x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
:)
Po jednym odcinku mam wrażenie, że jest to typowa, lekka, fanserwiśna komedyjka szkolna, słodkodziewczynkowa. Z tą różnicą, że to jest yuri, a nie jakiś wytwór yuripododobny ale udający nieyuri.
Jednak przede wszystkim to (zapewne, bo pozostanę na jednym odcinku) leciutka, zabawna i trochę ecchi seria. I gdyby zamiast dwóch dziewczynek – była dziewczyna i chłopak, to bym obejrzała. I dostałoby to ode mnie ocenę może 6, lub 7/10 – w zależności od ilości łez ze śmiechu. Bo muszę przyznać kliknij: ukryte że takiej absurdalnej sceny balkonowej to chyba w żadnej szkolnej komedii jeszcze nie oglądałam. Rozbawiła mnie owa sekwencja :)
Openig i ending idealnie dopasowany do całości.
Wizualnie także pasujące, dosyć przyjemne kolory i projekty postaci. Animacja w pierwszym epizodzie raczej nie szwankowała.
Innymi slowy:
Słodkie, miłe, i puchate. Dla wielbicieli cgdct+yuri.
A w ogóle jest to naprawdę spoko bajka. Słodkodziewczynkowe shoujo‑ai z lekkim fanserwisem i bardzo dużą liczbą pocałunków. Polecam.
Nie wytrwałem do końca
>yuri
Tak samo jak K‑ON!
1) jest pozytywne
2) coś się w nim dzieje
Reszta spełnia najwyżej jeden z tych warunków. Dlatego też seria wywołała ogromną ekscytację u większości fanów relacji damsko‑damskich. Jeśli zabierasz się za nią na początku, nie odczujesz jak wiele to znaczy.
Fani yuri od lat nie mają absolutnie NIC jeśli odrzucisz cute girls i trzecioplanowe wątki humorystyczne.
Szczerze wątpię, ale nie chce mi się sprawdzać.
>najbardziej szanowana
A tu już żądam źródła. O stronie nie słyszałem do dzisiaj, zaś z szybkiego researchu mógłbym o okazu powiedzieć cokolwiek poza tym, że wzbudza szacunek.
Marne 0‑7 (zwykle 0‑2) komentarzy na news też nie prezentuje się jakoś nadzwyczajnie.
Same lesbijki mi nie przeszkadzają, ale LGBT to dla mnie ten sam gatunek co feministki i ekolodzy.
Dla Grisznaka Yuri to nie sedno, ale element fabularny, mający podkreślić zażyłości międzyludzkie i być zaczątkiem jakiejś historii. Dlatego też pozycje pokroju ST są dla niego wypaczeniem gatunku, bowiem sprowadzają cały motyw do zwykłego fanserwisu i skupiają wydarzenia wokół całujących się kobiet/dziewcząt, zamiast poruszać warstwę emocjonalną.
Dla Ciebie z kolei yuri to rzecz, która jakoś wyróżnia anime, bowiem yuri jako takiego jest niewiele. Dodaje serii uroku i nietypowości, zachęcającej do poznania. Ale to nadal tylko fanserwis i nic więcej nie musi z niego wynikać.
To tak na podstawie tej i wcześniejszych rozmów.
Ja wyznaję prostą zasadę:
1+1=2
Mam w głębokim poważaniu problemy mniejszości seksualnych.
Zwyczajnie fun things are fun vs serious things are fun.
Lubię dziewczynki w anime. Wole dziewczynki od chłopców. Dlatego preferuję związki dziewczynek z dziewczynkami, bo dostaję drugą dziewczynkę, a do tego unikam czynnika chłopięcego (choć trapy też nie są złe).
chociaż ja bym jeszcze dorzuciła „My‑HiME”, może nie genialne ale niezłe i mi się zwyczajnie podobało xD
wszyscy wolą asekuracyjnie komedyjki, haremówki, ewentualnie jakieś flaczki xp eh, żeby to jeszcze chociaż były adaptowane co ambitniejsze tytuły nawet z tych wymienionych xp
niestety, zwłaszcza ostatnio na ekran przenoszą uparcie same kolorowe wydmuszki a potem nie ma co wybredny człowiek oglądać i musi szukać oavek z 1985 z jakimiś niekrzaczkowymi subami xD (ale tak, znalazłam Dream Hunter Rem xD arigato za cynk ;)
Acz czasem trafi się dobra adaptacja aktorska – taką dostało swego czasu m.in. Love my life.
Bo to anime yuri całkiem inne od wszystkich pozostałych. Takie, na jakie czekaliśmy od zawsze.
Anime stulecia.
Yuri!
Pozytywne yuri!
Z pocałunkami!
W formie anime!
Prawdziwe yuri!
I do tego dobre!
Yuri!
Anime stulecia.
Podskakuje mi libido, więc wsadzę swój język do ust koleżanki.
Jeśli o nich mowa, to wszystko kręci się wokół głównej pary. Reszcie poświęcono z pół odcinka (brunetkom chyba mniej z tego, co kojarzę). Już siostra Yuu miała większe znaczenie dla serii. Sama Yuu była denerwująca, a Haruka nie wzbudzała we mnie większych emocji, ani uczuć. Chociaż czasami za bardzo kleiła się do Yuu. Można powiedzieć, że jak typowy japoński fan anime do swojej loli.
Pierwszy odcinek dawał szansę, że wieczór przy tym będzie przyjemny, a wyszło zupełnie inaczej.
Sakura Trick
Anime o niczym; fabuły po prostu nie ma, praktycznie nic się nie rozwija. Dziewczęta po prostu wpychają sobie jęzory do ust. Za pierwszym razem mi się to podobało (nie musiałem czekać 12 odcinków na buziaka w policzek, twórcy od razy przeszli do konkretów), ale po jakimś czasie zrobiło się to po prostu NUDNE. To trochę jak jeden pocałunek, do którego dobiera się co chwilę inne tło. Meh… W dodatku kliknij: ukryte bezsensowne zakończenie, gdzie bohaterki nagle zdają sobie sprawę, że to, co je łączy, to coś więcej, a nie jedynie „pogłębianie przyjaźni”. SAY WHAT?
ode mnie wiec 6.5/10
jestem fanka yuri, serio, ucieszylam sie na wiesc o anime spod tego znaku, aczkolwiek to, mimo ze nie jest zle, okazalo sie dla mnie zwyczajnie meczace:( podczas ogladania niby sie nie nudze specjalnie, ale niestety tego typu lekkie do bólu serie nie sa w moim typie. ciesze sie wiec, ze do brzegu juz coraz blizej, jeszcze tylko 3 odcinki przede mna.
fabuly nie ma tu co oceniac, nawet nie wiem jaki stopien moglabym tu wystawic, ciezko ocenic cos co jest na podstawie yonkomy, gdy kazdy epizod przedstawia nowa historie i nie sa specjalnie powiazane ciagla fabułą, a jej szczątki do ambitnych absolutnie nie należą. chwilami nudnawo i powtarzalnie, ale nie jest najgorzej. nie jest to jednak to czego oczekuję, widząc nowe anime yuri *wzdych* czy proszę o tak wiele? 2 yuri z tego sezonu mnie zawiodly, pozostaje mi jeszcze sprawdzic akuma no riddle, w tym moja nadzieja.
wracajac do sakura trick. fabuła nie jest wysokich lotów. przejdzmy do postaci. jakies specjalnie głębokie nie są, ale da się je polubić. tyle tylko, ze nie zachowuja sie na swoj wiek. o ile się nie mylę, są w liceum, w takim raze wydają się wyjątkowo opóżnione. zwłaszcza mitsuki i yuu, boziu.
muzyka.. jedyne co przychodzi mi na myśl, to ten okropny opening ktory ciagle chodzi mi po glowie, odsluchalam go tylko ze 3 razy, za kazdym nastepnym razem przewijalam, ale utkwił w mojej głowie. ewh.
grafika niczym się nie wyróżnia. taka zwykła, miła dla oka i kolorowa, ale nic co moznaby jakos wysoko ocenic.
przyjemnosc z ogladania raz wieksza raz mniejsza. nawet ode mnie, osoby ktora serio kocha yuri, anime to wymaga cierpliwosci.
Nie ma to jak obiektywne recenzje...
„Gdyby fabuła koncentrowała się wyłącznie na całuśnych perypetiach Yuu i Haruki, byłaby zapewne równie ciekawa jak obie bohaterki, obdarzone przez twórców osobowością pantofelka i charakterem chełbi – czyli wcale.”
O ile Yuu rzeczywiście nieco brakuje osobowości – Harukę uważam za jedną z najlepszych protagonistek ostatniego roku, można wręcz powiedzieć, że autorzy anime wreszcie wzięli pod uwagę faktyczny profil psychologiczny przeciętnego widza i stworzyli postać na jego wzór.
„Na pierwszy plan wysuwają się Shizuku i Kotone, a przyczyną jest niestety głównie to, że pod wieloma względami przypominają główne bohaterki.”
No chyba nie, jak już zresztą dodam zauważył Argh. Do tego warto zaznaczyć, że Kotone jest zaraz po Haruce głównym źródłem gagów w anime (moim zdaniem nawet lepszym).
„Całkowitym przeciwieństwem tej dwójki jest natomiast Mitsuki, starsza siostra Yuu. Choć w teorii ma pełnić rolę tej starszej i poważniejszej, przez większość czasu zachowuje się, jakby dopiero co uciekła z podstawówki, zaś jej obsesja, mająca być zapewne wątkiem humorystycznym, jest jednym z najbardziej irytujących elementów serii.”
Dla kogo jest dla tego jest, opinie o postaci Mitsuki są dość mocno sprzeczne – moim zdaniem jest bardzo zabawną postacią.
„Miałem pisać o fabule – i tu pojawia się zasadnicza trudność, bo tej w Sakura Trick właściwie nie ma. Wynika to głównie ze specyfiki materiału źródłowego, jakim jest czteropanelowa manga, czyli tak zwana yonkoma.”
Akurat Sakura Trick jest jedną z bardzo niewielu yonkom, w których fabuła posiada pewną ciągłość, i w wielu odcinkach można zauważyć ciągi przyczynowo‑skutkowe (czasem wprost, czasem nieco mniej wyraźne).
„Jednak warunkami minimalnymi, określającymi przyjemność płynącą z obcowania z tymi produkcjami były: interesujące i budzące sympatię kreacje postaci oraz humor, który autentycznie bawił. Z powyższego tekstu jasno wynika, że pierwszego warunku Sakura Trick nie spełnia. Co zatem z drugim? Niestety, pod tym względem jest niewiele lepiej.”
Rzeczywiście humor nie zawsze bawi tak samo, jak powinien, ale wiele dobrych gagów miało miejsce. O tym, że postacie są interesujące i budzące sympatie wspomniałem już wcześniej.
„Rzadko kiedy adaptacje yonkomy są graficznie dopracowane, a Sakura Trick potwierdza tę regułę. Prosta kreska, oszczędności w przedstawianiu drugiego i trzeciego planu, raczej nieskomplikowane animacje to rzucające się w oczy aspekty techniczne tego anime.”
Reżyserem anime jest Ishikura Kenichi – człowiek, który wcześniej pracował nad bardzo wieloma produkcjami Shaftu. I widać to na każdym kroku. Wprawdzie budżet nie w każdym odcinku pozwolił na bardzo dobrą animację, jednak w zamian za to otrzymaliśmy bardzo ciekawe zabiegi designerskie – zarówno w kwestii symbolicznego przedstawiania postaci, licznych pojedynczych kadrów, na których warto się zatrzymać, aby znaleźć ukryte gagi, jak i często specyficznie rysowanych teł.
„Zauważalne jest natomiast dość śmiałe podejście do fanserwisu, znowu rzecz raczej niezbyt powszechna w produkcjach yuri, skierowanych do żeńskiej publiczności.”
Delikatny fanserwis uważam za zaletę. A to, że produkcje yuri są skierowane głównie do żeńskiej publiczności przestało być prawdą już dobre kilka lat temu.
„Do tego dochodzi oprawa muzyczna. Wiem, pewien rzymski ściemniacz twierdził, że o gustach się nie dyskutuje, jednak opening do Sakura Trick brzmi jak disco polo i wywołuje we mnie podobnie negatywne reakcje, co ten rodzaj muzyki. Ending, nadający na podobną nutę, skłania do jak najszybszego przewijania.”
Śmieszna sprawa, ale jest to pierwszy raz, kiedy spotykam się z negatywną opinią na temat tych utworów – nawet osoby, które za tym anime nie przepadają przyznawały, że op i ed są bardzo dobre (mi też się podobały, pomimo mojej niechęci do „disco‑polo”, które podobno przypominają).
Ogólnie rzecz biorąc moim zdaniem seria spokojnie zasługuje na ocenę 7/10, ja w związku z jej bardzo dobrym trafieniem w moje gusta subiektywnie oceniłem ją na 9/10. No ale cóż, nie spodziewam się za wiele po recenzjach pisanych przez osoby z yuri.pl… (swoją drogą – twoja recenzja Sono Hanabira ni Kuchizuke Wo – Watashi no Ouji‑sama (które (jak cała seria SonoHana) pod względem założeń jest całkiem podobne do Sakura Trick) jest jeszcze słabsza, odnosiłem wrażenie, jakbyś przechodził grę z wciśniętym ctrl, ale to już nie tutaj jest miejsce na jej rozbudowaną krytykę).
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Oh boy, here we go again…
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Re: Nie ma to jak obiektywne recenzje...
Że co proszę?! Od kiedy to niby yuri jest kierowane do żeńskiej publiczności?
Swoją drogą po raz kolejny widać przykład recenzji, w której skoro anime się autorowi nie podobało, to postanowił zjechać równo wszystkie jego elementy. I czy ja dobrze zrozumiałam, że ocena dla grafiki została obniżona przez fanserwis? o.O
Tl;dr – starsze poważno‑dramatyczne yuri są dla kobiet szukających historii o uczuciach, nowe wyuzdane yuri są dla facetów szukających… Hmm… Bodźca pomagającego w wyzwoleniu nasienia na wolność :P
Yuri wywodzi się z literatury kobiecej, czyli pisanej przez kobiety i kierowanej do kobiet.
Na Wikipedii chociażby znajdziesz szersze objaśnienia odnośnie powstania gatunku. Choć dziś oczywiście powstają również anime/mangi tego typu kierowane do męskiego odbiorcy.
Gdybym pisała recenzje czegoś dla mnie odstręczającego raczej też nie wystawiłabym temu zachwalającej laurki ;) A tak poważniej, szczerze wolę recenzje w której widoczne są autentyczne emocje względem opisywanej serii/filmu niż klepane na zamówienie dystrybutorów, tak zwane 'obiektywne' i bezosobowe peany.
I nie zawsze najlepsza recenzja to taka która się z moim zdaniem zgadza ;)
W sumie nie znam się na tym gatunku, ale jakoś w głowie mi się nie mieści, że anime o związkach damsko‑damskich mogłyby być przeznaczone dla kobiet. o.O No może faktycznie jakieś poważniejsze historie, ale tych w wersji anime nie ma zbyt wiele.
Swoją drogą shoujo shoujo‑ai to się już raczej od dawna nie robi, bo nie kojarzę by coś takiego w ogóle wychodziło, tym bardziej dziwi mnie nawiązanie do tego przy tym tytule, którym z takowymi produkcjami z zasady nie ma nic wspólnego -.-
Stosunkowo niewielki procent robiony dla męskiej publiczności to głównie ecchi. Czasami trafi się wyjątek, w rodzaju Simoun, ale potwierdza on jedynie regułę.
I nie jest tak, że yuri skupia się na aspekcie seksualnym – obejmuje go, owszem, ale nie jest to tematem głównym. Od shoujo‑ai różni się tym, że pojawia się seks, ale do hentai jeszcze daleka droga.
Swoją drogą – to w takim razie ciekawe, że kobiety są główną grupą, do której skierowane są zarówno yuri, jak i yaoi. I tym bardziej śmieszy przy tym fakt, ze yaoi jest tak hejcone przez wielu xd
Nic w tym dziwnego – yuri i yaoi to romanse, a te zawsze były w większości kierowane do kobiet. Na dodatek, oba nurty mają swój początek w działalności autorek 24‑gumi, które zdefiniowały niejako takie gatunki jak shojo, yuri, shouj‑ai, yaoi, shonen‑ai czy josei na wiele lat.
Bo anime yuri jest bardzo niewiele, tak jak rzadko spotyka się animowane wersje josei. Te gatunki mają adresata w grupie, która jest mało atrakcyjna dla rynku – kobietach po 20, studiujących i pracujących, bez skłonności do zachowań a'la otaku, kupowania wszystkiego, co powiązane z anime, kolekcjonowania DVD itd.
Nadto, istotnym elementem tych mang jest ich tematyka – są to rzeczy realistyczne, krótkie (zwykle 1, czasem 2 tomowe)
Dlatego, jeśli takie pozycje dostają adaptacje, to głównie w postaci filmów aktorskich. Na anime zwyczajnie się nie naddają.
Akuma no Riddle z tego sezonu zapowiada się nie najgorzej. Wątek (acz tylko wątek) mieliśmy w Noir, podobnież w pierwszym sezonie Maria Sama ga Miteru. Dobrym przykładem starego podejścia do tematu jest Oniisama E.Polecić mogę też Simoun i Yami to Boushi to Hon no Tabibito. No i oczywiście Utenę. To tyle, jeśli chodzi o anime.
W dodatku szczęście jak szczęście – zależy dla kogo. Zdecydowanie bardziej wolałabym sięgnąć po poważniejszą tematykę w oprawie yuri, niż głupiutką komedyjkę z toną fanserwisu…
A od kreski się odczep, albo chociaż nie generalizuj, bo kreska kresce nierówna…
Tak, artyzm rysunku w YuruYuri czy Sakura Trick powala. Zwłaszcza, gdy zestawimy je z pozycjami mniej szablonowymi, wymykającymi się mainstreamowi.
Girlfriends właśnie zapowiedziano w Polsce – i z tego co widzę, zainteresowane są nim głównie czytelniczki.
parę słów o recenzji
„Gdyby fabuła koncentrowała się wyłącznie na całuśnych perypetiach Yuu i Haruki, byłaby zapewne równie ciekawa jak obie bohaterki, obdarzone przez twórców osobowością pantofelka i charakterem chełbi – czyli wcale. Zdawał sobie zapewne z tego sprawę i autor mangi, będącej dla Sakura Trick pierwowzorem, albowiem wprowadził kilka innych postaci.”
Jak widać to, że w mandze występuje większa niż 2 liczba postaci jest czymś tak szalenie nietypowym, że autor po prostu musiał mieć przy tym ukrytą agendę.
„Jednak warunkami minimalnymi, określającymi przyjemność płynącą z obcowania z tymi produkcjami były: interesujące i budzące sympatię kreacje postaci oraz humor, który autentycznie bawił. Z powyższego tekstu jasno wynika, że pierwszego warunku Sakura Trick nie spełnia.”
Nie wynika to z całego tekstu, tylko z akapitu poświęconego postaciom (i to też nie do końca, bo z tej części recenzji łatwo wywnioskować, że Yuzu i Kaede takową sympatię wzbudzają).
„Humor jest ciężki, niezbyt wysublimowany i mocno powtarzalny, przez co widz uśmiecha się tu tylko okazjonalnie.”
Sugerowanie, że wie się dokładnie, jak będzie reagować każdy widz to fatalna maniera stylistyczna granicząca z arogancją. Warto w recenzji jasno zaprezentować swoją opinię, lecz przed kreowaniem rzeczywistości lepiej się powstrzymać.
„Do tego dochodzi oprawa muzyczna. Wiem, pewien rzymski ściemniacz twierdził, że o gustach się nie dyskutuje, jednak opening do Sakura Trick brzmi jak disco polo i wywołuje we mnie podobnie negatywne reakcje, co ten rodzaj muzyki. Ending, nadający na podobną nutę, skłania do jak najszybszego przewijania.”
Coś takiego otrzymujemy jako uzasadnienie oceny 2/10 za muzykę. A co na temat oprawy w trakcie odcinków, czyli czegoś, co naprawdę się liczy (skoro openingi można oglądać, ale równie dobrze można przewinąć)? Ani słowa.
Z trochę bardziej subiektywnych rzeczy:
„Na pierwszy plan wysuwają się Shizuku i Kotone, a przyczyną jest niestety głównie to, że pod wieloma względami przypominają główne bohaterki. Dodatkowo łączy je podobny układ emocjonalny.”
Nie wysuwają się na pierwszy plan, bo dostają albo tyle samo czasu ekranowego, co Yuzu i Kaede, albo nawet mniej. Środek zdania to kolejna sugestia ukrytej agendy (czyli niezbyt subtelne manipulowanie opinią czytelników recenzji). Z tym, jak to pod wieloma względami przypominają główne bohaterki, przychodzą na myśl co najwyżej wspólna klasa (a tym samym wiek i szkoła) oraz całuśność (ale to chyba podpada pod układ emocjonalny z drugiego zdania). Wygląd, sytuacja rodzinna, warunki mieszkaniowe, charaktery już są znacząco różne.
„Rzadko kiedy adaptacje yonkomy są graficznie dopracowane, a Sakura Trick potwierdza tę regułę. Prosta kreska, oszczędności w przedstawianiu drugiego i trzeciego planu, raczej nieskomplikowane animacje to rzucające się w oczy aspekty techniczne tego anime.”
To że adaptacje yonkom nie ociekają graficznym efekciarstwem nie bierze się z niczego. Na pierwszym miejscu na liście priorytetów zwykle znajduje się pokazanie gagu (albo scenki rodzajowej), zazwyczaj również w prosty sposób narysowanego w mandze. Dla mnie to element konwencji, natomiast recenzent powszechnie stosowaną praktykę wykorzystuje na zasadzie: „Jak chce się zbić psa, to kij się znajdzie” (w tym wypadku, by wystawić niskie noty jak leci we wszystkich kategoriach serii, która mu nie przypadła do gustu)
Re: parę słów o recenzji
Owszem, w tego typu mangach yuri zwykle mamy dwie bohaterki, a cała reszta, jeśli występuje, to wyłącznie na trzecim planie. Pod tym względem Sakura Trick jest pozycją nie do końca typową. Co nie znaczy, że lepszą.
Epizod generalnie skoncentrowany na trollowaniu starszej siostry, która moim zdaniem powinna w końcu, przynajmniej raz na jakiś czas wykazać się choć odrobiną charakteru, bo obecnie zachowuje się, jakby była raczej o kilka lat młodsza od reszty bohaterek….
kliknij: ukryte Kaede i Yuzu rzeczywiście są wyłącznie przyjaciółkami i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić.
Trójkącik
Oj, bałem się wątku z siostrą, bo generalnie jak widzę w anime jakieś rodzeństwo, to obawiam się, czy twórcom do łbów nie strzeli męczyć widza jakimiś incestowymi podtekstami. A tu niczego takiego nie ma, siostra okazała się całkiem wesołym dodatkiem.
Ogólnie, przyjemny odcinek, jest to nadal jedna z tych serii, gdzie fanserwis mi nawet szczególnie nie przeszkadza.
Poprawiła się ciut grafika, nawet pojawiają się jakieś postaci na drugim planie. Wydaje mi się natomiast, że seria by zyskała, gdyby podzielono ją na krótsze, dwunastoodocinkowe odcinki, zamiast robić z nich 24‑minutówki. Bo i tak mamy taki podział, a gdy w serii fabuły w zasadzie nie ma, to pod koniec odcinka człowiek ma prawo ziewnąć raz czy dwa.
Poza tym, to zagęszczenie lesbijek na metr kwadratowy każe postawić pytanie, czy w tej szkole ktokolwiek jest hetero… Aż się przypomina początek pierwszej serii „Seitokai Yakuindomo”, gdzie Aria żartowała sobie z głównego bohatera, mówiąc, że w ich szkole nie czego szukać, bo przecież wszystkie uczennice żeńskich szkół to lesbijki…
na słodko
Słodkie *^*
Opening też mi się podobał, łatwo wpada w ucho, tylko ending nie przypadł mi do gustu ^^''
niefajnie
Jak już wcześniej wspomniano w komentarzach: na plus brak zabawy w dwuznaczności, wszystko podane na tacy. Szkoda tylko, że jakiś fanatyk kucyków pony narzygał na tą tacę tęczą z dodatkiem lukru i cekinów. Podobały mi się sceny pocałunków – niestety, na tym koniec.
Oby dalsze odcinki były lepsze…
Re: niefajnie
Re: niefajnie
Re: niefajnie
Co godne uwagi – seria nie bawi się w jakieś dwuznaczności, trzymanie się za rączki czy całuski w policzek, ale bohaterki już w połowie pierwszego odcinka całują się cokolwiek jednoznacznie, zaś potem robią to jeszcze kilka razy, przy okazji przypominając o najlepszym sposobie na uciszenie kobiety. Zwraca uwagę humor, momentami podchodzący już nawet pod „Seitokai Yakuindomo”. Generalnie, niby szkolne yuri, ale nie tak do końca trzymając się kanonów tego gatunku – i dobrze.
Co się tyczy obsady – na razie wszystko było skoncentrowane na głównej dwójce, ale wygląda na to, że w kolejnym odcinku pokażą nieco więcej jeśli chodzi o dwie pozostałe pary. To też podejście nietypowe – zwykle w seriach yuri mamy tylko jedną parę, a tu – aż trzy. Dwie główne bohaterki do wybitnie interesujących nie należą, ale może pozostałe będą ciekawszymi postaciami? Szkoda tylko, że grafika jest jednak uproszczona, widać, że dużego budżetu to nie miało.