Komentarze
Natsuyuki Rendez-vous
- komentarz : Bez zalogowania : 7.04.2023 21:48:06
- Re: Nie do końca tak pieknie : Anonimowa : 31.01.2022 03:50:02
- komentarz : Katasza : 15.08.2015 14:53:38
- carmen sandiego : nhhhh : 10.02.2015 21:55:00
- Dobre, ale mogło by być lepsze : jolekp : 20.03.2014 14:50:17
- Re: Jednak na minus : Kysz : 27.08.2013 18:25:04
- Jednak na minus : Kysz : 27.08.2013 18:23:46
- komentarz : Naija : 1.05.2013 15:42:36
- 11 odcinków... : Kanaria. : 20.11.2012 15:32:48
- komentarz : Shun-Shun : 24.09.2012 22:06:13
carmen sandiego
Dobre, ale mogło by być lepsze
Kolejnym minusem tego anime jest postać Shimao, czyli najbardziej skopanego bohatera, jakiego dane mi było ostatnio oglądać. I nie chodzi mi tu wcale o to, że nie da się go polubić (ludzie często nazywają „kiepskimi” bohaterami postaci, których nie lubią lub które ich irytują). Dla mnie kiepski bohater to taki, który nie zachowuje się zgodnie ze swoim charakterem albo którego charakter jest wewnętrznie zupełnie niespójny (posiada cechy, które się wzajemnie wykluczają). I Shimao jest podręcznikowym przykładem takiego bohatera. Jego cechy i zachowania jako „ducha” stanowią dokładne zaprzeczenie jego obrazu jako żywej osoby, który poznajemy w retrospekcjach i nie ma dla tego faktu żadnego przekonującego uzasadnienia. kliknij: ukryte I w sumie trochę szkoda, że zakończenie nie pozwoliło mu po tym wszystkim wreszcie spocząć w spokoju (jeśli on tak się zachowywał przez cały czas, to można pozazrościć Hazukiemu samozaparcia, że dał radę z nim wytrzymać przez ponad 40 lat :)).
Mimo wszystko, dosyć przyjemnie się to wszystko oglądało. Bardzo podobał mi się taki lekko nostalgiczny klimat i opening, który ładnie wprowadza w odpowiedni nastrój. Jeśli potraktować serię jako okruchy życia doprawione porcją dramatu, a nie jako romans, to można wyjść z seansu całkiem usatysfakcjonowanym.
Jednak na minus
Oprawa graficzna i muzyczna są na bardzo dobrym poziomie, ale co z tego – nie na nich powinna opierać się siła serii.
Generalnie początek bardzo mnie zachęcił, potem było już tylko gorzej – ostatnie kilka odcinków oglądałam na siłę, byleby tylko to zakończyć (niestety ale pojawił się tam bardzo charakterystyczny dla anime przesadny dramatyzm i całość szlag trafił, bo zamiast się wzruszać, patrzyłam z politowaniem na poczynania bohaterów – bardzo blisko już było do klimatów a la Clannad, czy Air niestety).
Pewnie i tak poleciłabym osobom, które szukają czegoś innego w morzu dziecinnej papki, ale nie ma co mieć względem tego tytułu zbyt wysokich wymagań. Na bezrybiu i rak ryba, co prawda, więc jak ktoś ma awersję do mang, to powinien się tym zadowolić. Bo dla tych, którzy mangi lubią, znajdzie się mnóstwo o wiele lepszych tytułów z tego gatunku.
Właściwie ciężko mi cokolwiek o Natsuyuki Randezvous napisać, bo oceniam je jako dość nijakie. Szkoda, zabrakło w tym, życia?
11 odcinków...
Myślę,że seria zapowiadała się na prawdę nieźle. Liczyłam jednak,że twórcy przedstawią portret psychologiczny Rokki,ukażą co czuje i co myśli i najważniejsze,dlaczego nie może oderwać się od bolesnej przeszłości. Rzeczywiście jest tak jak czytamy w recenzji,twórcy wcale nie starają się ukazywać tej wypatrywanej przeze mnie głębi.
Cała historia jest opowiedziana głównie z perspektywy Shimao,ale muszę przyznać,że do końca nie zrozumiałam pobudek jakimi się kierował działając na złość Hazukiemu. Czy na pewno szczęście Rokki?
Zamieszanie z kliknij: ukryte zamianą ciała wyszło na dobre serii,ale już kliknij: ukryte wędrówka Hazukiego po świecie ze szkicownika Shimao niemiłosiernie wnerwiała.
Sam Hazuki bardzo mi się spodobał,nieco sarkastyczny szczególnie w stosunku do Shimao,co sprawiało jednak,że był on ciekawa i autentyczną postacią. Nie doszukamy się w jego postawie współczucia dla męża Rokki,trudno też o zrozumienie – jest on raczej samolubny,ale dzięki temu otrzymujemy zupełnie inny typ bohatera. Przede wszystkim ciekawego.
Rokka z kolei dołowała mnie swoją ciągłą zmianą nastroju,a jej nico dziecinne cechy trochę niszczyły pierwotny wizerunek poważnej szefowej. Nie wspominając o jej braku reakcji (gdzie powinno być wielkie WTF!) gdy kliknij: ukryte odkryła,że duch Shimao przejął ciało Hazukiego. No co,oni po prostu siedzieli i jedli kulki ryżowe. To co,że mój mąż nie żyje od 3 lat.
Mankamentem była również ta cała miłosna gra pomiędzy Hazukim a Rokką. Przypominała mi nieco młodzieńczą licealną miłość,a nie powoli rozwijające się uczucie dorosłych ludzi. Rumieniąca się Rokka nie była dla mnie zbyt zrozumiałym posunięciem.
A shimao? Tak,denerwujący,zupełnie pozbawiony taktu,w wielu kwestiach przypominał mi Hazukiego. Generalnie kluczowa postać,ale mojej sympatii nie zdobył.
Dziwi mnie tak niska ocena poziomu graficznego serii,wg. mnie wszystko było bardzo fajnie zrobione,bardzo kolorowo i ciepło – słowem przyjemnie.
Muzyka – jeśli chodzi o czołówkę i ending – wspaniała,idealnie dopasowana. Ale to co przewija się w trakcie oglądania odcinków,nie zasługuję na uwagę. Oj tam takie brzdęki…
A i zakończenie. Przewidywalne i niestety nagle urwane. Zupełny brak wyjaśnienia i rozwinięcia tego co wreszcie urodziło się pomiędzy głównymi bohaterami – szkoda,bo mogło być ciekawie. Plusem za to był ten kliknij: ukryte przeskok w czasie i wyjaśnienie kim jest chłopiec z openingu.
Reasumując,było różnie,niestety troszkę się wynudziłam. To tylko 11 odcinków,ale myślę,że czas poświęcony na oglądniecie tej serii mogłam przeznaczyć na obejrzenie dwa razy dłuższego anime i zajęłoby mi to tyle samo czasu.
Ocena – 5.
romans z pogranicza jawy i snu, opowieść w klimacie Marcela Prousta i impresjonistycznych pejzaży. akcja jest toczona między trójką głównych bohaterów: Rokką, Hazukim i Atsushi, postaci drugoplanowe są bardzo wycofane, ale lekceważenie słów przez nich wypowiedzianych będzie dużym błędem. co ciekawe przejścia pomiędzy tym co prawdziwe, a tym co nie jest, nie powodowały spadku wartości czy też akcji, wspaniale się ze sobą uzupełniały. czy do końca jest to romans w czystej postaci? na pewno nie, ale nie ma się co zrażać. strona graficzna i dźwiękowa stoją na tak dobrym poziomie, że pisanie cokolwiek ponad to jest zbędne.
„Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów, lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób.” – Marcel Proust
Nie do końca tak pieknie, ale bardzo grymasił nie będę
Od pierwszego odcinka akcja koncentrowała się wokół postaci Ryosuke budującego relacje z szefową oraz kwiaciarki otwierającej się na nowe uczucie. Stosunki między dwudziestolatkiem a starszą od niego o parę lat szefową rozwijały się na tyle interesująco, że autentycznie kibicowałem obojgu w nadziei, iż sprawy między nimi ułożą się jak najlepiej. Niestety, raptem twórcy postanowili przenieść punkt ciężkości serialu z Ryosuke na Atsushi, a to już zupełnie inna historia, zamiast na uczucia „hormonalne” kładąca nacisk przede wszystkim na kwestie duchowe, egzystencjane i etyczne. Co gorsza, męski bohater okazał się antypatycznym egoistą, a jego oglądanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Do tego dochodzi motyw z Ruosuke wędrującym po stronach kart historyjki obrazkowej, który niczego nie wniósł ani do filmu ani do postaci bohatera i uważam go za zwyczajnie zbędny; równie dobrze można było wcale nie pokazywać chłopaka przebywającego na zesłaniu.
Na koniec, wielka szkoda, że kiedy serial wreszcie wrócił na pierwotne tory, w zasadzie scenarzysta nam tego nie pokazał. Gdyby zdecydował się poświęcić jeden czy dwa odcinki na to, by opowiedzieć w jaki sposób Ryosuke i Rokka wracają do siebie i naprawiają szkody, które ich związkowi wyrządził Atsushi, wątek romantyczny byłby bardziej interesujący i wiarygodny, tymczasem jest nierówny i dziurawy. Mam nadzieję, że przynajmniej w mandze poświęcono tej kwestii tyle uwagi, na ile zasługuje.
Za wysoka ocena
Nareszcie będzie anime na podstawie ukończonej mangi.
Czekam na następne odcinki :)