x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Film miło zaskakuje, kontynuując mroczną i krwawą atmosferę ostatnich „dobrych” odcinków serii telewizyjnej (która to z kolei była w większości była kompletną szmirą). Grafika jest bardzo piękna- może poza wstawkami 3D, ale ujęcia i kadry są naprawdę bardzo fajne. Seiyuu bardzo przypadli mi do gustu, jeżeli chodzi o nowe postacie, które są bardzo sympatyczne. No i ta muzyka i udźwiękowienie…naprawdę dobry kawał roboty. Super się oglądało, pomimo awersji do Clampa, jaką sobie wyrobiłam po serii tv.
Jeżeli chodzi o minusy to jak dla mnie: -nierealistyczne cechy niektórych bohaterów kliknij: ukryte np. w postaci kilkuletniej hakerki, która rękoma przesyła dane a stopami hakuje ministerskie serwery ==' Aleee pomimo tego Tsuki jest naprawdę rozkoszna. Ogromny plus za naprawdę słodki głos, a nie piszczenie zdolne przebić bębęnki w jakich od paru o zgrozo gustują japończycy. -clampowe mądrości „zwycięzca dostaje nagrodę, przegrany- karę”...no you don't say!? -wciskanie postaci z innych mang clampetek. kliknij: ukryte W serialu nie miało to sensu, w filmie…właściwie tylko dał jej miecz, a skoro w serii powiedziano, że jakakolwiek broń wystarczy do walki z Pradawnymi, to wytrzymały miecz, co by co chwile po nowy nie latać, załatwić sobie można bez pomocy sił magicznych, więc w sumie PO CO!? Żenada po sam sufit, kliknij: ukryte bo bez XXXHolicowych postaci by się spokojnie obyło, wciąganie Blood‑a w multiwersum Clampa cuchnie zwyczajnym samozachwytem autorek nad ich starymi postaciami. Albo ten Mokonowy syf w ikonkach…Albo ten pseudo ninja, taki hoho, niewiadomosupercool co a załatwiony offscreenowo jak coś poniżej trzecioplanowców i przypomina gościa z Tsubasa Chronicle… - I sumie Fumito, który tak właświcie kliknij: ukryte nie wiadomo czego chce, fanboy Sayi co…no nie wiem. Wiecie jak widzę tą całą jego intrygę? Jakby nie wystarczyło mu pisanie fanfików a zechciał je wprowadzić w życie i miał na to wystarczającą ilość kasy. Najpierw słodkie do obrzydzenia sztuczne miasteczko, a potem dramu z marysuowanym self‑insertem jego samego, niby chodzi o coś wielkiego, jakieś pakty, polityka, niewiadomo co, ale potem i tak sprowadza się do wątku miłosnego z „canon‑character”. No totalnie jak schemat jakiejś fanowskiego pisadełka Niemniej jednak…klimat, klimat i jeszcze raz klimat, sprawny montaż i poprowadzenie tej prostej fabuły, sprawia, że film jest naprawdę warty obejrzenia.
God Himself
2.05.2013 23:22 Kawal dobrego, krwawego gospla
Seria Blood powróciła, aby szerzyć kult krwi, mordu i czci przedwiecznych. I lachonów w mundurkach.
Strasznie hejtowałem poprzednika (serie tv), ale tu wszystko jest dobre, a grafika nawet wspaniała. Czasem w niektórych scenach pojawia się spontaniczne wodogłowie albo rozpoziomowane oczy, ale poza tym widac, że twórcy narysowali pierwsze szkice, po czym rzucali gotówką (być może nawet kartami bankowymi) w ekran aż wszystko stało się piękne i dopracowane. Bonus za ciekawą scenę pościgu, (nie innowacyjną, ani zapierającą dech, ale dobrze zrobioną) co nie zdarza się za często. No i żadnego śpiewania. kliknij: ukryte No dobra, nie wszystko super, ostatni boss był badziewiakiem, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Fabuła na tyle jasno przedstawiona, że nie trzeba się nawet męczyć z poprzednikiem, jak komuś się nie chce; film broni się sam. Ode mnie „Pełne 9 na 10 palców”.
Blood C: The Last Dark – nie sądziłem, że to napisze, ale jest to dobry film akcji. Tak. Jako, że jest to kontynuacja Blood‑C, obejrzałem dzień wcześniej tę serię (po raz drugi), celem przypomnienia sobie postaci i wątku.
Oglądając film, na pierwszy rzut oka powala nas szata graficzna, kliknij: ukryte pomijając finalną walkę, która prezentuje się rodem z Final Fantasy (nie ujmując tej serii nic a nic) która jest tutaj najmocniejszym atutem – choć jestem zwolennikiem starej kreski. Wygląd budynków i ich wnętrz jest bardzo dokładny i naturalny, bogaty i schludny. Mało schematyczny niż w przeciętnej serii. Na kolana powala szczegółowość – dosłownie wszystkiego, począwszy od zwykłych przechodnich z ulicy po liczne krajobrazy. Tła podczas scen pościgu czy walk są bardzo żywo prowadzone, przez co jeszcze bardziej uwydatnione są walory artystyczne. 10/10
Postacie występujące w filmie są przedstawione na poczciwym poziomie. Nie odstraszają jakąś głupotą, są raczej zrównoważone, trzymające się swoich ról, które zresztą dobrze grają. W odniesieniu do Blood‑C, zmianę osobowości można zauważyć u tytułowej bohaterki: Saya Kisaragi, gdzie w serii grała zwykłą miłą licealistkę, fajtłapę bez charakteru. Tak w filmie już na pierwszy rzut oka widać, że jest osobą opanowaną, pewną, która nie zawaha się przed niczym aby osiągnąć swój cel. Widać, że kozaczy – jeśli chodzi o walkę. A jak w życiu codziennym? Cóż, oziębła, zamknięta w sobie, za wiele nie mówi, odtrąca od siebie innych, kliknij: ukryte aczkolwiek potrafi współczuć – jak Hiitagi, gdy dowiaduje się o jej stracie ojca, także ciężko ocenić jednoznacznie jej zachowanie. Jak pozostali „wrogowie” się zatem przedstawiają? Dość słabo, jeśli chodzi o powierzone im role. Są z deka bezpłciowi, prości i płytcy. Nie można stwierdzić, kto jest dobrym kozakiem a kto lepszym, jednym słowem nijacy. 6/10
Fabuła zdaje się być prosta, bez dodatkowych poszlak, motywów osób trzecich czy wątków pobocznych, a szkoda – z pewnością dodałoby to serii powiewu świeżości. Pomimo, że akcja Blood'a jest płynnie i żwawo prowadzona, przeplatana scenkami wolnych rozmów, są momenty, że czegoś brak. Na pewno brak większej wolności, swobody w prowadzeniu biegu wydarzeń – ciekawych, albo nie spodziewanych wydarzeń. Pomijając domysły, zbyt oczywisty bieg wydarzeń wcale nie dodaje temu filmowi uroku. kliknij: ukryte Ciekawym zaskoczeniem może być spisek Pana Kuroto i Pana Fumito przeciw Sayi. Wszystko tłamsi się w jednym kręgu, zabić Fumito. A co z Sayą? Większe rozpisywanie się nad tym punktem byłoby zwykłym spoilerem. 5/10
Ścieżka dźwiękowa jest na dobrym poziomie. Nie jest może wybijającym się punktem Blood'a, ale warta uwagi. Dobra muzyka towarzyszy nam przy licznych scenach pościgu, czy walk. Odpowiednie tło muzyczne do żywej akcji. Brak trochę muzyki, która wprowadziła by nas w mroczny nastój, jak w Blood‑C. 6/10
Nie jest to może genialny film grozy, czy horroru, ale wart obejrzenia i delektowania się wspaniałą grafiką, która wprawia w osłupienie. Może się podobać. Jedyne czego mi brak, to większej ilości walk z tymi pradawnymi, może więcej słów i nich samych. Wprowadzenia jakiegoś pobocznego wątku, drobnych retrospekcji. Nie ma co się smucić i narzekać, jest się czym cieszyć.
Grafika jest bardzo piękna- może poza wstawkami 3D, ale ujęcia i kadry są naprawdę bardzo fajne. Seiyuu bardzo przypadli mi do gustu, jeżeli chodzi o nowe postacie, które są bardzo sympatyczne. No i ta muzyka i udźwiękowienie…naprawdę dobry kawał roboty. Super się oglądało, pomimo awersji do Clampa, jaką sobie wyrobiłam po serii tv.
Jeżeli chodzi o minusy to jak dla mnie:
-nierealistyczne cechy niektórych bohaterów kliknij: ukryte np. w postaci kilkuletniej hakerki, która rękoma przesyła dane a stopami hakuje ministerskie serwery ==' Aleee pomimo tego Tsuki jest naprawdę rozkoszna. Ogromny plus za naprawdę słodki głos, a nie piszczenie zdolne przebić bębęnki w jakich od paru o zgrozo gustują japończycy.
-clampowe mądrości „zwycięzca dostaje nagrodę, przegrany- karę”...no you don't say!?
-wciskanie postaci z innych mang clampetek. kliknij: ukryte W serialu nie miało to sensu, w filmie…właściwie tylko dał jej miecz, a skoro w serii powiedziano, że jakakolwiek broń wystarczy do walki z Pradawnymi, to wytrzymały miecz, co by co chwile po nowy nie latać, załatwić sobie można bez pomocy sił magicznych, więc w sumie PO CO!? Żenada po sam sufit, kliknij: ukryte bo bez XXXHolicowych postaci by się spokojnie obyło, wciąganie Blood‑a w multiwersum Clampa cuchnie zwyczajnym samozachwytem autorek nad ich starymi postaciami. Albo ten Mokonowy syf w ikonkach…Albo ten pseudo ninja, taki hoho, niewiadomosupercool co a załatwiony offscreenowo jak coś poniżej trzecioplanowców i przypomina gościa z Tsubasa Chronicle…
- I sumie Fumito, który tak właświcie kliknij: ukryte nie wiadomo czego chce, fanboy Sayi co…no nie wiem. Wiecie jak widzę tą całą jego intrygę? Jakby nie wystarczyło mu pisanie fanfików a zechciał je wprowadzić w życie i miał na to wystarczającą ilość kasy. Najpierw słodkie do obrzydzenia sztuczne miasteczko, a potem dramu z marysuowanym self‑insertem jego samego, niby chodzi o coś wielkiego, jakieś pakty, polityka, niewiadomo co, ale potem i tak sprowadza się do wątku miłosnego z „canon‑character”. No totalnie jak schemat jakiejś fanowskiego pisadełka
Niemniej jednak…klimat, klimat i jeszcze raz klimat, sprawny montaż i poprowadzenie tej prostej fabuły, sprawia, że film jest naprawdę warty obejrzenia.
Kawal dobrego, krwawego gospla
Strasznie hejtowałem poprzednika (serie tv), ale tu wszystko jest dobre, a grafika nawet wspaniała. Czasem w niektórych scenach pojawia się spontaniczne wodogłowie albo rozpoziomowane oczy, ale poza tym widac, że twórcy narysowali pierwsze szkice, po czym rzucali gotówką (być może nawet kartami bankowymi) w ekran aż wszystko stało się piękne i dopracowane. Bonus za ciekawą scenę pościgu, (nie innowacyjną, ani zapierającą dech, ale dobrze zrobioną) co nie zdarza się za często.
No i żadnego śpiewania.
kliknij: ukryte No dobra, nie wszystko super, ostatni boss był badziewiakiem, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Fabuła na tyle jasno przedstawiona, że nie trzeba się nawet męczyć z poprzednikiem, jak komuś się nie chce; film broni się sam.
Ode mnie „Pełne 9 na 10 palców”.
Obiektywnie.
Oglądając film, na pierwszy rzut oka powala nas szata graficzna, kliknij: ukryte pomijając finalną walkę, która prezentuje się rodem z Final Fantasy (nie ujmując tej serii nic a nic) która jest tutaj najmocniejszym atutem – choć jestem zwolennikiem starej kreski. Wygląd budynków i ich wnętrz jest bardzo dokładny i naturalny, bogaty i schludny. Mało schematyczny niż w przeciętnej serii. Na kolana powala szczegółowość – dosłownie wszystkiego, począwszy od zwykłych przechodnich z ulicy po liczne krajobrazy. Tła podczas scen pościgu czy walk są bardzo żywo prowadzone, przez co jeszcze bardziej uwydatnione są walory artystyczne. 10/10
Postacie występujące w filmie są przedstawione na poczciwym poziomie. Nie odstraszają jakąś głupotą, są raczej zrównoważone, trzymające się swoich ról, które zresztą dobrze grają. W odniesieniu do Blood‑C, zmianę osobowości można zauważyć u tytułowej bohaterki: Saya Kisaragi, gdzie w serii grała zwykłą miłą licealistkę, fajtłapę bez charakteru. Tak w filmie już na pierwszy rzut oka widać, że jest osobą opanowaną, pewną, która nie zawaha się przed niczym aby osiągnąć swój cel. Widać, że kozaczy – jeśli chodzi o walkę. A jak w życiu codziennym? Cóż, oziębła, zamknięta w sobie, za wiele nie mówi, odtrąca od siebie innych, kliknij: ukryte aczkolwiek potrafi współczuć – jak Hiitagi, gdy dowiaduje się o jej stracie ojca, także ciężko ocenić jednoznacznie jej zachowanie. Jak pozostali „wrogowie” się zatem przedstawiają? Dość słabo, jeśli chodzi o powierzone im role. Są z deka bezpłciowi, prości i płytcy. Nie można stwierdzić, kto jest dobrym kozakiem a kto lepszym, jednym słowem nijacy. 6/10
Fabuła zdaje się być prosta, bez dodatkowych poszlak, motywów osób trzecich czy wątków pobocznych, a szkoda – z pewnością dodałoby to serii powiewu świeżości. Pomimo, że akcja Blood'a jest płynnie i żwawo prowadzona, przeplatana scenkami wolnych rozmów, są momenty, że czegoś brak. Na pewno brak większej wolności, swobody w prowadzeniu biegu wydarzeń – ciekawych, albo nie spodziewanych wydarzeń. Pomijając domysły, zbyt oczywisty bieg wydarzeń wcale nie dodaje temu filmowi uroku. kliknij: ukryte Ciekawym zaskoczeniem może być spisek Pana Kuroto i Pana Fumito przeciw Sayi. Wszystko tłamsi się w jednym kręgu, zabić Fumito. A co z Sayą? Większe rozpisywanie się nad tym punktem byłoby zwykłym spoilerem. 5/10
Ścieżka dźwiękowa jest na dobrym poziomie. Nie jest może wybijającym się punktem Blood'a, ale warta uwagi. Dobra muzyka towarzyszy nam przy licznych scenach pościgu, czy walk. Odpowiednie tło muzyczne do żywej akcji. Brak trochę muzyki, która wprowadziła by nas w mroczny nastój, jak w Blood‑C. 6/10
Nie jest to może genialny film grozy, czy horroru, ale wart obejrzenia i delektowania się wspaniałą grafiką, która wprawia w osłupienie. Może się podobać. Jedyne czego mi brak, to większej ilości walk z tymi pradawnymi, może więcej słów i nich samych. Wprowadzenia jakiegoś pobocznego wątku, drobnych retrospekcji. Nie ma co się smucić i narzekać, jest się czym cieszyć.
8/10