Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

Uchuu Senkan Yamato 2199

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    gilgamesz2 31.01.2024 19:43
    Przepiękne anime
    Jestem po obejrzeniu oryginalnych serii, zmiany które są wprowadzone nie rażą a nowe postacie jak się domyślałem są do tz.
    poświęcenia wyższym celom czyli wytracenia. Zmiany są całkiem ciekawe rozszerzyli obcych najeźdźców, nie byli tylko do zbierania pocisków jak w oryginale. Niestety po wprowadzeniu tylu postaci główny bohater Dereka zbladła a to on przejmuje pałeczkę po kapitanie Avatarze i zmienili charakter Deslera teraz przypomina Chara z gundama. Ale graficznie i animacyjnie to perełka i tak trzyma do końca. Muzyka przepiękna wraz z innymi dźwiękami stoi na wysokim poziomie zwłaszcza intro bardzo się mnie spodobało. Jednak jeżeli nie jesteś fanem gwiezdnych oper czy miliralistyki tych gatunków to możesz ocenić serie trochę niżej ale kto ma okazje powinien sięgnąć po ten tytuł, osobiście bardzo polecam. Dla mnie 9/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    MiszczKoszykufki 23.01.2022 20:38
    YA~MA~TO~!!!
    Nie przepadam za gatunkiem space opera i nie mogę się nadziwić, że tak się wkręciłam w seans. Oczywiście, połowę hype'u zrobił opening ani razu nie przewinięty i ciągle tłukący się po głowie nawet po skończeniu serii. Oprawa graficzna jest przepiękna i cieszę się, że zrobiono remake Yamato, bo pewnie nigdy bym nie zdołała do tego przysiąść, tak samo jak było ze starą serią Sailor Moon – niby każdy mówi, że było dobre, ale w obecnych czasach trudno wysiedzieć przy niektórych starych anime.

    Po prostu kawał dobrej historii o podróży w nieznane w dobrym opakowaniu z bohaterami, których da się lubić.

    Odpowiedz
  • Stefan 666 24.12.2018 22:31:29 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    shugohakke 17.12.2015 17:01
    Skończyłem oglądać
    Nierówny. Nie oglądałem oryginalnej serii, ale ta wprowadza widza w poważny dysonans. Z jednej strony mamy brutalne uniwersum w którym masowa śmierć i zniszczenie są na porządku dziennym. Z drugiej zaś cukierkowych bohaterów z ciężkimi plotshieldami zdolnymi wytrzymać wybuch supernowej. Charakter postaci też nierówny, stara gwardia wśród załogi jest wyśmienita… znacznie gorzej prezentuje się „narybek”, o ile cud­‑chłopca Susumu można jeszcze (z trudem) znieść, to Yuki w roli etatowej damy w opałach, której jedyną rolą na statku jest najwyraźniej łazić w najbardziej zagrożone rejony i łapać aggro ze spotkań losowych, przyprawiała mnie o mdłości. Podobnie nawiedzana Yuria – kto wpuścił rozchichotaną licealistkę na pokład najważniejszego okrętu w dziejach ludzkości? Zawiódł mnie Itou, po którym oczekiwałem… ja nie wiem w sumie czego. Bycia skutecznym szefem ochrony, może nie sympatycznym, ale oddanym sprawie wojskowym psem? A dostałem  kliknij: ukryte 
    Zaskoczyli mnie Gamillas (Gamillanie?). Tu z kolei oczekiwałem monolitycznej armii faszyzujących kosmitów, a dostałem… różnorodną armię faszyzujących kosmitów ^^ W każdym razie mnogość charakterów wśród niebieskoskórych jest krzepiąca. Już sama rada „ministrów” Desler'a wykazuje się zadziwiająco bogatą feerią postaw i charakterów od służalczych lizusów po chłodnych specjalistów… Do wyboru do koloru. Moim osobistym idolem wśród smerfów był generał Goer – łajza, tchórz, kłamca i pochlebca, ale… jak pokazało doświadczenie nad wyraz skuteczny w chronieniu własnych czterech liter. Znacznie gorzej wypadają postaci z mitycznego Iskandaru, dmuchane lale z ustami pełnymi martwych frazesów… młe.

    Sama fabuła była zdecydowanie zbyt scentralizowana. Począwszy od wielkiego planu – fabuła w całym wielkim kosmosie zdaje się toczyć tylko w okolicy i z powodu tytułowego statku. Ludzkość hańbi się na całej linii czekając biernie na mityczne zbawienie, podczas gdy znacznie bardziej prawdopodobne i sensowne wydawałoby się wzięcie z garść i ruszenie do dobudowy Układu Słonecznego na własną rękę. W momencie  kliknij: ukryte  Podobne skupienie na jednym elemencie szkodzi historii z bliskiej perspektywy. O ile w pierwszej połowie serii odcinek zwykle stara się przebiegać kamerą przez cały statek to im bliżej finału tym bardziej Yamato staje się opowieścią o tym jak Susumu ratuje Yuki… znowu. Biedny kapitan Okita dostaje od tego nieustannie słabości i mdłości mdlejąc w swoim kapitańskim krześle.

    Ale koniec końców jestem zadowolony. Space operowo było, 75% ras obcych wniosła coś ciekawego.  kliknij: ukryte 

    Z wątpliwości, które mnie po serii nachodzą pozostaje jeszcze jedna:
    Dlaczego ludzkość przegrywała wojnę z najeźdźcą? Yamato z wykorzystaniem zupełnie standardowego uzbrojenia sieje śmierć i zniszczenie niemal w każdym starciu z siłami Gamillan. Owszem wyjątkowy jest jego nadświetlny napęd i wielka pukawka, ale zazwyczaj nie korzysta z żadnego z tych gadżetów  kliknij: ukryte . To wszystko jest ludzka technologia, a nie prezent od Iskandera!
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    usuniety3 8.10.2015 15:01
    Za mną 16 odcinków i chyba mi starczy. Jakkolwiek trudno przejść obojętnie wobec dopieszczonej grafiki czy ścieżki dźwiękowej, tak dosyć nudzi mnie słaba ciągłość fabularna. Opuszczając jeden odcinek nic się właściwie nie traci z przebiegu akcji, gdyż większość intryg zamyka się w jednym epizodzie. Niezbyt interesujące stały się dla mnie perypetie załogi Yamato również z tego względu, że nie miałam w ogóle powodu, aby się o nich bać, bo zawsze wychodzą cało z każdego kłopotu (nawet jeśli nawala w nich cała horda stateczków). Podejrzewam, że w przypadku, gdybym oglądała jeden odcinek na jakiś czas, to tak mocno bym tego nie odczuła, natomiast próba wzięcia tytułu „na jeden raz” jest po prostu zbyt męcząca. Ja się poddaję.
    Pozostawiam bez oceny.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Farathriel 19.12.2014 19:04
    Na Iscandar i z powrotem... mhm...?
    Szykuje się dziesiątka pełną gębą…

    Dobrze, dobrze… A teraz zejdźmy na ziemię. Coś jest nie tak, już na początku ocena? Tak! Yamato było tym rodzajem twórczości, że od początku czułem, iż się w tej serii mogę i powinienem zakochać. A jest w czym, oj jest w czym.

    Uchuu Senkan Yamato jest po prostu… inne, a przede wszystkim nad wyraz proste. To był chyba główny powód dlaczego każdy odcinek oglądałem z wyjątkowym zaciekawieniem. Nie czułem tam jakiegoś sztucznego przekombinowania, przerostu formy nad treścią – czy wszelkiego innego, a niepotrzebnego marudzenia. Była zaprezentowana konkretna historia, konkretni i ciekawi bohaterowie… i to zdało egzamin.
    BSY2199 chwytał za serducho kiedy trzeba (a skoro taki kamień jak ja to mówi to znakiem tego można się wzruszyć), nie pozwalał oderwać wzroku od spektakularnych bitew, a przede wszystkim był pozbawiony skazy współczesnej wszechogarniającej głupoty i chaosu.

    Nie będę rzecz jasna wymieniał wszystkich zalet… zbyt dużo czasu bym na to poświęcił i prawdopodobnie nikt by tego i tak nie przeczytał… W każdym razie – bez pardonu daję 10/10 za wyśmienity remake równie dobrej space opery.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    mario 25.10.2014 19:13
    Jestem na 18 odcinku i osobiście uważążam że seria nie jest wcale taka super jak co nie którzy piszą . Bohaterowie ś anawet fajni ale co do statku i fabuły kurde czy ten statek jest niśmiertelny raz kule go nie imaja a innym razem naprawiaja statek raz dwa ich okret powinien juz pare razy zostać zniszczony i jescze ich poczynia chyba nad nimi czuwa bog nawet jak straca jedzenie czy jakis materiał od razu znajduja planete i wszystko co potrzebują głupie to jest. 1 okret kontra imperium jescze nie tak dawno ludzie nie mieli szans z kosmitami dostali silnik falowy (kosmici tez go mają) to juz sa niepokonani parodia . przpraszam starałem sie zeby mi sie to spodobało ale nie potrafie ocenić tego wyżej niz 6
    ps przepraszam za błedy i dziekuje że ktoś to przeczytał
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    mpsk2 23.10.2014 23:31
    ocena
    świetne anime, z dobrą historią i ścieżką dźwiękową (to co najbardziej cenię) i stroną graficzną, jednak jego twórcy chyba nie mają zielonego pojęcia o fizyce, a sam yamato i jego załoga są za silni, ode mnie 8/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 13
    mith 17.12.2013 23:19
    Doprawdy zadziwiające, że tak mało osób to ogląda, co wnoszę po liczbie ocen i komentarzy.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    Czajuś 12.03.2013 10:55
    Uchuu Senkan Yamato 2199 to moje pierwsze spotkanie z universum Yamato ;). Na mój pogląd co do serii nie rzutują więc żadne sentymenty, dlatego mieszane mam uczucia wobec pierwszych 14 odcinków remake­‑a. Generalnie, pewne rzeczy muszę wybaczyć. Styl graficzny nie mógł być zmieniony (zreszta on może się podobać, sam po kilku odcinkach się przyzwyczaiłem i polubiłem), ogólny zamysł fabularny również. Zresztą sama fabuła jest bardzo ciekawa a postaci interesująco (chociaż oczywiście dosyć standardowo) wykreowane. Problem leży w archaiczności pewnych mechanizmów oraz animacji. Bo niestety animacja kuleje mocno i wiele scen chyba żywcem wzięli z protoplasty podbijając grafikę. Co mnie jeszcze bardziej denerwuję to brak logiczności niektórych scen.  kliknij: ukryte . Nie zmienia to faktu, że seria jest rzeczywiście interesująca. „Ci źli” z czasem nabierają jakichś barw, przestają być po prostu imperialnymi nazi corpsami a to jest ważne. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy. Faktem jest, że wczoraj wieczorem zaczałem oglądać, zaś dziś olałem zajęcia na uczelni by podgonić ;).
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 6
    Lenneth 19.01.2013 01:00
    Jestem bardzo na tak :)
    Długo szukałam jakiegoś dobrego anime sci­‑fi, gdzie słowo „dobre” nie oznaczałoby „dobre, bo miliony gimnazjalistów nie mogą się mylić”, a „sci­‑fi” – „bo są tam mechy, ale ogólnie to kolejny szkolny romans”. Wreszcie trafiłam na Yamato i jestem bardzo zadowolona. Jednym tchem połknęłam pierwsze dziesięć odcinków, teraz niecierpliwie czekam na resztę.

    Spodobał mi się klimat, idący raczej w stronę powagi i patosu, ale na tyle umiejętnie, że nie przyszło mi do głowy parskać śmiechem w najmniej stosownych momentach, typu  kliknij: ukryte  z pierwszego odcinka. Co więcej, ta seria nie próbuje nachalnie grać na emocjach widza, na siłę wyciskając łzy z oczu, co bardzo się jej chwali. Lżejsze, humorystyczne wstawki wpleciono w – moim zdaniem – dobrych proporcjach.
    Z miejsca urzekła mnie atmosfera zagłady i nieuchronnego „końca świata” (radioaktywność, podziemne miasta), w której pojawia się jednak promyk nadziei w postaci tytułowego Yamato i jego załogi.
    Cudowny klimat pojawił się też w dziewiątym odcinku – zawsze miałam słabość do robotów/androidów zadających sobie pytania o naturę własnego istnienia. Nawiązania do Dicka czy Asimova na plus, a kiedy uciekającemu Garmiroidowi  kliknij: ukryte , poczułam się zdecydowanie gorzej niż wtedy, kiedy  kliknij: ukryte  ;)

    Sami bohaterowie przypadli mi do gustu. Nie są to może wyjątkowo skomplikowane postacie (obawiam się, że po Keicie Anyanie z „Terra he” już żadna postać nie wyda mi się skomplikowana…), ale każda z nich umiała mnie zainteresować, dała się polubić (lub nie, jeśli chodzi o błękitnego księcia, ale taka już jego rola). Kodai to taki typowy, narwany protagonista, który na szczęście nie sprawia wrażenia idioty, który nie zasługuje na swoje stanowisko. Lubię go, podobnie jak jego przyjaciela i resztę załogi statku. Swoją drogą, jak fajnie, że dowódcą okrętu jest stary wyga, a nie jakiś piętnastoletni „geniusz” strategii, bez którego ani rusz we współczesnych seriach. Nawet Schultz, walczący przeciwko Yamato, zaskarbił sobie moją niekłamaną sympatię i podziw – aż było mi go żal, kiedy przegrywał, choć wiedziałam, że to nieuniknione.

    Nie jestem fanką militariów akurat pod postacią maszyn (broń biała to trochę co innego), dlatego nie wnikam w to, co i w jakim stopniu przypominają poszczególne statki, myśliwce, czołgi – zwyczajnie mi to zwisa. Mimo wszystko, muszę zaznaczyć, że na maszyny w tym anime wyjątkowo dobrze mi się patrzy, szczególnie na tytułowy okręt, a brak wszechobecnych mechów stanowi ulgę. Fajne są też same mundury załogi, wliczając w to obcisłe kombinezony pań. Podoba mi się przy tym nie tylko ogólny design uzbrojenia/wyposażenia w serii, ale też brak przekombinowania, oczo*ebnych kolorów etc. (To znaczy… oczywiście, że jak na statek /kosmiczny/ Yamato jest przekombinowany jak cholera, ale mimo wszystko… ;))

    Nie wnikaam też w nawiązania „historyczne”, ale nawet mnie kojarzą się nazwiska „złych kosmitów”, typu: Herm Zoellik (Hermann Goering), Redolf Hiss (Rudolf Hess) etc.
    Tu napomknę, że początkowo trochę drażniło mnie podejście twórców anime, dążących miejscami do przedstawienia załogi statku (czytaj: Japończyków) jako bohaterów bez skazy i zmazy, tych „krystalicznie dobrych” walczących z „czystym złem” (faszystowskimi najeźdźcami). Po pierwsze, z historii skądinąd wiadomo, że Japończycy święci podczas WWII nie byli (żadna nacja nigdy nie była), a po drugie, jako osobie obytej z ludzką psychologią, ciężko mi było patrzeć na sceny, w których ktoś z załogi statku próbował w szlachetny sposób ocalić wroga, podczas gdy ludzie powinni zbiorowo nienawidzić Gamilan, okrutnych najeźdźców bez twarzy.

    Swoją drogą, seria faktycznie bywa z wszelką logiką na bakier. Łamane prawa fizyki, wszyscy obcy wyglądający dokładnie jak ludzie, do tego bzdury innego rodzaju: jak to na przykład możliwe, że księgowa (sic!) może sobie spokojnie uprowadzić jeden z myśliwców i nie odpowiada potem za niesubordynację? Naciągnięć tego rodzaju jest w serii cała masa, ale cała seria jest na tyle wciągająca, że po jakimś czasie machnęłam na nie ręką, a nowe przestałam kwitować facepalmem. ;)

    Starej, oryginalnej serii nigdy nie oglądałam i raczej nie obejrzę. Dla przyzwoitości obejrzałam trzy pierwsze odcinki i nabrałam przekonania, że remake niczego oryginałowi nie odbiera, a wręcz go ubogaca. Tak jak wspominałam na początku, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i trzymam kciuki za to, żeby niczego tymczasem nie skopano. :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    kb 14.12.2012 18:21
    Trochę za dużo fanserwisu (był też w starej wersji, ale nie aż tyle…).

    Za to cała reszta na bardzo duży plus. Animacyjnie jest porządnie. Projekty postaci, mechaniczne i mundury wykonano całkiem starannie. Nawet CGI, którego w anime nie znoszę jest zrobione ze smakiem. To remake, ale sporo wydarzeń ze starych odcinków zupełnie wywalono zastępując je nowym materiałem.

    Twórcy postanowili zachować poważniejszy charakter historii, przez co ukrócono wielu głupiutkim scenkom jakie prezentował pierwowzór. Rozumiem ten zabieg, lecz trochę ulotnił się przez to ten specyficzny urok oryginału.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 11
    Grisznak 23.09.2012 10:51
    Prawie ideał
    Pierwsze odcinki zapowiadają nad wyraz udany remake, w którym zachowano wszystko, co najlepsze z oryginału – fabułę, muzykę, bohaterów, zaś całość podano w nowej oprawie graficznej i dorzucono kilka nowości (m.in. więcej postaci kobiecych). Wygląda na to, że rozbudowano także stronę przeciwną.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime