x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Koszmar. Ta seria nigdy nie powinna powstać. Tylko zepsuła wrażenia po pierwszej, udanej.
Od początku w oczy rzuca się mnóstwo nieścisłości, na które chwilowo można przymknąć oko, mając nadzieję, że zostaną wyjaśnione na końcu. Ale gdzie tam!
Nie wiadomo, po co ten obóz, kto, jak i dlaczego. Niby jakieś mgliste wyjaśnienie podano, ale to o wiele za mało. Głupot jest cała masa i o ile realizm w meczach nigdy nie był mocną stroną „Prince of Tennis”, o tyle w tej serii absurdy sięgają tych w kinówki, kiedy to grano w tenisa pod wodą, pod tonącym statkiem. Tutaj akurat tego nie ma, ale za to jest gracz, który świetnie sobie radzi, grając rakietą z dwoma strunami. DWOMA. kliknij: ukryte A potem zdziwienie, że mu pękły! A wcześniej odbijał nią takie szybkie piłki!
Denność scenariusza wychodzi na każdym kroku, całe to porównywanie gimnazjalistów z licealistami, od samego początu wiadomo, jak się to wszystko skończy i czemu służy. Wszystkiego można się bezproblemowo domyśleć, widz nie jest absolutnie niczym zaskakiwany. Nawet wyniki meczów są przewidywalne, a w serii pierwszej tak nie było.
Nie zmieściły się też w tych trzynastu odcinkach sceny z życia Seigaku, bohaterowie są traktowani bardzo po macoszemu, a niektórzy z nich dostali dosłownie kilka kwestii, na palcach jednej ręki można policzyć.
Brak klimatu, brak sensu, a w końcowych odcinkach straszna nuda. Zrobione na odwal się, kompletnie bez polotu.
O animacji i grafice się nie wypowiadam, bo i tak nie miała tu dla mnie znaczenia.
4/10 tylko ze względu na sentyment do pierwszej serii.
A
Riko
19.11.2012 05:44
Super, nie spodziewałem się, że otrzymają poziom pierwszej serii sumie graficznie ładniej wygląda, ale z zachowaniem starego stylu, nie jest jakoś super ulepszona, to dobrze, bo zachowali to co powinni. Mam nadzieje, że będzie kiedyś kolejny sezon, ale już jako normalny tasiemiec, serie sportowe mają to do siebie, że 13 odcinków to mizernie mało i było widać, że dość szybko mgneli.
gatunek „super moce” nie powiem jedno z moich najulubieńszych anime ale zgodze się z enevi absurdalność niektórych technik z odc na odc czasem mnie zadziwiała ale i fascynowała ;P
Czyli wszystko fajnie, wszystko pięknie, tylko jakieś takie ucięte. Absurdalność kolejnych technik już w pierwszej części rosła wraz z liczbą odcinków/rozdziałów. Podobnie jest tutaj. No cóż, ale przecież nie o realizm tu chodzi. To wszystko jest tak głupie i przejaskrawione, że aż śmieszne i miło się to (BY) oglądało. To „by” jest kluczowe, bo co z tego, że główny bohater wraca na ekran, skoro po jednym sezonie wylatuje z hukiem razem z całą ferajną jako reklamówka mangi. A to w sumie trochę dziwne, bo tytuł jest przecież naprawdę popularny… A przynajmniej na to wyglądało. Tak samo może dziwić tak słaba oprawa techniczna. Już pal sześćten okropnie natchniony opening… Ale skoro robimy reklamę, to chyba wypadałoby się nieco postarać… Grafika jest… koszmarnie nierówna. Co z tego, że postaci przy zbliżeniach prezentują się dobrze, jeśli seria to w większości statyczne lub powtarzane ujęcia do kompletu z jeszcze gorszymi efektami trójwymiarowymi. Podsumowując: pełnoprawną ekranizacją toto na pewno nie jest, bo dopiero potem robi się tak naprawdę ciekawie. A reklama z tego marna ze względu na słabej jakości opakowanie.
Koszmar. Ta seria nigdy nie powinna powstać. Tylko zepsuła wrażenia po pierwszej, udanej.
Od początku w oczy rzuca się mnóstwo nieścisłości, na które chwilowo można przymknąć oko, mając nadzieję, że zostaną wyjaśnione na końcu. Ale gdzie tam!
Nie wiadomo, po co ten obóz, kto, jak i dlaczego. Niby jakieś mgliste wyjaśnienie podano, ale to o wiele za mało.
Głupot jest cała masa i o ile realizm w meczach nigdy nie był mocną stroną „Prince of Tennis”, o tyle w tej serii absurdy sięgają tych w kinówki, kiedy to grano w tenisa pod wodą, pod tonącym statkiem. Tutaj akurat tego nie ma, ale za to jest gracz, który świetnie sobie radzi, grając rakietą z dwoma strunami. DWOMA. kliknij: ukryte A potem zdziwienie, że mu pękły! A wcześniej odbijał nią takie szybkie piłki!
Denność scenariusza wychodzi na każdym kroku, całe to porównywanie gimnazjalistów z licealistami, od samego początu wiadomo, jak się to wszystko skończy i czemu służy. Wszystkiego można się bezproblemowo domyśleć, widz nie jest absolutnie niczym zaskakiwany. Nawet wyniki meczów są przewidywalne, a w serii pierwszej tak nie było.
Nie zmieściły się też w tych trzynastu odcinkach sceny z życia Seigaku, bohaterowie są traktowani bardzo po macoszemu, a niektórzy z nich dostali dosłownie kilka kwestii, na palcach jednej ręki można policzyć.
Brak klimatu, brak sensu, a w końcowych odcinkach straszna nuda. Zrobione na odwal się, kompletnie bez polotu.
O animacji i grafice się nie wypowiadam, bo i tak nie miała tu dla mnie znaczenia.
4/10 tylko ze względu na sentyment do pierwszej serii.
enevi absurdalność niektórych technik z odc na odc czasem mnie zadziwiała ale i fascynowała ;P
Uciętek pospolity
Tak samo może dziwić tak słaba oprawa techniczna. Już pal sześćten okropnie natchniony opening… Ale skoro robimy reklamę, to chyba wypadałoby się nieco postarać… Grafika jest… koszmarnie nierówna. Co z tego, że postaci przy zbliżeniach prezentują się dobrze, jeśli seria to w większości statyczne lub powtarzane ujęcia do kompletu z jeszcze gorszymi efektami trójwymiarowymi.
Podsumowując: pełnoprawną ekranizacją toto na pewno nie jest, bo dopiero potem robi się tak naprawdę ciekawie. A reklama z tego marna ze względu na słabej jakości opakowanie.
Już za niedługo :)