Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 4/10 grafika: 5/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 110
Średnia: 6,75
σ=1,81

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (KoBik)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Speed Grapher

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2005
Czas trwania: 24×25 min
Tytuły alternatywne:
  • スピードグラファー
Gatunki: Dramat, Sensacja
Rating: Przemoc; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Błysk dobrego pomysłu, szybkie wypalenie i niepotrzebne zamieszanie na 24 odcinki.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Saiga Tatsumi, fotograf­‑pasjonat, jakiś czas spędził na obserwowaniu i uwiecznianiu działań wojennych. Po powrocie do Tokio, nie umiejąc znaleźć sobie miejsca w otoczeniu niedostarczającym mu odpowiednio wyrazistych tematów do uwiecznienia na kliszy, w niedługim czasie wpada na trop organizacji zrzeszającej najznamienitsze persony polityki i biznesu. Podążając ich śladem, bierze udział w potajemnym zgromadzeniu, któremu przewodniczy Chouji Suitengu, przedstawiciel największej korporacji w kraju, Tennouzu Group. Celem spotkania jest przekazanie wybranej osobie błogosławieństwa bogini Kagury, które umożliwia spełnienie największych, nawet najdziwniejszych pragnień delikwenta. W wynikłym zamieszaniu ów dar otrzymuje Saiga, który ucieka wraz ze zniewoloną i nadzorowaną dotąd Kagurą, zaś „fotografowanie” stanie się od tej pory jego najsilniejszą bronią.

Punktem wyjścia do oceny serii powinna być decyzja, jak traktować „umiejętność” nabytą przez Saigę. W zależności od tego, całość może być absurdalną i naciąganą historią, w której bronią zagłady staje się aparat fotograficzny lub próbą gorzkiej opowieści o człowieku tracącym możliwość realizowania swojej największej (i zapewne jedynej) pasji, co w dodatku jeszcze nie okaże się stratą najdotkliwszą. Dla widza wybór drugiej opcji oznacza o wiele łatwiejsze brnięcie przez kolejne epizody, zaś gdyby twórcy zdecydowali się na pełniejsze rozwinięcie osobowości Saigi, wyraźnie podniosłoby to wymowę całości. Bez tego całą uwagę skupia przewidywalna i prosta fabuła, uciekająca się do tak klasycznych rozwiązań, jak „mutant tygodnia”, ucieczki i pościgi, tandetne, melodramatyczne sceny wyjęte chyba z przepastnych archiwów „Dziejów Konczity i Armanda”, a także jałowi, nudni bohaterowie.

Zarówno główne, jak i poboczne postaci są zlepkami widzianych tu i ówdzie standardowych charakterów, co w razie konieczności przeprowadzenia dialogu skutkuje łatwą do przewidzenia „plastycznością”. Jest Saiga – wiadomo o nim niewiele, a jego nijakość w toku fabuły staje się wyjątkowo uciążliwa, ponieważ wydaje się on jedynym bohaterem, z którego można było wydobyć coś więcej niż bezpieczny szablon zachowań. Postępuje i rozwija się jednak zgodnie z przewidywaniami schematu, polegającego na stopniowym zwiększaniu heroizmu i coraz mniej zrozumiałego afektu wobec Kagury, pełniącej i dla fabuły, i dla „tych złych” rolę przedmiotu. Jako zaszczute dziewczę niemogące się odnaleźć na wolności, do samego końca pełni rolę statystki. Suitengu natomiast okazuje się nie taki zły, jak się go maluje, ale wcale nie tak dwuznaczny, jak ktoś sobie wymyślił, że mógłby być. Główni adwersarze absolutnie siebie warci. Gdzieś z boku obija się jeszcze niejaka Ginza, pseudo­‑seksowny babiszon, w każdym calu groteskowy i męczący samym swoim wyglądem.

Zakończenie okazało się po królewsku kiczowate, obciążone tą samą stylistyką zachowań, jaką prezentowali przez całą serię najważniejsi bohaterowie. Speed Grapher zawiera dość wyraźnie zaakcentowaną erotykę i wulgarność (niezastąpiona Ginza), jest też po prostu brutalny, gdy więc dodamy do tego pewną dawkę nie romantyzmu, ale już melodramatyzmu, możemy odczuć przesyt. Bo czego tu nie ma: zboczenia, wynaturzenia, żądze, przemoc, bezwzględność, brud, zazdrość, zemsta, poświęcenie i wielgachna miłość. Już chociażby od takiego nagromadzenia na kilka odcinków przed końcem można się czuć zwyczajnie zmęczonym, przytłoczonym a przede wszystkim zniesmaczonym.

Speed Grapher ma jeden niewątpliwie mocny punkt: klimat. Brudny, stęchły, obrzydliwy. Lepki. Pragnienia podniesione do niebotycznych rozmiarów, pragnienia, których nie można zaspokoić. Zepsucie i żądze opanowują ludzi do tego stopnia, że ludźmi być przestają, dosłownie. To banalne spostrzeżenie zostało celnie zilustrowane „przemianami” określonych postaci, przy czym odcinek 21. pod tym względem nie ma sobie równych. Odsuwa, odpycha od ekranu, ale jest to skutek idealnego odnalezienia nareszcie właściwego środka przekazu, zbudowanie i wysłanie do widza mocnych emocji, których akurat na tym etapie jest już naprawdę niewiele, a oglądanie po prostu nuży. To jednak tylko pojedynczy przebłysk tego, czym mogła być ta seria, gdyby naprawdę zanurzyła się w opisywanie najprymitywniejszych ludzkich uczuć. Skończyło się ledwie na wejściu do kostek, a przez nieuwagę, na moment, do kolan.

Klimatowi niespodziewanie wychodzi naprzeciw grafika, która na początku wydaje się tylko niechlujna i uproszczona, ale z czasem może, przy dużym udziale dobrej woli, skomponować się z zamysłem przedstawionej rzeczywistości. Ta tolerancja nie może już jednak obejmować niedbałego kreślenia twarzy i sylwetek, zwłaszcza gdy nie przemykają one na dalekim planie. Jeśli dodać do tego wyraźną „pacynkowatość” postaci, które chwilami poruszają się jak słabo naoliwione roboty, więcej czasu można spędzić na złośliwych uśmiechach komentujących tę bylejakość, niż na dopatrywaniu się połączeń między statycznością rysunku a ciężką atmosferą historii. Ciekawie prezentuje się natomiast zestawienie muzyki. Przy bardzo interesującym i klimatycznym podkładzie dostajemy bowiem opening i endingi zupełnie niedopasowane do wymowy anime (pierwszy ending jest po prostu tragiczny). Po zaskakująco dobrym wpleceniu w akcję sonaty księżycowej Beethovena i przepięknej melodii z pozytywki Suitengu taki kontrast wypada bardzo jaskrawo.

Czy warto poświęcać czas tej serii? Zdecydowanie nie. Niepotrzebnie rozwleczona, zbyt epatująca emocjonalnym brudem, technicznie bardzo przeciętna. Fabularna klasa B. Dobrym rozwiązaniem będzie zapoznanie się z samą tylko ścieżką dźwiękową. Seria bowiem dziełem jest ciężkim, ale już nie ambitnym.

aotoge, 10 marca 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: GONZO
Projekt: Masashi Ishihama, Yuusuke Kozaki
Reżyser: Kunihisa Sugishima
Scenariusz: Shin Yoshida
Muzyka: Shinkichi Mitsumune