Komentarze
Chihayafuru 2
- Spojlery w komentarzach : Anonimowa : 19.07.2020 00:33:14
- komentarz : Lina : 9.01.2014 02:34:02
- komentarz : Subaru : 12.12.2013 14:38:46
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : Hiromi : 13.07.2013 18:02:54
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : tanuki : 13.07.2013 13:01:39
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : czarna mamba : 13.07.2013 12:11:11
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : Hiromi : 13.07.2013 04:38:09
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : czarna mamba : 13.07.2013 01:41:17
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : czarna mamba : 13.07.2013 01:26:00
- Re: To nie jest gra dla starych ludzi... : Hiromi : 13.07.2013 01:00:54
Spojlery w komentarzach
Niewątpliwie całą przyjemność z seansu drugiej serii miałam tylko dzięki nieznajomości przebiegu meczy i zawodów.
Moim zdaniem lepiej oglada się wszystko w sposób w miarę ciągły, w sekwencjach tematycznych.
Na pewno nie jest to anime do oglądania w ilości 1 odcinek raz na tydzień albo raz dziennie.
kliknij: ukryte Natomiast bohaterka wcale nie jest tak egoistyczna i jako kapitan wielokrotnie dawała radę. Zwłaszcza, że nie mieli żadnego doświadczonego dorosłego, kierującego ich pracą zespołową
Cieszy mnie, że grafika i dźwięk nie uległy według mnie pogorszeniu.
Nie wiem jak Chihayafuru wypada pod względem emocji w porównaniu do innych sportowych anime ostatnich lat np. Kuroko no Basket, gdyż po obejrzeniu projektu postaci i przeczytaniu, że w wyżej wymienionym mamy do czynienia z kolejnym „pokoleniem cudów” w kolejnej dyscyplinie sportu (na domiar złego padło na nudną i wybitnie niejapońską koszykówkę) zapaliła mi się czerwona lampka z napisem „jakie to oryginalne” dość skutecznie jak dotąd mnie odstraszająca (chociaż sam Kuroko i jego sposób gry wydają się dość ciekawe). Jeśli Japończycy mają robić anime o sporcie to niech przynajmniej będzie to taki, w którym są dobrzy czyli raczej nie w koszykówce, a właśnie w czymś pokroju karuty.
W shoujo lubię to, że pokazują całą gamę emocji poprzez wiarygodnych bohaterów. A od serii sportowych oczekuję oczywiście napięcia i akcji. I właśnie dlatego bardzo się zawiodłem na „Chihayafuru 2 ".
Pierwsza seria była udana pomimo swoich wad, ale obawiałem się, że skoro ostatnie odcinki mnie nużyły, to podczas tej będę spać. No i się spełniło.
Koszmarnie nudne i rozwleczone. Kompletnie nie dało się niczym emocjonować, cała seria jest jednym wielkim graniem z przerwami na ogłoszenie wyników i wio dalej. I niestety tym razem karuta wydała mi się najnudniejszą grą świata, było jej po prostu zdecydowanie za dużo, a emocje graczy… Ciągle determinacja‑nagła przeszkoda‑załamanie‑wsparcie drużyny‑szczęście pod koniec. Nie ma zwyczajnie czasu na inne emocje, bo oni ciągle grają.
Przynajmniej pojawia się wielki nieobecny, czyli Arata, ale finalnie również i on nie może się w pełni rozwinąć, bo sam podziw nad jego umiejętnościami to dla mnie za mało.
Grafika raczej staranna, znów wszystko bardzo jasne i jakby rozmyte.
Trzeba czuć naprawdę ogromną sympatię do tych bohaterów, żeby oglądać z zaciekawieniem. Ja się rozczarowałem i wyspałem.
4/10 ode mnie.
To nie jest gra dla starych ludzi...
Piętnastoletnia mistrzyni i siedemnastoletni mistrz in spe? Naprawdę mamy w to uwierzyć? Przecież tej gry nie wynaleziono dziesięć lat temu, a zawody odbywają się od ponad pięćdziesięciu, więc może wypadałoby okazać więcej szacunku starszym. W końcu to nie jakiś shounen tylko podobno josei, więc nikt za odrobinę realizmu by się nie obraził. Niech już będzie, że Ararat jest cudownym dzieckiem i potrafi rywalizować ze starszymi, ale w Chihayafaru w karutę najlepsze są wyłącznie dzieci (oprócz Suo, który też ma ledwie 24 lata i ptasi móżdżek), które słyszą słowa zanim ktokolwiek je wypowie O_o'
Gusta ukszałtowane przez szablonowe shoujo/josei domagają się podążania utartymi ścieżkami romantycznych wielokątów. A tu figa z makiem! Stąd niedosyt pairingowych shipperek…
To co wyróżnia i czyni Chihayafuru wyjątkowym – zrobienie ze sportu bohatera pierwszoplanowego – budzi opór karmionych szablonami pań. Bo cóż, że pięknie pokazana miłość do kart, jak w koło latają dorodne bizony do wzięcia.
Wątek romantyczny nie dość, że w tle, to jeszcze mocno introwertyczny, skupiony na odkrywaniu przez bohaterów własnych uczuć, bez typowych nieporozumień i niedopowiedzeń.
Cóż…
Masz Ci, babo, karutę! ;]
Daj Bóg i w trzecim sezonie.
Finał
Troszkę zawiedziona
Wygrana
Taichi