x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Konsekwentnie zrealizowane postacie; czuć ciągły progress w ich zachowaniu oraz naturalność.
Przyjemna podróż i interakcje między 2 głównymi postaciami.
Ciekawa dokładność przy pokazaniu „bajerów” nawiązujących do budowy samolotów.
Niestety nikt ani nic więcej nie odstaje w pozytywny sposób.
Sam zarys fabuły jest już tak nędzny, że nawet nie przybliżono nam o co w tym całym konflikcie wojennym dokładnie chodzi.
Dodatkowo, lipne zakończenie; koniec końców Charles
kliknij: ukryte nic na tym nie zyskał; stracił kontakt z Faną i wyrzucił pieniądze, na które w 100% zasłużył. No i nigdy nie został uznany za swoje czyny. Widocznie faktycznie wystarczyło mu latanie… A Fana skończyła w typowy sposób. Przynajmniej pomogła zwalczyć kliknij: ukryte rasizm, którego częstą ofiarą padał Charles.
Anime dobre na uspokojenie „skołatanych” nerwów. Historia prosta i przyjemna, graficznie „B.Droby” :-)
Duży + za „notkę” przed napisami końcowmi, tego typu zabieg widywałem często w produkcjach „opartych na faktach” i „biograficznych”.
Warto dać szansę.
Schematyczne i przewidywalne, ale przyjemne i bardzo miłe dla oka.
A
Sezonowy
15.04.2012 16:50 Obejrzałem z przyjemnością, ale...
Miła dla oka i sympatyczna opowieść, choć w sensie fabularnym prościutka. Oglądałoby mi się jeszcze lepiej, gdyby autorzy solidnie przyłożyli się do pracy nad samolotem, który jest tutaj najważniejszym bohaterem drugoplanowym. I nie mam na myśli projektu graficznego.
Z założenia Santa Cruz to wodnosamolot pływakowy. Ale wystartował z lotniska, nie z wody. Gdzie więc podziały się jego pływaki, na których później kilkakrotnie wodował? Chowają się w kadłubie, tak jak podwozie w skrzydłach. Tyle że w kadłubie nie ma na nie miejsca, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że pływaki są bardzo małe (po wysunięciu rozsuwają się trochę na zasadzie teleskopowej). I tak są za małe, dużo za małe. Pasowałyby do łodzi latającej, z kadłubem wypornościowym, gdzie zamiast utrzymywać samolot na wodzie, dbają o stateczność. Santa Cruz w takim kształcie, jaki pokazano na filmie, nie miałby prawa ani bezpiecznie wylądować na wodzie, ani z niej wystartować, ponieważ nie pozwoliłyby na to prawa fizyki.
No i jakim cudem dwójka młodych ludzi wyciągnęła kilkutonową maszynę z wody na skraj dżungli? Jedyne wytłumaczenie widzę w tym, że oprócz silnika na wodę morską Santa Cruz został też wyposażony w wyciągarkę.
Pływaki, podwozie, dopalacze rakietowe, wyciągarka, dwóch członków załogi, do tego ogon maszyny zamieniono na bagażnik, który i bez walizek przyszłej królowe jest wypełniony po brzegi zapasami i sprzętem biwakowym. A przecież miała być szybka maszyna rozpoznawcza, umykająca prześladowcom zamiast z nimi walczyć, dla której każdy zaoszczędzony kilogram masy był na wagę złota. Po co więc zostawiono ciężki karabin maszynowy wraz z amunicją w kabinie obserwatora/nawigatora?
Czepiam się, ale lubię filmy z gatunku wojskowe/wojenne i dlatego irytuje mnie, gdy twórcy chcą aspekty techniki wojskowej przedstawić realistycznie, ale nie przyłożą się do pracy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ich dzieło na pewno obejrzą fani animowanych militariów.
Inna rzecz, że pomimo swoich wad projekt graficzny Santa Cruz jest piękny i dzięki niemu raz czy dwa zatęskniłem za „Porco Rosso” zrobionym współczesną technika animacji. Tam przynajmniej samoloty były jak prawdziwe, choć za sterami zasiadała świnia w pilotce. :)
Film przewidywalny, bajkowy wręcz, o prostej fabule. Świetne sceny lotów samolotem, czuć dynamikę i akcję.
Fabuła jest nieskomplikowana, dostajemy to, na co jesteśmy przygotowani. Film ma w sobie jednak urok, oglądanie jest przyjemnością. Główni bohaterowie nie mają złożonych osobowości ani nie są emo‑nastolatkami, ale budzą sympatię, ich relacje są zwyczajne, uczucia przedstawione nienachalnie.
Film prosty jak drut, ale z urokiem i dobrą grafiką. Polecam wszystkim, którzy chcą się przy czymś odprężyć i nie mieć wrażenia, że zostali zrobieni w jajo.
Nie jestem do końca pewna, ile użyto tu grafiki komputerowej, bo wszystkie projekty maszyn wykonano bardzo dokładnie, a ich animacja raczej nie pozostawia nic do życzenia.
Tak, użyto. To są dokładnie te same modele 3D samolotów, które wykorzystano w Sky Crawlers.
Bardzo przyjemny film. Nie jest to nic wielkiego ale zdecydowanie warto obejrzeć. Poprawia nastrój. Fabularnie to tak 7/10 i taką ocenę końcową ode mnie dostaje. Graficznie jest bardzo ładnie, kreska i animacja cieszy oko. Muzyka jest nastrojowa, dopasowana do rozgrywających się scen, przeważnie pozytywna. Postaci również dość pozytywnie wypadły w moim przekonaniu, brakowało mi jednak rozwinięcia kilku wątków z ich życia. Trochę szkoda, że to film bo gdyby zrobić z tego serial o znacznie rozbudowanej historii, mógłby być to całkiem niezły materiał na romans sezonu. Właśnie tego wątku romantycznego trochę mi tu brakuje… ale może to i lepiej dla filmu?
Bardzo dobra, dojrzała bajka o księżniczce i rycerzu, który tym razem z konia przesiadł się do samolotu.
Bardzo ciekawie skonstruowany świat, który aż prosi się o rozwinięcie, poza tym otoczenie, łącznie z ubraniami, opracowane z głową do tego stopnia, że śmiem stwierdzić, że to hollywoodzka opowieść opakowana jako anime. Właściwie, to typowych tylko i wyłącznie dla anime schematów tu nie odkryłem, są za to te spotykane w kinie zachodnim.
Bardzo dobry film, który polecam wszystkim miłośnikom przygodowych romansów, samolotów i szukających w anime świeżości fabularnej.
Przyjemna podróż i interakcje między 2 głównymi postaciami.
Ciekawa dokładność przy pokazaniu „bajerów” nawiązujących do budowy samolotów.
Niestety nikt ani nic więcej nie odstaje w pozytywny sposób.
Sam zarys fabuły jest już tak nędzny, że nawet nie przybliżono nam o co w tym całym konflikcie wojennym dokładnie chodzi.
Dodatkowo, lipne zakończenie; koniec końców Charles
kliknij: ukryte nic na tym nie zyskał; stracił kontakt z Faną i wyrzucił pieniądze, na które w 100% zasłużył. No i nigdy nie został uznany za swoje czyny. Widocznie faktycznie wystarczyło mu latanie…
A Fana skończyła w typowy sposób. Przynajmniej pomogła zwalczyć kliknij: ukryte rasizm, którego częstą ofiarą padał Charles.
Duży + za „notkę” przed napisami końcowmi, tego typu zabieg widywałem często w produkcjach „opartych na faktach” i „biograficznych”.
Warto dać szansę.
Proste i przyjemne
Obejrzałem z przyjemnością, ale...
Z założenia Santa Cruz to wodnosamolot pływakowy. Ale wystartował z lotniska, nie z wody. Gdzie więc podziały się jego pływaki, na których później kilkakrotnie wodował? Chowają się w kadłubie, tak jak podwozie w skrzydłach. Tyle że w kadłubie nie ma na nie miejsca, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że pływaki są bardzo małe (po wysunięciu rozsuwają się trochę na zasadzie teleskopowej). I tak są za małe, dużo za małe. Pasowałyby do łodzi latającej, z kadłubem wypornościowym, gdzie zamiast utrzymywać samolot na wodzie, dbają o stateczność. Santa Cruz w takim kształcie, jaki pokazano na filmie, nie miałby prawa ani bezpiecznie wylądować na wodzie, ani z niej wystartować, ponieważ nie pozwoliłyby na to prawa fizyki.
No i jakim cudem dwójka młodych ludzi wyciągnęła kilkutonową maszynę z wody na skraj dżungli? Jedyne wytłumaczenie widzę w tym, że oprócz silnika na wodę morską Santa Cruz został też wyposażony w wyciągarkę.
Pływaki, podwozie, dopalacze rakietowe, wyciągarka, dwóch członków załogi, do tego ogon maszyny zamieniono na bagażnik, który i bez walizek przyszłej królowe jest wypełniony po brzegi zapasami i sprzętem biwakowym. A przecież miała być szybka maszyna rozpoznawcza, umykająca prześladowcom zamiast z nimi walczyć, dla której każdy zaoszczędzony kilogram masy był na wagę złota. Po co więc zostawiono ciężki karabin maszynowy wraz z amunicją w kabinie obserwatora/nawigatora?
Czepiam się, ale lubię filmy z gatunku wojskowe/wojenne i dlatego irytuje mnie, gdy twórcy chcą aspekty techniki wojskowej przedstawić realistycznie, ale nie przyłożą się do pracy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ich dzieło na pewno obejrzą fani animowanych militariów.
Inna rzecz, że pomimo swoich wad projekt graficzny Santa Cruz jest piękny i dzięki niemu raz czy dwa zatęskniłem za „Porco Rosso” zrobionym współczesną technika animacji. Tam przynajmniej samoloty były jak prawdziwe, choć za sterami zasiadała świnia w pilotce. :)
Film przewidywalny, bajkowy wręcz, o prostej fabule.
Świetne sceny lotów samolotem, czuć dynamikę i akcję.
Fabuła jest nieskomplikowana, dostajemy to, na co jesteśmy przygotowani. Film ma w sobie jednak urok, oglądanie jest przyjemnością. Główni bohaterowie nie mają złożonych osobowości ani nie są emo‑nastolatkami, ale budzą sympatię, ich relacje są zwyczajne, uczucia przedstawione nienachalnie.
Film prosty jak drut, ale z urokiem i dobrą grafiką. Polecam wszystkim, którzy chcą się przy czymś odprężyć i nie mieć wrażenia, że zostali zrobieni w jajo.
Typowa bajka
A poza tym nie było nic ciekawego. Końcówka to już w ogóle jakiś Titanic…
Tak, użyto. To są dokładnie te same modele 3D samolotów, które wykorzystano w Sky Crawlers.
Przyjemny seans.
Bardzo ciekawie skonstruowany świat, który aż prosi się o rozwinięcie, poza tym otoczenie, łącznie z ubraniami, opracowane z głową do tego stopnia, że śmiem stwierdzić, że to hollywoodzka opowieść opakowana jako anime. Właściwie, to typowych tylko i wyłącznie dla anime schematów tu nie odkryłem, są za to te spotykane w kinie zachodnim.
Bardzo dobry film, który polecam wszystkim miłośnikom przygodowych romansów, samolotów i szukających w anime świeżości fabularnej.