Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Bokura wa Minna Kawaisou

  • Avatar
    A
    Bez zalogowania 6.02.2021 02:36
    Okruszki
    Pomimo całej tej mieszanki satyryczno – romantycznej dodałabym tag „okruchy życia” – bo dla mnie to przede wszystkim takie okruchy, tyle że podlane gęstym komediowym sosem.
    • Avatar
      I satyra 6.02.2021 02:40
      To też by wiele mówiło. Bo to jest w tym samym stopniu komedia, co satyra.
  • Avatar
    A
    Bez zalogowania 3.02.2021 21:20
    Co będzie dalej?
    Przy pierwszym odcinku tylko się śmiałam, przy drugim popłakałam się ze śmiechu, aż się obawiam, co będzie dalej ;)
    • Avatar
      Bez zalogowania 3.02.2021 21:50
      Re: Co będzie dalej?
      No i sprawdza się powiedzenie: „Nie chwal dnia o poranku”
    • Avatar
      Bez zalogowania 5.02.2021 15:49
      Komedia ze szczyptą goryczy i romansu
      Kiedy przełam gorycz pojawienia się nowej (a raczej starej) postaci w końcówce drugiego odcinka – zdecydowałam oglądać bez szczególnych oczekiwań. To wydaje mi się było właściwą strategią.

      Jako komedia balansująca pomiędzy humorem na krawędzi (kto jest uczulony na wątki sm lub wulgarne postacie może odpuścić od razu) – a ociekającymi słodyczą okruchami – dostaje ode mnie 7/10

      Natomiast jako tło do rozwoju wątku romantycznego 8/10.
      Przyznam, że choć niekoniecznie gustuję w tak wyrazistych barwach, to zarówno projekty głównej pary (oczy!) jak i wykorzystana paleta barw – tutaj bardzo mi odpowiadały i uzupełniały komediowe – oraz bardziej romantyczne wątki.

      Pomimo, że zestaw mieszkańców pensjonatu był… nieco „wyjątkowy”, to podobało mi się ujęcie satyryczne z nutką ironii.

      Nie jest to NHK, ale lżejszy, przyjemniejszy krótki serial.

      Jak już pisałam, potrafiło kilka razy rozbawić mnie do łez, potrafiło również zirytować, albo dać nieco ciepła na sercu.

      Raczej nie dla przeciwników satyry i wolno dojrzewających uczuć w anime.
  • Avatar
    A
    Uratugo 11.06.2017 20:57
    Niezłe okruchy życia, przednia komedia- całkiem przyjemne anime
    Na wstępie zaznaczę: nie jest to seria ani specjalnie oryginalna, ani wybitna, ani wyjątkowo głęboka.

    Zastanawiały mnie te skrajnie różne opinie co do Bokura wa Minna Kawaisoui stwierdziłem, że z tym anime jest jak z wycieczkami w góry- albo je kochasz, albo w ogóle ich unikasz.

    Nie jest to wybitne, bo po prostu tego rodzaju serie nie mają w sobie pierwiastka, który zrobiłby z nich coś wybitnego. Bo o czym to właściwie jest? O życiu (nie)codziennym grupy w żaden sposób niepowiązanych ze sobą osób, jak wyłącznie wspólnym zamieszkiwaniem czegoś w rodzaju akademika (nie wiem, czy ten system mieszkalnictwa ma w Japonii jakąś specjalną nazwę, bo raczej różni się to od naszego współlokatorstwa). Akcja (jeśli można tu o takowej mówić) nie jest skupiona na żadnym elemencie dramatycznym, na żadnej tajemnicy, etc., a pokazuje raczej niepoukładane życie ludzi w gruncie rzeczy całkiem normalnych, choć mających swoje dziwactwa i życiowe problemy. Kto ich nie ma?

    Główny wątek (czyli podchody miłosne między dwójką licealistów) nie był dla mnie najbardziej interesujący, choć na swój sposób całkiem uroczy. To, co mnie ujęło w tym anime, to dobrze rozpisane postacie, z dużą dawką dystansu i bardzo dynamicznymi interakcjami między nimi.

    Na rodzinę jesteśmy niejako skazani i łączą nas z nimi więzy krwi, których tak po prostu odrzucić nie można i czujemy z nimi wspólną identyfikację. Kolegów z klasy/pracy również sobie nie wybieramy, ale łączą nas z nimi relacje czysto zawodowe i o ile z nikim nie nawiążemy bliższych przyjaźni, o tyle te związki są po prostu powierzchowne, na kilka godzin dziennie. Przyjaciół wybieramy sobie sami (bardziej lub mniej świadomie, co również pokazuje to anime), ale z nimi widujemy się najczęściej na gruncie neutralnym, „ziemi niczyjej”, a jeśli zapraszamy ich do siebie, to są u nas gośćmi, pojawiającymi się jedynie na określony czas. Współlokatorstwo jest o tyle specyficzną relacją, że mamy do czynienia z ludźmi, z którymi nie łączą nas ani więzy krwi, ani więzy przyjaźni, a mimo to żyjemy z nimi pod jednym dachem, dzielimy z nimi nasze życie prywatne, naszą bezpieczną przystań i widujemy się w najróżniejszych sytuacjach, zarezerwowanych głównie dla rodziny: małżonków, dzieci, rodzeństwa. Ta specyfika sprawia, że oglądanie takich ludzi na ekranie jest dla mnie interesujące, bo nie codzienne (choć też nie jakoś specjalnie rzadkie, czy dziwne).

    Każdy w „akademiku” jest inny: stonowany i uprzejmy, choć mający skrajne skłonności do masochizmu facet, który właściwie nie wiadomo, czym się zajmuje, uroczą (na pierwszy rzut oka) studentkę, stawiającą sobie za cel zwodzenie i porzucanie mężczyzn, którzy wpadną w jej bezwzględne sidła namiętności, piękną, młodą kobietę, która ma problemy z osobowością, w związku z czym wikła się w związki z typami, którzy mają za cel jedynie przelotne zabawy, a co skutkuje wyładowywaniem swoich rozterek i frustracji na całej reszcie współlokatorów (i nie tylko współlokatorów), uprzejmą, pomocną i zawsze uśmiechniętą nadzorczynię, która potrafi pokazać rogi, kiedy trzeba, licealistkę pochłaniającą książki do tego stopnia, ze nawet podczas jedzenia się od nich nie odrywa, oraz jeszcze jednego licealistę- będącego „magnesem na dziwaków”, który- choć pozornie ma problem ze wszystkimi naokoło- doskonale wpasowuje się w ten dom wariatów.

    Wątki komediowe są wszędzie i są bardzo dobre. Praktycznie co chwila wybuchałem śmiechem, a nie zdarza się to przy każdej komediowej serii. Główną sferą humoru są interakcje między postaciami, okraszane licznymi gagami. Humor mimo całego mnóstwa absurdu, mieścił się w granicach smaku i nie popadał w groteskę (może czasami, ale były to momenty udane, więc wybaczam).

    Bohaterowie sami w sobie nie są specjalnie porywający, ale- jak wspomniałem- relacje, jakie między nimi zachodzą są tak dobrze skonstruowane i tak dynamiczne, że naprawdę przyjemnie się ich ogląda. Do tego ciekawie patrzeć na to, jak wszyscy radzą sobie z tolerancją (a czasami jej brakiem) na odmienność kolegów spod dachu. Jest to chyba najlepszy punkt serii.

    Strona wizualna jest bajeczna- wszystkie postacie odróżniają się od siebie, nawet te drugo i trzecioplanowe; są one ładne, może trochę cukierkowe, ale z pewnością nie są mdłe. Krajobrazy są dopracowane, wnętrza pomieszczeń bogate i „pełne”. Kolorystyka mnie uwiodła i sprawiała, że moje oczy odpoczywały. Kreska była jawnie „okruchowa” i nie wyobrażam się takiej np. w shounenie, ale i tak przypadła mi do gustu. Nie wyróżnia się ona, jeśli chodzi o oryginalność, ale i tak pozostawia po sobie przyjemne odczucia.

    Strona muzyczna była bardziej skąpa, ale dobrze wpasowywała się w tło i nie drażniła.

    Czy Bokura wa Minna Kawaisou ma moim zdaniem jakieś wady? Drobne. Główny bohater (Usa) jest trochę nazbyt zniewieściały, choć jego „chłopięcość” nie była czymś specjalnie irytującym, to po prostu drobny mankament. Brakowało mi też trochę więcej informacji o bohaterach, dzięki czemu moglibyśmy lepiej ich poznać. O ile poznawaliśmy pewne fragmenty ich przeszłości, o tyle były to raczej fragmenty, niż historie życia. Wątek romantyczny mógłby być lepiej wyeksponowany- mamy tu bardzo dużo tęczy i słodkich pierdów, ale przez całe 12 (z odcinkiem specjalnym 13) odcinków właściwie niewiele się wydarzyło między dwójką licealistów. To chyba tyle. :)

    Gorąco polecam to anime każdemu, kto lubi właśnie takie klimaty około akademickie, z fajnymi postaciami z całością okraszaną mocnym wątkiem komediowym. Jeśli ktoś nastawia się na oryginalność i głębie, to się zawiedzie. Natomiast jeśli chce miło spędzić czas i pooglądać śmieszne gagi i dobrze wyeksponowanych bohaterów, z mocnym, choć niewinnym wątkiem romantycznym, to z pewnością Bokura wa Minna Kawaisou jest czymś dla niego.
  • Avatar
    A
    Chmura 4.01.2017 09:09
    świetne postacie
    Świetna seria, bardzo mi się podobała. Szczególnie postać Ritsu, pierwszy raz widziałam w anime autentycznie przedstawioną dziewczynę, która interesuje się literaturą i ma ciekawe, i mądre przemyślenia na temat życia, zamiast tzw „typu bibliotekarki” rodem z eroge, czyli cichej okularnicy, która o książkach nie myśli, tylko o tym, żeby ją ktoś, za przeproszeniem, wymacał, bo nie ma być niczym więcej jak tylko ucieleśnieniem erotycznych fantazji.
  • Avatar
    A
    Bo kura 19.06.2016 03:09
    Pierwsze wrażenie po 3 odc
    Powiem szczerze, że po 3 odcinkach mam raczej uczucia mieszane.
    Przede wszystkim fabuła, przeważa w niej za dużo „komedii”, która dla mnie jest zwyczajnie infantylna i budzi zażenowanie, w kwestii założeń fabularnych też to nieciekawie wygląda, zakładam że jest to seria w stylu „pocałunek w ostatniej minucie, ostatniego ep”, a cały romans będzie się ograniczał do rumienienia się na widok drugiej osoby.
    Postaci też szału nie robią, mam wrażenie, postacie oprócz dwójki głównych bohaterów, istnieją tylko po to, żeby tworzyć „komedię”. Główny bohater jest znośny, a Ritsu to nawet niezła postać, ale twórcy usilnie starają się dodać do jej charakteru trochę tsundere.
    Grafika jest śliczna, aczkolwiek momentami postaci są kiepsko narysowane, rzuca się to w oczy.
    Audio bez rewelki.
    Serie polecam, miłośnikom lekkich okruchów życia, chociaż ta seria nawet okruchami życia nie jest, bo życie protagonisty kręci się tylko i wyłącznie między chodzeniem do szkoły, przesiadywaniem w hotelu i okazjonalnymi rozmowami z współlokatorami.
    • Avatar
      Bo kura 20.06.2016 20:29
      Re: Pierwsze wrażenie po 3 odc
      Kurde, no nie dam rady, to jest dla mnie za głupie.
      Nie chcę robić z siebie jakiegoś wielkiego znawce, czy geniusza, ale ten humor który przeważa w anime (i nawiasem mówiąc jest często spotykany w różnej maści anime) nie podchodzi mi delikatnie mówiąc.
      Seria nie ma „kotwicy”, czyli czegoś co przykułoby mnie do oglądania, tutaj po prostu nic godnego uwagi się nie dzieje, jak serie ma dobrą „kotwicę”, to może być cholernym crapem, ale przyciągnie widza.
      • Avatar
        Bo kura 20.06.2016 20:30
        Re: Pierwsze wrażenie po 3 odc
        PS. Pomimo całego hejtu, zgadzam się z recenzją Piotrka.
  • Avatar
    A
    cynamonowa 25.04.2016 10:56
    Autentyczne relacje
    Dziękuję z tę recenzję. Anime było świetne i zapisuje się u mnie jako prawdziwa perełka romansów. Cieszę się, że trafiłam na tę recenzję a nie inną, bo już pierwsze zdanie alternatywnego opisu odrzuciło mnie i przyznaję, dość niechętnie pomyślałam o gruboskórności autora. Mogłabym wiele napisać o relacji między bohaterami, ale to nie miejsce na kolejną recenzję. Powiem tylko, że ludzie powinni patrzeć i się uczyć, bo tak powstaje miłość na całe życie.
  • Avatar
    A
    Kaian 7.04.2016 04:03
    Jak dla mnie anime średnie w swoim gatunku. Możliwe, że inni uznają je za coś świetnego, jednak ja oczekuję od romansideł czegoś nieco innego.
    -Bohaterowie, niespecjalnie mnie urzekli. Sama główna bohaterka, była dla mnie zbyt flegmatyczna i nijaka. Główny bohater taki sobie, całkiem w porządku chłopak, ale nie wyróżniał się niczym szczególnym. Najlepsza była dla mnie taka jedna w okularach (niestety nie pamiętam jak się nazywała..)
    -Sama fabuła nie jest zbyt skomplikowana, a nawet mam wrażenie, że jej brakuje. Rozumiem okruchy życia, okruchami życia.. ale w tym wypadku, były one dla mnie za nudne.
    -Muzyka nie zapada w pamięć.
    -Kreska… no tutaj nie mam się czego przyczepić :) Jest po prostu świetnie.
    Ogólnie anime przyjemnie. Jak ktoś ma za dużo czasu, to może obejrzeć, możliwe że przypadnie do gustu :p
  • Avatar
    A
    Kysz 29.03.2016 18:26
    Dwa pytania
    Wszystko fajnie i w ogóle, ludzie są pewnie happy, że wreszcie jest recenzja z oceną bliższą gustowi ogółu, ale ja mam w sumie dwa pytania:

    1. Co to znaczy „nienachalne okruchy życia”? Czy też inaczej – czy może być coś takiego jak „nachalne okruchy życia”? W sensie – pokazywanie codziennego życia grupki osób może być w jakikolwiek sposób natarczywe czy uciążliwe? Jedną z cech tego gatunku jest w końcu subtelność, spokój, oderwanie od emocjonalności wielkich dramatów czy romansów, więc doprawdy… „nachalność” jest ostatnim słowem, który mi do tego pasuje.

    2. Gdzie właściwie w Bokura wa Minna była parodia?! Co prawda oglądałam to już dawno i tak jak przypuszczałam – szybko o tym zapomniałam, ale po przeczytaniu tego tekstu zaczęłam się zastanawiać, gdzie tam właściwie były jakiekolwiek motywy parodystyczne… i naprawdę nie mogę skojarzyć. A autor recenzji zdecydował chyba, że nie ma sensu tej myśli dalej rozwijać, więc nie mam zielonego pojęcia co i jak parodiowano w tej serii…

    Inna sprawa, że po przeczytaniu tej recenzji tak samo nie wiedziałabym, co stanowi o sile tego tytułu, jak po przeczytaniu tej poprzedniej nie rozumiałabym, co sprawia, że jest on taki niby kiepski. Dużo szumnych słów jakie to nie jest dobre, zabawne i w ogóle świetne, a tak naprawdę (poza opisem warstwy romantycznej) – zero konkretów. Co ciekawe – nikt się tego nie czepia, jak w przypadku poprzedniego tekstu. Ot, taka refleksja mnie naszła. xd
    • Avatar
      Tedowski 29.03.2016 18:43
      Re: Dwa pytania
      jak po przeczytaniu tej poprzedniej nie rozumiałabym, co sprawia, że jest on taki niby kiepski.

      Zapewne nieśmieszny humor. To mój ulubiony gatunek i pochłaniam komedie jak szalony, rozśmieszyć mnie też nie jest za specjalnie trudno. Problem w tym, że tutaj nie ma się nawet z czego śmiać. Z jakiegoś powodu nie śmieszyły mnie nawet wstawki tego zboczonego gościa czy pijackie wygłupy tej starszej laski. Dziwne, po prostu dziwne.

      Ktoś tam pisał, że humor tu tkwi w dialogach… chyba chodziło o brytyjski humor.
      • Avatar
        Kysz 29.03.2016 18:56
        Re: Dwa pytania
        No tak, tylko chodzi o to, że autor poza stwierdzeniem, że humor jest nieśmieszny, nie był skory do zdradzania jakichkolwiek szczegółów na ten temat. Gdybym więc sama nie widziała serii, nie miałabym bladego pojęcia dlaczego tam twierdzi, czy też konkretnie – jaki typ humoru w serii przedstawiono. I żeby było śmiesznej (^^), w recenzji alternatywnej przedstawiono nam przeciwstawną tezę, jakoby humor był tu jednak dobry, ale… i tutaj autor nie raczył wytłumaczyć co za tym przemawia i o jakim typie humoru mówimy. xd
        • Avatar
          Tedowski 29.03.2016 19:15
          Re: Dwa pytania
          Bo to tak naprawdę ciężko wytłumaczyć. Ja bym powiedział, że mamy tu przeplatany ze sobą humor dialogowy i sytuacyjny. Tylko z jakiegoś powodu oba wypadają słabo. Może to kwestia jakoś słabo zaakcentowanych postaci.
          • Avatar
            DDT 29.03.2016 22:44
            Re: Dwa pytania
            Mamy tu przede wszystkim do czynienia z humorem słownym, krążącym wokół podtekstów seksualnych. Jeśli się nie rozumie tych ciągłych aluzji (bo na przykład zostały kiepsko przetłumaczone) albo nie lubi żartów o podłożu seksualnym, to się taki rodzaj humoru nie spodoba.
            • Avatar
              Tedowski 29.03.2016 23:27
              Re: Dwa pytania
              Oglądałem to z najlepszej dostępnej wersji i jakoś te żarty do mnie nie przemawiały. I tu nawet nie chodzi o podteksty… to było po prostu słabo zrobione. W innych produkcjach żarty o seksie mnie śmieszą. Tutaj wcale.
    • Avatar
      Maxromem 29.03.2016 22:39
      Re: Dwa pytania
      Co do dwójki.
      Ludzie co raz rzadziej rozróżniają komizm bazujący na odnoszeniu się do specyficznych rzeczy (referential comedy po angielsku i za cholerę nie mogę znaleźć/wymyślić polskiego odpowiednika) a parodię. Więc może i tutaj pojawił się taki problem? O ile pamiętam, to kilka takich nawiązań było.
    • Avatar
      DDT 29.03.2016 22:41
      Re: Dwa pytania
      czy może być coś takiego jak „nachalne okruchy życia”?


      Może. Na przykład seriale takie „Hanbun no Tsuki ga Noboru Sora”. Czyli na siłę poważne, przedramatyzowane, aż krzyczące każdą swoją sceną: „patrzcie jakie my jesteśmy życiowe”!

      Z kolei nienachalne „okruchy życia” to na przykład taki „Barakamon”. Czyli pod cienkim płaszczykiem komedii kryją się zwyczajne, ludzkie problemy.

      Gdzie właściwie w Bokura wa Minna była parodia?!

      No można to na siłę uznać za delikatną parodię szkolnych romansów, ponieważ nic tutaj nie dzieje się w zgodzie z utartymi schematami tychże.

      „Co ciekawe – nikt się tego nie czepia, jak w przypadku poprzedniego tekstu.”
      Ponieważ ta recenzja, w przeciwieństwie do poprzedniej, nie jest paszkwilancka i autor na każdym kroku sam zastrzega, że to wyłącznie jego własne zdanie i przekonanie.
      • Avatar
        Tedowski 29.03.2016 23:28
        Re: Dwa pytania
        i autor na każdym kroku sam zastrzega, że to wyłącznie jego własne zdanie i przekonanie.

        A jak nie zastrzega, że to już nie jest? Bo ostatnio ludzie mają jakieś parcie na dodawanie „moim zdaniem” do każdego zdania.
      • Avatar
        Kysz 30.03.2016 15:03
        Re: Dwa pytania
        DDT napisał(a):
        Może. Na przykład seriale takie „Hanbun no Tsuki ga Noboru Sora”. Czyli na siłę poważne, przedramatyzowane, aż krzyczące każdą swoją sceną: „patrzcie jakie my jesteśmy życiowe”!
        Z kolei nienachalne „okruchy życia” to na przykład taki „Barakamon”. Czyli pod cienkim płaszczykiem komedii kryją się zwyczajne, ludzkie problemy.

        Sęk w tym, że Hanbun to przede wszystkim dramat, nie zaś okruchy życia. Wszystko rozwija się wokół wątku bardzo poważnej choroby bohaterki, nie jest to więc ich codzienne życie, a sytuacja bardzo skrajna.
        Co do Barakamona… no właśnie, to jest dość dobry przykład na to, że okruchy życia z samego swojego założenia nie są nachalne. Generalnie seria jest bardziej komedią z okruszkowym tłem, niż okruszkami z komediowymi motywami (sama liczyłam bardziej na to drugie, niż pierwsze, przez co tak się na tym zawiodłam) i aspekty komediowe są… no trochę natarczywe momentami. Ale właśnie okruszki – nigdy. Ot, tam się po prostu przewija codzienne życie gdzieś w tle, taka zwyczajność w kontraście do niezwyczajności prezentowanej w przeróżnych komediowych scenkach.


        Ponieważ ta recenzja, w przeciwieństwie do poprzedniej, nie jest paszkwilancka i autor na każdym kroku sam zastrzega, że to wyłącznie jego własne zdanie i przekonanie.


        Ale czy faktycznie aż tak potrzebne podkreślanie niejako na siłę, że to jest zdanie autora? Przecież to recenzja, logiczne więc, że autor wyraża w niej tylko i wyłącznie własną opinię! Inna sprawa, że tutaj również autor stwierdza po prostu, że ta komedia jest śmieszna, że udanie przepleciono ją z romansem itp. Żeby nie było – ja się tego nie czepiam, natomiast rozwala mnie, że fala krytyki spada za coś takiego tylko i wyłącznie, jeśli ocena recenzenta rozmija się z „oceną ogółu”. Jeśli zaś te dwie noty się pokrywają, to mało kto zwraca w ogóle uwagę na jakość samego tekstu – wtedy jest cacy, nie ważne co i jak zostało napisane. ;p
        • Avatar
          DDT 30.03.2016 18:41
          Re: Dwa pytania
          A czy taki „Klan”, to nie będzie czasem przykład nachalnych okruchów życia? Niby opowiada o zwyczajnym, codziennym życiu bohaterów, ale wszystko jest tak topornie i łopatologiczne przedstawione, że aż nachalne w swoim przekazie.

          Jeśli zaś te dwie noty się pokrywają, to mało kto zwraca w ogóle uwagę na jakość samego tekstu – wtedy jest cacy, nie ważne co i jak zostało napisane

          To się nazywa polityka. Jeśli recenzent napisał słabą recenzję w sensie warsztatowym, ale jego opinia na temat tytułu pokrywa się z moją, to nie mam interesu w tym, żeby jego recenzję atakować ;)

          Ale czy faktycznie aż tak potrzebne podkreślanie niejako na siłę, że to jest zdanie autora?

          To zależy, czy autor tekstu odnosi się do kryteriów w miarę obiektywnych, czy też całkowicie subiektywnych. Jeśli ocenia grafikę, animację, albo nawet konstrukcję fabuły czy sposób zobrazowania bohaterów, to przyjęte są w tej materii pewne uniwersalne standardy, które mogą stanowić punkt odniesienia. Skoro można wykładać scenariopisarstwo, to znaczy istnieją jakieś podstawowe elementy, które powinny się w dobrym scenariuszu znaleźć.
          Natomiast poczucie humoru jest całkowicie subiektywne i u każdego inne. Żeby z czystym sumieniem napisać, że żarty są beznadziejne i w ogóle nieśmieszne (w sensie, że praktycznie dla każdego normalnego widza), to musi być to gniot pokroju „Kac Wawy” czy innego „Ciacha”.
          A ponieważ „Bokura wa Minna Kawaisou” takim gniotem nie jest, to stąd się wzięły głosy oburzenia wobec recenzenta, który wystawił temu tytułowi taką samą (niską) ocenę jak zupełnie beznadziejnym „Glasslipowi”, „Rail Wars!” czy „Valkyrie Drive " Mermaid”, argumentując to wyłącznie tym, że mu się żarty nie podobały.
    • Avatar
      Koogie 30.03.2016 12:55
      Re: Dwa pytania
      He? Ta seria powoduje jakieś skrajne emocje? A ja myślałem, że to kolejna typowa komedia okruszkowa, jakich mamy co sezon co najmniej jedną. W sensie, nie pamiętam by ta seria miała cokolwiek co by ją wyróżniało negatywnie czy pozytywnie, ale oglądałem ją już kawałek czasu temu. Toż to nie miało ani jakiś wyjątkowo oryginalnych postaci, główna oś fabularna jest tak stara, że może już być dla niektórych powiewem świeżości, struktura taka jak zawsze, konflikty takie jak zawsze… toż oni nawet „komicznie” dostawali przysłowiowy wpierdziel od dziewczyn. Wszystko jedno i to samo. Whatever

      Naprawdę? Ta seria?
  • Avatar
    R
    DDT 29.03.2016 17:13
    Anime ... nie popada w ... ukazywanie „tragicznych przeszłości”, które tak bardzo mi się już przejadły.

    A przeszłość Hayashi?!

    Żałuję nieco, że twórcy nie zakończyli serii jakimś mocniejszym akcentem romantycznym, chociaż przyspieszenie tempa na koniec pewnie zepsułoby efekt budowany przez te dwanaście odcinków.

    O przepraszam bardzo! Jak to twórcy nie przyspieszyli tempa na koniec?! W mandze  kliknij: ukryte na długo po wydarzeniach przedstawionych w anime.
  • Avatar
    A
    Tedowski 29.03.2016 15:10
    Obejrzałem trzy odcinki i nie zaśmiałem się przez ten czas ani razu. Chyba nie warto kontynuować…?
  • Avatar
    R
    Dandelion boy 16.08.2015 02:08
    Najpierw zobaczyłem anime, później przeczytałem recenzję.
    I jedyne co mogę wywnioskować, to to, że autor obejrzał skrót/recenzję na innym portalu albo nie jest w stanie spojrzeć obiektywnie na to anime – zresztą jak spora część recenzji tutaj. Ciężko dyskutować z recenzją, o której ma się wrażenie, że odnosi sie do innego tytułu.
  • Avatar
    A
    Norrc 15.05.2015 17:49
    Anime świetne a każdy odcinek daje wiele powodów do śmiechu. Żarty i gagi w większości przypadków oparte na dialogach, więc trzeba uważnie słuchać (czy tam czytać od biedy). W przeciwnym wypadku brak zrozumienia treści może sprawić, iż ktoś (np. kto chciałby kiedyś napisać recenzję) dojdzie do wniosku (mylnego), że anime jest mało zabawne.

    No i czy wspominałem o świetnej grafice, klimatycznym op/ed czy postaciach które da się lubić? Ogólnie ciężko mi doszukać się jakichkolwiek wad. Może długość (krótkość?) serii można uznać za mankament.

    Widać niektórzy szukali w tym anime wykładu z psychoanalizy, zwiedli się i powystawiali słabe oceny. Proponuję podejście awangardowe – próbę spojrzenia na Kawaisou jak na komedię. Do tego skupmy się na dialogach, a ten szalony eksperyment może się udać.
    • Avatar
      jolekp 15.05.2015 21:45
      Anime świetne a każdy odcinek daje wiele powodów do śmiechu. Żarty i gagi w większości przypadków oparte na dialogach, więc trzeba uważnie słuchać (czy tam czytać od biedy). W przeciwnym wypadku brak zrozumienia treści może sprawić, iż ktoś (np. kto chciałby kiedyś napisać recenzję) dojdzie do wniosku (mylnego), że anime jest mało zabawne.


      Tak, ja wiem, że to jest ulubiony argument internetów, ale nie zawsze powodem tego, że kogoś nie bawi żart, jest fakt, że go nie zrozumiał. Można nie śmiać się z żartów, które się rozumie, serio, to się ludziom zdarza. Poczucie humoru to wybitnie indywidualna sprawa i zwyczajnie działa tu zasada „nie to śmieszne, co jest śmieszne, ale co kogo bawi”. W związku z tym, nie można "mylnie stwierdzić, że coś jest mało zabawne”.
      • Avatar
        Norrc 15.05.2015 21:49
        Zgodnie z Twoją logiką, ja nie mogę powiedzieć, że ktoś mylnie stwierdza, że anime nie jest śmieszne.
        Jednak recenzent może stwierdzić, iż anime nie jest śmieszne?
        No to można oceniać śmieszność anime, czy nie?
        • Avatar
          jolekp 15.05.2015 22:08
          No, właśnie moim zdaniem nie można :). Możesz stwierdzić, że ciebie to bawi, ale nie możesz autorytarnie stwierdzić, że to jest śmieszne, bo na pewno znajdzie się jakaś grupa osób, której to bawić nie będzie. Pisałam już o tej kwestii w moim poprzednim komentarzu do tego anime, kiedyśtam. Otóż, moim zdaniem pisanie w recenzji, że coś jest śmieszne albo nie jest, trochę mija się z celem i jest mylące dla potencjalnego odbiorcy. Czy „American Pie” jest śmieszny? A „Latający Cyrk Monty Pythona”? To zależy od widza i tego co go bawi. Dlatego informacja w recenzji „to jest śmieszne” nie ma żadnej wartości. Dużo lepiej sprawdzałoby się opisanie jaki typ humoru w serii dominuje, to daje potencjalnemu widzowi czytającemu recenzję jakąś możliwość stwierdzenia, czy ten rodzaj komedii będzie do niego trafiał.
          • Avatar
            Norrc 15.05.2015 22:18
            No z tym co piszesz, oczywiście się zgadzam.
            Swoją wypowiedź zformułowałem w ten, a nie inny sposób jako odpowiedź na odgórne i bezkategoryczne odrzucenie potencjału tego anime w tekście recenzji.
            Mnie bawiło i uważam, że ma szanse bawić wielu innych.
          • Avatar
            Salva 29.03.2016 11:48
            Tak apropo recenzji i śmieszności
            A ja bardzo bym nie chciała, żeby recenzenci pozbawiali swoje teksty własnych opinii. Jeśli w przeszłości moje gusta pokryły się z tymi recenzenta, i w kolejnej recenzji napisze, że coś go śmieszyło, jest duża szansa że i mnie także rozśmieszy. Ja bazuję wiarygodność (względną) recenzji pod kątem tego czy się zgadzałam z innymi tekstami. Czasem to działa w drugą stronę, jeśli ktoś napisze, że coś go nie śmieszyło, a wiem że osoba ma inne poczucie humoru niż ja, to zapewne spróbuję, bo a nuż akurat mnie się spodoba.
  • Avatar
    A
    nie fan tego anime 9.01.2015 00:08
    recenzent zmoderowano całość swojej recenzji oparł o motyw komedii romantycznej, a ja się pytam skąd ten pomysł? To anime nigdy nie miało być i zmierzało w kierunku komedii romantycznej. sorry bo troche taka amatorszczyzna mnie wkurza.
  • Avatar
    A
    Miras 8.09.2014 17:21
    Według recenzenta bohaterowie to „nieudacznicy” robiący sobie na złość i na tej podstawie wystawił serii negatywną ocenę. Recenzja jest bardzo zjadliwa, ale według mnie Bokura wa Minna Kawaisou jest jedną z lepszych serii swojego sezonu.
    Na każdą sprawę można patrzeć z różnych punktów widzenia przy odrobinie dobrej woli. Seria pokazuje jak osoby mające w życiu różne problemy mimo wszystko jakoś sobie z nimi radzą i jak (mimo wszystkich złośliwostek) wspierają się wzajemnie – na dłuższą metę są raczej ukazane pozytywne cechy postaci. Recenzent skupił się tylko na jednej warstwie wzajemnych relacji między postaciami – szkoda, że zabrakło dobrej woli by spojrzeć na nie pod innym kątem.
    Samego wątku romantycznego jest jak na lekarstwo, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Ritsu jest skrajnym przykładem introwertyczki – przez 12 odcinków obserwujemy jak stopniowo wychodzi ona ze swojej skorupy i powoli otwiera się na Usę. Swoją drogą to przy kilku okazjach z serii można wyłowić kilka prawdziwych stwierdzeń dotyczących tego jak myślą introwertycy.
    • Avatar
      Farathriel 26.11.2014 20:35
      Dopiszę swój post pod twoim z racji tego, że podobnie zignorowawszy recenzję pokierowałem się kapkę rzec – strzałem na ślepo. Skutek tego niemniej taki, że anime pozostawiło we mnie masę mieszanych uczuć. Niby problem introwersji – niby temat mi bliski, z drugiej strony – pomysł niewykorzystany (wystarczy sobie przypomnieć NHK ni Youkuso, które ukazywało wypaczenie osobowości introwertycznej).

      Niestety. Tak się kończy próba połączenia komedii, okruchów życia wraz z romansem. Nie starcza miejsca na wiele innych rzeczy. BwMK wyszłoby na dobre gdyby raczyło się zdecydować w którą stronę chce iść – stricte komedii – czy nieco poważniejszego romansu o dojrzewaniu i problemach emocjonalnych młodych ludzi. A tak wyszło 12 odcinków, których trzyma się powiedzenie – „Do wszystkiego, do niczego”.
      I jak zwykle – klasyczna przypadłość tej maści anime – drugoplanowi bohaterowie są bardziej charakterystyczni od pierwszoplanowych. Miejscami jako widz bardziej od powodzenia miłosnego Usy i młodej Kawai czekałem na epizod w bardziej dojrzałym wydaniu o relacjach postaci drugoplanowych.

      Tak czy inaczej – miejscami nudno, miejscami śmiesznie, a czasami raczej… żenująco. Uroku klasycznych serii pokroju Onegai Teacher to to nie miało.
  • Avatar
    A R
    gr8pio 3.09.2014 10:20
    Pamiętam jak pewnego deszczowego dnia, postanowiłem obejrzeć sobie jakąś lekka serię, tak więc przeszukuje tanuki w poszukiwaniu takowej, po przeczytaniu recenzji odrzuciłem jedna, później kolejna i jeszcze jedna. Skończyło się na tym, że znów obejrzałem jakąś serię ponownie, ale nie w tym rzecz. Otóż jakiś czas później spotkałem się z kumplem, który ogląda anime, zaczął mi opowiadać i zachwalac jakiś tytuł (nie pamiętam jaki, cały czas mi coś wychwala) odpowiedziałem mu, że po przeczytaniu recenzji jakoś mnie odrzuciło od tego anime, ale tak mi marudzil, że w końcu się przemysłem, obejrzałem i faktycznie anime było dobre, doszedłem do wniosku, że recenzent musi mieć zespół aspergera i interesuje go jedynie pisanie głupot w internecie. Sytuacja kilkakrotnie się powtórzyła, więc sprawdziłem kto pisał recke… Piotrek. Od tamtej pory unikam jego recenzji jak ognia, bo przez takich cymbalistow ludzie mogą się zrazić do dobrych serii.
    Jeśli chodzi o same anime, to ja osobiście polecam, nie jest to co prawda jakiś wybitny tytuł, ale ogląda się naprawdę przyjemnie, humor jest całkiem, całkiem, grafika i muzyka na wysokim poziomie, a bohaterów da się polubić. Anime w sam raz dla osób, które zmeczyly się poważnymi seriami i szukają czegoś lekkiego co poprawi humor. A jak się spodoba, polecam mange, która jest znacznie lepsza. Niestety do anime dodali trochę od siebie, co trochę wyszło na niekorzyść, bo historia faktycznie wydaje się nie ruszać z miejsca. W mandze mamy więcej relacji Ritsu­‑Usa, która cały czas się rozwija.
    Mam nadzieje, że wyjdzie kolejna seria, która będzie więcej czerpali z mangi.
    Bokura wa minna kawaisou – TAK
    piotrek – NIE, NIE i jeszcze raz NIE!
    • Avatar
      Slova 3.09.2014 20:23
      Ok, a co, poza tym, że nie pokrywa się z Twoją opinię, jest nie tak w tej recenzji?
      • Avatar
        zmrol 3.09.2014 22:29
        co, poza tym, że nie pokrywa się z Twoją opinię, jest nie tak w tej recenzji?

        Naprawdę?! Naprawdę chcesz powtarzać dyskusję, która się przetoczyła przez kilkadziesiąt poniższych komentarzy i zawiera co najmniej kilkanaście zasadnych argumentów odnośnie do tego, co jest nie tak w tej recenzji?
        Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to sobie po prostu przeczytaj komenty poniżej i nie rozdmuchuj nowego flame'a.
        • Avatar
          Slova 3.09.2014 22:32
          Nie psuj mi zabawy.
          • Avatar
            gr8pio 3.09.2014 22:57
            Jak Ci się marzy zabawa w bezsensowne dyskusje, proponuje wejść na kwejka :) znajdziesz tam wielu miłośników takowych zabaw, lecz niestety ja do nich nie należę, wiec wybacz, ale nie będę się wdawał w bezsensowne dyskusje. Zastosuj się do tego co napisał @zmrol i scrolluj w dół :D
            • Avatar
              Slova 3.09.2014 23:54
              Nie uczęszczam na strony dla plebsu.
              A do poniższej dyskusji zajrzałem. Sęk w tym, ze cała jest bezsensowna, gdyż opiera się na tezie, że recenzja powinna być obiektywna, co już z samej definicji jest błędne. Dalej idzie, że recenzent nie powinien narzucac czytelnikowi swojego zdania, chociaż recenzja jest tekstem typowo opiniotwórczym. A nawet więcej – ma na celu narzucenie jakiegoś punktu widzenia w danej sprawie czytelnikowi, który własnej opinii nie posiada.
              • Avatar
                zmrol 4.09.2014 10:02
                I tu się mylisz. Głównymi argumentami przeciwko tej recenzji były arogancja i niekompetencja recenzenta. Bo on napisał po prostu paszkwil, a nie porządną recenzję. Od razu mi się przypomniało jak Edgar Allan Poe pisywał bardzo ostre i krytyczne recenzje nowych sztuk teatralnych. Mieszał w każdej wszystko z błotem od gry aktorskiej na kostiumach i scenografii kończąc. I te jego „recenzje” cieszyły się wielką popularnością, dopóki w prasie nie znalazł się kolejny paszkwil dotyczący premiery, która miała odbyć się dzień wcześniej. Ale się nie odbyła z przyczyn technicznych. Smrodu u wstydu było potem co niemiara i już więcej nikt żadnej recki Boskiego Edgara nigdzie nie wydrukował.
                A czytając wypociny piotrka odniosłem podobne wrażenie, że albo wcale nie obejrzał do końca albo oglądał jednym okiem, z samego założenia z negatywnym nastawieniem. Bo w tekście nie znajdziesz żadnych merytorycznych argumentów przeciwko, tylko utyskiwania i żale, że oczekiwał romansu i okruchów życia a dostał sprośną komedyjkę. Jeżeli recenzent pisze, że:
                Na pozór radosna i beztroska dziewczyna po celnych uwagach na temat jej urody kryjącej się pod toną makijażu, którego nie zmywa nawet do snu

                To znaczy, że nie oglądał do końca! Bo w którymś z końcowych odcinków jest przezabawna scena jak  kliknij: ukryte 
                co odcinek mamy obowiązkowe sceny poniżania Shiro, a także sprzeczkę Mayumi i Sayaki, dopełnioną dogryzaniem na wszystkie możliwe sposoby Usie.

                To też jest nieprawda! Taki schemat był może na początku, ale gdzieś od połowy schemat każdego odcinka był bardziej urozmaicony.
                A ten cytat, to już jest skandaliczna manipulacja:
                mamy do czynienia z bohaterami, którzy nie są śmieszni, tylko żałośni (o czym mowa zresztą nawet w tytule). Żałośni do tego stopnia, że widz nie odczuwa jakiejkolwiek sympatii ku nim, wprost życząc im wszystkiego najgorszego.

                Którzy z bohaterów są niby tacy żałośni? Co najwyżej Shiro i Mayumi, bo reszta jest w miarę normalna. Sayaka jest wredną flirciarą, ale co w tym żałosnego? Usa jest grzeczny i dlatego ma być żałosny? Ritsu jest introwertyczką. Rozumiem, że bycie zamkniętym w sobie bibliofilem jest według recenzenta same w sobie żałosne. Nie obraził w tym momencie wszystkich introwertycznych milo książkowych? Mało takich na tanuki? A w czym mu Sumiko zawiniła? Trochę dziwna starsza pani, ale dziwna jedynie w tym, że potrafi dostosowywać swoje zachowanie i sposób bycia, to młodzieży, którą się opiekuje.
                Naprawdę, wypocinami piotrka odnośnie przedmiotowego tytułu można się co najwyżej podetrzeć, bo są kupy warte.
                • Avatar
                  Slova 4.09.2014 10:19
                  No widzisz, ale Ty piszesz zgoła coś innego, niż zarzucali dyskutanci wcześniej. TO są jakieś argumenty i do tego recenzent może się odnieść inaczej, niż zbycie śmiechem, bo inaczej zarzutów o nieobiektywność i narzucanie zdania biednym, poszukującym gustu widzom.
                  • Avatar
                    zmrol 4.09.2014 13:08
                    No dobra! Skoro już się dzisiaj pastwimy nad tym paszkwilem, to kolejna sprawa:
                    mamy do czynienia z bohaterami, którzy nie są śmieszni, tylko żałośni (o czym mowa zresztą nawet w tytule)

                    piotruś w tym zdaniu bezczelnie kłamie, ponieważ w tytule nie ma sowa o żałosności. Jest tam co prawda ukryta gra słów, ale zapisany alfabetem japońskim tytuł brzmiałby po polsku mniej więcej „Wszyscy mieszkamy na stancji u Kawai” („Kawai” – nazwa własna). Jednocześnie wypowiedziany na głos brzmiałby podobnie do „Wszyscy jesteśmy biedni/wzbudzający litość/smutni”, bo tyle właśnie znaczy „kawaisou­‑na” (za słownikiem japońsko­‑polskim). Natomiast Anglicy/Amerykanie przetłumaczyli to na „We are all pitiful”, co może nie jest najtrafniejszym określeniem, ale i tak po polsku oznacza bardziej „godni politowania”, a nie „żałośni”, które to słowo nacechowane jest pejoratywnie. Nie wiem skąd „recenzentowi” wzięło się słowo „żałośni”, bo po angielsku żałosny, to bardziej „pathetic” niż „pitiful” – słowo równie negatywnie nacechowane jak polskie „żałosny”. Widocznie lepiej mu pasowało do sklecenia paszkwila.
                    Ale już nawet abstrahując od kwestii czysto lingwistycznych, to „recenzent” przypisuje autorowi, że zawarł w tytule coś, czego wcale nie napisał. To tak, jakbym ja zatytułował mangę „Chciałem ci powiedzieć”, a angielski recenzent twierdziłby, że tytuł zawiera obraźliwe słowo odnoszące się do żeńskich genitaliów, bo brzmi tak samo jak „I wanted to know, cunt!”
                    • Avatar
                      gr8pio 4.09.2014 15:13
                      Moim skromnym zdaniem autor jest conajmnien niekompetentny i to juz automatycznie rzutuje na całość jego pracy przy tej recenzji. I w 100% zgadzam się z poprzednikiem. Ktoś kto nie zagłębia się w temat, nie czyta książki do końca, nie obejrzy spektaklu, czy filmu nie powinien absolutnie zabierać się za pisanie jakiejkolwiek recenzji. (szlag jednak dałem się wciągnąć w dyskusję, ale jestem na zebraniu wiec i tak nie mam nic lepszego do roboty) recenzent musi dokładnie przestudiować dzieło, o którym chce pisać, Piotrek tego najwyraźniej nie zrobił jak trafnie zauważył @zmrol i to juz powinno wystarczyć by zakończyć ta dyskusję. Poza tym recenzja jest z natury tekstem o charakterze subiektywnym, ale to wcale nie znaczy, że definitywnie musi takim być, kiedy piszę się recenzję o spektaklu teatralnym, autor tekstu bierze pod uwagę zarówno swoje odczucia jak i reakcje widzów, kiedy cała sala płacze w trakcie spektaklu poza recenzentem nie można powiedzieć, że sztuka nie jest poruszająca, jak wszyscy poza recenzentem w trakcie spektaklu zaczynają się śmiać, nie można powiedzieć, że sztuka nie jest śmieszna. Jeśli ktoś oczekuje, że dostanie jedno, a w rzeczywistości dostaje coś innego, nie można powiedzieć, że to co otrzymał jest nic nie warte jak chce nam to wmówić Piotrek. Ja osobiście również liczyłem, że anime to będzie bardziej skierowane ku romansowi, ale mimo, że była to komedia o lekko zboczonym zabarwieniu nie znaczy, że nie spędziłem miło czasu podczas ogladania. Jak widzisz, liczyłem na cytryny, dostałem pomarańcze, ale nie jestem tym faktem zdegustowany. Jeśli chodzi o sam motyw romantyczny w tym anime, też nie mogę się do niczego przyczepić, tym bardziej, że sam jestem introwertykiem od dziecka i czytam masę książek od najmłodszych lat, więc wiem jak ciężko takiej osobie jest komuś zaufać, to, że element romantyczny porusza się w slimaczyn tempie (w mandze dostajemy żółwie tempo) jest jak najbardziej normalne skoro obiektem uczuć bohatera jest właśnie Ritsu, Piotrek najwyraźniej tego nie zrozumiał, przez co całość wydał mu się pozbawiona sensu. Moim zdaniem bohaterowie są bardzo fajnie przedstawieni i nie określił bym żadnego mieszkańca Kawaisou żałosnym, nawet Shiro, czy Mayumi, są oni najwyżej godni politowania. Osobiście najmniej spodobała mi się postać Sayaki i jakbym już musiał kogoś nazwać żałosna to tylko ją, ale tylko wtedy gdybym miał pistolet przy skroni i ktoś kazał by mi wybierać. Trochę zboczylem z tematu, wiec na koniec dodam jeszcze tylko jedno, ludzie, jeśli widzicie recenzje taka ostrą, surową bez krzty pozytywnych komentarzy na jej temat, spójrzcie na oceny czytelników. Lepiej jest wierzyć im niż niektórym recenzentą gdyż zawsze znajdzie się ktoś niekompetentny, tak jak Piotrek.
                    • Avatar
                      zer0 4.09.2014 19:09
                      No to teraz biedny (acz niekompetentny) Piotrek może podziękować koledze Slovie za ściągnięcie kolejnej fali krytyki na swoją głowę. Najwyraźniej ten drugi z nudów chciał wywołać typową dla siebie kłótnię, licząc na to że komentatorzy to pozbawione konkretnych argumentów bydło. Jeden warty drugiego.

                      A teraz parę dodatkowych przykładów technicznych słabości tekstu.
                      Tak, Usa w poprzedniej szkole znany był z przyciągania uwagi dziwaków i zadawania się z nimi.

                      Po pierwsze to coś, czego dowiadujemy się gdzieś w środku serii (i co zmienia trochę spojrzenie na protagonistę). Mniejsze lub większe spoilery w recenzji bywają pewnie nieuniknione, ale w samym wstępie wypadałoby ich jednak unikać.

                      Po drugie to zdanie jest tu wsadzone tak ni z gruszki, ni z pietruszki. Dałoby się to pewnie jakoś połączyć z wcześniejszą częścią wstępu, ale Piotek nie zadał sobie tego trudu.

                      Na co dzień jest zboczeńcem i masochistą, którego pobudza seksualnie w zasadzie wszystko, a zwłaszcza poniżanie i bicie. Mimo to ma swoją fankę w osobie uczennicy podstawówki.

                      Najwyraźniej przy przedstawianiu postaci dziewczynka pojawiająca się w bodajże jednym odcinku była dla autora tekstu istotniejsza od Sumiko, gosposi pensjonatu trzymającej całe towarzystwo na dość krótkiej smyczy. Czyżby nie pasowała do z góry założonej tezy?

                      Żałośni do tego stopnia, że widz nie odczuwa jakiejkolwiek sympatii ku nim, wprost życząc im wszystkiego najgorszego.

                      Pretensjonalna formułka, którą dodaję tu z powodów formalnych. Została omówiona szerzej w znajdującym się niżej wątku.

                      Zaczytuje się do tego stopnia, że nie zauważa zmiany świateł czy przejeżdżających samochodów. Każde jej wyjście poza budynek to poważne ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia.

                      Tutaj Piotrek po raz kolejny się zapędza w próbie ośmieszenia postaci. Dziewczynie po prostu powroty ze szkoły zajmowały nadmierną ilość czasu, bo stawała przed przejściem i nie zwracała uwagi na zmianę światła z czerwonego na zielone. W drugą stronę to nie działało, więc trudno tu mówić o zagrożeniu życia. Dopiero będąc w czyimś towarzystwie mogła trochę bardziej nonszalancko podchodzić do sprawy.

                      Książę, a nawet rycerz w białej zbroi od tego momentu decyduje się chodzić obok niej po ulicach, broniąc i ostrzegając przed niebezpieczeństwami cywilizowanego świata. Po cichu podkochując się w niej, zadowala się każdą zmianą wyrazu jej twarzy, a przypadkowe dotknięcie stanowi wielką nagrodę i potwierdzenie łączącej ich głębokiej więzi. Cóż za romantyzm… No nie, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Nie tak wygląda nawiązywanie relacji między ludźmi. Nie tak wygląda rozwój uczuć romantycznych. Mamy tutaj do czynienia z kolejną patologiczną relacją, gdzie twórcy na siłę wpychają wątek romantyczny, który nie ma prawa bytu.

                      Co więcej, nie tak to wygląda w anime. Kolejny przykład tego, jak to recenzent wyrobił sobie opinię przy paru pierwszych odcinkach i ignoruje, co się dalej dzieje. Usa na początku rzeczywiście widzi siebie w roli takiego rycerza, ale w anime dobitnie pokazano, że taka postawa jest ślepym zaułkiem –  kliknij: ukryte  W dalszej części serii protagonista koncentruje swoje wysiłki na stworzeniu rzeczywistej więzi zamiast czegoś powierzchownego.
                      • Avatar
                        Kysz 4.09.2014 23:16
                        Już tak nie przesadzaj z krytyką tej recenzji, bo brniesz w taki sam ślepy zaułek, tylko w drugą stronę.
                        zer0 napisał(a):
                        Co więcej, nie tak to wygląda w anime. Kolejny przykład tego, jak to recenzent wyrobił sobie opinię przy paru pierwszych odcinkach i ignoruje, co się dalej dzieje. Usa na początku rzeczywiście widzi siebie w roli takiego rycerza, ale w anime dobitnie pokazano, że taka postawa jest ślepym zaułkiem –  kliknij: ukryte  W dalszej części serii protagonista koncentruje swoje wysiłki na stworzeniu rzeczywistej więzi zamiast czegoś powierzchownego.

                        Akurat co jak co, ale wątek romantyczny wygląda dokładnie tak, jak został on opisany w recenzji i to do samego końca. Bo choć w którymś momencie niby jest jakiś przebłysk, że taka relacja jest trochę niezbyt ciekawa, to właściwie nie ma to pokrycia w późniejszym zachowaniu Usy – choć wie, że to powinno wyglądać inaczej, to i tak nic z tym nie robi i nadal ślęczy nad Ritsu jak cielak. W przypadku Ritsu zresztą to wygląda tak samo. Rzeczywista więź? O nie, nie, nie – na pewno w anime tego nie widać!
                        • Avatar
                          zer0 5.09.2014 00:18
                          Tak, Usa na przestrzeni całej serii lubi zerkać na obiekt swoich westchnień. To nic dziwnego, w końcu jest zakochanym chłopakiem w wieku hormonalnym. Reszta jego zachowań ulega poprawie, bo zamiast prób „ratowania” dziewczyny przed jej aspołecznością (przy tym w początkowych odcinkach miałem ochotę nim potrząsnąć):
                          - zaczyna czytać więcej książek, by lepiej zrozumieć jej hobby i mieć tematy do rozmowy
                          - dba o to, by nie naruszać w nieprzemyślany sposób jej przestrzeni osobistej i nie narzucać się z rozmową, kiedy akurat jest w najlepszym momencie książki
                          Anime się kończy, zanim materiał mangowy na dobre się rozkręcił (skoro kulminacją wątku romantycznego jest  kliknij: ukryte ), lecz jeśli to nie są kroki we właściwym kierunku, to nie wiem, co nimi by było. Tak więc nie, nie zapędzam się, bo można nie lubić protagonisty tej serii (to potrafię zrozumieć), ale twierdzenie, że zupełnie się nie zmienia na przestrzeni serii jest nieprawdą.
                          • Avatar
                            gr8pio 5.09.2014 00:38
                            Material z mangi się nie rozkręcil, bo dodali do tego anime niepotrzebnie kilka scen, których w mandze nie bylo. Chyba, że pomieszali kolejność wydarzeń w co wątpię, aktualnie jestem na 38 chapterze (tylko tyle jest po ang) wydaje mi się, że w oryginale jest ich kolo 50ciu, czy 60ciu, nie jestem pewien.
                             kliknij: ukryte 
                            A element romantyczny tak btw. Moim zdaniem rozwija się tak ja powinien nam się rozwijać, zważając jacy są Ritsu i Usa, oraz biorąc pod uwagę gdzie i z kim mieszkają.
                            • Avatar
                              Antychrystka 5.09.2014 10:43
                              A ja nadal nie potrafię wyjść z podziwu, że mają tu miejsce jakiekolwiek spory dotyczące romansu. Przecież on był tak ważny jak zmieniająca się tam pogoda. Zwykłe ugruntowanie fabuły za pomocą „motorka”, któremu dalece było do istotnemu – chyba że dopiero wytarło się mleko spod nosa, a płeć przeciwną ogląda na obrazkach. To trochę jakby powiedzieć, że Silver Spoon jest o rolnictwie – no nie, nie był. Ot historia osadzona w takim a nie innym miejscu, które choć okraszone wieloma tematycznymi ciekawostkami, równie dobrze można by zrealizować w… szkole baletowej! Podobnie jest z Bokurą – kwestia romansu tu, to rzecz umowna, która w odcinkach tworzyła ten specyficzny klamrowy schemat. W ten czy inny sposób, oglądało mi się go z nie mniejszą przyjemnością niż wspomniany Silver Spoon. To JEST dobre anime i z czystym sercem mogłabym je polecić na chłodny wieczór przy herbatce.
                              • Avatar
                                Kysz 5.09.2014 11:37
                                Po pierwsze Silver Spoon nie jest o rolnictwie, ale o szkole rolniczej, a to już dużo zmienia. A po drugie – jeśli romans jest już upychany do serii, to na litość – niech go tam pchają dobrze, czego w Bokura wa Minna nie robią. Nie ma czegoś takiego jak „to jest tylko tło, które można zmienić i wyjdzie na to samo”, bo idąc takim tropem każda seria mogłaby być czymś innym – SAO zamiast w grze mogłoby się dziać np. w cyrku, Gundamy zamiast o walczących robotach, mogłyby być o walczących laleczkach, a w Kuroko bo Basuke panowie zamiast grać, mogliby się pysznić na wybiegu (choć w tym ostatnim przypadku, to w sumie nie byłaby duża zmiana ;p). Podstawa fabularna jest również ważna, bo stanowi fundament całości – a jeśli fundamenty są słabe, to niestety reszta nie ma prawa być dobra. A niestety, ale romans w Bokura wa Minna do najlepszych na pewno nie należy – można się spierać co do części komediowej, bo tu jednak poczucie humoru poszczególnych widzów sporo zmienia, ale na prawdę nie rozumiem, jak można twierdzić, że potencjalny związek Usy i Ritsu w ogóle pretenduje do miana dojrzałego, czy chociaż normalnego.
                                Antychrystka napisał(a):

                                To JEST dobre anime i z czystym sercem mogłabym je polecić na chłodny wieczór przy herbatce.

                                A widzisz – to jest twoja opinia. Dla mnie to seria po prostu przeciętna. Na pewno nie tak zła, na jaką ją próbuje kreować Piotrek, ale też nie posiadająca w sobie nic szczególnego, by ją jakkolwiek wyróżnić. Ot, przeciętniak właśnie – jak minie pełny rok, to już niemal nikt nie będzie o niej pamiętał, poza najbardziej zagorzałymi fanami takich produkcji. Szczerze powiedziawszy strasznie przesadzacie też z gloryfikacją tego anime i przesadzacie tak samo jak Piotrek – tylko właśnie w drugą stronę. Tyle, że jemu przynajmniej chciało się napisać recenzję, a jak na razie nie widać, by ktoś się kwapił z napisaniem alternatywnej -.-
                                • Avatar
                                  zmrol 5.09.2014 12:54
                                  Podstawa fabularna jest również ważna, bo stanowi fundament całości – a jeśli fundamenty są słabe, to niestety reszta nie ma prawa być dobra.

                                  Na szczęście romans między Usą a Ritsu nie jest podstawą fabularną Bokury. Podstawą fabularną Bokury są interakcje między głównymi bohaterami dokładnie tak samo, jak w serialu „Przyjaciele”, gdzie Ross robił maślane oczy do Rachel, ale nie to było osią fabuły. Poza tym w Bokurze w ogóle o romansie jako takim nie ma mowy. Usie wpadła w oko senpai, z którą o dziwo mieszka pod jednym dachem, i pragnie po prostu poznać ją bliżej i się z nią zaprzyjaźnić. Powinnaś to chyba rozmieć, skoro taką samą diagnozę relacji opisałaś przy okazji recenzji Isshuukan Friends.
                                • Avatar
                                  gr8pio 5.09.2014 12:56
                                  Nikt z tej dyskusji nie stara się gloryfikowac bwmk, po prostu nie uważamy, że to anime jest tak beznadziejne jak stara nam wmówić Piotrek. Sam napisałem, że seria świetnie się nadaje jako wypełniacz czasu między oglądaniem jakichś poważniejszych serii.
                                  A propos braku alternatywnej recenzji, to nie musisz się martwić, sam mam w planach takową napisać, z tym, że muszę poczekać, aż laptop wróci z serwisu, co prawda nie pisałem recenzji od lat, a na tanuki nie napisałem jak dotąd żadnej, ale postaram się napisać ja najlepiej jak potrafię.
                                  Mój poprzednik nie ustawił poprzeczki wysoko, wiec gorzej już na pewno nie będzie.
                          • Avatar
                            Kysz 5.09.2014 11:45
                            Nawet jeśli zmienia się troszkę, to nadal jest to zmiana zbyt mała, by można było mówić o jakimkolwiek postępie. Ale zacznijmy od tego, że ten związek od początku był po prostu chory, bo można twierdzić, że Ritsu jest introwertyczką, ale jej osobowość jest zbyt płytko przedstawiona, by tym można było ją tłumaczyć. Przez to staje się ona pustą dziwaczką, zatopioną z książkach, a Usa jeszcze bardziej pustym chłopaczkiem, który poleciał na wygląd panienki, z którą nawet nie jest w stanie przeprowadzić normalnej rozmowy. Romantyzm niesamowity…
                            A co do czytania, to akurat ja miałam ochotę w tym momencie nim potrząsnąć i to w sumie z dwóch powodów – raz, bo zabrał się za czytanie by się komuś przypodobać (on wcale nie robił tego, by Ritsu zrozumieć jak twierdzisz, ale po to, by zwróciła ona na niego uwagę), co już go skreśla jako osobę inteligentną, a dobija go fakt jaki miał problem ze zrozumieniem tego, co właściwie czytał -.-
                            • Avatar
                              zmrol 5.09.2014 12:58
                              dobija go fakt jaki miał problem ze zrozumieniem tego, co właściwie czytał

                              Bo po raz pierwszy w życiu musiał czytać tekst napisany w kanji i nie wiedział co oznaczają te śmieszne krzaczki? Do tej pory czytał głównie mangi napisane hiraganą i katakaną. To nie tak, że on nie rozumiał znaczenia różnych, wyszukanych słów. On po prostu nie potrafił przypisać odpowiedniego słowa do konkretnego krzaczka.
                            • Avatar
                              gr8pio 5.09.2014 13:11
                              Raz. To, że ktoś jest skryty, nie znaczy, że jest pusty.
                              Dwa. Z tego co wiem, to pismo japońskie jest bardziej złożone od naszego, wiec to, że Usa nie rozumiał poszczególnych wyrazów nie jest takie dziwne, na pewno w języku polskim też znajdzie się kilka słów, których znaczenia szanowna Pani nie zna. Nie ma w tym nic dziwnego.
                              Trzy. Z początku faktycznie Usa nie potrafił z Ritsu normalnie rozmawiać, zakładam, że było to spowodowane zarówno nieśmiałością jak i faktem, że dziewczyny wgl nie zna, ale z każdym odcinkiem się to zmieniało. Widać, że kolejna osoba oglądała serię jednym okiem.
    • Avatar
      BlaXk Magic Mushroom 4.09.2014 00:04
      nie jest to co prawda jakiś wybitny tytuł, ale ogląda się naprawdę przyjemnie, humor jest całkiem, całkiem, grafika i muzyka na wysokim poziomie, a bohaterów da się polubić. Anime w sam raz dla osób, które zmęczyly się poważnymi seriami i szukają czegoś lekkiego co poprawi humor. A jak się spodoba, polecam mange, która jest znacznie lepsza. Niestety do anime dodali trochę od siebie, co trochę wyszło na niekorzyść, bo historia faktycznie wydaje się nie ruszać z miejsca. W mandze mamy więcej relacji Ritsu­‑Usa, która cały czas się rozwija.
      Mam nadzieje, że wyjdzie kolejna seria, która będzie więcej czerpali z mangi.
      Zastanawiające. Ja ocenę w granicach 9/10­‑10/10 rezerwuję tylko dla tytułów wybitnych, zresztą opis dla oceny 9 to „niemal ideał”. Tymczasem sam piszesz – to nie jest tytuł wybitny, humor również daleki od ideału („zaledwie” całkiem całkiem), postacie da się polubić… i tyle. Oprawa audiowizualna na wysokim poziomie (co z tego? Chuunibyou demo Koi ga Shitai! Ren też ma dobrą, a to gniot). Skąd więc ocena 9 z gwiazdką? Recenzent przynajmniej uzasadnił swoją ocenę, Ty nie bardzo. Takie średniaki jak opisałeś powyżej to ocena w granicach 5/10… argumenty bo w mandze to i tamto są bez sensu, anime ma obronić się samo.
      • Avatar
        gr8pio 5.09.2014 13:55
        Bo widzisz, ja generalnie oglądając anime szukam lekkiej rozrywki, preferuje komedie i je najwyżej oceniam (choć nie zawsze) . Rzadko zdarza mi się sięgnąć po coś poważniejszego, od tego mam książki. Dlatego oceniam serie według takich a nie innych kryteriów, z natury niczego nie krytykuje i we wszystkim jestem w stanie znaleźć coś dobrego.
        A do tego pierwsze słyszę, by trzeba było uzasadniać wystawiona przez siebie ocenę.
  • Avatar
    A
    Zagadkowy 25.08.2014 00:34
    Liczyłem na więcej.Anime miało potencjał,jednak wątek miłosny wszystko zniszczył tzn. zastopował jakikolwiek rozwój postaci. Przez te podchody głównego bohatera anime trochę wpadło w schemat,gdzie każdy odcinek był praktycznie o tym samym.Szkoda, gdyż można było zrobić z tego fajną komedię,albo dodać wątek romansu jednak popchnąć go do przodu trochę.Zdziwiłem się,że nie było tradycyjnego odcinka na plaży,albo w „gorących zródłach”.Bohaterowie są ciekawi. Niestety postacie nie miały okazji się rozwinąć bo od połowy w anime po prostu nic ciekawego się nie działo. Nie czytam mangi,ale jeżeli wyjdzie 2 sezon to mam nadzieję,że fabuła trochę się rozbuja:)
  • Avatar
    A
    jolekp 22.08.2014 17:58
    Usa to twardy chłop, a recenzent przesadza jak rasowy ogrodnik :P
    Zacznę od czepiania się pierdół ^^. Usa albo jest największym twardzielem jakiego nosiła ziemia albo ma łapy z azbestu. Nie da się ze stoickim spokojem przyjąć oblania wrzątkiem. Wiem, że to jest zupełnie nieistotny szczegół, ale bardzo mnie to uderzyło, bo wiem jak to bardzo boli. Tego nie da się przyjąć na zasadzie: „Właśnie oblano mnie litrem wrzątku. Nic to. Przykleję plaster i jutro nie będzie po tym śladu.” Uwierzcie mi na słowo – ja to sprawdziłam, żebyście wy już nie musieli ^^
    A co do oceny samego anime. Bo o ile ocenę liczbową uważam za zbyt niską o co najmniej 3 oczka, to już z końcowym akapitem recenzenta (a przynajmniej z jego większością) trudno mi się nie zgodzić:
    Piotrek napisał(a):
    Mamy do czynienia z komedią romantyczną, która nie jest ani śmieszna, ani romantyczna. Niewiele lepiej ocenić mogę elementy okruchów życia, które mimo kilku niezłych scen były po prostu nierealne, przejaskrawione i krótko mówiąc, głupie.

    Że romantycznie nie jest to nikogo przekonywać raczej nie trzeba, sfera uczuciowa nie jest w tym anime specjalnie rozbudowana.  kliknij: ukryte  To, że elementy okruchów życia są nierealne i przejaskrawione też jest raczej oczywiste. I tu dochodzimy do kwestii poczucia humoru, które jest już wybitnie subiektywną sprawą. Nie można autorytatywnie stwierdzić, że coś jest śmieszne lub nie. Nie jestem żadnym ekspertem, ale wydaje mi się, że pisząc o komedii powinno się unikać takich określeń, a raczej próbować opisać jaki typ humoru dominuje, żeby czytelnik miał jakąś szansę przewidzieć czy akurat ta komedia jest dla niego. Zdanie „ta komedia nie jest śmieszna” nie jest specjalnie pomocne, ale już „komedia opiera się na gagach sytuacyjnych z podtekstami seksualnymi” daje jakieś pojęcie o tym czy dany tytuł ma szanse trafiać w mój gust komediowy. Akurat w tej serii od początku wiadomo, że dominującym gatunkiem będzie komedia, a ten romans i okruchy życia to takie dodatki, jak szczypta soli do zupy. Czyli wszystko rozbija się o to, czy taki humor będzie kogoś bawił.
    Mnie Bokura… bawiła średnio, ale jednak bawiła, aczkolwiek przyznaję, że nie jest to ten typ humoru, przy którym bym się zaśmiewała do łez. Podsumowując – dla mnie było średnio, ani nie był to jakiś szczególny syf (w końcu dałam radę obejrzeć całość ;)), ani żadne arcydzieło. Nie jest to też tytuł, który bym jakoś szczególnie polecała. Co nie zmienia faktu, że recenzja jest zdecydowanie zbyt ostra, a recenzent zbyt chętnie wypowiada własne opinie jako prawdę obiektywną (np. że widz (w domyśle każdy) życzy bohaterom wszystkiego najgorszego – wystarczy tylko jedna osoba przeciwnego zdania, by obalać tezy tego typu).
  • Avatar
    A R
    josei 22.08.2014 15:51
    polecam to anime w 100%, nie sugerujcie się recenzją
    Niestety ale to nie jest według mnie dobra recenzja. Za dużo własnych ocen, opinii zostało tutaj przelane na treść anime, nie podoba mi się to w jaki nierzetelny sposób zostało przedstawione to anime. Recenzja ma się nijak z rzeczywistością. O gustach się nie dyskutuje. To oczywiste. Ale narzucenie tak własnej oceny jest nie do przyjęcia.
    Bardzo dobrze odbieram tą serie. Dobra kreska, zabawna, chwilami groteskowa. Polecam.
  • Avatar
    R
    Pierce 15.08.2014 14:31
    łał
    ktoś chciał być kontrowersyjny. wyszło jak zawsze.
  • Avatar
    A
    Trufanor 30.07.2014 03:59
    Tru recenzent
    Widzę, że w naszym dzielnym recenzencie Piotrze shit taste jest zaprawdę silny :D Dlatego, niektóre recenzje niektórych recenzentów traktuje z przymrużeniem oka i oglądam serię sam, a potem oceniam. Jedynymi tutaj, których można się posłuchać to Grisznak, Avellana, Tassadar i Zegarmistrz. A reszta to wciska innym swój gust, co jest niedorzeczne.
    • Avatar
      omnibus 30.07.2014 10:16
      Re: Tru recenzent
      Weź pod uwagę, że to trochę co innego zachwalać komuś tytuł, który akurat trafił w twój gust, gdy inni widzowie niekoniecznie podzielają twój zachwyt, a co innego obrzydzać serię wszystkim, mimo świadomości, że się gawiedzie generalnie podoba. W pierwszym przypadku nikomu nie szkodzisz – najwyżej zmarnuje pół godziny swojego życia na zapoznanie się z pierwszym odcinkiem. W drugim przypadku stajesz się wrednym szkodnikiem, który
      Piotrek napisał:
      Bokura wa Minna Kawaisou to rzecz zdecydowanie nieudana. Mamy do czynienia z komedią romantyczną, która nie jest ani śmieszna, ani romantyczna. Niewiele lepiej ocenić mogę elementy okruchów życia, które mimo kilku niezłych scen były po prostu nierealne, przejaskrawione i krótko mówiąc, głupie. Jedyną wartością serii jest w zasadzie oprawa techniczna i tylko fanom wrażeń wizualno­‑dźwiękowych mogę ją polecić. Poszukiwacze dobrych komedii, romansu czy okruchów życia powinni omijać ją szerokim łukiem.

      Pierwsze zostało sformułowane w sposób kategoryczny „to rzecz zdecydowanie nie udana”. Użycie słowa „zdecydowanie” sugerowałoby, że nie ma tu miejsca na żadną polemikę, że ta nieudaność to dla statystycznych wszystkich oczywista oczywistość. Ze statystyk wynika jednak coś wręcz odwrotnego, więc świadczy to albo o złej woli recenzenta albo o nieumiejętności posługiwania się przez niego językiem polskim. Tak czy inaczej – kompromitacja.
      Drugie zdanie, zostało napisane w sposób równie kategoryczny, co pierwsze i okazuje się równie chybione – z komentarzy wynika, że widzowie cenią sobie przynajmniej humor w tej serii. Natomiast ostatnie zdanie rzeczywiście może już świadczyć o skrajnej arogancji recenzenta – zalecenie komuś omijania tytułu szerokim łukiem, bo akurat jemu się nie spodobał, a jednocześnie spodobał się wielu pozostałym (prawie wszyscy ocenili to anime na 5 lub wyżej) to ewidentne uzurpowanie sobie prawa do jedynej słuszności osądy w kwestii czegoś tak bardzo umownego jak gust.
      I tu uwaga do redakcji – praca redaktorska nie sprowadza się wyłącznie do zrobienia korekty tekstu. Redaktor naczelny ma jak najbardziej prawo zwrócić uwagę recenzentowi na zdecydowanie zbyt daleko idącą kategoryczność sądów w stosunku do powszechnej opinii i zasugerować mu, aby w tej sytuacji wyrażał się w imieniu własnym, a nie pisał z perspektywy prawdy obiektywnej. Wystarczyłoby, żeby Piotrek używał sformułowań: „moim zdaniem, „w mojej ocenie”, itp. a wtedy nikt, komu Bokura się podobała, nie poczułby się obrażony.
      • Avatar
        Teukros 30.07.2014 19:35
        Re: Tru recenzent
        Ale przecież recenzent zawsze wyraża swoje zdanie, nie cudze :) Więc wstawki typu „moim zdaniem” są zbędne zupełnie.
        • Avatar
          omnibus 30.07.2014 21:49
          Re: Tru recenzent
          No sorry, ale koleś pisze „mamy do czynienia”, czyli wyraża się nie tylko w swoim imieniu, ale ewidentnie w imieniu wszystkich widzów. A Bokura, to nie jest jakieś tam „Hametsu no Mars” czy „First kiss monogatari”, co do których wszyscy ludzie o zdrowych zmysłach zgadzając się, że to chłam.
          I przykładowo ja też jestem „poszukiwaczem dobrych komedii, romansu czy okruchów życia”, a Bokura bardzo mi się podobała. Gdybym najpierw przeczytał recenzję i się zastosował do jej przesłania, to nigdy bym tego całkiem fajnego animca nie obejrzał. Czyli recenzent wyrządziłby mi niepowetowaną krzywdę.
          • Avatar
            Teukros 30.07.2014 22:04
            Re: Tru recenzent
            Nie no, mówię – u nas przynajmniej każdy recenzent pisze tylko za siebie, z tego co wiem gdzie indziej też tak jest. I niestety, czytanie portali z recenzjami naraża na niepowetowaną krzywdę, ale trzeba w pokorze zaakceptować to ryzyko.
            • Avatar
              Trufanor 31.07.2014 01:25
              Re: Tru recenzent
              Eee… recenzent powinien pisać ze świadomością, że nie wszyscy podzielają jego upodobania. Recenzje są od tego, aby w miarę obiektywnie ocenić czy tytuł jest wart uwagi potencjalnego widza. A nie, że jam jest recenzent, mam swój gust. Walnę sobie mocno stronniczą recenzję, bo skoro mi się to nie podobało, to czytelnikom też nie może i muszę ich odwieść od obejrzenia tego anime. Recenzent ma podejść do sprawy rzeczowo i obiektywnie. A tłumaczenie, że czytelnik sięga po recenzję na własną odpowiedzialność go gówno prawda. Słyszałem plotki, że któreś anime z mecha zostało osrane tylko dlatego, że autor nie cierpi mechów, to już świadczy o tym na co się pozwala na Tanuki ;)
              • Anonimos 31.07.2014 11:30:12 - komentarz usunięto
                • Avatar
                  omnibus 31.07.2014 13:13
                  Re: Tru recenzent
                  Tam gdzie kończą się argumenty, zaczyna się ordynarne chamstwo…
                  • Avatar
                    Anonimos 31.07.2014 15:22
                    Re: Tru recenzent
                    LOL komuś faktycznie jest ona potrzebna, nie ma co się spinać i traktować każdej wypowiedzi na serio:). Więcej luzu i dystansu do życia i tego co inni piszą w necie.
              • Avatar
                gong 31.07.2014 20:46
                Re: Tru recenzent
                Jeżeli wypowiasz się na temat tego, jaka powinna być recenzja to może najpierw przeczytaj jej definicję, bo pleciesz trzy po trzy
                • Avatar
                  Anonimos 31.07.2014 21:14
                  Re: Tru recenzent
                  Hmm…, nie potrafimy czytać ze zrozumieniem jak widzę:)
  • Avatar
    A
    God Himself 29.07.2014 22:15
    Powyżej średniej
    Co do anime:
    Powyżej średniej, łatwe, proste i przyjemne, bonus punkty za małą sadystkę.

    Co do recenzji (a co, jak wszyscy narzekają, to ja też chcę):
    Faktycznie trochę przesadzona; jeśli komuś przeszkadza, że postaci zachowują się w każdym odcinku tak samo, zgodnie ze swoim ustalonym charakterem, to radzę przestać oglądać anime ;)
  • Avatar
    R
    Almagest 28.07.2014 11:27
    Widzę że recenzent trzyma poziom ;)
    Recenzent Piotrek widzę że dalej trzyma równy poziom, i po każdej obejrzanej serii, która mu się nie spodoba od razu miesza z najgorszym błotem, wylewając wszelkie swoje żale tuż po seansie. Pewnie robi to dlatego żeby ta gorycz, żal po niesłusznie straconym czasie, nie odkładały się na potem i żeby pisząc recenzje, mógł odreagować te wszystkie traumatyczne przeżycia, które niszczą jego dzieciństwo.
  • Avatar
    A
    Mirra 27.07.2014 22:02
    A mnie się podobało
    W sumie z całego niezbyt mocnego sezonu wiosennych anime był to jeden z niewielu tytułów, które oglądałam z przyjemnością :D
  • Avatar
    A
    bukem 27.07.2014 14:22
    Ja również jak poprzednicy nie zgadzam się z recenzentem.
    Powiem tak że nie ma co odrzucać tej serii po przeczytaniu tej recenzji. Osobiście uważam serie za jedną z lepszych i oceniam 9/10. Trudno mi też przyznać ale to pierwsza recenzja na tanuki z którą się spotykam i tak negatywnie ocenia dobrą serie a nawet zniechęca do obejrzenia.
  • Seba 27.07.2014 12:04:13 - komentarz usunięto
  • Avatar
    R
    zmrol 27.07.2014 10:42
    „Bokura wa Minna Kawaisou!” – tak właśnie powinno brzmieć motto recenzentów na tanuki.
    Nie ma to jak żałosne przypisywanie SWOJEJ PRYWATNEJ OPINII jakiemuś wzorcowemu widzowi: „widz nie odczuwa jakiejkolwiek sympatii ku nim, wprost życząc im wszystkiego najgorszego”. A ja to już widzem nie jestem? Kilkadziesiąt innych osób, które na tym portalu wystawiły pozytywne albo przynajmniej średnie oceny temu anime też nie są widzami? I nie jest tak, że recenzent nie wiedział jaka jest średnia ocena tej serii (7,315) i nie mógł się zapoznać z komentarzami przed napisaniem swojej pożal się boże „recenzji”, więc nie był uprawniony do przypisywania swoich własnych odczuć innym, „przeciętnym” widzom (przeciętny widz „Bokura…” ocenia je jako dobre i wystawia ocenę 7). Dlaczego wiedząc, że serial został w miarę pozytywnie przyjęty przez widownię nie napisał po prostu, że „nie odczuwałem jakiejkolwiek sympatii ku nim, wprost życząc im wszystkiego najgorszego”? (notabene nie mówi się „odczuwać się sympatię ku komuś”, tylko „do kogoś”, a za to można „mieć się ku sobie”) Bo widocznie jest zadufanym w sobie zakompleksionym arogantem, który uważa, że wszystko wie najlepiej i że jego własny gust powinien być wyznacznikiem dla szarego, głupiego pospólstwa, ponad które on wyrasta. Ciekawe jak on by się poczuł, gdybym ja napisał że to seria dla dojrzałych i wyrobionych widzów, a po prostu on – ciemny, infantylny kmiot – i dlatego nie zrozumiał?

    PS Aż rodzi się pytanie od obejrzenia ilu ciekawych tytułów odwiedli mnie w takim razie tutejsi „recenzenci”? Wy też je sobie zadajcie, drodzy czytelnicy, bo może się okazać, że przez jakiegoś piotrka czy innego leszcza przeoczyliście niejedną perełkę.
    • Avatar
      zer0 27.07.2014 11:23
      zmrol napisał(a):
      Nie ma to jak żałosne przypisywanie SWOJEJ PRYWATNEJ OPINII jakiemuś wzorcowemu widzowi: „widz nie odczuwa jakiejkolwiek sympatii ku nim, wprost życząc im wszystkiego najgorszego”. A ja to już widzem nie jestem? Kilkadziesiąt innych osób, które na tym portalu wystawiły pozytywne albo przynajmniej średnie oceny temu anime też nie są widzami?

      Zabawne jest, że to nie tylko zwykli użytkownicy (na których recenzent być może patrzy z góry, sądząc, że to tłumoki, które łykną byle chłam), ale nawet osoba z redakcji wystawiła 7/10 (stąd średnia 5).

      Być może kiedyś tutejsi recenzenci oduczą się takich dziwacznych prób przedstawiania swoich indywidualnych opinii jako głosu ogółu, ale to jeszcze nie ten dzień.
    • Avatar
      Tassadar 27.07.2014 11:26
      O dziwo „widz…” to powszechny zabieg językowy stosowany w recenzjach w celu uogólnienia. Tak samo jak na przykład w języku angielskim powszechne jest „you”, które wcale nie oznacza, że piszący decyduje za czytelnika o tym, co się mu powinno podobać, a co nie. Może się wydawać zwodnicze i mało przejrzyste, ale to powszechna praktyka.

      Bo widocznie jest zadufanym w sobie zakompleksionym arogantem, który uważa, że wszystko wie najlepiej i że jego własny gust powinien być wyznacznikiem dla szarego, głupiego pospólstwa, ponad które on wyrasta. Ciekawe jak on by się poczuł, gdybym ja napisał że to seria dla dojrzałych i wyrobionych widzów, a po prostu on – ciemny, infantylny kmiot – i dlatego nie zrozumiał?


      Zapewne by się gromko zaśmiał, bo w tekście nikogo nie obrażał, żeby podkreślić wagę swojego zdania i trudno na niczym nie uzasadnioną internetową agresję reagować inaczej.
      • Avatar
        zer0 27.07.2014 12:42
        Odnośnie powszechności:
        - osoba autora wypowiedzi od razu wywołuje moje powątpiewanie, bo „powszechne” w tym wypadku może równie dobrze oznaczać „właściwe dla mnie i paru moich kolegów” (zważywszy, że na wcześniejszym portalu zamieszczającym teksty Tassadara, Azunime, takie pretensjonalne formułki często się przewijały)
        - abstrahując od mrocznej przeszłości Tassadara, to nie wiadomo tak właściwie kim jest ten ogół. Recenzenci z filmwebu? W ramach eksperymentu przejrzałem 20 tekstów Tomasza Raczka (czyli dość znanego publicysty i krytyka filmowego). Najbliższe, co znalazłem, to:
        Tymczasem w filmie zamiast Wołoszańskiego mamy aktorów grających drewniane, źle napisane i pozbawione rozwoju psychologicznego postacie. Widzowie sami muszą dobudowywać im uzasadnienia tego, co robią, bo oni nam tego ani nie pokazują, ani o tym nie mówią.

        Osobiście uważam, że to trochę kulawe zdanie, ale i tak jest o niebo subtelniejsze niż, to co nam zaserwował Piotrek. W reszcie przypadków, jeśli wypowiada się w imieniu widzów, robi to na podstawie rzeczywiście zaobserwowanych podczas seansu reakcji a nie własnego widzi­‑mi­‑się. Można? Można.
        - oczywiście znalezienie sensownego i znanego kontrprzykładu nie oznacza, że ten zupełnie mnie nieinteresujący ogół nie postępuje w sugerowany przez przedmówcę sposób. Czy jednak to, że rzekomo wiele osób tak robi, oznacza automatycznie, że to właściwa praktyka? Pachnie to (brzydko) podążaniem za przykładem much, bo nie mogą się one mylić.

        Tassadar napisał(a):
        Może się wydawać zwodnicze i mało przejrzyste…

        To jaki jest sens zastępowania przejrzystych i niezwodniczych zdań czymś takim?

        Tassadar napisał(a):
        ...trudno na niczym nie uzasadnioną internetową agresję reagować inaczej.

        Poziom agresji jest może nadmierny, ale został on przez zmrola dobrze uzasadniony (proszę zsiąść ze swojego wysokiego konia i nie udawać, że było inaczej). Mnie osobiście tego typu zdania będą zawsze irytować (i kojarzyć się ze wciskaniem kitu) niezależnie, czy pojawią się na tanuki, w „Filmie” czy w Gazecie Wyborczej i jak widać, nie jestem w tym odosobniony. Czy naprawdę trzeba małpować najgorsze „profesjonalne” praktyki, zamiast po prostu pisać, jak jest?
        • Avatar
          Tassadar 27.07.2014 15:47
          osoba autora wypowiedzi od razu wywołuje moje powątpiewanie, bo „powszechne” w tym wypadku może równie dobrze oznaczać „właściwe dla mnie i paru moich kolegów”


          I jest to wizja wcale nie tak odległa od rzeczywistości. Czyje bowiem zdanie ma być dla recenzenta wyznacznikiem „ogółu”? Użytkowników na MAL­‑u, którzy raz na ruski rok dają czemuś średnią poniżej 7.0? MAL niestety wiarygodnym źródłem nie jest, bo choć zebrało się tam prawie 30k głosów, to przecież na nieco ponad 7000 ocenionych serii pierwsze 6000 nie schodzi poniżej 6.0 (a dla tych co stwierdzą, że cyferki się i tak nie liczą – nikt o zdrowych zmysłach nie będzie przeglądał kilkuset stron forumowej dyskusji zdominowanej przez „ja mam rację, bo tak”). Tanuki cierpi zresztą na podobny problem, nieco tylko rozwiązany przez likwidację ocen anonimowych. Do wyznaczenia sensownej i w miarę wiarygodnej średniej potrzeba więcej niż nieco ponad 100 głosów, z czego wiele pochodzi od użytkowników dla których skala mieści się w przedziale od 8 do 10? Niestety, wystawianie ocen pośrednich czemukolwiek przychodzi ludziom ciężko (między innymi dlatego Youtube zamienił gwiazdki na „okejki”). Przy głosach na Filmwebie, idących w tysiące, daje to rzeczywiście jakiś sensowny obraz. Przy mniejszej próbie i tak przesuniętym rozkładzie jest już o wiele trudniej wysnuć wnioski bliskie prawdzie.

          Dla tego anime oceny recenzentów są tylko dwie, co ciekawe obie skrajnie różne. Reszta, jeśli wierzyć notkom, anime nie oglądała. Co więc pozostaje? Opinie osób zasłyszane na forach internetowych, czatach, grupach dyskusyjnych, ale też głosy znajomych, którzy być może serię widzieli.

          W reszcie przypadków, jeśli wypowiada się w imieniu widzów, robi to na podstawie rzeczywiście zaobserwowanych podczas seansu reakcji a nie własnego widzi­‑mi­‑się. Można? Można.


          Owszem, można. O ile chodzi się na seanse do kina, gdzie rzeczywiście można zaobserwować reakcje publiczności, a tak czyni pan Raczek.

          Mnie osobiście tego typu zdania będą zawsze irytować (i kojarzyć się ze wciskaniem kitu) niezależnie, czy pojawią się na tanuki, w „Filmie” czy w Gazecie Wyborczej i jak widać, nie jestem w tym odosobniony. Czy naprawdę trzeba małpować najgorsze „profesjonalne” praktyki, zamiast po prostu pisać, jak jest?


          To już pytanie zupełnie innej natury, nad którym można się zastanowić. Piszesz, że Ci ta formuła nie odpowiada i irytuje. Niech i tak będzie, mi działa na nerwy wrzucanie do japońskiego zniekształconych angielskich słówek (niedawne Aldnoah.Zero i „purincesu” zamiast zwykłego „hime”). Skoro jednak jest to forma poprawna, nie widzę powodu, dla którego potrzebne są aż takie emocje i wycieczki osobiste.
      • Avatar
        Czajuś 27.07.2014 12:49
        Z tym, że do uogólnienia też powinno się mieć jakieś podstawy. Mnie również niejako ugodziła ta generalizująca wypowiedź,szczególnie gdy Bokura… jest stosunkowo ciepło przyjęta. Owszem, zmrol troszkę przegiął pod wpływem emocji, ale tak czy inaczej tym zwrotem Piotrek też deprecjonuje resztę widzów. Ogółem troszkę burza w szklance wody. Warto by jednak czasem przemyśleć czy recenzja sama w sobie powinna być aż tak subiektywna (bo to, że w jakimś stopniu subiektywna będzie jest nie do uniknięcia). Czasem warto by troszkę się zdystansować, bowiem wiele osób jednak w dużym stopniu patrzy na Wasze oceny. Sam jako początkujący oglądacz te kilka lat temu własnie na ich podstawie wykluczałem bądź też zaczynałem się interesować daną serią.
        I coby nie było nieporozumień – nie jest to z mojej strony forma wylewania wiader żalu, a zwyczajne luźne spostrzeżenie.
        • Avatar
          Tassadar 27.07.2014 15:56
          To już zawsze pytanie na ile coś takiego jest ingerencją w prawo autora do posiadania własnego zdania. Zasada jaka obowiązuje na Tanuku (i proszę o poprawienie mnie jeśli się mylę), zakłada, że o ile nie są to ewidentne błędy językowe lub merytoryczne, to się w treść nie ingeruje ponad kwestie stylistyki i korekty. Wydaje mi się, że zbyt wielu czytelników podchodzi do recenzji bez jakiegokolwiek dystansu, bez wzięcia poprawki na gust i styl autora.
          • Avatar
            Antychrystka 27.07.2014 16:29
            Wydaje mi się, że zbyt wielu czytelników podchodzi do recenzji bez jakiegokolwiek dystansu, bez wzięcia poprawki na gust i styl autora.


            To oczywiście jest problem, ale niestety nie do przeskoczenia w moim mniemaniu. Nie ukrywając, większość ludzi boi się podjąć próby napisania recenzji. Z tego też powodu zostawiają to lepszym – tworząc tym samym pewną niepisaną transakcję (podpisana zresztą tylko przez nich samym). Na mocy tej umowy, chciałoby się aby wyrażano „głos ludu”, domyślnie zresztą przypisując ludowi swój punkt widzenia. To do czego jednak zmierzam, to w dużej mierze wiara w recenzentów, która wynika właśnie z tej transakcji. O ile każdy zdaje sobie sprawę, że takowa miejsca nie ma, o tyle wierzy w nią. Sama zresztą podpisać się pod tym mogę obiema rękami. Jeżeli szukam czegoś ciekawego do obejrzenia, sugeruję się właśnie opiniami recenzentów (czasem wręcz ślepo ufając). Kiedy jednak wiara ta zostanie zachwiana, czujemy się oszukani. Pojawiają się nawet pytania „jak wiele tytułów przez to ominąłem/am?”, które padło już wyżej.

            Oczywiście cała ta teoria jest niesprawiedliwa, ale cóż, jesteśmy tylko ludźmi. Jedynym wyjściem z takiej sytuacji byłoby ograniczenie się tylko do recenzji użytkowych lub usunięcie oceny recenzenta sensu stricte (bądź co bądź dowód swojej sympatii/antypatii wyraża w tekście). Jedno czy drugie, tak czy siak uderzałoby w panujący system tanuki – stąd „problem nie do przeskoczenia”.
            • Avatar
              Sanvean 27.07.2014 17:10
              Dobrym wyjściem byłoby zwiększenie liczby recenzji tak, aby użyszkodnik mógł też sięgnąć po recenzję autora, który ma odmienne zdanie na temat danej serii. Niestety recenzje same się nie napiszą i większość osób woli wylać swoją żółć na autora, bo „obraził” jego ukochaną serię. Mnie też się to tyczy – skoro rzucam pomysłem, to może sam zrobiłbym coś nim. Niestety jest tak, jak napisałaś, boję się nawet zacząć, bo zbyt duże prawdopodobieństwo, że moja recenzja nie zostałaby opublikowana. Jestem zdania, że wszystko przychodzi powoli, więc poddawanie się przed startem jest bez sensu, ale pisanie też zabiera czas
              Z drugiej strony, od czegoś są komentarze. Często można tam znaleźć naprawdę rozbudowane i ciekawe opinie, które nie opierają się tylko na 2 zdaniach, określeniu anime jednym z trzech synonimów – „dobre, średnie, słabe” oraz wystawieniu cyferki. Mam wrażenie, że część osób w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy, że byliby w stanie to zrobić. Na szczęście jest jedna użytkowniczka, która przeczy moim słowom.
              Najprostsza zasada – jeśli coś Cię interesuje, to po prostu sam sprawdź i się o tym przekonaj.
              • Avatar
                Antychrystka 27.07.2014 17:39
                Nie da się ukryć, że większa ilość recenzji byłaby bajecznym rozwiązaniem – niestety nawet go nie przytaczałam, bo to bardziej miłe dumanie niźli realna alternatywa. Dodatkowo przeszkodą może być tu nie tylko lęk zmarnowania czasu czy ogólny jego brak, ale paradoksalnie dokładność. Sama myślałam nad napisaniem recenzji, ale to wiązałoby się u mnie z ponownym obejrzeniem serii, którą bądź co bądź dopiero ukończyłam. Nie widzę szans na napisanie czegokolwiek bez uprzedniego zrobienia kilku stron notatek i długich godzin rozmyślań. Ot, pedantycznie zboczenie.

                Względem komentarzy jednak zgadzam się w stu procentach. Nie ma nic przyjemniejszego niż czyjaś złożona opinia. Pełna spojrzeń z różnych perspektyw i nie rzadko, nas samych pobudzająca do refleksji nad danym tytułem. Smuci mnie jednak, iż w ferworze poszukiwań interesującej serii, ta może komuś umknąć. Wielu jest bowiem takich, którzy poprzestaną na, skupiającej zresztą uwagę, recenzji.

                (Zapamiętać na przyszłość? – jeśli podoba Ci się anime – NOTUJ ANTYCHRYSTKA! Będziesz mogła zawalczyć z niesprawiedliwością, hehe :))

                Pozdrawiam.
          • Avatar
            Czajuś 27.07.2014 16:32
            Bo i wypowiedź jest konkretna. Mamy wypowiedzi z poziomu imperatywu. Z drugiej strony bardzo się dystansując można zwyczajnie zauważyć, że Piotrek po prostu nie lubi takiego humoru i tego typu postaci. Niestety, w samej recenzji tego nie czuć i trzeba przejrzeć kilka jego wcześniejszych, szukając zasady. Tylko znów, osobiście nie znoszę niczego, co jest „super moe”, pisząc jednak recenzję, nie uznawałbym tego za samą w sobie wadę. Co najwyżej wypunktował, że nie trafia to do mnie. Tak jak mówię, tanuki, jako największym polskim portalu recenzenckim i informacyjnym o anime jednak upatrywałem swoistą „misję”. Biorąc zaś taki ładunek, rzeczywiście trzeba brać większą odpowiedzialność i może próbować się dystansować pisząc („Czy to rzeczywiście jest kiepsko zrobione, czy po prostu nie lubię takiego motywu?”). Znów, ja to jedynie tak postrzegam i o ile nie mam prawa nikomu tego narzucać, o tyle przynajmniej mogę wyrazić moją opinię.
            P.S. Co do wartości opinii. Też bym nie przesadzał. Owszem, typowi niedzielniacy rzeczywiście oscylują na poziomie „słabe anime, 7/10”, ale też nie wskazywałbym, że dopiero opinia osoby, która widziała 1000 serii z całego przekroju czasowego, ma na tyle doświadczony i wysublimowany gust, by móc dać wartościową opinię. Sam widziałem ze 350 animców, z których dobre 70 zostało w cholerę porzuconych. Stawia mnie to powyżej „niedzielniaka”, jednak daleko mi do ostrości opinii dużej części recenzenckiej. W tym układzie ocenia nie niesie żadnej wartości?
            • Avatar
              Tassadar 27.07.2014 17:37
              P.S. Co do wartości opinii. Też bym nie przesadzał. Owszem, typowi niedzielniacy rzeczywiście oscylują na poziomie „słabe anime, 7/10”, ale też nie wskazywałbym, że dopiero opinia osoby, która widziała 1000 serii z całego przekroju czasowego, ma na tyle doświadczony i wysublimowany gust, by móc dać wartościową opinię. Sam widziałem ze 350 animców, z których dobre 70 zostało w cholerę porzuconych. Stawia mnie to powyżej „niedzielniaka”, jednak daleko mi do ostrości opinii dużej części recenzenckiej. W tym układzie ocenia nie niesie żadnej wartości?


              To nigdy nie jest kwestia ilości obejrzanych anime, ale systemu oceniania. Już ktoś mający niecałe 20 serii na liczniku może być źródłem wartościowej informacji, z drugiej strony osoba mająca na liścia kilka setek tytułów, wszystkich ocenionych na 8, 9, 10 punktów (o skrajnościach w stylu wszystko 10/10 nie wspomnę) choć ma do tego prawo, to do statystyki, będącej w teorii źródłem wnioskowania o opinii „ogółu” nic nie wnosi. Wiadomo, wykres jest zawsze przesunięty nieco w górne granice, bo mało kto się katuje chłamem na własne życzenie ;) Tu się jednak pojawia problem – czytelnik nie będzie przecież badał profilu każdego użytkowania przy ponad 100 ocenach.

              Niemniej, uwaga o nieco większym dystansowaniu się, czy może bardziej zachowaniu czujności przy generalizowaniu jest cenna (moja biedna Hyouka :P) – o ile jest wyrażona właśnie tak jak powyżej, a nie podszyta wycieczkami osobistymi i pisanymi pod wpływem emocji wypowiedziami.

              PS. Będzie trzeba obejrzeć to anime, żeby zobaczyć, o co tyle szumu.
    • Avatar
      Altramertes 27.07.2014 11:49
      Ale ja, ciemny i infantylny kmiot, bynajmniej nie czuje się urażony że ktoś śmie się nie zgadzać z moją opinią. I nie czuje się śmiertelnie znieważony tylko dlatego, że recenzent nie pogłaskał mnie i reszty widzów po główce, wziął moją i innych ocenę pod uwagę i sprostował recenzję. A to wszystko dlatego że ja, ciemny i infantylny kmiot, zdaje sobie sprawę, że a) mam prawo napisać alternatywną recenzje która oceni to anime na odpowiednią wedle mnie ocenę, lub b) mogę mieć recenzję i zdanie recenzenta głęboko tam gdzie słońce nie zagląda. Ot, piękno demokracji.
  • Avatar
    A
    gr8pio 14.07.2014 02:09
    Manga
    Może mi ktoś wyjaśnić, jak to jest, że anime jest na podstawie mangi, która ma 14 rozdziałów i kończy się (chyba) w okolicy 8mego odcinka? Miałem spory niedosyt po obejrzeniu serii i chciałem się go pozbyć, czytając mange, a tu pikuś…
    • Avatar
      gr8pio 14.07.2014 04:18
      Re: Manga
      Nvm. Jednak rozdziałów jest więcej, tylko wolno tłumacza na ang.
  • Avatar
    A
    perkinson 11.07.2014 14:18
    słabe po 5 odcinku
    słaby romans słaba komedia nudaaaaaaaa
  • Avatar
    A
    Costly 8.07.2014 18:37
    Ee tam, tyle krzyku, a tu proste podejście wystarczy: mniej romans, bardziej komedia. I całkiem nieźle się ogląda z tym podejściem ;)
  • Avatar
    A
    MrKrzychu 2.07.2014 01:20
    Bokura wa Minna Kawaisou
    Tak jak się spodziewałem seria Bokura wa Minna Kawaisou, okazała się wyśmienitym umilaczem czasu. Graficznie prezentowała się super, postacie były wykreowane bardzo dobrze. Dodatkowo na pochwałę zasługują seiyuu. Bokura wa Minna Kawaisou dostaję ode mnie 10/10.
    • Avatar
      Hiromi 2.07.2014 02:06
      Re: Bokura wa Minna Kawaisou
      Ależ Ty dziś bezkrytyczny:)
  • Avatar
    A
    Nikodemsky 22.06.2014 22:59
    Po 12 pełnych odcinkach nieco zmieniłem zdanie na temat serii.

    Zaczynając od tego, że spodziewałem się jednej z dwóch rzeczy – albo lekkiej komedii, gdzie nie byłoby jakichś poważniejszych wątków albo „dokończonego” romansu z dodatkiem komedii, w obecnym układzie widzę to jako „niedosmażony kotlet”. Gdzieś po połowie chciałem to zwyczajnie potraktować jako kilka miesięcy z życia dość osobliwych postaci w pensjonacie ale seria próbowała wciskać jakoś niespecjalnie interesujący wątek miłosny i właśnie przez to opadł w większości mój zachwyt.  kliknij: ukryte 

    Postaci:

    Mayumi – często potrafiła mnie rozdrażnić swoim zachowaniem i mało błyskotliwymi komentarzami. Po pierwszym odcinku miałem nadzieję, że będzie bardziej poważną postacią – nic bardziej mylnego, po prostu „łatwa” dziewczyna mająca za dużo do powiedzenia. Znowu też nie uważam, że w ogóle jej nie powinno być – jakkolwiek nie było zbyt „istotna” w serii, tak też bez niej zapewne pominięto by większość gagów(choć znów nie wszystkie mi się podobały).

    Kawai – strasznie nudna postać, przez jej „zaczytanie” ukazywała się tylko „pasywnie” i najczęściej jako zachwyty Usy. Brakowało mi jakiegokolwiek punktu zaczepienia względem jej osoby, gdzie tylko nie pokazaliby jej to siedziała w książkach i żyła w swoim własnym świecie. Być może niektórym się spodobała – według mnie nie jest to materiał na postać pierwszoplanową, gdyby była gdzieś tam tyle i „nie zawadzała” na ekranie to byłby to całkiem niezły dodatek do serii.

    Sayaka – słodkie dziewczę, wilk w owczej skórze, do tego uwielbia się bawić uczuciami facetów. Generalnie nie przepadam za tym typem dziewcząt(podejrzewam, że jest niewiele osób, które by ją polubiły) ale wcale mnie nie drażniła – być może dlatego, że sceny z nią nie opierały się na jej gierkach, tylko w większości na docinkach w stronę Mayumi :)

    Sumiko – sympatyczna starsza Pani, która od czasu do czasu doradziła, czy powiedziała coś zabawnego, choć traktowałbym ją bardziej jako postać w tle.

    Shirosaki – miałem małą nadzieję, że pomimo swojego zboczenia będzie miał trochę więcej mądrych rzeczy do powiedzenia(byłby to całkiem miły kontrast), trochę się zawiodłem – jego udział opierał się zwyczajnie na komentarzach typu „dowal mi mocniej”.

    Usa – kompletnie nie potrafię zrozumieć jego zainteresowania względem Kawai. Można by powiedzieć na wstępie, że „osiadając” się w nowym miejscu chciał uciec od „dziwnych” i głośnych ludzi, Kawai była cichą dziewczyną siedzącą non­‑stop przy książkach i mógł to być jakiś większy punkt zainteresowania głównego bohatera, choć później doświadczył na własnej skórze, że jego wybranka wcale też nie należy do „przeciętnych” ludzi – nieszczera, wstydliwa, dająca niejasne znaki i pewnie znalazłbym jeszcze kilka określeń, z tym że chodzi mi o fakt, że Usa w ogóle nie zmienił nastawienia względem jej osoby – po prostu pozostała w jego centrum zainteresowania bez względu na to, jaka by się nie okazała. Tak wiem, często tak bywa w romansach. Możliwe, że drażni mnie po prostu fakt wątku miłosnego, gdzie bohaterka jest tak nudna(to już nawet jeśli uganiałby się za Sayaką, to byłoby o wiele ciekawiej).

    Ogółem postaci nie były złe – ale spodziewałem się po nich wszystkich czegoś więcej.

    Kreska była naprawdę dobra, w tego typu seriach raczej rzadko stawia się szczegółowość animacji na pierwszym miejscu, więc tutaj nie mogę narzekać, choć miejscami kolory bywały zbyt jaskrawe.

    Fabuła – tutaj raczej nie ma o czym mówić, najważniejszy był wątek miłosny, o którym pisałem powyżej, reszta to były jakieś przypadkowe sytuacje, sceny z gagami, czy po prostu zachwyty Usy.

    Podsumowując – seria całkiem sympatyczna, choć też nie jest to nic bardziej ambitnego, jeśliby potraktować to jako zlepek gagów sytuacyjnych plus przeciętny wątek miłosny, to jest jak najbardziej do obejrzenia, choć znów nie jest to nic, co zapadłoby w pamięci na dłużej lub byłoby warte wspomnienia przy rozmowie. Nawet skłonię się do stwierdzenia, że jeśli kiedykolwiek wyjdzie kontynuacja, to zwyczajnie sobie daruję – w ten sposób uniknę jakichkolwiek rozczarowań, po obejrzeniu całości nie spodziewam się poprawy – brak odpowiedniego rozplanowania względem całości.

    Początkowo byłem przekonany, że będzie o wiele lepiej, jednak nie jestem w stanie wystawić więcej niż 6/10 – i taka jest właśnie moja ocena względem całości. Dobra kreska i dobre chęci niestety nie wyratowały serii.
    • Avatar
      zmrol 22.06.2014 23:47
      seria próbowała wciskać jakoś niespecjalnie interesujący wątek miłosny i właśnie przez to opadł w większości mój zachwyt

      Po „Isshuukan friends” nie byłbym już taki pewien, czy to w ogóle wątek miłosny. Może on naprawdę chce się z nią tylko zaprzyjaźnić? ;P
      Ja jednak mam po seansie przede wszystkim wrażenie, że obejrzałem tylko wycinek czegoś, co w założeniu autora miało być znacznie większą całością. Dlatego też wątki wszystkich postaci wydają mi się urwane w połowie i na ten moment po prostu niedopowiedziane. Manga jest zresztą niewiele (jeśli w ogóle) dłuższa, więc nawet nie było za bardzo w czym rzeźbić.
      Tak na moje oko w „przyszłości” powinno się okazać, że:  kliknij: ukryte 
      Jakoś tak mi się to wszystko układa ^^
      • Avatar
        Nikodemsky 23.06.2014 02:24
        Do Isshuukan friends nie mogę się do teraz przekonać, więc za bardzo nie mam jak się odnieść :)

        Usa na pewno szuka czegoś „poważniejszego”, jest ewidentnie zachwycony dziewczyną i próbuje się przymilać do niej na wszelkie możliwe sposoby( kliknij: ukryte ).

        Historie postaci faktycznie wydają się niedopowiedziane ale mi wygląda na to, że autor po prostu chciał nakreślić z grubsza charakterystykę bohaterów tym zabiegiem i coś czuję, że raczej na tym się skończy – oczywiście życzyłbym, żeby z serii jeszcze wyszło coś ciekawego ale po końcówce jakoś nie jestem co do tego przekonany…

        Co do przyszłości, o której wspominasz –  kliknij: ukryte  – tak ja to widzę, w każdym razie są to zwykłe spekulacje i tylko autor wie jak to się dalej potoczy zakładając, że w ogóle ma jakiś plan…
        • Avatar
          Antychrystka 23.06.2014 08:28
          A dla mnie nadal fascynujący jest tak duży nacisk na wątek miłosny. Może to kwestia nastawienia?
          Osobiście bawiłam się świetnie oglądając tę serię, a nie skłamię jak powiem, że od samiuśkiego początku wiedziałam, iż romans ma tu charakter wyłącznie (według mnie) katalizatora. To czy będzie on spełniony (w chociażby potencjalnej kontynuacji) czy też nie, to z mojego punktu widzenia, leży w gestii tylko i wyłącznie „widzimisię” twórcy – dla mnie zresztą byłby to zabieg niepotrzebny. Nie wspominając już o tym, że gdybyśmy spróbowali przenieść relacje jakie łączą „głównych bohaterów” na pole życia realnego – byłby to związek toksyczny.
          To nie było anime o miłości tylko ciepła komedia, w której ot główny bohater przy okazji podkochuje się w „sąsiadce”. Swoisty „Big Brother” w pewnym japońskim kompleksie gdzie „podglądamy” życie obcych sobie ludzi, którzy to o dziwo, świetnie ze sobą współgrają. I co piękniejsze – podglądamy ludzi względnie autentycznych. Jak pisałam niżej – natężenie ich w jednym miejscu zakrawa o abstrakcje, ale same ich osobowości do przerysowanych już nie należą.
          No i na koniec – skoro padło już porównanie do Isshuukan friends – dla mnie to bardziej takie chuunibyou demo koi ga shitai, tylko dla starszej widowni. Romans teoretycznie był, zaczerwieniania jak najbardziej, ale nie o to tutaj chodziło. Różnica taka, że to pierwsze miało gimnazjalnie głupią fabułę, a Bokura wa minna… dość „niewybredne” poczucie humoru.
          • Avatar
            Nikodemsky 23.06.2014 16:32
            @Antychrystka

            Wątki miłosne z anime w większości nie mają przełożenia na życie realne, bo są zwyczajnie wyidealizowane albo bardzo mało prawdopodobne – są tworzone tylko po to, aby przekazać widzowi ciekawą historię, bo nie oszukujmy się – przeciętne związki w seriach anime słabo się sprzedają(choć znów czasami wydają się być lepsze od niektórych pomysłów – mam tu na myśli Bakuman). Choć pewnie sama o tym wiesz i potwierdzam tylko teorię :)

            Jak również wspominałem w pierwszym komentarzu – chciałbym potraktować serię jako wycinek z życia różnych osobliwości w pensjonacie(jeśli tak to można nazwać) ale „katalizator”, o którym wspominasz zbyt często przeważa, żeby potraktować to jako zwykłą, lekką komedię – w takim przypadku Usa nie powinien być protagonistą, tylko każdy z bohaterów powinien dostać swoją ramówkę i wtedy faktycznie mogłoby być nawet interesująco, a sam wątek można by było potraktować pobocznie. Znów oczywiście to tylko moje zdanie i być może trochę przesadzam ale po obejrzeniu wielu serii z różnych gatunków tak to właśnie odczuwam, kwestia spojrzenia z różnych perspektyw i tutaj ciężko raczej byłoby określić kto ma w 100% rację, jednak jest to też dobra podstawa do dyskusji ^^

            To nie było anime o miłości tylko ciepła komedia, w której ot główny bohater przy okazji podkochuje się w „sąsiadce”. Swoisty „Big Brother” w pewnym japońskim kompleksie gdzie „podglądamy” życie obcych sobie ludzi, którzy to o dziwo, świetnie ze sobą współgrają. I co piękniejsze – podglądamy ludzi względnie autentycznych.


            Pasowałoby to bardziej do Hanasaku Iroha(nie wiem czy oglądałaś – jeśli nie, to polecam), tam faktycznie pomimo tego, że jest „ustalona” główna bohaterka, to każdy z bohaterów pensjonatu ma mniej lub więcej rozwiniętą własną historię i otrzymujemy pełny obraz życia w pensjonacie plus bardziej „życiowe” postaci, przez co obyczajówka z domieszką komedii wyszła naprawdę zgrabnie. Oczywiście Bokura wa Minna Kawaisou nie należy traktować jako obyczajówki i jestem tego świadom – przeważa tutaj komedia, tylko jeśli autor faktycznie chciał ukazać „życie pensjonatu” z obiektywnego punktu widzenia, to oprócz postaci(jakkolwiek reszta wydaje mi się naturalna, tak przykładowo taka Mayumi, czy Shirou już niekoniecznie) powinien jeszcze uwzględnić coś oprócz wątku miłosnego w centrum.

            Chuunibyou demo koi ga shitai – powiem szczerze, nie widzę tutaj żadnych podobieństw z serią, obie traktują o zupełnie innych rzeczach i nawet jeśli w obu pojawia się komedia(w Bokura zapewne więcej i w innej formie) i watek miłosny, to ciężko mi byłoby je porównać w jakikolwiek sposób, choć to też może być kwestia spojrzenia na obie serie z innej perspektywy.
        • Avatar
          zmrol 23.06.2014 09:25
          zapędów homoseksualnych się u nich nie dopatrzyłem, wszystkie jej zachowania względem Mayumi traktowałbym raczej jako zwykłe docinki

          Ciągłe próby macania jej przy każdej sposobności uważasz za zwykłe docinki? O_o' Z tego co wiem, to heteroseksualne kobiety nie przejawiają ochoty do dotykania piersi innych kobiet i często wcale im się duże piersi nie podobają.
          I weź pod uwagę, że dzieje się to przy jednoczesnym pogardliwym i przedmiotowym stosunku do facetów…
          i słabości do  kliknij: ukryte  xD
          No i ten często spotykany u Sayaki gest – wskazujący i środkowy palec przyłożone do obu krańców ust – jest to ni mniej ni więcej, tylko zaproszenie do pewnej czynności seksualnej ^^
          • Avatar
            Nikodemsky 23.06.2014 16:49
            @Zmrol

            Macanie się dziewczyn po piersiach pojawia się w co drugiej serii opartej na fanserwisie(i nie tylko) – teoretycznie powinno się je raczej traktować jako elementy ecchi. Oczywiście Bokura wa Minna Kawaisou to nie ecchi, ani seria przepełniona fanserwisem – traktowałbym to po prostu jako element komediowy. Faktycznie momentami można by się zastanowić „czego Sayaka chce od cycków Mayumi” – ale po obejrzeniu całości serii jestem prawie pewien, że nic poza tym, że po prostu Mayumi ma ogromne piersi i nie mogli po prostu wcisnąć Usę non­‑stop wpadającego na jej dekolt, tak też zamiast tego pomyślano, że Sayaka mogłaby to robić bez większych „sugestii” w jakąkolwiek stronę.

            Sayaka  kliknij: ukryte 

            Co do obu palców, o których wspominasz – nie jestem specjalistą w tej dziedzinie ale w tym geście raczej czegoś brakowało, żeby można było to określić jednoznacznie :)

            Sayaka jest trochę  kliknij: ukryte 

            Swoją drogą – dość mocno zwracasz uwagę na tą postać, czyżbyś spodziewał się w serii od niej czegoś więcej? :)

            Mam nadzieję, że moderacja się nie przyczepi o offtop ;p
            • Avatar
              zmrol 23.06.2014 17:22
              Po wszystkich postaciach półtoraplanowych spodziewałem się czegoś więcej. Rzeczywiście za dużo tu było łażenia Usy za Ritsu. Najlepsze odcinki to te, w których na plan pierwszy wychodził ktoś inny, czy to Shirou, czy Sayaka, czy Mayumi. Zabrakło też pociągnięcia wątku Sumiko.
              Tylko, że rozwinięcie wątków pozostałych bohaterów musiałoby zepchnąć tę serię na znacznie mroczniejsze tory. Mayumi zdradza objawy psychozy maniakalno­‑depresyjnej i gdybyśmy zaczęli na poważnie zagłębiać się w jej problemy i psychikę, to nie byłoby już tak wesoło. Podobnie rzecz się ma z Shirou – z pozoru niegroźny, wesoły zboczeniec. Ale jeśli próbowalibyśmy się dokopać do powodów, dla których taki jest, to niechybnie natrafilibyśmy na jakąś mało zabawną traumę z dzieciństwa. Sayaka? Skrzywdzona albo odrzucona w młodości przez jakiegoś faceta dziewczynka, teraz mści się na całej płci. W sumie też kiepski temat do żartów. Sumiko? Bezdzietna samotna starsza pani, próbuje sobie stworzyć namiastkę domu i rodzinnej atmosfery.
              Tak więc jakakolwiek próba ruszenia innych wątków, niż ślinienia się Usy do Ritsu, zabiłoby pewnie całą komediową otoczkę. Z drugiej strony pchnęłoby fabułę naprzód i nadało serii głębszy sens – Kawai Complex okazałby się wtedy takim ośrodkiem resocjalizacji dla nieprzystosowanych ;)
  • Avatar
    A
    Kysz 22.06.2014 13:31
    Dobra, nie było tak źle, jak się spodziewałam, że będzie po pierwszym odcinku. Co nie zmienia faktu, że jakoś specjalnie dobrze to to nie wyszło. Ot, taki średniak, posiadający zarówno elementy ciekawsze, jak i takie irytujące.
    Chyba największym minusem dla mnie było to, że seria mota się pomiędzy lekką komedyjką, a historią o czymś poważniejszym i totalnie nie potrafi tego zbalansować. Przez to też poszczególne żarty mnie w większości nie śmieszyły – gdyby postawiono tylko i wyłącznie na ten aspekt, może byłoby lepiej. A tak to w momencie, gdy oczekiwałam jakiejś poważniejszej sceny, czegoś bardziej nastrojowego, twórcy uparcie psuli to jakimś wypalonym gagiem. Bądź na odwrót – często gagi kończyły się jakąś poważną puentą, która miała niby dotykać jakichś istotnych problemów. Plus za to, że nie przedramatyzowano problemów postaci, co się nieczęsto zdarza niestety.
    Druga sprawa, to bohaterowie. Większość z nich jest właściwie całkiem sympatyczna, chociaż nie ma tu postaci, która przyciągałaby jakoś szczególnie swoim charakterem, czy też ogólną kreację. Usa to miły i sympatyczny chłopak, jakich w anime mieliśmy już sporo, zaś Kawai to introwertyczna maniaczka książek, co oznacza, że rzadko kiedy bierze ona jakiś udział w akcji, która dzieje się na ekranie. Reszta to: Mayumi – stara panna, która uwielbia topić swoje smutki w alkoholu, a jej głównym celem życiowym jest znalezienie sobie chłopaka/męża, Shirosaki – zboczony masochistyczny NEET (czyli postać, która irytowała mnie najbardziej) i Sayaka – z pozoru słodka dziewczyna, która w rzeczywistości jest niezłą diablicą. Jak widać nie ma tu ani krzty oryginalności. Z tego grona wyróżnia się może trochę Sumiko, ale dostaje ona za mało czasu, by jakoś podciągnąć poziom całego tego towarzystwa xd Może i w komedii nie potrzeba bardziej skomplikowanych kreacji postaci, ale jednak ileż można patrzyć po raz któryś z kolei na te same charaktery w ciągle podobnych sytuacjach.
    Wyróżnia się za to grafika, która jest po prostu ładna – zawsze to jakiś plus dla tych, dla których oprawa techniczna to najważniejszy aspekt danego anime ;p

    Tak czy siak – mnie nie porwało. Nie było tak źle, jak myślałam, że będzie, ale seria na pewno nie pozostanie w mej pamięci na dłużej. Miała swoje momenty (w tym odcinek 12, który uważam za najlepszy), ale przez zbyt wiele czasu mnie nudziła (czy wręcz irytowała), bym mogła wystawić temu jakąś wyższą ocenę, niż 5/10.
    • Avatar
      Czajuś 22.06.2014 15:14
      Naprawdę ciekawie mi się czyta Twoje komentarze, bowiem kompletnie inaczej większość aspektów postrzegamy. I mówię od razu – nie traktuje to jako zarzut czy próbę udowadniania, że moja racja jest mojsza niż Twojsza, a raczej za pewną ciekawostkę ;). Wypunktowując różnice:
      Miotanie się między komedią a poważniejszą serią. Ciekawe, bo ja tego kompletnie nie odczułem. Owszem, cała serią nie jest od deski do deski samą komedią jak jakieś Acchi Kocchi i inne Seitokai. Z drugiej strony wątki poważniejsze ani przez chwile nie są przetragizowane czy poruszające niewiadomo jaką kłopotliwą problematykę. Cały czas mamy naprawdę stonowane slice of life i jak dla mnie wszystko wyszło akurat „w sam raz”
      Bohaterowie Względnie do samych opisów postaci nie mogę się przyczepić. Z drugiej jednak strony, umówmy się – nowego schematu postaci zwyczajnie już się nie da zrobić i kwestia jest taka jak uda im się spasować ich cechy. Tutaj właśnie się znów rozmija moja opinia, gdyż dla mnie twórcom się to udało. Główny bohater jest grzeczny i miły, z drugiej strony nie capi specjalnie, że tak brzydko to ujmę „męską piczką”. Ona zaś rzeczywiście jako taka nie ma brać dużego, ale jako „temat” akcji pasuje jak ulał. Z drugiej strony czy to stara panna, lubująca się w alkoholu, ze złośliwym języczkiem i często sama siebie ośmieszająca, czy to sado – maso zboczek, wyszli uroczo i nie umiałem ich nie lubić ;). Na pewno można było ich charaktery pogłębić, zwiększyć dylematy moralne, które rzutują na ich żywoty czy inne tego typu sprawy – tylko po co? W 12 epowej komedii, mogłoby to tylko zaszkodzić. Wtedy właśnie twórcy zaczęliby się najprawdopodobniej miotać ;).
      Pozdrawiam :).
      • Avatar
        Kysz 22.06.2014 20:20
        I ja bardzo lubię poczytać opinie osób, które mają na jakiś temat odmienne zdanie od mojego^^

        Czajuś napisał(a):
        Ciekawe, bo ja tego kompletnie nie odczułem. Owszem, cała serią nie jest od deski do deski samą komedią jak jakieś Acchi Kocchi i inne Seitokai. Z drugiej strony wątki poważniejsze ani przez chwile nie są przetragizowane czy poruszające niewiadomo jaką kłopotliwą problematykę. Cały czas mamy naprawdę stonowane slice of life i jak dla mnie wszystko wyszło akurat „w sam raz”

        Niby tak, ale mam wrażenie, że wiele tych wątków wprowadzono nieco na siłę i tak bez zbytniego wyczucia. W jednym momencie jest jakaś scena poważniejsza, oscylująca wokół dojrzalszej tematyki, a potem nagle kończy się jakimś gagiem, opierającym się na niezbyt wysublimowanym poczuciu humoru. I teraz właśnie nie wiem, czy mam to traktować bardziej jako okruchy życia, do których na pewno tytuł aspiruje, czy bardziej jako komedię. W tym drugim przypadku motywy poważniejsze wydają mi się zbędne, natomiast do tego pierwszego bardziej pasują delikatniejsze żarty.

        Czajuś napisał(a):

        Z drugiej jednak strony, umówmy się – nowego schematu postaci zwyczajnie już się nie da zrobić i kwestia jest taka jak uda im się spasować ich cechy.

        Ale jest różnica pomiędzy wykorzystaniem schematów totalnie już wytartych, a takich, które w anime pojawiają się rzadziej. W dodatku nie wydaje mi się, że aż tak ciężko zrobić postać, którą coś by wyróżniało, a tego nie widziałam u nikogo poza Sumiko i Kawai, przy czym w przypadku tej drugiej według mnie totalnie nie wykorzystano potencjału jej charakteru. Znowuż odniosę się do 12 odcinka, ale gdyby w takim klimacie zrobiono więcej epków, to jej postać wyraźnie by zyskała. A tak to niemal cały czas siedzi z nosem w książce i na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, co tak właściwie przyciąga Ritsu do jej osoby. Cały ten motyw, w którym wracają razem, a ona czyta książkę jest dla mnie strasznie głupi – nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji! Nawet jeśli jest tak introwertyczna, to po prostu no… tak się nie da! Potem zresztą pokazują, że jednak chciałaby mieć przyjaciół, że nie jest do końca tak, iż w ogóle ją to nie interesuje. W dodatku przecież mogliby spędzić ten czas na rozmowach o książkach, co sama Kawai bardzo lubiła. To takie szczególiki, ale dla mnie one miały mega wielki wpływ na odbiór jej postaci.

        Czajuś napisał(a):

        Z drugiej strony czy to stara panna, lubująca się w alkoholu, ze złośliwym języczkiem i często sama siebie ośmieszająca, czy to sado – maso zboczek, wyszli uroczo i nie umiałem ich nie lubić

        Dla mnie właśnie Shirosaki był totalnie przesadzony i przez to irytujący. Reszta postaci jeszcze się o jakieś poważniejsze kwestie ocierała, co balansowało ich szaleństwo, ale w jego przypadku takich motywów nie było i skończył tylko jako „masochistyczny zboczeniec­‑dziwak”, a przez to nijak nie potrafiłam go polubić. Gdyby wszyscy mieli tylko komediową stronę, to łatwo by się tam wpasował, a tak to odstawał wyraźnie.

        Czajuś napisał(a):

        Na pewno można było ich charaktery pogłębić, zwiększyć dylematy moralne, które rzutują na ich żywoty czy inne tego typu sprawy – tylko po co? W 12 epowej komedii, mogłoby to tylko zaszkodzić. Wtedy właśnie twórcy zaczęliby się najprawdopodobniej miotać ;).

        Z tym się jak najbardziej zgodzę, że takie kombinowanie, mogłoby tylko zepsuć to wszystko. Ale znowuż 12 odcinków to też nie tak mało i naprawdę można by z tego wyciągnąć ciut więcej. Nie chciałabym, żeby próbowali zrobić z tego jakieś anime psychologiczne, ale czegoś mi w tych postaciach zabrakło, jakiejś może jednej rysy, dzięki której byliby bardziej „żywi” i barwni.
        • Avatar
          Czajuś 22.06.2014 20:48
          Kysz napisał(a):
          Niby tak, ale mam wrażenie, że wiele tych wątków wprowadzono nieco na siłę i tak bez zbytniego wyczucia. W jednym momencie jest jakaś scena poważniejsza, oscylująca wokół dojrzalszej tematyki, a potem nagle kończy się jakimś gagiem, opierającym się na niezbyt wysublimowanym poczuciu humoru. I teraz właśnie nie wiem, czy mam to traktować bardziej jako okruchy życia, do których na pewno tytuł aspiruje, czy bardziej jako komedię. W tym drugim przypadku motywy poważniejsze wydają mi się zbędne, natomiast do tego pierwszego bardziej pasują delikatniejsze żarty.

          Tutaj zwyczajnie inaczej to postrzegamy, nie ma co dyskutować ;).
          Kysz napisał(a):
          Ale jest różnica pomiędzy wykorzystaniem schematów totalnie już wytartych, a takich, które w anime pojawiają się rzadziej. W dodatku nie wydaje mi się, że aż tak ciężko zrobić postać, którą coś by wyróżniało, a tego nie widziałam u nikogo poza Sumiko i Kawai, przy czym w przypadku tej drugiej według mnie totalnie nie wykorzystano potencjału jej charakteru. Znowuż odniosę się do 12 odcinka, ale gdyby w takim klimacie zrobiono więcej epków, to jej postać wyraźnie by zyskała. A tak to niemal cały czas siedzi z nosem w książce i na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, co tak właściwie przyciąga Ritsu do jej osoby. Cały ten motyw, w którym wracają razem, a ona czyta książkę jest dla mnie strasznie głupi – nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji! Nawet jeśli jest tak introwertyczna, to po prostu no… tak się nie da! Potem zresztą pokazują, że jednak chciałaby mieć przyjaciół, że nie jest do końca tak, iż w ogóle ją to nie interesuje. W dodatku przecież mogliby spędzić ten czas na rozmowach o książkach, co sama Kawai bardzo lubiła. To takie szczególiki, ale dla mnie one miały mega wielki wpływ na odbiór jej postaci. ///
          Dla mnie właśnie Shirosaki był totalnie przesadzony i przez to irytujący. Reszta postaci jeszcze się o jakieś poważniejsze kwestie ocierała, co balansowało ich szaleństwo, ale w jego przypadku takich motywów nie było i skończył tylko jako „masochistyczny zboczeniec­‑dziwak”, a przez to nijak nie potrafiłam go polubić. Gdyby wszyscy mieli tylko komediową stronę, to łatwo by się tam wpasował, a tak to odstawał wyraźnie.

          I znów różnica postrzegania. Dla mnie rzeczywiście te postaci nie były wytarte i przemielone. Dorosła kobieta, niekoniecznie dojrzała emocjonalnie, która topi smutki w alkoholu – nie takiego schematu aż tak często nie widywałem. Zboczony nerdzik bdsm – w tym stylu postaci nie widywałem, a jego charakter był na tyle niegroźny (przynajmniej dla otoczenia :P), że mi nie groził. Jego zaś delikatność wobec dziewczynki była urocza (odcinki ze środka serii). Kawai, rzeczywiście była troszkę przerysowana w tym zaczytaniu, mogę jednak to zrozumieć, skoro miało to ułatwiać odpowiednie gagi i sekwencje fabularne. Sama „pseudo moe” koleżanka rzeczywiście miała najmniej czasu i szkoda, bo mogli ją całkiem rozwinąć.
          Kysz napisał(a):
          Z tym się jak najbardziej zgodzę, że takie kombinowanie, mogłoby tylko zepsuć to wszystko. Ale znowuż 12 odcinków to też nie tak mało i naprawdę można by z tego wyciągnąć ciut więcej. Nie chciałabym, żeby próbowali zrobić z tego jakieś anime psychologiczne, ale czegoś mi w tych postaciach zabrakło, jakiejś może jednej rysy, dzięki której byliby bardziej „żywi” i barwni.

          Mówiąc w skrócie, rzeczywiście są gusta i guściki i ciekawe jest to jak różnie ludzie pewne aspekty postrzegają. Temat chyba sam w sobie się tutaj wyczerpuje.
          Pozdrawiam :).
    • Avatar
      zmrol 22.06.2014 22:12
      I have only one word for you: Mayumi­‑chan! A sexy tease with great tits and low self esteem, beautifully drawn but still hilarious in her „chibi” form. I love her streams of consciousness when she explains to Chinatsu that  kliknij: ukryte  xD
      She gets even funnier with Sayaka around and I never experienced such character in anime, or any other tv series, movies or even literature. I can then assure you, that Mayumi is one hundred percent original ^^
      • Avatar
        Kysz 22.06.2014 22:22
        To mało widziałeś, bo podobnych postaci jest sporo – akurat ona (pomijając Ritsu) jest zbudowana na najbardziej wyświechtanym schemacie tutaj.

        Poza tym – to jest polska strona, więc pisz po polsku! Nawet wiedząc, że twój rozmówca akurat zna angielski, to z pewnością jest masa osób, które tego języka nie znają, a też komentarze czytają.
        • Avatar
          zmrol 22.06.2014 22:29
          Dalej nie rozumiesz – do tej pory żadna z tego typu postać nigdy mi się nie podobała, choćby wizualnie. A Mayumi mnie naprawdę bawi i rozczula. I jeśli miałbym za kimś chodzić z parasolką, chroniąc przed deszczem kanji, to tylko za nią! ;3
          • Avatar
            Kysz 22.06.2014 23:10
            Nic dziwnego, że nie rozumiem, skoro wcześniejszy tekst mówił trochę o czymś innym…
            • Avatar
              zmrol 22.06.2014 23:23
              Bezpośrednio poprzedni tekst mówił o Mayumi, a nie chcę schodzić na dyskusję o tym co kto w życiu widział i przeczytał, bo bym wygrał ;P
              Więc chciałem sprowadzić problem do pewnych niuansów, które dla mnie są zauważalne, a być może dla kobiet już nie. I znowu trochę zmienię temat, bo generalnie chodzi mnię o to, że z perspektywy faceta postacie kobiece są ciekawe i intrygujące (oprócz Mayumi jest przecież jeszcze Sayaka, do tego dochodzi Hayashi czy nawet Sumiko ;) . Dziewczyny już takiej wyżery nie mają, bo Usa­‑kun jest mdły, a Shirou… No mnie rozwala, ale za bisha to on robił nie będzie. Jednak skurczybyk też ma swoją niepowtarzalną osobowość – weźmy jego zdolności do majsterkowania, do rozładowywania gniewu i rozpaczy w Mayumi, czy scenę, za którą go pokochałem:  kliknij: ukryte  xD
  • Avatar
    A
    Czajuś 22.06.2014 11:59
    Mnie, podobnie jak przedmówczynię również dziwi, skąd aż tak negatywne opinie o tej serii. Rzeczywiście, krytykiem o bardzo wysublimowanym guście, ciętym piórze i idealnie obiektywnej opinii, nie jestem, jednak już te kilkaset serii padło i zdążyłem sobie wyrobić jakiśtam smak i względnie obiektywny (czy bardziej relatywny) pogląd wykształcić. Do tego animca podchodziłem z niejaką rezerwą. Bałem się przesłodzonej komedyjki, z drętwymi postaciami i mdłą akcją. Oprawa graficzna rzeczywiście słodka pozostała, jednak reszta aspektów  – wyjątkowo miłe zaskoczenie. Zdecydowanie Bokura wa Minna jest najsympatyczniejszą serią, którą oglądam w tym sezonie. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, bym bez wyjątku lubił wszystkich bohaterów. Po raz pierwszy również, na mojej mordce gościł uśmiech przy każdym odcinku. Ani przez chwile się nie nudziłem, humor zdecydowanie drętwy nie był (ten zarzut mnie szczerze zdziwił – przeto bardzo często, szczególnie w drugiej połowie, autorzy pozwalali sobie na pikantne żarty i aluzje, które oczywiście nie przekraczały dobrego smaku). Dodając do tego naprawdę ładną oprawe graficzną wypłodziła mi się ocena 9/10 i też nie bałbym się nikomu polecić tej serii. Czego mi zabrakło do 10? Ciężko powiedzieć, może jakiegoś mainplotu (który w takich seriach jednak nie jest potrzebny), może konkretniejszego zwienczenia? Dunno
  • Avatar
    A
    Antychrystka 22.06.2014 10:36
    Zabawne jak różne gusta mają ludzie. A może to oczekiwania wpływają na odbiór całej produkcji? Osobiście moje przypuszczenia względem serii sprawdziły się w niemal stu procentach. Oczekiwałam ciepłej komedii i taką też dostałam.
    Postaci, jak uważam, wykreowane były świetnie. Każdy z nich ukazywał jakieś ludzkie słabostki. Co przyjemniejsze – były to cechy, które spotykamy na co dzień – nieśmiałość, trudności w kontaktach damsko­‑męskich czy też zwyczajna, acz przesadna a nawet prosząca się o wykorzystanie, dobroć. Wreszcie jakaś seria, która nie opowiada o ciężkim problemie, nieuleczalnej chorobie czy, tak z drugiego krańca skrajności, super mahou shoujo ratującego świat swoim lizakiem.
    Owszem, nagromadzenie tych wybrakowanych istotek w jednym kompleksie zakrawa trochę o abstrakcję, ale względnie to na tym właśnie zbudowany został humor. Co więcej, uważam, że utrata każdej, jednej postaci mogłaby kompletnie zabić klimat. Nawet Sayaka, która, nie ukrywajmy, odgrywała najmniej istotną rolę z tych „problematycznych”, była tam niezastąpiona.
    Jeśli chodzi o humor sensu stricte – tutaj rzeczywiście dostrzegam, że nie każdemu może podejść. Upierać się jednak będę, iż powinno się go docenić. Czy ktoś jest pruderyjny czy nie – gagi opierały się na czymś więcej niż ciągłych przewrotach z najazdem na bieliznę. Tutaj zresztą znów odniosę się do bardzo „swojskiego” klimatu, bowiem wiele żartów sprawiało, iż czułam się jak w gronie znajomych. Typowe niewybredne, acz całkiem błyskotliwe żarty sytuacyjne – dla mnie bomba.
    W przypadku minusów, bo i takowe się zawsze znajdą, na pewno typowałabym muzykę. Jak dla mnie, ona tam po prostu nie istniała.
    Reasumując, jest to seria, którą albo się pokocha albo zacznie kręcić nosem. Tu nawet ciężko wyznaczyć grupę docelową, bo seria ta znajdzie odbiorców zarówno u mężczyzn jak i, nie ukryjmy, sprośnych kobiet. Jeżeli zaś się tego nie lubi, nie dziwię się, iż można być zawiedzionym. Fabuła dąży donikąd i stanowi raczej tło dla żartów aniżeli żarty dla fabuły. U mnie jednak dostaje mocną 9 i z czystym sumieniem mogę polecić każdemu zainteresowanemu.
    • Avatar
      hdrn 22.06.2014 12:16
      Wklejam to, bo nie pierwszy już raz ktoś uważa Kawai za nieśmiałą :)poprawiony link

      Link doprowadzony do stanu używalności – Moderacja
      • Avatar
        Antychrystka 22.06.2014 12:32
        Użyłam tego sformułowania bardziej w potocznym pojmowaniu, więc w praktyce, rzeczywiście, jest to pojęcie na wyrost. Jeżeli zaś chodzi o jej introwersje, także byłabym ostrożna. Ponadto z kolejnego punktu widzenia, można by uznać, iż cechuje ją nawet mizantropia – choć tu już wyolbrzymiam. Pobudki jakie nią kierują nie są jednak na tyle wyeksponowane w serii aby jakkolwiek móc oddać jej faktyczny stan psychiczny. Może po prostu woli czytać książki, jak i ja, która zamiast ruszyć dupsko w teren, „srobię” na tanuki :P
  • Avatar
    A
    hdrn 17.06.2014 12:30
    Introwertyzm to nie jest choroba.
    Został już jeden odcinek do końca, więc mogę napisać już moją skromną recenzję.
    Bokura wa Minna Kawaisou opowiada o perypetiach stancji Kawai. Głównymi bohaterami jest Usa – ekstrawertyczny (to jest ważne :) uczeń pierwszej klasy liceum i Kawai – jego sempai, która jest skrajną introwertyczką, lubi bardzo czytać książki. Tak bardzo, że kiedy czyta książki, to zaczyna żyć w innym świecie.
    Oprócz niego w kompleksie mieszka jeszcze starszy chłopak z nieokreślonym zajęciem i dziwnymi zainteresowaniami. Dwie młode kobiety. Jedna ma problemy z mężczyznami, druga lubi sobie z nimi pogrywać i nie traktuje ich poważnie.
    Usa jest zauroczony w swojej sempai i próbuje ciągle się do niej zbliżyć, ale on nie rozumie, że ona ma inne spojrzenie na świat, inny system wartości i rzeczy, które sprawiają mu radość, ją zazwyczaj męczą np. obcowanie z innymi ludźmi, rozmowy o niczym itp.
    Żadna inna seria, którą oglądałem nie zajęła się tym zagadnieniem. Mimo, że introwertycy stanowią prawie połowę społeczeństwa, to wciąż uważa się ich za osobników dziwnych czy nie przystosowanych.
    Nie ma w tej serii zbędnego dramatyzmu. Problemy dziewczynki z podstawówki zostały skwitowane przez bohaterów śmiechem, że jest tylko dzieckiem i to, że ona tak to przeżywa świadczy najlepiej o tym.
    Przyjemna komedia obyczajowa z humorem sytuacyjnym. Oceniam ją na 9/10, dlatego, że oprócz śmieszenia widza porusza dużo problemów społecznych bez robienia z serii dramatu.
    • Avatar
      zmrol 17.06.2014 13:07
      Re: Introwertyzm to nie jest choroba.
      Został już jeden odcinek do końca

      Ale jak to?! Q_Q
      • Avatar
        hdrn 17.06.2014 16:00
        Re: Introwertyzm to nie jest choroba.
        Niestety :(
        • Avatar
          zmrol 17.06.2014 16:22
          Re: Introwertyzm to nie jest choroba.
          Ten znak zapytania przy liczbie odcinków napawał mnie do tej pory nadzieją. Tym gorzej, że manga też nie jest za długa, więc też nie będzie się na co przerzucić – pewnie anime pokryło większość czapterów.
  • Avatar
    A
    Kysz 24.05.2014 13:57
    O, 8 odcinek był nawet całkiem fajny. Z powodu mocnego zawodu w pierwszym epku, nie podchodzę do tego już z wysokimi wymaganiami, ale i tak zastanawiałam się, czy by tego nie porzucić. Bo na razie elementów ciekawych było nieporównanie mniej niż tych irytujących. A tu proszę – może coś z tego jeszcze będzie. Główna bohaterka jak mnie denerwowała, tak robi to nadal i jedynego plusa ma za to, że czyta książki (coś takiego w dobie, kiedy dla niektórych czytanie to obciach, jest naprawdę miło zobaczyć i nie ważne, czy taki wątek pojawi się w serii dobrej, czy słabej zawsze będzie miał u mnie plusa), ale i tak wymięka ona przy porównaniu z masochistycznym współlokatorem głównego bohatera – jakby tak się go pozbyć z anime, to mogłoby to mieć ze dwa oczka wyżej jak nic ;p
    Ogólnie dla mnie to jest taka słabsza wersja Sakurasou, bo i tu i tam mamy do czynienia z bandą dziwaków mieszkających pod jednym dachem. O ile przy porównaniu konkretnych charakterów Bokura wa Minna wypada w większości przypadków raczej lepiej (chociażby dlatego, że bardziej idiotycznej postaci niż ułomna Shiina chyba nie da się zrobić, aczkolwiek dla równowagi, w Bokura wa Minna brakuje postaci pokroju Ryuunosuke), to jednak całościowo jakoś nie ma to tego klimatu, co Sakurasou.
    W każdym razie ja nie ukrywam, że oglądam to głównie dla postaci Sumiko i Sayaki xd
    • Avatar
      zmrol 24.05.2014 14:33
      Ogólnie dla mnie to jest taka słabsza wersja Sakurasou

      Brawo! Porównujesz sitcom, do romansu/okruchów życia.
      Nijak się te tytuły do siebie nie mają, a motyw zebrania w jednym miejscu różnych indywiduów dla efektu komediowego jest stary jak świat.
      Od początku oczekiwałaś romansu i poniekąd słusznie jesteś rozczarowana, bo to żaden romans ani okruchy życia, tylko pieprzna komedyjka i w tych kategoriach należy ten tytuł oceniać. Zadurzenie głównego bohatera w senpaice jest tylko motywem przewodnim, który ma pchać fabułę naprzód (podobnie jak miłość Rossa do Rachel w „Przyjaciołach”). Nie o fabułę tu jednak chodzi, ale o gagi i humor. Nie spodoba się on jednak komuś, komu nie pasują dowcipy oparte na ciągłych aluzjach seksualnych, przysrywaniu sobie nawzajem i ciętych ripostach.
      Może to też kwestia tłumaczenia – nie wiem jak wypadają polskie fansuby na tle angielskich.
      W każdym razie mnie osobiście żadne anime tak nie rozbawiło od czasu Onizuki.
      • Avatar
        Kysz 24.05.2014 15:11
        zmrol napisał(a):
        Brawo! Porównujesz sitcom, do romansu/okruchów życia.

        Brawo! Nie dość, że nie czytasz ze zrozumieniem, to jeszcze na upartego przypisujesz temu takie gatunki, jakie pasują do twojej interpretacji.
        Według ANN chociażby: Bokura wa Minna – comedy, romance, slice of life; Sakurasou – comedy, drama, romance.
        Zatem sorry, ale to są naprawdę bardzo podobne tytuły. Jedyne, co je odróżnia jak na razie, to brak dramatu w Bokura wa Minna, co nie zmienia faktu, że oba można swobodnie porównywać w kategorii okruchy życia/romans/komedia (to, że jak na w Bokura wa Minna jest więcej tego ostatniego, gdy w Sakurasou dominowało bardziej to pierwsze, niewiele zmienia w ogólnym rozrachunku).

        zmrol napisał(a):
        Od początku oczekiwałaś romansu i poniekąd słusznie jesteś rozczarowana, bo to żaden romans ani okruchy życia, tylko pieprzna komedyjka i w tych kategoriach należy ten tytuł oceniać.

        Tylko że sorry, ale to ma być niby romans, a dokładniej komedia romantyczna… Przy czym nie, nie oceniam tego tylko przez pryzmat owego gatunku, bo jak wiadomo komedie romantyczne w anime w większości niewiele tego romansu w sobie mają. Ale znowuż jako czystej wody komedia prezentuje za mało dobrych jakościowo gagów, w dodatku częstokroć poprzetykanych nieco bardziej „poważną” atmosferą, więc coś z tymi okruchami życia musi być na rzeczy xd

        zmrol napisał(a):
        Nie spodoba się on jednak komuś, komu nie pasują dowcipy oparte na ciągłych aluzjach seksualnych, przysrywaniu sobie nawzajem i ciętych ripostach.

        To dziwne zatem, że tak świetnie bawiłam się chociażby na Seitokai Yakuindomo, czy Boku wa Tomodachi – przecież pierwszy jest wybitnie oparty na podtekstach seksualnych, a drugi na dogryzaniu sobie nawzajem. Tytułów opartych na podobnym poczuciu humoru można by jeszcze wymienić sporo i wiele z nich prezentuje o wiele większy poziom, niż ten prezentowany tutaj.

        zmrol napisał(a):
        Może to też kwestia tłumaczenia – nie wiem jak wypadają polskie fansuby na tle angielskich.

        Też nie wiem – nie oglądam anime w polskim tłumaczeniu od hohohohohoho. -.-

        zmrol napisał(a):
        W każdym razie mnie osobiście żadne anime tak nie rozbawiło od czasu Onizuki.

        Nikt ci tego nie broni, ja jednak widziałam zbyt dużo komedii anime, by kolejna podobna miała mnie tak samo bawić, bo jednak utarte schematy też trzeba umieć stosować.
        • Avatar
          zmrol 24.05.2014 18:19
          Według ANN chociażby: Bokura wa Minna – comedy, romance, slice of life

          To ma być dowód?! Bo jakiś redaktor albo producent sobie tak otagował? Bo pewnie chcieli dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców?
          Już po pierwszym odcinku było wiadomo, że mamy do czynienia z komedią sytuacyjną, a nie typowym szkolnym romansem z elementami komediowymi. O gatunku decyduje treść, a nie tag.

          utarte schematy też trzeba umieć stosować

          I pisze to osoba, której spodobało się pierwsza sztampowa minuta pierwszego odcinka, a cała niesztampowa reszta już nie.

          Tytułów opartych na podobnym poczuciu humoru można by jeszcze wymienić sporo i wiele z nich prezentuje o wiele większy poziom, niż ten prezentowany tutaj. [...] świetnie bawiłam się chociażby na Seitokai Yakuindomo

          Nie oglądałem, ale posilę się zdaniem Nikodemskyego, który w komentarzu poniżej podzielił mój zachwyt na Bokura wa minna:
          Nikodemsky napisał(a):
          Lubię komedie i nawet „zboczone” żarty ale w odpowiednich dawkach, w Seitokai Yakuindomo właściwie pojawiają się na każdym kroku i całkiem szybko robi się to niesmaczne. Nie powiem – kilka razy się pośmiałem, jednak na tak dużą ilość gagów, żartów itd. było to naprawdę niewiele – być może po prostu nie mój typ humoru i komedie utrzymane w utartych schematach są łatwiejsze do przyjęcia w swojej formie.

          Fabuły praktycznie nie było, kilka wydarzeń, które właściwie nie miały większego znaczenia, ot co po prostu kolejne dni w szkole – trochę byłem rozczarowany, ponieważ kilkunastu chłopców trafiających do szkoły pełnej dziewczyn to raczej dobry materiał na komedię niekoniecznie wypełnioną tylko i wyłącznie podtekstami ale dałoby się jeszcze wcisnąć kilka „mądrzejszych” zabawnych sytuacji.

          Postaci – chyba pierwszy raz trafiłem na serię, w której to facet robi za przyzwoitkę… riposty na zasadzie „znowu coś pomyliłaś!” robią się bardzo szybko nudne. Dziewczyny w większości myślące o wszystkim, co związane z seksem – w przypadku 1­‑2 postaci zabieg ten zdałby egzamin ale tutaj jest po prostu nadmiar. Z jakiegoś powodu strasznie drażniła mnie Hata, być może przez jej „przymulony” głos albo zachowanie – tak czy siak nie potrafiłem jej strawić aż do końca.

          Graficznie prezentuje się na dość dobrym poziomie, choć też o dbaniu o szczegóły nie ma mowy.

          Podsumowując – dla mnie seria była średniawa, prawdopodobnie tylko i wyłącznie dlatego, że humor nie przypadł mi do gustu i polecić chyba można tylko i wyłącznie osobom, które lubią „zboczony” humor w formie podtekstów, gry słów, czy docinek. Nie jest to raczej priorytet. Ode mnie wyciągnięte 6/10.


          No strasznie masz wyszukane poczucie humoru! Pogratulować!
          Boku wa Tomodachi też nie oglądałem, ale znowu – TO SERIA O UCZNIACH!!! A w Bokura wa minna na sześcioro bohaterów mamy do czynienia tylko z dwojgiem uczniów i w ogóle nie obserwujemy ich szkolnych perypetii. Pozostali bohaterowie to: dorosły hentai­‑NEET, dorosła studentka, dorosła kobieta pracująca i dorosła gospodyni. Przynajmniej formalnie dorośli – nie wnikam w tym momencie w ich sposób zachowywania się.
          Akcja skupia się na interakcjach bohaterów w ich wspólnym miejscu zamieszkania, a nie na życiu szkolnym, co już jest bardzo świeżym podejściem jak na „szkolną komedię”.

          Nie podoba ci się? Trudno. Ale twoja maniera wypowiadania się w kategorycznym tonie znawcy na temat tego, co jest w sposób ewidentny kwestią gustu (jak poczucie humoru) jest strasznie irytująca. Tym bardziej, że po komentarzach poniżej mogłaś się już zorientować, że nie wszyscy podzielają twoje zdanie w tej materii.



          • Avatar
            Kysz 13.06.2014 12:34
            zmrol napisał(a):
            To ma być dowód?! Bo jakiś redaktor albo producent sobie tak otagował? Bo pewnie chcieli dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców?
            Już po pierwszym odcinku było wiadomo, że mamy do czynienia z komedią sytuacyjną, a nie typowym szkolnym romansem z elementami komediowymi. O gatunku decyduje treść, a nie tag.

            Te tagi też się nie biorą znikąd. W dodatku jak najbardziej bazują na treści, bo Bokura wa Minna to czystej wody komediowe okruchy życia (z lekką kapką romansu). Nie, nie jest to sitcom – nigdy nie był i nie będzie.

            zmrol napisał(a):
            I pisze to osoba, której spodobało się pierwsza sztampowa minuta pierwszego odcinka, a cała niesztampowa reszta już nie.

            Tu nie ma niesztampowej reszty – wszystko oparte jest na znanych schematach. W dodatku to, że komuś dany schemat się podoba nijak się ma do poziomu całości, więc ten argument totalnie nie przystaje do dyskusji…

            zmrol napisał(a):
            Nie oglądałem, ale posilę się zdaniem Nikodemskyego, który w komentarzu poniżej podzielił mój zachwyt na Bokura wa minna (...)
            No strasznie masz wyszukane poczucie humoru! Pogratulować!

            No teraz to żeś strzelił… Opierasz swoje argumenty na wypowiedzi nieznajomej osoby tylko dlatego, że akurat spodobało jej się to samo, co tobie? W ogóle jak można przywoływać w dyskusji komentarz jakiegoś innego użytkownika i na tej podstawie oceniać czyjś gust? Nie dość, że to jest chamskie i totalnie niekulturalne, to jeszcze bez sensu. I powstrzymaj się w dyskusji od wycieczek osobistych, a jeśli nie dasz rady, to po prostu nie włączaj się w takową dyskusję.


            zmrol napisał(a):
            Boku wa Tomodachi też nie oglądałem, ale znowu – TO SERIA O UCZNIACH!!! A w Bokura wa minna na sześcioro bohaterów mamy do czynienia tylko z dwojgiem uczniów i w ogóle nie obserwujemy ich szkolnych perypetii. Pozostali bohaterowie to: dorosły hentai­‑NEET, dorosła studentka, dorosła kobieta pracująca i dorosła gospodyni. Przynajmniej formalnie dorośli – nie wnikam w tym momencie w ich sposób zachowywania się.

            Zaletą dorosłych bohaterów jest dojrzałe zachowanie, czego tutaj nie uświadczymy niemal u nikogo (podciągnąć można jedynie Sumiko). Już naprawdę bohaterowie Sakurasou (chociaż uczniowie) zachowywali się dojrzalej. Więc sorry, ale sam wiek nie czyni bohaterów od razu lepszymi – nadal muszą prezentować pewien poziom (żeby przywołać chociażby Golden Time, w którym bohaterowie­‑studenci zachowują się jak dzieciaki z gimnazjum).

            zmrol napisał(a):
            Akcja skupia się na interakcjach bohaterów w ich wspólnym miejscu zamieszkania, a nie na życiu szkolnym, co już jest bardzo świeżym podejściem jak na „szkolną komedię”.

            Tylko wiesz… jest taki jeden problem – to nie jest szkolna komedia xd Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że Naruto jest oryginalne jak na szkolną komedię – porównanie takie samo, bo oba owe anime nie przynależą do tego gatunku xd

            zmrol napisał(a):
            Nie podoba ci się? Trudno. Ale twoja maniera wypowiadania się w kategorycznym tonie znawcy na temat tego, co jest w sposób ewidentny kwestią gustu (jak poczucie humoru) jest strasznie irytująca. Tym bardziej, że po komentarzach poniżej mogłaś się już zorientować, że nie wszyscy podzielają twoje zdanie w tej materii.

            Teraz to się uśmiałam. Po pierwsze – to ty wyskoczyłeś z „jedynymi słusznymi gatunkami przynależnymi do tej serii” i na siłę próbujesz udowodnić, że przez ich pryzmat trzeba to oceniać. Po drugie – ja przytaczam tylko swoją opinię na ten temat, po czy ty wyskakujesz, że nie mam racji bo cośtam. I kto tutaj udaje wielkiego znawcę tematu? Inna sprawa, że od początku znieważasz osoby mające w tym temacie inne zdanie niż twoje. I cóż, posłużę się twoim własnym zdaniem: „po komentarzach poniżej mogłeś się już zorientować, że nie wszyscy podzielają twoje zdanie w tej materii”, bo odnosi się to również i do ciebie, więc weź pod uwagę, że ludzie mają różne gusta i przez ich pryzmat oceniają to anime.
            • Avatar
              zmrol 13.06.2014 13:46
              Bokura wa Minna to czystej wody komediowe okruchy życia (z lekką kapką romansu). Nie, nie jest to sitcom – nigdy nie był i nie będzie.

              I znowu ta arogancka ignorancja:
              sitcom, is a genre of comedy that features characters sharing the same common environment, such as a home or workplace, with often humorous dialogue [...] a situation comedy has a storyline and ongoing characters in, essentially, a comedic narrative. The situation is often composed of comedic sequences set within a family, workplace, or among a group of friends
              Bokura wa Minna doskonale wkomponowuje się w definicję sitcomu, a twoje zdanie w tej kwestii nie ma najmniejszego znaczenia.
              Tu nie ma niesztampowej reszty – wszystko oparte jest na znanych schematach. W dodatku to, że komuś dany schemat się podoba nijak się ma do poziomu całości, więc ten argument totalnie nie przystaje do dyskusji

              Jeśli ktoś zarzuca serii sztampowość w jakimś aspekcie fabularnym, a jednocześnie podoba mu się inny rodzaj sztampowości, to oznacza, że nawet dla tej krytykującej osoby sztampowość nie jest wadą samą w sobie, tylko akurat dana sztampa nie trafiła w jej gust. Czyli użyłaś argumentu całkowicie subiektywnego, próbując ubrać go w kryteria obiektywne. I właśnie dlatego twoje komentarze są tak strasznie irytujące – nie napiszesz, że coś ci się po prostu nie podoba, że nie trafiło w twój gust, że humor ci nie podszedł. Ty próbujesz na siłę wyszukiwać argumentów, które mogłyby zostać uznane za obiektywne.
              jak można przywoływać w dyskusji komentarz jakiegoś innego użytkownika i na tej podstawie oceniać czyjś gust?

              Z logiką też na bakier? Skoro użytkownikowi A podoba się X i nie podoba Y, a użytkownikowi B podoba się Y, a nie podoba X, to jest to wprost idealny argument obalający tezę, że dla wszystkich X jest lepsze od Y i odwrotnie. To, że ty się świetnie bawiłaś przy X, nie oznacza, że inni też się świetnie bawili. A to, że ciebie nie bawi Y nie oznacza, że nie bawi też innych. Jeśli obalanie swoich irracjonalnych argumentów uważasz za przejaw chamstwa i braku kultury, to nie bierz udziału w dyskusjach, bo dyskusje właśnie na tym polegają.
              Zaletą dorosłych bohaterów jest dojrzałe zachowanie, czego tutaj nie uświadczymy

              Zrozum wreszcie, że może dla ciebie nie jest to zaletą samą w sobie, ale dla mnie już jest! To że bohaterowie są przerysowani nie oznacza od razu, że ich problemy są dziecinne. Najlepszym tego przykładem jest Mayumi, która wchodzi w wiek staropanieński i wszystkie jej problemy osobiste kręcą się wokół tego tematu. Brak życiowego partnera, gdy wszyscy znajomi już się pożenili, nie jest przedmiotem dylematów uczniów japońskich szkół średnich, choćby zachowywali się oni jak dorośli.
              Tylko wiesz… jest taki jeden problem – to nie jest szkolna komedia

              To ty w kółko porównujesz „Bokura wa Minna” do różnych szkolnych komedii, nie ja. Tak więc właśnie sama przyznałaś, że te twoje wszystkie porównania do „Sakurasou” „Seitokai Yakuindomo”, „Boku wa Tomodachi” są zupełnie od czapy ^^
              • Avatar
                Kysz 13.06.2014 23:31
                zmrol napisał(a):
                I znowu ta arogancka ignorancja:
                sitcom, is a genre of comedy that features characters sharing the same common environment, such as a home or workplace, with often humorous dialogue [...] a situation comedy has a storyline and ongoing characters in, essentially, a comedic narrative. The situation is often composed of comedic sequences set within a family, workplace, or among a group of friends
                Bokura wa Minna doskonale wkomponowuje się w definicję sitcomu, a twoje zdanie w tej kwestii nie ma najmniejszego znaczenia.

                Jeśli na tej podstawie chcesz klasyfikować sitcom, to niemalże wszystkie komedie/moe okruchy życia będą dla ciebie sitcomem. Poza tym już wspomniałam – daruj sobie te wycieczki osobiste, albo przestań brać udział w jakiejkolwiek dyskusji, bo twój sposób podchodzenia do rozmówcy jest wysoce niestosowny.

                zmrol napisał(a):

                Jeśli ktoś zarzuca serii sztampowość w jakimś aspekcie fabularnym, a jednocześnie podoba mu się inny rodzaj sztampowości, to oznacza, że nawet dla tej krytykującej osoby sztampowość nie jest wadą samą w sobie, tylko akurat dana sztampa nie trafiła w jej gust. Czyli użyłaś argumentu całkowicie subiektywnego, próbując ubrać go w kryteria obiektywne. I właśnie dlatego twoje komentarze są tak strasznie irytujące – nie napiszesz, że coś ci się po prostu nie podoba, że nie trafiło w twój gust, że humor ci nie podszedł. Ty próbujesz na siłę wyszukiwać argumentów, które mogłyby zostać uznane za obiektywne.

                Jakiego argumentu? Czy ty w ogóle wiesz o czym piszesz, czy już dawno zgubiłeś się w tych wypowiedziach? Sam zacząłeś odnośnie klasyfikacji co tu jest niby sztampowe, a co nie, więc tylko sprostowałam, że sztampowe tu jest wszystko. Logicznym jest chyba, że niektóre schematy jednym podobają się bardziej, innym mniej. I tak, lubię schematy romansowe, jakiś problem? Natomiast mam już dość schematów komediowych, bo tych jest zbyt wiele w anime i już się ich naoglądałam, więc kolejne nie wprowadzające niczego ciekawego i właściwie skomponowane tak samo już mnie nie śmieszą.

                zmrol napisał(a):
                Z logiką też na bakier? Skoro użytkownikowi A podoba się X i nie podoba Y, a użytkownikowi B podoba się Y, a nie podoba X, to jest to wprost idealny argument obalający tezę, że dla wszystkich X jest lepsze od Y i odwrotnie. To, że ty się świetnie bawiłaś przy X, nie oznacza, że inni też się świetnie bawili. A to, że ciebie nie bawi Y nie oznacza, że nie bawi też innych. Jeśli obalanie swoich irracjonalnych argumentów uważasz za przejaw chamstwa i braku kultury, to nie bierz udziału w dyskusjach, bo dyskusje właśnie na tym polegają.

                Teraz to już jestem pewna, że nie wiesz o czym piszesz. To, co tutaj przytoczyłeś nie ma absolutnie żadnego związku z tym, że powołałeś się na czyjąś opinię, by wyśmiać mój gust. Wyjaśniając to jaśniej – jeśli czegoś nie widziałeś, to się na ten temat nie wypowiadaj!
                A za przejaw chamstwa uważam twoje protekcjonalne podchodzenie do twojego rozmówcy. I bynajmniej dyskusje (przynajmniej dyskusje kulturalnych osób) na tym nie polegają – opieraj się na argumentach, a nie atakuj oponenta!

                zmrol napisał(a):
                Zrozum wreszcie, że może dla ciebie nie jest to zaletą samą w sobie, ale dla mnie już jest! To że bohaterowie są przerysowani nie oznacza od razu, że ich problemy są dziecinne. Najlepszym tego przykładem jest Mayumi, która wchodzi w wiek staropanieński i wszystkie jej problemy osobiste kręcą się wokół tego tematu. Brak życiowego partnera, gdy wszyscy znajomi już się pożenili, nie jest przedmiotem dylematów uczniów japońskich szkół średnich, choćby zachowywali się oni jak dorośli.

                Zrozum wreszcie, że tu nie chodzi o ich wydumane problemy, tylko zachowanie i reakcje na owe problemy. Jeśli tak widzisz dorosłość jak w tym anime, to nie mamy o czym rozmawiać w tym momencie – może za kilka lat^^

                zmrol napisał(a):

                To ty w kółko porównujesz „Bokura wa Minna” do różnych szkolnych komedii, nie ja. Tak więc właśnie sama przyznałaś, że te twoje wszystkie porównania do „Sakurasou” „Seitokai Yakuindomo”, „Boku wa Tomodachi” są zupełnie od czapy ^^

                Porównanie do Sakurasou wzięło się stąd, że oba anime opowiadają historię grupy osób mieszkających pod jednym dachem. Nie ja jedna widzę zresztą podobieństwo – wejdź sobie na MALa i zobacz ile rekomendacji mają oba te tytuły, poczytaj o podobieństwach (chociaż połowa z nich będzie z pewnością sensowna).
                Seitokai Yakuindomo i Bokura wa Minna było odpowiedzią na twoje nie wiadomo skąd wzięte przeświadczenie o tym, co ja lubię, a czego nie lubię.

                I na koniec dodam, że jeśli chcesz w takim tonie kontynuować ową „wymianę zdań” (dyskusją tego nie nazwę, bo raz, że nawet nie próbujesz rozumieć moich argumentów, a dwa, że cały czas chamsko mnie obrażasz), to po prostu nic więcej już nie pisz.
                • Avatar
                  zmrol 14.06.2014 00:26
                  Jeśli na tej podstawie chcesz klasyfikować sitcom, to niemalże wszystkie komedie/moe okruchy życia będą dla ciebie sitcomem.

                  Ja niczego nie chcę i nie muszę klasyfikować. Jacyś mądrzejsi ludzie zrobili to za mnie, a ja tylko przytaczam definicję przez nich skonstruowaną. Ale ty w swoim zacietrzewieniu nie chcesz zaakceptować faktu, że nie ty stworzyłaś definicję sitcomu i w związku z tym nie ty decydujesz o tym co sitcomem jest, a co nim nie jest. Właśnie dlatego zarzuciłem ci ignorancję – nie sprawdziłaś nawet definicji sitcomu, opierając się wyłącznie na własnym subiektywnym przeświadczeniu, co ten termin znaczy. Również z tego samego powodu zarzuciłem ci arogancję – pomimo braku elementarnej wiedzy w przedmiocie dyskutowanego tematu „krzyczałaś”, że twoja racja jest najtwojsza. A gdy w końcu poznałaś prawdziwą definicję sitcomu, to spróbowałaś znowu sprowadzić problem do kwestii subiektywnych, jakim jest rzekomo moje rozumienie pojęcia sitcomu (a to nie moje rozumienie, tylko powszechne rozumienie tego pojęcia).

                  nawet nie próbujesz rozumieć moich argumentów

                  Ja właśnie doskonale rozumiem twoje argumenty, tylko że ty próbujesz ciągle dyskutować o faktach, a nie o gustach. A wbrew rzymskiej paremii, to właśnie o faktach nie ma sensu dyskutować. Wchodzisz ze mną w polemikę na temat tego co jest sitcomem tak, jak gdybyś wiedziała to lepiej ode mnie (a ewidentnie nie wiedziałaś – ja wiem, że jak ludzie słyszą sitcom, to myślą: „Kiepscy”, „Bundy” itp.). Zarzucasz serii, że jest sztampowa, a jednocześnie nie jesteś w stanie przytoczyć przykładu żadnej innej serii, której bohaterowie, przy nawet podobnym wyjściowym założeniu fabularnym, nie byliby jednocześnie WYŁĄCZNIE uczniami i nie przeżywali w związku z tym głównie uczniowskich rozterek życiowych. Już sam dobór takich, a nie innych bohaterów Bokura wa Minna czyni tę serię niesztampową właśnie.
                  Dlatego powtórzę raz jeszcze: ma prawo ci się nie podobać. Humor jest niewyszukany, często sprośny, pewnie czasami balansujący na granicy dobrego smaku. Jednym zdaniem taki typowo męski ;P I właśnie dlatego mi się podoba! Pewnie dlatego również Nikodemskyemu się spodobał. I także z tego powodu wcale nie zdziwiło mnie to, że dziewczynom się nie spodobał.

                  I ja ze swojej strony kończę już ten wątek, skoro nawet Moderacja się nim zainteresowała ^^'
              • Avatar
                IKa 13.06.2014 23:51
                Zasady kulturalnego zachowania obowiązują także tutaj. W związku z tym Moderacja uprzejmie prosi o zejście z napastliwego tonu wypowiedzi i powstrzymanie się od wycieczek osobistych pod adresem innych użytkowników.

                Jeśli prośba nie zostanie spełniona, wątek poleci w niebyt.
  • Avatar
    A
    Nikodemsky 6.04.2014 05:05
    Jestem zachwycony i to już po pierwszym odcinku.

    Zaczynając od tego, że graficznie jest naprawdę przyzwoite, spodziewałem się okruch życia, czy po prostu romansu z lekkim, komediowym zabarwieniem – komedia tutaj przeważa, przez pierwsze kilkanaście minut dziwnie się z tym czułem, zwłaszcza przy tym stylu kreski(który raczej rzadko spotyka się w komediach), jednak wydaje mi się, że da się do tego przyzwyczaić.

    Gagi są nawet zabawne, ogólne żarty również śmieszą( kliknij: ukryte ) – więc czekam tylko na więcej i mam nadzieję, że pociągną historię od początku do końca.

    W odróżnieniu od innych mnie spodobało się połączenie postaci w tym całym akademiku( kliknij: ukryte ), zazwyczaj jest to połączenie bohaterów niewiele odróżniających się od siebie, a tutaj jest widać kontrast(i jest nawet zabawna właścicielka :) ).

    Dla mnie zapowiada się bardzo dobrze i na pewno dam tej serii szansę, bo dawno na nic podobnego nie trafiłem.

    • Avatar
      zmrol 13.04.2014 00:02
      A po drugim odcinku MÓJ zachwyt się utrzymuje! xD
      Nie wiem na jak długo formuła trochę slapstickowych scenek­‑skeczy się sprawdzi, ale póki co bawię się świetnie przy tym serialu i mam mimo wszystko wrażenie, że fabuła dokądś zmierza.
    • Avatar
      rymesz 30.04.2014 14:21
      Spodziewałem się czegoś innego, ale na prawdę spodobało mi się, 4 odcinki i jest git jak na razie :)
  • Avatar
    A
    Li 4.04.2014 19:36
    Pierwsze wrażenia
    Moje wrażenia po pierwszym odcinku:
    Przed openingiem – 'Wow, w końcu dojrzały szkolny romans! Pachnie to Bungaku Shoujo! I to wygląda lepiej, niż na plakacie'. Po openingu z każdą minutą moje dobre wrażenie zaczęło zanikać. Nie, nie, nie… Znowu akcja w pensjonacie/akademiku, znowu mamy ekscentrycznych lokatorów, w tym  kliknij: ukryte , głównego bohatera w roli głosu rozsądku i zamkniętą w sobie i zaczytaną piękną heroinę. Blech, przejadły mi się te schematy.

    Zaleta: ładne projekty postaci. Główna para mogłaby mieć inny kolor włosów, bo takto wyglądają jak rodzeństwo.
    • Avatar
      Kysz 4.04.2014 20:07
      Re: Pierwsze wrażenia
      Oj, muszę się zgodzić. Przed openingiem wszystko pięknie, a potem z każdą minutą coraz gorzej. Nie zawiodła mnie chyba jedynie Sumiko (taka ciekawa z niej starsza pani), za to ścierpieć nie mogłam tego jego „współlokatora”. W ogóle humor tu był jakiś drętwy, a główna para nie wygląda na zbyt ciekawą (ileż można z tymi zamkniętymi w sobie bohaterkami?). Może to się jeszcze jakoś wyklaruje, chociaż wątpię… A szkoda…
    • Avatar
      tamakara 4.04.2014 20:08
      Re: Pierwsze wrażenia
      Mogłabym skopiować Twój komentarz słowo w słowo :|
    • Avatar
      zmrol 4.04.2014 20:45
      Re: Pierwsze wrażenia
      Dlaczego dziewczynkom nie podpasowało? ;3
      Bo dla mnie bomba! Humor świetny – pełno zabawnych podtekstów seksualnych – bardziej dla dorosłych, niż dla szczyli. A już się bałem, że to będzie kolejne ckliwe, banalne romansidło, które zapowiadała pierwsza scena i opening ;P
      O jakże pięknie się w gustach różnimy my mężczyźni i wy – kobiety! ^^
      • Avatar
        Anestezja 9.04.2014 12:47
        Re: Pierwsze wrażenia
        Chłopczyk niech raczy nie mierzyć wszystkich swoją miarą i wrzucać do jednego 'wora'.
        • JanPawel2 16.04.2014 23:39:43 - komentarz usunięto