Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Uchuu Senkan Yamato 2199

  • Avatar
    A
    gilgamesz2 31.01.2024 19:43
    Przepiękne anime
    Jestem po obejrzeniu oryginalnych serii, zmiany które są wprowadzone nie rażą a nowe postacie jak się domyślałem są do tz.
    poświęcenia wyższym celom czyli wytracenia. Zmiany są całkiem ciekawe rozszerzyli obcych najeźdźców, nie byli tylko do zbierania pocisków jak w oryginale. Niestety po wprowadzeniu tylu postaci główny bohater Dereka zbladła a to on przejmuje pałeczkę po kapitanie Avatarze i zmienili charakter Deslera teraz przypomina Chara z gundama. Ale graficznie i animacyjnie to perełka i tak trzyma do końca. Muzyka przepiękna wraz z innymi dźwiękami stoi na wysokim poziomie zwłaszcza intro bardzo się mnie spodobało. Jednak jeżeli nie jesteś fanem gwiezdnych oper czy miliralistyki tych gatunków to możesz ocenić serie trochę niżej ale kto ma okazje powinien sięgnąć po ten tytuł, osobiście bardzo polecam. Dla mnie 9/10
  • Avatar
    A
    MiszczKoszykufki 23.01.2022 20:38
    YA~MA~TO~!!!
    Nie przepadam za gatunkiem space opera i nie mogę się nadziwić, że tak się wkręciłam w seans. Oczywiście, połowę hype'u zrobił opening ani razu nie przewinięty i ciągle tłukący się po głowie nawet po skończeniu serii. Oprawa graficzna jest przepiękna i cieszę się, że zrobiono remake Yamato, bo pewnie nigdy bym nie zdołała do tego przysiąść, tak samo jak było ze starą serią Sailor Moon – niby każdy mówi, że było dobre, ale w obecnych czasach trudno wysiedzieć przy niektórych starych anime.

    Po prostu kawał dobrej historii o podróży w nieznane w dobrym opakowaniu z bohaterami, których da się lubić.

  • Stefan 666 24.12.2018 22:31:29 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    shugohakke 17.12.2015 17:01
    Skończyłem oglądać
    Nierówny. Nie oglądałem oryginalnej serii, ale ta wprowadza widza w poważny dysonans. Z jednej strony mamy brutalne uniwersum w którym masowa śmierć i zniszczenie są na porządku dziennym. Z drugiej zaś cukierkowych bohaterów z ciężkimi plotshieldami zdolnymi wytrzymać wybuch supernowej. Charakter postaci też nierówny, stara gwardia wśród załogi jest wyśmienita… znacznie gorzej prezentuje się „narybek”, o ile cud­‑chłopca Susumu można jeszcze (z trudem) znieść, to Yuki w roli etatowej damy w opałach, której jedyną rolą na statku jest najwyraźniej łazić w najbardziej zagrożone rejony i łapać aggro ze spotkań losowych, przyprawiała mnie o mdłości. Podobnie nawiedzana Yuria – kto wpuścił rozchichotaną licealistkę na pokład najważniejszego okrętu w dziejach ludzkości? Zawiódł mnie Itou, po którym oczekiwałem… ja nie wiem w sumie czego. Bycia skutecznym szefem ochrony, może nie sympatycznym, ale oddanym sprawie wojskowym psem? A dostałem  kliknij: ukryte 
    Zaskoczyli mnie Gamillas (Gamillanie?). Tu z kolei oczekiwałem monolitycznej armii faszyzujących kosmitów, a dostałem… różnorodną armię faszyzujących kosmitów ^^ W każdym razie mnogość charakterów wśród niebieskoskórych jest krzepiąca. Już sama rada „ministrów” Desler'a wykazuje się zadziwiająco bogatą feerią postaw i charakterów od służalczych lizusów po chłodnych specjalistów… Do wyboru do koloru. Moim osobistym idolem wśród smerfów był generał Goer – łajza, tchórz, kłamca i pochlebca, ale… jak pokazało doświadczenie nad wyraz skuteczny w chronieniu własnych czterech liter. Znacznie gorzej wypadają postaci z mitycznego Iskandaru, dmuchane lale z ustami pełnymi martwych frazesów… młe.

    Sama fabuła była zdecydowanie zbyt scentralizowana. Począwszy od wielkiego planu – fabuła w całym wielkim kosmosie zdaje się toczyć tylko w okolicy i z powodu tytułowego statku. Ludzkość hańbi się na całej linii czekając biernie na mityczne zbawienie, podczas gdy znacznie bardziej prawdopodobne i sensowne wydawałoby się wzięcie z garść i ruszenie do dobudowy Układu Słonecznego na własną rękę. W momencie  kliknij: ukryte  Podobne skupienie na jednym elemencie szkodzi historii z bliskiej perspektywy. O ile w pierwszej połowie serii odcinek zwykle stara się przebiegać kamerą przez cały statek to im bliżej finału tym bardziej Yamato staje się opowieścią o tym jak Susumu ratuje Yuki… znowu. Biedny kapitan Okita dostaje od tego nieustannie słabości i mdłości mdlejąc w swoim kapitańskim krześle.

    Ale koniec końców jestem zadowolony. Space operowo było, 75% ras obcych wniosła coś ciekawego.  kliknij: ukryte 

    Z wątpliwości, które mnie po serii nachodzą pozostaje jeszcze jedna:
    Dlaczego ludzkość przegrywała wojnę z najeźdźcą? Yamato z wykorzystaniem zupełnie standardowego uzbrojenia sieje śmierć i zniszczenie niemal w każdym starciu z siłami Gamillan. Owszem wyjątkowy jest jego nadświetlny napęd i wielka pukawka, ale zazwyczaj nie korzysta z żadnego z tych gadżetów  kliknij: ukryte . To wszystko jest ludzka technologia, a nie prezent od Iskandera!
  • Avatar
    A
    usuniety3 8.10.2015 15:01
    Za mną 16 odcinków i chyba mi starczy. Jakkolwiek trudno przejść obojętnie wobec dopieszczonej grafiki czy ścieżki dźwiękowej, tak dosyć nudzi mnie słaba ciągłość fabularna. Opuszczając jeden odcinek nic się właściwie nie traci z przebiegu akcji, gdyż większość intryg zamyka się w jednym epizodzie. Niezbyt interesujące stały się dla mnie perypetie załogi Yamato również z tego względu, że nie miałam w ogóle powodu, aby się o nich bać, bo zawsze wychodzą cało z każdego kłopotu (nawet jeśli nawala w nich cała horda stateczków). Podejrzewam, że w przypadku, gdybym oglądała jeden odcinek na jakiś czas, to tak mocno bym tego nie odczuła, natomiast próba wzięcia tytułu „na jeden raz” jest po prostu zbyt męcząca. Ja się poddaję.
    Pozostawiam bez oceny.
  • Avatar
    A
    Farathriel 19.12.2014 19:04
    Na Iscandar i z powrotem... mhm...?
    Szykuje się dziesiątka pełną gębą…

    Dobrze, dobrze… A teraz zejdźmy na ziemię. Coś jest nie tak, już na początku ocena? Tak! Yamato było tym rodzajem twórczości, że od początku czułem, iż się w tej serii mogę i powinienem zakochać. A jest w czym, oj jest w czym.

    Uchuu Senkan Yamato jest po prostu… inne, a przede wszystkim nad wyraz proste. To był chyba główny powód dlaczego każdy odcinek oglądałem z wyjątkowym zaciekawieniem. Nie czułem tam jakiegoś sztucznego przekombinowania, przerostu formy nad treścią – czy wszelkiego innego, a niepotrzebnego marudzenia. Była zaprezentowana konkretna historia, konkretni i ciekawi bohaterowie… i to zdało egzamin.
    BSY2199 chwytał za serducho kiedy trzeba (a skoro taki kamień jak ja to mówi to znakiem tego można się wzruszyć), nie pozwalał oderwać wzroku od spektakularnych bitew, a przede wszystkim był pozbawiony skazy współczesnej wszechogarniającej głupoty i chaosu.

    Nie będę rzecz jasna wymieniał wszystkich zalet… zbyt dużo czasu bym na to poświęcił i prawdopodobnie nikt by tego i tak nie przeczytał… W każdym razie – bez pardonu daję 10/10 za wyśmienity remake równie dobrej space opery.
  • Avatar
    A
    mario 25.10.2014 19:13
    Jestem na 18 odcinku i osobiście uważążam że seria nie jest wcale taka super jak co nie którzy piszą . Bohaterowie ś anawet fajni ale co do statku i fabuły kurde czy ten statek jest niśmiertelny raz kule go nie imaja a innym razem naprawiaja statek raz dwa ich okret powinien juz pare razy zostać zniszczony i jescze ich poczynia chyba nad nimi czuwa bog nawet jak straca jedzenie czy jakis materiał od razu znajduja planete i wszystko co potrzebują głupie to jest. 1 okret kontra imperium jescze nie tak dawno ludzie nie mieli szans z kosmitami dostali silnik falowy (kosmici tez go mają) to juz sa niepokonani parodia . przpraszam starałem sie zeby mi sie to spodobało ale nie potrafie ocenić tego wyżej niz 6
    ps przepraszam za błedy i dziekuje że ktoś to przeczytał
    • Avatar
      Panude 26.10.2014 13:07
      Tak, kosmici mają silniki zdolne do warpu, ale jak zapewne zauważyłeś ludzie stworzyli na podstawie technologi z Iscandaru coś więcej. Mianowicie działo, które potrafi w oka mgnieniu niszczyć planety + jakąś potężną tarczę energetyczną.  kliknij: ukryte 

      ps: Zamiast przepraszać za błędy, weź słownik do łapek, ewentualnie popraw to co podkreśliła przeglądarka.
  • Avatar
    A
    mpsk2 23.10.2014 23:31
    ocena
    świetne anime, z dobrą historią i ścieżką dźwiękową (to co najbardziej cenię) i stroną graficzną, jednak jego twórcy chyba nie mają zielonego pojęcia o fizyce, a sam yamato i jego załoga są za silni, ode mnie 8/10
    • Avatar
      The Beatle 24.10.2014 18:15
      Re: ocena
      Mógłbyś rozwinąć z fizyką? Zazwyczaj jestem wyczulony na takie rzeczy i tutaj nic specjalnie nie rzuciło mi się w oczy – dość dobrze tłumaczyli mechanizmy działania i nie było to sprzeczne z obecną wiedzą naukową (WARP jest wprawdzie tylko śmiałą hipotezą, ale nie wyklucza się możliwości istnienia i bez takiego udogodnienia nie dałoby się skonstruować fabuły). Podobno zresztą konsultowali się z ekspertami przy wszystkich sprawach związanych z przedstawioną techniką. Jedyne, do czego mógłbym się ewentualnie przyczepić to dość mała skala statku w porównaniu do jego celu i możliwości – wszystko wydawało się zbyt „kameralne” na tak ważną ekspedycję.
  • Avatar
    A
    mith 17.12.2013 23:19
    Doprawdy zadziwiające, że tak mało osób to ogląda, co wnoszę po liczbie ocen i komentarzy.
    • Avatar
      Lenneth 18.12.2013 08:50
      Też się dziwię. Może to się jakoś zmieni, kiedy w końcu zawiśnie recka. Póki co nadrabiam za nieoglądających i kończę tę fajną serię już po raz trzeci. :)
      • Avatar
        Grisznak 18.12.2013 09:11
        Nie, to nic dziwnego. Yamato nie ma fanserwisu dla otaku ani fujoshi, na dodatek jest science fiction, co też wielu odstrasza, bo ten gatunek nigdy nie budził wśród mangowców zainteresowania. No i ma obsadę złożoną z osób, które jakiś czas temu pokończyły już licea i gimnazja. Poza tym, w Polsce, w odróżnieniu od np. USA, cykl o Yamato był wcześniej znany tylko garstce entuzjastów, a nie szerokiej publiczności.
        • Avatar
          mith 3.03.2014 23:31
          Mnie też nie był znany. Ale genialna fabuła po prostu broni się sama. Mam nadzieję, że zrobią remake dalszych części.
        • Avatar
          tamakara 4.03.2014 10:22
          Grisznak napisał(a):
          Yamato nie ma fanserwisu


          hahahahahaha xD przepraszam, nie mogłam się powstrzymać…
          • Avatar
            Sezonowy 4.03.2014 13:02
            Chętnie dowiedziałbym się, które elementy w Yamato uważasz za fanserwis (byłaby okazja do spojrzenia na serial pod innym kątem, dowiedzenia się czegoś nowego, może do dyskusji). Niestety, nie napisałaś dosłownie nic poza tym, że Grisznak się myli. W związku z tym, byłabyś uprzejma przedstawiać jakieś rzeczowe argumenty? Jestem autentycznie ciekaw.
            • Avatar
              tamakara 4.03.2014 20:24
              Ok, już wyjaśniam. Za fanserwis uważam wszelkie sceny, które nie wnoszą nic do fabuły, a mają uprzyjemnić widzom seans. Tutaj raczej postawiono na panów. Będą to więc obcisłe kombinezony/kostiumy, przebieranie się z owych kostiumów, konkretne „najechanie kamery” na pewne części ciała i bielizny, jak również wszelkie sceny komediowe, które mogą się „kojarzyć”. Jak można powiedzieć, że w yamato tego nie ma, kiedy już w pierwszym odcinku mamy na widoku panią w dość wyciętym ubranku?
              Jednocześnie uważam, że fanserwis w omawianym anime należy do subtelnych i wyważonych. Nie przysłania fabuły, jest tym, czym być powinien: dodatkiem, który można zignorować.
              Zdaję sobie sprawę, że na tle mainstreamowych produkcji ostatnich lat, gdzie od falujących biustów w głowie się kręci, a żarty nawet nie wyglądają z rynsztoka, takie subtelności mogą przejść niezauważone. Jednakże błędem będzie stwierdzenie, że nie występują.
              Co prawda Grisznak mówi tu o fanserwisie dla otaku i fujoshi*, więc może miał na myśli właśnie coś w rodzaju falujących biustów? W takim razie dokonałam nadinterpretacji jego wypowiedzi.

              *o naturze działania trawionych zepsuciem mózgów fujoshi nie będę pisać, bo wyjdzie nie na temat.
              • Avatar
                Sezonowy 5.03.2014 19:19
                O, teraz to zupełnie inna sprawa: wszystko czarno na białym, konkretnie i treściwie. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że wyłapałaś jakieś elementy czy sceny, które mogły mi umknąć, ale na szczęście tak się nie stało.

                Nie odważyłbym się nazywać tego, o czym piszesz, fanserwisem. Raz, bo nie pamiętam, żebym odniósł podobne wrażenie w trakcie seansu, dwa, bo wydaje mi się, że w przypadku Yamato fanserwis zwyczajnie nie ma racji bytu. Po serial sięgną w pierwszej kolejności Ci, którzy oglądali oryginalną serię, w drugiej kolejności miłośnicy SF, i to raczej starsi niż młodsi. Żadnej z tych grup nie trzeba kusić fanserwisem do tego, by usiadła przed ekranem, bo seriali robionych z myślą o nich jest jak na lekarstwo. Więcej nawet: fanserwis w serialu stawiającym przede wszystkim na scenariusz, gdzie najważniejsze są fabuła, bohaterowie i relacje miedzy nimi, byłby błędem, odciągając uwagę widza od tego, co najważniejsze: od opowieści. Tu, szczęśliwie, nie popełniono tego błędu, bo wtedy część bardziej dojrzałych widzów z pewnością byłaby zawiedziona stosowaniem „ulepszaczy”. Ja poczułbym się po prostu oszukany.

                Co zaś do sceny ze skąpo ubraną kobietą, o której piszesz, w mojej ocenie jest doskonale aseksualna. Niezwykła uroda, doskonała figura i egzotyczny strój kosmitki mówią jasno: kobieta jest nieziemsko, doskonale piękna i tak też mówi o niej Kodai, kiedy widzi ją po raz pierwszy. Jeśli wziąć pod uwagę, że jej siostra jest praktycznie boginią, trudno sobie wyobrazić, żeby w kluczowej scenie pokazano ją jak zwykłą przedstawicielkę płci pięknej. Tak jak napisałem, scena jest aseksualna. Postać Yurishy ma budzić nabożny podziw swoją doskonałością, jak niepowtarzalne i doskonałe arcydzieło sztuki, a nie wywoływać podniecenie. I jak sądzę, sztuka ta udała się animatorom nad wyraz dobrze.
                • Avatar
                  tamakara 7.03.2014 13:13
                  No cóż, widzę, że mamy zupełnie inny pogląd na tę kwestię.
                  Uważam, że fanserwis nie musi stać w konflikcie z fabułą ani być obrazą dla dojrzałego widza, jeśli jest zaprezentowany gustownie i z umiarem. Myślę, że dojrzały widz nie poczuje się urażony faktem, że bohaterka będzie paradować w kostiumie pokojówki z taaakim dekoltem. Ktoś gustujący w takich widokach doceni „smaczek” i będzie oglądał dalej. Ja powiem „aha” i też będę oglądać dalej.
                  Trudno mi też przekonać się do kwestii, że seria ta była robiona dla wąskiej grupy odbiorców i tylko dla nich. Jeśli jakiś młody Yamada­‑kun zacznie oglądać dla damskiej obsady w kombinezonach, a zostanie dla fabuły i potem kupi dvd, to co? Ma być wyklęty? Liczy się zysk.
                  Właśnie. Mogłabym powiedzieć, że męskie mundury wyglądają jak mundury, a częścią składową damskich są stringi i, że to obrzydliwie seksistowskie, ale wolę nazwać to fanserwisem.

                  A w kwestii panny kosmitki.  kliknij: ukryte  Nie odebrałam jej jako aseksualnej. Aseksualne byłoby dziecko, albo zwierzę, albo chociaż osobniczka pozbawiona tak wydatnego biustu. Oczywiście, była piękna i nieziemska. Ale gdyby kosmiczny strój narodowy był obszernym całunem, to dziewczyna straciłaby na urodzie?
                  Naprawdę łatwiej uznać, że to ubranko jest bonusem żeby ta konkretna część widowni miała na czym oko zawiesić.
                  Od biedy można uznać, że ja popatrzyłam sobie na Deslera w kąpieli, więc też coś od życia mam xD
                  • Avatar
                    Sezonowy 7.03.2014 23:53
                    Oczywiście, że fanserwis nie musi (i zwykle nie jest) obrazą dla dojrzałego widza. Moim zdaniem, to kwestia kontekstu, w jakim się pojawia. Kiedy mam do czynienia z fanserwisem w filmach ecchi, odcinkach specjalnych stworzonych z myślą o ubawieniu czy zaszokowaniu mnie, zwłaszcza takich łamiących konwencję serialu, do którego nawiązują, pozycjach stworzonych przez otaku dla otaku – wszystko gra. Taki fanserwis mieści się w konwencji dopuszczalnych ulepszaczy: to jakby niepisana umowa między klientem a producentem. Porównałbym tu fanserwis do ketchupu: skoro klienci lubią ketchup i przyzwyczaili się do niego, a nawet domagają się go i bez ketchupu nie kupią burgera czy blureja, to rolą producenta jest dać klientowi fanserwis i grzecznie skasować należne mu pieniążki. Jak w " Highschool of the Dead”, gdzie mamy fanserwisu na pęczki, tak w postaci golizny jak i scen zawierających elementy gore czy sugestywny erotyzm, ale też taka z założenia jest konwencja tego serialu, zaś fanserwis jest integralną częścią opowieści. Wiedząc to, świetnie się bawiłem oglądając zmagania licealistów z zombiakami.

                    Oczywiście, trzeba znać umiar. Nawet jeśli klienci lubią ketchup to nie znaczy, że trzeba go lać bez umiaru i do wszystkiego. Drażni mnie fanserwis w filmach, które ewidentnie mogłyby się bez niego obejść. Ciekawa historia, ciekawi bohaterowie, zwrotne momenty akcji, a tu nagle bohaterka błyska majtkami i z zabawnej opowieści o dorastaniu robi się komedia ecchi, a inteligentny protag zamienia się w napalonego protaga tylko dlatego, by dać żer konsumentom ketchupu.

                    Ale wracając do Yamato: skoro moja interpretacja sceny z kapsułą ratunkową Yurishy Cię nie przekonała, dam Ci inny, warsztatowy przykład na to, że w Yamato nie ma ketchupowego fanserwisu. W drugim odcinku widzimy scenę, w której Yamamoto Akira dowiaduje się, że choć zaciągnęła się do załogi Yamato, będzie służyła w administracji, a nie jako pilot myśliwca. Kamera pokazuje jej szyję z charakterystycznym naszyjnikiem, zaczyna wędrować w dół wzdłuż łańcuszka, po czym następuje cięcie i zbliżenie na zawieszkę naszyjnika. Gdyby w Yamato rzeczywiście występował fanserwis taki, jak to sugerujesz, byłaby to świetna okazja do zademonstrowania go. Zobaczylibyśmy kamerę powoli wędrującą w dół i nie byłoby zbliżenia, a oddalenie i stopklatka, żeby pokazać nie tylko sam naszyjnik, ale i piersi (Akia ma na sobie czarny, obcisły golf). Tymczasem nic takiego nie ma miejsca. Kompozycja i wymowa tej sceny jest tak samo aseksualna, jak sceny z kapsułą. A wystarczyłby drobny zabieg, który tu pokazałem, żeby jej wymowa niosła typowe dla fanserwisu wizualne atrakcje. Skoro ja to zauważyłem, na pewno zauważyli to również scenarzysta z reżyserem, a mimo tego nie skorzystali z okazji. Gdyby chcieli, żeby w Yamato znalazł się fanserwis, raczej nie przepuściliby takiej okazji.

                    Innymi słowy: nie widzę fanserwisu w scenach, które przytaczasz, a w tych, gdzie z łatwością mógłby się znaleźć, również się on nie pojawia. Z prostej przyczyny: opowieść o Yamato i jego załodze nie potrzebuje żadnych ulepszaczy i ze strony twórców był to z całą pewnością krok świadomy i starannie przemyślany. To oczywiście tylko moja bardzo subiektywna interpretacja tego, co widziałem na ekranie, ale starałem się poprzeć ją rozsądnymi argumentami.

                    I na koniec – piszesz:

                    „Trudno mi też przekonać się do kwestii, że seria ta była robiona dla wąskiej grupy odbiorców i tylko dla nich. "

                    Zauważ, że sam napisałem wcześniej iż "Po serial sięgną w pierwszej kolejności Ci, którzy oglądali oryginalną serię, w drugiej kolejności miłośnicy SF, i to raczej starsi niż młodsi." To nie jest zamknięta grupa. W trzeciej kolejności będzie mody Yamada­‑kun, o którym piszesz i ci, którym pierwsze dwie grupy polecą to anime, w czwartej pewnie widzowie przypadkowi, jak choćby uciekinierzy z krainy szkolnych komedii. O tym, że pierwsze dwie grupy dominują wśród widzów możesz się przekonać choćby zerkając na bardziej niż skromną listę oddanych głosów czy wypowiedzi osób komentujących tutaj czy na innych stronach tematycznych. Szkoda, bo w mojej opinii serial zasługuje na dużo większą popularność i dużo większe grono widzów.
                    • Avatar
                      tamakara 8.03.2014 10:03
                      ok, źle Cię zrozumiałam z tymi odbiorcami.

                      Ale, ciągle mam wrażenie, że nasz problem z dojściem do consensusu polega na odmiennym rozumieniu zjawiska.
                      Ja nie utożsamiam fanserwisu z ecchi :D
                      Ecchi to odrębny gatunek, który rządzi się swoimi prawami. Nie może być dodatkiem to, co stanowi oś fabularną, prawda? Tam to raczej dostajesz (czasem bardzo małego) hamburgera do ketchupu, nie odwrotnie. Oczywiście, jeśli widz jest przyzwyczajony w tym ketchupie pływać po uszy, to potem nie wyczuje ilości znikomej.
                      A Akira, o której mówisz, czy to nie ona przemknęła przez ekran jedynie z ręcznikiem zarzuconym na ramiona?
                      Takie przerzucanie się przykładami do niczego nie prowadzi, chyba musimy się zgodzić, że się nie zgadzamy.
                      • Avatar
                        Sezonowy 8.03.2014 11:01
                        Ja również nie utożsamiam fanserwisu z ecchi, ale odnoszę wrażenie, że na tym przykładzie najłatwiej go omawiać, ponieważ jest chyba najłatwiejszy do wyłapania. Poza tym, Ty sama zaczęłaś ze skąpo ubraną kobietą w kapsule, co sugerowało ukryty erotyczny wabik kryjący się tą sceną. Nie ecchi, oczywiście, ale również przemawiający w określony sposób do męskiej wyobraźni. Taki cukierek dla oczu, puste kalorie, co by się pewnie zawierało w definicji fanserwisu. Że nie wspomnę już o przywołanym przez Ciebie obrazie Desslera w kąpieli. :)

                        Z drugiej strony, tak pół żartem, pół serio, już sam serial Yamato to jeden gigantyczny fanserwis dla miłośników militariów i SF: te smukłe kształty okrętów mknących przez kosmiczną pustkę, malownicze gejzery wybuchów, całoburtowe salwy dział artylerii głównej, pojedynki myśliwców w walce manewrowej, kakofonia bojowych komunikatów radiowych, rajdy komandosów i bezpardonowa walka na pokładach, poderwani alarmem piloci biegnący do maszyn, dzielni ludzie w mundurach wypełniający obowiązek wobec Ojczyzny, a do tego wszystko to na poważnie, bez genialnych licealistów z ich emocjonalnymi problemami, bijących na głowę starych wyjadaczy zarówno talentem, jak i siłą okrzyków bojowych. I wszystko to dla wiernych fanów, skręcających się dotąd bezsilnie na fabularnym i kosmicznym głodzie. :)

                        A nawet jeśli nie zgadzamy się ze sobą w kwestii obecności fanserwisu w Yamato (niewykluczone, że i wśród innych widzów zdania są również podzielone), to fajnie było zastanowić się nad tym zagadnieniem i wymienić myśli. Sam nigdy nie próbowałbym doszukiwać się w Yamato fanserwisu, a tak miałem okazję zrewidować swoje poglądy. I za tę okazję jestem wdzięczny.
                        • Avatar
                          tamakara 8.03.2014 12:51
                          No tak, masz rację, mój początkowy wybuch radości odnosił się właśnie do tej erotycznej strony problemu i temu poświęciliśmy dyskusję. Co było chyba błędem, bo w końcu zaczęłabym przeczyć sama sobie, a może nawet już zaczęłam?
                          Nie wiem, może jestem jakaś specyficzna… Spróbuję siebie wytłumaczyć inaczej. Weźmy taki posąg Dawida. Co tam widzimy? Doskonale zbudowanego mężczyznę. Patrząc podziwiam i piękno rzeźby, i piękno mężczyzny. Kiedy widzę pięknego mężczyznę w anime jest bardzo podobnie. Pomyślę sobie „mmm przystojniak” i odczuję estetyczne zadowolenie. Nie ucieknę od erotyzacji tego zadowolenia, co nie znaczy, że od razu się podniecam. Piękno kobiety również docenię, ale już tylko na płaszczyźnie „rzeźby”. U panów pewnie jest odwrotnie.
                          Zaserwowanie takiego estetycznego zadowolenia to właśnie fanserwis tej serii.
                          Powiedzmy kupuję parę butów i dostaję w prezencie breloczek. Tutaj statki kosmiczne etc będą butami, a damskie mundury breloczkiem xD

                          Ja też jestem wdzięczna za dyskusję.
    • Avatar
      JJ 18.12.2013 10:14
      Serie z nietypowym cyklem wydawniczym zawsze tak mają. Śledzenie odcinków wychodzących w paczkach raz na x czasu to jednak zupełnie co innego, niż śledzenie jednego na tydzień, zwłaszcza teraz, kiedy wszyscy zdążyliśmy się przyzwyczaić do regularnych subów dla prawie każdej nowej serii, dostępnych w kilka godzin po japońskiej emisji.
  • Avatar
    A
    Czajuś 12.03.2013 10:55
    Uchuu Senkan Yamato 2199 to moje pierwsze spotkanie z universum Yamato ;). Na mój pogląd co do serii nie rzutują więc żadne sentymenty, dlatego mieszane mam uczucia wobec pierwszych 14 odcinków remake­‑a. Generalnie, pewne rzeczy muszę wybaczyć. Styl graficzny nie mógł być zmieniony (zreszta on może się podobać, sam po kilku odcinkach się przyzwyczaiłem i polubiłem), ogólny zamysł fabularny również. Zresztą sama fabuła jest bardzo ciekawa a postaci interesująco (chociaż oczywiście dosyć standardowo) wykreowane. Problem leży w archaiczności pewnych mechanizmów oraz animacji. Bo niestety animacja kuleje mocno i wiele scen chyba żywcem wzięli z protoplasty podbijając grafikę. Co mnie jeszcze bardziej denerwuję to brak logiczności niektórych scen.  kliknij: ukryte . Nie zmienia to faktu, że seria jest rzeczywiście interesująca. „Ci źli” z czasem nabierają jakichś barw, przestają być po prostu imperialnymi nazi corpsami a to jest ważne. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy. Faktem jest, że wczoraj wieczorem zaczałem oglądać, zaś dziś olałem zajęcia na uczelni by podgonić ;).
    • Avatar
      BDF 2.05.2013 16:17
      Czajuś napisał(a):
      niestety animacja kuleje mocno i wiele scen chyba żywcem wzięli z protoplasty podbijając grafikę.

      Spójrzcie na niego, spójrzcie i wybuchnijcie śmiechem.

      Jedynym wciąż wychodzącym animkiem z tak dobrą kreską, animacją i CGI jest Gundam Unicorn.
      Biorąc pod uwagę, że w Japonii obecnie leci emisja w TV jest to najlepsze anime roku 2013 do tej pory.

      A tak w ogóle, co to za mania plebsu, która ogląda jedynie nowe serie i nie zna kultowego pierwowzoru? Phi…
    • Avatar
      Grisznak 2.05.2013 18:08
      Źli na dobre dopiero przestają był złymi w drugiej serii i drugiej kinówce, ale tego raczej ten remake niestety nie obejmie.
  • Avatar
    A
    Lenneth 19.01.2013 01:00
    Jestem bardzo na tak :)
    Długo szukałam jakiegoś dobrego anime sci­‑fi, gdzie słowo „dobre” nie oznaczałoby „dobre, bo miliony gimnazjalistów nie mogą się mylić”, a „sci­‑fi” – „bo są tam mechy, ale ogólnie to kolejny szkolny romans”. Wreszcie trafiłam na Yamato i jestem bardzo zadowolona. Jednym tchem połknęłam pierwsze dziesięć odcinków, teraz niecierpliwie czekam na resztę.

    Spodobał mi się klimat, idący raczej w stronę powagi i patosu, ale na tyle umiejętnie, że nie przyszło mi do głowy parskać śmiechem w najmniej stosownych momentach, typu  kliknij: ukryte  z pierwszego odcinka. Co więcej, ta seria nie próbuje nachalnie grać na emocjach widza, na siłę wyciskając łzy z oczu, co bardzo się jej chwali. Lżejsze, humorystyczne wstawki wpleciono w – moim zdaniem – dobrych proporcjach.
    Z miejsca urzekła mnie atmosfera zagłady i nieuchronnego „końca świata” (radioaktywność, podziemne miasta), w której pojawia się jednak promyk nadziei w postaci tytułowego Yamato i jego załogi.
    Cudowny klimat pojawił się też w dziewiątym odcinku – zawsze miałam słabość do robotów/androidów zadających sobie pytania o naturę własnego istnienia. Nawiązania do Dicka czy Asimova na plus, a kiedy uciekającemu Garmiroidowi  kliknij: ukryte , poczułam się zdecydowanie gorzej niż wtedy, kiedy  kliknij: ukryte  ;)

    Sami bohaterowie przypadli mi do gustu. Nie są to może wyjątkowo skomplikowane postacie (obawiam się, że po Keicie Anyanie z „Terra he” już żadna postać nie wyda mi się skomplikowana…), ale każda z nich umiała mnie zainteresować, dała się polubić (lub nie, jeśli chodzi o błękitnego księcia, ale taka już jego rola). Kodai to taki typowy, narwany protagonista, który na szczęście nie sprawia wrażenia idioty, który nie zasługuje na swoje stanowisko. Lubię go, podobnie jak jego przyjaciela i resztę załogi statku. Swoją drogą, jak fajnie, że dowódcą okrętu jest stary wyga, a nie jakiś piętnastoletni „geniusz” strategii, bez którego ani rusz we współczesnych seriach. Nawet Schultz, walczący przeciwko Yamato, zaskarbił sobie moją niekłamaną sympatię i podziw – aż było mi go żal, kiedy przegrywał, choć wiedziałam, że to nieuniknione.

    Nie jestem fanką militariów akurat pod postacią maszyn (broń biała to trochę co innego), dlatego nie wnikam w to, co i w jakim stopniu przypominają poszczególne statki, myśliwce, czołgi – zwyczajnie mi to zwisa. Mimo wszystko, muszę zaznaczyć, że na maszyny w tym anime wyjątkowo dobrze mi się patrzy, szczególnie na tytułowy okręt, a brak wszechobecnych mechów stanowi ulgę. Fajne są też same mundury załogi, wliczając w to obcisłe kombinezony pań. Podoba mi się przy tym nie tylko ogólny design uzbrojenia/wyposażenia w serii, ale też brak przekombinowania, oczo*ebnych kolorów etc. (To znaczy… oczywiście, że jak na statek /kosmiczny/ Yamato jest przekombinowany jak cholera, ale mimo wszystko… ;))

    Nie wnikaam też w nawiązania „historyczne”, ale nawet mnie kojarzą się nazwiska „złych kosmitów”, typu: Herm Zoellik (Hermann Goering), Redolf Hiss (Rudolf Hess) etc.
    Tu napomknę, że początkowo trochę drażniło mnie podejście twórców anime, dążących miejscami do przedstawienia załogi statku (czytaj: Japończyków) jako bohaterów bez skazy i zmazy, tych „krystalicznie dobrych” walczących z „czystym złem” (faszystowskimi najeźdźcami). Po pierwsze, z historii skądinąd wiadomo, że Japończycy święci podczas WWII nie byli (żadna nacja nigdy nie była), a po drugie, jako osobie obytej z ludzką psychologią, ciężko mi było patrzeć na sceny, w których ktoś z załogi statku próbował w szlachetny sposób ocalić wroga, podczas gdy ludzie powinni zbiorowo nienawidzić Gamilan, okrutnych najeźdźców bez twarzy.

    Swoją drogą, seria faktycznie bywa z wszelką logiką na bakier. Łamane prawa fizyki, wszyscy obcy wyglądający dokładnie jak ludzie, do tego bzdury innego rodzaju: jak to na przykład możliwe, że księgowa (sic!) może sobie spokojnie uprowadzić jeden z myśliwców i nie odpowiada potem za niesubordynację? Naciągnięć tego rodzaju jest w serii cała masa, ale cała seria jest na tyle wciągająca, że po jakimś czasie machnęłam na nie ręką, a nowe przestałam kwitować facepalmem. ;)

    Starej, oryginalnej serii nigdy nie oglądałam i raczej nie obejrzę. Dla przyzwoitości obejrzałam trzy pierwsze odcinki i nabrałam przekonania, że remake niczego oryginałowi nie odbiera, a wręcz go ubogaca. Tak jak wspominałam na początku, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i trzymam kciuki za to, żeby niczego tymczasem nie skopano. :)
    • Avatar
      Grisznak 19.01.2013 10:16
      Re: Jestem bardzo na tak :)
      Nie wiadomo, jak w tej wersji, ale w oryginale Gamilianie wcale nie byli skondensowanym złem, szczególnie, że wraz z kolejnymi seriami Dessler stał się sojusznikiem Ziemi, a wspólna bitwa floty Gamilas i Yamato z Dark Nebula w kinówce „The New Voyage” pokazuje dobitnie, że nie ma dobrych i złych, są tylko ci, którzy są przeżyć.
      • Avatar
        Lenneth 19.01.2013 14:46
        Re: Jestem bardzo na tak :)
        Dlatego też napisałam „początkowo”, mając na myśli kilka najwcześniejszych odcinków, tj. nie wszystkie z tych dziesięciu, które obejrzałam. Na początku nic nie wiemy o wrogu, poza tym, że pojawił się nagle, od razu zabrał za niszczenie planety, giną przez niego cywile etc. – cudownie zjednoczona ludzkość walczy zaś bohatersko i z honorem, nawet bez szczególnej nienawiści do wroga. :) Później wrażenie, że ludzie są na siłę wybielani na tle złych kosmitów zaczęło zanikać, m.in. dlatego, że scenariusz pozwala również spojrzeć na konflikt ze strony „obcych”. Schultz, jak już wspomniałam, wzbudził moją sympatię, a do samego Desslera też zresztą nic nie mam – chęć budowy kosmicznego imperium sama w sobie nie jest niespotykana i jakoś niewyobrażalnie zbrodnicza (pal sześć te trupy po drodze :P); zresztą jak wyglądałaby nasza dzisiejsza cywilizacja, gdyby nie szerokie podboje Imperium Rzymskiego? :)
        Dalej czuję, że to nie będzie seria skupiająca się na trudnych dylematach moralnych i wszelkich odcieniach szarości w dowodzeniu/ sprawowaniu władzy, gdzie widz już sam nie wie, która ze stron jest „dobra”, a która „zła”, ale to mi nie przeszkadza. A jeśli postacie kosmitów, szczególnie ich przywódcy, doczekają się jakiegoś rozwinięcia, to tylko się ucieszę.
        Grisz, napiszesz kompletną recenzję, kiedy seria dobiegnie końca? Bardzo na to liczę. Wypadałoby spopularyzować ten remake w naszym narodzie. :)
        • Avatar
          Grisznak 19.01.2013 14:53
          Re: Jestem bardzo na tak :)
          Nie chcę za dużo zdradzać,  kliknij: ukryte .
          Co do recenzji – osobiście wolałbym, aby napisał ją ktoś inny, mający świeży punkt widzenia. Ja o Yamato sporo napisałem tu i ówdzie, na łamach Tanuki i Otaku, więc nawet opisując remake, będę się pewnie jakoś powtarzał. Oczywiście, jeśli chętnych nie będzie, to pewnie mi to zostanie, ale serio, wolałbym raczej sam przeczytać cudzą recenzję.
          • Avatar
            Lenneth 19.01.2013 15:51
            Re: Jestem bardzo na tak :)
            Zdradziłeś. Ale cóż, i mnie taka motywacja przyszła w międzyczasie do głowy, więc powiedzmy, że nie jest to miażdżący spojler. :)
            Wiem, że już dużo pisałeś o Yamato, dlatego pomyślałam, że „jesteś godzien” popełnić tę recenzję w większym stopniu niż ktoś ze „świeżym punktem widzenia”, czyli będący takim laikiem i militarnym ignorantem jak ja. :) Choć w sumie, mogłabym kiedyś spróbować machnąć recenzję alternatywną, właśnie z punktu widzenia osoby, która Yamato widzi po raz pierwszy w życiu.
            Tak czy siak, czekamy na dalszy ciąg serii.
            • Avatar
              Grisznak 19.01.2013 16:02
              Re: Jestem bardzo na tak :)
              Nie ten tag niestety, a nie u nas wciąż ma opcji edycji komentarza, nawet redaktor nie posiada takiej możliwości.
              Jak mówiłem, jeśli nie będzie chętnego to tak zrobię, ale poważnie, w pewnym momencie, gdy się dużo o czymś pisze, to zaczyna się powtarzać, tego po prostu nie da się uniknąć, a zauważyłem to już u siebie, gdy pisałem o dwóch najnowszych filmach powstałych w minionych latach. Dlatego też zachęcam do pisania. Inny, świeży punkt widzenia jest zawsze w cenie.
              Tym, co sobie na 90% zaklepałem, jest remake Sailor Moon zapowiedziany na ten rok, tego pewnie nie oddam.
              • Avatar
                Lenneth 19.01.2013 16:17
                Re: Jestem bardzo na tak :)
                Opcja edycji – chociażby krótkookresowej, w ciągu pierwszych kilku minut po opublikowaniu komentarza – cholernie by się na Tanuki przydała.
                Wiem jak to bywa z tym samopowtarzaniem się, więc tak, rozumiem, dlaczego nie pali ci się do pisania recenzji Yamato. A na Sailorki, swoją drogą, też czekam. :)
  • Avatar
    A
    kb 14.12.2012 18:21
    Trochę za dużo fanserwisu (był też w starej wersji, ale nie aż tyle…).

    Za to cała reszta na bardzo duży plus. Animacyjnie jest porządnie. Projekty postaci, mechaniczne i mundury wykonano całkiem starannie. Nawet CGI, którego w anime nie znoszę jest zrobione ze smakiem. To remake, ale sporo wydarzeń ze starych odcinków zupełnie wywalono zastępując je nowym materiałem.

    Twórcy postanowili zachować poważniejszy charakter historii, przez co ukrócono wielu głupiutkim scenkom jakie prezentował pierwowzór. Rozumiem ten zabieg, lecz trochę ulotnił się przez to ten specyficzny urok oryginału.
  • Avatar
    A
    Grisznak 23.09.2012 10:51
    Prawie ideał
    Pierwsze odcinki zapowiadają nad wyraz udany remake, w którym zachowano wszystko, co najlepsze z oryginału – fabułę, muzykę, bohaterów, zaś całość podano w nowej oprawie graficznej i dorzucono kilka nowości (m.in. więcej postaci kobiecych). Wygląda na to, że rozbudowano także stronę przeciwną.
    • Avatar
      mith 14.12.2012 00:19
      Re: Prawie ideał
      Nie oglądałem oryginału, więc ciężko mi się ustosunkować. Ale Yamato 2199 broni się doskonale również jako samodzielny tytuł. Fabuła jest wciągająca, muzyka nostalgiczna i zapadająca w pamięć, grafika stoi na wysokim poziomie. Postaci lekko schematyczne (ale skoro to remake, to czego się spodziewać?), choć mnie to zupełnie nie przeszkadza. Mam nadzieję, że utrzymają poziom!
    • Avatar
      Sezonowy 15.12.2012 12:50
      Re: Prawie ideał
      To zaskakujące, ale w remake'u wrażenie, że oglądam na ekranie okręty Cesarskiej Marynarki Japonii, jest jeszcze silniejsze niż w oryginale. Tym bardziej, że pokazane tu okręty noszą autentyczne nazwy jednostek walczących w drugiej wojnie światowej. Nawet klasy okrętów zgadzają się (niszczyciel Yukikaze, pancernik Kirishima itd.). A scena, w której niszczyciel Yukikaze rusza do samobójczego ataku, podczas gdy jego załoga śpiewa pieśń bojową – malownicza, symboliczna i wypisz,wymaluj pasująca do mentalności cesarskich marynarzy.

      A propos muzyki: świetna pieśń (bo przecież nie piosenka) z czołówki, podrasowana nowoczesnym brzmieniem, tu prezentuje się jeszcze lepiej.

      [link]

      Oby więcej takich udanych remake'ów.
      • Avatar
        Grisznak 15.12.2012 14:21
        Re: Prawie ideał
        Nazwy okrętów są te same, które były w poprzedniczce, tu nic nie zmieniono. Pytanie pozostaje, czy jednostki Gamilas będą wzorowane na niemieckich, tak jak w pierwowzorze.
        (o ponownej adaptacji kolejnych produkcji z tego cyklu, z moim ulubionym „The New Voyage”, gdzie ostatecznie zakończono wątek Desslera i Starshy oraz świetnie pokazano wspólną bitwę Yamato i floty Gamilas z armadą Dark Nebula, nawet nie marzę)
        • Avatar
          mith 10.01.2013 17:39
          Re: Prawie ideał
          Jeśli wyniki sprzedaży będą dobre (a jednocześnie nie dojdzie znów do jakiejś schizmy przy prawach własności do tytułu) to jest to mocną przesłanką, by animować dalsze części opowieści. W końcu jeśli tytuł na siebie zarabia, to dlaczego nie? ;)
      • Avatar
        mith 10.01.2013 17:41
        Re: Prawie ideał
        Ja akurat wolę pierwszą wersję openingu ([link][link][/link]). Ta druga jest chyba wzorowana na wersji openingu z drugiego sezonu oryginalnego Yamato.
        • Avatar
          Sezonowy 11.01.2013 12:10
          Re: Prawie ideał
          Rzeczywiście, twój link prowadzi do aktualnej wersji, mój do wcześniejszej. I nie potrafię się zdecydować, która wersja bardziej mi się podoba.

          Fantastyczne jest to, że buszując po youtube w poszukiwaniu klipów z tą pieśnią, natknąłem się na gigantyczną ilość nagrań prezentujących wykonanie tego utworu na żywo przez orkiestry symfoniczne, kameralne, zespoły wojskowe, szkolne, zawodowe i amatorskie itd. Czy można na tej podstawie zaryzykować stwierdzenie, że tytułowa pieśń z Uchuu Senkan Yamato to prawdopodobnie najpopularniejszy i uznany utwór wywodzący się rodem z anime, jaki kiedykolwiek został skomponowany? Zwłaszcza, kiedy słucha się muzyki z tego serialu w wykonaniu orkiestry marynarki wojennej Japońskich Sił Samoobrony [link][link][/link].

          • Avatar
            Grisznak 11.01.2013 12:34
            Re: Prawie ideał
            Owszem, tak właśnie jest. Dlatego też pisząc do Otaku zestawienie dziesięciu najważniejszych openingów w dziejach anime umieściłem tam też ten utwór. Kawałek na dobrą sprawę dał też początek i inspirację całej masie podobnych pieśni, które w latach 70 i 80 często w anime, szczególnie tych kosmicznych i mechatych, było słychać. Co ciekawe, był to zarazem jeden z pierwszych tak popularnych openingów do anime w USA.
            • Avatar
              Sezonowy 11.01.2013 16:19
              Re: Prawie ideał
              Cieszę się, że nie zawiodła mnie intuicja.

              A przy okazji, właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że wielkim plusem utworu jest fakt, iż jest on marszem, o prostej melodyce i mocnym rytmie, przez co bardzo łatwo go zapamiętać i zaśpiewać. Nawet osoba o drewnianym uchu nie będzie miała z tym większych problemów, czy to maszerując w szyku plutonu, czy dołączając do rozbawionego chóru podczas karaoke. Kto wie czy nie miało to wpływu na popularność pieśni o kosmicznym pancerniku.
              • Avatar
                mith 12.01.2013 10:31
                Re: Prawie ideał
                Prostota na pewno pomogła, ale wydaje mi się, że to coś więcej. W tej pieśni zawarta jest tak olbrzymia doza nostalgii, że później chodzi to po głowie godzinami.
                • Avatar
                  Sezonowy 12.01.2013 11:48
                  Re: Prawie ideał
                  Elementów decydujących o sukcesie jest na pewno więcej, a prostota jedynie pomogła, tak jak napisałeś (ale spróbuj zaśpiewać np. taki opening do Sword Art Online, zwłaszcza na trzeźwo… masakra). To przede wszystkim znakomita kompozycja muzyczna i już samo to z pewnością wystarczyło, by osiągnąć sukces.

                  Olbrzymia doza nostalgii, o której wspominasz, rzeczywiście wydaje się być tu bardzo silna. Dla Europejczyka pewnie mniej wyczuwalna, ale dla Japończyka? O ile mnie pamięć nie myli, swego czasu utwór robił (czy nadal robi?) za nieoficjalny hymn japońskiej marynarki wojennej. I akurat tej popularności się nie dziwię, bo współczesne, oficjalne pieśni marynarki JSDF są ze względu na zaszłości historyczne, przepraszam za słowo, gejowskie do bólu. Nie ma w nich tej dumy ani siły, które mieć powinny, bo jeszcze ktoś by sobie pomyślał, że to wyraz tęsknoty za duchem Cesarskiej Marynarki (Niemcy mają ten sam problem, bo największymi zwycięstwami, z oczywistych względów, nie mogą się pochwalić ani do nich nawiązać). Dla porównania: pieśni z tamtego okresu brzmiały tak [link][link][/link], a współczesne brzmią tak: [link][link][/link].

                  Oczywiście, to żart: nie jest aż tak źle. Ale dobrze też nie jest. Na szczęście istnieje kosmiczny pancernik Yamato i jego tytułowa pieśń.

                  „Żegnaj Ziemio! Okręt, który rusza w rejs
                  To kosmiczny pancernik Yamato.
                  Zaczyna podróż do Inkandaru,
                  Ku krańcom kosmosu niosąc swoje przeznaczenie”.

                  Czy to nie piękne?
              • Avatar
                Grisznak 12.01.2013 11:06
                Re: Prawie ideał
                Marszów w historii było od groma, ale to też sztuka napisać taki, który jednak się w niej na stałe zapisze, jak np. „Marsz Turecki” Mozarta czy „Marsz Radeckiego” Straussa.
                Ten zaś jest dość powolny i ponury, zresztą doskonale koresponduje z tekstem. Trzeba też pamiętać, że „Yamato” było jedną z pierwszych serii, które klimaty wojenne (nawet w kosmicznej otoczce) traktowała jednak poważniej.