Komentarze
Gensou Maden Saiyuuki
- Zura ja nai, Hakkai da! : Szarooczka : 17.07.2013 12:28:48
- cóż... : ja1 : 7.01.2013 01:37:25
- komentarz : MagdalenBeller : 7.08.2011 17:54:42
- nie wiem co Wy w tym widzicie.. : pewupe : 12.07.2011 23:29:46
- Re: Muszę to w końcu napisać : korzenka : 11.04.2011 20:45:53
- Muszę to w końcu napisać : korzenka : 11.04.2011 20:43:09
- Re: A mi grafika sie podoba :-) : Moyashi : 1.04.2011 17:31:55
- A mi grafika sie podoba :-) : sora-nee : 4.12.2010 19:50:18
- Dobre! : Moyashi : 11.10.2010 17:59:00
- komentarz : blue : 2.07.2010 20:48:47
Zura ja nai, Hakkai da!
Zwłaszcza Hakkai. Opanowany, zawsze uśmiechnięty. Istota, której nie chcesz wkurzyć. Moim zdaniem aktor (nie tylko Hakkai) i postać są świetnie dobrane. Usłyszeć słowne przepychanki Goku i Gojo oraz wkurzonego przez to Sanzo i Hakkai, który słodkim głosem próbuje uspokoić pozostałą trójkę – przepiękne.
To co przyciągnęło mnie do serii to przede wszystkim postacie. Nieszablonowe. Z przeszłością, od której nie uciekają.Stają z nią w oko w oko. I nie załamują rąk. Idą dalej. No i ta więź między nimi.
Grafika jak to grafika – człowiek może się przyzwyczaić, ale wolę kreskę z mangi.
Radzę zacząć przygodę z Sanzo Party od mangi.
P.S Oprócz mangi i anime jest jeszcze wersja CD (słuchowisko). W sieci można znaleźć dramę CD z przygodami Sanzo Party. W sam raz aby posłuchać w podróży albo na dobranoc ;)
cóż...
Fabuła jest dość sztampowa, nużąca i sprawiała, że z automatu pyrgałam kursor ręką, by zobaczyć jak wiele minut dzieli mnie od końca. Kilka historii, owszem, wciągało, ale w większości było to wszystko naprawdę bardzo trudne do przełknięcia.
Grafika to tragedia. To chyba jedna z najgorszych animacji, z jakimi kiedykolwiek się zetknęłam. Na samo wspomnienie tych wszystkich dziwacznych ujęć i zaciemnień, mam ochotę wybudować solidny bunkier i zaszyć się w nim, byleby tylko nie mieć więcej styczności z tym… CZYMŚ.
To samo jest z postaciami. Ich charaktery są odwzorowane idealnie, do seiyu też nie można się przyczepić. Boli jednak (znowu!) wizualna część zabawy. Najbardziej cierpiałam na widok różowych włosów Gojo i twarzy Sanzo, który w niektórych ujęciach nie wyglądał jak rasowy bizon, którym przecież jest, ale jak lama (i to wyjątkowo brzydka).
Kolejna rzecz, która wywoływała chęć turlania się po podłodze z zażenowania, to walki. Praktycznie wszystkie wyglądały tak samo: wyciągam broń -> ciach! -> stop‑klatka bohatera z bronią -> przeciwnik robi się czarny i rozsypuje, jakby nagle przypomniał sobie, że jednak nie jest żywym organizmem, tylko wytworem z sadzy.
Do strony audio nie mam co się przyczepić, bo nie była ani tak dobra, ani tak słaba, by zapaść mi w pamięć.
Ogólnie jestem bardzo rozczarowana tym anime… może następna seria coś zmieni w mojej ocenie.
nie wiem co Wy w tym widzicie..
Muszę to w końcu napisać
ALE! W końcu mam to w ulubionych. Dlaczego?
Za nastrój. Za tą właśnie powtarzalność. Za tych bohaterów, którzy się nie zmieniają i sa cały czas tak samo nienormalni. Za humor, który może się wydawać prymitywny, ale ma w sobie to coś, że nawet za setnym razem gdy Sanzo wyciągnie spluwe i syknie z wściekłością do wadzących się Goku i Goro „urusai!” człowiek uśmiechnie się pod wąsem.
I za ten nieśmiertelny motyw podróży na zachód. kliknij: ukryte Wszystkie serie z Saiyuki kończą się dokładnie tą samą sceną: czwórka przyjaciół podążających zielonym jeepem przez stepowy krajobraz w kierunku zachodzącego słońca. Mówcie co checie, może to i jest nudne, ale mnie to osobiście uspokaja. Bardzo przyjemny motyw.
W ogóle to anime sprawia wrażenie, jakby nie miało końca. I że ten koniec nie jest potrzebny. Nie znam innego anime, które wywołuje podobne odczucia jak Saiyuki, co może być dowodem na jego – w pewnym sensie – niepowtarzalność.
A mi grafika sie podoba :-)
Dobre!
Z pewnością obejrzę kontynuacje. O ludziach, którzy przerywają anime z powodu grafiki, nie mam dobrego zdania. Fabuła jest, fajni bohaterowie są, tylko kreska im nie odpowiada… A co, artbook z idealnymi, wymuskanymi Photoshopem rysunkami pokojówek jest lepszy? ...nie dla mnie.
Dla fanów artbooków: seria Burial jest bardziej dopracowana graficznie. Nie zniechęcajcie się po paru odcinkach! Saiyuki jest warte obejrzenia. Nie wybitne, takie tytuły rzadko się pojawiają, ale naprawdę warte obejrzenia.
Ma swoje wady, niezaprzeczalnie i nie mam zamiaru tego ukrywać. Ale jest jakieś anime, które ich nie ma? Jeśli tak, to podajcie tytuł, chętnie obejrzę. Ale nie polubię – to, co idealne, jest dla mnie nudne.
Fabuła, nie jest orginalna, większość odcinków to schemat typu przybyli, zobaczyli, zwycięzyli. W niektórych odcinkach dorzucono coś więcej ( na całe szczęście), zwłaszcza kiedy zabrano się za przeszłość bochaterów i ich wcześniejsze wcielenia.
Walk jest dużo, ale wszystkie wyglądją, szczerze mówiąc beznadziejnie.
jesli chodzi o grafike to na samym początku włączyła mi się lampka ostrzegawcza, o dziwo w miare oglądania grafika i jej szpetność przestała mi aż tak bardzo przeszkadzać, nawet ją polubiłam.
Muzyka jest dobra, szczególną słabość mam do drugiego openingu, ale reszta też niczego sobie.
Humor i postacie to mocna strona Saiyuki. Mimo wielu skrajności ich charakteru napeno mozna ich polubić.
Saiyuki pokazało że nawet bestie mozna oswoić ( mówie tu o grafice) i później nie żałować tego czasu przed monitorem.
SNES ???
Tak więc: tylko dla tęskniących za Chrono Triggerem (ale nie fabularnie).
Gdybym miala wymieniac zajeloby mi to naprawde dlugo…
A ze w mandze jestem kompletnie zakochana, strasznie sie rozczarowalam :/:/
Wiec ci co chca obejzec nie radze lepiej zebyscie sobie poczytali mange!! :P
grafika
grafika..