x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Bez zalogowania
24.01.2023 19:22 Proste, ale nie prostackie
Do około ósmego odcinka anime wabiło mnie dosyć nietypowym ujęciem obyczajowej dramy. Wyalienowanie, samotność, niepogodzenie ze śmiercią, ciężar odmienności (i tej „pozytywnej” i tej źle postrzeganej.
Zwłaszcza pierwsze odcinki bezpośrednio to pokazywały.
A potem ubarwili to (dla mnie zbędną) mitologizacją, czy też wierzeniami.
Nadal miało swoje dobre momenty, ale finał można było inaczej zrobić, ciekawiej.
Na duży plus zwyczajność relacji, niemal brak fanserwisu, różnej maści bajtów.
Mi się podobało. Nie wiem dlaczego niby fabuła ma być niejasna, ja zrozumiałem wszytko po kilku odcinkach. Uboga grafika ? To specyficzny styl SHAFTu, o gustach się nie dyskutuje. Moim zdaniem wszystko zostało dobrze dobrane.
A
DIRUSIEK
12.12.2017 20:38 Dla mnie supcio
Szczerze, nie oglądałem/am produkcji takich, jak Naruto, czy też Dragon Ball, ale ten tytuł przypadł mi do gustu. Niedawno, przypadkim, trafiłam na polską wersję openingu (Daze) i w sumie to on zaczęcił mnie do obejrzenia. Zanim zaczęłam serię, miałam nadzieję na coś zupełnie innego, myślałem/am, że nie będzie żadnych mocy, a fabuła będzie bardziej rozbudowana, ale widocznie, i tak anime przypadło mi go gustu. No cóż, idę szukać kolejnego (wiecie jak to jest, kiedy potrafisz obejrzeć całe anime w jeden dzień, a potem kumple się czepiają, że znalazłeś sobie nową epike i ich już nie lubisz, a ty musisz tłumaczyć się, że jesteś otaku… ;-; ) Sayonara!
R
Secret
3.05.2017 19:43 Czytaj mange...
...potem to anime.
I czekaj na remake, jest w planach.
7/10
Nie znam szczegółów ani inspiracji dla tej produkcji, oglądałam tyko anime, ale nie widzę w nim nic nie jasnego, bez przesady. Po obejrzeniu poczułam się właściwie trochę oszukana, historia w nim opowiedziana okazała się prosta, a ja spodziewałam się czegoś bardziej zaskakującego, tym czasem przez całą serię byłam zwodzona aż do banalnego finału. Fabułę można by przedstawić w jednym zdaniu, tymczasem to aż 12 odcinków. Jaka szkoda. Najbardziej podobały mi się kadry z pustą infrastrukturą miejskich ulic.
Nie wiem, jak zaślepionym trzeba być, by stworzyć coś takiego. Jak mogli nie zauważyć, że to totalny szit? A może zauważyli, ale było już za późno, by zmieniać konwencję…
Mam to szczęście (lub nieszczęście, bo produkt kiepski), że czytałem mangę „Kagerou Days”. Nie żeby mi to pomogło w zrozumieniu i odbiorze tej serii, co to to nie. Natomiast potrafię sobie wyobrazić dezorientację osoby, która mangi nie czytała. W skrócie – nie zrozumie się nic.
Scenariusz przypomina niedbale porwane skrawki papieru, które ktoś potem próbował skleić do kupy. Ale to nie wszystko – nawet gdyby były elegancko sklejone, to anime tak czy siak byłoby w najlepszym wypadku średnie, zwyczajnie sama historia jest banalna i nastawiona zdecydowanie na młodą widownię, coś w okolicach gimnazjum, jak nie mniej. Niestety, jest to wyraźnie odczuwalne.
Problemy bohaterów są dziecinne, ich reakcje jeszcze bardziej. Nastoletnie, płytkie dramy pełną gębą. Fabularnie seria jest bardzo cieniutka.
Ale to nie wszystko! Prawdziwym hitem i gwoździem do trumny jest oprawa graficzna. Shaft ma swój styl, który w niektórych starych seriach tego studia prezentował się nadzwyczaj dobrze. Niestety, te czasy minęły. Studio doszczętnie zniszczyło ten tytuł, bo tego zwyczajnie nie da się oglądać. Praktycznie nie ma teł, wszystko to jakieś tekstury rodem z Painta czy innego Corela, animacja bohaterów też jest skrajnie oszczędna. Coś takiego mógłby zrobić amator na domowym komputerze.
Charakterystyczne przekrzywienia głów dodatkowo wszystko skiepściły. To zwyczajnie tu nie pasuje. Nie dość, że historia niespójna i płytka, to jeszcze grafika pogrąża całą resztę.
1/10. Oczy wypala.
R
uuu
25.08.2014 13:50
Do recenzji wkradł się dropny błąd.
Z kolei ozdobiony niezwykle klimatyczną animacją ending, Yuukei Yesterday, śpiewany jest przez LiSĘ [...]
Yuukei Yesterday o ile mnie pamięć nie myli, było użyte tylko raz jako ending, zwykle słyszeliśmy 「days」.
Trochę mnie zdziwiło, że ktoś podjął się napisania recenzji MCA, ale wyszło dobrze. Jeśli o mnie chodzi to zgadzam się w stu procentach. Choć oczywiście wolałabym się nie zgadzać i dostać coś naprawdę porządnego. Co wcale nie byłoby niemożliwe biorąc pod uwagę niewykorzystany potencjał postaci i samej fabuły.
God dammit. Faktycznie. Coś mi się tytuły popultały. Yuukei było tylko w jednym odcinku, normalnie to faktycznie było days, nawiązujące nazwą do openingu daze i dwóch wersji nazwy cyklu, Kagerou Days/Daze, zanim Jin podał oficjalną wersję. Dzięki za zwrócenie uwagi :)
Faktem jest, że Mekaku jest raczej niszowe i właśnie jako niszowe powinno się je oceniać. Anime i piosenki się uzupełniają, przekazują emocje, na które Shaft nie miał czasu, bo mieli naprawdę dużo materiału do upchnięcia w jednym sezonie. Zwłaszcza, że kilka utworów zostało pominiętych (w tym najlepsza według mnie obok „Kagerou Days”: „Outer Since”).
Ale to tylko emocje i tempo. Mnie osobiście wysokie tempo i przeplatanie wątków (zwłaszcza w pierwszych odcinkach) nie przeszkadzało – naprawdę trzeba było pomyśleć, żeby to wszystko połączyć, ale to przecież nie wada, a wręcz zaleta. Jak ktoś nie nadąża to trudno, widocznie wciąż nie wyrósł z poziomu historii, w których po prostu przechodzi się z punktu A do punktu B, paru jasnych retrospekcji i finału. Nic wielkiego.
I słówko do recenzji: to nie była ekranizacja piosenek. Na NicoNico warto też czytać opisy. Jin rozpisał najpierw cały pomysł w mini‑powieść, a potem skrobnął Shaftowi scenariusz – zresztą widać, że to ten sam autor. Autorowi zawsze trudno skracać coś swojego tak, by wiele na tym nie straciło.
Miałem wrażenie, że każdy odcinek jest tak przepakowany, że wręcz krzyczy „Zobacz ale jestem fajnym anime, no zobacz!” ale po dwóch odcinkach dałem sobie spokój. W każdym momencie gdy wydawało mi się, że fabuła może potoczyć się w jakiś ciekawy sposób, akcja przeskakiwała do kolejnego punktu. W pewnym momencie anime przypominało mi bardziej parodie gatunku rodem z yt. Coś w stylu Senpai Club.
R
Vatelema
21.08.2014 12:45 Nie przesadzajmy z niezrozumiałością
Co gorsza, anime jest praktycznie niezrozumiałe dla przypadkowego widza.
Przede wszystkim – Mekaku City Actors zupełnie nie nadaje się dla ludzi nieorientujących się w świecie Kagerou Project.
Jako przypadkowy widz, który nigdy wcześniej styczności z światem Kagerou Project nie miał, nie mogę się zgodzić z tymi fragmentami recenzji. Pomimo celowego zaburzenia chronologii i miszmaszu informacyjnego serię z łatwością zrozumiałam. I wcale nie wymagało to jakiegoś niezwykłego wysiłku intelektualnego, wystarczyło tylko śledzić wydarzenia na ekranie, a gdzieś w połowie anime wszystko zaczęło się składać w całość, być może niezbyt spójną, no ale trzymającą się kupy.
Być może moje wrażenia są całkiem inne niż recenzentki, bo nie miałam żadnych oczekiwań co do tego anime i dlatego odebrałam je jako takiego przyjemnego przeciętniaka podanego w całkiem przyjemnej oprawie muzycznej, może nic wybitnego, ale dającego się oglądać. Z drugiej strony zgadzam się, że jeśli chodzi o stronę graficzną, to SHAFT się tym razem wyjątkowo nie popisał.
A
Nanashi
26.07.2014 21:06 Good End niby jest, ale samo anime 'good' raczej nie jest
No więc, cóż. O Kagerou Project dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Przypadkiem odpaliłem pewną piosenkę w osu!, i nie dało się ukryć, że modele postaci do złudzenia przypominały te z wcześniej widzianych screenów z Mekakucity Actors; trochę googlowania i godzin czytania/słuchania/oglądania PVek później już wiem z czym to się rozchodzi.
Cios za ciosem, konsekwentnie zagłębiałem się w temat aż doszedłem do ostatniego etapu – domniemanego anime, MCA. Jak zwykle, było parę plusów, parę minusów, ale najbardziej zabolało mnie to, że samo anime jest kupą niezrozumiałego gruzu, zlepkiem tak czy inaczej połączonych ze sobą zdarzeń które same z siebie nie dają absolutnie nic.
Ale do rzeczy. Pierwsze, co rzuca się w oko, to grafika. Wystarczy jedno spojrzenie, by przypomnieć sobie słowa piosenki 'Ale to już było'. Sceny prezentujące samo otoczenie, kadr po kadrze przybliżenia innych postaci, jak i to typowe obrócenie szyi, tak dobrze znane z Bakemonogatari... Co za dużo, to niezdrowo. No, tak, pozostaje jeszcze kwestia 'Ayano's Theory of Happiness', którego klip w anime został tak spartolony, że nawet nasi piłkarze by się tego nie powstydzili.
Z drugiej strony bardzo podobał mi się koncept puszczania co odcinek innej piosenki z repertuaru Jina (Shizen no Teki‑P), oryginalnego twórcy KagePro, w aranżacji takich artystów jak LiSA czy Okui Aki.
Grafika, piosenki, co dalej… fabuła. Ach. Tutaj zmieszczę jeden, dosadny komentarz: osoby bez znajomości KagePro nie mają zbyt wiele tu szukać. Przed seansem zalecam uzbroić się w cierpliwość i chęci do przeczytania jednego z wielu dostępnych 'przewodników' po KagePro, krok po kroku zagłębić się w historię przedstawioną w serii piosenek i wreszcie obejrzeć MCA, choćby po to, by zobaczyć, jak wygląda ów Good End, kliknij: ukryte kończący pętlę ciągłego resetowania wydarzeń przez domniemaną 'Królową', czyli Mary. Serio – kolejność wydarzeń przedstawionych jest co najmniej chaotyczna, rzucając laika w tym temacie na bardzo głęboką wodę, co dopiero pod koniec serii, gdzie względnie nic się kupy nie trzyma, a wydarzenia są opowiedziane z prędkością karabinu maszynowego.
Co na koniec… postaci, oczywiście. Shintaro, nasz protagonista, który na takowego w serii anime wcale nie wyszedł, jakoś wcielił się w swoją rolę. To samo można powiedzieć o Kido, Kano czy Seto… zapomnijcie, wrzućmy wszystkie postaci do worka z podpisem 'nie ma na co narzekać'. Teraz wyjmijmy z tego worka Kurohę, który wyszedł na kompletnego kretyna. Podstawmy go do Kurohy z 'Outer Science', kliknij: ukryte bezwzględnego mordercę, który przez desperację zmusza Mary do zresetowania wydarzeń, czy nawet Kurohy z 'Lost Time Memory', kliknij: ukryte który odbywał wewnętrzną walkę z wężem, próbując poświęcić samego siebie zamiast zabijania Shintaro. Jest kontrast? Dokładnie, wypada raczej blado i bezsensownie.
A więc, ocena. MCA wybitne nie jest, aczkolwiek to zawsze ten dodatek do Kagerou Project, do przygody z którym gorąco zachęcam. Innymi słowy – oglądać, owszem, ale po uprzednim zapoznaniu się z całą resztą tematu.
A
uuu
29.06.2014 13:14
No i się skończyło. Za szybko, bo jak widać w dwunastu odcinkach nie da się upchnąć tak skomplikowanej historii. Współczuję osobom, które styczność miały tylko z adaptacją telewizyjną, bo naprawdę nie mam pojęcia jak można by z niej cokolwiek zrozumieć.
Przemyślenia odnośnie ostatniego odcinka.
kliknij: ukryte Pierwsza połowa odcinka finałowego była całkiem niezła. Druga nie.
Kuroha wypadł żałośnie, Ayano została przywrócona (nawet nie wiem po co), wszyscy żyją długo i szczęśliwie… jakoś tak nie pasuje mi to do Kagerou Project. Z tego co zrozumiałam to już była taka „ostateczna” linia czasowa, w której Mary nie cofa czasu i nie zaczyna całego cyklu od nowa? W takim razie szkoda, że nie pokazali jak to wyglądało wcześniej. Mam mieszane uczucia i mimo, że sądziłam, że w świecie Kagerou Project orientuje się całkiem nieźle, to chyba się pomyliłam, bo końcówka wydała mi się jakaś taka… nienaturalna? Nieprawdziwa?
A teraz całościowo.
Animacja była paskudna. Tak zdeformowanych postaci na pierwszym planie(!) to w innych seriach szukać tylko w tle. Po prostu szlag mnie trafiał jak widziałam aż tak zdeformowane ciała.
Fabuła… i tutaj jestem jeszcze bardziej zawiedziona, bo dla mnie wersja telewizyjna była po prostu nudna. Za dużo dialogów, co jeszcze przy tym „pokazie slajdów” jak ktoś to ładnie ujął, było po prostu nie do wytrzymania.
Za plus mogę uznać właściwie tylko seiyuu (i powtarzam to chyba 3 raz, ale cóż ja poradzę, że to jedyne za co potrafię w tym przypadku pochwalić), którzy spisali się naprawdę dobrze, a już zwłaszcza Hibiya wypadł wspaniale.
Muzyka była w porządku. Z piosenek puszczanych „w trakcie” najlepiej wypadło ostatnie „Summertime Record”. I tła wtedy były całkiem niezłe.
Czy polecam? Nie. Chyba, że ktoś siedzi w KagePro. Jak nie, to radzę wziąć się mangę/novelę/piosenki, a potem ewentualnie z ciekawości obejrzeć anime. W odwrotnej kolejności też może być, chociaż wątpię czy ktokolwiek się skusi.
Jeśli wcześniej sądziłam, że animacja pozostawia wiele do życzenia, to 9 odcinek przekonał mnie, że mało widziałam. Z takim talentem skopali „Ayano's Theory of Happiness”, że byłoby już lepiej puścić PV.
Muszę to powiedzieć, bo czuję niesmak już od dobrych kilku odcinków. Niski budżet widać z daleka. Kiedy postacie poruszają się przodem do kamery to chyba mają bieżnię treningową nogami. One się nie poruszają, one drepczą w miejscu. Za to kiedy już wreszcie staną, to zmieniają pozy co kilka sekund, co wygląda po prostu idiotycznie.
Właściwie to co mi się do tej pory podoba to seiyuu (inaczej wyobrażałam sobie głos Konohy, ale z drugiej strony nie wiem czy ktokolwiek poza Mamoru Miyano dałby radę), ilustracje z książki z dziewiątego odcinka i może jeszcze końcowa opowieść o „potworze”. Pozytywnie zaskoczyło mnie dodanie piosenek, chociaż nie wszystkie dobrze się spisały. W tym przypadku chyba warto wymienić „Kagerou Days”, które straciło cały swój urok, a to w końcu najbardziej znana historia.
SHAFT próbuje maskować swoje braki budżetowe „wiernością oryginałowi” itd. ale to co nam serwują wskazuje na jedno – Mekakucity Actors to zwyczajny zapychacz. Bo jak by nie było – scenariusz, piosenki – wszystko jest zrobione przez Jina i ekipę Kagerou project. Wystarczyło przenieść to dobrze na ekran, bo przy dobrej fabule mogło być co najmniej dobrze a wyszło? Fatalnie powiedziałbym. Tylko rozwój wydarzeń i seyiuu trzymają mnie jak dotąd przy ekranie. Animacja… nie wróć. POKAZ SLAJDÓW jest tak drewniany że oryginalne PV wyglądają o wiele lepiej.
A
Extrafan
5.06.2014 15:36 Mekaku City Actors
Nigdy nie widziałam bardziej wciągającego mnie filmu. Siedziałam cały czas przed ekranem i ani myślałam by jeść. Nie mogę niestety znaleźć 8 części. Polecam film. Moja ocena: 9/10
A
uuu
19.04.2014 22:47
Nie wiem czy śmiać się czy płakać, bo to co zaserwowano w drugim odcinku po prostu odebrało mi mowę. Momo to obecnie chyba moja ulubiona postać, a sposób jej przedstawienia… aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl. To było przedramatyzowane. Po prostu przedramatyzowane. Ja wiem, że miało być oryginalnie- te przedmioty zamiast ludzi, ale wyszło trochę… za oryginalnie. Jakby na siłę. I ta wyciągnięta historia z ojcem i matką. Odniosłam wrażenie, że za wszelką cenę próbuje się zrobić z Momo ofiarę. Najlepiej w jednym odcinku naraz.
Z anime mieliśmy dostać inną historię- i jest inna. Ale kompletnie nie przypomina mi oryginalnego Kagerou Project, serii do której mam ogromny sentyment i w pewnym momencie niesamowicie mi pomogła. Piosenki Jina nauczyły mnie, żeby zawsze stawiać czoła przyszłości… anime na razie uczy mnie jak nie tracić cierpliwości przy kolejnym odcinku.
Może jestem zbyt wymagająca, ale miałam co do tej serii ogromne oczekiwania. Chyba nawet za duże.
Chociaż dodam na plus, że podobają mi się aktorzy głosowi :) A głos Hibiyi (nie mam zielonego pojęcia jak powinno odmieniać się japońskie imiona) to muzyka dla moich uszu.
Buu
25.04.2014 18:32
Należy jednak pamiętać o tym, że to Jin pisał scenariusz do anime. Jeśli chodzi o sam styl to taki jest już Shaft i albo to się lubi albo nie, ja osobiście za Shaftem przepadam, i ogromnie mnie ucieszył fakt, że to oni będą tworzyć anime na podstawie mojej ulubionej mangi.
Co do seiyuu również jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza podoba mi się głos Kido i Kano, jednak idealne dopasowany ma również Ene, chodź ciężko mi sobie wyobrazić Takane z tym głosem.
Aktualnie z niecierpliwością czekam na trzeci odcinek, gdyż kręci się on wokół moich ulubionych postaci, Kido i Kano nareszcie razem ;)
Ech… dlaczego Shaft musi psuć wszystko czego się dotknie? Bakemono im wyszło i teraz we wszystkim jadą na tym samym schemacie… Niestety oglądanie po raz kolejny serii, w której większość odcinka to najazdy kamery z jak najbardziej dziwacznej strony i idiotycznie sztuczne dialogi strasznie męczy…
Nie jestem może jakąś wielką fanką Kagerou Project, ale spodobał mi się pomysł, w dodatku czytam mangę na bieżąco. Dlatego jak tylko zobaczyłam, że ma wyjść anime na tej podstawie, to naprawdę się ucieszyłam. Dopiero potem zobaczyłam, że wziął się za to Shaft i mina mi zrzedła. Jak się okazało – słusznie, bo pierwszy odcinek zamęczył mnie straszliwie. W dodatku zamiast zrobić to porządnie tak jak było w mandze to nie… bo przecież ważniejsze były wcześniejsze dziwaczne sceny i przekomarzanie się z Ene, a potem zabrakło czasu na konkretne rozwinięcie tego wątku… Naprawdę, Shaft po raz kolejny dobija mnie swoją głupotą.
A
uuu
13.04.2014 11:46
No i po pierwszym odcinku. Ene faktycznie denerwująca, ale to już kwestia postaci. Może zostanę zjedzona przez fanów, bo zdaje się, że jest całkiem lubiana w fandomie, ale to jedna z tych postaci, które najmniej mi przypadły do gustu. Sam głos jak najbardziej pasuje, właśnie tak go sobie wyobrażałam. Ene ma być głośna i irytująca, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
O ile dobrze zrozumiałam, to Jin (twórca samej serii) układał dialogi, ale o ile w nowelce brzmiało mi to jeszcze naturalnie, to w anime było chyba trochę przedobrzone. Chociaż to już może kwesta tłumaczenia, niestety japońskiego nie znam. Mam nadzieję, że trochę się to poprawi w następnych odcinkach.
Jestem zawiedziona openingiem. Kojarzy mi się z OVA BRS, które też było na podstawie piosenki, a której nawet nie użyto. Seria piosenek, którą śpiewają Vocaloidy, oczekiwałam więc zwyczajnie Vocaloidów. Już mogli zostawić Children Record, imo bardziej pasuje do samego klimatu serii.
Jako, że jestem na bieżąco z nowelką powiem tyle, że nie ma co zniechęcać się po pierwszym odcinku i warto dać szansę. Seria naprawdę jest ciekawa, przemyślana i ma kilka niezłych zwrotów akcji. No, ale za samo anime ręczyć nie mogę.
heh
15.04.2014 16:16
Poczekaj aż będzie Kido (dziewczyna w bluzie na którą wpadł głowny bohater) to dopiero jest ciekawa postać ;D
ble
15.04.2014 16:22
A co w niej jest ciekawego? kliknij: ukryte Że piszczy w domu strachów/na kolejce górskiej, chociaż stara się zachowywać jak typowego „cool” babochłopa przystało? Pozerstwo i tyle moim zdaniem :P
uuu
15.04.2014 16:50
Akurat Danchou to jedna z moich ulubionych postaci ;) Chociaż nie wiem czemu ludzie tak się uwzięli, że wygląda jak chłopak. Kiedy się pierwszy raz spotkałam z Kagerou Project przy okazji obrazka z Mekakushi Trio, to Seto uznałam za dziewczynę (shhh, nikt o tym nie wie :p), ale o Kido w życiu nie pomyślałam, że może być chłopakiem.
Ene nigdy nie zostanie moją ulubioną bohaterką, nie ma szans. kliknij: ukryte Samą Takane uwielbiam, a Ene to dla mnie tylko rozwrzeszczana pannica. Ale dla naszego nieudolnego protagonisty nadaje się idealne. Że tak zacytuję Ayano „Shintaro potrzebuje kogoś jeszcze bardziej egoistycznego od siebie, kto go pchnie do przodu”. Ene to idealna kandydatka. Po za tym lubię tą przyjaźń między nimi. Ale sama Ene? Nie, dziękuję. Zbyt głośna i energiczna.
Buu
15.04.2014 21:56 Kano
Kido to w rzeczywistości całkiem przeciętna postać, na jej tle dużo bardziej wyróżnia się Kano, o którym sporo się ostanio w noveli okazało. Myślę, że to go powinno się wyróżnić. Kido, w zasadzie do fabułu nie wnosi nic. Po prostu jej „cool” ale to nie ona jedyna tutaj.
uuu
16.04.2014 13:56 Re: Kano
Akurat mnie Kano do siebie nie przekonuje (kwestia tego, że nie przepadam za postaciami tego typu), ale przyznaję, sporo namieszał w 5 części. I może nie jest moją ulubioną postacią, ale jednak ma kluczową rolę w całej historii.
Nie zgodzę się natomiast, że Kido nie wnosi nic do fabuły. Już sam fakt, że jest leaderem i posiada kluczową umiejętność bez której reszta nie mogłaby zrobić praktycznie nic, sprawia, że jednak na coś się przydaje. kliknij: ukryte No i to Kido wyjaśnia Shintaro zagadkę „czerwonych oczu” (nie mam pojęcia jakby to przetłumaczyć na język polski, więc używam takiej nazwy) plus to ona wymyśliła pojęcie „kagerou daze”. Ale postacie to oczywiście kwestia gustu. Ja tam jestem ogromną fanką Momo, której niejednokrotnie przypina się łatkę „postaci niepotrzebnej”, imo niesłusznie.
Buu
16.04.2014 16:03 Re: Kano
Masz rację, kwestia gustu, osobiście Kido lubię. Jednak jeśli chodzi o kobiety to odrobinę większą sympatią darzę Ayano. Chodź kocham KidoxKano. A Kano lubię najbardziej z całego Kagerou.
kliknij: ukryte Kido jest liderem jednak to Ayano stworzyła Mekakushi Dan. Jin również powiedział kiedyś, że pomimo tego, że Kido jest liderem w rzeczywistości to Kano sprawuję rolę lidera, a wszyscy łącznie z Kido tańczą mu na rękach. W noveli owszem, to właśnie ona użyła sformułowania Kagerou Days jednak w 22 rozdziale mangi to Kano go używa. A Kido wydaję się tym faktem zdziwiona. Nie jestem pewna ale nie ma chyba nigdzie podane, że to właśnie Kido go wymyśliła. Chodź mogłam coś przegapić.
Momo też bardzo lubię, to dobra i kochana dziewczyna chodź troszkę nieporadna. Ale bez wątpienia ma swój urok.
uuu
16.04.2014 16:38 Re: Kano
kliknij: ukryte Owszem, Ayano to oryginalny założyciel, ale jednak po jej śmierci ktoś musiał Mekakushi‑dan pociągnąć dalej.
Mogę się mylić, bo zdarza mi się mieszać headcanony z oficjalnymi faktami, ale Kido i Kano pełnią „wspólnie” rolę leadera. Nie uwzględniłam tego w poprzedniej wypowiedzi, zwracam honor :) ((KidoKano też lubię, bo ładnie się uzupełniają, zwłaszcza, że Kido potrafi „przystopować” Kano. Ale to tak na marginesie))
Co do określenia, to zdaje mi się, że zostało użyte w czwartej części, kiedy kilka osób z Mekakushi‑dan wyrusza do domu Mary. Cytat z tłumaczenia: <<„How about „heat‑haze daze”? [...] By the way, „heat‑haze” means something that’s appeared and disappears soon. „Daze” has the meaning of being „dazzled”…"
Ahh, on top of that, she’s begun to explain it.>>
Przyznam się bez bicia, że o 5 części nie da się ze mną na tym etapie porozmawiać. Wciąż szukam tłumaczeń, ale trafiam tylko na porozrzucane fragmenty, które nijak do siebie nie pasują. Więc z góry przepraszam jeśli coś przekręciłam.
I tak na koniec: miło porozmawiać o tym z kimś w języku ojczystym :) Swoją drogą nie sądziłam, że polski fandom jest aż tak duży.
A
I.
12.04.2014 22:31 ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Czytałam wiele opinii traktujących o tym, że ta seria piosenek/komiksów jest intrygująca, tajemnicza, zmuszająca do myślenia oraz, że grafika tworzona przez SHAFT jest piękna i oryginalna…
...Erm… Teraz, jak powinnam wyrazić moje niezadowolenie, aby nie zostać wziętą za złośliwą jędzę psującą humory fanom „Mekaku City Actors” i studia SHAFT? -_-'
Zwykle pierwsze odcinki zachęcają mnie do szukania informacji na temat danego tytułu i rysowania fanartów, ale w tym wypadku czuję jedynie chęć trzymania się jak najdalej od tego tworu – niebieska cyberdziewczynka „Ene” dzięki swojemu denerwującymi mnie do granic możliwości głosowi, zachowaniu i mimice, stanęła na moim pierwszym miejscu mojego prywatnego podium na najbardziej znienawidzoną postać obecnego sezonu (a myślałam, że pobicie postaci z serii WIXOSS będzie trudne), zapowiedź Nastolatków z Super Mocami i Ich Nastoletnich Dram z endingu, cokolwiek się nie pojawia w tle jest wielkie/proste/puste/ledwo co pocieniowane (przypominało mi toto twory powstałe przy pomocy mojego znienawidzonego programu graficznego, Corel'a… *dreszcze na samą myśl*), dalej… Hmm… Być może odkryję Amerykę w konserwie, ale cały czas miałam wrażenie, że to anime zostało stworzone tylko i wyłącznie dla fanów oryginalnego projektu Mekaku City Actors i osoby zielone w temacie takie jak ja, będą się tylko gubić albo/i denerwować.
...Albo może problem leży nie w anime, tylko we mnie i jestem zaledwie jędzowatą malkontentką plującą jadem w twarz fanów popularnych serii…? OTL Dziękuję, dobranoc, idę oglądać bajkę o kawiarni prowadzonej przez misia polarnego T3T
Cthulhoo
12.04.2014 23:37 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
To po prostu SHAFT, który znowu odjechał. Można oczywiście się irytować, zachwycać, czy też po prostu zastanawiać, jakie dragi tym razem wziął Shinbou, ale szukanie w tym sensu i logiki mija się z celem.
Btw: a Kanę Asumi proszę zostawić w spokoju, gdyż dzięki niej oglądało mi się pierwszy odcinek naprawdę dobrze, a irytujący styl bycia Ene był całkiem zabawny.
I.
13.04.2014 05:07 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Kana Asumi… Kana Asumi… *wrzuca na wyszukiwarkę* .....Cooo? To była seiyuu grająca też Nyaruko i Popurę Taneshimę (moje ulubione bohaterki innych serii)??? DX Tak się skupiłam na denerwowaniu, że w ogóle jej nie rozpoznałam… >_>'''
Furlean
15.04.2014 15:54 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Ja tam Ene bardzo lubię, tylko w anime trochę przesadzili z przedstawieniem jej. Albo bardziej niż „trochę”. Ale nie bez powodu jest taka optymistyczna i „irytująca” kliknij: ukryte stając się cybernatyczną dziewczyną, czyli tracąc poprzednie ciało wyzbyła się związanych z nim problemów, jakimi były częste zasypianie w różnych miejscach/tracenie przytomności, przez które była naprawdę źle nastawiona do świata i nerwowa, czyli zupełne przeciwieństwo naszej obecnej cybernatycznej Ene Ale o co Ci chodzi z tymi „nastoletnimi dramami z endingu”? (btw. to był opening) Oceniasz problemy bohaterów po samym endingu? O nie nie, to nie jest takie proste jakie by się wydawało. ;-;
I rzeczywiście, anime jest tak jakby stworzone dla osób, które są z historią KagePro na bieżąco, a przynajmniej tak myślę, bo „podobno” coś więcej miało się wyjaśnić. Jin ostatnio daje nam dużo odpowiedzi, ale jeszcze więcej pytań i może właśnie dzięki anime dowiemy się czegoś więcej. Tylko dzięki „wspaniałemu” stylowi Shaft'a wiele osób to anime odrzuciło już na początku. Ja sama do teraz załamuję się pokojem Shintaro, który wygląda jak jakaś baza. I tyle pozmieniali w akcji(w porównaniu do mangi), że czasem aż oglądanie tego boli, jednak i tak nie zmieniam zdania o tej serii i nadal ją uwielbiam. Ale cóż, osobiście nie sądzę, by coś się wyjaśniło w anime, po prostu pozmieniają nieco wydarzenia zapewne, no ale co poradzić. Jest jeszcze nowelka.
uuu
15.04.2014 16:55 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
To, że sama akcja w anime jest inna od tej mangowej czy nowelkowej, a nawet tej z PV ma swoje wyjaśnienie. Każda z nich przedstawia inny bieg wydarzeń. Moim zdaniem to duży plus, bo zamiast dostawać 4 razy to samo, mamy 4 różne historie z tymi samymi bohaterami i różnymi zakończeniami.
I.
15.04.2014 17:33 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Ou… Był na końcu odcinka, wiec wzięłam to za ED ^^;
Seans pierwszego odcinka był katorgą zamiast przyjemnością, więc krótko po zakończeniu oglądania przyszłam tutaj, aby wylać moje żale i frustracje w komentarzu – bez sprawdzania o co właściwie w tej historii chodzi. Coś tam pamiętałam z wersji mangowej, o klubie młodych ludzi z nietypowymi mocami (ostatni rozdział jaki czytałam, był o ich wspólnej wyprawie do wesołego miasteczka), a kiedy w animacji zobaczyłam zmieniający się kolor oczu u cierpiącego(?) chłopaczka, nieco zbyt szczerze uśmiechającego się kapturnika na tle mrocznego ptactwa, uciekającą we łzach ludzką postać Ene(?), i kolejną cierpiącą(?) postać w szpitalu(?) – miałam już tyle lampek ostrzegawczych zapalonych gdzieś tam z tyłu głowy, że napisałam to co napisałam, bazując jedynie na moich przypuszczeniach, bez sprawdzania informacji na temat tej serii – przepraszam, obiecuję już więcej się na ten temat nie wypowiadać, dopóki nie poznam lepiej tego uniwersum.
Easnadh
15.04.2014 17:40 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Akurat z tymi nastoletnimi dramami to niewiele się pomyliłaś, więc nie masz za co przepraszać. Fabuła KagePro to zwyczajnie TRAUMA w różnych odsłonach, okraszona miejscami całkiem niezłym poczuciem humoru.
katharsis
17.04.2014 14:46 Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Cześć! Po przeczytaniu Twojego komentarza nasunęła mi się pewna myśl. Nie mam zamiaru przekonywać Cię do Ene czy innych postaci (chociaż myślę, że być może polubisz je z czasem, jeżeli zechcesz go im poświęcić) ani animacji, bo to są kwestie gustu. Ale zdecydowanie nie uważam, żeby anime powstało tylko i wyłącznie dla fanów Kagepro. Ten projekt jest bardzo… zwodniczy. Tak, tak bym to nazwała. Poznałam go będzie ze dwa lata temu, mocniej zainteresowałam się w zeszłym, poprzez piosenki. Po obejrzeniu PV (teledysków) do kilku z nich, moja reakcja wyglądała następująco:
„To jest super… ale nic z tego nie rozumiem!”
Przewrotność tej fabuły polega na tym, że kiedy spotykasz się z nią po raz pierwszy – nieważne, czy poprzez piosenki/mangę/powieści/anime, niczego nie rozumiesz. Dla Ciebie może to być przeszkodą, ale mnie osobiście nigdy to nie denerwowało. Podeszłam do tego na luzie i zaczęłam cierpliwie, bez nerwów ani wariackich poszukiwań śledzić kolejne poczynania Jina, twórcy projektu. Kagepro powitało mnie masą zagadek i niedomówień, które wyjaśniły się z czasem, chociaż wciąż nie wiem wszystkiego. Kolejne piosenki, rozdziały mang i light novels pomagały mi układać sobie bardziej klarowną wizję fabuły. Dlatego bardzo cieszę się, że powstało anime – jestem pewna, że dostarczy mi ono nowych odpowiedzi. A jeżeli czyta to jakaś osoba, która nie ma zielonego pojęcia o Kagepro i denerwuje się, że nic nie rozumie w anime: nie przejmuj się! Większość ludzi właśnie tak zaczyna swoją „znajomość” z tą historią. Jeżeli czegoś nie wiesz, zawsze znajdą się ludzie, których możesz o to zapytać. Wystarczy trochę poszukać. To normalne, jeżeli Ci się nie chce i wolisz porzucić tą serię. Ale ja zachęcam, żeby dać jej szansę. ^^ Dla niektórych to tylko dramy nastolatków, sztampowe postaci, schematy… ale pod tą powłoczką jest coś więcej. Nie będę się już rozwodzić, i tak wyszedł mi bardzo długi komentarz (przepraszam!), ale widać, że twórca projektu podchodzi do niego bardzo poważnie i traktuje postaci i wydarzenia jako coś na pograniczu fikcji i symbolu. Wystarczy poczytać jego autorskie komentarze do piosenek czy powieści. Urzekają prostotą wypowiedzi i bystrością skojarzeń.
Pozdrawiam!
Proste, ale nie prostackie
Zwłaszcza pierwsze odcinki bezpośrednio to pokazywały.
A potem ubarwili to (dla mnie zbędną) mitologizacją, czy też wierzeniami.
Nadal miało swoje dobre momenty, ale finał można było inaczej zrobić, ciekawiej.
Na duży plus zwyczajność relacji, niemal brak fanserwisu, różnej maści bajtów.
Mekaku City Actors
Dla mnie supcio
Czytaj mange...
I czekaj na remake, jest w planach.
7/10
Mekaku City Actors
Nieoglądalne badziewie.
Nie wiem, jak zaślepionym trzeba być, by stworzyć coś takiego. Jak mogli nie zauważyć, że to totalny szit? A może zauważyli, ale było już za późno, by zmieniać konwencję…
Mam to szczęście (lub nieszczęście, bo produkt kiepski), że czytałem mangę „Kagerou Days”. Nie żeby mi to pomogło w zrozumieniu i odbiorze tej serii, co to to nie. Natomiast potrafię sobie wyobrazić dezorientację osoby, która mangi nie czytała. W skrócie – nie zrozumie się nic.
Scenariusz przypomina niedbale porwane skrawki papieru, które ktoś potem próbował skleić do kupy. Ale to nie wszystko – nawet gdyby były elegancko sklejone, to anime tak czy siak byłoby w najlepszym wypadku średnie, zwyczajnie sama historia jest banalna i nastawiona zdecydowanie na młodą widownię, coś w okolicach gimnazjum, jak nie mniej. Niestety, jest to wyraźnie odczuwalne.
Problemy bohaterów są dziecinne, ich reakcje jeszcze bardziej. Nastoletnie, płytkie dramy pełną gębą. Fabularnie seria jest bardzo cieniutka.
Ale to nie wszystko! Prawdziwym hitem i gwoździem do trumny jest oprawa graficzna. Shaft ma swój styl, który w niektórych starych seriach tego studia prezentował się nadzwyczaj dobrze. Niestety, te czasy minęły. Studio doszczętnie zniszczyło ten tytuł, bo tego zwyczajnie nie da się oglądać. Praktycznie nie ma teł, wszystko to jakieś tekstury rodem z Painta czy innego Corela, animacja bohaterów też jest skrajnie oszczędna. Coś takiego mógłby zrobić amator na domowym komputerze.
Charakterystyczne przekrzywienia głów dodatkowo wszystko skiepściły. To zwyczajnie tu nie pasuje. Nie dość, że historia niespójna i płytka, to jeszcze grafika pogrąża całą resztę.
1/10. Oczy wypala.
Yuukei Yesterday o ile mnie pamięć nie myli, było użyte tylko raz jako ending, zwykle słyszeliśmy 「days」.
Trochę mnie zdziwiło, że ktoś podjął się napisania recenzji MCA, ale wyszło dobrze. Jeśli o mnie chodzi to zgadzam się w stu procentach. Choć oczywiście wolałabym się nie zgadzać i dostać coś naprawdę porządnego. Co wcale nie byłoby niemożliwe biorąc pod uwagę niewykorzystany potencjał postaci i samej fabuły.
Pomysł>piosenki>NOVEL>anime
Ale to tylko emocje i tempo. Mnie osobiście wysokie tempo i przeplatanie wątków (zwłaszcza w pierwszych odcinkach) nie przeszkadzało – naprawdę trzeba było pomyśleć, żeby to wszystko połączyć, ale to przecież nie wada, a wręcz zaleta. Jak ktoś nie nadąża to trudno, widocznie wciąż nie wyrósł z poziomu historii, w których po prostu przechodzi się z punktu A do punktu B, paru jasnych retrospekcji i finału. Nic wielkiego.
I słówko do recenzji: to nie była ekranizacja piosenek. Na NicoNico warto też czytać opisy. Jin rozpisał najpierw cały pomysł w mini‑powieść, a potem skrobnął Shaftowi scenariusz – zresztą widać, że to ten sam autor. Autorowi zawsze trudno skracać coś swojego tak, by wiele na tym nie straciło.
Nie przesadzajmy z niezrozumiałością
Jako przypadkowy widz, który nigdy wcześniej styczności z światem Kagerou Project nie miał, nie mogę się zgodzić z tymi fragmentami recenzji. Pomimo celowego zaburzenia chronologii i miszmaszu informacyjnego serię z łatwością zrozumiałam. I wcale nie wymagało to jakiegoś niezwykłego wysiłku intelektualnego, wystarczyło tylko śledzić wydarzenia na ekranie, a gdzieś w połowie anime wszystko zaczęło się składać w całość, być może niezbyt spójną, no ale trzymającą się kupy.
Być może moje wrażenia są całkiem inne niż recenzentki, bo nie miałam żadnych oczekiwań co do tego anime i dlatego odebrałam je jako takiego przyjemnego przeciętniaka podanego w całkiem przyjemnej oprawie muzycznej, może nic wybitnego, ale dającego się oglądać. Z drugiej strony zgadzam się, że jeśli chodzi o stronę graficzną, to SHAFT się tym razem wyjątkowo nie popisał.
Good End niby jest, ale samo anime 'good' raczej nie jest
Cios za ciosem, konsekwentnie zagłębiałem się w temat aż doszedłem do ostatniego etapu – domniemanego anime, MCA. Jak zwykle, było parę plusów, parę minusów, ale najbardziej zabolało mnie to, że samo anime jest kupą niezrozumiałego gruzu, zlepkiem tak czy inaczej połączonych ze sobą zdarzeń które same z siebie nie dają absolutnie nic.
Ale do rzeczy. Pierwsze, co rzuca się w oko, to grafika. Wystarczy jedno spojrzenie, by przypomnieć sobie słowa piosenki 'Ale to już było'. Sceny prezentujące samo otoczenie, kadr po kadrze przybliżenia innych postaci, jak i to typowe obrócenie szyi, tak dobrze znane z Bakemonogatari... Co za dużo, to niezdrowo. No, tak, pozostaje jeszcze kwestia 'Ayano's Theory of Happiness', którego klip w anime został tak spartolony, że nawet nasi piłkarze by się tego nie powstydzili.
Z drugiej strony bardzo podobał mi się koncept puszczania co odcinek innej piosenki z repertuaru Jina (Shizen no Teki‑P), oryginalnego twórcy KagePro, w aranżacji takich artystów jak LiSA czy Okui Aki.
Grafika, piosenki, co dalej… fabuła. Ach. Tutaj zmieszczę jeden, dosadny komentarz: osoby bez znajomości KagePro nie mają zbyt wiele tu szukać. Przed seansem zalecam uzbroić się w cierpliwość i chęci do przeczytania jednego z wielu dostępnych 'przewodników' po KagePro, krok po kroku zagłębić się w historię przedstawioną w serii piosenek i wreszcie obejrzeć MCA, choćby po to, by zobaczyć, jak wygląda ów Good End, kliknij: ukryte kończący pętlę ciągłego resetowania wydarzeń przez domniemaną 'Królową', czyli Mary. Serio – kolejność wydarzeń przedstawionych jest co najmniej chaotyczna, rzucając laika w tym temacie na bardzo głęboką wodę, co dopiero pod koniec serii, gdzie względnie nic się kupy nie trzyma, a wydarzenia są opowiedziane z prędkością karabinu maszynowego.
Co na koniec… postaci, oczywiście. Shintaro, nasz protagonista, który na takowego w serii anime wcale nie wyszedł, jakoś wcielił się w swoją rolę. To samo można powiedzieć o Kido, Kano czy Seto… zapomnijcie, wrzućmy wszystkie postaci do worka z podpisem 'nie ma na co narzekać'. Teraz wyjmijmy z tego worka Kurohę, który wyszedł na kompletnego kretyna. Podstawmy go do Kurohy z 'Outer Science', kliknij: ukryte bezwzględnego mordercę, który przez desperację zmusza Mary do zresetowania wydarzeń, czy nawet Kurohy z 'Lost Time Memory', kliknij: ukryte który odbywał wewnętrzną walkę z wężem, próbując poświęcić samego siebie zamiast zabijania Shintaro. Jest kontrast? Dokładnie, wypada raczej blado i bezsensownie.
A więc, ocena. MCA wybitne nie jest, aczkolwiek to zawsze ten dodatek do Kagerou Project, do przygody z którym gorąco zachęcam. Innymi słowy – oglądać, owszem, ale po uprzednim zapoznaniu się z całą resztą tematu.
Przemyślenia odnośnie ostatniego odcinka.
kliknij: ukryte Pierwsza połowa odcinka finałowego była całkiem niezła. Druga nie.
Kuroha wypadł żałośnie, Ayano została przywrócona (nawet nie wiem po co), wszyscy żyją długo i szczęśliwie… jakoś tak nie pasuje mi to do Kagerou Project. Z tego co zrozumiałam to już była taka „ostateczna” linia czasowa, w której Mary nie cofa czasu i nie zaczyna całego cyklu od nowa? W takim razie szkoda, że nie pokazali jak to wyglądało wcześniej.
Mam mieszane uczucia i mimo, że sądziłam, że w świecie Kagerou Project orientuje się całkiem nieźle, to chyba się pomyliłam, bo końcówka wydała mi się jakaś taka… nienaturalna? Nieprawdziwa?
A teraz całościowo.
Animacja była paskudna. Tak zdeformowanych postaci na pierwszym planie(!) to w innych seriach szukać tylko w tle. Po prostu szlag mnie trafiał jak widziałam aż tak zdeformowane ciała.
Fabuła… i tutaj jestem jeszcze bardziej zawiedziona, bo dla mnie wersja telewizyjna była po prostu nudna. Za dużo dialogów, co jeszcze przy tym „pokazie slajdów” jak ktoś to ładnie ujął, było po prostu nie do wytrzymania.
Za plus mogę uznać właściwie tylko seiyuu (i powtarzam to chyba 3 raz, ale cóż ja poradzę, że to jedyne za co potrafię w tym przypadku pochwalić), którzy spisali się naprawdę dobrze, a już zwłaszcza Hibiya wypadł wspaniale.
Muzyka była w porządku. Z piosenek puszczanych „w trakcie” najlepiej wypadło ostatnie „Summertime Record”. I tła wtedy były całkiem niezłe.
Czy polecam? Nie. Chyba, że ktoś siedzi w KagePro. Jak nie, to radzę wziąć się mangę/novelę/piosenki, a potem ewentualnie z ciekawości obejrzeć anime. W odwrotnej kolejności też może być, chociaż wątpię czy ktokolwiek się skusi.
Muszę to powiedzieć, bo czuję niesmak już od dobrych kilku odcinków. Niski budżet widać z daleka. Kiedy postacie poruszają się przodem do kamery to chyba mają bieżnię treningową nogami. One się nie poruszają, one drepczą w miejscu. Za to kiedy już wreszcie staną, to zmieniają pozy co kilka sekund, co wygląda po prostu idiotycznie.
Właściwie to co mi się do tej pory podoba to seiyuu (inaczej wyobrażałam sobie głos Konohy, ale z drugiej strony nie wiem czy ktokolwiek poza Mamoru Miyano dałby radę), ilustracje z książki z dziewiątego odcinka i może jeszcze końcowa opowieść o „potworze”. Pozytywnie zaskoczyło mnie dodanie piosenek, chociaż nie wszystkie dobrze się spisały. W tym przypadku chyba warto wymienić „Kagerou Days”, które straciło cały swój urok, a to w końcu najbardziej znana historia.
SHAFT próbuje maskować swoje braki budżetowe „wiernością oryginałowi” itd. ale to co nam serwują wskazuje na jedno – Mekakucity Actors to zwyczajny zapychacz. Bo jak by nie było – scenariusz, piosenki – wszystko jest zrobione przez Jina i ekipę Kagerou project. Wystarczyło przenieść to dobrze na ekran, bo przy dobrej fabule mogło być co najmniej dobrze a wyszło? Fatalnie powiedziałbym. Tylko rozwój wydarzeń i seyiuu trzymają mnie jak dotąd przy ekranie. Animacja… nie wróć. POKAZ SLAJDÓW jest tak drewniany że oryginalne PV wyglądają o wiele lepiej.
Mekaku City Actors
Z anime mieliśmy dostać inną historię- i jest inna. Ale kompletnie nie przypomina mi oryginalnego Kagerou Project, serii do której mam ogromny sentyment i w pewnym momencie niesamowicie mi pomogła. Piosenki Jina nauczyły mnie, żeby zawsze stawiać czoła przyszłości… anime na razie uczy mnie jak nie tracić cierpliwości przy kolejnym odcinku.
Może jestem zbyt wymagająca, ale miałam co do tej serii ogromne oczekiwania. Chyba nawet za duże.
Chociaż dodam na plus, że podobają mi się aktorzy głosowi :) A głos Hibiyi (nie mam zielonego pojęcia jak powinno odmieniać się japońskie imiona) to muzyka dla moich uszu.
Co do seiyuu również jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza podoba mi się głos Kido i Kano, jednak idealne dopasowany ma również Ene, chodź ciężko mi sobie wyobrazić Takane z tym głosem.
Aktualnie z niecierpliwością czekam na trzeci odcinek, gdyż kręci się on wokół moich ulubionych postaci, Kido i Kano nareszcie razem ;)
Nie jestem może jakąś wielką fanką Kagerou Project, ale spodobał mi się pomysł, w dodatku czytam mangę na bieżąco. Dlatego jak tylko zobaczyłam, że ma wyjść anime na tej podstawie, to naprawdę się ucieszyłam. Dopiero potem zobaczyłam, że wziął się za to Shaft i mina mi zrzedła. Jak się okazało – słusznie, bo pierwszy odcinek zamęczył mnie straszliwie. W dodatku zamiast zrobić to porządnie tak jak było w mandze to nie… bo przecież ważniejsze były wcześniejsze dziwaczne sceny i przekomarzanie się z Ene, a potem zabrakło czasu na konkretne rozwinięcie tego wątku… Naprawdę, Shaft po raz kolejny dobija mnie swoją głupotą.
O ile dobrze zrozumiałam, to Jin (twórca samej serii) układał dialogi, ale o ile w nowelce brzmiało mi to jeszcze naturalnie, to w anime było chyba trochę przedobrzone. Chociaż to już może kwesta tłumaczenia, niestety japońskiego nie znam. Mam nadzieję, że trochę się to poprawi w następnych odcinkach.
Jestem zawiedziona openingiem. Kojarzy mi się z OVA BRS, które też było na podstawie piosenki, a której nawet nie użyto. Seria piosenek, którą śpiewają Vocaloidy, oczekiwałam więc zwyczajnie Vocaloidów. Już mogli zostawić Children Record, imo bardziej pasuje do samego klimatu serii.
Jako, że jestem na bieżąco z nowelką powiem tyle, że nie ma co zniechęcać się po pierwszym odcinku i warto dać szansę. Seria naprawdę jest ciekawa, przemyślana i ma kilka niezłych zwrotów akcji. No, ale za samo anime ręczyć nie mogę.
Ene nigdy nie zostanie moją ulubioną bohaterką, nie ma szans. kliknij: ukryte Samą Takane uwielbiam, a Ene to dla mnie tylko rozwrzeszczana pannica. Ale dla naszego nieudolnego protagonisty nadaje się idealne. Że tak zacytuję Ayano „Shintaro potrzebuje kogoś jeszcze bardziej egoistycznego od siebie, kto go pchnie do przodu”. Ene to idealna kandydatka. Po za tym lubię tą przyjaźń między nimi. Ale sama Ene? Nie, dziękuję. Zbyt głośna i energiczna.
Kano
Re: Kano
Nie zgodzę się natomiast, że Kido nie wnosi nic do fabuły. Już sam fakt, że jest leaderem i posiada kluczową umiejętność bez której reszta nie mogłaby zrobić praktycznie nic, sprawia, że jednak na coś się przydaje. kliknij: ukryte No i to Kido wyjaśnia Shintaro zagadkę „czerwonych oczu” (nie mam pojęcia jakby to przetłumaczyć na język polski, więc używam takiej nazwy) plus to ona wymyśliła pojęcie „kagerou daze”.
Ale postacie to oczywiście kwestia gustu. Ja tam jestem ogromną fanką Momo, której niejednokrotnie przypina się łatkę „postaci niepotrzebnej”, imo niesłusznie.
Re: Kano
kliknij: ukryte Kido jest liderem jednak to Ayano stworzyła Mekakushi Dan. Jin również powiedział kiedyś, że pomimo tego, że Kido jest liderem w rzeczywistości to Kano sprawuję rolę lidera, a wszyscy łącznie z Kido tańczą mu na rękach. W noveli owszem, to właśnie ona użyła sformułowania Kagerou Days jednak w 22 rozdziale mangi to Kano go używa. A Kido wydaję się tym faktem zdziwiona. Nie jestem pewna ale nie ma chyba nigdzie podane, że to właśnie Kido go wymyśliła. Chodź mogłam coś przegapić.
Momo też bardzo lubię, to dobra i kochana dziewczyna chodź troszkę nieporadna. Ale bez wątpienia ma swój urok.
Re: Kano
Mogę się mylić, bo zdarza mi się mieszać headcanony z oficjalnymi faktami, ale Kido i Kano pełnią „wspólnie” rolę leadera. Nie uwzględniłam tego w poprzedniej wypowiedzi, zwracam honor :) ((KidoKano też lubię, bo ładnie się uzupełniają, zwłaszcza, że Kido potrafi „przystopować” Kano. Ale to tak na marginesie))
Co do określenia, to zdaje mi się, że zostało użyte w czwartej części, kiedy kilka osób z Mekakushi‑dan wyrusza do domu Mary. Cytat z tłumaczenia: <<„How about „heat‑haze daze”? [...] By the way, „heat‑haze” means something that’s appeared and disappears soon. „Daze” has the meaning of being „dazzled”…"
Ahh, on top of that, she’s begun to explain it.>>
Przyznam się bez bicia, że o 5 części nie da się ze mną na tym etapie porozmawiać. Wciąż szukam tłumaczeń, ale trafiam tylko na porozrzucane fragmenty, które nijak do siebie nie pasują. Więc z góry przepraszam jeśli coś przekręciłam.
I tak na koniec: miło porozmawiać o tym z kimś w języku ojczystym :) Swoją drogą nie sądziłam, że polski fandom jest aż tak duży.
...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
...Erm… Teraz, jak powinnam wyrazić moje niezadowolenie, aby nie zostać wziętą za złośliwą jędzę psującą humory fanom „Mekaku City Actors” i studia SHAFT? -_-'
Zwykle pierwsze odcinki zachęcają mnie do szukania informacji na temat danego tytułu i rysowania fanartów, ale w tym wypadku czuję jedynie chęć trzymania się jak najdalej od tego tworu – niebieska cyberdziewczynka „Ene” dzięki swojemu denerwującymi mnie do granic możliwości głosowi, zachowaniu i mimice, stanęła na moim pierwszym miejscu mojego prywatnego podium na najbardziej znienawidzoną postać obecnego sezonu (a myślałam, że pobicie postaci z serii WIXOSS będzie trudne), zapowiedź Nastolatków z Super Mocami i Ich Nastoletnich Dram z endingu, cokolwiek się nie pojawia w tle jest wielkie/proste/puste/ledwo co pocieniowane (przypominało mi toto twory powstałe przy pomocy mojego znienawidzonego programu graficznego, Corel'a… *dreszcze na samą myśl*), dalej… Hmm… Być może odkryję Amerykę w konserwie, ale cały czas miałam wrażenie, że to anime zostało stworzone tylko i wyłącznie dla fanów oryginalnego projektu Mekaku City Actors i osoby zielone w temacie takie jak ja, będą się tylko gubić albo/i denerwować.
...Albo może problem leży nie w anime, tylko we mnie i jestem zaledwie jędzowatą malkontentką plującą jadem w twarz fanów popularnych serii…? OTL Dziękuję, dobranoc, idę oglądać bajkę o kawiarni prowadzonej przez misia polarnego T3T
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Btw: a Kanę Asumi proszę zostawić w spokoju, gdyż dzięki niej oglądało mi się pierwszy odcinek naprawdę dobrze, a irytujący styl bycia Ene był całkiem zabawny.
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Ale o co Ci chodzi z tymi „nastoletnimi dramami z endingu”? (btw. to był opening) Oceniasz problemy bohaterów po samym endingu? O nie nie, to nie jest takie proste jakie by się wydawało. ;-;
I rzeczywiście, anime jest tak jakby stworzone dla osób, które są z historią KagePro na bieżąco, a przynajmniej tak myślę, bo „podobno” coś więcej miało się wyjaśnić. Jin ostatnio daje nam dużo odpowiedzi, ale jeszcze więcej pytań i może właśnie dzięki anime dowiemy się czegoś więcej. Tylko dzięki „wspaniałemu” stylowi Shaft'a wiele osób to anime odrzuciło już na początku. Ja sama do teraz załamuję się pokojem Shintaro, który wygląda jak jakaś baza. I tyle pozmieniali w akcji(w porównaniu do mangi), że czasem aż oglądanie tego boli, jednak i tak nie zmieniam zdania o tej serii i nadal ją uwielbiam. Ale cóż, osobiście nie sądzę, by coś się wyjaśniło w anime, po prostu pozmieniają nieco wydarzenia zapewne, no ale co poradzić. Jest jeszcze nowelka.
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Seans pierwszego odcinka był katorgą zamiast przyjemnością, więc krótko po zakończeniu oglądania przyszłam tutaj, aby wylać moje żale i frustracje w komentarzu – bez sprawdzania o co właściwie w tej historii chodzi. Coś tam pamiętałam z wersji mangowej, o klubie młodych ludzi z nietypowymi mocami (ostatni rozdział jaki czytałam, był o ich wspólnej wyprawie do wesołego miasteczka), a kiedy w animacji zobaczyłam zmieniający się kolor oczu u cierpiącego(?) chłopaczka, nieco zbyt szczerze uśmiechającego się kapturnika na tle mrocznego ptactwa, uciekającą we łzach ludzką postać Ene(?), i kolejną cierpiącą(?) postać w szpitalu(?) – miałam już tyle lampek ostrzegawczych zapalonych gdzieś tam z tyłu głowy, że napisałam to co napisałam, bazując jedynie na moich przypuszczeniach, bez sprawdzania informacji na temat tej serii – przepraszam, obiecuję już więcej się na ten temat nie wypowiadać, dopóki nie poznam lepiej tego uniwersum.
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
Re: ...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
„To jest super… ale nic z tego nie rozumiem!”
Przewrotność tej fabuły polega na tym, że kiedy spotykasz się z nią po raz pierwszy – nieważne, czy poprzez piosenki/mangę/powieści/anime, niczego nie rozumiesz. Dla Ciebie może to być przeszkodą, ale mnie osobiście nigdy to nie denerwowało. Podeszłam do tego na luzie i zaczęłam cierpliwie, bez nerwów ani wariackich poszukiwań śledzić kolejne poczynania Jina, twórcy projektu. Kagepro powitało mnie masą zagadek i niedomówień, które wyjaśniły się z czasem, chociaż wciąż nie wiem wszystkiego. Kolejne piosenki, rozdziały mang i light novels pomagały mi układać sobie bardziej klarowną wizję fabuły. Dlatego bardzo cieszę się, że powstało anime – jestem pewna, że dostarczy mi ono nowych odpowiedzi. A jeżeli czyta to jakaś osoba, która nie ma zielonego pojęcia o Kagepro i denerwuje się, że nic nie rozumie w anime: nie przejmuj się! Większość ludzi właśnie tak zaczyna swoją „znajomość” z tą historią. Jeżeli czegoś nie wiesz, zawsze znajdą się ludzie, których możesz o to zapytać. Wystarczy trochę poszukać. To normalne, jeżeli Ci się nie chce i wolisz porzucić tą serię. Ale ja zachęcam, żeby dać jej szansę. ^^ Dla niektórych to tylko dramy nastolatków, sztampowe postaci, schematy… ale pod tą powłoczką jest coś więcej. Nie będę się już rozwodzić, i tak wyszedł mi bardzo długi komentarz (przepraszam!), ale widać, że twórca projektu podchodzi do niego bardzo poważnie i traktuje postaci i wydarzenia jako coś na pograniczu fikcji i symbolu. Wystarczy poczytać jego autorskie komentarze do piosenek czy powieści. Urzekają prostotą wypowiedzi i bystrością skojarzeń.
Pozdrawiam!