Komentarze
Baby Steps
- 6/10 : Windir : 19.09.2015 23:00:47
- Przyzwoite... : manami : 29.07.2015 20:01:57
- Re: Iwasa, narysuj mi baranka! ^^ : Kysz : 10.07.2015 18:06:28
- Re: Iwasa, narysuj mi baranka! ^^ : jolekp : 10.07.2015 17:28:19
- Re: Iwasa, narysuj mi baranka! ^^ : Kysz : 10.07.2015 15:31:38
- Iwasa, narysuj mi baranka! ^^ : jolekp : 9.07.2015 21:24:00
- Baby Steps : Subaru : 28.06.2015 15:19:37
- komentarz : Ryuki : 24.06.2015 10:06:21
- Re: Recenzencentka a realizm? : Aotoshiro : 24.06.2015 00:05:29
- Re: Recenzencentka a realizm? : Kysz : 10.11.2014 09:27:49
6/10
A seria to sportówka gdzie jest tylko sport (głównie mecze + tylko trochę treningów) i główny bohater. Niestety reszta postaci (przyjaciele, rywale) to tylko dodatki – głównie do komentowania meczyków, albo tłumaczenia niuansów tenisa. Zapamiętałem tylko imię głównego bohatera i koleżanki z kortu. Ani jednego więcej, więc pod kątem fabuły/postaci jest słabo.
Nie jestem żadnym specjalistą w seriach sportowych, ale tutaj przede wszystkim zabrakło emocji, napięcia i kibicowania bohaterowi i za które uwielbiam Ippo czy bardzo cenię w miarę świeże Haikyuu. Jest mi obojętne czy „kogucik” przegra czy wygra.
Realizmu chwalonego w recenzji też nie kupuję. Zdolności analityczno/obserwatorskie Eiichiro są momentami przegięte.
Przyzwoite...
Równie dobrze mogłam się nie rozpisywać w powyższym akapicie, bo w sumie i tak wyszło pustosłowie. A na temat: seria dobra, z początku oglądałam z wielką przyjemnością, ale tracąc miejscami power, co ostatecznie poskutkowało lekkim przymuszaniem się do oglądania. Co nie oznacza, że bez przyjemności. Realia stanowiły dla mnie tutaj spory plus, mimo to trochę przeliczyłam się, sądząc, że będzie jakieś BUM! Był, ale tylko z początku, a szkoda, bo pokładałam w tej serii nadzieję na dobrą sportówkę, jakiej dawno nie oglądałam. D: Postacie dobrze wykreowane, jednak nie na tyle, aby któraś zasłużyła na OCH~! ACH~! Sam Maruo da się lubić, jednak czegoś w nim zabrakło. Zaowocowało to (już ktoś niżej o tym pisał) brakiem chęci kibicowania mu. W sumie po raz pierwszy było mi obojętne, czy main hero wygra daną rozgrywkę. A co najciekawsze, skapnęłam się o tym dopiero po obejrzeniu całej serii i zerknięciu we wspomniany wcześniej w nawiasach komentarz gdzieś pod moim.
Generalnie rzecz biorąc, przyzwoite… No i trochę się zawiodłam, oczekiwałam więcej, zwłaszcza że na początku zapowiadało się naprawdę spoko. A potem ogień wygasł i nie dało rady go rozniecić od nowa.
7/10
Iwasa, narysuj mi baranka! ^^
Lubię sportowe anime i jak dotąd jedyną sportówką z jawnymi supermocami na jaką trafiłam, było Kuroko‑Kosmiczny Mecz. Tak że – albo mam niesamowite szczęście w wyborach, albo znalezienie sportówki w miarę rozsądnie podchodzącej do tematu, nie jest aż takie znowu trudne.
A realizm w Baby Steps… Cóż, powiedzmy, że utrzymuje się w granicach normy, aczkolwiek jest się do czego przyczepić. Przede wszystkim, umiejętność Eiichiro do obserwacji i szybkiego uczenia się jest dosyć ostro podrasowana (żeby nie powiedzieć – przerysowana). Ale dopóki podczas gry nie zdarza mu się krzyczeć nic w stylu „Moc Sokolego Oka – Aktywacja!”, jestem w stanie to przełknąć.
Za to pan Iwasa od malowania obrazów trajektorią lotu piłki mnie przerósł. Czekałam na „Ostatnią Wieczerzę”, to musiałaby być naprawdę epicka wymiana.
Tak że podsumowując – pod względem realizmu Baby Steps stoi pewnie na podobnym poziomie co Haikyuu (a może nawet nieco niżej). W porównaniu do Kuroko pewnie błyszczy jak diament, ale moim zdaniem z Giant Killing czy choćby Over Drive odpada w przedbiegach.
Za to wspomniane Haikyuu ma nad Baby Steps jedną dużą przewagę – dużo bardziej sympatycznych bohaterów i angażującą historię. Muszę przyznać, że raczej nie bardzo mi zależało na tym, aby Murao wygrywał swoje mecze, a to chyba nie całkiem dobrze. I o ile początek oglądało się jeszcze całkiem dobrze, tak na końcówkę już zabrakło mi nieco zapału.
Biorąc pod uwagę całość, nie jest najgorzej, ale z pewnością nie będzie to moje ulubione anime z tego gatunku.
Baby Steps
To, że nie ma tu nadnaturalnych tenisowych mocy jak w „Prince of Tennis”, nie znaczy, że z założenia powinno być nudno, bo wcale nie. A i tak wyszło nużąco, a to z tego względu, że seria posługuje się wyłącznie utartymi kliszami, dialogi bohaterów są żywcem skopiowane z innych shounenów i stanowią taką złotą bazę pogadanek typu „tylko słabi się poddają”, „polegaj na intuicji”, „pracuj, a wiele osiągniesz” itp.
Generalnie to kolejna historia od zera do bohatera, czyli gościu, który nigdy ze sportem nie miał do czynienia, okazuje się mieć ogromny ukryty talent do tenisa, który to polega na umiejętności… zapisywania i zapamiętywania, czyli po prostu analizie. Tak więc w sumie nie tyle talent do tenisa, skoro w większości sportów byłby równie dobry, ale co ja tam wiem…
Jasne, dochodzi do tego sporo ćwiczeń, ale dla mnie tak czy siak jest to mizernie przedstawione i można było to zrobić o wiele lepiej. Bardzo łatwo przekroczyć tę granicę w pokazaniu bohatera jako niedojdy idącej po sukcesy a chłopcem, który ciężką pracą i hartem ducha się doskonali. W tej serii przypomina to niestety wersję pierwszą.
Osobowością nie przyciąga, to raczej typ chodzącej ciapy na dwóch nogach, choć czasem ma swoje lepsze chwile. Mecze są średnio interesujące, bo raczej przewidywalne, a w związku z tym po kilku odcinkach można się położyć spać.
4/10.
Powód tego stanu jest trochę dla mnie niejasny. Możliwe, że mój pomysł z obejrzeniem 10 odcinków naraz mnie wypalił. Albo jestem zmęczona tym, że mecze są do siebie aż tak podobne. Realistyczne? Może, nie znam się na tenisie wystarczająco by to powiedzieć. Jednak zakładając, że tak to dla mnie ten realizm zaszkodził serii. Jest też możliwość, że zwyczajnie moja próba oglądania sportówek jednak nie wypaliła i mimo wszystko to nie dla mnie. Chociaż trochę to nie pasuje bo Haikyuu obejrzałam i nawet wysoko oceniłam a ta seria jakiś nadprzyrodzonych mocy nie ma. Jednak w tym wypadku jest możliwość, że Haikyuu zwyczajnie zbalansowało lepiej realizm i elementy fantazji, które przytrzymały uczucie napięcia w meczu.
Co do samego anime. Całkiem mi się podobało aż do mojego wspomnianego bloku. Postacie zwłaszcza główny bohater były sympatyczne a fabuła przyjemna. Pomysł z notatkami oraz powolnym, schematycznym uczeniem spodobał mi się tak jak sam problem zaczęcia tak późno sportu. Jednak z jakiegoś powodu kreska mangi okazała się kłopotliwa dla animatorów, zwyczajnie anime wygląda źle( o widowni w słabym cgi lepiej nie wspominać ). Bardzo podrzędna animacja Pierrota, która niezwykle rzadko podchodzi pod dobrą w tym nie pomogła.
Ogólnie rzecz biorąc gdyby nie ten zastój, który zamierzam jednak zwalczyć to anime jest dla mnie na 7/10. Całkiem fajna i dobra seria.
Recenzencentka a realizm?
Ja napisałbym o tej serii bardziej brutalną rzecz: ta seria jest wyjątkowo głupia.
Jasne, wiem, że to ma być niby sportowy romans, więc zapewne w dużej mierze wszystko skupi się na relacjach między postaciami, a nie tylko na samej grze, nadal jednak jest to anime sportowe i dlatego nie mam zamiaru przymykać oczu na niedociągnięcia w tej kwestii. A tych na razie nie zauważyłam.
W pierwszy odcinku się postarali. Ten mecz na samym początku wyglądał naprawdę dobrze – bohaterowie stosowali różne zagrania, bili ofensywnie po linii, były też skróty i gra przy siatce, czyli ogólnie tenis w widowiskowym wydaniu. Takoż samo na hali w klubie tenisowym wyglądało to poważnie – spodobało mi się, że kliknij: ukryte bohater jako takie chuchro wysiadł już przy rozgrzewce, bo to nie jest takie hop siup, przychodzę i robię to, co reszta. Nie zaniedbano nawet takiego „szczegółu” jak zakwasy. Brawo!
Sam bohater wydaje się być interesujący – lubię postaci, które mają swoje dziwactwa, bardzo realistyczne zresztą, w końcu pedantyzm Maruo wypada po prostu naturalnie.
Ładnie wyglądają też projekty postaci – są takie trochę w starym stylu, co bardzo mi się podoba :) W dodatku animacja np. podczas tego pierwszego meczu była dynamiczna i płynna – za to plus, bo w tym wypadku to robi naprawdę sporo.
Lubię tenis, lubię romanse, więc jest to kolejny tytuł, na który bardzo liczę w tym sezonie, a pierwszy odcinek tylko rozbudził mój apetyt na więcej^^