x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Film jest ładny, tła są śliczne, animacja płynna, bardzo miła odmiana od telewizyjnej papki na niezmiennie niskim budżecie. Gdzie więc leży problem? Ano w tym, że nie do końca wiadomo, po co ten film jest. Zakładam, że mając tak bogaty dorobek twórczy i potężną reputację jak Miyazaki, można sobie wziąć jakąś postać historyczną, dodać do tego łzawą nowelkę, zamieszać i zrobić film.
Tu trzeba dodać, że to wciąż Miyazaki, mimo wieku nadal odwalający kawał dobrej roboty. Pokazanie, jak daleko z głową w chmurach tkwił główny bohater, utalentowany inżynier, poprzez lawirowanie narracją pomiędzy snem a jawą, przypadło mi do gustu. Głos podkładał mu Hideaki Anno (tak, ten Anno); okazuje się, że talent reżyserski nie musi iść w parze z talentem aktorskim. Ciężko się przyzwyczaić do nosowej, monotonnej intonacji Anno, ale jeśli dasz radę się jednak przyzwyczaić w trakcie filmu, zaczyna ci to nawet osobliwie pasować do charakteru postaci.
Wątek romantyczny jest dość dziwny, łamie znacznie płynność filmu, choć zapowiedziany jest dużo wcześniej. Gdy przypomnę sobie inne filmy Miyazakiego, z jasnym, konkretnym przekazem, tutaj brakuje mi trochę jakiegoś kierunku; całość też kończy się tak trochę w środku, i choć zegar wskazuje 120 minut z okładem, człowiek się dziwi, że to już. Jakbym miał użyć dosadniejszego języka, to bym powiedział, że to wszystko tak trochę miejscami z d… No, ale to wciąż Miyazaki, jak pisałem. Można obejrzeć, dobry film.
Miyazaki i jego samolotowa obsesja… Nie dałam rady. Obejrzałam pół godziny (z przerwą!), męcząc się coraz bardziej aż wreszcie zaczęłam przewijać… kiedy jednak zaczęłam przewijać, stwierdziłam, że to nie ma sensu. Oczywiście wszystko jest bardzo ładne, ale dla widoczków i muzyki chyba nie warto :| na dodatek głos głównego bohatera dobrany naprawdę fatalnie.
A
Razeroth
30.03.2015 07:54 ...i zabierze to, co najcenniejsze
Rzeczywiście można było trochę lepiej podejść do biografii słynnego japońskiego inżyniera lotnictwa. Może gdyby Miyazaki trzymał się bardziej prawdziwych wątków z życia Horikoshiego, czyli starszy brat zamiast młodszej siostry i zdrowa żona a nie umierająca na gruźlicę, otrzymalibyśmy dużo milsze zakończenie, które również śmiało można zakończyć przesłaniem kliknij: ukryte „Niech praca nie przesłoni Ci wzroku, bo wiatr zabierze to, co najcenniejsze” 7/10
Dobra, wszedłem na stronę Monolithu i wychodzi na to, że film został wydany na DVD już półtora miesiąca temu, czyli 4 grudnia. Warto by było dodać do bazy. [link]
Mnie ten film trochę zawiódł. Moim zdaniem nie jest to odejście Miyazakiego w wielkim stylu. Może film posiada ważne przesłanie, ale nie potrafi wciągnąć i trzymać przy ekranie tak jak poprzednie animacje w jego reżyserii. W czasie seansu musiałem sobie zrobić krótką przerwę, bo oczy same mi się zamykały. To prawda, byłem tego dnia niewyspany, ale nigdy wcześniej nie było to dla mnie problemem. Jest w tej animacji kilka wspaniałych scen (w tym zakończenie), ale to co jest pomiędzy nimi jest co najwyżej dobre. Nawet grafika wydawała mi się nieco gorsza od innych dzieł studia Ghibli. Z pewnością jeszcze do tego filmu powrócę, póki co 7/10.
Ja do tej pory nie wiem, co twórca miał na myśli i czy moja interpretacja jest właściwa. Albo to przykład tchórzostwa ze strony Miyazakiego albo celowy zabieg, żeby każdy mógł wyciągnąć z tego filmu to, co chciał zobaczyć.
A
MiyuMisaki
28.09.2014 18:43 Dopiero pod koniec wszystko zyskało sens. 8/10
A jak piszę to po kilku tygodniach po obejrzeniu.. Jestem jeszcze bardziej zachwycona.
Strasznie miłe anime.
Zacznijmy od tego, że nie jestem fanką lotnictwa – samoloty mnie nudzą i podziwiam wszystkich zainteresowanych. Ale ten film mnie zachwycił. Był wyjątkowy. Zarówno ze strony dramatycznej, romantycznej, historycznej – łapało za serce, wciągało. Momentami przyznam, że oczy same mi się zamykały, ale nie potrafiłam wyłączyć filmu. I dotrwałam do końca, ale nie zmęczona. Film był lekki, ale wzruszający.
Dobry na deszczowy wieczór.
Zapadnie mi w pamięci na długo, chociaż po obejrzeniu myślałam, że będzie wręcz przeciwnie.
Zachęcam każdego, czy się interesuje lotnictwem, czy nie.
Minusik za niezrozumiałe dla mnie zakończenie.
Aby docenić ten film trzeba do niego podejść jak do biografii a nie do kolejnego magicznego filmu Miyazakiego. Film wciągnął mnie bardziej niżnie jeden film akcji i pomimo, że historie miłosne rzadko kliknij: ukryte przypadają do gustu tutaj aż do samego końca liczyłem...Film godny mistrza i pomimo, że wystarczy jeden rzut oka aby zobaczyć czyje to dzieło sam film jest pod wieloma względami inny niż poprzednie. Temat nie nowy ale połączenia snów, jawy i marzeń zrobione są naprawde ciekawie. Msm jedynie jeden zarzut, że chyba im się skończył bank twarzy dla postaci, bo gdzie nie spojrze widze albo Jubabe z wielkim kinolem albo inna postać która już widziałem… usielnie staram się przekonać, że to jak z aktorami twarze te same ale historia inna… średnio mi idzie… Polecam obejrzeć film i pomimo, że wiem iż nie przypadnie on do gustu wszystkim to zdecydowanie lepiej spróbować, niż pominąć ten rewelacyjny moim zdaniem film. Cheers.
A
Coma Berenices
31.08.2014 22:50
A już myślałem, że tylko ja uważam ten film za słaby…
W oderwaniu od poprzednich produkcji Miyazakiego rzeczywiście taki jest. Nie znając dorobku autora nie sposób zorientować się, co chciał w Kaze tachinu pokazać. Nie można też nie zauważyć, ze Miyazaki zrobił ten film dla siebie.
A
takatsuki
31.08.2014 20:23
Nie wiem co sądzić o filmie z jednej stronie był naprawdę super, łapało mnie za serce i az chciałem być tam z nimi, a z drugiej strony pozostawia po sobie taki jakby niedosyt, czegoś brakło, nie wiem tylko czego.
A
Naija1
30.08.2014 20:19 Spodziewałam się czegoś lepszego
Ostatni film Mistrza. Mimo wszystko trochę się wynudziłam. Główny bohater był trochę nijaki, sztywny i bez pewnej dozy magii charakterystycznej dla Studia. Był, nietypowo, wątek romantyczny, aczkolwiek ożywił on cały film i bardzo mi przypadł do gustu. Mojemu ojcu podobały się odgłosy samolotów, takie nie mechaniczne, ale ludzkie. Ech… No nie wiem co myśleć. Nieraz miałam ochotę, by ten film się po prostu już skończył. Szczerze to nie spodziewałam się czegoś tak średniego. Film zapewne ma wielką wartość dla Miyazakiego, jednak mi nieszczególnie przypadł do gustu.
Anime z gatunku „po co ci fabuła i charakter jak masz ładną grafikę”. Główny bohater nudny, bez głębi, nie wykazujący emocji i ich nie wzbudzający (u mnie). Za mało głębi w kwestji budowania samolotów, dramat pod koniec wciśnięty na siłe.
Potencjał był mega duży, można było zrobić dobry dramat a stworzono dosyć mdłe okruchy życia. 6/10 za cudną grafikę i niezły ost. (I tak na siłę zawyżam)
LOL, jasne że mam. Jednak każdą historię idzie opowiedzieć na różne sposoby. Tą niestety opowiedziano na możliwie mdły.
Nawet z pozoru mega nudny życiorys np: zamiatacza ulic można opowiedzieć ciekawie.
Udało mi się obejrzeć w kinie! Whoo! może to ostatni film wielkiego reżysera, ale…
Niby wszystko było, a jednak czegoś brakowało. Nie porwał mnie ten film.
7/10
A
Lina
19.07.2014 17:06 Mieszane uczucia... film spóźniony o jakąś dekadę...
„Ostatni” film Miyazakiego mógł być naprawdę bardzo dobry… niestety w zbyt wielu kwestiach (ważniejszych lub mniej istotnych) czegoś brakowało, czegoś innego z kolei było za wiele, coś w ogóle nie pasowało.
Ramy fabularne były dobre, pomysł też niezły i generalnie film uważam jako krok (a raczej kroczek) w dobrym kierunku, ale niestety Miyazaki i spółka za długo kisili się w jednym bagnie i próba zrobienia czegoś innego nie wyszła tak jak mogła… wyszła nijako.
Marzenia (temat chyba przewodni) przestawiono nieprzekonująco (trochę w tym winy Hideaki Anno, ale nie tylko), dramat też raczej mało wyraziście, dylematy głównego bohatera również jakoś bez rewelacji.
Niestety za bardzo skupiono się na usprawiedliwianiu i ubolewaniu jaka to Japonia nieszczęśliwa, jaka to biedna, jaka to zacofana, że oni wcale tej wojny nie chcieli itd…
Wybór Hideaki Anno do roli głównej to moim zdaniem nie błąd tylko sabotaż (już lepiej byłoby wziąć kogoś z ulicy). Próby tłumaczenia, że pasuje bo bohater to oderwany od rzeczywistości inżynier, zaspany itd. brzmią tak samo niedorzecznie jak Hideaki Anno.
Graficznie dobrze, dźwiękowo gorzej.
Gdyby Miyazaki zrobił ten film 10 lat wcześniej (np. po „Spirited Away”) to, idąc tą ścieżką, spokojnie do 2013/2014 zdążyłby wykreować godne swojej sławy pożegnanie, a tak wydaje mi się że jest właśnie jakieś 10 lat lub jakieś 3 „ostatnie” filmy od rzeczonego.
Jeśli chodzi o kwestię nominacji do Oskara to zakładając, że Japonii mogła przypaść jedna, to w mojej opinii po obejrzeniu 2 z 3 możliwych kandydatów szkoda, że nie wybrano trzeciego filmu Madoki zamiast próbującego dość nieudolnie odrabiać stracony czas (nieśmiałym kroczkiem w innym kierunku – starającym się trochę odejść od politycznej poprawności) swoim być może ostatnim podrygiem starca Miyazakiego.
Ogólnie i w miarę możliwości obiektywnie ocena 7/10 wydaje mi się najodpowiedniejsza.
Fabularnie film jest dobry. Zwyczajna historia o marzeniach.
Zaraz sie na mnie posypią gromy, ale mnie osobiście denerwowało podejście H.M. do udziału Japonii w II WS.
R
keeveek
7.07.2014 10:12 Zmiany języków
Przechodzenie z jednego języka w drugi to kwestia konwencji. Kiedy postać krzyczy po niemiecku a potem mówi po japońsku, to w domyśle rozmowa toczy się dalej w języku niemieckim, ale dla odbiorcy jest to przekazane w języku japońskim.
No tak, problem polega na tym, że tu jest „niemiecki‑japoński‑niemiecki”, zamiast po prostu „niemiecki‑japoński [w domyśle: do końca rozmowy]".
A
keeveek
7.07.2014 09:11 A mnie się nie podobało
I to nawet bardzo. Masa scen niewiele wnoszących do rozwoju fabuły (ile razy można oglądać Jiro przechadzającego się po wzgórzach?), typowe dla słabych japońskich produkcji przefilozofowanie.
Jeżeli postać musi walić cytatami ze znanych ludzi to znak, że scenariusz jest słaby. Co więcej, mnóstwo tam anachronizmów. Kto w tamtym okresie krzyczałby „Nice catch!”? Na pewno nie Japonka.
Nie obyło się bez rasistowskich stereotypów – malowanie europejczyków jako długowąsych długonosowców już mi się przejadło lata temu.
Brak konsekwencji też irytował – raz samoloty są udźwiękowaiane normalnie, a raz przez pierdzenie ustami japończyka. Dlaczego?
Jedyne, co nie zawodzi to kreska. Dla mnie jeden z najsłabszych filmów Ghibili, jakie kiedykolwiek powstały.
Nigihayami
19.07.2014 09:35 Re: A mnie się nie podobało
Jesteś kolejnym człowiekiem który mnie denerwuje na tym forum. W tamtych czasach Europejczycy tak wyglądali bo to było modne! Szczególnie w Niemczech, gdzie panowie upodabniali się do pewnego pana, którego nazwiska chyba nie musze przytaczać.
keeveek
21.07.2014 13:40 Re: A mnie się nie podobało
mówisz, że mieli nosy około 5 razy większe niż japończycy a twarze z 1.5 razy większe?
Nigihayami
21.07.2014 21:43 Re: A mnie się nie podobało
Niemcy w tych hangarach wyglądali jak Niemcy powinni wyglądać. Ty masz pewnie na mysli tego faceta który wcinał to zielsko. Czy on przypadkiem nie był Żydem?
Obsadzenie Hideaki Anno w roli Horikoshiego to nieporozumienie. Jak można było dać młodemu, pełnemu entuzjazmu człowiekowi matowy, zblazowany głos starca. Irytował mnie przez cały film.
No i proszę, mistrz Miyazaki doczekał się trzeciej nominacji do Oscara. W zalewie amerykańskich gniotów fajnie, że coś bardziej ambitnego zostało docenione. Trzymam kciuki!
Jeśli w przyznawaniu Oscarów dla filmów animowanych istnieje ta sama zasada co dla aktorskich – mianowicie, że nominowany film musi być wyświetlony we wszystkich krajach członkowskich Akademii Filmowej to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że za jakiś czas anime trafi do Polski.
Byłam w Japonii w lipcu na wakacjach (konkretnie w szkole językowej) i poszłam do kina, bo stwierdziłam, że takiej okazji nie mogę przegapić ^^
Film w sumie trochę inny niż reszta filmów Ghibli… mniej, hmm, jakby to ująć… bajkowy. Ale grafika i animacja i tak na bardzo wysokim poziomie jak zwykle. No i tematyka bardziej poważna, bo o wojnie, zresztą pojawiło się też słynne trzęsienie ziemi, które było w Japonii bodajże podczas drugiej wojny światowej… Generalnie film jest o chłopaku, który chciał budować samoloty, piękne samoloty, i był bardzo zdolny, szybko mu się udawało awansować w pracy i rzeczywiście je budował… Jednak zakochał się, a jego ukochana zachorowała… Ze względu na właśnie dosyć ciężką tematykę, film się mniej nadaje dla dzieci, w przeciwieństwie do poprzednich filmów Ghibli.
Bastiat90
21.01.2014 17:02
Oby nie był w stylu „Makowych Wzgórz”, bowiem ten przedostatni średnio mi przypadł do gustu.
7/10
Tu trzeba dodać, że to wciąż Miyazaki, mimo wieku nadal odwalający kawał dobrej roboty. Pokazanie, jak daleko z głową w chmurach tkwił główny bohater, utalentowany inżynier, poprzez lawirowanie narracją pomiędzy snem a jawą, przypadło mi do gustu. Głos podkładał mu Hideaki Anno (tak, ten Anno); okazuje się, że talent reżyserski nie musi iść w parze z talentem aktorskim. Ciężko się przyzwyczaić do nosowej, monotonnej intonacji Anno, ale jeśli dasz radę się jednak przyzwyczaić w trakcie filmu, zaczyna ci to nawet osobliwie pasować do charakteru postaci.
Wątek romantyczny jest dość dziwny, łamie znacznie płynność filmu, choć zapowiedziany jest dużo wcześniej. Gdy przypomnę sobie inne filmy Miyazakiego, z jasnym, konkretnym przekazem, tutaj brakuje mi trochę jakiegoś kierunku; całość też kończy się tak trochę w środku, i choć zegar wskazuje 120 minut z okładem, człowiek się dziwi, że to już. Jakbym miał użyć dosadniejszego języka, to bym powiedział, że to wszystko tak trochę miejscami z d… No, ale to wciąż Miyazaki, jak pisałem. Można obejrzeć, dobry film.
...i zabierze to, co najcenniejsze
DVD
Re: DVD
Re: DVD
Literówka
Koniec ostatniego akapitu.
Re: Literówka
Re: Literówka
Ależ proszę bardzo.
Dopiero pod koniec wszystko zyskało sens. 8/10
Strasznie miłe anime.
Zacznijmy od tego, że nie jestem fanką lotnictwa – samoloty mnie nudzą i podziwiam wszystkich zainteresowanych. Ale ten film mnie zachwycił. Był wyjątkowy. Zarówno ze strony dramatycznej, romantycznej, historycznej – łapało za serce, wciągało. Momentami przyznam, że oczy same mi się zamykały, ale nie potrafiłam wyłączyć filmu. I dotrwałam do końca, ale nie zmęczona. Film był lekki, ale wzruszający.
Dobry na deszczowy wieczór.
Zapadnie mi w pamięci na długo, chociaż po obejrzeniu myślałam, że będzie wręcz przeciwnie.
Zachęcam każdego, czy się interesuje lotnictwem, czy nie.
Minusik za niezrozumiałe dla mnie zakończenie.
biografia...
Spodziewałam się czegoś lepszego
huh...
Potencjał był mega duży, można było zrobić dobry dramat a stworzono dosyć mdłe okruchy życia. 6/10 za cudną grafikę i niezły ost. (I tak na siłę zawyżam)
Re: huh...
Re: huh...
Nawet z pozoru mega nudny życiorys np: zamiatacza ulic można opowiedzieć ciekawie.
meh
Niby wszystko było, a jednak czegoś brakowało. Nie porwał mnie ten film.
7/10
Mieszane uczucia... film spóźniony o jakąś dekadę...
Ramy fabularne były dobre, pomysł też niezły i generalnie film uważam jako krok (a raczej kroczek) w dobrym kierunku, ale niestety Miyazaki i spółka za długo kisili się w jednym bagnie i próba zrobienia czegoś innego nie wyszła tak jak mogła… wyszła nijako.
Marzenia (temat chyba przewodni) przestawiono nieprzekonująco (trochę w tym winy Hideaki Anno, ale nie tylko), dramat też raczej mało wyraziście, dylematy głównego bohatera również jakoś bez rewelacji.
Niestety za bardzo skupiono się na usprawiedliwianiu i ubolewaniu jaka to Japonia nieszczęśliwa, jaka to biedna, jaka to zacofana, że oni wcale tej wojny nie chcieli itd…
Wybór Hideaki Anno do roli głównej to moim zdaniem nie błąd tylko sabotaż (już lepiej byłoby wziąć kogoś z ulicy). Próby tłumaczenia, że pasuje bo bohater to oderwany od rzeczywistości inżynier, zaspany itd. brzmią tak samo niedorzecznie jak Hideaki Anno.
Graficznie dobrze, dźwiękowo gorzej.
Gdyby Miyazaki zrobił ten film 10 lat wcześniej (np. po „Spirited Away”) to, idąc tą ścieżką, spokojnie do 2013/2014 zdążyłby wykreować godne swojej sławy pożegnanie, a tak wydaje mi się że jest właśnie jakieś 10 lat lub jakieś 3 „ostatnie” filmy od rzeczonego.
Jeśli chodzi o kwestię nominacji do Oskara to zakładając, że Japonii mogła przypaść jedna, to w mojej opinii po obejrzeniu 2 z 3 możliwych kandydatów szkoda, że nie wybrano trzeciego filmu Madoki zamiast próbującego dość nieudolnie odrabiać stracony czas (nieśmiałym kroczkiem w innym kierunku – starającym się trochę odejść od politycznej poprawności) swoim być może ostatnim podrygiem starca Miyazakiego.
Ogólnie i w miarę możliwości obiektywnie ocena 7/10 wydaje mi się najodpowiedniejsza.
Zaraz sie na mnie posypią gromy, ale mnie osobiście denerwowało podejście H.M. do udziału Japonii w II WS.
Zmiany języków
To przecież nic nowego w kinematografii.
Re: Zmiany języków
A mnie się nie podobało
Jeżeli postać musi walić cytatami ze znanych ludzi to znak, że scenariusz jest słaby. Co więcej, mnóstwo tam anachronizmów. Kto w tamtym okresie krzyczałby „Nice catch!”? Na pewno nie Japonka.
Nie obyło się bez rasistowskich stereotypów – malowanie europejczyków jako długowąsych długonosowców już mi się przejadło lata temu.
Brak konsekwencji też irytował – raz samoloty są udźwiękowaiane normalnie, a raz przez pierdzenie ustami japończyka. Dlaczego?
Jedyne, co nie zawodzi to kreska. Dla mnie jeden z najsłabszych filmów Ghibili, jakie kiedykolwiek powstały.
Re: A mnie się nie podobało
Re: A mnie się nie podobało
Re: A mnie się nie podobało
głos
Oscar
Re: Oscar
Film w sumie trochę inny niż reszta filmów Ghibli… mniej, hmm, jakby to ująć… bajkowy. Ale grafika i animacja i tak na bardzo wysokim poziomie jak zwykle. No i tematyka bardziej poważna, bo o wojnie, zresztą pojawiło się też słynne trzęsienie ziemi, które było w Japonii bodajże podczas drugiej wojny światowej…
Generalnie film jest o chłopaku, który chciał budować samoloty, piękne samoloty, i był bardzo zdolny, szybko mu się udawało awansować w pracy i rzeczywiście je budował… Jednak zakochał się, a jego ukochana zachorowała… Ze względu na właśnie dosyć ciężką tematykę, film się mniej nadaje dla dzieci, w przeciwieństwie do poprzednich filmów Ghibli.