x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Może postaci są wyidealizowane, i jest to słodkie aż do bólu jednak jest to tak miła i ciepła historia o przyjaźni (i tym żeby się nie poddawać), że trudno nie dać się oczarować. Pastelowe kolory i prostota postaci dodają jeszcze uroku!! :-D
Nie da się ukryć ciepełka, cieplutko na sercu, jakoś tak mnie urzekła ta historyjka, choć zasłyszawszy o niej wcześniej pewnie od razu powiedziałabym nie ze względu na własną wybredność. Ale Isshuukan Friends oglądało się lekko, przyjemnie, a te godzinki minęły mi jak z bicza strzelił. Być może anime przemówiło do mnie dlatego, że sama mam niewielu przyjaciół, ale nie o to przecież chodzi. Liczy się to, że trafiło w serduszko :)
W połowie serii Hase zaczął mnie irytować, a perypetie jego i Fujimiyi zeszły dla mnie na dalszy plan. Widziałam tylko Kiryuu i Yamaguchi, swoją drogą urocza by z nich była parka <3
Już na początku można się domyślić, w jakim kierunku potoczy się historia i jak się zakończy, ale mimo tego ogląda się serię bardzo przyjemnie.
Jest lekko, niezobowiązująco, przytulnie. Tak, z przytulności robi się potem dość nudno, ale wszystko przed tym momentem jest całkiem urocze.
Główni bohaterowie są dość typowi, ale bardzo polubiłem przyjaciela głównego bohatera. Jako jedyny wydał mi się postacią realistyczną. A reszta… cóż. Są tak dobrzy, uroczy, bez skazy, że aż trudno w nich uwierzyć. Rozumiem, że japońska szkoła pozbawia charakteru, ale żeby aż tak?
Charakterystyczna jest kreska, sposób rysowania postaci, a także zamglone kadry i bardzo delikatna, stonowana kolorystyka. „Mglisty” nastrój pasuje do wątku utraty wspomnień, choć sprawdza się też w przypadku różnych innych okruchów życia.
Można obejrzeć, ale z pewnością nie są to najbardziej udane okruchy życia.
6/10.
Ok… Seria ogólnie rzecz biorąc dobra i przyjemna w odbiorze. Momentami jednak wkradała się nuda, a słodycz tej serii aż się wylewała z ekranów… Ach, Hase‑kun, Hase‑kun… Za to seria ma bardzo ładną oprawę graficzną i ciekawego bohatera – Kiryuu.
Ciągle nie mogłam zrozumieć, że seria ma etykietkę 'okruchy życia', mimo że widać, że kliknij: ukryte Hase skrycie chciałby być kimś więcej dla Kaori. No ale dobra, w końcu gość kliknij: ukryte może i się podkochiwał, ale nie robił nic w kierunku zostania jej chłopakiem (w tak młodym wieku…) – w sumie na dobre wyszło.
Seria dobra, niezbyt wyróżniająca na tle innych gatunków z cyklu „okruchy życia”. kliknij: ukryte Chociaż, nie zaprzeczam pomysł ciekawy, lecz twórcy zapomnieli dodać „tego czegoś” do fabuły. Ogólnie oceniam na 7/10.
Gdyby poprosił mnie ktoś o opisanie Isshuukan Friends jednym zdaniem – byłby to obraz wojennej tragedii w pastelowej oprawce. Tematyka dość poważna, żeby nie rzec trudna (abstrakcyjność motywu odkładam na bok), wykonanie zaś bardzo lekkie. W moim odczuciu, fabuła toczyła się na tyle sielankowo, iż skończyła będąc nużącą.
Postaci. Za każdym razem kiedy na ekranie pojawiają się tego typu postaci, czuję się zdezorientowana. To Japonia jest tak „słodko‑infantylna” czy też my byliśmy tak zepsuci za młodu? Pomijając jednak całe te rozterki – sympatią tychże bohaterów nie darzę. O tyle, o ile dziecinność może mi się nawet wydać urocza (jak w przypadku Saki), o tyle generowanie problemów poprzez niedomówienia jest dla mnie męczące.
Z powyższego zresztą powodu, moje końcowe oglądanie skupiło się głównie na Saki oraz Kiryuu – notabene jedynym sensownym bohaterze.
Fabuła. Jak zaczęłam już w pierwszym akapicie – nie jest to chwytająca za serce historia. To wprawdzie subiektywny osąd, a przecież wrażliwość, wrażliwości nie równa, niemniej jednak główną oś fabuły stanowią tu bardziej relacje bohaterów niźli jakikolwiek problem. Żywy, o dobrym sercu ON z całych sił chce pomóc w problemie cichej i wycofanej JEJ. Dlaczego? Bo ma ładną buzię. Nie żeby przeszkadzał mi ten schemat, bądź co bądź podobną historię z Ef – a tale of memories. pochłonęłam bez pamięci, tylko… kurczę, historia w Isshuukan Friends została wykreowana tak płytko, iż zamiast kliknij: ukryte co tygodniowej utraty pamięci jako głównej tragedii, równie dobrze mógł to być szósty palec bohaterki.
Suma summarum oś fabuły ma zresztą potwierdzenie w zakończeniu serii. Jest ono bowiem swoistym „kocham Cie” w języku japońskich słodkich dzieci.
Oprawa wizualna/dźwiękowa. Projekty zarówno postaci jak i całego otoczenia były boleśnie szczątkowe. Ponieważ sama robiłam sobie „maraton”, aż tak mnie to nie bolało, ale cóż… trudno nie rzec, iż bohaterowie to raczej chodzące kartofelki z oczami i ustami (bo i nosów zdarzało im się nie mieć :<). Od strony muzycznej byłam jednak zadowolona. Wprawdzie ani ending, ani opening mnie nie porwał, aczkolwiek pojawiające się kompozycje w tle były naprawdę przyjemne.
Ogółem ujmując, przeciętnie. Pamięcią pewnie nigdy nie wrócę także z czystym sumieniem wystawiam 5/10 i porzucam w zapomnienie :).
To zupełnie zabawne, ponieważ to anime opowiada o dziewczynie, która co tydzień zapomina o istnieniu głównego bohatera, główny bohater jest zaś tak nudny, że ja również co tydzień zapomiałem o jego istnieniu, toteż przy oglądaniu każdego kolejnego odcinka musiałem się zastawiać, kto to właściwie jest. Dzięki temu mogłem przeżywać to anime na zupełnie nowym poziomie. D-/Я
Moim zdaniem zabrakło jednego odcinka, żeby lepiej rozwiązać wszystkie wątki, kliknij: ukryte przede wszystkim nie kończyć tego „w zawieszeniu” na zasadzie otwartego zakończenia. Zostawia to możliwość powstania 2 sezony, ale mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, bo będzie on powtarzalny, nudny i rozwleczony, jak to w przypadku takich serii bywa.
Anime co najwyżej poprawne. Wykonanie dobre, postaci też dobre, ale jednak mnie to nie przekonało. To anime nie ma tego czegoś. Bezpłciowe takie. Ocena 6/10
Okruchy życia w najczystszej postaci. Nie ukrywam, że ten gatunek jest mi szczególnie bliski, więc wiele trzeba by zrobić, by totalnie zepsuć mi przyjemność z oglądania. Tutaj niestety było momentami blisko, ale na szczęście jakoś udało się z tego wybrnąć. Krótkie, lekkie i przyjemne – tak można by podsumować ten tytuł. Jednak to trochę za mało, bym mogła uznać to za coś lepszego – ot, takie to anime na raz.
Podobało mi się zakończenie – kliknij: ukryte właściwie cieszę się, że Fujimiya nie odzyskała wspomnień, bo to by trąciło mocnym naciąganiem. W dodatku rozwiązali wątek pomiędzy Yamagishi a Kiryuu i to naprawdę zgrabnie. Owszem, chciałabym widzieć więcej scen z tymi postaciami, ale i tak wyszło całkiem, całkiem^^ Szkoda też, że o Kujou było tak mało. Nie żebym go jakoś szczególnie polubiła, ale mogliby go wprowadzić nieco wcześniej.
Graficznie było świetne – taki styl pasował tu idealnie. Niby wszystko było uproszczone, ale przyjemne dla oka. Centrum wszystkiego stanowiły postaci, więc o ich projekty zadbano nieco bardziej, niż o tła – z naprawdę dobrym skutkiem. Jeśli chodzi o muzykę, to właściwie skupić się można tylko na openingu i endingu, bo nic innego mi się w uszy nie rzuciło. I z tej dwójki jak dla mnie lepiej wypada ending, który chętnie widziałabym w roli czołówki. „Niji no Kakera” było zdecydowanie zbyt mdłe jak na opening -.-
W ogólnym rozrachunku uważam to anime za raczej z półki tych nieco lepszych przeciętniaków, ale dlatego, że lubię takie klimaty, a podobnych serii nie ma zbyt wiele, oceniam go na 7/10^^
zmrol
22.06.2014 21:46
Podobało mi się zakończenie
Naprawdę? Podobało ci się: kliknij: ukryte „Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo chcę być twoim jeszcze bliższym przyjacielem!!!” – wykrzyczane na cały kosmos? O_o'
Tak poza tym, to o dziwo się zgodzę, ale jednak cała koncepcja od początku do końca mocno wydumana. kliknij: ukryte To, że Fujimiya nie odzyskała wspomnień, niby dodało realizmu. Ale jak człowiek sobie przypomni, że dziwnym trafem akurat co poniedziałek je traciła, to cała koncepcja traci na spójności. kliknij: ukryte Skoro wspomnienia traci w sposób w sumie symboliczny, to jedynym logicznym rozwiązaniem byłoby również symboliczne ich odzyskanie. Tyle że paradoksalnie wyłania się z tego mniej lub bardziej zamierzona alegoria: przyjaźń nie jest dana raz na zawsze, trzeba o nią walczyć i pielęgnować każdego dnia. I wszystko wyszłoby bardzo zgrabnie, gdyby nie ten końcowy patos i irytujący protagonista, który jest takim typowym wrażliwym, japońskim, niczym nie wyróżniającym się everyboyem, aż do zwymiotowania -,-'
PS Żeby nie było – Usa‑kun był niewiele od niego lepszy ze swoim „Senpai!” ;P
Naprawdę? Podobało ci się: kliknij: ukryte „Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo chcę być twoim jeszcze bliższym przyjacielem!!!” – wykrzyczane na cały kosmos? O_o'
Nie mówię o tym fragmencie ale o ogólnym sposobie zakończenia – kliknij: ukryte wyjaśnili sobie czego chcą, ale Fujimiya nie odzyskała wspomnień tak z niczego.. Trudno mi sobie wyobrazić lepszy finał tej historii w anime.
Tak poza tym, to o dziwo się zgodzę, ale jednak cała koncepcja od początku do końca mocno wydumana.
To fakt – pomysł jest mocno naciągany i od początku nie byłam do niego przekonana. Ale odkładając koncepcję na bok, realizacja była naprawdę zgrabna.
zmrol napisał(a):
I wszystko wyszłoby bardzo zgrabnie, gdyby nie ten końcowy patos i irytujący protagonista, który jest takim typowym wrażliwym, japońskim, niczym nie wyróżniającym się everyboyem, aż do zwymiotowania -,-'
PS Żeby nie było – Usa‑kun był niewiele od niego lepszy ze swoim „Senpai!” ;P
Te postaci są po jednych pieniądzach niestety. Żadnego z nich nic specjalnego nie wyróżnia i garną się nie wiadomo dlaczego do bohaterek, które „normalni” ludzie po prostu by olali. Nie lubię i nigdy nie polubię tego schematu, więc szkoda, że tak często jest stosowany -.-
Zastanawiam się czy to właściwie do czegoś zmierza? Na 2 odcinki przed końcem wracamy niemalże do sytuacji z początku. Denerwujące jest to, że kliknij: ukryte Fujimiya za każdym razem inaczej „poznaje” Hase. W sensie jest reakcje są różne w zależności od tego, czego akurat wymaga fabuła. Tego, co było w 10 odcinku, to już w ogóle nie rozumiem. Jej dziennik jest przecież pełen informacji o Hase – tego jak spędzali razem czas, jak bardzo o nią dbał itp. A jednak zachowuje się z większym dystansem niż wcześniej, kiedy dopiero zaczynali się „przyjaźnić”. A przecież i teraz i wtedy nie pamiętała go kompletnie, dopiero na etapie tak jakby pośrednim jakieś wspomnienia do niej wracały.
Fajnie by było jakby rozwinęli wątek pomiędzy Yamagishi a Kiryuu, ale pewnie liczę na zbyt wiele :/
Pewności nie będzie aż do końca, ale wydaje mi się, że to, co dzieje się teraz, na etapie 10. odcinka, jest bardzo zamierzone i celowe właśnie. kliknij: ukryte Ewidentnie nowy kolega z klasy to ten sam dawny przyjaciel, z powodu którego zaczął się cały problem ze wspomnieniami Fujimiyi – logiczne, że po spotkaniu z nim i przebłysku pamięci, jej psychika zareagowała całkowitym resetem, aby bronić się od napływu przykrych wspomnień i emocji. Przypuszczam, że w ostatnich dwóch odcinkach sytuacja z przeszłości się wyjaśni, Fujimiya skonfrontuje się ze swoimi emocjami i jej zdolność do zapamiętywania przyjaciół powróci. W sumie nie widzę innego rozwiązania dla tej serii i jeśli tak to się potoczy, to to, co dzieje się obecnie jest, moim zdaniem, bardzo sensowne.
Przyznam, że ja nie odniosłam wrażenia, że obecnie Fujimiya zachowuje się wobec Hasego z większym dystansem, niż na samym początku. kliknij: ukryte Logiczne jest, że nie ufa temu, co przeczytała, w momencie, gdy zupełnie tego nie pamięta. Jest trochę tak, jak powiedział Hasemu ten ich nowy uczeń – skoro jest to tylko zapisane w jej pamiętniku, to bardzo łatwo zmienić taką rzeczywistość. Fujimiya niby wie, że sama to wszystko napisała, ale teraz być może jest jest tym trudniej w to uwierzyć. Na początku pisała tylko o tym, że jedzą wspólnie śniadanie na dachu i on jest dla niej miły. W to, nie posiadając wspomnień, mogła pewnie jeszcze uwierzyć. Teraz jej pamiętnik pełen jest opisów tego, jak spędzali razem całe dnie, u niej w domu, na plaży, po szkole – dla osoby, która uważa się za niezdolną do zawierania przyjaźni i nie ma na ten temat nawet cienia wspomnień, coś takiego brzmieć już musi jak totalna fantastyka. Nic dziwnego, że dziewczyna jest całkiem zdezorientowana. Ostatecznie jednak, kiedy jest tylko w towarzystwie Hasego, zachowuje się tak, jak zwykle – jest serdeczna, uśmiechnięta, już na drugi dzień zrobiła mu śniadanie, ćwierkała o wspólnym wyjściu na naleśniki… Dystans łapie dopiero w klasie, gdzie są pozostali uczniowie, czyli dokładnie tak, jak było na początku ich znajomości. Ja bym była o finał serii spokojna :) Wszystko bardzo wyraźnie zmierza do tego, by wreszcie, metodą bezlitosnej konfrontacji z przeszłością, Fujimiya pokonała swoją traumę i pozbyła się problemu z pamięcią.
Mam problem z tą serią. Niby wszystko jest fajne i sympatyczne, a z drugiej strony znajduję dziesiątki różnych rzeczy do roboty, jak mam się zabrać za kolejny odcinek :P
Mnie zastanawia jedna rzecz: Dlaczego główny bohater tak bardzo chciał się zaprzyjaźnić z główną bohaterką, która sprawiała od samego początku wrażenie dość nieprzyjemnej osoby?
W anime potrzebnych jest więcej takich postaci jak Kiryuu, którzy będą kopać nieogarniętych głównych bohaterów w tyłek. Relacje między bohaterami nie stałyby wtedy tak często w miejscu.
Ano, przydałoby się. I przydałoby się też, żeby Kiryuu konsekwentnie to robił, bo podczas odcinka kliknij: ukryte ze zgubionym dziennikiem, to właśnie jego zachowanie mnie denerwowało najbardziej. Spokojnie mógł wtedy wszystko rozwiązać, skoro kliknij: ukryte Fujimiya go rozpoznawała. Ale po co miałby jej wszystko wytłumaczyć – przecież wtedy nie byłoby odcinka z toną nieporozumień…
Akurat Kiryuu w relacji dwójki głównych bohaterów niewiele zmienia, na obecnym etapie jedyną jego zaletą jest to, że równoważy ilość dziewcząt w ich małej grupce, przez co Yuuki nie czuje się zażenowany bardziej, niż normalnie. Kiryuu jest trochę jak Kyon z „Melancholii Haruhi Suzumiyi”, tylko bardziej niedorobiony – to nie mieszający się obserwator. O wiele wieksze zasługi ma tutaj Saki. Przyznam, że z jej przylepnością, tonem głosu i sposobem mówienia od pierwszej sekundy wzbudziła u mnie ogromną niechęć – która z minuty na minutę malała. Saki akceptuje siebie, a jako że postrzega Kaori tylko jako gorszy przypadek tego, co ona sama ma, nie widzi powodu, dla którego Kaori miałaby nie akceptować siebie. Podczas gdy Kiryuu przez kilka pierwszych odcinków jest praktycznie wyłącznie biernym, marudnym obserwatorem i słuchaczem (pomijając początkowe kopnięcie kumpla, żeby zaprzyjaźnił się z Fujiiya, skoro tak na ten temat jęczy i jęczy), Saki faktycznie zmienia życie Kaori – gdyby nie ona i jej otwartość w klasie, relacje Yuukiego i Kaori nadal ograniczałyby się do dachu.
Najwłaściwszym słowem opisującym to anime będzie prawdopodobnie „milutkie”. Takie właśnie mam odczucia po pierwszych trzech odcinkach – zapowiada się bardzo sympatyczne anime w sam raz na odprężenie po ciężkim dniu. Nie będzie to pewnie żaden „hit sezonu” – ale ja tam lubię takie spokojne serie, w których niby nic się nie dzieje. Graficznie też jest bardzo ładne, pomijając to, że postaci są praktycznie cały czas zarumienione ;). W każdym razie, jak dotąd jestem bardzo pozytywnie nastawiona. Mam tylko nadzieję, że twórcy nie zaserwują nam jakiejś potężnej dramy związanej z przypadłością Kaori (a po trzecim odcinku wydaje mi się, że niestety na to się zanosi).
Drugi odcinek w mojej opini ciekawszy niz pierwszy. Na razie przyjemnie mi sie to oglada i jestem ciekawy w jakim kierunku rozwinie sie watek fabularny. kliknij: ukryte Raczej malo prawdopodobne by w kazdym nastepnym odcinku głowna bohaterka miala „reset” i wszystko zaczynało sie od poczatku.
Szczerze powiedziawszy nie przekonuje mnie przede wszystkim sam pomysł, bo abstrahując od niego pierwszy odcinek był całkiem przyjemny. Chociaż mam wrażenie, że może tu być nieco zbyt dużo takiego dziwacznego japońskiego sposobu bycia, spłyconego na potrzeby anime, jak chociażby kliknij: ukryte „nie możemy być przyjaciółmi. Dlaczego? Bo nie! Okay, to będziemy osobami, które razem jedzą lunch. Dobra. [po czym spędzają razem wesoło czas razem] Ale my nie jesteśmy przyjaciółmi!” Za to seria ma naprawdę ładną grafikę – lubię taki styl^^
To, co nadal trwają w przekonaniu, że okazywanie publicznie emocji i uczuć źle świadczy o człowieku, czasami nie mogę strawić tej ich powściągliwości. Bywa nawet tak, że po ślubie żona zwraca się do męża per Pan Koichi lub inny, tak było w anime „Nagi no Asukara”. Wiem, że to wyraz szacunku, ale czy ci ludzie na prawdę wiedzą czym jest miłość. Ach, rozżaliłam się.
Jestem zauroczona!!
Ciepło...
W połowie serii Hase zaczął mnie irytować, a perypetie jego i Fujimiyi zeszły dla mnie na dalszy plan. Widziałam tylko Kiryuu i Yamaguchi, swoją drogą urocza by z nich była parka <3
Polecam mimo wszystko~!
Re: Ciepło...
Isshuukan Friends
Ciepła opowiastka o przyjaźni i mocy wspomnień.
Już na początku można się domyślić, w jakim kierunku potoczy się historia i jak się zakończy, ale mimo tego ogląda się serię bardzo przyjemnie.
Jest lekko, niezobowiązująco, przytulnie. Tak, z przytulności robi się potem dość nudno, ale wszystko przed tym momentem jest całkiem urocze.
Główni bohaterowie są dość typowi, ale bardzo polubiłem przyjaciela głównego bohatera. Jako jedyny wydał mi się postacią realistyczną. A reszta… cóż. Są tak dobrzy, uroczy, bez skazy, że aż trudno w nich uwierzyć. Rozumiem, że japońska szkoła pozbawia charakteru, ale żeby aż tak?
Charakterystyczna jest kreska, sposób rysowania postaci, a także zamglone kadry i bardzo delikatna, stonowana kolorystyka. „Mglisty” nastrój pasuje do wątku utraty wspomnień, choć sprawdza się też w przypadku różnych innych okruchów życia.
Można obejrzeć, ale z pewnością nie są to najbardziej udane okruchy życia.
6/10.
Ciągle nie mogłam zrozumieć, że seria ma etykietkę 'okruchy życia', mimo że widać, że kliknij: ukryte Hase skrycie chciałby być kimś więcej dla Kaori. No ale dobra, w końcu gość kliknij: ukryte może i się podkochiwał, ale nie robił nic w kierunku zostania jej chłopakiem (w tak młodym wieku…) – w sumie na dobre wyszło.
Spoko, można dać 7/10
Isshuukan Friends
Postaci.
Za każdym razem kiedy na ekranie pojawiają się tego typu postaci, czuję się zdezorientowana. To Japonia jest tak „słodko‑infantylna” czy też my byliśmy tak zepsuci za młodu? Pomijając jednak całe te rozterki – sympatią tychże bohaterów nie darzę. O tyle, o ile dziecinność może mi się nawet wydać urocza (jak w przypadku Saki), o tyle generowanie problemów poprzez niedomówienia jest dla mnie męczące.
Z powyższego zresztą powodu, moje końcowe oglądanie skupiło się głównie na Saki oraz Kiryuu – notabene jedynym sensownym bohaterze.
Fabuła.
Jak zaczęłam już w pierwszym akapicie – nie jest to chwytająca za serce historia. To wprawdzie subiektywny osąd, a przecież wrażliwość, wrażliwości nie równa, niemniej jednak główną oś fabuły stanowią tu bardziej relacje bohaterów niźli jakikolwiek problem. Żywy, o dobrym sercu ON z całych sił chce pomóc w problemie cichej i wycofanej JEJ. Dlaczego? Bo ma ładną buzię. Nie żeby przeszkadzał mi ten schemat, bądź co bądź podobną historię z Ef – a tale of memories. pochłonęłam bez pamięci, tylko… kurczę, historia w Isshuukan Friends została wykreowana tak płytko, iż zamiast kliknij: ukryte co tygodniowej utraty pamięci jako głównej tragedii, równie dobrze mógł to być szósty palec bohaterki.
Suma summarum oś fabuły ma zresztą potwierdzenie w zakończeniu serii. Jest ono bowiem swoistym „kocham Cie” w języku japońskich słodkich dzieci.
Oprawa wizualna/dźwiękowa.
Projekty zarówno postaci jak i całego otoczenia były boleśnie szczątkowe. Ponieważ sama robiłam sobie „maraton”, aż tak mnie to nie bolało, ale cóż… trudno nie rzec, iż bohaterowie to raczej chodzące kartofelki z oczami i ustami (bo i nosów zdarzało im się nie mieć :<). Od strony muzycznej byłam jednak zadowolona. Wprawdzie ani ending, ani opening mnie nie porwał, aczkolwiek pojawiające się kompozycje w tle były naprawdę przyjemne.
Ogółem ujmując, przeciętnie. Pamięcią pewnie nigdy nie wrócę także z czystym sumieniem wystawiam 5/10 i porzucam w zapomnienie :).
Memento 森
zabrakło odcinka
Mimo to dobre.
Podobało mi się zakończenie – kliknij: ukryte właściwie cieszę się, że Fujimiya nie odzyskała wspomnień, bo to by trąciło mocnym naciąganiem. W dodatku rozwiązali wątek pomiędzy Yamagishi a Kiryuu i to naprawdę zgrabnie. Owszem, chciałabym widzieć więcej scen z tymi postaciami, ale i tak wyszło całkiem, całkiem^^ Szkoda też, że o Kujou było tak mało. Nie żebym go jakoś szczególnie polubiła, ale mogliby go wprowadzić nieco wcześniej.
Graficznie było świetne – taki styl pasował tu idealnie. Niby wszystko było uproszczone, ale przyjemne dla oka. Centrum wszystkiego stanowiły postaci, więc o ich projekty zadbano nieco bardziej, niż o tła – z naprawdę dobrym skutkiem. Jeśli chodzi o muzykę, to właściwie skupić się można tylko na openingu i endingu, bo nic innego mi się w uszy nie rzuciło. I z tej dwójki jak dla mnie lepiej wypada ending, który chętnie widziałabym w roli czołówki. „Niji no Kakera” było zdecydowanie zbyt mdłe jak na opening -.-
W ogólnym rozrachunku uważam to anime za raczej z półki tych nieco lepszych przeciętniaków, ale dlatego, że lubię takie klimaty, a podobnych serii nie ma zbyt wiele, oceniam go na 7/10^^
Naprawdę? Podobało ci się: kliknij: ukryte „Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo chcę być twoim jeszcze bliższym przyjacielem!!!” – wykrzyczane na cały kosmos? O_o'
Tak poza tym, to o dziwo się zgodzę, ale jednak cała koncepcja od początku do końca mocno wydumana. kliknij: ukryte To, że Fujimiya nie odzyskała wspomnień, niby dodało realizmu. Ale jak człowiek sobie przypomni, że dziwnym trafem akurat co poniedziałek je traciła, to cała koncepcja traci na spójności. kliknij: ukryte Skoro wspomnienia traci w sposób w sumie symboliczny, to jedynym logicznym rozwiązaniem byłoby również symboliczne ich odzyskanie. Tyle że paradoksalnie wyłania się z tego mniej lub bardziej zamierzona alegoria: przyjaźń nie jest dana raz na zawsze, trzeba o nią walczyć i pielęgnować każdego dnia. I wszystko wyszłoby bardzo zgrabnie, gdyby nie ten końcowy patos i irytujący protagonista, który jest takim typowym wrażliwym, japońskim, niczym nie wyróżniającym się everyboyem, aż do zwymiotowania -,-'
PS Żeby nie było – Usa‑kun był niewiele od niego lepszy ze swoim „Senpai!” ;P
Nie mówię o tym fragmencie ale o ogólnym sposobie zakończenia – kliknij: ukryte wyjaśnili sobie czego chcą, ale Fujimiya nie odzyskała wspomnień tak z niczego.. Trudno mi sobie wyobrazić lepszy finał tej historii w anime.
To fakt – pomysł jest mocno naciągany i od początku nie byłam do niego przekonana. Ale odkładając koncepcję na bok, realizacja była naprawdę zgrabna.
Te postaci są po jednych pieniądzach niestety. Żadnego z nich nic specjalnego nie wyróżnia i garną się nie wiadomo dlaczego do bohaterek, które „normalni” ludzie po prostu by olali. Nie lubię i nigdy nie polubię tego schematu, więc szkoda, że tak często jest stosowany -.-
Fajnie by było jakby rozwinęli wątek pomiędzy Yamagishi a Kiryuu, ale pewnie liczę na zbyt wiele :/
Przyznam, że ja nie odniosłam wrażenia, że obecnie Fujimiya zachowuje się wobec Hasego z większym dystansem, niż na samym początku. kliknij: ukryte Logiczne jest, że nie ufa temu, co przeczytała, w momencie, gdy zupełnie tego nie pamięta. Jest trochę tak, jak powiedział Hasemu ten ich nowy uczeń – skoro jest to tylko zapisane w jej pamiętniku, to bardzo łatwo zmienić taką rzeczywistość. Fujimiya niby wie, że sama to wszystko napisała, ale teraz być może jest jest tym trudniej w to uwierzyć. Na początku pisała tylko o tym, że jedzą wspólnie śniadanie na dachu i on jest dla niej miły. W to, nie posiadając wspomnień, mogła pewnie jeszcze uwierzyć. Teraz jej pamiętnik pełen jest opisów tego, jak spędzali razem całe dnie, u niej w domu, na plaży, po szkole – dla osoby, która uważa się za niezdolną do zawierania przyjaźni i nie ma na ten temat nawet cienia wspomnień, coś takiego brzmieć już musi jak totalna fantastyka. Nic dziwnego, że dziewczyna jest całkiem zdezorientowana. Ostatecznie jednak, kiedy jest tylko w towarzystwie Hasego, zachowuje się tak, jak zwykle – jest serdeczna, uśmiechnięta, już na drugi dzień zrobiła mu śniadanie, ćwierkała o wspólnym wyjściu na naleśniki… Dystans łapie dopiero w klasie, gdzie są pozostali uczniowie, czyli dokładnie tak, jak było na początku ich znajomości. Ja bym była o finał serii spokojna :) Wszystko bardzo wyraźnie zmierza do tego, by wreszcie, metodą bezlitosnej konfrontacji z przeszłością, Fujimiya pokonała swoją traumę i pozbyła się problemu z pamięcią.
Za to seria ma naprawdę ładną grafikę – lubię taki styl^^