Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 14 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,43

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 890
Średnia: 8,4
σ=1,42

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kuroko no Basket

zrzutka

Były piłka nożna, tenis i baseball. Teraz czas na koszykówkę, o dziwo w wydaniu bez supermocy. Świetna seria sportowa na podstawie jeszcze lepszej mangi!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pierwszy dzień nowego roku szkolnego to idealna okazja, by namówić pierwszoklasistów do zapisania się do jakiegoś klubu czy kółka. Nie inaczej dzieje się w liceum Seirin, gdzie klub koszykarski stara się pozyskać nowych graczy, a zadanie nie należy do najłatwiejszych, gdyż koszykówka nie jest w Japonii zbyt popularna. Jakby tego było mało, Seirin jest szkołą nową i nie ma na koncie żadnych większych sukcesów. Ale szczęście sprzyja młodym klubowiczom, ponieważ w tym roku pod ich skrzydła trafiają dwie wyjątkowe jednostki – wysoki, silny i bardzo zdolny Taiga Kagami, który wychowywał się w USA i to właśnie tam nauczył się grać w kosza, oraz Tetsuya Kuroko – niepozorny, raczej wątły i na pierwszy rzut oka zupełnie do niczego, były członek drużyny Teikou. Jak się szybko okazuje, Kuroko to tajemniczy, wręcz legendarny szósty zawodnik najlepszej drużyny koszykarskiej, której członkowie nazywani są Pokoleniem Cudów. Drogi niepokonanych w gimnazjum chłopców rozeszły się, ale wkrótce skrzyżują się na nowo, tyle że tym razem będą oni stać po przeciwnych stronach barykady. Pełne emocji rozgrywki czas zacząć!

Kuroko no Basket to nakręcony na podstawie aktualnie wydawanej mangi bardzo klasyczny sportowy shounen. Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa i skupia się na kolejnych rozgrywkach i treningach, praktycznie ignorując życie szkolne i prywatne bohaterów. Oczywiście dostajemy jakieś migawki z przeszłości, fragmenty historii, ale zazwyczaj są one związane z koszykówką, która zajmuje pierwsze miejsce na liście priorytetów życiowych. Najistotniejsze zalety serii to: po pierwsze – nie dostajemy kilku geniuszy, którzy ratują skórę pozostałym, najczęściej bardzo przeciętnym graczom, i po drugie – owszem, panowie są utalentowani, ale autor oryginału zostawił sporo miejsca na ich rozwój. Chociaż zarówno początek, jak i tytuł nie wskazują na to, głównym bohaterem anime jest cała drużyna Seirin, a „antagonistami” nie tylko Pokolenie Cudów, ale i ich obecni koledzy z innych zespołów. Naturalnie otrzymują oni znacznie mniej czasu ekranowego od Kuroko i Kagamiego, ale niejednokrotnie błyszczą na boisku, w odpowiednim momencie ratując sytuację. Cóż, koszykówka to sport drużynowy i zarówno pan Fujimaki, jak i scenarzyści, na szczęście o tym pamiętają. A skoro przy tym jesteśmy, trzeba powiedzieć, że obeszło się bez nadmiernego upiększania tej dyscypliny i chociaż niektórych technik na próżno szukać w sportowych relacjach, do supermocy jeszcze daleko. Warto też wspomnieć, że co prawda bohaterowie prezentują poziom kwalifikujący ich do udziału w rozgrywkach NBA, ale jak na nastolatków przystało, ich organizmy mają ograniczenia, częstokroć dające o sobie znać.

Ponieważ seria skupia się praktycznie tylko na grze, wypadałoby coś o niej napisać. Przyznaję, że ostatni mecz koszykówki widziałam w telewizji jakoś na początku liceum, dlatego trudno mi powiedzieć, ile realizmu jest w Kuroko no Basket. Generalnie kolejne spotkania są szalenie atrakcyjne – oczywiście najwięcej miejsca poświęcono akcjom pod koszem i zdobywaniu punktów, podania (chyba że w wykonaniu Kuroko) i odbieranie piłki przeciwnikowi ograniczając do minimum. Miłośnicy tej dyscypliny mogą zgrzytać zębami, ale umówmy się, gdybym chciała dokładną i realistyczną relację sportową, włączyłabym prawdziwy mecz, a nie anime. Ma być dynamicznie, efektownie i emocjonująco, i zdecydowanie jest! Przy czym to nie jest tak, że po wyjściu na boisko panowie krzyczą „coco jambo!” i robią, co im się żywnie podoba. Strategia i planowanie nie są obce bohaterom, a trener nie jest jedynie ozdobą ławki rezerwowych.

Liczba drużyn i zawodników, którym można kibicować, jest duża (zwłaszcza że jedyny klub wzbudzający negatywne emocje pojawia się w mandze nieco później niż sięga scenariusz), a większość mamy okazję zobaczyć ponownie. Seirin nie należy do klubów odnoszących same sukcesy, a pozyskanie dwóch świetnych koszykarzy nie oznacza automatycznego zwycięstwa w każdych rozgrywkach. Popełnione błędy trzeba naprawiać, umiejętności rozwijać, a przeszłość zostawić za sobą. Jasne, można być wściekłym, smutnym, a nawet załamanym, ale kiedy następny mecz zbliża się wielkimi krokami, wszyscy muszą być gotowi. W tym miejscu jestem wdzięczna scenarzystom, że nie ingerowali zbytnio w mangową wersję. Kilka zmian jest, zwłaszcza chronologicznych, ale nie wpływają one na jakość anime, ponieważ nie tworzą dziur fabularnych w późniejszych wydarzeniach. Fanów komiksu, a właściwie drużyny Seirin, może drażnić fakt, że urwano serial „w połowie”, choć to nie do końca prawda. Scenarzyści postanowili zakończyć w najodpowiedniejszym miejscu względem pierwowzoru, czyli półfinałem letniego turnieju szkół średnich. Dlaczego półfinałem? Ponieważ finał został jedynie wspomniany w mandze, a meczu nie pokazano. Owszem, wciśnięcie początku zimowych rozgrywek byłoby pięknym ukłonem w stronę osób, które kibicują głównym bohaterom, ale z drugiej strony do tego potrzeba by było przynajmniej kilku dodatkowych odcinków, no i mielibyśmy mistrzostwa urwane w połowie. Być może niektórych pocieszy fakt, że w końcówce serii pokazane są postacie i sceny z dalszych rozdziałów komiksu, ale ponieważ oficjalnej zapowiedzi brak, na razie nie ma co się nastawiać na kontynuację (a szkoda).

Ponieważ mamy do czynienia ze sportowym shounenem, trudno mówić o skomplikowanej i intrygującej fabule, dlatego też odpowiedzialność za atrakcyjność serii poniekąd spada na bohaterów. W tym przypadku nie można oczekiwać głębi psychologicznej ani znaczących zmian w charakterach, ale nawet schemat można (a nawet trzeba) wykorzystać twórczo i z pomysłem. Trzeba przyznać, że mangace i scenarzystom udała się ta sztuka, gdyż bohaterowie Kuroko no Basket z miejsca wzbudzają sympatię. Najważniejszą zmianą względem innych serii z tego gatunku, jest fakt, że Kuroko w niczym nie przypomina standardowego protagonisty. To bardzo cichy, spokojny, a czasami wręcz nijaki chłopak, po prostu uwielbiający grać w kosza, który chce to robić z ludźmi o podobnym podejściu. Kuroko nie pragnie być gwiazdą, najlepszym z najlepszych, woli wspierać bardziej utalentowanych graczy swoimi nietypowymi umiejętnościami. Mimo to kiedy wymaga tego sytuacja, potrafi być uparty i zawzięty – złość nie jest mu obca, a i w mordę potrafi dać, jak trzeba. A ponieważ przeciwieństwa lubią się przyciągać, rolę narwanego i energicznego „gwiazdora” gra Kagami – prostolinijny i szczery, ale przede wszystkim kochający wyzwania. Nie traktuje Pokolenia Cudów jak najgorszej zarazy stojącej na przeszkodzie w zdobyciu mistrzostwa, wręcz przeciwnie. Gracz, którego trudno pokonać, to najlepszy przeciwnik i okazja do sprawdzenia się oraz zdobycia doświadczenia. Autor nie stara się jasno wskazać, który z chłopaków jest lepszy, nie o to w serii chodzi. Kuroko i Kagami uzupełniają się, ale ich role i zadania są inne, a każdy otrzymuje okazję do rozwinięcia skrzydeł.

Pokolenie Cudów to osobna historia – oprócz Kuroko należą do niego Ryouta Kise, Shintarou Midorima, Daiki Aomine i tylko wspomniani w anime Atsushi Murasakibara oraz były kapitan Pokolenia, Seijuuro Akashi. To wielkie indywidualności, o niesamowitych zdolnościach. Mimo iż Seirin przyjdzie się zmierzyć w serialu z trzema pierwszymi panami, tylko Aomine jest kreowany na typowego antagonistę. To w gruncie rzeczy szalenie pocieszna i urocza postać, zaskakująco podobna do Kagamiego, ale by się o tym przekonać, trzeba sięgnąć po papierową wersję. Zresztą wszyscy byli współgracze Kuroko to interesujący i sympatyczni bohaterowie (acz nie do końca da się to powiedzieć o Akashim, gdyż dopiero w niedawnych rozdziałach komiksu pojawiło się nieco więcej informacji na jego temat), co tylko utrudnia wybranie faworyta, któremu chcemy kibicować.

Pozostali młodzi sportowcy, w tym klubowicze Seirin, tworzą barwną i pełną życia grupę, nierzadko kradnącą przedstawienie reszcie. Może nie są tak zdolni, jak młodsi koledzy, ale nie brak im koszykarskich umiejętności i charakteru. Trudno rozwijać się, gdy ma się w otoczeniu geniuszy, ale nikt tutaj nie załamuje rączek ani nie płacze w kąciku, tylko ćwiczy i najlepiej jak potrafi wykonuje swoje zadanie na boisku. Miłym akcentem, a przy okazji elementem fanserwisu, są zaledwie dwie postaci kobiece – trenerka Seirin, Riko Aida oraz menadżerka drużyny Touou (gra w niej Aomine), Satsuki Momoi. Obydwie ładne, ale przy okazji charakterne i sensowne, i o dziwo faktycznie zainteresowane i znające się na koszykówce, a nie próbujące zaimponować jakiemuś wysokiemu przystojniakowi.

Przejdźmy teraz do kwestii technicznych. Kuroko no Basket jest świetnym przykładem anime, które dość wiernie trzyma się oryginalnej kreski autora, co w tym przypadku należy zaliczyć na plus. Pan Fujimaki bardzo szybko wyrobił całkiem oryginalny styl ewoluujący z każdym tomem w naprawdę dobrym kierunku. Kreska mangaki jest dynamiczna, a przy tym przejrzysta, dlatego zawsze wiadomo, co się dzieje na boisku. Na szczęście serial jest równie dynamiczny i oszczędza widzowi ciągłych zbliżeń twarzy czy powtórzeń kadrów. Naturalnie, widać spadki formy, przez co niektóre odcinki bardzo negatywnie się wyróżniają – wszelkie krzywizny i brak dopracowania jest widoczny jak na dłoni. Mimo to najważniejszy element, czyli mecze, zawsze stoi na wysokim poziomie, a animacji trudno coś zarzucić. Projekty są praktycznie identyczne z mangowymi, takoż dobór kolorów (jeżeli drażnią kogoś tęczowe włosy, to niestety nie jest to seria dla niego). Nie obyło się bez wstawek komputerowych, acz nie ma ich tak dużo i nie rażą przesadnie. W porównaniu z chociażby niedawną ekranizacją Shin Tennis no Ouji­‑sama, Kuroko no Basket wypada znakomicie, chociaż na tle anime nastawionych na większą ilość akcji może prezentować się przeciętnie. Tym razem daruję sobie ocenę muzyki, ponieważ zupełnie nie zapadła mi w pamięć, a ocenianie całości tylko na podstawie czołówki i piosenki towarzyszącej napisom końcowym, nawet jeśli przypadły mi do gustu, byłoby nie fair z mojej strony.

Perypetie Kuroko i jego przyjaciół to kawał porządnej rozrywki, zwłaszcza dla osób lubiących serie sportowe. Liczba rozgrywek, a także sposób ich przedstawienia sprawiły, że każdy odcinek mijał w oka mgnieniu, a ja nie mogłam doczekać się następnego. Co więcej, oprócz emocjonujących meczy otrzymałam również zgraję szalenie udanych i zapadających w pamięć bohaterów, z którymi bardzo trudno było mi się rozstać. Nie mam pretensji o urwany finał, ponieważ po zastanowieniu naprawdę nie jestem w stanie wskazać momentu, który byłby bardziej odpowiedni. Tymczasem takie, a nie inne zagranie scenarzystów pozwala na nakręcenie kontynuacji w każdej chwili, zwłaszcza że do tego czasu w mandze powinien się zakończyć turniej zimowy (kiedy powstaje ta recenzja, brakuje wyników dwóch meczy – jednego z półfinałów oraz finału). Kuroko no Basket to jedna z lepszych wiosennych premier roku 2012 i w ogóle sportowych shounenów. Wszystkim fanom polecam pierwowzór oraz modlitwę o kontynuację, a osobom, które pierwszy raz słyszą o tym tytule – seans serii i lekturę komiksu!

moshi_moshi, 16 października 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Production I.G.
Autor: Tadatoshi Fujimaki
Projekt: Youko Kikuchi
Reżyser: Shunsuke Tada
Scenariusz: Noboru Takagi
Muzyka: RON, Ryousuke Nakanishi