x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
A mi się tam film bardzo podobał :) Lepszy nawet od obu serii telewizyjnych „Index”! Grafika przecudowna,fajna fabuła,bardzo dobre graficznie walki,dynamiczna akcja i fajna końcówka. Co swiadczy o tym że uniwersum „Toaru..” jest jedną z bardzo dobrych,może nie w stu procentach oryginalnych, ale wciągających i potafiącą pozytywnie zaskoczyć widza serią przygodową!
Jak się pisze recenzje, to najpierw trzeba umieć pisać w ogóle. „Magiczka”? No proszę cię. A co do filmu, to sądzę, że twoje narzekanie na cześć magiczną wynika z faktu, że uważasz to za idiotyzm. Jakbyś nie wiedział magia jest silnie związana ze światem. We wszystkich cywilizacjach świata istniała magia, nawet Japonia miała swoje przesądy. Jak lubisz tylko naukę, to nie umiesz docenić całości serii, która podkreśla różnice pomiędzy magią i nauką, a także pokazuje nam, co ludzie mogliby zrobić lepiej. Magiczna część jest lepsza od naukowej, bo ludzie stamtąd mają powód do walki, walczą za krzywdę kogoś, walczą bo ktoś im umarł, a nie dla kasy, czy wpływów jak robią to ci z części naukowej. Naukowa część jest lepsza zaś pod względem moralnym. Magia w serii oparta jest na religii, więc często magowie są fanatykami, przeciwwagę dla nich stanowi Touma – zrównoważony esper z zasadami, których nie łamie. Nawet Akcelerator pomimo swojego sadyzmu i szaleństwa wykazuje zadatki na kogoś pokroju Toumy. Obie części fabuły mają swoje wady i zalety, ale oczywiście recenzenci nie umieją być obiektywni i piszą tylko swoje zdanie. Przeczytałam tę recenzję tylko dlatego, że chciałam się dowiedzieć czegoś o filmie. A dowiedziałam się tylko tego, że recenzent ma swój wysublimowany smak i taki „gniot” go nie zaspokaja.
1) Zabierając się za czepianie pisowni warto zajrzeć do Słownika Języka Polskiego, bo można przeżyć przykrą niespodziankę. Słowo „Magiczka” jest jak najbardziej poprawne.
2) Zakorzenienie zjawisk magicznych w świecie realnym jest argumentem zupełnie kulawym. Świat przedstawiony w serialu animowanym to tylko symulakra (łac. naśladownictwo) i jedynym, co można brać pod uwagę, to owego symulakrum struktura.
3) Jeśli pisze się zgryźliwy komentarz, to należy znać uniwersum do którego się odnosi. Tak więc:
A) Strona magiczna nie walczy z pobudek altruistycznych. Przeciwnie:
- Katolicy walczą, gdyż są najsilniejszą frakcja magiczną, a Esperzy samym swym istnieniem są zagrożeniem dla ich pozycji.
- Anglikanie walczą, bo Kościół Katolicki jest ich odwiecznym wrogiem.
- Inni walczą, bo są uwikłani między Kościół Katolicki, a Alistera, który, jak jeszcze był magiem mało świata nie rozwalił.
- Pewna ilość magów walczy z własnych, egoistycznych pobudek.
B) Touma nie jest esperem. Imagine Breaker to osobna, trzecia kategoria mocy, nie będąca ani magią, ani skillem.
C) Accelerator ostatecznie nie ewoluuje w kogoś pokroju Toumy. Kończy jako ktoś między Batmanem, a Punisherem i raczej się z tej pozycji nie ruszy.
D) Magia w Toaru nie jest oparta na religii, ale na zwulgaryzowanej wersji „Thelemy” Alistera Crowleya. Odwołania do jego postaci są bardzo wyraźne (dokładniej: został on umieszczony w anime jako jedna z postaci drugoplanowych) i nieprzypadkowe.
Obie części fabuły mają swoje wady i zalety, ale oczywiście recenzenci nie umieją być obiektywni i piszą tylko swoje zdanie. Przeczytałam tę recenzję tylko dlatego, że chciałam się dowiedzieć czegoś o filmie. A dowiedziałam się tylko tego, że recenzent ma swój wysublimowany smak i taki „gniot” go nie zaspokaja.
Umówmy się co do dwóch rzeczy:
1) Wymogiem recenzji, jako gatunku dziennikarsko‑literackiego jest subiektywność. Tak więc coś takiego, jak obiektywna recenzja NIE ISTNIEJE. Jeśli recenzja jest obiektywna, to zwyczajnie recenzją nie jest.
2) Recenzje czyta się właśnie po to, żeby poznać opinię recenzenta.
A
harpagon
15.09.2013 22:13
Film jest cienki jak pasek z Biedronki, a wygląd wcale nie robi wrażenia. Postaci są płaskie i słabo wtopione w tło, ich projekty sztampowe i nijakie. Jeśli ocena leci tak mocno w górę za ten tzw „wygląd”, to Miyazaki dawno powinien rozbić bank ocen na Tanuki wykraczając poza wszelką skalę.
A czego się spodziewaliście?
Przecież było wiadomo lub przynajmniej do przewidzenia, że ten film nie będzie nastawiony na wybitnie ambitną fabułę ani poważniejszy związek z głównym wątkiem serii. Miał być efektowny czy raczej efekciarski i taki był. Trochę akcji i wybuchów, trochę humoru, trochę raczej prostej melancholii, trochę patetycznych przemówień Toumy, głodnej Index, elektryzującej Misaki, klnącego Acceleratora itd w ładnej oprawie. Trochę sensu i trochę nonsensu. Z lekkim przymrużeniem oka oglądało się dość przyjemnie.
7‑8/10
Nie wiem co takiego wspaniałego ludzie widzą w filmach studia Ghibli. Mają zazwyczaj prostą fabułę, za mało czasu żeby się przywiązać do bohaterów czy poznać głębsze relacje między nimi i do tego jakieś antywojenne czy śmieszne ekologiczne przesłania, okraszone nieskrępowanymi acz dziwacznymi wymysłami twórców rodem z wyobraźni sześciolatka. Owszem nie są zazwyczaj złe, ale typowo dla dzieci. Taki Disney ze wschodu.
Nie wiem skąd taka reakcja skoro studio Disneya było współproducentem co bardziej znanych anime studia Ghibli (wg myanimelist Ksiezniczka Mononoke i Grobowiec Swietlikow to wyjątki z tych popularniejszych).
Jeśli byś uważnie popatrzyła, to przy „Walt Disney Studios” zauważysz znaczek „L”.
Niżej, pod „rating” jest wyjaśnione, co to oznacza. Ni mniej ni więcej tylko „licencję”. To, że Disney ma licencję na emisję/sprzedaż/cokolwiek na Zachodzie (poza Japonią) nie znaczy, że jest „Producentem” – znaczy to, że może legalnie sprzedawać filmy i całą franczyznę Ghiblową poza Japonią. Dzięki czemu np. Monolith mógł wydać DVD w Polsce…
To wyżej + kinematografia spod szyldu Ghibli liczy więcej filmów, niż tylko Totoro i Kiki.
Lina
14.10.2013 22:15
Zgoda, ale jakimś dziwnym trafem produkcjami żadnego innego studia (oczywiście jeśli chodzi o anime) „Disney” się nie zainteresował. Najwidoczniej filmy Disneya i Ghibli mają pewne cechy wspólne takie jak elementy baśniowe, tematyka czy docelowa grupa odbiorców.
Nie twierdzę, że wszystkie produkcje Ghibli takie są (chociaż nawet na tanuki „widownia: Kodomo” przy produkcjach Ghibli w stosunku do innych twórców pojawia się raczej dość często), ale nawet te mniej typowe dla tego studia poza pewne ramy raczej nie wyjdą. Największym odstępstwem od standardowego Ghibli jaki zdarzyło mi się obejrzeć był chyba Iblard Jikan.
Polecam Omohide poro poro, a następnie korektę poglądów.
A
Collision
11.09.2013 20:02
Film jest po prostu słaby…mimo że To aru index/railgun nakarmiły studio kasa jak nikt dotąd.
Zgadzam się że niektóre postacie były wciśnięte na siłę…np. scena z Acceleratorem.Chciałbym aby to On wybił winę w kosmos,a w chwili jego uderzenia Touma powiedział coś takiego „to zrobił ktoś potężny”
Ciągle miałem Deja vu z śpiewaniem i kosmosem…chyba Macrossa plagiat.
Touma ani razy nie zaprezentował swojej umiejętności poważnie,a mógł np. zgładzić zaklęcie ( o dziwo golemy się nie rozpadały‑wyjaśni ktoś?).
Ogólnie strata czasu i nerwów…
Wiesz, mnie najbardziej denerwowała ta cała akcja reklamowa. Przesuniemy wydanie książki, bo wydajemy prequel do filmu. Nie będzie odcinka mangi Railgun, bo damy reklamy. Nie wyemitujemy odcinka serii, bo film wychodzi na DVD! Puśćmy jego 25 minut.
Zegarmistrz
11.09.2013 19:22 Re: Broń energetyczna
Ja wiem wszystko. Testuję jednak wiedzę społeczności, bo chcę tym sposobem znaleźć Wybrańca Godnego Uratować Świat z pośród Przypadkowych Użytkowników.
A
Shokun
8.09.2013 18:50
Ktoś mi może wyjaśnić co ja przed chwilą obejrzałem? Od samego początku wiedziałem, że ten film to spin‑off serii, no ale proszę….
Właściwie to wszystko było w porządku, kliknij: ukryte dopóki Kanzaki nie wyskoczyła z tego statku (mam na myśli tą scenę w kosmosie) – od tego momentu to już seria facepalmów i napady śmiechu.
Accelator i klony Misaki zostały tu wrzucone jakby na siłę, tylko po to, aby mieć swoje pięć minut (czytaj: aby coś rozwalić i zniknąć).
Ani jednej dobrej walki (liczyłem na więcej), masa absurdu, brak logiki i patetyczny do bólu Kamijou Touma (jak zwykle zresztą).
Do pierwszej godziny zastanawiałem się, dlaczego ludzie dają tak niskieopinie, przecież tam było wszystko to, co w Toaru najlepsze.
No, ale zostało jeszcze pół godziny dzięki czemu zrozumiałem, co poszło nie tak.
A ten kosmiczny spacer Kanzaki… TO LEL.
A
Altramertes
5.09.2013 08:39 Jeżu Wszechkolczasty jakie to było durne
Wbrew pozorom początek był całkiem fajny, łącznie z wytłumaczeniem skąd wziął się sam Endymion i dlaczego nigdy wcześniej go nie zauważyliśmy. Problemy zaczęły się jednak w momencie gdy doszło do akcji. Żeby nie było, od strony technicznej nie mam filmowi nic do zarzucenia, ale gdy zacząć się zastanawiać nad tym co dzieje się na ekranie to człowiek łapie się za głowę. kliknij: ukryte Magowie chcą złapać lub ukatrupić Arisę bo ma możliwe że większy potencjał niż Święty. Nic to, że po stronie magicznej gania sobie 20 takich czubków i nikt z tego problemu nie robi. Dalej, Styil zamiast wytłumaczyć cokolwiek Toumie to zaczyna go atakować wiedząc, że później za to beknie – tu już nie chodzi o to czy oni stoją po tej samej stronie, ale o zwykłą logikę! Inna sprawa z całą przewodnią intrygą, która mimo iż trochę naciągana, to mimo wszystko trzyma się kupy kliknij: ukryte (ktoś kto za wszelką cenę chce umrzeć faktycznie nie będzie się martwił o resztę świata). Tu jednak pojawiają się kolejne problemy: kliknij: ukryte strona magiczna by zatrzymać plan chce zabić Arise (moralnie wątpliwe ale ok) lub zniszczyć windę, co spowodowałoby że ta spadłaby na Ziemię, zabijając miliony ludzi – poziom upośledzenia umysłowego tego pomysłu jest wprost niebywały. Mógłbym się jeszcze czepiać finałowej walki, kliknij: ukryte ale miło było zobaczyć tylu starych znajomych, zwłaszcza siostry. Shutaurze też należą się brawa za fajny tyłek oraz to, kliknij: ukryte że strzela o głównej złej zamiast z nią rozmawiać. Kanzaki w kosmosie bez skafandra? It's magic. I ain't gonna explain shit. A co z powrotem na Ziemie? Tarciem atmosfery? Again, magic. Aha, fakt, że TouMAN pod koniec został neurochirurgiem to już szczyt wszystkiego.
W skrócie: ten film był słaby jak moje porównania.
Fabuła, jak przystało na część „Toaru…” opowiadającą o magii była strasznie naciągana. Większość postaci pojawiło się tylko po to by się pojawić, nie odgrywając przy tym żadnej ważnej roli. Ostatnia akcja pozbawiona jakichkolwiek emocji, a dramatyczne rozmowy między bohaterami były tak głupie, że aż śmieszne. Dodatkowo autorzy nie uraczyli nas nawet jedną epicką walką, co w przypadku tego tytułu jest zdecydowanym niedopatrzeniem. Jest za to tona fanserwisu. No i śpiewania.
Szału ni ma, 4/10.
Jared
9.09.2013 14:19 Re: Szału ni ma.
Zgadzam się całkowicie z moimi przedmówcami. Od siebie dodam że całe uniwersum miasta akademickiego jest genialne, niestety ten film to totalna porażka. Co prawda miło było zobaczyć znane twarze ale cała fabuła to mix absurdu, nudy i
jeszcze raz absurdu. Moja ocena 3/10 i to tylko z sentymentu do tej serii.
2) Zakorzenienie zjawisk magicznych w świecie realnym jest argumentem zupełnie kulawym. Świat przedstawiony w serialu animowanym to tylko symulakra (łac. naśladownictwo) i jedynym, co można brać pod uwagę, to owego symulakrum struktura.
3) Jeśli pisze się zgryźliwy komentarz, to należy znać uniwersum do którego się odnosi. Tak więc:
A) Strona magiczna nie walczy z pobudek altruistycznych. Przeciwnie:
- Katolicy walczą, gdyż są najsilniejszą frakcja magiczną, a Esperzy samym swym istnieniem są zagrożeniem dla ich pozycji.
- Anglikanie walczą, bo Kościół Katolicki jest ich odwiecznym wrogiem.
- Inni walczą, bo są uwikłani między Kościół Katolicki, a Alistera, który, jak jeszcze był magiem mało świata nie rozwalił.
- Pewna ilość magów walczy z własnych, egoistycznych pobudek.
B) Touma nie jest esperem. Imagine Breaker to osobna, trzecia kategoria mocy, nie będąca ani magią, ani skillem.
C) Accelerator ostatecznie nie ewoluuje w kogoś pokroju Toumy. Kończy jako ktoś między Batmanem, a Punisherem i raczej się z tej pozycji nie ruszy.
D) Magia w Toaru nie jest oparta na religii, ale na zwulgaryzowanej wersji „Thelemy” Alistera Crowleya. Odwołania do jego postaci są bardzo wyraźne (dokładniej: został on umieszczony w anime jako jedna z postaci drugoplanowych) i nieprzypadkowe.
Umówmy się co do dwóch rzeczy:
1) Wymogiem recenzji, jako gatunku dziennikarsko‑literackiego jest subiektywność. Tak więc coś takiego, jak obiektywna recenzja NIE ISTNIEJE. Jeśli recenzja jest obiektywna, to zwyczajnie recenzją nie jest.
2) Recenzje czyta się właśnie po to, żeby poznać opinię recenzenta.
Nie wliczając Shinkaia i KyoAni.
Przecież było wiadomo lub przynajmniej do przewidzenia, że ten film nie będzie nastawiony na wybitnie ambitną fabułę ani poważniejszy związek z głównym wątkiem serii. Miał być efektowny czy raczej efekciarski i taki był. Trochę akcji i wybuchów, trochę humoru, trochę raczej prostej melancholii, trochę patetycznych przemówień Toumy, głodnej Index, elektryzującej Misaki, klnącego Acceleratora itd w ładnej oprawie. Trochę sensu i trochę nonsensu. Z lekkim przymrużeniem oka oglądało się dość przyjemnie.
7‑8/10
Nie wiem co takiego wspaniałego ludzie widzą w filmach studia Ghibli. Mają zazwyczaj prostą fabułę, za mało czasu żeby się przywiązać do bohaterów czy poznać głębsze relacje między nimi i do tego jakieś antywojenne czy śmieszne ekologiczne przesłania, okraszone nieskrępowanymi acz dziwacznymi wymysłami twórców rodem z wyobraźni sześciolatka. Owszem nie są zazwyczaj złe, ale typowo dla dzieci. Taki Disney ze wschodu.
Tym zdaniem udowodniłaś, że na pewno widziałaś tylko kilka.
Niżej, pod „rating” jest wyjaśnione, co to oznacza. Ni mniej ni więcej tylko „licencję”. To, że Disney ma licencję na emisję/sprzedaż/cokolwiek na Zachodzie (poza Japonią) nie znaczy, że jest „Producentem” – znaczy to, że może legalnie sprzedawać filmy i całą franczyznę Ghiblową poza Japonią. Dzięki czemu np. Monolith mógł wydać DVD w Polsce…
Nie twierdzę, że wszystkie produkcje Ghibli takie są (chociaż nawet na tanuki „widownia: Kodomo” przy produkcjach Ghibli w stosunku do innych twórców pojawia się raczej dość często), ale nawet te mniej typowe dla tego studia poza pewne ramy raczej nie wyjdą. Największym odstępstwem od standardowego Ghibli jaki zdarzyło mi się obejrzeć był chyba Iblard Jikan.
Zgadzam się że niektóre postacie były wciśnięte na siłę…np. scena z Acceleratorem.Chciałbym aby to On wybił winę w kosmos,a w chwili jego uderzenia Touma powiedział coś takiego „to zrobił ktoś potężny”
Ciągle miałem Deja vu z śpiewaniem i kosmosem…chyba Macrossa plagiat.
Touma ani razy nie zaprezentował swojej umiejętności poważnie,a mógł np. zgładzić zaklęcie ( o dziwo golemy się nie rozpadały‑wyjaśni ktoś?).
Ogólnie strata czasu i nerwów…
Dawno mnie żadna reklama tak nie zirytowała.
Broń energetyczna
Re: Broń energetyczna
Re: Broń energetyczna
Właściwie to wszystko było w porządku, kliknij: ukryte dopóki Kanzaki nie wyskoczyła z tego statku (mam na myśli tą scenę w kosmosie) – od tego momentu to już seria facepalmów i napady śmiechu.
Accelator i klony Misaki zostały tu wrzucone jakby na siłę, tylko po to, aby mieć swoje pięć minut (czytaj: aby coś rozwalić i zniknąć).
Ani jednej dobrej walki (liczyłem na więcej), masa absurdu, brak logiki i patetyczny do bólu Kamijou Touma (jak zwykle zresztą).
4/10
No, ale zostało jeszcze pół godziny dzięki czemu zrozumiałem, co poszło nie tak.
A ten kosmiczny spacer Kanzaki… TO LEL.
Jeżu Wszechkolczasty jakie to było durne
Szału ni ma.
Fabuła, jak przystało na część „Toaru…” opowiadającą o magii była strasznie naciągana. Większość postaci pojawiło się tylko po to by się pojawić, nie odgrywając przy tym żadnej ważnej roli. Ostatnia akcja pozbawiona jakichkolwiek emocji, a dramatyczne rozmowy między bohaterami były tak głupie, że aż śmieszne. Dodatkowo autorzy nie uraczyli nas nawet jedną epicką walką, co w przypadku tego tytułu jest zdecydowanym niedopatrzeniem. Jest za to tona fanserwisu. No i śpiewania.
Szału ni ma, 4/10.
Re: Szału ni ma.
jeszcze raz absurdu. Moja ocena 3/10 i to tylko z sentymentu do tej serii.