x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Prawda jest taka, że sam wygląd postaci sprawia, że 90% miłośników anime odpadnie z seansu z gwizdem. Te 10% co zostanie, zostanie ukaranych fatalną fabułą, kiepską animacją, solidną dawką oblechy i innymi wątpliwymi atrakcjami. Krótko mówiąc, szkoda czasu.
Ale, zawsze musi być to piekielne „ale”, był jeden motyw który sprawił, że podniosłam ocenę z 2 na 4. To akcje z czwórką wojowników‑gwałcicieli, a dokładnie z blondynkiem z głową łabędzia. Jak raz mi się skojarzył z Hyogą z Saint Seyii, tak zaplułam ekran ze śmiechu. Wrażenia bezcenne.
Ale tak poza tym, to naprawdę nie warto. Nawet niezła muzyka nie ratuje tego potworka.
Zwraca natomiast uwagę co innego – mianowicie osobliwa konwencja graficzna Tetsu no Otome Jun, która przedstawia występujące tu kobiety jako napakowane mięśniami babochłopy, pomiatające zresztą słabszymi od siebie wyraźnie mężczyznami. Czy Tetsu no Otome Jun kręciła jakaś nawiedzona feministka czy też może fetyszysta herod‑bab, tego nie wiem, ale podejrzewam, że jeśli wśród widzów znajdzie się jedno albo drugie, to zawiedzione tą OAV‑ką nie będzie.
No tak, bo jak kobieta nie wygląda jak gwiazda porno albo kawaii moe panienka to zaraz musiała powstać w mózgu fetyszysty mięśni albo feministki. A już nie daj Boże, jak sobie potrafi poradzić w walce, wtedy nic tylko feministyczna propaganda się wylewa z ekranu. Wiesz, nie oglądałem tego anime, ale jako osoba któa czyta Amerykańskie komiksy i wspiera rozległe grono krytyków przedstawiania w nich wszystkich kobiet jako mających cycki rozmiaru D++, talię osy, włosy do ziemi, tyłek jak dwie opony od tira i nogi dwa razy dłuższe od niej samej, coś od czego anime i manga też nie są wolne, swoją drogą, poczułem się urażony.
Istnieje pewna różnica między po prostu silną, dobrze zbudowaną kobietą (ala Wonder Woman czy, powiedzmy, She Hulk) a kilkutonowym czołgiem. Takie zaś właśnie pojawiają się w tym anime.
Dołączam się do wyrazów podziwu dla tak żelaznych nerwów i opanowania :) mnie już same kadry przerażają – zwłaszcza ten otwierający recenzję, przedstawiający frapującą blondynkę w błękitach – coś absolutnie porażającego.
Lubię parodie ( może się mylę ale część kostiumów zdaje się nawiązywać designem do zbroi Złotych Rycerzy… ugh… to nie było miłe oku skojarzenie ) ba, lubię nawet filmy/serie o sportach walki, ale są chyba pewne estetyczne granice xD
Tym większe podziękowania dla recenzenta za ostrzeganie ewentualnych niefortunnych widzów ;)
To i tak nic w porównaniu z bandą gwałcicieli, którzy w miejscu przyrodzeń mają zwierzęta (tak, kadr pokazuje dwójkę z nich, ale jest ich więcej). Go Nagai często robił rzeczy groteskowe, niebezpiecznie bliskie kiczu albo też zalewające nim widza, ale często wychodziło to na plus – vide „Dororon Emma‑kun” albo „Cutey Honey”. Tutaj jednak to nie zadziałało.
Ale, zawsze musi być to piekielne „ale”, był jeden motyw który sprawił, że podniosłam ocenę z 2 na 4. To akcje z czwórką wojowników‑gwałcicieli, a dokładnie z blondynkiem z głową łabędzia. Jak raz mi się skojarzył z Hyogą z Saint Seyii, tak zaplułam ekran ze śmiechu. Wrażenia bezcenne.
Ale tak poza tym, to naprawdę nie warto. Nawet niezła muzyka nie ratuje tego potworka.
No tak, bo jak kobieta nie wygląda jak gwiazda porno albo kawaii moe panienka to zaraz musiała powstać w mózgu fetyszysty mięśni albo feministki. A już nie daj Boże, jak sobie potrafi poradzić w walce, wtedy nic tylko feministyczna propaganda się wylewa z ekranu. Wiesz, nie oglądałem tego anime, ale jako osoba któa czyta Amerykańskie komiksy i wspiera rozległe grono krytyków przedstawiania w nich wszystkich kobiet jako mających cycki rozmiaru D++, talię osy, włosy do ziemi, tyłek jak dwie opony od tira i nogi dwa razy dłuższe od niej samej, coś od czego anime i manga też nie są wolne, swoją drogą, poczułem się urażony.
kadry bezlitosne
Lubię parodie ( może się mylę ale część kostiumów zdaje się nawiązywać designem do zbroi Złotych Rycerzy… ugh… to nie było miłe oku skojarzenie ) ba, lubię nawet filmy/serie o sportach walki, ale są chyba pewne estetyczne granice xD
Tym większe podziękowania dla recenzenta za ostrzeganie ewentualnych niefortunnych widzów ;)
Re: kadry bezlitosne
Go Nagai często robił rzeczy groteskowe, niebezpiecznie bliskie kiczu albo też zalewające nim widza, ale często wychodziło to na plus – vide „Dororon Emma‑kun” albo „Cutey Honey”. Tutaj jednak to nie zadziałało.