prosty, banalny scenariusz, oklepane motywy, brak podstawowych informacji na temat przedstawionego świata i nijacy bohaterowie zdają się to potwierdzać. Pytanie, kto z fanów akcji z przyjemnością obejrzy film z licznymi przestojami fabuły, prostacką, nienaturalną kreską i efektami komputerowymi rodem z lat dziewięćdziesiątych. Osobiście poświęcony czas temu tytułowi uważam za stracony. Wszystkim fanom science­‑fiction polecam sięgnąć po coś innego. Amatorzy szeroko pojętej akcji i dziwnej grafiki mogą spróbować – ale na własne ryzyko.

kapplakk, 15 grudnia 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Reżyser: Ryuuhei Kitamura