Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 3/10 grafika: 4/10
fabuła: 2/10 muzyka: 3/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 53
Średnia: 5,36
σ=2,24

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Kysz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Escha & Logy no Atelier ~Tasogare no Sora no Renkinjutsushi~

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Atelier Escha & Logy: Alchemists of the Dusk Sky
  • エスカ&ロジーのアトリエ ~黄昏の空の錬金術士~
Postaci: Magowie/czarownice; Pierwowzór: Gra (RPG); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

W skrócie o anime: Trala li, trala la, mieszu, mieszu, ha ha ha. Brzmi bez sensu, ale wesoło? I tak właśnie się prezentuje.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W bliżej nieznanym nam świecie, w którym ludzkość stara się jakoś przeżyć po apokalipsie znanej jako „Zmierzch”, alchemia okazuje się ostatnią deską ratunku dla wymierającej cywilizacji. Badania nad ożywieniem tej zapomnianej technologii skupiają się w miejscu zwanym Centralą, poza nim jednak istnieją i inne ośrodki badawcze. Jednym z nich jest Corseit, którego głównym celem ma być eksploracja tajemniczych latających ruin. Tutaj właśnie główna bohaterka, Escha, zaczyna pracę jako alchemik. Od zawsze marzyła o tym zawodzie, przede wszystkim dlatego, iż jej matka również była alchemiczką. Jej partnerem zostaje Logy, na własne życzenie przeniesiony tu z Centrali. Ich pierwszym zadaniem ma być naprawa wiatraka, a potem… a potem wykonują inne równie niebezpieczne i ekscytujące misje.

Jak można się więc domyślić, o fabułę jest tu raczej trudno. Całość skupia się na dość nudnych obrazkach z życia bohaterów, z pominięciem wszystkiego, co najbardziej interesujące w seriach fantasy. Walk tu praktycznie nie uświadczymy, ale za to możemy zobaczyć, jak bohaterowie próbują wykorzystać niedojrzałe jabłka bądź też wspomóc lokalny rynek poprzez produkcję sztucznych ogonków. Chociaż początkowo wydaje się, że za rogiem czai się jakaś tajemnica i po szybkim, choć nudnym wstępie, zawierającym przedstawienie bohaterów i zawiązanie akcji, dostaniemy coś bardziej interesującego, to tak naprawdę dopiero ostatnie cztery odcinki zawierają jakieś konkrety. Do tego momentu musimy się zadowolić dwoma krótkimi scenkami po endingu, więc jak możecie się domyślić – nie ma tego zbyt wiele. Ale gdyby jeszcze owa tajemnica była warta tak długiego czekania, to można by zacisnąć zęby i testować swoją cierpliwość w nadziei, że na koniec zostanie nam to wynagrodzone. Ale guzik! Zaserwowana tu historia nie dość, że okazuje się po prostu słaba, to jeszcze kończy się szybko, nijako i totalnie bez sensu. Zatem jeśli ktoś zabierając się za Escha & Logy no Atelier ~Tasogare no Sora no Renkinjutsushi~, liczy na to, że z czasem się ono rozkręci, to powinien od razu wyłączyć odcinek i poszukać sobie innego anime, gdyż fabuła jest najsłabszym elementem tegoż tytułu.

Może zatem chociaż przedstawiony tu świat przyciąga oryginalnością i bogactwem elementów, czego wypadałoby się spodziewać po ekranizacji gry RPG? No tak, teoretycznie jest tu coś takiego, ale niemal cały czas poza ekranem. Od czasu do czasu pojawiają się delikatne aluzje do kiepskiej kondycji obecnej cywilizacji, ale to wszystko okazuje się nieważnym dodatkiem do „jakże interesującej” historii dwójki alchemików i ich ciężkiej pracy.

À propos ciężkiej pracy – wydawać by się mogło, że alchemia to trudna i niezwykle skomplikowana sztuka, a nieliczni wybrańcy, którzy postanowili się poświęcić zgłębianiu jej tajemnic, muszą zmierzyć się z godzinami żmudnej pracy, by cokolwiek w tej materii osiągnąć. Nic bardziej mylnego! W praktyce bowiem wystarczy wziąć kilka ładnych składników, wrzucić je razem do kotła i zamieszać… koniecznie nucąc przy tym jakąś wesołą melodię! O ile w grze jest to naturalne, bo w końcu najczęściej tego typu umiejętności polegają mniej więcej na tym samym, czyli „znajdź przepis, znajdź składniki, użyj odpowiedniej umiejętności i gotowe”, to w anime takie coś nie powinno mieć racji bytu. Jasne, to nie jest produkcja, w której twórcy wysilają się na bardzo skomplikowane rozwiązania, ale skoro już próbują nam wcisnąć, jaką to alchemia nie jest trudną do opanowania i niezwykle złożoną sztuką, bez której ludzkość zapewne dawno by wymarła, to na litość – mogliby to chociaż spróbować pokazać na ekranie! W takiej formie wątpię, by ktokolwiek, mówiąc kolokwialnie, to kupił.

I tak to właściwie wygląda – z jednej strony rzuca się nam w oczy typowy świat fantasy, ale wiele elementów po prostu do niego nie pasuje. Mamy tu m.in. namioty, miniaturowe pistoleciki, meble ogrodowe rodem z Ikei i mnóstwo innych nieklimatycznych dodatków. Te zaś fragmenty, które mogłyby okazać się ciekawe, zostają ograniczone do minimum. W dodatku w wielu momentach twórcom przypomina się, że może warto byłoby pokazać kilka bardziej charakterystycznych przedmiotów z gry. I oczywiście robią to, nie wyjaśniając ani trochę, do czego dana rzecz ma właściwie służyć i jak działa, no bo przecież po co mamy to wiedzieć? Walka finałowa to pod tym względem kulminacja głupoty – nie tylko stare przedmioty zostają odpowiednio podrasowane, ale w dodatku za sprawą tajemniczej siły bohaterowie przyzywają nowy, niezwykle przydatny oręż (choć przysiąc nie mogę, że noszenie gigantycznej tarczy, której nie widać, póki nie jest potrzebna, nie jest czymś naturalnym w owym świecie).

Ale przejdźmy teraz do postaci. Escha to słodkie dziewczę, które każdemu chce pomóc (i któremu oczywiście wszyscy naokoło pomagają), zaś dla odmiany Logy jest raczej powściągliwym chłopakiem, skrywającym pewną tajemnicę. Choć oboje są postaciami tytułowymi i w grze pełnią równorzędnie główne role, w anime Logy robi bardziej za tło. To Escha gra tutaj pierwsze skrzypce, co wyraźnie działa na niekorzyść anime, bo w końcu ileż można wytrzymać z kolejną głupiutką, naiwną i suszącą zęby na całego bohaterką o złotym sercu, w dodatku obdarzoną niekoniecznie przyjemnym dla ucha, szczebiotliwym głosikiem?! Tyle chociaż z niej pożytku, że potrafi stworzyć dobre ciasto za pomocą alchemii.

Poza tą dwójką spotkamy tu także: gościa ze strzelbą, dojrzałą panią archeolog, kupca płci żeńskiej z prawdziwą żyłką do interesów, mało kobiecą wojowniczkę, egocentryczną i pewną siebie wiedźmę, niewinną zielarkę i równie niewinną alchemiczkę, której marzy się produkowanie cudownych lekarstw, by wszyscy mogli być zdrowi i szczęśliwi. Może nie jest to najbardziej schematyczna drużyna wszechczasów (brak chociażby kogoś w rodzaju złodzieja czy skrytobójcy, a przecież wszyscy wiedzą, że to podstawa!), za to miałam nieodparte wrażenie, że ktoś postanowił zrobić anime o typowych NPC (non­‑player characters). Bohaterowie dostali mniej więcej tyle charakteru, by można było z nimi przeprowadzić w miarę sensowny dialog, a od czasu do czasu załatwiają jakiegoś „questa”, przy okazji wyjaśniając ogólną mechanikę świata. W dodatku wszyscy są mili, wiecznie uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni do wszystkiego naokoło nich. Słodycz aż wylewa się z ekranu. Jedyną postacią, która od czasu do czasu pokazuje pazur(ek) jest Wilbell, bo jako jedyna z całej tej bandy potrafi zachować się egoistycznie. Niestety nawet dzięki niej trudno pozbyć się muląco słodkiego smaku towarzyszącego nam niemal na każdym kroku – Wilbell bowiem pełni rolę małej wisienki w morzu czekolady, której kwaskowaty smak tylko leciutko przebija się spod tony cukru.

Jeśli jeszcze nie zapamiętaliśmy, że jest to anime na podstawie gry, to grafika nam o tym przypomni. Panuje tu spora prostota, ale wszystko ma klimat typowy dla standardowych RPG, co widać przede wszystkim na przykładzie projektów ruin. O ile w grze taka oprawa może budzić podziw, to już w anime wypadałoby się nieco bardziej postarać, żeby całość nie wyglądała tak płasko i bezbarwnie, jak niestety wygląda. No dobrze, ale można by to było jeszcze określić mianem specyficznego stylu i przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby nie to, że po prostu z każdego kąta wyziera wyraźnie niski budżet wraz z powykrzywianymi postaciami, brakiem detali i ogólną nieproporcjonalnością wielu elementów. W dodatku wspomniane wyżej ruiny nie pojawiają się w serii tak często, gdyż większość wydarzeń rozgrywa się w różnych budynkach w obrębie Corseit, co implikuje raczej szarą kolorystykę i monotonne tła. Niezbyt wyrazista jest również ścieżka dźwiękowa, bowiem wyróżnić z niej można jedynie piosenkę w czołówce, która mogłaby być nawet fajna, gdyby wyciąć z niej cały refren i zmienić wokalistkę na kogoś bardziej kompetentnego.

Właściwie najgorsze są właśnie anime tego typu – serie słabsze są bowiem albo słabe w sposób kontrowersyjny, albo po prostu tak kiepskie, że aż zabawne, więc tak czy siak zapadają w pamięć. A tytuły po prostu przeciętne? Po miesiącu wiadomo, że coś tam się oglądało, było to z takiego a takiego gatunku i nawet przyjemnie spędziło się nad tym czas, ale przy próbie przypomnienia sobie konkretów okazuje się, że już nic z tego nie pamiętamy! Nie jest to bynajmniej anime, od którego trzeba się trzymać z daleka. Ba – dla osób poszukujących klasycznego fantasy, niedoprawionego na dodatek żadnym ecchi, będzie to pewnie pozycja obowiązkowa. Nawet nie twierdzę, że nie da się przy niej dobrze bawić, bo z właściwym podejściem seans może być całkiem przyjemny. Sęk w tym, że po dwunastu odcinkach takiej serii nieodmiennie przychodzi mi do głowy myśl: „po co ja to właściwie oglądałam?”. I gdy próbuję odpowiedzieć na to pytanie, okazuje się, że nie jestem w stanie przywołać niemalże żadnych zalet tej serii, poza „mogło być gorzej”, co najlepiej świadczy o nijakości omawianego tu anime.

Kysz, 2 sierpnia 2014

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Gokumi
Autor: Gust
Projekt: Keiya Nakano, Yoshinori Iwanaga
Reżyser: Yoshiaki Iwasaki
Scenariusz: Tatsuhiko Urahata