Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,33

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 23
Średnia: 7
σ=1,22

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Chuumon no Ooi Ryouriten

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 1993
Czas trwania: 19 min
Tytuły alternatywne:
  • Well-Ordered Restaurant
  • 注文の多い料理店
Postaci: Zwierzęta; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Europa; Czas: Przeszłość; Inne: Eksperymentalne
zrzutka

Podszyta atmosferą grozy opowieść niesamowita Kenjiego Miyazawy, przeniesiona na ekran przez Tadanariego Okamoto.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Sophronimos

Recenzja / Opis

Chuumon no Ooi Ryouriten opowiada o dwóch myśliwych, którzy zgubili się podczas polowania. Zbłąkani mężczyźni, przestraszeni dziwną atmosferą w lesie oraz faktem, że znaleźli swoje zaginione psy martwe, przypadkowo trafiają do tajemniczej restauracji. Mimo iż lokal znajduje się na zupełnym odludziu, a w środku nie widać żywego ducha, panowie decydują się skorzystać z jego oferty. Idąc za wskazówkami umieszczonymi na eleganckich planszach, trafiają do coraz to nowych pokoi, gdzie z namaszczeniem przygotowują się do posiłku. Ale czy wymarzona kolacja na pewno dojdzie do skutku i przede wszystkim, co będzie daniem głównym?

Nastrojowa historia Kenjiego Miyazawy to idealny materiał na animowaną miniaturkę. Muszę przyznać, że Tadanari Okamoto znakomicie poradził sobie z literackim pierwowzorem, wyłuskał z niego to, co najlepsze i przeniósł na ekran. Powstało dzieło interesujące i choć niekoniecznie wierne, to zdecydowanie zachowujące ducha oryginału. Chociaż w filmie nie pada ani jedno słowo, jego motyw przewodni jest widoczny jak na dłoni – to starcie człowieka z naturą, przy czym człowiek został tu ukazany jako „oprawca”, który musi ponieść karę za swoje czyny. Reżyser podkreślił ten konflikt, zmieniając pewne wydarzenia. W oryginale myśliwi postępują dokładnie według wskazówek umieszczonych na planszach, podczas gdy w anime wielokrotnie próbują je zignorować czy wręcz celowo łamać. W ten sposób widz przestaje się utożsamiać z bohaterami, sympatyzować z nimi – wręcz przeciwnie, czuje, że mężczyźni zasłużyli, by dać im nauczkę. Wprawdzie motyw przewodni jest dość ograny i na dodatek został wyłożony niezbyt subtelnie, ale intrygujący klimat, który tworzą przede wszystkim nietypowa oprawa graficzna i ścieżka dźwiękowa, skutecznie zaciera przykre wrażenie taniego moralizatorstwa, a umiejętnie stopniowane napięcie prowadzi do niezwykle efektownej kulminacji.

Co prawda film ma w gatunkach „horror”, ale raczej dlatego, że coś tam wypadało wpisać i akurat do horroru Chuumon no Ooi Ryouriten ma najbliżej. To naturalnie duże uproszczenie, gdyż zarówno oryginał, jak i animacja idealnie wpisują się w nurt „opowieści niesamowitych” i chociaż zawierają elementy mogące przestraszyć, a nastrój jest mroczny, z pewnością mało kto podczas seansu dostanie gęsiej skórki. W moim przypadku bywały momenty, kiedy nawet chciało mi się śmiać, acz przyznaję, że mogę je policzyć na palcach jednej ręki. Co ciekawe, to właśnie te wierniejsze pierwowzorowi fragmenty wypadły mało przekonująco i nieco infantylnie. Być może wynika to z faktu, że twórczość Kenjiego Miyazawy była w dużej mierze przeznaczona dla dzieci, podczas gdy Tadanari Okamoto starał się stworzyć film bardziej dojrzały i przeznaczony dla trochę starszego odbiorcy. Częściowo udała mu się ta sztuka, ale momentami dochodzi do głosu literackie powinowactwo, co niestety jest doskonale widoczne.

Ponieważ mamy do czynienia z artystyczną miniaturą, w której fabuła nie daje możliwości jakiegokolwiek rozwoju bohaterów, ten element pozostawię bez oceny i skupię się na najmocniejszej stronie produkcji, czyli oprawie audiowizualnej. Graficznie anime zupełnie nie przypomina typowych serii telewizyjnych, za to garściami czerpie z ilustracji książkowej, co wiąże się z zatrudnieniem przy jego produkcji chociażby Reiko Okuyamy, czyli jednej z pierwszych kobiet, które odniosły sukces w japońskiej animacji. Kreska w Chuumon no Ooi Ryouriten jest bardzo szkicowa, delikatna i rozedrgana – brak tu ostrego konturu i kontrastów, rysunek jest walorowy i miękki. Bardzo wyraźnie widać inspirację grafiką warsztatową, ze wskazaniem na techniki druku wklęsłego – szczególnie miedziorytu, akwaforty czy miękkiego werniksu. Jeżeli ktoś widział dzieła Piotra Dumały, wie, co mam na myśli, acz chodzi o podobieństwo efektu końcowego, gdyż Polak wykorzystuje w swoich pracach nieco inną technikę. Paleta barw jest bardzo wąska i ogranicza się do różnych odcieni brązu, czasem wzbogaconych mocniejszymi akcentami czerwieni oraz niebieskiego. Szalenie podoba mi się to, że wszystkie kadry zostały niesamowicie wręcz dopieszczone, nawet jeśli pokazane wnętrza nie należą do szczególnie bogatych, a i płynnej animacji trudno coś zarzucić.

Ponieważ w filmie nie ma dialogów, cały ciężar budowania odpowiedniego nastroju spadł na muzykę, która także nie zawodzi. Nie od dzisiaj wiadomo, że najlepszym instrumentem dla podkreślenia mrocznego nastroju są skrzypce i inne „smyczki” (organy to zbyt duży kaliber na tego typu produkcję). Odpowiedzialny za muzykę Ryouhei Hirose spisał się znakomicie, tworząc wyjątkowo „apetyczną” ścieżkę dźwiękową, mogącą z powodzeniem funkcjonować poza anime. Zwłaszcza efektowne, przywodzące na myśl czardasza rondo towarzyszące jednej z kulminacyjnych scen przyciąga uwagę dynamizmem i hipnotyzującym urokiem. Oprócz takich doskonale skomponowanych cacuszek możemy również usłyszeć mnóstwo bardziej niepokojących i „chaotycznych” utworów, będących idealnym komentarzem do wydarzeń i emocji bohaterów.

Chuumon no Ooi Ryouriten nie jest filmem wybitnym, a jedynie interesującą miniaturą, przeznaczoną głównie dla miłośników nietypowej animacji. Mimo iż reżyserowi udało się uchwycić ducha oryginału, a nawet stworzyć dzieło bardziej uniwersalne, przyciężki motyw przewodni nie pozwala do końca cieszyć się seansem. Gdyby wyciąć kilka scen, zbyt dosadnie pokazujących, kto tak naprawdę jest „czarnym charakterem”, i skupić się na wizycie dwóch przypadkowych mężczyzn w nietypowej restauracji, otrzymalibyśmy dużo lepszą produkcję. Trochę szkoda fantastycznie budowanego napięcia oraz niepokojącego klimatu, acz to dwie rzeczy, które wraz z oprawą audiowizualną decydują o tym, że ostatnie dzieło Tadanariego Okamoto (zmarł podczas pracy nad nim, dlatego nad końcowymi poprawkami czuwał Kihachirou Kawamoto) pozostaje godne uwagi i głównie za to wystawiam wysoką ocenę.

moshi_moshi, 21 czerwca 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Autor: Kenji Miyazawa
Reżyser: Tadanari Okamoto
Scenariusz: Tadanari Okamoto
Muzyka: Ryouhei Hirose