x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Nuda.
Re: Nuda.
Tylko że to tak naprawdę nie jest komedia, a raczej seria w typie okruchy życia introwertyczki w częściowym klimacie magicznym, czy jak kto woli fantasy. Albo w klimacie dramatu obyczajowego fantasy
To już bliżej temu do starego Fruit Basket – niż do Kamisama hajimemashita.
To że jest to najlżejszy fragment mangi to jeszcze inna sprawa
A co do samego inu x boku. Najlepsze odcinki w serii to ostatnie odcinki i akurat w tym przypadku wystawianie oceny bez ich obejrzenia to zupełnie jak ocena pierścionka przed wstawieniem kamienia (w moim odczuciu niewielki, ale to jednak diament, zaś większość tego typu serii tylko upstrzona jest cyrkoniami)
A zresztą :)
Obyczajowe anime z kilkoma cieniami
To prawda, że tempo owego anime nie jest w żaden sposób wartkie. (ale nie wolniejsze moim zdaniem niż w Clannad)
Gros serii stanowią monologi i dylematy głównej bohaterki.
Bohaterki – która bardzo chce się zmienić, ale wychowana w chłodzie emocjonalnym i wyalienowana na siłę – ma spory problem z otwarciem się na innych, a jej poza tsundere pełni funkcję ochronną dla jej wrażliwości.
Rozumiem, że wiele osób zapewne nie będzie się umiała, albo nie będzie chciała się z nią utożsamić. W końcu to nie jest Taiga z Toradora i nie rozwiązuje swoich problemów i zahamowań w sposób dynamiczny, siłowy, czy przemocą.
Bohaterka przeciwnie niż Taiga – dużo myśli, a mniej działa.
I nie lubi ranić innych.
Za to jest najzupełniej świadoma tego co dzieje się w jej własnym wnętrzu i stara się pomału własne opory przełamywać. I zbliżyć się do innych ludzi.
Co do tej pory (wiek 15 lat) – ze względu na jej urodzenie się w uprzywilejowanej, bogatej rodzinie nie było łatwe.
Gdyby główna bohaterka nie była etyczna - zapewne stan uprzywilejowania stanowiłby dla niej atut, a nie barierę.
Być może to właśnie jej etyka nie pozwala krzywdzić ludzi i traktować ich tak jak na to zasłużyli.
Być może jej wrażliwość i skłonność do analizowania jest niestrawna dla niektórych widzów.
Na mnie jednak ta bohaterka zrobiła pozytywne wrażenie, a przynajmniej dużo lepsze – niż większość tsunderopodobnych.
O jej słudze rozpisywać się nie będę. Wiele dziewczyn i kobiet ma obecnie na siłę wpajane, że kobieta musi być samowystarczalna i takie osoby może on drażnić.
Osobom uczulonym na brak tempa akcji, brak asertywności i uczulonym na manipulacje otoczenia – oraz na różne obsesje – odradzam seans tej serii.
Tym zaś, którzy uważnie słuchają, co drugi człowiek ma do powiedzenia (nawet jeżeli jest to pół człowiek animowany) – polecam.
To co najbardziej ujęło mnie w tym anime – to zaobserwowany także w życiu codziennym – pozytywny wpływ jednego człowieka na rozwój drugiego człowieka. To nie miłość człowieka do człowieka może otworzyć jego serce, ale miłość albo/i otwartość na otaczającą człowieka rzeczywistość.
Dobre serce i odarte z oczekiwań spojrzenie bywają lepszym kluczem do zrozumienia świata i do zrozumienia innych.
Nie dla dzieci
Co prawda fanserwis nie jest bardzo natarczywy, ale jednak tu jest – a tak właściwie to w wielu miejscach seria mocniej nasycona jest erotyką. A momentami wręcz epatuje tematyką dla dorosłego widza.
I nie wspomniałam o kwestiach satyrycznych/komediowych z udziałem jednej z postaci pochłonietej obsesją kliknij: ukryte s/m.
Być może te ironiczne podejście (a czasem sadystyczne wręcz żarty i to nie jeden raz na granicy dobrego smaku) mogą powodować zaciemnienie najważniejszego według mnie elementu tego anime, czyli stopniowego wychodzenia że stanu poczucia alienacji.
Stąd biorą się właśnie te cienie (według mnie).
Bo przecież kogoś właśnie te momenty parodii mogą najlepiej rozbawić i one będą jedynym, co zostanie w czyjejś pamięci po seansie.
DRUGA RECENZJA <Inu x boku SS> ocena 8/10
Czym jest tak naprawdę ta seria? Niewielkim wycinkiem historii z mangi o tym samym tytule autorstwa Cocoa Fujiwara. A nawet – tylko początkiem tej ciekawej historii.
Jednak samo anime wypada ocenić za to czym jest, a nie za to czym nie jest. A jest interesującym wewnętrznym monologiem dwójki głównych bohaterów : Ririchijo Shirakiin oraz Soshi Miketsukami. W przeważającej mierze – narracyjnym monologiem Ririchijo – ukazującym jej przemyślenia i historię. Wcześniejsze losy Miketsukamiego poznamy dopiero przy końcu anime.
Pierwszy epizod ukazuje nam Ririchijo w czasie jej wprowadzki do strzeżonego apartamentowca dla członków bardzo bogatych rodzin. Mieszkańcami budynku okażą się w osoby w pewien sposób wyjątkowe, dziedziczące coś więcej niż pieniądze swoich krewnych. To ekskluzywne pochodzenie stanie się dla większości z nich mocno problematycznym, powodującym szereg ograniczeń życiowych, oraz „skażeń” charakteru.
Historia zawarta w 12 odcinkach obejmuje sceny z życia owych mieszkańców oraz część ich relacji ze światem zewnętrznym – w tym fragmenty życia szkolnego.
Znajdziemy tu też sporo elementów fantastycznych i magicznych, ale potraktowanych nieco inaczej niż w seriach typu <Magia & Fantasy>. Znikoma ilość walk, dynamiki zazwyczaj też brakuje, a sama magia jest tylko tłem dla psychologicznego ukazania losów bohaterów.
Natomiast to co może być bardzo ciekawe i intrygujące – to warstwa psychologiczna postaci. Często lekko mroczna, wyalienowana, nie pozbawiona rysów sado czy masochistycznych. Oraz pewnego rodzaju kontemplacji wewnętrznej.
Główna kobieca postać – piętnastoletnia Ririchiju – ukazana jest fizycznie w sposób nieco dziecinny i kontrastujący z jej analitycznym i dojrzalszym niż u równolatków wnętrzem. Dzięki jej narracji poznajemy nie tylko dzieciństwo, ale także wiele z jej myśli, emocje oraz dylematy.
Towarzyszy jej starszy o siedem lat młody mężczyzna Soshi. Pomimo jego nieciekawej historii z przeszłości wykształcił w sobie takie cechy jak wierność i lojalność, które mogą czasem wyglądać jak stalking.
Atmosfera w tej produkcji zawiera w sobie niezbędne w anime shoujo różowości, ale bywa także trochę mroczniejsza. Wątki magiczne oraz skłonności i cechy wielu bohaterów dodają szczyptę pikanterii. Brakuje jednak jakichkolwiek śmiałych scen, oraz mocnego fanserwisu. Jest za to sporo przerysowanych zachowań, abstrakcyjnego poczucia humoru, czy minimalnej dawki grozy.
Na moją uwagę zasłużył opening – tak jego warstwa graficzna, jak i sam utwór, który można spróbować odsłuchać także w wolniejszym tempie (Nirvana ( ニ ル ヴ ァ ー ナ , Niruvāna ) autorstwa Mucc). Nasze zaskoczenie budzić może fakt, że w tak krótkiej serii odnajdziemy aż sześć endingów.
Grafika może się spodobać, albo i nie – ale jej niewątpliwą zaletą jest brak powielonych w tej serii projektów, dzięki czemu łatwo zapamiętujemy bohaterów. Ciekawostką może być heterochromia Miketsukamiego – która podkreślała jego dualistyczną naturę.
Komu polecić <Inu x boku SS>
Fanom i fankom spokojnie budujących się romansów, oraz wielbicielom introwertycznych serii, pełnych zawoalowanych czasami „smaków”. I niech Was nie zwiedzie ani nie odstraszy „slużalcza” postawa głównego bohatera. To jakim jest on w głębi duszy okaże się niemal na końcu.
Po obejrzeniu serii proponuję lekki i zabawny odcinek dodatkowy (OVA).
Natomiast po mangę mogą sięgnąć tylko zwolennicy „zakończenia w stylu japońskim”. Pozostałym odradzę kontynuację, jeżeli chcą zachować w sobie przyjemne i lekkie wspomnienie po obejrzeniu anime.
Ocena ogólna (biorąc pod uwagę gatunek) 8/10
Grafika i animacja 6/10
Muzyka 7/10
Fabuła pozostaje bez oceny, ponieważ to nie fabuła będzie tutaj najważniejsza kliknij: ukryte lecz ukazanie wewnętrznych przemian i emocji głównej pary, zwłaszcza historia opowiedziana przez Soshiego, oraz ciekawy proces jego zmiany i emocjonalnego dojrzewania.
Kolejność oglądania
Nie polecam oglądania bezpośrednio po <Kamisama hajimemashita > kliknij: ukryte Jedyne co łączy te dwa anime, to wizualnie podobne projekty męskiego bohatera. Dziewczyny są zupełnie inne, tak wizualnie jak charakterologicznie. A panowie mają zgoła odmienny temperament i podejście do wybranek. Także tempo akcji, wydarzenia i nastrój są w inny sposób podkreślone. Kto szuka bardziej wartkiej akcji niech sięga tylko po Kamisamę.
Nie zwyczajne
Nie ma konkretnej fabuły, mimo to wciąga, odcinki czasem wydają się monotonne, jednak ja oglądałam z zainteresowaniem, przełomowe wydarzenie pod koniec serii dodało pikanterii.
Nie mogę nie wspomnieć o niezwykłych postać, przeszliśmy przez cały przekrój charakterów (o, co prawda, trochę wyolbrzymionych cechach, ale jednak.) Każdy bohater był inny, każdy miał konkretne, niezmienne i charakterystyczne cechy i zainteresowania. W dodatku przeurocza kreska, ładny wygląd postaci i stroje (miło, że główna postać zmieniała ubrania). Muzyka była średnia, ale to nie powód by skreślać serię. Ah mam problem z ocenieniem całości.
A mi się podobało
Podobało mi się
Tragedii nie ma
Postaci były, owszem, dość sztampowe, ale sympatyczne i całkiem charakterystyczne. Nie wywołały u mnie irytacji, jak u innych widzów, wręcz przeciwnie – trzy z nich naprawdę bardzo przypadły mi do gustu, a mowa tu o Karucie Roromiyi (nie rozumiem ludzi, którzy widzą w niej tylko bezmyślne obżeranie się – ta postać jest bardzo dobrze rozbudowana, czego przykład daje kliknij: ukryte choćby podczas wątku w szkole, z Banrim, gdzie poprzez miłość, nie do końca dojrzałą, lecz wciąż miłość względem tegoż bohatera doskonale obrazuje psychikę młodej nastolatki, Ririchiyo (co prawda do tej bohaterki mam dość mieszane odczucia, na początku serii wręcz ją uwielbiałam, potem jej niezdecydowanie i brak umiejętności postawienia się zaczęły mnie drażnić, ostatnie odcinki za to znów okazały się być miłym zaskoczeniem – co jak co, ale takiego aktu odwagi, jaki okazała w odcinku z kopułą czasu nie spodziewałabym się po niej… naprawdę miło mi się na kliknij: ukryte wyznanie miłości patrzyło, kilka łezek poleciało) oraz o Banrim (tak jak w przypadku Karuty, ładnie przedstawia psychikę młodego, zakochanego chłopaka). Inne postaci pewnie też darzyłabym sympatią, gdyby nie to, że są, cóż, zerżnięte a to z wyglądu, a to z charakteru z innych. O ile przypominająca do pewnego momentu do złudzenia Ciela Phantomhive (Kuroshitsuji) główna bohaterka miała wiele swoich własnych, indywidualnych zalet, przez co owe podobieństwo aż tak nie rzucało się w oczy, o tyle postać jaką jest przede wszystkim Zange Natsume to wypisz, wymaluj Break z Pandora Hearts (mówię tu zarówno o charakterze, jak i w pewnym sensie o wyglądzie) i mam wrażenie, że autorka nawet nie do końca starała się to ukryć. Gdzieś przeczytałam, że przyjaźniła się z Yaną Toboso oraz Jun Mochizuki – może stąd wynikają podobieństwa, jednakże to wciąż nie może być usprawiedliwieniem. Podobnie sprawa ma się z główną męską postacią – z charakteru Sebastian Michaelis (wspominane już Kuroshitsuji), z wyglądu, zwłaszcza po transformacji, Tomoe (Kami‑sama Hajimemashita). Renshou Sorinozuki oraz Nobary Yukinokouji nawet nie sposób przypisać do jednej postaci z innej serii M/A, ponieważ są to ograne, oklepane schematy wykorzystane w wielu, naprawdę wielu seriach. Kagerou Shoukiin co prawda jest postacią dość oryginalną, ale już wolałabym, by nie było go wcale – doprowadzał mnie do szału swoim wiecznym dopatrzeniem się erotyki tam, gdzie jej nie ma. W końcowych odcinkach okazał się dość ważną dla ogółu fabuły postacią, lecz jednak na miejscu autorki postarałabym się wymyślić kogoś, kogo istotnie da się polubić. Te żarty o seksie sprawiają wrażenie desperackiego wołania o atencję dla serii. Bardzo pozytywne wrażenie wywarły za to na mnie wizualne projekty postaci. Tutaj każdy był oryginalny (no, oprócz Tomo… Miketsukamiego oraz Xe… Zange, których brak owej oryginalności opisałam wcześniej – plusem jest jednak to, że nawet oni są wzorowani na postaciach na tyle charakterystycznych, że bez obejrzenia/przeczytania tytułów, w których występują, kopie zostaną wzięte za świetnie zaprojektowane, jedyne w swoim rodzaju postaci). Muzyki, cóż, nie zapamiętałam zbyt dokładnie, ale miło wspominam opening, utrzymany w nie do końca radosnym, jak to zwykle bywa przy tym gatunku serii klimacie a także utwór ,,Recollection”, będący bardzo w moim stylu. Co zaś się tyczy fabuły… cóż, mogło być lepiej, mogło być gorzej. Pomysł jest ciekawy, tego odmówić nie mogę, ale gdzieś tak po kilku odcinkach wykonanie podupadło, jak to zwykle bywa przy ekranizacjach niezakończonych mang. Potem jednak – a cóż to! – znów wzbiło się w górę, ukazując przykład słynnego ,,smutnego wątku z przeszłości”, które – niezależnie od tego, w ilu seriach zostaną wykorzystane – ciągle będą wzruszać oraz w niektórych przypadkach wprawiać w przygnębienie, przynajmniej mnie, wielbicielkę dramatów.
Moja ocena to 6/10 i uznaję ją za całkowicie adekwatną do serii. Ani przesadnie nie zachwaliłam, ani na siłę nie skrytykowałam, czepiając się detali. Sądzę, iż oceniłam sprawiedliwie i iż wiele osób się ze mną w tej kwestii zgodzi.
Masakra...
mamoru
cudowne
Wieje nudą
Na razie nie zobaczyłam tutaj nic, co mogłoby przyciągnąć mnie do tego anime, ale postaram się przetrwać, żeby napisać o nim coś więcej. Na szczęście ma tylko 12 odcinków, czyli ilość znośna. Może moja ocena podskoczy choć o pół punktu z jakiegokolwiek powodu, niech to będzie chociaż drobny szczegół. W tej chwili jest kiepsko. Na chwilę obecną moja ocena to 4/10.
Re: Wieje nudą
Jedyne, na co w miarę przyjemnie się patrzyło, to rzadkie momenty przemiany Miketsukami'ego w swoją prawdziwą postać. Z lisimi uszami, ogonami i w kimonie wyglądał o wiele korzystniej, niż pod krawatem. Również jego postawa zmieniała się w tej postaci na korzyść. Chyba właśnie dla tego wizerunku zaczęłam oglądać ten serial zafascynowana wcześniej postacią Tomoe, którego bohater przypomina z wyglądu.
Teraz ogólnie o serialu. Wcześniej wypowiadałam się na jego temat po obejrzeniu zaledwie trzech odcinków, które uważałam za kiepskie. Nie zmieniłam zdania po obejrzeniu całości. Momentów, które w jakiś sposób mogły mnie zaciekawić było jak na lekarstwo.
Ogólnym założeniem miało być stworzenie komedii romantycznej. Serial spełnił jednak tylko jedno z dwóch założeń. Był romantyczny, jednak komedii w nim nie zobaczyłam lub też nie potrafię śmiać się z bezsensownych i głupich żartów, choć niektórym seriom udawało się wydobyć ze mnie gromki śmiech właśnie takimi banalnymi gagami. W tym przypadku nie byłam jednak w stanie dostrzec, co ma widza rozśmieszyć. Może to wina mojego skrzywionego poczucia humoru, a może bohaterów, którzy byli nijacy.
Jeżeli chodzi o fabułę, nie była najpłytsza, jaką widziałam, ale nie zauważyłam również głębi, która jest dla mnie ważna przy oglądaniu anime. Owszem, mamy wątek rodzin youkai, który okupiony jest samotnością i uprzedmiotowianiem ich członków, ale mam odczucie, że to wciąż za mało. Nawet bohaterowie nie są w stanie pogłębić tego motywu, a ich płytkość sprawia, że nie da się tego wątku traktować zbyt poważnie. Sami bohaterowie momentami sprawiają wrażenie upośledzonych umysłowo. W trakcie oglądania często zdarzało mi się robić minę, którą powszechnie określa się jako 'What the fuck?!/what the hell is it?! O_o' z powodu ich chronicznej tępoty.
Ogółem serial nie przypadł mi do gustu, ale wcześniej opisany wątek z historią Miketsukami sprawił, że moja ocena podskoczyła AŻ o połowę oczka. Jednak było coś, co zdołało mnie w tym serialu zaskoczyć. Szkoda tylko, że miało to miejsce tylko w jednym odcinku, do którego musiałam dotrzeć przemęczając 9 wcześniejszych.
Zabawne
Nie żałuję ani sekundy poświęconej na to anime. Dla mnie to coś koło 6+/10
Ogólna ocena 4/10
tak bardzo
Bogowie…
Co to miało być?!
Re: Co to miało być?!
Jeśli chodzi o „fabułę” to czym dalej, tym gorzej, a niektóre odcinki (zwłaszcza pod koniec) były porażką. Całodzienne rozważania typu „jak mu wręczyć tę kawę?” -_-''
Mam wielki żal, że ludzie pracujący nad tym anime nie potrafili choć trochę wysilić swoich mózgownic i stworzyć jakiś ciekawy wątek, bo chętnie obejrzałabym jeszcze tych bohaterów w akcji.
Może zabiorę się za mangę, ciekawi mnie czy jest przyzwoita.
ogólnie fajna seria 6/10 ;o
Ojtamoj
Postac Ririchiyo jak dla mnie najlepsza. Starała się mówic inaczej bardziej zbliżyc się do ludzi ale zawsze z jej ust wychodziło coś innego.
Zachowanie Shou czasami mnie denerowało zwłaszcza gdy ył za bardzo… dziecinny nie wiem jak to określic. „Chwila bez ciebie to jak wiecznośc” troche te teksty mnie dobijały. Zakończenie dobre a najlepsze po końcowych napisach. kliknij: ukryte Chcę mięc dziecko hehehehe. POlecam 7,5/10
Tak jest!
Jak się nie ma co się lubi to się ma psa.
Na grafikę nie narzekam, ładna, dopieszczona, sparklająca. Animacja była nieszczególnie wyszukana, ale też nie można powiedzieć ze kulała. Muzyka bła całkiem w porządku (12 odcinków i tyle różnych endningów? To zasługuje na oddzielne brawa mimo wszystko!).
opis 4/10 idealnei oddaje moją ocene tego anime, ale sam ułamek zdaje sie być moim zdaniem za surowy. Nie licząc tego anime jako coś szczególnie wybitnego, nie najgorszą produkcje z wyższej półki a raczej wysoką z niskiej muszę przyznać, że dobrze mi się to oglądało. W z godzie z sumieniem byłabym wstanie zaryzykować ocenę 5/10 dla Inu x Boku.
W sumie seria nie jest zła, można się pośmiać. Postacie nie są wprawdzie jakoś zbytnio rozbudowane, ale do komediowych momentów pasowały, pan SM, Watanuki i Karuta -super, choć nie każdemu taki humor podpasuje, kwestia gustu. Wątek romantyczny za to jak dla mnie taki sobie (być może dlatego, że nie przepadałem za panem psem), ale skoro poświęcili mu tak mało czasu, to idzie przeboleć
Chciałem dropnąć serie gdzieś po 3 odcinku, później się jednak przekonałem, więc zanim ktoś będzie chciał porzucić InuBoku już na początku, to radzę dać szansę, może akurat podpasuje.
Taak, seria o niczym. Bohaterowie są nijacy, humor wymuszony. Niczym nie zaskakuje, jest do bólu szablonowa i widać, że twórcy naprawdę nie mieli pomysłu, o czym i jak to anime zrobić. Więc zrobili o niczym.
Jedynym plusem jest naprawdę fajna postać pana narzeczonego i podział świata na sado i maso, to było dla mnie śmieszne i oryginalne.
Anime wieje nudą, twórcy rozpaczliwie zapełniają czas przydługimi rozmyślaniami o niczym. Oczywiście pojawia się Smutna Przeszłość i Złe Doświadczenia Z Dzieciństwa.
Nie można tego polecić nawet jako rozrywkę. 4/10, bo plusik za sado‑maso.
Postacie
Re: Postacie
Barzo przeciętne anime
daję 7 za główną bohaterkę (która wcale nie jest tsundere, lol).
polecam na nudne dni :)
Bo tsundere i psy są fajne~
Przyznam się, że częściowo przespałam 11 odcinek, ale generalnie zakończenie było niespodziewanie miłe o tyle, kliknij: ukryte że faktycznie ta relacja ruszyła do przodu. Nie spodziewałam się takiego progressu. Scena na placu zabaw była mruczna dla mnie jako fanki romansów. I ten pocałunek. Mrrrrrr. Ale no właśnie, ja to oceniam z perspektywy kogoś, dla kogo bardzo ważny jest wątek romantyczny i kto potrafi dużo wybaczyć jeśli tego typu wątek się pojawia i jest w miarę sensowny (bo sorry, ale Itazury to nawet ja nie zdzierżyłam). Jasne, że relację Riri i Soushiego trudno uznać za normalną, jednak dla mnie miała niesamowity urok. Była inna od tego co zwykle widzę. Ta więź naprawdę tam była, te uczucia nie były wzięte z kosmosu i oni faktyznie przez te 12 odcinków i nie tylko coś zbudowali. To właśnie dlatego tak mnie mile zaskoczyła końcówka, bo spodziewałam się, że dobrze dobrze, teraz jest fajnie ale potem się potkną o byle pierdołę i będzie po ptokach. A tu nie. Tu jednak Riri pokazała, że ma j.. ma to co trzeba, żeby nie być rozmamłaną tsundere. Pewnie, że mogłoby być lepiej, ale moje standardy w stosunku do anime chyba się ostatnio obniżyły, skoro IxB mnie oczarowało końcówką. Humor na początku także mnie zachwycił. Bohaterka wydawała się interesująca, Soushi też wydawał się czymś więcej niż zwykłym sługą (te analogie do psów…). Trudno powiedzieć, że anime miało fabułę, to prawda. Ale jak dla mnie 0 to przesada, wydaje mi się, że jakbym się zastanowiła to mogłabym wymienić kilka serii, które były dobre mimo braku konkretnej fabuły. Seria miała momenty gdzie wyłam ze złości i frustracji (felerny… narzeczony, psia jego mać, te endingi to dzielenie świata na S i M, ręce mi opadły… Kyon, co oni Ci zrobili?), ponadto znęcanie się nad Watanukim uznałam za rzadkie chamstwo (jego SSB był creepy, nie znoszę takich postaci, te królicze uszka na dodatek, co to w ogóle było?!). Ta blondyna natomiast nadawała się do zamknięcia… Niemniej barman był uroczy, UWIELBIAŁAM patrzeć na ruchy jego rąk jak stał za barem xD I te rozkminy jego syna, rozpłynęłam się… Seria miała dla mnie momenty, które czyniły ją interesującą i wartościową. Klimatyczne sceny w pokoju Riri zawsze mi się bardzo podobały, te rozwiane firanki. Fakt, że zmianę Riri pokazano bardzo powoli, ale pokazano! Dla mnie było to o tyle realistyczne, że człowiek nie zmienia się ot tak, bezproblemowo. Zajęło jej to sporo czasu ale uznaję to za plus. Satysfakcjonujący finał dostarczył mi więcej radości niż się spodziewałam dostać, więc tym wyżej oceniam budowane wcześniej napięcie i nagromadzenie nieporozumień. Byłam bardzo zadowolona z ostatniego odcinka. Dostarczył mi dokładnie tego co trzeba, a czego się absolutnie nie spodziewałam dostać. Zwłaszcza na tle innych serii tego sezonu.
Re: Bo tsundere i psy są fajne~
Re: Bo tsundere i psy są fajne~
Re: Bo tsundere (happy endy) i psy są fajne~
Podoba mi się opening ^^
Aha XD Czy tylko mnie zabił tekst Miketsukamiego w ostatnim odcinku: kliknij: ukryte „Panienko Ririchiyo, chcę mieć dziecko”? Padłam xDDD Ale tak czy siak baaaaaardzo mi się podobało :)
Na początku to anime prezentowało się średnio. Powiem tak: gdy wychodził kolejny odcinek musiałam niejako zmuszać się do obejrzenia go. Jednak gdy już zaczynałam oglądać to jakoś to szło i nie miałam myśli typu „A może ominę ten odcinek?” co czasem zdarzało mi się przy innych seriach. Byłam pewna, że ten poziom utrzyma się przez całą serię…
...a tu zonk! Ostatnie 3 odcinki były naprawdę fajne i bardzo mnie wciągnęły. I ja się pytam: nie można było całej serii zrobić w ten sposób? Normalnie mam ochotę pogonić twórców z tasakiem.
Chciałabym, żeby powstała kolejna seria, ale coś mi się wydaje, że raczej nie powinnam na to liczyć. :(
polecam
.....
Myliłam się
Musi być !!!!!!!
Re: Myliłam się
Re: Myliłam się
Flawless Victory
Anime genialne – ma swój klimat, styl, własne tempo akcji, ciekawych bohaterów i interesującą fabułę.
Kolejny przykład na to, że wystarczy wziąć świetną mangę i nie dodawać za dużo od siebie (bo jak wiemy, pracownicy studiów produkcyjnych nie potrafią wymyślić nic dobrego: patrz fillery i większość głupich kinówek do popularnych serii. tak, studio Pierrot, patrzę na Ciebie!).
kliknij: ukryte Ostatni odcinek zasługuje na Oskara, a scena z telefonem będzie mnie śmieszyć chyba do końca życia.
Re: Flawless Victory
Kreska przyjemna dla oka (przynajmniej dla mojego), ciekawe postacie, ale fabuły nie widzę. Może dlatego, że dawno tego nie oglądałam, a mam słabą pamięć, nie wiem. Ale mimo tego, anime wspaniałe.
dość oryginalne
kreska – cudowna .
muzyka – wspaniała .
bohaterowie - ciekawi .
fabuła - jako tako . .
z tego co wiem to wszystko się jeszcze rozkręci . jest kilka tomów mangi, której fabuła jest zdecydowanie dobra . więc trzeba tylko czekać na następne odcinki . : >
Re: dość oryginalne
Fajne ale nic się nie dzieje
Ciekawie siem zapowiada.
Dobijające ale śmieszne
Trochę dziwne...
Mam zasadę, że jak cos zaczynam, to kończę, nawet jezeli to największy bezsens. Kto wie, może coś z tego wyjdzie dobrego?
Pierwszy odcinek i...
I może nawet anime mogło by mi się spodobać dalej, zwłaszcza, że raczej lubię tytuły, w których pojawiają się youkai, ale tego na pewno nie zdzierżę. Naprawdę rzadko porzucam serię po pierwszym odcinku, ale oglądanie tego byłoby straszliwą karą, do której sama siebie nie zmuszę.