Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 4
Średnia: 6,5
σ=0,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Sulpice9)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Meitantei Holmes

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1984
Czas trwania: 26×23 min
Tytuły alternatywne:
  • Sherlock Hound
  • 名探偵ホームズ
zrzutka

Przygody Sherlocka Holmesa z japońskiej perspektywy, czyli fascynujące studium eksperymentów Hayao Miyazakiego.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: MarcowyZajac

Recenzja / Opis

Bądźmy poważni, jeżeli ktoś sięgnie po ten serial, może mieć tylko dwa powody: albo uwielbia kryminały, albo jest wielkim fanem twórczości Hayao Miyazakiego. Tych pierwszych muszę od razu rozczarować: Sherlock Hound to pozycja wyłącznie dla dzieci, zagadek tu na lekarstwo, a za każdą zbrodnię odpowiedzialny jest profesor Moriarty, wróg raczej komiczny niż przerażający. Jeżeli zależy Wam na misternie skonstruowanej intrydze, poszukajcie innego anime albo najlepiej sięgnijcie po dobrą książkę. Czy to oznacza, że serial jest niewart naszej uwagi? Niekoniecznie, choć nie spodziewajcie się fajerwerków pokroju Księżniczki Mononoke albo W krainie bogów.

Najpierw trochę historii: gdy w 1984 roku Miyazaki zaprezentował Nausicaä z Doliny Wiatru, Japończycy szaleli. Film odniósł gigantyczny sukces, na tyle duży, że Miyazaki z Takahatą mogli założyć własne studio. Jednak zanim powstały Laputa – podniebny zamek, Grobowiec świetlików, Mój sąsiad Totoro i wiele, wiele innych hitów, Miyazaki podjął się jeszcze jednego wyzwania. Razem z Kyosuke Mikuriyą stworzył swój ostatni serial. I choć nie pracował przy wszystkich odcinkach, Sherlock Hound miał niezwykle istotny wpływ na karierę najsłynniejszego reżysera anime.

Akcja serialu rozgrywa się w uniwersum przypominającym wiktoriańską Wielką Brytanię, jednak różniącym się od niej dwoma szczegółami. Po pierwsze, ten świat zamieszkują uczłowieczone psy, a po drugie, scenarzyści przekopali się przez książki Juliusza Verne’a, dodając setki steampunkowych maszyn, których z pewnością nie znajdziecie w opowiadaniach Conana Doyle’a. Natomiast w przypadku głównych bohaterów nic się nie zmieniło: znajdziemy tu Sherlocka Holmesa (Hounda), doktora Watsona, panią Hudson, czy inspektora Lestrade.

Bardzo wielu aktorów wcielało się w rolę najsłynniejszego detektywa świata. Dobrych było ledwie kilku, a idealnej interpretacji jeszcze nie widziałem (choć wiadomo, o gustach się nie dyskutuje). W każdym razie zespół Mikuriya­‑Miyazaki nie stanął na wysokości zadania. Ich Holmes jest bardzo nijaki, pozbawiony ciekawszej, głębszej osobowości, którą tak trudno przenieść z książek na ekran. Rozumiem, że to nie Ruchomy zamek Hauru, gdzie Miyazaki mógł cyzelować detale osobowości Sophie lub Wiedźmy z Pustkowia, ale ten Sherlock Holmes nie ma ani charyzmy, ani jakiejkolwiek cechy charakterystycznej, dzięki której zapamiętalibyśmy go po seansie. Z pozostałymi bohaterami też jest nie za dobrze. Watson to poczciwy asystent o bardzo małym rozumku (chyba najgorszy, jakiego widziałem), Lestrade – wiecznie nadęty gbur, a pomocnicy Moriarty’ego to klasyczne dwa głupki, stały element komiczny seriali z tamtego okresu.

Również fabuła do najambitniejszych nie należy. Materiał źródłowy potraktowano po macoszemu (np. wykorzystano motyw z opowiadania Błękitny karbunkuł, ale zmieniono sprawców, okoliczności i… właściwie wszystko pozostałe), a całość rozwija się niewiarygodnie schematycznie (no, poza pierwszym odcinkiem). W każdym odcinku Holmes mierzy się z Moriartym, w każdym odcinku wygrywa, a profesor zwykle musi zwiewać przed Lestrade’em i jego ludźmi (są to brawurowe pościgi w klimacie Benny’ego Hilla). Dzieciakom pewnie się spodoba, ale dorosłych to nie zachwyci.

Skoro zatem nie lubię głównego bohatera i nie rusza mnie historia, dlaczego dałem tak wysoką ocenę? W końcu postawiłem dwa najpoważniejsze zarzuty, po których rekomendacja wydaje się niemożliwa. Odpowiedź jest prosta: pod powierzchnią banału i rutyny wnikliwy obserwator może znaleźć absolutne cudeńka, przebłyski geniuszu Miyazakiego, które już wkrótce zostaną wykorzystane w następnych dziełach (w towarzystwie innych świetnych chwytów). Choć spółka Holmes & Watson nudzi, w serialu pojawia się dwójka typowo „miyazakowskich” bohaterów. Pierwszy z nich to profesor Moriarty, żaden tam diaboliczny geniusz, tylko błyskotliwy mechanik o przestępczym umyśle. Co prawda nie przestraszyłby nawet pięciolatka, ale jest w tej postaci tyle radości z czynienia zła, tyle kreatywności i zachwytu własną osobą, że po prostu nie da się go nie lubić. Wśród jego duchowych potomków znajdziemy Muskę (Laputa…), cholerycznego podniebnego pirata (Szkarłatny pilot), a nawet Haru (Tajemniczy świat Arrietty). No i mamy tu jeszcze panią Hudson, kolejny dowód na geniusz Miyazakiego w kreowaniu kobiecych postaci. Sympatyczna gospodyni łączy matczyne ciepło i prostotę, młodzieńczy zapał i determinację oraz dobre maniery porządnej damy z czasów wiktoriańskich. Odcinek czwarty, w którym ona i Moriarty grają pierwsze skrzypce, jest prawdziwą perełką, pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika anime. To nie tylko pierwszorzędna komedia charakterów, ale też piękny przykład ukazania głębi bohaterów: Moriarty potrafi się zachować przyzwoicie, a pani Hudson daleko do damy w opałach (niczego nie zdradzam, tytuł odcinka to Pani Hudson wzięta na zakładnika). Także wśród bohaterów drugoplanowych znajdziemy szkice do przyszłych projektów Miyazakiego. Jedna z dziewczynek odwiedzających Holmesa zachowuje się jak Mei (Mój sąsiad Totoro), inny dzieciak ma w sobie samodzielność i odwagę Pazu (Laputa…)… Oczywiście dużo jest też postaci sztampowych i schematycznych, jednak z żadną z nich nie męczymy się dłużej niż przez jeden odcinek.

W momencie powstania serialu (1984 rok) animacja prezentowała zachwycający poziom. I choć minęło sporo czasu, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Ruchy bohaterów są płynne, tła jak na tamte czasy bardzo szczegółowe, tylko kolory zostały dziwnie dobrane (nadmiar fioletu i turkusu tworzy nieprzyjemne pstrokacizny). Jednak wszystko to można wybaczyć ze względu na wspaniałą wyobraźnię twórców. Miyazaki znów eksperymentuje, szkicując maszyny znane nam ze wszystkich jego steampunkowych filmów (Laputa…, Ruchomy zamek Hauru), ale też kombinuje, jak się da, przy pokazywaniu min, gestów czy ruchu, zwłaszcza w scenach końcowych pościgów. Komiczna bieganina z udziałem absurdalnie wielkiej liczby policjantów znajdzie swój odpowiednik ponownie w Lapucie… (wojsko prowadzone przez generała) i w Szkarłatnym Pilocie. Muzyka nie zachwyca, ale też specjalnie nie przeszkadza. Pojawiają się motywy przewodnie, zwykle powiązane z poszczególnymi bohaterami (np. Moriartym), a całość jest nieźle zinstrumentalizowana. Natomiast na wielką pochwałę zasługuje świetny opening: barwny i wesoły, z pewnością przypadnie do gustu każdemu żądnemu przygód dzieciakowi, jak również trochę starszym widzom.

Czy Sherlock Hound jest anime wybitnym, mogącym zmienić nasze spojrzenie na świat? Na pewno nie. Czy klasyfikuje się do pierwszej dziesiątki najlepszych anime sensacyjno­‑kryminalnych, pełnych zwrotów akcji, zawiłych wątków i morza krwi? Nigdy w życiu. Ale jeśli spojrzycie na nie łaskawszym okiem, pogodzicie się z faktem, że serial jest przeznaczony przede wszystkim dla dzieci, obejrzyjcie choćby z ciekawości kilka pierwszych odcinków. Jeśli zaś należycie do fanów Ghibli, przekopiecie się przez wszystkie odcinki, poszukując przyszłych Chihiro, Eboshi i Kiki. W końcu pamiętajmy, że każdy mistrz był kiedyś czeladnikiem…

Sulpice9, 23 czerwca 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: TMS Entertainment
Autor: Arthur Conan Doyle
Reżyser: Hayao Miyazaki, Kyousuke Mikuriya
Scenariusz: Keishi Yamazaki
Muzyka: Kentarou Haneda