x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Na pewno lepsze, niż pierwszy sezon ale nadal masa przesadzonego fanserwisu(bałbym się oglądać speciale), nowych i mało wyróżniających się bohaterek z dziwnymi przydomkami oraz generalnie mimo wszystko nadal zajmuje podium mało ambitnej serii, która może się spodobać fanom golizny i wielkich piersi(czy ogółem ecchi w bardzo skrajnej formie).
Obejrzałem właściwie jako zapychacz czasu i takim tą serię traktuję, nie mniej w takim High School DxD, czy Sekirei pomimo faktu, że są mniej „poważne”, to przy nieco bardziej zbalansowanym fanserwisie(którego i tak było w nich naprawdę sporo) były mniej odpychające, no i męscy protagoniści nie byli tak irytujący.
A
Za leniwy by się zalogować;)
4.10.2014 14:54 lepiej
Pewien czas po wydarzeniach pierwszej części (tak na oko jedna dłuuga, skuteczna psychoterapia dla pewnej blondynki) dostajemy jakby ten sam świat te same postacie, ale jakże inną fabułę.
Satelizer wreszcie przestała robić za brzytwiarza i przejawia normalne reakcje względem otoczenia, fabuła zrobiła się głębsza, mroczniejsza, od samego początku wiedząca czego chce i rozwijająca się w należytym tempie.
Jest tu też dużo nowych postaci i już nie ma „dwójki głównych bohaterów” przez większość czasu. Postacie pierwszoplanowe zrobiły krok w tył, drugoplanowe krok w przód, tworząc głębszą historię skupioną wokół wydarzeń w bazie na alasce i różnych punktach widzenia różnych stron tego przedsięwzięcia a mniej na „dwójce wybranych” vs reszta świata czekająca na skopanie tyłka.
Słowem zdecydowanie lepiej niż część pierwsza. To mogę polecić do obejrzenia bez konieczności patrzenia przez palce na fabułę.
No i ofc jest tu dużo golizny choć nie w seksualnym kontekście, więc dla widowni której fanserwis aż tak nie razi.
Ze szkolnych realiów w pseudo militarne z domieszką polityki… słabe, ale już nie tak bezsensowne jak poprzedni sezon.
Plusy:
+ Więcej modeli bielizny niż w pierwszym sezonie.
+ W miarę sensowa fabuła.
Minusy:
- Słabe walki. I mało ich. A to był największy plus pierwszego sezonu.
- Wątek polityczny. Aż się przykro patrzyło.
- Zakończenie wątku traumy.
- Flashbacki.
- Wydaje mi się że jest tutaj jeszcze więcej fanserwisu niż w poprzednim Freezingu. Wszystkie ważniejsze dialogi oczywiście pod prysznicem albo na basenie.
Nie jest dużo lepiej, ale zmiana realiów zrobiła wyszła serii na dobre.
sezon jest pod wieloma względami lepszy od pierwszego.fabuła jest bardziej spójna i logiczna, Jest więcej akcji. Jedyny minus to mnie czasu poświęconego głównym bohaterom a co za tym idzie zabrakło romansu.Najmniej czasu chyba poświęcili ranie, kóra tylko kręciała się gdzieś zbku żucając się n kazuie od czasu do czasu. Bardzo rozwineli niektóre ostacie. Elizabeth się trochę otworzyła i więcej czasu poświęcili limiterom. A co do Chiffon to na zmianę ją lubiłam i nienawidziłam. kliknij: ukryte Chociaż kim ona była to delikatnie nie ogarnęłam. Pozytywnym zaskoczeniem był wątek z bratem Sattelizer.Sądząc po zakończeniu można się spodziewać kolejnego sezonu. W końcu nadal nie wiemy do końca kim (czym?) są novy. No i mniej nachalnego fanserwisu. Co prawda czasami któraś cyckami poświeci, ale z pierwszą serią to nie ma nawet co porównywać.
Chiffon to na zmianę ją lubiłam i nienawidziłam. Chociaż kim ona była to delikatnie nie ogarnęłam.
To zostało wyjaśnia się w następnym wątku w mandze kliknij: ukryte Chiffon byta tzw. „Legendarną Pandorą”, które Gengo Aoi stworzył ze swojego DNA i DNA Marii Lancelot. Poza nią istnieją jeszcze cztery takie Pandory, które są zachibernowane w jego labolatorium. A mówiąc dokładniej Chiffon była ciotką Kazuyi, tylko on o tym nie wiedział.
O, jakie ładne zakończenie. W sam raz, słodko‑gorzkie, bez przegięcia w żadną ze stron. Kilka niespodzianek, sporo dobrej muzyki i odpowiednio duża doza dramatyzmu. Naprawdę mi się podobało. A na dodatek, na tle zakończeń wielu podobnych produkcji śmiało można powiedzieć, że zaskakuje oryginalnością.
Generalnie, cała ta seria była, mimo wad, jednym z najlepszym sequeli jakie widziałem od pewnego czasu, przeganiając pierwsze „Freezing” o kilka dobrych długości. Warto ją było było obejrzeć. Inna sprawa, że jeśli kiedyś powstanie trzecia, to będzie mi brakować kliknij: ukryte Chiffon i Elizabeth.
Wygląda na to, że swój grande finale Syfon dostanie dopiero w następnym odcinku, niemniej, cieszy, że nie zmarnowano jej w tym, choć autorzy mieli kilka sposobności. Generalnie, epizod 11 był przyjemnym rozczarowaniem, bo okazało się, że nie taki cały ten Chevalier zły. Szkoda tylko, że cały wątek z Marią wydaje się jednak mocno z tyłka wzięty, a że do końca został jeden odcinek, to wiele tu nadziei sobie nie robię. Do tego zmarnowano kawał epizodu na kolejne retrospekcje głównej bohaterki.
Podejrzewałem, że w 10 odcinku Syfon otworzy oczy i dostaniemy scenkę rodem z drugiej serii „Code Geass”, tyle że tu Satelita zostanie powalona na ziemię skondensowanym atakiem moe. A tu niespodzianka. Niemniej, walki w tym epizodzie były całkiem niezłe, acz bitwa Eli i Karolinki mogłaby być ciut mniej przeładowana patosem. Odcinek był całkiem niezły.
Nie pamiętam już nawet, czy w pierwszej serii zwracałem szczególną uwagę na muzykę. Za to w tej jest ona jednym z mocniejszych elementów. Bardzo dobre, dynamiczne tematy bitewne, kapitalne, odpowiednio dramatyczne piosenki w openingu i endingu, do tego te niby‑klawesynowe wstawki. Ktoś tu odwalił kawał niezłej roboty.
A
Valg
3.12.2013 22:52
Po tych kilku odcinkach ciężko stwierdzić dokąd ta seria zmierza. Pierwsza była oczywista – krwawa jatka z cyckami w tle (a może raczej cycki z krwawą jatką w tle?) Fabularnie oczywiście lepsza, ale pseudo‑wzniosłe wstawki typu nobiless oblige(czy ja to tam było) przyprawiają mnie o ból zębów. Rozliczenie z przeszłością głównej bohaterki trochę takie z dupy i miałem szczerą nadzieje że się ten gnojek utopi.
Działo się dużo, bito się sporo i pewnie jeszcze więcej tego będzie w następnym odcinku. Co ciekawe, w pierwszym Freezing walki były głównie źródłem fanserwisu, a tu tego jakby mniej. Poza tym Amelia się obudziła, co cieszy. Powoli seria wraca do pionu. Szkoda tylko, że Chiffon, którą lubiłem (kojarzyła mi się nieco z Unohaną z „Bleach”) najwyraźniej stanie jednak po złej stronie barykady.
Ty nie czytałeś mangi, to pewnie o tym nie wiesz, ale jeżeli twórcy amine nie zmienią nieco fabuły pierwowzoru to prawdopodobnie kliknij: ukryte Chiffon będzie miała znacznie większe kłopoty niż zły front….
Nie, nie czytałem, jak już oglądam, to chcę zobaczyć w anime, jak to się skończy. Na razie najbardziej mnie irytują evangelionowe wtręty i to, że obawiam się, iż wykorzystano kretyńskie rozwiązanie pt. kliknij: ukryte „Chevalier sam produkuje Novy, żeby podtrzymać swój sens istnienia”. Bardzo nie lubię takich motywów w anime.
Odcinek ósmy generalnie potwierdzał teorię, że im mniej głównej bohaterki, tym dla fabuły lepiej. I byłoby nawet nieźle, gdyby nagle serii nie zechciało się przetransformować w Neon Freezing Evangelion…
Litościwie wątek incestowo‑sadystyczny zamknięto, choć równie kretyńsko jak go rozpoczęto (i generalnie wprowadzono). Szkoda tylko, że wyglądający jak Gilgamesh z Fate braciszek kliknij: ukryte się faktycznie nie utopił, tylko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stał się dobry. Przez chwilę nawet miałem pod koniec nadzieję, że gdy samolot z główną bohaterką wystartuje, on wyjmie z kieszeni detonator i naciśnie przycisk, ale niestety…
Tak czułem, psuje się ta seria. Najpierw angst i trauma z Elą, a teraz incest i megatrauma z Satellą. Tak jak mówiłem, im więcej głównej bohaterki tym to anime gorsze, a ten odcinek był wyjątkowo męczącym bzdetem. Jak z tym nie skończą w kolejnym, to chyba jednak dam tej serii spokój.
I dostaliśmy „Lot nad kukułczym gniazdem” niemal… Zaś wyekspediowanie głównej bohaterki, wspólnie z jej facetem, na Bali raczej nie przyczyni się do wypychania jej na pierwszy plan. Nie żeby to jakoś przeszkadzało. Pytanie, co zrobią z resztą Pandor – każą im walczyć ze sobą czy z Chevalierem?
Czwarty odcinek i nadal fabuła zamiast fanserwiśnych wypełniaczy, z których składała się połowa (jak nie więcej) pierwszej serii. No i, jak prorokowałem, mamy wątek bliskich relacji między Elizabeth i Amelią. Mam nadzieję, że tej drugiej nie uśmiercą tak szybko, bo przez nią Ela traci sporo ze swojego zimnosuczego opanowania. Za to faktycznie, główny bohater to już chyba przeszłość, Brygida na dobre przejęła jego rolę.
Jeszcze nie oglądałem 4 odcinka. Ale sam fakt iż głowny bohater dalej znajduje się na dalszym planie mało mnie przekonuje.
Tym bardziej że co jak co, mniejsza ilość echii przysłużyła serii, ale szczerze powiedziawszy fakt iż tak obchodzą się z elementem „romanycznym” serii który był istotnym elementem pierwszej częsci trochę mnie odstrasza ..
Przecież w Highschool DxD udało im się zgrabnie połączyć harem, echii, komedie, battle‑shonena posypanego dobrą (acz nie skąplikowaną) fabułą..
Tutaj mamy suchą fabułę, która nie jest ani odkrywcza ani zagmatwana, i poza lekką posypką echii nie ma nic więcej .. nawet relacjie między ludzkie to póki co „proste komentarze” rzucane na wiatr ..
Warto jednak zaznaczyć iż nie tylko główna „bohater” traci na znaczeniu bo nawet sama „Setella” oraz „ta druga” również nie grają pierwszych skrzypiec .. sadzę że to po prostu chwilowa zmiana perspektywy ..
Trzeci odcinek i drrrrrrraaaamaaaaaa… A w kolejnym tej dramy będzie pewnie jeszcze więcej, bo mamy wreszcie trupa (acz nie pierwszego, jak wynika z pewnych rozmów) i novę, więc bohaterki będą mogły się wreszcie wykazać w prawdziwej walce.
Swoją drogą te dwie byłyby całkiem niezłą parą. Tak, yuri radar mi się już kilka razy podczas oglądania tej serii odezwał. Gdyby tylko fabuła potrafiła ciut bardziej zaskoczyć.
Co do yuri to powinieneś być zadowolony w końcu jedna panna drugą macała bardzo badawczo w 3 odcinku (chodź pewnie liczyłeś na więcej). No i ta twoja „para” :P
Z drugiej strony rzeczywiście niby „pierwszy” trup jednakże nie byłbym w 100% pewien czy czasem nie okaże sie jak w pierwszej części iż owy wynik był „chwilowy i odwracalny” acz wydaje się to mało prawdopodobne.
Na razie jednak trochę niepodobna mi się fakt iż główny bohater w sumie nie miał prawie żadnego czasu ekranowego dla siebie poza komediowym (w formie przepychanek między pannami)a przecież to czy i w ogóle zostanie on „limiterem” kogokolwiek było dość istotne dla 1 części ...
Coś mi się wydaje że bardziej niż konflikt między pandorami, będzie tu nakreślony wątek owej korporacji i eksperymentach dziwnej i tajemniczej korporacji z powiązaniami rządowymi na ludziach dla dobra ludzkości ...
Gdzieś już to widziałem ... i być może przestraszę cię trochę Grisznak ale tak ... w Elfen Lied :)
A tam, motyw pojawiający się więcej razy niż sklonowano Duncana Idaho w „Diunie”. Owszem, ryzyko, że seria ta pójdzie w klimaty elfenliedowe istnieje, ale ma ona tę niewątpliwą przewagę, że nie próbuje udawać nie wiadomo jak głębokiej, poważniej i dramatycznej. No i bohaterki nie robią pod siebie i nie zabijają piesków.
To badawcze macanie pojawia się także często w anime (dopiero co godzinę temu widziałem je także w nowym odcinku „Walkure”) i nie kwalifikowałbym go jako yuri, co najwyżej fanserwis.
Fakt, w stosunku do pierwszej serii głównego bohatera jest niewiele (co wynika z tego, że tam poznawaliśmy świat jego oczami, a tu się to zmieniło), ale nie powiem, bym nad tym ubolewał. Ba, właściwie tego nie zauważyłem nawet szczególnie, bo i tu widać wyraźnie, że jest on w zasadzie dodatkiem, coraz bardziej zbytecznym zresztą i służy jedynie do napędzania konkurencji między dziewczynami.
Obiektywny
20.10.2013 23:18 no i to własnie jest problem.
Widzisz bohater w pierwszej serii miał równie mocno do dodania co główna bohaterka, wątek jego siostry, wątek tego jakim cudem dostała te same „no to coś co się im wszczepia aby miały moc”, wątek tego aby on zostął czyimś limiterem, wątek tego która z „panien” dostąpi tego zasczytu, oraz wątek jego „dziwnych mocy”. Wymaga przynajmniej dopowiedzenia, a jeżeli zostanie od zdegradowany do formy „dodatku” to seria wiele straci.
Co do klimatów elfen liedowych, wątpie aby to się stało. Po prostu zauważyłem pewne podobieństwo w pewnej płaszczyźnie. Bo prawda jest taka iż 100% dramatu, jakim był elfen lied raczej nie zrobią ...
Zresztą poczekamy zobaczymy, sam głowny bohater (jest w końcu limiteram) nie ma za bardzo za dużo do powiedzenia bo wątek obracał sie wokół samych „pandor” sadzę iż jak dojdzie do momętu aż do akcji wejdą „novy” sytułacja się trochę zmieni. Kto wie może on sam zostanie „męską novą” (na pewno dodało by to trochę dramaturgi hehe)
Co do elfen lied to się nie zgodzę że najgorsze (bo jako dramat sprawował się całkiem nieźle)
Co do drugiego odcinka.
Grisznak
Zgodzę się że fabularnie narzazie jest nieźle ale czy ta otoczka z drugiego odcinka pod tutyłem „szanujmy się i bądźmy przyjaciółmi” nie wydaje się „odrobine przesłodzona”.
Tuż to odcinek wcześniej „oryginalne” kpiły sobie z „nowych” pandor. Po czym nowe pandory dostały w ciry i nagle są „miłe, i współczujące” ...
Dobra, jestem po trzecim odcinku. Owszem, kpiły, bo tak często jest, gdy spotykają się dwie różne grupy. Na dodatek jedna ma spore doświadczenie, a druga jest „zielona”. Niemniej, oryginalne zachowały się całkiem dorośle, wychodząc z założenia, że skoro tamte do czegoś mają się przydać, to lepiej je poduczyć, zamiast sekować.
Dobrze że chociaż jakieś napięcie wciąż jest między tymi dwoma stronami, bo obawiałem się Fairy Tailowego zagrania typu „dobra walczyliśmy ze sobą teraz się zakumulujmy”
Z drugiej strony nie chodzi o to czy ta blondyna (co zdaje się jedną z przywódczyń pandor) zachowała się dorośle czy nie bo jej zagranie było całkiem sporo.
Jednakże w pierwszym odcinku jedna z pandor (prowadzona dopiero w tej serii) niemalże wprost zasugerowała im że są „podróbami o niskiej jakości” i wykpiła. By zaraz po słowach blondyny dość magicznie stać się jedną z „tych dobrych” .. dziwne to trochę ..
Nihil novi, choć wyraźniej mniej guro (oby ta tendencja się utrzymała, bo tryskająca na wszystkie strony jucha w pierwszej serii przywodziła na myśl najgorsze anime w dziejach – „Elfenlied”) i nieco mniej (ale niewiele) ero niż w pierwszej serii. Za to A‑10 Tunderbolt w roli klasycznego bombowca? Tego nie widziałem jeszcze. Co do założeń, to można przypuszczać, że osią będzie konflikt prawdziwych Pandor ze sztucznymi.
Szału nie było, yuri nie było. Dam szansę, ale nie wiem, czy będę oglądał całosć.
Obejrzałem właściwie jako zapychacz czasu i takim tą serię traktuję, nie mniej w takim High School DxD, czy Sekirei pomimo faktu, że są mniej „poważne”, to przy nieco bardziej zbalansowanym fanserwisie(którego i tak było w nich naprawdę sporo) były mniej odpychające, no i męscy protagoniści nie byli tak irytujący.
lepiej
Satelizer wreszcie przestała robić za brzytwiarza i przejawia normalne reakcje względem otoczenia, fabuła zrobiła się głębsza, mroczniejsza, od samego początku wiedząca czego chce i rozwijająca się w należytym tempie.
Jest tu też dużo nowych postaci i już nie ma „dwójki głównych bohaterów” przez większość czasu. Postacie pierwszoplanowe zrobiły krok w tył, drugoplanowe krok w przód, tworząc głębszą historię skupioną wokół wydarzeń w bazie na alasce i różnych punktach widzenia różnych stron tego przedsięwzięcia a mniej na „dwójce wybranych” vs reszta świata czekająca na skopanie tyłka.
Słowem zdecydowanie lepiej niż część pierwsza. To mogę polecić do obejrzenia bez konieczności patrzenia przez palce na fabułę.
No i ofc jest tu dużo golizny choć nie w seksualnym kontekście, więc dla widowni której fanserwis aż tak nie razi.
6/10
Plusy:
+ Więcej modeli bielizny niż w pierwszym sezonie.
+ W miarę sensowa fabuła.
Minusy:
- Słabe walki. I mało ich. A to był największy plus pierwszego sezonu.
- Wątek polityczny. Aż się przykro patrzyło.
- Zakończenie wątku traumy.
- Flashbacki.
- Wydaje mi się że jest tutaj jeszcze więcej fanserwisu niż w poprzednim Freezingu. Wszystkie ważniejsze dialogi oczywiście pod prysznicem albo na basenie.
Nie jest dużo lepiej, ale zmiana realiów zrobiła wyszła serii na dobre.
To zostało wyjaśnia się w następnym wątku w mandze kliknij: ukryte Chiffon byta tzw. „Legendarną Pandorą”, które Gengo Aoi stworzył ze swojego DNA i DNA Marii Lancelot. Poza nią istnieją jeszcze cztery takie Pandory, które są zachibernowane w jego labolatorium. A mówiąc dokładniej Chiffon była ciotką Kazuyi, tylko on o tym nie wiedział.
Generalnie, cała ta seria była, mimo wad, jednym z najlepszym sequeli jakie widziałem od pewnego czasu, przeganiając pierwsze „Freezing” o kilka dobrych długości. Warto ją było było obejrzeć. Inna sprawa, że jeśli kiedyś powstanie trzecia, to będzie mi brakować kliknij: ukryte Chiffon i Elizabeth.
Nie pamiętam już nawet, czy w pierwszej serii zwracałem szczególną uwagę na muzykę. Za to w tej jest ona jednym z mocniejszych elementów. Bardzo dobre, dynamiczne tematy bitewne, kapitalne, odpowiednio dramatyczne piosenki w openingu i endingu, do tego te niby‑klawesynowe wstawki. Ktoś tu odwalił kawał niezłej roboty.
Tym bardziej że co jak co, mniejsza ilość echii przysłużyła serii, ale szczerze powiedziawszy fakt iż tak obchodzą się z elementem „romanycznym” serii który był istotnym elementem pierwszej częsci trochę mnie odstrasza ..
Przecież w Highschool DxD udało im się zgrabnie połączyć harem, echii, komedie, battle‑shonena posypanego dobrą (acz nie skąplikowaną) fabułą..
Tutaj mamy suchą fabułę, która nie jest ani odkrywcza ani zagmatwana, i poza lekką posypką echii nie ma nic więcej .. nawet relacjie między ludzkie to póki co „proste komentarze” rzucane na wiatr ..
Warto jednak zaznaczyć iż nie tylko główna „bohater” traci na znaczeniu bo nawet sama „Setella” oraz „ta druga” również nie grają pierwszych skrzypiec .. sadzę że to po prostu chwilowa zmiana perspektywy ..
Swoją drogą te dwie byłyby całkiem niezłą parą. Tak, yuri radar mi się już kilka razy podczas oglądania tej serii odezwał. Gdyby tylko fabuła potrafiła ciut bardziej zaskoczyć.
Z drugiej strony rzeczywiście niby „pierwszy” trup jednakże nie byłbym w 100% pewien czy czasem nie okaże sie jak w pierwszej części iż owy wynik był „chwilowy i odwracalny” acz wydaje się to mało prawdopodobne.
Na razie jednak trochę niepodobna mi się fakt iż główny bohater w sumie nie miał prawie żadnego czasu ekranowego dla siebie poza komediowym (w formie przepychanek między pannami)a przecież to czy i w ogóle zostanie on „limiterem” kogokolwiek było dość istotne dla 1 części ...
Coś mi się wydaje że bardziej niż konflikt między pandorami, będzie tu nakreślony wątek owej korporacji i eksperymentach dziwnej i tajemniczej korporacji z powiązaniami rządowymi na ludziach dla dobra ludzkości ...
Gdzieś już to widziałem ... i być może przestraszę cię trochę Grisznak ale tak ... w Elfen Lied :)
To badawcze macanie pojawia się także często w anime (dopiero co godzinę temu widziałem je także w nowym odcinku „Walkure”) i nie kwalifikowałbym go jako yuri, co najwyżej fanserwis.
Fakt, w stosunku do pierwszej serii głównego bohatera jest niewiele (co wynika z tego, że tam poznawaliśmy świat jego oczami, a tu się to zmieniło), ale nie powiem, bym nad tym ubolewał. Ba, właściwie tego nie zauważyłem nawet szczególnie, bo i tu widać wyraźnie, że jest on w zasadzie dodatkiem, coraz bardziej zbytecznym zresztą i służy jedynie do napędzania konkurencji między dziewczynami.
no i to własnie jest problem.
Co do klimatów elfen liedowych, wątpie aby to się stało. Po prostu zauważyłem pewne podobieństwo w pewnej płaszczyźnie. Bo prawda jest taka iż 100% dramatu, jakim był elfen lied raczej nie zrobią ...
Zresztą poczekamy zobaczymy, sam głowny bohater (jest w końcu limiteram) nie ma za bardzo za dużo do powiedzenia bo wątek obracał sie wokół samych „pandor” sadzę iż jak dojdzie do momętu aż do akcji wejdą „novy” sytułacja się trochę zmieni. Kto wie może on sam zostanie „męską novą” (na pewno dodało by to trochę dramaturgi hehe)
Co do drugiego odcinka.
Grisznak
Zgodzę się że fabularnie narzazie jest nieźle ale czy ta otoczka z drugiego odcinka pod tutyłem „szanujmy się i bądźmy przyjaciółmi” nie wydaje się „odrobine przesłodzona”.
Tuż to odcinek wcześniej „oryginalne” kpiły sobie z „nowych” pandor. Po czym nowe pandory dostały w ciry i nagle są „miłe, i współczujące” ...
Jak sądzisz ?
Z drugiej strony nie chodzi o to czy ta blondyna (co zdaje się jedną z przywódczyń pandor) zachowała się dorośle czy nie bo jej zagranie było całkiem sporo.
Jednakże w pierwszym odcinku jedna z pandor (prowadzona dopiero w tej serii) niemalże wprost zasugerowała im że są „podróbami o niskiej jakości” i wykpiła. By zaraz po słowach blondyny dość magicznie stać się jedną z „tych dobrych” .. dziwne to trochę ..
Szału nie było, yuri nie było. Dam szansę, ale nie wiem, czy będę oglądał całosć.
1 odcinek