x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Elektroda dla fanów orientu.
To był moment w którym postanowiłem usunąć tą stronę z paska zakładek. Po kilku latach tutaj trafiłem i naszła mnie ochota na przemyślenia. Nie wiem czy tak kiepskie recenzje tak kiepskiej jakości są nadal tutaj dopuszczane, ale wątpię żeby to się zmieniło na lepsze, koniec końców Tanuki to Elektroda dla fanów orientu.
Anime z czarnej listy, zamykamy temat.
Re: Elektroda dla fanów orientu.
Każdy je ogląda. Za każdym razem się nie sprawdza. Mimo to wciąż ktoś nowy po nie sięga i tak w kółko.
TBH patrzac w przeszłość nie wciąż nie widzę innej oceny dla tej serii, niż 2/10.
Re: Elektroda dla fanów orientu.
Z tego, że Tanuki usunąłeś z zakładek? Przerost formy nad treścią, ale przed kolegami będziesz szpanował, jaki to ty (specjalnie z małej litery) masz wspaniały gust i rozeznanie jeżeli chodzi o anime. Może byś lepiej wykorzystał swój wolny czas, zamiast pisać komentarze na stronie którą uważasz za Elektrode dla fanów orientu?
ogół
Re: ogół, większość i mniejszość
Re: ogół
Odpowiedź na komentarz użytkownika Crespo49
Jemu po prostu nie można ufać, to przybysz z innej galaktyki, a wiadomo jak tacy działają.
Jest źle, no ale bez przesady....
Jeśli chodzi o fabułę, Cóż, po początkowych odcinkach zapowiadało się na coś jak.. Może Sidonia, tylko w lepszej wersji graficznej. Brnąc jednak dalej w zaparte, z Sidonii jednak nie zostało nic oprócz wątku w kosmosie. Choć, jakby tak na to patrzeć marsjanie i ludzie walczący o przetrwanie na ,,już i tak splądrowanej Ziemi” jest jednak pomysłem ciekawym. Szkoda, że Aldnoah Zero nie wykorzystał całkowicie potencjału jaki z pewnością posiadał na samym początku. To tyle w tym temacie.
Teraz wypada co nieco o bohaterach, a tu się już streszczę; jak ze skróconego opisu możemy się dowiedzieć mamy kilku bohaterów jednych, bardziej, innych za to mniej ważnych. I to powiem, niestety, że pomijając Inaho, reszta tz. głównych bohaterów nie była godną uwagi kliknij: ukryte więc księżniczka, raczej mało rozgatnięta, wciąż myśli o pokoju, choć wszyscy dookoła wmawiają jej ,że jest to zabieg bezcelowy. I rzeczywiście, wszystkie próby pogodzenia zwaśnionych światów przez dobroduszną marsjankę były jak dla mnie nieco zabawne, bo była to jedna z tych bohaterów, którzy dobrzy są, i tacy pozostaną niezależnie od sytuacji, a księżniczka na ten przykład zginęła by przez to z pewnością kilka razy, gdyby nie to, że zawsze z boku był ktoś, kto śpieszył jej z pomocą. W tym przypadku Inaho Inaho, no właśnie.. Tylko on był na dobrą sprawę bohaterem jakiego wszyscy chcieliśmy zobaczyć w tejże serii, gdyż myślał trzeźwo, zawsze potrafił poradzić sobię w zaistniałej sytuacji..właściwie wszystko czego oczekuwałam po protagoniście. Drugim w kolejności był Slaine, ale tu to nawet szkoda pisać, z początku nieco ciekawy, w końcowym efekcie okazał się straszną.. (Tu zapewne doczekam się cenzury) dupą. Nie zrobił nic, za co można by go pochwalić. A teraz; Pytanie tylko czy jeden bohater może uratować 12 odcinkowe anime? Odpowiedź jest prosta. Może. Jednak tu tak się nie stało. Zdaję się, że Inaho był kimś takim jak Lelouch Lamperouge, tylko nie do końca dorobionym i oczywiście nie zawsze mógł wszystko przewidzieć ( za co właściwie należą się podziękowania) Do tego bohater ten przedstawiony został w sposób całkowicie obojętny w stosunku do otaczającego go świata, więc jeśli chodzi o charakter, najlepiej wstrzymać się od zdania.
Co zostało..? Muzyka. Tu, szczerze byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona, gdyż muzyka była naprawdę świetna. No, poziom Fate Zero to może nie jest, ale nawet to, co zostało nam podane wielokrotnie w czasie bitew nie było czymś co zasługuję na tak niskie noty, panie recenzencie… Opening, istne cudo, ending, gorzej ale również w porządku. Na pewno warto wspomnieć o muzyce w tejże serii, gdyż z doświadczenia wiem, iż wiele z tytułów jako takiej, wyróżniającej się ścieżki dźwiękowej nie posiada. A to naprawdę spory błąd.
Grafika nie zrobiła na mnie wrażenia. Żeby nie powiedzieć, że brzydka.. Drodzy państwo, brzydkie to było Shiki, bądź Higurashi no naku koro ni, a to było tylko.. Przeciętne. Animacja płynna, mechy ładne. Nic ,,ponad to”.
I wreszcie dochodzimy do momentu końca, czyli ostatnich odcinków 12 odcinkowe serii..i co w związku z tym… kliknij: ukryte niestety, zdaję sobię sprawę, że wielu z czytelników zauważając napis ,,spojler'' lub,, ukryty tekst” z pewnością nie może się powstrzymać i sięga po tajemnicę. Nie wiem ,czy wynika to z powodu zbyt dużej ciekawości, czy niektórzy zwyczajnie lubią sobię ,,zaspojlerować” Tu nie napiszę nic konkretnego, tylko dla tych, którzy serię tą oglądnęli… Dla mnie fakt, że ,,umarli” był właściwię czynnością przeprowadzoną raczej z powodzeniem. Żałuję jednak z tego powodu decyzji o rzekomej kontynuacji, gdyż nie jest to coś potrzebnego tak bardzo, jak np. drugi sezon Noragami.. Reasumując, zdaję sobię sprawę iż wiele z tego co napisałam powyżej nie jest raczej zachęceniem do oglądnięcia danego tytułu. Nic bardziej mylnego. Uważam, że choć Aldnoah Zero nie jest całkowicie wykorzystanym, tytułem to zwracając uwagę na ładną grafikę, bohatera( który choć częściowo dostarczył śladowych ilości rozrywki) muzyki, przede wszystkim i tego, że pomimo niedokończonej fabuły nie była ona sprzecza…załuguję na mocne 6.5, co niewiele zachaczyła o 7, przynajmniej u mnie.
A na koniec, drodzy koledzy/ koleżanki: uważam, iż recenzja ta nie jest zbyt adekwatna do poziomu tegoż anime, z pewnością nie jest ono ,,aż tak złe” jak zostało to zapisane. Zachęcam zatem do uprzedniego czytania komentarzy, w celu poznania opinii innych osób. Jak widać, recenzje nie zawsze są przydatne tak, jak sądzimy. Pozdrawia.
Re: Jest źle, no ale bez przesady....
Generalnie recenzje nie są przydatne do czegokolwiek, jakiekolwiek.
Re: Jest źle, no ale bez przesady....
5-/10
Minusy:
- Bohaterowie. Po obu stronach konfliktu płascy jak naleśniki.
- Dialogi. Jedna z niewielu serii gdzie chciałem je skipować.
- Rozwój fabuły. Podstawowym źródłem absurdu, są nastolatki bawiące się w wojnę. Do dużej dawki absurdu dorzucono mocno ograne schematy: kliknij: ukryte kilka oczywistych zdrad czy bezmyślną nienawiść do przeciwnika.
Plusy:
+ Walki. Nie ma ich za dużo, ale zacne. Też naciągane, ale bardzo miło się patrzy jak kliknij: ukryte słabszy mech rozgryza przeciwników na różne sposoby.
+ Wygląd mechów (animacja i jakość cgi)
+ Inaho. Przeciwieństwo typowych ciepłych kluch… aż do przesady.
+ Fragment 8‑bitowy ED'a. To raptem 9 sekundowy sampelek, ale mam słabość. Reszta ED'a i OP nie zainteresowały.
+ Muzyka. Szczególnie podczas walk fest zacne instrumentale się załączają. Podczas sceny na moście powiało RED ALERTEM! Świetne miksy elektroniki, chórów i muzyki poważnej.
Śmiechłem
To może teraz trochę poważniej:
Fabuła: nielogiczna, płytka, złożona z przypadkowych zdarzeń, które dają następstwo kolejnych przypadkowych zdarzeń i powstaje takie błędne koło. Dostajemy dzieciaki ratujące świat (o ile coś na nim zostało) przed antagonistami. Nic nadzwyczajnego, tylko w tym przypadku, to wygląda na jedno starcie, mianowicie Inaho vs Rycerze. Cóż więcej napisać, absurdalność wydarzeń jest na pewno wielka, nie raz robiłem tego śmiesznego facepalm'a myśląc coś w deseń „No plis… serio?”
Coś co jednak odczuwałem na plus w serii to dynamiczność i ciągłość akcji: nie było przynajmniej długi monologów, które w przypadku tej serii były by nic nie warte, ponieważ bohaterowie nie posiadali głębszej psychiki.
Co do losów Slaina to mnie zbytnio nie obchodzą.
Bohaterowie: Ogólnie przy bohaterach miałem odczucia takie same jak recenzent – wszystkie postacie oprócz Inaho to statyści, którzy podporządkowują się protagoniście, by mógł się on wykazać.
Sam Inaho przypomina mi Tatsuyie z Mahouka Koukou no Rettousei – zimnokrwistego, bez emocjonalnego władce czasu, rozumu, przestrzeni z wymaksowanymi skillmi w obsłudze wszystkiego, o tyle, że nie zgłębił jeszcze tajniki nieśmiertelności oraz ożywiana ludzi (chociaż nie wiadomo – mam na myśli zakończenie (12 odc.) Jakby nie patrzeć reszta bohaterów jest płytka i schematyczna na czele z księżniczką Vers, ewentualnie jakąś role pełni jeszcze tragiczny bohater Slain, ale mnie jakoś nie urzekł, właściwie jeśli zginałby w którymś odcinku serii to nawet bym się ucieszył. Już chyba wole oglądać herosa Inaho niż przygody Slaina.
Grafika spełniła swoje wymagania, kreska całkiem w miarę tak samo jak animacja. Strój wojenny Marsjan przyzwoicie wyglądał, jedynie co mi trochę szło na oczy to biała suknia księżniczki. Co do mechów, to trochę zawiodłem się na Versiańskich maszynach, bo mimo wyglądu jakim dysponowały to nie miały wiele w zanadrzu, góra po kilka skilli, przy czym podobnym wachlarzem dysponował ziemski mech, o tyle, że był słabszy technologicznie.
Muzyki miło się słuchało, w samym anime była puszczana w miarę do klimatu, a OP i END nie były złe, chociaż w przypadku END aLIEz, zwrotki z j. niemieckim mnie nieco irytowały.
Fabuła: +2/10
Bohaterowie: -2/10
Grafika: 8/10
Muzyka: -8/10
Całokształt: 5/10
I tu może zrodzić się pytanie czemu 5/10, po mimu tak wielu wad?
Odpowiedź z mojej strony jest taka, że granica dzieląca postawienia tej serii 3 punkty a 5 jest bardzo cienka, jednak postanowiłem dać jej tą wyższą, ze względu, że nieźle przy niej się bawiłem i wywoływała u mnie te nietypowe uczucia (które opisywałem w pierwszych linijkach mojej opinii na temat anime).
Tak naprawdę nie polecam i radzę znaleźć sobie inny lepszy tytuł.
Co do recenzji, no nie powiem, subiektywna – tego nie pochwalam, ale przynajmniej chciało się recenzentowi pisać tyle tekstu i wyjaśniać wszystko czemuż to jest takie słabe anime z rażącą ilością wad – Jest długie uzasadnienie, więc nie będę się bardziej czepiał, głównie dlatego, że podzielam opinię recenzenta.
Re: Śmiechłem
Re: Śmiechłem
Myślę, że właśnie wypunktowałeś najpoważniejszą wadę konstrukcji postaci w A.Z. Jeśli nadal nie rozumiesz, w czym tkwi problem, to postawię następujące pytanie:
Dlaczego właśnie Inaho?
O recenzowaniu słów kilka...
W czym rzecz? Otóż dawniej na pierwszym planie był cel informacyjny recenzji – miały one przede wszystkim stanowić wskazówkę dla widza odnośnie tematyki anime, jakości wykonania, ścieżki dźwiękowej i innych. Dzięki temu Tanuki.pl stanowiło de facto ogromną wikipedię anime i mangi. Rzut okiem na recenzję był obowiązkowym rytuałem przed seansem każdego anime.
Tymczasem obecnie na pierwszy plan wysunął się cel wartościujący recenzji polegający na przedstawieniu subiektywnych wrażeń recenzenta na temat danej pozycji, ocenie poszczególnych jego elementów i w konsekwencji wyrażenie postulatu (zachęta albo zniechęcenie).
Moim zdaniem taki trend trzeba ocenić negatywnie!
Recenzja w pierwszej kolejności powinna mieć wartość informacyjną, a osobiste odczucia recenzenta powinny być wplatane subtelnie.
W innym wypadku rychło ten portal zmieni się w śmietnisko pełne „artystycznych recenzji”, z których dowiedzieć się będzie można jedynie tego, jak bardzo dany autor męczył się przy seansie anime.
Być może kogoś urażą moje słowa, przepraszam.
Ale odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy mamy wysyp jajogłowych przemądrzałych recenzentów, stawiających się ponad szarą, głupią masą widzów. Bo niejednemu wydaje się, że skoro obejrzał X‑set pozycji anime to stał się kami anime i na pewno jemu zdaje się lepiej niż w opinii tysiąca pozostałych bałwanów („z pewnością gimnazjalnych otaku").
Przyjaciele, nie tędy droga! Recenzja anime to nie okazja do popisywania się elokwencją i zasobem słownictwa, do dawania upustu swoim grafomańskim zapędom! Recenzja nie służy temu żeby nabić komentarzy, prowokować, zyskać pogłosu i przy okazji pokazać „motłochowi”, co o nim się myśli.
Naprawdę, warto wrócić do korzeni solidnego recenzowania a'la Tanuki.pl. Więcej informacji, a mniej popisów. Szanujmy oceny widzów, jeśli kilkadziesiąt osób ocenia dany tytuł pozytywnie to chyba coś oznacza…
A jeśli ktoś koniecznie musi się wyszaleć w krytyce, czemu nie zrobić tego na prywatnym blogu. A na Tanuki zamieścić profesjonalną recenzję, wartościową dla czytelników.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Po pierwsze, tego typu recenzje pojawiały się na Tanuku już dawno – ale na dziale Manga, recenzenci anime raczej się hamowali (co jest w sumie ciekawe…). Wystarczy pójść i rzucić okiem na recenzje Aliry do mang Mayu Shinjo. Są raczej niekonwencjonalne, pełne dosadnych stwierdzeń i opinii – ale jakże trafne i mnie osobiście się podobają, bo to mój rodzaj humoru. A patrząc na komentarze pod nimi – nie jestem jedyna.
Po drugie, jeśli przyjmiemy twój punkt widzenia, że to nowy, świeżutki trend (tak więc to, co napiszę poniżej może się kłócić z tym, co napisałam powyżej, ale po prostu usiłuję się wpasować w sytuację): recenzje komilla i Slovy to jak na razie bardzo nieliczne przykłady z działu Tanuki anime. Spójrz na stronę główną – recenzja Aldonah.Zero już dawno z niej znikła i znaleźć ją możesz tylko poprzez wyszukanie, a od czasu recki Clannada pojawiły się trzy kolejne. Tej Slovy nie czytałam, ale moja jest raczej dość normalna, jeśli mogę to stwierdzić, z kolei recenzja moshi jest jak zwykle solidna i, jak to nazwałeś, w stylu à la Tanuki. Nieco niżej znajdują się bardzo dobre i pełne konkretnych informacji recenzje Tamako Love Story autorstwa Lin i ALT od Ave. Liczba komentarzy do trzech najnowszych od czasu wyjścia recenzji – 0 (słownie: zero). Reszta też dostała w porywach jakieś tam pojedyncze, jeśli w ogóle.
Z kolei liczba nowych komentarzy przy recenzjach Aldonah.Zero i ALTu Clannada bardzo urosła w ciągu kilku dni, więc wrażenie mogło być na tyle przytłaczające, że w twoim umyśle zakodowało się jako „nowy ogólny trend Tanuki™". Na‑ah. Tanuki może się trochę zmieniło, to oczywiste, bo część starych recenzentów odeszła, pojawili się nowi, ale jako recenzent i jednocześnie nie‑członek Redakcji (więc nie można mnie posądzić o skorumpowanie czy coś), mogę cię zapewnić, że Ave oraz inne osoby sprawdzające recenzje zawsze miały, nadal mają i będą mały wymagania. Plus serio, Redakcja Tanuki to normalni ludzie, a nie banda skostniałych konserwatystów wypchanych trocinami niczym zbierające kurz wypchane eksponaty w najdalszym kącie muzeum, która nie dopuszcza żadnych nowości oraz nie idzie na żadne ustępstwa. A publikowanie kontrowersyjnych według ciebie recenzji wcale nie jest taką złą rzeczą z punktu widzenia, nie wiem, marketingowego (? nieznamsiem…) – i liczba komentarzy o tym świadczy. Poza tym, dla ciebie ten rodzaj recenzji jest kontrowersyjny i w ogóle do niczego, ale innym może bardziej odpowiadać. Na świecie jest całe mnóstwo ludzi, a każdy jest inny, czyż nie?
Zastrzegam też, że moja wypowieź jest bardzo ogólna, nie wypowiadam się na temat wspomnianych w powyższym akapicie recenzji, bo żadnego z tych anime nie widziałam, więc mnie te recki ani ziębią, ani grzeją.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
A kiedy widzowie zaczną szanować oceny recenzentów, którzy są takimi samymi ludźmi jak oni? Kiedy co niektórzy użytkownicy przestaną traktować portal Tanuki jak umysł zbiorowy i przyjmą do wiadomości, że każda pisząca osoba jest inna, ma inne upodobania i na co innego zwraca uwagę? Redakcja, ani żaden Wielki Jenot nie stoją nad recenzentami z batem i nie mówią im, co mają pisać – recenzja to opinia jednej, słownie jednej osoby, której chciało się poświęcić trochę czasu i skrobnąć tekst nieco dłuższy od komentarza. Jeżeli ktoś traktuje tenże tekst, podkreślam, będący jedynie opinią jednej osoby, jak wyrocznię, to jego problem.
Szanujemy widzów, napisać recenzję może każdy, chętnie ją opublikujemy (niezależnie od wystawionej oceny), jeżeli tylko będzie spełniać warunki portalu (poprawność gramatyczna, stylistyczna i merytoryczna). Nie nasza wina, że na taki krok decydują się nieliczni, podczas gdy reszta woli psioczyć w komentarzach. I nie, nie mam zamiaru podsumować wypowiedzi stwierdzeniem „nie podoba się, to napisz własną”, ale proszę użytkowników o przyjęcie do wiadomości jednej rzeczy: recenzja wyraża opinię osoby, która ją napisała i nikogo innego. I tak jak każdy może napisać komentarz pozytywny lub negatywny, tak recenzent może serię pochwalić lub skrytykować – jego święte prawo. Nie znam nikogo, kto chciałby pisać teksty „pod publiczkę”, a takich właśnie się domagasz. Żądasz żebyśmy szanowali widzów, publikując tylko te recenzje, które będą zgodne z opinią ogółu/Twoją – cóż za łaskawość z Twojej strony. Tylko widzisz, domagasz się czegoś, czego sam nie masz, nie okazujesz. Nawet w najbardziej krytycznej recenzji, nigdy nie użyłam wobec widzów określeń obraźliwych (gdyż recenzja traktuje o anime/mandze, a nie widzach), nie zrobił też tego chyba żaden inny recenzent, ponieważ znając Ave i tak wywaliłaby coś takiego podczas redakcji. Tymczasem Ty, nie znając człowieka, opierając się tylko na jego opinii, której jedynym grzechem jest niezgodność z Twoją (no po prostu straszne), wyzywasz go od jajogłowych przemądrzałych recenzentów, wytłuszczając to jeszcze, żeby broń Boże nikt nie przegapił. Powiem wprost, zacznij od siebie, a potem pouczaj innych.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Pisząc o przemądrzałych recenzentach nie wymieniłem ŻADNEGO imienia, zaznaczyłem też, że przepraszam, jeśli kogoś moje słowa urażą.
W żadnym miejscu nie napisałem, że chcę „pisania recenzji pod publiczkę”, widzę, że nie przeczytałeś mojego wpisu, a właśnie tylko te „wytłuszczone słowa”.
Zwracam jedynie uwagę, że w pisaniu recenzji potrzeba jest trochę pokory: jeśli większość osób ma inne odczucia wobec danego tytułu niż ja, to należy ich zdanie uszanować i swoją krytykę wplatać subtelnie. A nie szarżować z ostrymi słowami obliczonymi na szok i konfrontację.
Easnadh, takich „artystycznych recenzji” jestem w stanie wskazać przynajmniej z dziesięć, nie pamiętam takich sprzed 2010 roku.
Jeśli twierdzisz, że kontrowersyjna recenzja jest korzystna z punktu widzenia „marketingowego” czy innego, to, wybacz, inaczej rozumiemy zadania recenzji. Ja nie oczekuję felietonu satyrycznego czy osobistych wynurzeń, a profesjonalnego wartościowego tekstu.
A „skostniały konserwatysta wypchany trocinami” to dla mnie określenie pozytywne, „dopuszczanie nowości” czy „pójście na ustępstwa” z kolei kojarzy mi się z opuszczaniem poprzeczki.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Recenzja ma kilka funkcji, nie tylko „informacyjną”. Narzucanie komuś jak ma pisać jest poniekąd żądaniem „pisania pod publiczkę”. To, że Ty nie lubisz tekstów, w których położono nacisk przede wszystkim na własne odczucia po seansie, tudzież napisanych w sposób charakterystyczny, specyficznym stylem, nie znaczy, że nie mają one prawa bytu. Ja dla przykładu lubię zabawne, ciekawie napisane teksty i czytam je z wielką przyjemnością, dla samego czytania. I są osoby, również w redakcji, które po prostu lubią inne, nietypowe recenzje – nie muszą nawet znać serii, której dotyczą. (Bo czytanie fajnego literacko tekstu, sprawia niektórym ludziom przyjemność i poza tą przyjemnością, nie oczekują nic więcej.)
To w jaki sposób ktoś wplata w tekst krytykę, to jego prywatna sprawa i dopóki nie używa określeń wulgarnych i obraźliwych, a recenzja nie traci na merytoryczności, nic nikomu do tego. Każda recenzja publikowana na Tanuki musi pełnić funkcję informacyjną, mówić coś o anime/mandze, natomiast proporcje bywają różne. Jak wspomniałam w poście wyżej, piszący wyraża swoją opinię i nie musi brać pod uwagę tego, że dwudziestu innym osobom coś się podobało, jemu nie musiało i ma prawo to wyrazić. Co do szokowania, to odnoszę wrażenie, że zszokowani są zazwyczaj tylko Ci, którzy mają zdanie odmienne i to oni najgłośniej krzyczą, że tekst jest do niczego.
Wybacz, ale widziałam już mnóstwo tego typu dyskusji, niestety rzadko padają w nich konkretne, sensowne argumenty, ponieważ mało kto z krytykujących jest w stanie wskazać w recenzji faktyczne błędy. Najczęściej dyskusja sprowadza się do tego, że moja racja jest „bardziejsza” od twojej i jakim prawem krytykujesz anime/mangę, która mi się podobała. Recenzja jest zła, bo nie zgadza się z moim światopoglądem i moją wizją tego, jak powinno się recenzję pisać. Przykro mi, ale to nie wypełnianie formularza w urzędzie – nie planujemy dyktować recenzentom jak i co mają robić.
I serio, w porównaniu z ogółem tekstów na portalu, tych wyróżniających się jest bardzo niewiele, nie jest winą redakcji, że pod nimi ludzie lubią najgłośniej krzyczeć. Nie będziemy pozbywać się „kontrowersyjnych” autorów, bo ktoś ma taki kaprys – nie lubisz stylu danej osoby? Cóż, rozwiązanie jest proste, nie czytaj jej recenzji – na Tanuki jest całkiem spora gromadka współpracowników, wybierz teksty tych, których styl Ci odpowiada, ewentualnie poszukaj recenzji gdzieś indziej. Różnorodność jest fajna, a pisanie recenzji to nie tworzenie tabelki w Excelu, tu sztywne normy nie obowiązują, a odczucia mają silny wpływ na ostateczny kształt tekstu. Na bogów, po prostu nauczcie się szanować cudze zdanie…
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
+ jeszcze klasyk ale już z 2010, „Sex=Love2” xD też absolutnie boska perełka ;).
Hym… ja nie wiem, może wtedy ludzie więcej zdrowego dystansu do siebie i świata mieli czy co Oo”.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Nie chciałabym dolewać oliwy do ognia, ale to się, niestety, zdarza. Dajmy na to, w recenzji do anime Hyouka, recenzent w podsumowaniu pisał coś o „fanatycznych wyznawcach KyoAni” jako jedynej grupie, której może to przypaść do gustu. Możesz się ze mną nie zgadzać, ale moim zdaniem to już podpada pod obrażanie widzów, którym to anime się podobało.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Diabeł czasami tkwi w szczegółach. :)
Re: O recenzowaniu słów kilka...
To tak jak pomijanie „moim zdaniem” na początku zdania.
I w sumie owszem, też czasem odnoszę wrażenie, że recenzenci to nadęte buffony i „znafcy” od siedmiu boleści.
Podkreślam „czasem”.
Inna sprawa, że na całym Tanuki czytam chyba tylko recenzje Slovy, bo uznaję je za wartościowe.
Natomiast unikam recek Avellany, która zwykła oceniać totalne gnioty na 8/10 (StB ma tę samą ocenę co Index — rofl).
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Patrz, ja czasami odnoszę takie wrażenie, czytając komentarze niektórych użytkowników, ale jakoś żadnemu nie nawrzucałam, jego mamusi również, bo rozumiem, że ktoś może mieć inne zdanie, a krytykę da się wyrazić w sposób kulturalny.
Slova na pewno się ucieszy, że ma wiernego fana. :)
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Widziałaś może wypowiedzi pod adaptacją HxH 2011?
Był tam bodajże redaktor i/lub współpracownik (nie pamiętam) oraz też raczej rozpoznawalny Góral.
Wyszło, że adaptacja jest „zua”, bo nie pilnuje detali, a tymi „detalami” były jakieś spadające jabłka, gdzie nie wiem, czy chociaż 1% ludzi kojarzy tę scenę, a tym bardziej zwróciło na nią uwagę.
I teraz napiszmy hipotetyczną recenzję, czepiając się pierdółek i jednocześnie przypisując sobie rozłożenie tytułu na czynniki pierwsze (bo jak mniemam to tym właśnie jest recenzja)... czy to dziwne, że lud się burzy?
Jeśli miałbym to jakoś dobrze porównać, to recenzje idą w stronę opinii krytyków filmowych, które są zresztą często bardzo wyśmiewane (i nie dziwota).
Czy nie można odnieść wrażenia, iż recenzent uważa się za „wymagającego widza”, dla którego „liczą się detale”, czytaj — nadętego bufona?
Bo jestem zdania, że można.
Jestem też zdania, że recenzje powinni pisać względnie „normalni” widzowie, bo czepianie się takich błahostek jest absurdalne.
A tym bardziej uzasadnianie tym bardzo niskiej oceny (co zresztą w wspomnianym temacie nastąpiło, ale tylko w komentarzach).
Re: O recenzowaniu słów kilka...
A jabłko było aluzją do Ginga Tetsudou no yoru.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
A skąd pomysł, że recenzent nie jest „normalny”? Co rozumiesz pod pojęciem „normalności”? Oglądając anime każdy zwraca uwagę na coś innego, w przypadku osób, które widziały dużo serii, właśnie szczegóły często decydują o ocenie. W przypadku Huntera dochodzi jeszcze znajomość mangi/starej wersji animowanej – komuś zwyczajnie mogą się nie podobać zmiany w scenariuszu, uznaje że starsza wersja jest lepsza z jakichś względów. Jego święte prawo!
Dyskusja pod HxH [2011] jest o tyle smutna, a może wręcz przerażająca, że dosłownie odmawia się komuś wyrażenia własnej opinii i ocenienia zgodnie z odczuciami po seansie. Na bogów, czy Tobie ktoś zabrania wystawić konkretną cyferkę pod anime, napisać komentarz? Tassadar (bo o niego chodzi) nawet nie ma tej serii w rezerwacjach, tekst ma napisać zupełnie inna osoba!
I owszem, recenzent może się czepiać detali jeżeli to one najbardziej zwróciły jego uwagę, dopóki potrafi uzasadnić ocenę nie ma problemu. Ty możesz się z recenzją nie zgadzać, może nie podobać ci się ocena, ale to nie powód by kogoś obrażać. Jeśli ktoś czuje się urażony, bo zjechano mu ulubioną serię, to sorry, czas popracować nad własną samooceną. To tylko anime, podoba Ci się, super, ale przyjmij do wiadomości, że każdy jest inny i może mu się nie podobać i ma pełne prawo to napisać, a Tobie nic do tego. Serio, nie uważasz, że prowadzenie świętej wojny w imię narysowanych wielkookich ludzików jest trochę dziecinne?
Gdyby ktoś przyszedł i powiedział, że recenzja jest do kitu, bo recenzent popełnił mnóstwo błędów i pokazał paluchem te błędy, to co innego. Większość osób czepia się tylko i wyłączenie dlatego, że ma odmienne zdanie o serii i nie rozumie, że ktoś może mieć inne. Poza tym, przypominam, że recenzja jest opinią jednej osoby, która nie rości sobie prawa do bycia wyrocznią, tekst należy traktować najwyżej jako wskazówkę, jest on subiektywny, więc warto spojrzeć na oceny innych, poczytać komentarze i dopiero wyrabiać sobie zdanie… My tu nie publikujemy podręczników z jedyną słuszną ideologią, nikt nie będzie przepraszał, że ma gust i wymagania niekompatybilne z jakąś tam częścią ludzkości.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Napisałem „względnie normalny”, więc chyba wiadomo o co chodzi.
Generalnie odnoszę wrażenie, że nie przeczytałaś w ogóle mojego postu albo po prostu mylisz recenzję z jakimś felietonem czy wpisem na blogu.
Bo o ile się nie mylę, to recenzja ma za zadanie w miarę wyczerpująco opisać dany tytuł, tak, żeby potencjalny widz wiedział, czego może się spodziewać.
No i problemem recenzji jest też to, że często patrzy się tylko na ocenę.
I w sumie to sama sobie przeczysz.
Z „prowadzeniem świętej wojny” bardziej kojarzy mi się czepianie jakiś spadających jabłek, mimo że nikogo to w sumie nie obchodzi (no może poza recenzentem i jakiś tam % krytyków filmowych).
Ja doskonalę wiem, że każdy jest inny… ale tutaj ta inność jest trochę zbyt duża i przez to staje się dla czytelników niewartościowa.
Jak mam poważnie odebrać ocenienie np. tak dobrej bajki na 5/10 i w argumentacji „bo przez 2‑3 sekundy w jednej scenie spadały jabłka”?
Naprawdę nie uważasz, że jest to trochę… po prostu idiotyczne?
Zwracanie uwagę na szczegóły, a umniejszanie czemuś, czepiając się pierdółek to jednak dwie zupełnie inne sprawy.
Dlatego cieszę się, że recenzji nie napiszę Tassadar czy Góral, bo byłaby chyba jedną z najśmieszniejszych na tym portalu (i pewnie wywołałaby większą dramę niż 2/10 Slovy dla Aldnoaha).
O, to jest zresztą dobry przykład.
Mamy 2/10 dla Aldnoaha dobrze uzasadnione — drama i tak będzie, ale widać, że recenzent podszedł do tego poważnie (a przynajmniej na tyle poważnie, na ile (nie)zasługują chińskie bajki).
A teraz weźmy recenzję jednego z lepszych shounenów w ostatnich latach i dajmy mu 4/10, bo „spadały jabłka, a w starej wersji nie”... naprawdę zdziwi Cię fakt, że ludzie zaczną się pluć i nazywać recenzenta „krytykiem filmowym”, który zwraca uwagę na jakieś głupoty, zamiast skupić się na samej bajce i jej nowej adaptacji?
Bo mnie w ogóle.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Nie, nie wiadomo – przykro mi, nie czytam w Twoich myślach i nie mam bladego pojęcia, co rozumiesz pod pojęciem normalny i dlaczego nie uważasz za takich recenzentów Tanuki.
To może żeby było łatwiej, definicja recenzji, za Wikipedią:
Recenzja (z łacinskiego recensio oznaczającego ‘spis ludności, przegląd’, w języka polskiego za pośrednictwem niem. Recension) – analiza i ocena dzieła artystycznego, publikacji naukowej, projektu, przewodnika, poradnika, wystawy, przedstawienia teatralnego, publikacji multimedialnej, filmu, gry komputerowej itp. Pełni funkcję informacyjną, wartościującą i postulatywną, nakłaniającą lub zniechęcającą.
A teraz, którego z tych zwrotów nie rozumiesz? Nie myl recenzji z opisem, od opisów masz ANN lub MAL, my publikujemy właśnie recenzje.
Co do wspomnianej rozmowy o Hunterze – czepiłeś się tych jabłek jak rzep psiego ogona, tymczasem po przejrzeniu dyskusji okazuje się, że oprócz rzeczonych owocków Góralowi nie podobały się „nieudolna reżyseria, dobór seiyuu, brak odpowiedniego prowadzenia historii, przedstawienia bohaterów i wytworzenia odpowiedniej atmosfery…” i jeszcze kilka innych rzeczy. Wybacz, ale wybierasz sobie losowo jeden przykład z całej litanii zarzutów, w tym kilku bardzo poważnych i zachowujesz się, jakby one nie istniały. To nie jest jeden drobiazg…
Nie uważasz, że idiotyczne jest czepianie się komentarza pod serią, który recenzją nie jest i nigdy nie będzie, a jeszcze bardziej idiotyczne traktowanie właśnie tegoż komentarza jak recenzji? Tassadar i Góral mogą nawet postawić 1 i nic nikomu do tego, nie muszą nawet uzasadniać, bo powtórzę po raz enty, mają prawo do własnej oceny. Co ciekawe, na liście użytkowników jest kilka osób, które wystawiły tej serii niskie noty, Ty czepiasz się tylko tych, którzy odważyli się dorzucić komentarz.
Naprawdę nie wiem kiedy, czy w ogóle dotrze do ciebie, że coś co jest dobre dla ciebie i podoba się tobie, innym nie musi? Twoja ocena ma taką samą wartość jak Tassadara czy Górala, żadna nie jest bardziej „obiektywna” czy „prawdziwa”... I nie, zupełnie mnie nie rusza, że ktoś ma odmienne zdanie na jakiś temat, w życiu tak bywa.
Przyjmij do wiadomości, że Tassadar jest takim samym użytkownikiem portalu jak inni, może oceniać jak chce, pisać komentarze jeżeli ma ochotę lub nie. Nic Ci do tego. I to się tyczy wszystkich ludzi korzystających z Tanuki.
Co do patrzenia na oceny – jeżeli ktoś gapi się tylko na cyferki, nie rozumiejąc, że pełnią one służebną rolę wobec recenzji, że recenzja jest opinią jednego człowieka, który nigdzie nie rości sobie prawa do bycia wyrocznią, że wypadałoby się zastanowić czy nasz gust jest kompatybilny z gustem autora tekstu, to ups. Ludzie mają mózgi, których powinni używać dla własnego dobra.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
jeżeli podsumowaniem recenzji jest ocena – to musi być ona logicznie osadzona w przyjętym systemie oceniania. to znaczy w szczególności powinna korespondować z ocenami innych anime (@Impos). zatem w przypadku takiego serwisu autor oceniając winien kontrolować swoje subiektywne odczucia i uważać czy nie wypaczają one wystawionej oceny.
gdyby recenzja została zamieszczona na autorskim blogu – to wtedy subiektywizm, odczucia autora mogłyby w niej przeważać, i ocena również mogłaby pozostać czysto subiektywna. w ten sposób byłaby prawidłowo osadzona w kontekście pozostałych subiektywnych ocen.
anime w bazie są szeregowane pod kątem ocen – obowiązkiem autora recenzji jest dbanie o to, żeby ocena była adekwatna, oznacza to, że musi radzić sobie z pokusą subiektywnego oceniania.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Nie, kluczowa jest funkcja oceniająco‑analizująca. Czytelnik chce się dowiedzieć, czy to, o czym czyta, jest warte uwagi. Kto to zrobił, kto wystąpił, o czym opowiada – tego może się dowiedzieć w wielu innych miejscach bez przebijania się przez recenzję.
Ponownie błąd. Każde anime to osobny, niezależny utwór, zestawianie ich ze sobą nie ma sensu, gdyż nie da się w szeregu ustawić sztuki, a jednak anime to dzieła artystyczne. Jakkolwiek źle to brzmi – taka jest rzeczywistość.
Więc w jaki inny sposób ma oceniać? Tanuki nie ma klucza ocen. A nawet jeśli, to jakby go skonstruować? Jakie wytyczne nakreślić? Niemożliwe, a nawet jeśli – sztuczne i wypaczająca odczucia recenzenta.
Ale wszystkie oceny na Tanuki są subiektywne, więc jakakolwiek następna też jest automatycznie prawidłowo osadzona w kontekście.
proszę, wskaż mi wytyczne, na podstawie których mam obiektywnie ocenić anime. Tak jak np. w przemyśle metalurgicznym są kryteria oceny jakości stali, a w drzewnym – jakości surowca drzewnego. Wskaż mi ścisłe i nienaruszalne normy, którymi recenzent ma się kierować wystawiając ocenę.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
stwierdzenie, że każde anime to osobny, niezależny utwór (zależy co przez to rozumiesz) – niewiele wnosi. recenzowanie, ocenianie dowodzi zresztą, że jest inaczej niż Ci się wydaje. żaden utwór nie jest osobny, niezależny w sensie, który nadajesz tym słowom. dlatego utwory można oceniać, recenzować porządkować według kryteriów – jakkolwiek niedoskonałych, ale mimo to spełniających swoją ograniczoną funkcję. czym innym jest kompletne odrzucenie podjęcia się takiego wysiłku, a czym innym próbowanie, szlifowanie umiejętności.
wiążące kryteria już istnieją – tkwią w olbrzymiej liczbie ocenionych anime. powinieneś w pierwszej kolejności starać się je odnaleźć, odwołać do nich. natomiast Ty w ogóle takiego wysiłku nie podjąłeś. chciałeś ocenić na 1, przymuszony oceniłeś na 2 z dziecinnym wyjaśnieniem, a co by było gdyby wypadło 9 ;) to ujawnia twój niewłaściwy stosunek do oceniania.
tymczasem powinieneś zastanowić się jak podobnej jakości anime były oceniane i wystawić adekwatną ocenę – a jeśli byś kompletnie się z nią nie zgadzał (czyli twój osobisty stosunek do anime byłby zbyt silny) po prostu powinieneś dać sobie spokój z ocenianiem, recenzowaniem tego anime.
ocenianie anime należałoby raczej odnieść do oceniania wyrobów ze stali, czy z drewna, a nie do oceniania jakości surowca. wytyczne – w pierwszej kolejności na twoim miejscu zastanowiłbym się czemu służy ocena anime i zastanowił się czy np. właśnie nie powinna korespondować z innymi ocenami tak aby cel oceniania był realizowany.
osiągnięcie perfekcji, doskonałości jest praktycznie niemożliwe, ale to nie znaczy, że nie warto próbować. wiedzę jak ocenić jakość surowca może zdobyć praktycznie każdy, natomiast na tym gruncie sprawa jest znacznie trudniejsza.
pozdrawiam
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Tak, informacja, czy warto, czy też nie warto poświęcać danemu utworowi czas.
Można, ale po co? Ocenię to na 6, bo inne oceniłem na 8, ale ogólnie to uważam,że zasługuje też na 8? To bez sensu, przypięcie takiej metki do utworu artystycznego w taki sposób mija się z celem, bo odbiorcy nie interesuje, że coś jest lepsze od czegoś innego, tylko chce wiedzieć, jak dobry jest omawiany utwór.
Postawiłbym 9. Proste.
Nie mam zamiaru odwoływać się do ocen, które nie ja wystawiłem. Nie znam ludzi, którzy je wystawiają, nie wiem, jakimi oni kierowali się kryteriami, bo może oceniają albo na 1, albo na 10, a może zaniżają oceny, bo uważają anime jako medium za ogólnie ułomne, albo wszystkiemu dają 10, bo im się to podoba. PO co mam się odwoływać do czegoś, co jest zupełnie nieregularne, nie ma żadnych wytycznych jako podstawy, nie da się przewidzieć? Tym bardziej – po co mam się odwoływać do czyjegoś gustu i systemu wartości, skoro mam swoje?
A wysiłek podjąłem – oceniłem anime na 1/10 bo uważam, że ilość błędów i wad zupełnie wyczerpywała wymagania takiej oceny. Dla mnie A/Z było tandetą i tak je oceniłem. I to nic, że słabsze serie oceniam czasem wyżej – one nie są tandetne. Ponadto w grę wchodziła suma rozczarowań i zażenowania. 1/10 to adekwatna ocena.
jak już pisałem – nie mam zamiaru odwoływać się do cudzych ocen, bo nie są dla mnie niczym wiążącym.
Dwa, że podobnych jakościowo anime jak A/Z widziałem niewiele – co najwyżej gorsze, jak emitowane równolegle Rail Wars. Gdybym miał porównywać, to oceniłbym rail wars na -15/10. Ocena sama w sobie mówi, co myślę o danym anime – każda z ocen to zbiór, worek, do którego przypisuje dane anime, nie odwrotnie. Jeśli coś było tandetą, to ląduje tam, gdzie tandety miejsce – to nic, że widziałem słabsze albo lepsze, nic to nie zmienia w danym anime, ono dalej pozostaje tandetą.
Nie wiem, czyim stosunkiem do anime mam się kierować, jeśli nie swoim, ale chętnie się dowiem.
Aha, jeszcze dodam, że moje własne oceny uważam za najbardziej adekwatne, wręcz bardziej trafne od ocen innych osób, więc nie widzę potrzeby kierowania się ocenami jakiejś zbiorowości. Nie będę zastępował nimi czegoś, co działa po prostu dobrze.
A to bardzo chętnie – możliwość pominięcia oceny przy recenzji byłaby świetna, dla mnie one są zupełnie zbędne, tekst i tak mówi sam za siebie. Dlatego np. nie oceniłem fabuły, bo na tym etapie było to niemożliwe (a dwa, że nie stwierdziłem jej jeszcze w A/Z).
Ponownie staje się to więc czysto subiektywne. Chyba, że bedziemy oceniać każdy element z osobna i robić średnią ważoną, jak np. ocenia się samochody kolekcjonerskie. Przy czym tu znow trzeba sporządzić pakiet norm i wytyczne, jaki aspekt ma jaką wartość i jak wpływa na ocenę końcową.
A wiesz, czemu to nie zadziała? Bo oceny na Tanuki tak nie działają. Oceny grafiki, muzyki, postaci, fabuły mogą być na 1/10, ale recenzent da 10/10, bo zwyczajnie odnalazł w tym coś, dlaczego warto pozycję obejrzeć. I, o ile dobrze to uargumentuje, nie widzę w tym nic złego.
BNie, bo to moja ocena, wystawiona na podstawie mojego systemu wartości. I nie razy dwa, bo inni wystawiając oceny nie zastanawiają się, czy one z czymkolwiek korespondują.
Do ostatniego akapitu:
Wcale nie trudniejsza. W przeciwieństwie do surowca utwory artystyczne można oceniać po swojemu. I to najlepsze kryterium.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Ależ ja całkowicie rozumiem subiektywną opinię i nie neguję tego w żaden sposób… ale mówimy tutaj jednak czysto hipotetycznie pod kątem recenzji, więc nie powinno tu być mowy o 100% subiektywnej ocenie (jednak zawsze jakiś margines obiektywizmu się zachowuje).
Jabłek, owszem, czepiłem się, ale chyba nie zauważyłaś, że:
Widzisz, ale według Górala „nieudolna reżyseria” to właśnie m.in. te „spadające owoce” i podobne temu pierdółki, na które tylko krytyk filmowy zwróci uwagę (ew. ludzie zajmującymi się mini wpadkami w filmach, jak np. pas/brak pasa w Krzyżakach… chociaż same jabłka były w mandze).
Poza tym bezsensowne jest sprowadzanie tej serii do „głównego złego”, bo nie jest taka jak stara.
Z seiyuu w ogóle się zgodzić nie mogę, historia była prowadzona zgodnie z mangą (stara wersja miała tu jakieś fillery), a „wytworzenie odpowiedniej atmosfery” to były m.in. te fillery ze starej wersji, które bezsensownie przedłużały wątek tej wyspy na początku, do której to już potem nie wracaliśmy i był jednym wielkim fillerem.
W sumie wszystko można podsumować jednym słowem (a raczej dwoma) — pierdółki i wierniejsze trzymanie się oryginalnego materiału.
Oczywiście, komuś może się to nie podobać i wystawiać słabe noty… ale jaką wartość ma recenzja, która neguje nową wersją, bo „nie jest taka jak stara”?
Mamy tu jakiś obowiązek do oglądania starych, „lepszych” wersji?
Nie, i taka recenzja w sumie jest mało rzetelna.
A co do „normalności” jeszcze — chyba jasno napisałem o co mi chodzi?
Fajnie by było, gdyby recenzenci byli widzami jak wszyscy inni, a nie krytykami filmowymi, którzy czepiają się głupot, bo pożytek z tego żaden.
Podobnie, jak i z takiej „recenzji”.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Recenzenci są widzami jak wszyscy, zwracanie uwagi na detale o niczym nie świadczy. Po x seriach opierających się na podobnych schematach, to właśnie szczegóły często decydują o jakości serii i radości z oglądania.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
A założenie i owszem — hipotetyczne.
Jednak to właśnie skrajne przypadki poruszają sedno problemu.
W sumie z tymi seriami zabawna jest sprawa jest taka (a widziałem obie), że wszystko co ludzie uznają w niej za zaletę dla mniej jest wadą.
Oczywiście, tu znowu dochodzimy do tego subiektywizmu, ale mam wrażenie, że nie powinno się do problemu podchodzić jednostronnie.
Burzyli się „jak oni mogli zmienić seiyuu”, a ja bym się burzył, gdyby tego nie zrobili.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Bo wszędzie znajdzie się sporo drobiazgów.
Nie widziałem jeszcze produkcji idealnej.
Dochodzi też kwestia tego, na ile obraz starej wersji jest prawdziwy.
Trafna sformułowanie „widział dużo”... więc prawdopodobnie starą wersją dawno temu, co daje nam bardzo rozmyte, dziurawe porównanie.
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Re: O recenzowaniu słów kilka...
Tak więc, przeklinam twórców, którzy odsunęli Urobutchera i oddali odcinki 4‑12 innemu scenarzyście i mam nadzieję, że wróci on w drugim sezonie i napisze coś sensownego, co wyniesie serię na lepszy poziom.
Dafuq?
Re: Dafuq?
Szacunek dla Slovy
Rozumiem, podobało wam się anime. Rozumiem, nie zgadzacie się z oceną. Sam również uważam, że 2/10 to mało dla produkcji takiej jak Aldnoah.Zero, jak również przyznaję się, że seria ta mi się podobała – ot, dość miłe dwunastoodcinkowe coś dla zabicia czasu. Nie będę się rozpisywał, bo nie o to mi w tym momencie chodzi. Porównajcie sobie recenzję Aldnoah.Zero do jakiejś innej recenzji ocenionej na 2. Jest różnica? I owszem. Nie śmiem zapytać, ile recenzentowi zajęło napisanie tego imponującego w rozmiarach bloku tekstu. „Ale zaraz”, powiecie, „każdy może napisać referat na parę kartek A4 jak bardzo czegoś nienawidzi bez większego wysiłku”. Może i racja. Ale na pewno nie każdy zrobi to tak skrupulatnie jak Slova. Ów recenzent, obiekt waszej nienawiści, poświęcił, jak wierzę, naprawdę dużo czasu, przygotowując recenzję, która wyjaśnia wszystko odnośnie oceny. A wystarczy przeczytać, by zrozumieć.
W skrócie. Nie wiecie dlaczego wystawił 2, to zanim zaczniecie się mądrzyć, przynajmniej przeczytajcie jego wypociny. Dokładnie do tego samego zachęca was recenzent w pierwszym akapicie. Jeżeli chodzi o mnie, po przeczytaniu recenzji mam naprawdę duży szacunek dla Slovy. Niewielu dałoby radę napisać tak pokaźną recenzję, a co dopiero recenzję dwunastoodcinkowego anime, które na zbyt dużą ocenę nie zasłużyło.
Re: Szacunek dla Slovy
Szkoda tylko, że postronni czytelnicy nie mają szansy dowiedzieć się, jaka część recenzji reprezentuje rzeczywiste poglądy Slovy, a jaka wynika z chęci prowokowania (od razu uprzedzam jego potencjalnych obrońców, że szkoda mi czasu, by dyskutować na ten temat).
Re: Szacunek dla Slovy
Każda. Te same argumenty pisałem od początku emisji na różnych forach.
Re: Szacunek dla Slovy
i o to chodzi. ty zachwycasz się objętością tekstu, ilością akapitów i liczbą znaków. natomiast my, wściekły tłum z pochodniami i widłami chcemy rzetelnej i zwięzłej recenzji. niestety, ani jednego, ani drugiego w recenzji Aldnoah.Zero nie stwierdzono. co stwierdzono: przerost formy nad treścią i brak obiektywizmu. dwie najgorsze cechy recenzenta. bo nie jestem sobie w stanie wyobrazić gorszych.
proszę, bardzo, broń slovy, nikt ci nie broni. tylko możesz być w tym stanowisku trochę osamotniony.
Re: Szacunek dla Slovy
[link]
Re: Szacunek dla Slovy
ZNOWUTOSAMO.JPG
Wyjaśnij, czym jest dla Ciebie recenzencki obiektywizm. Bo akurat co do rzetelności mojego tekstu nie mam żadnej wątpliwości.
Re: Szacunek dla Slovy
A tak poważnie, dalibyście już spokój z tym wątkiem. Slova wyraził swoje zdanie (o tak, w recenzji zamieszcza się swoją opinię – spróbuj nie, wtedy wyjdzie opis co najwyżej) i nikt nie powinien się tego czepiać. Napisał o czym jest anime, co mu się podobało/nie podobało i dlaczego. Dokładnie to co powinien. A jak tak bardzo na ocenach wam zależy to patrzcie na średnią czytelników – więcej próbek, większa szansa na „dokładną” ocenę.
Re: Szacunek dla Slovy
Co do faktycznego sensu wypowiedzi: „brown nosing”, jak to sprytnie ująłeś, to nie jest, bo niby co miałbym na tym zyskać; recenzja jest jak najbardziej rzetelna – ale skoro nawet jej nie czytałeś to nie masz prawa tego wiedzieć.
Re: Szacunek dla Slovy
Po czym poznać typowego mangozjeba?
Zatracił umiejętność komunikowania się w języku polskim… nie, nie zamierzam googlować jakiegoś idiomu (chociaż i tak domyślam się znaczenia) tylko dlatego, że komuś pomyliło się tanuki.pl z tanuki.com.
I fajnie by było, gdyby administracja zaczęła się temu przyglądać, bo jeszcze dotrze do nas moda „z internetów” i zaczną się wiadomości składające się z 10 polskich i 5 angielskich słów, czy nawet taka miks – jedno zdanie po polsku, drugie po angielsku.
Czytać się tego, ***, nie da.
Trochę ogaru.
Re: Szacunek dla Slovy
Re: Szacunek dla Slovy
Prosimy, troszkę kultury.
I uprzejmie prosimy o rozpoczynanie zdań wielką literą.
Moderacja
a co do samego anime
Re: a co do samego anime
Wiesz… ja też mogę napisać, że Mars of Destruction to doskonała OAVka, lecz czy ktoś to potraktuje poważnie?
Nie, Aldnoah nie jest dobry. Dobry jest tylko początek, a później to się po prostu śmiało z tego, jakie to było głupie. Do tego w serii były tylko 2 postaci (bo cała reszta nie zasługuje na to miano), większość przeciwników była bardzo jednowymiarowa, a oni różnili się od siebie tylko wyglądem. Do twgo dochodzą odcinki w całości poświcone na dwa zwroty akcji, każdy po 180 stopni, żeby przypadkiem nie zburzyć przypadkiem aktualnego status quo. Aha, czy pisałem już o mecha of the week?
A co do końcówki: School Days miało lepszą :P
Jedno mogę powiedzieć od Aldnoah: ta seria miala potencjał, lecz nie zostałon wykorzystany i efekt końcowy jest marny.
zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Podsumowując: recenzent w ogóle nie zrozumiał serii, najwyraźniej z powodu niedostatków intelektualnych, a komentowanie jego wypocin zamieszczam tu tylko dlatego, że są mylące dla osób, które serii jeszcze widziały i tak niska ocena może je zniechęcić. Właśnie po to zdaje się powstała idea gwiazdek i oceniania, która autora tak bardzo nie obchodzi, że aż pisze recenzje. Dla dobra ludzkości proszę odbierzcie mu klawiature, bo jak tak dalej będzie to te mechy nas jednak zaatakują i zniszczą ziemię i będą miały rację skoro pozwalamy publikować tak długie teksty pisane przez półidiotów. Inaczej: ja się do nich przyłączę!
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Postąp wedle własnej rady i daj sobie bana na kilka lat, może ochłoniesz.
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Tak z ciekawości – co to jest „podstawnie uargumentowana” recenzja?
Uargumentowana i postawiona na podstawce?
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
A mimo to jesteś w stanie powiedzieć, że
Chętnie dowiem się, co mi umknęło.
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
To miałem właśnie na celu.
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Wiesz… stosowanie wycieczek osobistych raczej źle świadczy o autorze komentarza, a nie o jego adresacie :P
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Aldnoah Zero
Seria nie jest idealna, ma wiele słabych punktów – ale stanowczo warta zainteresowania.
Re: Aldnoah Zero
Re: Aldnoah Zero
Trochę ponad przeciętną...
GRAFIKA: 7/10
standardowe już połączenie grafiki „odręcznej” z animacją komputerową zgrabnie się tu łączy i nie ma nawet do czego konstruktywnie się przyczepić – postaci są narysowane zgrabnie, ich animacja jest bez zarzutu, a maszyny i pojazdy (choć tyczy się to tylko sił Ziemi) są zaprojektowane z podziwu godną dbałością o szczegóły i naprawdę cieszył oczy. niestety, nie tyczy to sił marsjańskich – ich – co tu dużo kryć – Super Roboty są po prostu brzydkie. s
AUDIO: 8/10
muzycznie, Aldnoah Zero ma się czym pochwalić – muzyka jest przyjemna i wpada w ucho (chociaż do poziomu wybitnego, troce jej brakuje), dźwięki otoczenia doskonale dobrane i zsynchronizowane, a głosy podłożone bardzo dobrze. tu nie ma kontrowersji i kłótni – oprawa audio jest jedną z najmocniejszych zalet serii
FABUŁA: 5/10:
hur, hur… fabuła jest drugą najdziwniej zrealizowaną warstwą Aldnoah Zero. z jednej strony – kicz, sztampa i oklepane schematy, czyli kliknij: ukryte cudownie ocalona księżniczka, tajna super‑hiper‑mega broń Ziemian, kiczowate marsjańskie Super Roboty, brak jakichkolwiek postępów inwazji na Ziemię, realizacja większości odcinków w formie „potwora tygodnia”. z drugiej strony, wątek samej wojny, powodów jej wywołania i działań poszczególnych Rycerzy zaskakuje większą niż pozornie się wydaje złożonością. rewelacyjne został też poprowadzony wątek niwelowania przewagi technicznej przeciwnika doskonale dobraną taktyką, przy czym zarówno przewagi techniczne, jak i dobór taktyki do ich skontrowania są zrealizowane niemal perfekcyjnie, sprawiając, że pojedynki ziemskich i marsjańskich mechów ogląda sięz prawdziwą przyjemnością. połączenie negatywnych i pozytywnych aspektów fabuły daje zaledwie „średniaka” pozbawionego polotu.
POSTACI: 6/10:
taa, bohaterowie Aldnoah Zero nie przedstawiają się najlepiej. brakuje im oryginalności i polotu, tworzą schematy tak znane i oklepane, że szczęki aż pękają od ziewania. mógłbym się tu rozpisać na temat sztampowej księżniczki, pilota z PTSD, sztampowo kompetentnej pani kapitan z z genialnym pierwszym oficerem… tylko po co? wszystko to już było. z jednym wyjątkiem, kontrowersyjnym wyjątkiem. a jest nim Inaho. zaskakujące, ale naprawdę polubiłem tą postać. jakim cudem? bardzo łatwo, jak się okazuje – po latach, dłuuugich latach oglądania kolejnych narwanych, niezdyscyplinowanych pilotów mechów, miło jest obejrzeć kogoś, to wygrywa nie dzięki szczęściu, a chłodnej logice. miło zobaczyć w końcu geniusza w roli innej niż arcyschwarzcharakter w okularach planujący zagłądę wszystkiego co popadnie. miło zobaczyć dość przeciętnie wyglądającego człowieka potrafiącego zrobić dobry użytek ze swojego mózgu. wielu widzów nie jest w stanie strawić tej postaci, i nie dziwię się im – Inaho jest przesadnie chłdny i opanowany. zupełnie jakby nie wiedział jak okazywać uczucia, a jego hobby urasta do rangi obsesji. hm. zupełnie jak u kogoś z syndromem Asperger… dobra, nie naciągajmy faktów. Inaho jest jaki jest, ale dzięki swojej odmienności, zdobył mą sympatię i dźwignął ostateczną ocenę postaci o dwa punkty.
to była szybka i krótka analiza Aldnoah Zero. nawet jakbym podzielił wszystkie oceny przez dwa, nie uzyskam średniej 2/10. mało tego, zadałem sobie trud sięgnięcia po średnią ze strony AnimeNewsNetwork i z niemałym zaskoczeniem odkryłem, że średnia ocena tego anime na tym portalu wynosi… 7.5/10. z ponad pół tysiąca głosów ocen poniżej 4/10 było 9 (słownie: DZIEWIĘĆ). ooops. tylu ludzi raczej nie może się mylić, więc jedyną pomyłką z jaką mamy tu do czynienia jest pomyłka recenzenta… o ile jest to pomyłka…
Re: Trochę ponad przeciętną...
Nawet, gdyby Slova rzucił kostką tysiąc razy, to mógłby więcej nie wyrzucić dwóch oczek. Mało tego, może już nigdy w życiu nie wyrzuci dwójki! Taki już urok rachunku prawdopodobieństwa ^^
A średnia „Elfen Lied” na tym portalu wynosi 7,58, tak więc to żaden argument.
- powiedziała kiedyś Święta Inkwizycja do Galileusza ;P
Re: Trochę ponad przeciętną...
ale ja nie twierdzę, że się nie mylą – daję do porównania. mało tego, zobacz oceny użytkowników TEGO portalu a ocenęrecenzenta. rozbieżność TAKIEGO kalibru daje do myślenia.
racja, dlatego użyłem trybu przypuszczającego. ale, niezła riposta, man. godna zapamiętania.
Re: Trochę ponad przeciętną...
I uwidacznia wyższość mojego gustu nad całą resztą populacji. Ale o tym nie musiałeś mi przypominać, mam tego świadomość.
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Nie, nie była. O tym już pisałem. Polityka mogła z tego wyjść, ale komuś się nie chciało.
Bardzo pretensjonalna i jedynym ją stosującym był Inaho.
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
poprawnym podejściem byłoby „zaklepanie” sobie prawa do recenzji aż do zakończenia serii. są wyjątki i odstępstwa od reguły, to jasne. „Gundam 00” wyraźnie byłpodzielony na połówki, tyle, że zrobiono to na tyle zręcznie, że można było traktować te serie jak dwie, oddzielne. ba, można powiedzieć, że sezon drugi w rzeczywistości był sequelem. „Aldnoah Zero” niespecjalnie daje szansę na takie pojejście. zakończenie pierwszej serii mogłoby równie dobrze mieć wielki napis „CIĄG DALSZY NASTĄPI” przed outrem.
Re: Trochę ponad przeciętną...
Spróbuj doczytać „W poszukiwaniu straconego czasu” chociaż do połowy! ;P
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Tak, wielebny Slovo! Napisz jeszcze alternatywną recenzję, w której uzupełnisz brakujące wątki w swojej argumentacji! *.*
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Gdybym miał przedstawić swój własny system oceniania, to oceną wyjściową jest 7. I to jest dobre anime, bo zakładam, ze jak ktoś coś robi, to chce to zrobić dobrze. Więc ocena może iść albo w dół, albo w górę, albo pozostać bez zmian. I tak 6‑8 to serie dobre, zaś 9‑10 to w mojej ocenie dzieła wybitne, lub takie, których wow factor był nad wyraz silny (większość 10 tak właśnie wystawiłem).
Mimo wszystko jestem jedyną znaną mi osobą, która tak ocenia.
Nie, ja tylko wyciągnąłem informację z Twojego wpisy i dopytałem się dla pewności.
Że rzut kostką? Ależ oczywiście, jeśli to Cię gryzie, to możesz uznać, ze zamiast 2 jest 1, bo duchowo tak właśnie A/Z oceniłem.
Re: Trochę ponad przeciętną...
Zdecydowanie bardziej mierzi mnie sytuacja, w której jakiś piotrek bierze na tapetę niszowy tytuł i w kategorycznym tonie, udając przy tym poważnego recenzenta, oznajmia że dane anime jest zupełnie beznadziejne. A anime okazuje się co najmniej przyzwoite, żeby nie powiedzieć bardzo dobre. W takiej sytuacji mamy do czynienia ze szkodnikiem, który zniechęca niczego nieświadomych widzów do dobrych tytułów.
A Slova, to tylko taki sowizdrzał, który się tylko z użytkownikami przekomarza, ku uciesze gawiedzi ^^
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Re: Trochę ponad przeciętną...
Natomiast t lubienie/nie lubienie to takie mocno abstrakcyjne jest. Nigdzie nie napisałem, że A/Z nie lubię. Oczywiście, uważam je za szmirę, ale emocjonalnie mam do tytułu co najwyżej żal, że nie był dobry.
Re: Trochę ponad przeciętną...
Co do bohaterów to było nierówno: część z nich jest konsekwentnie scharakteryzowna i zachowują się jak ludzie z krwi i kości, natomiast inni zajmują dużo czasu ekranowego a i tak niewiele się o nich dowiadujemy, przy czym ich obecność praktycznie nic nie wnosi do historii. Tak, mam tu na myśli uczniaków. Ciekawa sprawa, zyskujemy ogląd na to jakim człowiekiem jest Cruhteo z jednego odcinka, w którym ma szansę pojawić się na dłużej niż parę sekund, natomiast o charakterach Niny, Inko i Calma nie da się wiele napisać (chyba tylko, że to mdłe i nijakie postacie), mimo że ta trójka włazi w ekran praktycznie cały czas.
Zaskakuje niemal brak dziur w fabule. Eh, gdyby wszystkie anime o mechach były takie…
generalnie jestem antyfanem mecha, ale… BORZE UCHOWAJ!
To smutne.
do tego grafomana od recenzji gównej
W ogóle na tym portalu panuje wszechobecna moda na ekstensywną grafomanię i towarzyszące jej przekonanie, że im dłuższy tekst, tym lepsza recenzja. Niestety w istocie jest dokładnie na odwrót – im krótsza recenzja (zawierająca z grubsza te same informacje co ta rozwlekła), tym lepsza. Nie jest sztuką rozpisać się na 18 stron maszynopisu, jak ty. Sztuką jest zmieścić praktycznie tę samą merytoryczną treść na 6 stronach.
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Gniota wysmażyli twórcy serialu i to na nich należy wieszać psy.
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Jak na chwilę obecną konkretne zastrzeżenia wobec tekstu miał tylko Zmrol i nigdzie nie napisałem, ze się z nim nie zgadzam, po prostu przedstawiłem własny punkt widzenia. I faktycznie jego uwagi uwidoczniły mi kilka mankamentów mojej recenzji. Poprawiać jej nie będę, ale przyszłe teksty będą już lepsze, a przynajmniej postaram się o to.
Pisywałem recenzje i dłuższe i krótsze. Tak więc argument jest z lekka bezzasadny. Po prostu uznałem, ze w tym przypadku dłuższy tekst będzie mi potrzebny, by konkretnie przedstawić moje przemyślenia na temat anime.
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Recenzja powinna przekazać czytającemu suche fakty i subiektywne uwagi piszącego, nie można ot tak sobie napisać swoich przemyśleń porzucając w miarę obiektywne spojrzenie. Oczywiście nie może też być tak, że recenzent sobie myśli „O to się komuś może spodobać, więc jak mi się nie podoba to nic.”, ale też nie może przesadzić w drugą stronę, po prostu musi jak najlepiej pokazać czytającemu z czym będzie miał do czynienia.
Przede wszystkim recenzja powinna być obiektywna w swojej subiektywności, czyli powinna mieć uzasadnione krytyczne spojrzenie, ale powinno się też popatrzeć na dany tytuł z drugiej strony, bo recenzja w której pisze się, że nie ma nigdzie plusów jest zwyczajnie sprzeczna z prawdą…
Dobry recenzent to taki, który nawet w największym niewypale znajdzie coś co można pochwalić, bo nie ma tytułów, które na każdej lini leżą i kwiczą.
A jak już się znajdzie takie coś, to trzeba wziąć pod uwagę kontekst, czyli ogólnie przyznać, że anime jest słabe, ale niektóre elementy są na jego tle dobre.
Samo skrytykowanie czegoś to nie recenzja.
A tak na marginesie to recenzent powinien się wstrzymywać od spoilerowania i narzucania swojego zdania.
I powinien zaznaczać w swoich recenzjach, że coś mu się nie podoba z powodu uprzedzeń, coś typu „nie lubie mechow, wiec cale anime mi sie nie podoba”. (o ile takie coś występuje)
Ale co ja tam wiem…
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Re: do tego grafomana od recenzji gównej
Co też zrobiłem.
Takoż ma.
Niby dlaczego?
Chyba mojej recenzji A/Z nie przeczytałeś.
Nie rozumiem po co. Jeśli to nie będzie zaleta na tyle wyraźna, by uratować anime i będzie jednocześnie ledwo zauważalna, to nawet nie ma po co o niej wspominać. W ogóle wrażeń nic nie zmieni.
Tak to można o wszystkim napisać. Równie dobrze mogę sobie teraz zrobić szablon recenzji, w który będę po prostu wstawiał słowa kluczowe i nazwy własne.
Ponownie odnoszę wrażenie, ze nie mówimy tu o mojej recenzji, tylko o jakiś ogólnych, wyssanych z palca zasadach.
Sęk w tym, że recenzja to tekst opiniotwórczy, jego zasadniczą rolą jest narzucenie komuś zdania autora.
Z drugiej strony Aldnoah był dla mnie „klapą sezonu” i to, że był przyjemnie narysowany czy miał dobry soundtrack, niewiele w tych odczuciach zmienia. Pewnie znowu czegoś nie doczytałam, ale zapowiadało się na poważniejszą, realistyczną serię o mechach z dobrze zarysowanym tłem politycznym, a wyszło coś dziwnego…
Żył diakon Szczepanem zwany
Co miał sławę kaznodziei
I od ludu był lubiany
Gdyż wielką miały estymę
Jego recenzje anime
Przychodziły więc doń wdowy
Pytać, niby od niechcenia:
„Sezona się zaczyna nowy
Niech dobrodziej powie szczerze
Co tam jest do obejrzenia?”
Starzy pytają pasterze:
„Czy dobrodziej nie pamięta
Gdzie na czołgach są dziewczęta?”
Czasem po godzinach pracy
Przechadzają się żołdacy
By posłuchać o animu
Bo im tęskni się do Rzymu
Więc, że lud go słuchał mnogi
Szemrali ci z synagogi
„Wzburzyć trza Jerozolimę!
Tylko my tu mamy prawa
Aby oceniać anime!
Niech przed Sanhedrynem stawa!
Niech z swych ocen się tłomaczy!”
Więc posłali poń siepaczy
Prowadzą przed trybunały
Trybunał się zebrał cały
Już padają oskarżenia:
„Kto anime tak ocenia?
Co to są za recenzenci?
Tylko punkty dwa z dziesięci?
Dajże więcej punktów sknero!
Toż to jest Aldnoah Zero!
To obraza naszej wiary
Najwyższej żądamy kary!
Tłomaczy się kaznodzieja
„Toż to kupy się nie trzyma!
Fabuła im się rozkleja,
Żaden wątek sensu nié ma!
Jest postaci zatrzęsienie
Co w dzikim się miota szale
Nie zachwyca mię to wcale
Obstaję przy swej ocenie!”
Na to śród faryzeuszy
Wielkie zaszły poruszenia
Już zatkali sobie uszy
Już wołają „Daj kamienia!”
Już katują go okrutnie
Już ciskają weń głazami
Nie daj Boże toczyć kłótnie
Z takimi adwersarzami
Aldonah
Recenzje na Tanuki są dla masochistów z dużym zapasem wolnego czasu, bo co jak co, ale ściany tekstu o niczym czytają osoby nie mające co ze sobą zrobić. Wszak metodę lania wody stosowało się w gimnazjum na lekcjach historii i polskiego. Nie wiedziałem, że tu tez można ;) Aldonah może nie jest jakąś perłą animacyjną, ale jest solidnym animu akcji. Oczywiście wady są, lecz nie powinno sie ich tak wyolbrzymiać. A jeden odcinek był o niczym, to całemu animu damy słabą notę. Invalid Logic, lol.
Ja rozumiem, że recenzent oczekiwał co innego, a dostał coś co widocznie bardzo mu nie podpasowało. Ok. Na malu sobie wystawiaj nawet minus 100 jak możesz, bo to twoja prywatna ocena, ale nie na publicznym serwisie, gdzie wchodzą tysiące osób i to czytają.
Fakt faktem, reakcja może być odwrotna od zamierzonej.
„Omijajcie szerokim łukiem” „Ach tak? To muszę to mieć”.
Re: Aldonah
Re: Aldonah
piątka tez nie jest krzywdząca. Naprawdę, niskie oceny, jak 1, 2 lub 3 powinny być zarezerwowane, za przeproszeniem, dla prawdziwych zmoderowano:)
Pozdrawiam
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Tak na marginesie, recenzja to nie jest samo opisanie wrazen po seansie. Ale Ty i tak pewnie wiesz lepiej jak pisac :f
Aaa, a co do tego „zmarnowanego odcinka”. Jest takie coś jak zwroty fabularne…
Re: Aldonah
Sam wiec widzisz, że dopasowywanie oceny pod publikę jest bezsensowne.
W takim razie – co jeszcze, niż wrażenia z seansu, należy w niej zawrzeć?
Re: Aldonah
Recenzja powinna zawierać syntetyczną analizę zawartości danego tytułu, na którą to zawartość składa się zarówno fabularna treść, jak i jakość wykonania. Całość powinna zostać okraszona osobistą, podsumowującą oceną całości
A ty właściwie napisałeś bardzo długi, rozwlekły komentarz, w którym w jednym miejscu odnosisz się ogólnie do całości, by za chwilę przejść do rozwodzenia się nad jakąś bardzo konkretną duperelą, by znowu przejść do utyskiwań natury ogólnej.
Moim zdaniem, z punktu widzenia konstrukcji utworów dziennikarskich, nie napisałeś recenzji, tylko jakiś swoisty esej, w którym zawarłeś jak leci wszystko, co ci przyszło do głowy i leżało na wątrobie, bez podjęcia najmniejszej choćby próby dokonania jakiejś selekcji najważniejszych poruszanych wątków czy przekazywanych informacji.
Toż to strumień świadomości w czystej postaci! Joyce byłby z ciebie dumny ^^
Re: Aldonah
owszem, ale wtedy nie byłbym w stanie uzasadnić mojego stanowiska.
Tak, w tekście gimnazjalisty. Ponadto to ma zastosowanie, gdy recenzja traktuje o utworze zbudowanym z mniejszej ilości części składowych. W anime jest ich jednak wiele i każda wymaga osobnego podsumowania. Dlatego np. dużą uwagę poświęciłem projektom postaci i mechów, które są istotnym elementem serii, ale ogólnie nie podnoszą jej jakości, więc nie łapały się do ostatecznego podsumowania.
Zawarłem to, co uznałem za istotne i co może się okazać pomocne czytelnikowi niezdecydowanemu. Gdybym zawarł wszystko, co chciałem, to tekst byłby o połowę dłuższy.
Od ogółu do szczegółu. Ponadto każdy szczegół odnosił się do innego aspektu serii. Pisanie samymi ogólnikami może zakończyć się laniem wody i zbiorem eufemizmów, a na dużą ilość szczegółów w recenzji nie ma miejsca. Dlatego też trzeba operować nimi na przemian.
Strumień świadomości z natury jest bardzo chaotyczny i nieuporządkowany. Mój tekst jest zaś podzielony na konkretne fragmenty odnoszące się do różnych spraw w A/Z.
Re: Aldonah
Do zbyt wielu różnych spraw, dodajmy ^^
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Zupełnie niepotrzebne streszczanie fabuły jednego konkretnego odcinka. Wystarczyło podsumować to jednym zdaniem: w Aldonie pełno jest wyłącznie pozornych zwrotów akcji, które tak naprawdę nie popychają fabuły do przodu.
Aldnoah.Zero to spektakl zmarnowanych możliwości i drzwi zamkniętych przed twórcami ich własnym wysiłkiem. Kropka! Reszta, to twoje nic nie wnoszące do recenzji wywody o znanych ci schematach fabularnych. Te dwa akapity są dokładnie takie same jak zwroty fabularne w Aldonie – nie wnoszą nic do tekstu i po ich przeczytaniu czytelnik znajduje się w punkcie wyjścia dowiadując się, że znowu o serialu niczego się nie dowiedział.
Takim językiem, to możesz pisać pamiętnik albo bloga, a nie recenzję, o której śmiesz twierdzić, że jest profesjonalna. Po prostu przelewasz w tym miejscu swoje luźne spostrzeżenia na papier, w dodatku bardzo nacechowane emocjami. Generalnie nie tylko w tym, ale w wielu innych fragmentach nie za bardzo wiadomo, o co ci właściwie chodzi, skoro uważasz, że gdyby twórcy poprowadzili fabułę tak, jakbyś chciał, to wtedy czułbyś się zaskoczony. No niby jakim cudem mógłbyś być wtedy zaskoczony, skoro właśnie takiego rozwiązania oczekiwałeś? Piszesz, że twórcy niczym cię nie zaskoczyli, a z tekstu wynika, że właśnie zaskakiwali cię na każdym kroku, tyle że w znaczeniu negatywnym
Re: Aldonah
Że hę?
Owszem, niestety to pewnie i tak skończyłoby się na tym, ze musiałbym tłumaczyć się w komentarzach. A tak mam dowód na to, ze mam rację, w tekście.
Fakt. Ja jednak traktuję ten fragment jako rozważania na temat tego, co naprawiłoby serię w moich oczach. W sensie – lepsze od tego, co dostaliśmy, chociaż nadal ograne. To nic niezbędnego, owszem, ale w mojej ocenie wzbogaca tekst.
A wiec wiadomo. Zaskakiwali mnie tym, że zrobili coś, czego można było się spodziewać.
No właśnie dlatego. Bo wiedziałem, że i tak go nie dostanę : E
I nie ukrywam – nie jestem do końca zadowolony z tekstu, zwłaszcza z tego ostatniego z wymienionych fragmentów. Jednak nie potrafiłem obrać myśli w lepsze wyrażenia. Albo zwyczajnie nie chciało mi się silić na zbyt wiele, bowiem samo anime na to nie zasługuje.
Ponadto, gdybym kończył myśli tam, gdzie na to wskazujesz, to tekst byłby właściwie jednym wielkim ogólnikiem. A/Z to spektakl zmarnowanych możliwości, ale dlaczego? Niestety specyfika tekstu jest taka, że gdybym zawczasu nie odpowiedział na zarzuty, to musiałbym to czynić później. Może warstwa estetyczna czy przejrzystość na tym ucierpiały, lecz merytorycznie jest lepiej, niż gdybym miał ukrywać większość swoich przemyśleń.
Re: Aldonah
A ponadto lubię wykorzystywać nieograniczoność długości tekstów na Tanuki. Dzięki temu mam miejsce na gdybania i dywagację, a te wprowadzam do właściwie każdej swojej recenzji. I nie uważam tego za złą manierę, bowiem teksty jak z szablonu piszę się nudno i czyta tak samo.
Re: Aldonah
To w takim razie powinieneś od razu pisać dwie recenzje: pierwszą suchą, w której ograniczasz się głównie do oceny strony technicznej recenzowanego tytułu, a drugą emocjonalną, w której pozwalasz sobie na daleko idące osobiste wtręty. Bo tak, to fragmenty, w których prowadzisz swoje dywagacje odnośnie fabuły, zupełnie nie pasują do fragmentów odnoszących się do technikaliów. To są po prostu dwa zupełnie obce sobie teksty, powiązane jedynie faktem, że źródłem ich inspiracji było to samo anime.
Re: Aldonah
O recenzji sto lat później.
Recenzję Slovy przeczytałam (przed seansem).
Uważam, że wcale nie jest w niej za dużo aspektów poruszonych. Oczywiście, że przez to może być odbierana jako szczegółowa analiza, a nie jak recenzja. Ale! — wszystko jest wyłuszczone, operuje na konkretach (zawarte przykłady na poparcie argumentacji)
W ten sposób uniknięto uogólnień. I nie tworzy się własnych domysłów interpretacyjnych.
Tzn. dla niektórych osób, które oczekują syntezy może być to minus, dla mnie jest to na plus. Nie trzeba bazować na własnych dopowiedzeniach.
W przypadku ocen skrajnych właśnie taką szczegółowa analiza jest według mnie przydatna.
Na szczęście (dla mnie) serii nie obejrzałam (być może jeszcze nie obejrzałam ;) Dzięki temu nie mam ani uprzedzeń, ani subiektywno – emocjonalnego spojrzenia na to anime.
Re: Aldonah
Oznacza to, że na siłę doszukuje wad. Bo spójrzmy szczerze, z Twojej oceny wynika(2), że postacie są tragicznie poprowadzone, nie mające charakteru, fabuły nie oceniłeś, bo ponoć czekasz na drugi sezon, a ja się spytam, jak oglądniesz drugi sezon z takim nastawieniem? Jak nie oglądniesz, to ocena za fabułę pozostanie niewiadomą. Po drugie śmieszna sprawa, za grafike i muzykę dałeś odpowiednio 8 i 7 i praktycznie nie wziąłeś ich pod uwagę, to po co je wystawiałeś? Ocena końcowa powinna być oceną zbiorczą wszystkich elementów, czyż nie?
I ostatni przykład, jeśli szczerze nienawidziłem Yuno i Yukiego z MN, to mogłem postawić bajce ocenę niedostateczną? Nie.
Chętnie bym postawił, ale ze względu na parę postaci drugoplanowych, dobrą akcję, fun z oglądania pomimo tych dwóch postaci, zmusiło mnie do wystawienia 5. Gdybym wystawił 1 lub 2, bo mi się nie podobają TYLKO główni bohaterzy, a reszta jest ok, mogłoby to być zakłamaniem. Po wtóre, przy wystawieniu jakiejkolwiek oceny, brałbym też pod uwagę opinię innych, a nie sugerowałbym się własną oceną. Bo ewidentnie i redakcja oceniła Aldonah na 5 a użytkownicy na 6. Więc coś w tym musi być :P
Re: Aldonah
A może zauważa ich więcej od Ciebie?
Jeden. Dla mnie A/Z to jeden, bądźmy precyzyjni. 2 to jedynie wynik rzutu kostką.
Normalnie?
Ponadto – jakim nastawieniem? Ja nie jestem negatywnie nastawiony do anime, ja zwyczajnie oceniłem to, co dostałem. A dostałem chłam. Tyle w temacie.
Dlaczego zakładasz, ze nie będę oglądał dalszych odcinków?
A dlaczego miałbym brać? Ani grafika, ani muzyka nie zmieniają tego, że A/Z zostało zniszczone fabularnie. To nie obrazek ani płyta kompaktowa – jakość dźwięku i płótna nie poprawią tu wyniku. Ot, zawinęło się w papierek i udaje, ze cukierek.
Nie. Ocena końcowa to ocena za całokształt. Jako całość A/Z to dno. Nie ważne, jak wygląda i jak brzmi.
Nie wiem, co to MN, ale jeśli to para głównych bohaterów, to owszem, mogłeś. W końcu, skoro większość czasu poświęca się postaciom przyprawiającym o białą gorączkę, to walory produkcji automatycznie spadają.
Ale co zmusiło Cię? Bo albo to bardzo niefortunne wyrażenie, albo zwyczajnie nie ufasz własnemu zdaniu.
Niby dlaczego? Przecież byłbyś uczciwy z samym sobą, a to najważniejsze. Tymczasem oceniłeś anime na przekór sobie (przynajmniej tyle do tej pory zrozumiałem).
Powiedz mi, w jaki sposób mam tego dokonać i dlaczego miałbym przedkładać subiektywne zdanie innych osób, często mi nieznanych, nad moje własne?
Re: Aldonah
Więc well, postacie są tragiczne. Żadne z letnich anime jakie widziałem (przyznaję, było ich raptem piętnaście) nie ma co się porównywać z A/Z, wszystkie były parę lig wyżej.
>Ocena końcowa powinna być oceną zbiorczą wszystkich elementów, czyż nie?
Ale nie jest średnią.
Nie dam anime oceny pozytywnej za samą muzykę i grafikę.
>I ostatni przykład, jeśli szczerze nienawidziłem Yuno i Yukiego z MN, to mogłem postawić bajce ocenę niedostateczną? Nie.
Akurat w przypadku Mirai Nikki wybroniłbyś z oceny niedostatecznej w każdej kategorii poza muzyką.
Ja Aldnoah chciałem dać 6‑7 za niezamierzony fun, ostatecznie dałem trzy, ale pała jest wg mnie również w pełni akceptowalną notą.
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Natomiast osoba, której odpowiedziałem, sugeruje, że na recenzenta powinna wpływać presja otoczenia, no bo „skoro tysiące osób wchodzi na ten portal, to nie można dać najniższej noty tak dobrze ocenianej serii”. Cóż, kwestia człowieka, podoba mi się w recenzjach Slovy właśnie to, że na niego ta presja otoczenia nie wpływa i jeśli odpowiednio to uargumentuje, to wystawi nawet tą dwóję.
Re: Aldonah
No i, z tego co wiem, na mało którego recenzenta na tym portalu wpływa presja otoczenia :P
Re: Aldonah
Miałem na myśli, jak mnie zresztą poprawiłeś, w jaki sposób się je zinterpretuje.
Powiedzmy, że Slova wyróżnia się swoim ocenianiem i to widać chociażby po reakcji w komentarzach. :D Przy czym zaznaczę – nie mówię, że to jest złe.
Re: Aldonah
Pała dla recenzenta
Po pierwsze wiele osób pewnie dziękuje Ci za spoiler. Co to niby za zarzut? Tutaj nie ma nawet czego analizować! Po prostu cesarz jest marionetką, chociaż początkowo mieliśmy o nim inne mniemanie. Taki był zamysł fabularny i akurat nie widzę potrzeby przedstawiania tego jako zarzutu. Czy byłoby lepiej, gdybyśmy od razu dowiedzieli się prawdy na jego temat? Czy to zasadniczo zmieniłoby odbiór tego wątku? W ten sposób przynajmniej potrzymano widzów w chwilowej niepewności. To, że recenzent inaczej widziałby taką sytuację jest tylko jego problemem.
To anime jest średniakiem i tak należałoby go ocenić. Skoro takiemu gniotowi jak Sket Dance w którym fabuły nie było żadnej, a grafika była wyjątkowo marna dałeś 3 to chyba jednak trochę Ci się we łbie przewróciło. Nawet Kore wa Zombie Desuka? które było średniakiem w swej kategorii dałeś 7.
Kulturalna dyskusja – dozwolona. Wycieczki osobiste – niedozwolone i wycięte.
Moderacja
Re: Pała dla recenzenta
Ba, powiem więcej – nigdy nawet nie chciała do tego miana pretendować.
Żaden to spoiler, skoro wydarzenie nie miało wpływu na fabułę.
Jako zarzut przedstawiam zmarnowanie na ten zamysł jednego całego odcinka to, że nic z tej informacji nie wynikło.
Czy zupełnie pominięcie tej informacji zmieniłoby cokolwiek w odbiorze całego anime? Sposób, w jaki to ukazano sprawił, ze wątek okazał się być zbędny i nic nie wniósł do fabuły.
Nie oceniam anime w taki sposób. Każda seria to osobny twór i oceniam ją niezależnie od reszty ocen. Już to gdzieś pisałem, ale gdybym robił tak, jak sugerujesz, to dla Rail Wars musiałbym sobie dorobić skalę ujemną.
Wycieczki osobiste zignoruję.
Re: Pała dla recenzenta
Komedie nie potrzebują fabuły.
Re: Pała dla recenzenta
Nic dodac, nic ujac!
Re: Pała dla recenzenta
Korean Zombie (1 sezon) to świetna komedia popsuta kiepską fabułą :P
Re: Pała dla recenzenta
Niestety...
Nie rozumiem też jakim cudem ludzie uznają to zakończenie za coś świeżego. Jak mi nie wierzycie, to zapytajcie Suzaku jak wspomina swoje miłostki z monarchią płci przeciwnej.
Ostatecznie cały seans okazał się być strasznie naszpikowany tanim dramatyzmem. Główny bohater miał na drugie imię Deus ex machina, a na pierwsze Neo‑deska‑reeves.
Slain to nie postać. To mokre sny masochistów.
Musze zgodzić się w 100% z tą recenzją bo już dawno nie widziałem takiego chłamu reklamowanego jako coś lepszego niż w rzeczywistości jest.
eeeeeeeeee
Co zaś się tyczy braku rozwoju wydarzeń dodam jedno, czego nie zauważyłem w recenzji (ewentualnie przegapiłem) – a mianowicie jakikolwiek brak postępu działań wojennych. Marsjanie lądują, czas leci, a oni dalej kiszą się w swoich zamkach na ruinach kilku ważniejszych miast. Aż dziw, że orbitalne fortece ni zaczęły porastać mchem. Jakoś nie widzę w tej wojnie celu – niby mogą zmiażdżyć główne siły wojskowe Ziemian, ale tylko piechur może utrzymać zdobyty teren. Tymczasem nic takiego nie następuje, albo jest, ale tylko gdzieś tam w scenariuszu, a widzowi się tego nie pokazuje, bo wszystko kręci się wokół bohaterów.
Problem jest taki, ze skoro migracja na Marsa odbyła się wcale nie tak wiele pokoleń temu, to jakoś nie widzę opcji, żeby Marsjanie tak się namnożyli, aby móc utrzymać zdobyte terytoria. Chyba, że zastosują „janczarów”, co może pokazać drugi sezon.
Urobuchi rzucił ogólnym pomysłem i napisał trzy pierwsze odcinki. Narzekasz na złą osobę.
Nie narzekam tu na Urobuchiego, tylko na resztę ekipy, która nie rozwinęła pomysłu w sposób kreatywny. Nie jego wina, że nie dali rady.
Dzięki, to mi akurat umknęło.
Recenzja-polecajka?
Swoją drogą – to chyba najbardziej bijący po oczach (auć!) przykład tanukowej zasady, pozwalającej recenzentowi na wystawianie anime dowolnej oceny, choćby wbrew opinii całej redakcji. Dotąd kręciłem z niedowierzaniem swoim paskudnym nochalem gdy redaktor naczelna twierdziła, że pozwoliłaby wystawić 1/10 nawet lubianej i popularnej serii, pod warunkiem, że recenzent doskonale by uzasadnił ocenę w samym tekście. Nie jest to oczywiście aż tak skrajny przypadek, ale i tak robi wrażenie i budzi emocje.
Re: Recenzja-polecajka?
Może żeby wyrazić się jaśniej, użyję jakiegoś skrajnego przykładu. Taki „Żyd Süss” dajmy na to może jest fantastycznym dziełem kinematografii ze wspaniałą grą aktorską, ale nie wystawie mu nigdy oceny wyższej niż „1”, ponieważ nie zgadzam się z „wartościami” głoszonymi przez ten film. I w tym momencie rozkładanie oceny na czynniki pierwsze jest bez sensu: „bo należy się punkt za muzykę, punkt za kostiumy, punkt za scenografię, punkt za montaż, no i historia ciekawa… czyli w sumie dam 5/10”. No nie, nie dam i już!
I myślę, że do tego właśnie zmierzał Slova, że Aldona to bzdet kompletny, całkowicie pozbawiony sensownej fabuły, tyle że ładnie opakowany. Dlatego jeden i tylko jeden, a nie żadne dwa, trzy ani pięć, bo na tym etapie Aldona, to po prostu „nieporozumienie”.
Re: Recenzja-polecajka?
Tylko, że w tym nie ma nic złego. Problemem jest, że większość recenzji na Tanuki ma kiepskie uzasadnienia dla swych ocen. Niemniej jednak, Aldnoah zasługuje na max. 3/10, więc nie wiem skąd tu oburzenie.
Dzieje sie...
tl;dr
Jak to pewna osoba z tygryskiem na avatarku napisała poniżej – Ty nie przykładasz wagi do ocen, ale inni tak. Z tego powodu, skoro i tak nie masz niczego do stracenia (właśnie ze względu na to, że nie przykładasz do nich uwagi), byłoby lepiej, gdybyś wystawiał oceny cząstkowe w oparciu o swoje argumenty, a nie rzut kośćmi.
Re: Dzieje sie...
Akurat oceny cząstkowe WYNIKAJĄ Z ARGUMENTÓW. Zauważ, że nie oceniłem fabuły – bo ta jest urwana i na tym etapie nie da się jej ocenić. Postaci i grafika – jak w tekście.
Ich sprawa. Podstawą działalności Tanuki od zawsze były recenzje, cyferki to tylko statystyka, która bez wyjaśnienia w tekście nie ma żadnej wartości.
Owszem, nie są, o czym napisałem. Myślę, że A/Z jak najbardziej zasługuje na najniższą notę.
Sam sobie odpowiedziałeś – Hype. Ludzie nie patrzą krytycznie na to, co oceniają, bo znajdują się w stanie uniesienia.
Re: Dzieje sie...
Tak, ale te recenzje piszesz dla ludzi. A skoro te recenzje są podstawą działalności, to Tanuki funkcjonuje dla ludzi. Z tego względu można byłoby im troszkę pomóc, zważywszy na to, że wcale nie taka mała grupa spogląda tylko na numerki. Oczywiście, to ich błąd, bo recenzja zawiera opinię w postaci słów, a nie cyferek… w sumie to sam się pogubiłem. Dobra, nie ważne. :)
Ja na to patrzę odrobinę inaczej. Cyferki wynikają z tekstu, aczkolwiek dla mnie są pewnego rodzaju streszczeniem, może nie zwieńczeniem recenzji, bo brzmiałoby to zbyt wyniośle… Oczywiście Ty możesz na to także patrzeć inaczej i do „kompromisu” nie dojdziemy.
+
Ten hype nigdy nie bierze się z niczego. Zawsze są jakieś powody. Często wynika to z tego, że anime posiada na tyle prostą do odbioru treść, że przenika do sporej grupy ludzi. Samej serii nie oglądałem, więc wypowiadam się na podstawie statystyk, ale czy to anime było tak beznadziejne, że miałeś ochotę przewijać odcinki? Stwierdziłeś, zresztą trafnie, że ludzie zawyżają ocenę serii, które „hype'ują”, właśnie z tego powodu, że nie dostrzegają wad. Ale to działa też w drugą stronę – osoba, która zawiodła się na czymś, widzi głównie wady. Pisałeś recenzję bezpośrednio po obejrzeniu serii czy miałeś między jednym a drugim przerwę?
Re: Dzieje sie...
Ich problem. I jeszcze raz – ich problem. Skoro są zbyt leniwi, by czytać recenzje, to szkodzą sami sobie. Nie będę ich uszczęśliwiał na siłę.
Na ogół dosyć prozaiczne i związane z treścią. Bo drama, bo krew, bo Urobuchi, bo lightnovelka, bo cośtam. Fabuła schodzi na dalszy plan.
Nawet przy rail wars nie przewijałem odcinków.
Wymieniłem wszystkie zalety, które były zauważalne i istotne. A do pisania zabrałem się chyba dwa dni po seansie, gdyż po ostatnim odcinku nie mogłem się pozbierać do kupy.
Re: Dzieje sie...
Nie zawsze, i tak jak w każdej legendzie jest ziarnko prawdy, tak w tej sytuacji nie bez powodu to, a nie inne anime jest tak wielbione. Oczywiście, jak już mówiłem, często wynika to z tej masowości, czyli to o czym napisałeś. Co do krwi – sam bym teraz hype'ował jakiś tytuł za krew, po obejrzeniu Terra Formars…
Rail Wars nie miałem siły nawet kończyć, ale takie WataMote już przewijałem w końcowych odcinkach.
No dobra. Sam się trochę pogubiłem, podając za przykład osoby, które nie czytają recenzji, bo faktem jest, że to oni tracą, nie my, pisząc ją. Może to kwestia braku doświadczenia, może czegoś innego.
Autor recenzji oczekiwał arcydzieła, a dostał przeciętną, schematyczną, sztampową serię rozrywkową, więc sfrustrowany zmieszał ją z błotem. Wg argumentów które przedstawiłeś ocena powinna być ok. 5/10.
Może ty nie przykładasz wagę do ocen, ale inni tak. Pomyśl o ludziach, którzy co dopiero zaczynają oglądać anime i sortują anime wg ocen.
kliknij: ukryte Równie głęboką postacią jest Asseylum… żeby za długo się o trupie nie rozpisywać, wspomnę jedynie, że Sora Amamiya wykonała kawał świetnej roboty, wcielając się w tę postać.
Myślę, że nie tak to działa.
nie próżnujecie :D
Wciąż jest to jednak recenzja główna, i wiele czytelników może faktycznie nie sięgnąć po tę serię, która i tak jest w ramach swojego gatunku całkiem w porządku, ze względu na tę nieszczęsną punktową ocenę.
Wyższa notka
Co skłoniło Cię do podwyższenia notki o 100%?
Zresztą zasługiwało na 3/10.
Re: Wyższa notka
Kostka i Avellana.
Nie karmić Slovy!
- jak na tanuki widać jakiś flame, to zwykle Slova go zaczynał (naskakując na kogoś) i/lub stara się go rozciągnąć, podgrzewając atmosferę (nawet jeśli nie ma nic do powiedzenia na właściwy temat)
- w komentarzach do jego recenzji ktoś ośmieli się mieć odmienne zdanie (nawet bez twierdzenia, że z zawartymi w tekście opiniami jest coś nie tak), Slova automatycznie próbuje wywołać kłótnię
- swoje recenzje pisze tak, żeby ktoś poczuł się urażony, nawet jeśli to nie ma sensu (przykładowo fani Gundamów przy okazji Gundam Build Fighters)
Mnie osobiście taka dziecinada drażni, ale skoro takim działaniom „moderacja przygląda się z rozbawieniem” (cytując Avellanę), to może działa on tu na zasadzie błazna, który ma zabawiać ludzi pociesznymi fikołkami i bełkotliwymi wyzwiskami?
Jak to się ma do recenzji? Otóż ta sprawia wrażenie kolejnej próby trollowania czytelników poprzez wybranie najbardziej skrajnej postawy i uzasadnianie jej argumentami z księżyca (inne osoby w komentarzach prezentują krytykę, z którą można się nie zgadzać, ale przynajmniej czuć, że ma ręce i nogi). Wszystko po to, by ludzie się z nim nie zgadzali, były kłótnie i Slova mógł się cieszyć z bycia zauważanym (w przypadku kogoś innego ignorancja byłaby bardziej prawdopodobna, w tym stawiam na złą wolę).
Jeśli komuś nie podoba się taka postawa, to proponuję ignorować wszelkie zaczepki z jego strony. To go najbardziej zaboli. Nawet jeśli komuś wydaje się, że ma kuloodporny argument/obelgę odnośnie tego, jak to Slova nie ma racji, to i tak skończy się tym, że będzie on próbował ściągnąć do swego poziomu i pokonać doświadczeniem.
Najsmutniejsze jest to, że:
a) ta recenzja nic nie wnosi, bo całość poglądów Slovy dało się już poznać z komentarzy (sam tekst to po prostu więcej bicia piany)
b) dałoby się bez problemu znaleźć inne osoby, które oglądały Aldnoah, ale Slova postanowił być takim psem ogrodnika i zablokować im drogę do głównej recenzji (wiadomo, że recenzje alternatywne na tanuki to żaden cymes – jak zejdą z listy na stronie głównej, to pies z kulawą nogą do nich nie zabłądzi)
PS Jeśli moderacja uzna nawoływanie do kultury komentowania z obu stron za atak osobisty na Slovę, uznam to za szczyt paranoi.
Re: Nie karmić Slovy!
Niemniej:
Niekoniecznie, w komentarzach miałem pretensje do innych sytuacji i z dzisiejszej perspektywy widzę, że wtedy czepiałem się o błahostki, bo ostatecznie wyszło jeszcze gorzej.
Deklaracje odnośnie recenzowania anime składane są przed sezonem. Wtedy byłem pełen entuzjazmu odnośnie A/Z i taka sytuacja utrzymywała się przez kilka pierwszych odcinków. Zrezygnowanie z recenzji tylko dlatego, że anime okazało się słabe nie ma zbyt wiele sensu – recenzent powinien podejmować się różnych wyzwań. Ponadto ważny był też czynnik mojego doświadczenia w gatunku mecha.
PS
A przy GBF tylko napisałem, co uważam o gundamach, co miało sens, ponieważ seria, jakby na nią nie patrzeć, JEST Gundamem.
Re: Nie karmić Slovy!
Re: Nie karmić Slovy!
Przedstawianie skrajnej postawy bez solidnego jej uargumentowania – obecne. Konkretnych argumentów za tezami nie ma tam żadnych, a postuluje, że Slova to jakiś sadysta dręczący użytkowników każdym niemal słowem.
Próba wywołania ognia i podgrzania atmosfery, trollowanie – obecne. Związane z powyższym. Ciężko znaleźć inny cel, któremu post ten miałby służyć. Konstruktywnych uwag i propozycji nie tam żadnych.
Dziecinada – a jakże, to tylko recenzja i kilka komentarzy.
Próba „urażania ludzi, nawet kiedy nie ma to sensu” (?) – raczej obecne, na ile rozumiem, jaka była intencja tego niezbyt sensownego wyrażenia. W każdym razie wyzywanie ludzi od błaznów to zdecydowanie urażanie i sensu w tym żadnego.
Nie zgadzam się tylko z reakcją postulowaną pod koniec – zignorowanie tego posta może i byłoby zalecane, ale nie chciałbym, aby to autora „najbardziej zabolało”. Nie mam ochoty ranić ludzi za kilka akapitów w Sieci! Podchodzę do tego raczej podobnie jak ta okropna moderacja: „przyglądając się z rozbawieniem”.
poważny serial?
W zasadzie w trakcie oglądania ostatniego odcinka zaczęłam zastanawiać się czy może Aldonoah.zero nie ma przypadkiem zadania zwrócenia uwagi amerykańskiej publiczności na niebezpieczeństwo posiadania broni przez każdego obywatela. To by w sumie wyjaśniało całą fabułę.
Na pocieszenie dodam, że postacie drugoplanowe złe nie były, oczu mych nic nie kuło, muzyki słuchało się całkiem przyjemnie, a kliknij: ukryte główne elementy irytujące zostały (miejmy nadzieję, że bezpowrotnie) wyeliminowane.
I na końcu ujrzałam megazorda z power rangersów, aż się łezka w oku zakręciła.
A tak cię ładnie namalowali...
Zresztą, w sumie z małym wyjątkiem (Slain), zgadzam się z twoją wypowiedzią :)
Pierwsze trzy odcinki dawały nadzieję na intrygujący seans. Niestety reszta sezonu to już głównie przemarsz kolejnych zawiedzionych nadziei i oczekiwań.
Ostatecznie serie zmęczyłam dzięki okazjonalnemu oglądaniu i sporym przerwom między odcinkami 4‑12.
Czy było warto się męczyć dla zaspokojenia tej mojej masochistycznej ciekawości? Jednak nie.
To co otrzymałam w ostatnim odcinku przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dawno nie byłam tak zła na zakończenie.
Finał może dosłownie budzić u widza agresję i powinno się uprzedzać, żeby sobie wcześniej człowiek biedny zdążył zaparzyć zielonej herbaty z jakimiś ziółkami na ukojenie skołatanych nerwów xp to co się tam wyprawiało… chaos to mało powiedziane.
kliknij: ukryte Nie pojmuję czemu twórcy uznali, że dla widza będzie fajnie jeśli w ostatnich dosłownie minutach wszyscy główni bohaterowie powystrzeliwują się nawzajem xp
Tak bezsensownej strzelaniny, czyli 'wielkiego punktu kulminacyjnego sezonu' dawno nie widziałam, i nie chcę oglądać.
Nawet nie chodzi o bezsensowną przemoc na ekranie, ale to było takie zwyczajnie bezcelowe :(
Ręce mi opadły i wpatrywałam się smętnie w spokojnie płynące sobie napisy końcowe, myśląc gorzko: po jakie licho ja to właściwie oglądałam?
Cała treść serialu w tym jednym punkcie wyfrunęła przez okno, zatoczyła koło i wylądowała w odcinku pierwszym.
Naprawdę nie dziwię się recenzji Slovy. Irytacja i niedowierzanie to w tym przypadku eufemizmy.
Co twórcy chcieli ukazać? Bezsens o okrucieństwo wojny? Wojna zwykle jest okrutna i bezsensowna, postacie nie muszą w celu łopatologicznego zobrazowania tego kliknij: ukryte strzelać sobie nawzajem masowo w głowy.
kliknij: ukryte Z jednej strony na chłopski rozum wiadomo, że skoro będzie drugi sezon to ktoś poza Slainem po prostu MUSIAŁ przeżyć xD chyba, że twórcy zaskoczą widza po raz kolejny i postanowią nakręcić drugi sezon BEZ dwójki głównych bohaterów xp
Gdyby fajtycznie tak się stało to kontynuację na pewno obejrzę xD bo w sumie i tak oglądałam tylko dla Slaina xD w innym wypadku sobie raczej daruję -_-".
Plusy: Grafika i muzyka. Oraz postać Slaina.
Minusy: Wszystko inne.
Jak dla mnie recenzja jest więc adekwatna.
Dobrze opisuje postacie i wymienia największe bolączki tej serii. Widać, że A.Z budzi spore emocje i nie pozostawia widza obojętnym ;p choć pewnie niekoniecznie o takie wrażenia twórcom chodziło…
Czekam na kolejny sezon i liczę, że kliknij: ukryte księżniczka i Inaho tego nie przeżyją, bo po prostu nie ma takiej możliwości.
Mam nadzieję, że w drugim sezonie dostaniemy trochę dojrzalszych głównych bohaterów, chociażby Marito.
Ehh...
Sama seria próbuje udawać to, czym nie jest.
Niby zawiłe intrygi (zdecydowanie zresztą zbyt przekombinowane), a mechy wyciągane z wiadomo czego ala jakieś Gundamy czy coś…
No i po Tokijskim Ghulu jest to druga seria, która jakby nagle się urwała w połowie arcu…
Btw. kliknij: ukryte jak księżniczka dostała po raz drugi, nie widać dokładnie gdzie ją postrzelili. U Inaho sprawa wygląda trochę gorzej, ale myślę, że jeszcze w 2 sezonie ujrzymy księżniczkę
Naprawdę takie złe to zakończenie?
kliknij: ukryte Zginęły dwie najbardziej przerysowane postacie i może wreszcie dużo ciekawsze osoby z drugiego planu dostaną szansę, żeby zabłysnąć. Właśnie o tej serii można by stwierdzić, że bohaterowie nie mają plot armor (nie jest to co prawda jeszcze przypadkowa śmierć głównej postaci np. w wypadku drogowym, ale zawsze coś…)
No chyba, że twórcy postanowią cudownie wskrzesić Inaho lub Aseylum, co (znająć popularne motywy w anime) nie jest do końca nieprawdopodobne…
szczególnie przypadł mi do gustu opening i eding które były wspaniałe, grafika w tym anime też nie była zła była na dobrym poziomie bohaterowie byli normalni choć czegoś mi w nich brakowało. Chociaż wiem że jakby ożywili Inaho i Seylum to była by już przesada ale i tak na to liczę.
Zamaskowano spoilery. Zdegustowana Moderacja
Już osoba głównego bohatera jest dyskusyjna. Ja rozumiem, że mógł być mistrzem strategii, wybitnym wprost żołnierzem (choć czy koniecznie trzeba było podkreślać jego wybitność nieudolnością absolutnie każdej innej postaci w tym anime??), ale to całkowite wypranie z ludzkich emocji, chłodny, wiecznie kalkulujący sposób patrzenia na świat i życie otaczających go ludzi? To też jest jakiś typ protagonisty, ale nie taki, z którym widz ma ochotę czy potrzebę sympatyzować. To ja już chyba wolę, gdy przeciętnego nastolatka wrzucają w jakąś super zaawansowaną maszynę, każą mu być pilotem i okazuje się, że w ten sposób można ratować świat. Jak dziwnie by to nie brzmiało, to już chyba scenariusz bardziej realistyczny, aniżeli wrzucenie w kompletnie przeciętną maszynę, którą technologia wroga przewyższa po stokroć, człowieka‑robota, przy którym najlepiej przeszkoleni dowódcy wojskowi wydają się dziećmi błądzącymi we mgle…
Dalej mamy księżniczkę, która jest słodka i niewinna jak płatek róży i równie użyteczna dla fabuły. Mdła, ugrzeczniona panienka z dobrego domu, która marzy o pokoju i błękitnym niebie. Wszystko pięknie, ale ile można na taką patrzeć? Ile można słuchać jej idealistycznych wywodów? Ile można czekać, aż coś ciekawego się z jej postacią zadzieje? Taka kolejna, do bólu przeciętna kopia Euphemii z Code Geass, kliknij: ukryte która kończy tak samo jak swój pierwowzór, niestety w przeciwieństwie do niego nie daje się wcześniej wciągnąć w szalony plot twist całkowicie zmieniający kierunek dalszej fabuły. Naprawdę trudno jest się zaangażować w serię, która posiada tak nijakich, nieciekawych i nieewoluujących protagonistów.
Na koniec ten nieszczęsny Slaine… Z nim to już w ogóle dramat. Albo jest największym nieudacznikiem, jaki po Ziemi chodził albo po prostu ma największego pecha, jakiego można by sobie wyobrazić. Całą serię czekałam aż na serio wkroczy do akcji, przestanie być marionetką przerzucaną z jednego miejsca w drugie, aż coś wreszcie zacznie od niego zależeć, no i doczekałam się… Rozumiem, że chłopak ma straszny mętlik w głowie, jest nieustannie, z każdej strony oszukiwany i zdradzany, ale wydawało się, że nadrzędnym celem jego życia jest ochrona księżniczki – kliknij: ukryte tymczasem, koniec końców, ratuje naczelnego zdrajcę, który prosto w twarz powiedział mu, że zamierza zabić rzeczoną księżniczkę i dzięki akcji ratunkowej Slaine'a ostatecznie mu się to udało. Zupełnie niezrozumiałe – do tego stopnia, że nawet nie jest mi go szkoda, że będzie musiał dalej żyć z takimi wyrzutami sumienia. kliknij: ukryte Już nawet nie wnikam po co mu było na koniec strzelanie do Inaho – powiedzmy, że działał w afekcie, wszystko jedno.
Cały sezon, w obliczu zapowiedzianej kontynuacji, jawi się teraz jako preludium do właściwej fabuły, która równie dobrze może wcale nie nastąpić. Nie rozumiem, czemu miało służyć te 12 odcinków? kliknij: ukryte Jeśli Inaho i Seylum faktycznie nie żyją (wątpliwe, choć uważam, że jakieś cudowne ich wskrzeszenie po strzałach w głowę byłoby już naprawdę żenującym posunięciem ze strony scenarzystów), to na co poświęcano im aż tyle czasu antenowego? I co teraz? Kolejne naście odcinków spędzimy oglądając poczynania szukającego zemsty Slaine'a, który teraz ma przechlapane zarówno u wiernych księżniczce Marsjan (pozwolił ją zabić), jak i u Marsjan‑zdrajców (zabił przywódcę spisku), jak i Ziemian (pozwolił zabić księżniczkę, która była gwarantem jakiejkolwiek przewagi taktycznej Ziemian, że już nie wspomnę o tym, że zabił Inaho, jedynego, jak udowodniła cała seria, myślącego ziemskiego żołnierza).
W moim odczuciu Aldnoah cechuje fatalne rozłożenie czasowe wydarzeń fabularnych – niepotrzebne dłużyzny, czy wątki poboczne, stworzone jakby tylko po to, by czymś zapchać te 12 odcinków. Jeśli zamysł serii od początku opiewał na dłuższą historię, to czy nie lepiej było poczekać, zebrać ekipę i fundusze, które od razu pozwoliłyby nakręcić 20‑parę epizodów o wyraźnie zaznaczonej głównej osi fabularnej i dobrze rozplanowanych wydarzeniach? Nie twierdzę, że kontynuacja nie poprawi ogólnego wydźwięku tego tytułu, być może zaprezentowane zostanie nam coś, co pozwoli łaskawszym okiem zerknąć na poszczególne elementy pierwszej serii, niemniej ta, jako osobna całość, kompletnie się nie broni. Świetna muzyka, piękna animacja, dużo akcji, ale co z tego, skoro główni bohaterowie irytują (w najlepszym przypadku nudzą), zaś po zakończeniu ostatniego odcinka ciśnie się na usta krótki komentarz typu: „No i po co to wszystko było?”.
btw, to tez potrafi byc zarzut‑wytrych – rozwoj postaci nie jest wartoscia sama w sobie. nie wszyscy musza dojrzewac, nie wszyscy musza zmadrzec, czy inny sposob zmieniac siebie w trakcie rozwoju fabuly. nic zlego w tym, ze jakas postac od poczatku do konca jest sobą.
Zamaskowano spoilery. I zmoderowano.
No, ale (jak dla mnie niestety) też mi się wydaje, że kliknij: ukryte Inaho i/lub Aseylum mogli przeżyć.
Ale tak na serio lubię bohaterów wymiataczy, ale uważam że takie postacie bardziej sprawdzają się w fantastyce, bo jednak to, że wsród tylu wybuchów, latających pocisków i przy tylu losowych (plan „szarżujmy i zobaczymy co z tego wyjdzie” nabiera tu nowego znaczenia) zawsze udaje mu się wyjść cało z opresji jest jednak niedorzeczne…
Gościu powinien stać się międzynarodowym, encyklopedycznym symbolem „plot armora” -> nomen omen samo określenie jest wprost genialne :D
A tak pozatym nawet przyjemnie się to ogląda…
ep 11
Można się oczywiście czepiać szczegółów (typu jak ta mała służąca Aseylum może prowadzić), ale generalnie znowu czuję, że chcę obejrzeć tą serię do końca.
Pani kapitan, to kapitanem jest tylko z nazwy, a jej zadanie ogranicza się do wydawania poleceń. kliknij: ukryte Jakaś dziewczyna zabrała jej broń, a ta żadnej reakcji. Może jakieś ''Pomyśl o konsekwencjach'' albo ''Nie pogarszaj swojej pozycji'', a ona stoi i patrzy jak Inaho zrobi wszystko sam.
Teraz najlepsze: kliknij: ukryte Siedziba UE w Rosji, a na ścianach flagi Związku Radzieckiego. Mają poczucie humoru.
ogólnie soundtrack jest świetny, ale ta piosenka jest genialna
Ale znaczeniowo to piosenka jest wymiksowana z trzech języków i tworzy jeden wielki bełkot…
Japońskie piosenki są fajne, dopóki nie wiesz o co w nich chodzi… cieszę się, że nie uczyłem się tego języka.
Jego znajomość odebrałaby mi całą przyjemność z tego fajnie brzmiącego bełkotu o niczym.
Uciecha z bycia nieukiem
Bo czytasz tlumaczenia napisane przez bande nerdow ktore mysla ze japonskiego mozna sie nauczyc ogladajac naruto?
Cos czuje ze poznanie japonskiego przekracza twoje mozliwosci w takim stopniu ze nawet nie mozesz sobie wyobrazic ewentualnych konsekwencji jakiegokolwiek „zrozumienia sensu”.
Re: Uciecha z bycia nieukiem
Re: Uciecha z bycia nieukiem
Przypomina się też opening do Gatchamanów.
Re: Uciecha z bycia nieukiem
Tłumaczenia zazwyczaj są poprawiane po wyjściu oficjalnych linijek, słuch jest bardzo zawodny… ja czasami mam problem z niektórymi polskimi „rapsami”, a to jest przecież mój język ojczysty.
Re: Uciecha z bycia nieukiem
Re: Uciecha z bycia nieukiem
Spoko, tylko jeszcze do niedawna (bodajże 2‑3 lata) oglądałeś bajki wyłącznie z napisami tych „nerdów”, bo oficjalnych nie było (i nadal opłaca się czekać na tych „nerdów”, bo napisy do AgK od Vivida są o niebo lepsze od Crunchyrolla).
Generalnie z tego co widzę po angielskich grupach – z japońskimi piosenkami zawsze jest problem, bo mało która ma chociaż jakikolwiek sens.
Zresztą widziałem też tłumaczenia piosenek znajomego (który zresztą niedawno zdał czy miał zdawać egzamin z japońskiego – nie pamiętam) i tekst był równie bezsensowny co angielskie przekłady.
Wnioski są więcej niż oczywiste.
Re: Uciecha z bycia nieukiem
Ale jeszcze bardziej wkurza mnie Engrish. A raczej ta ignorancja za nim stojąca. W dobie gdy pisownię każdego angielskiego wyrazu można sprawdzić wpisując hasło w Google, Japończycy wręcz z nabożną regularnością piszą angielskie słowa z błędami, a zdania ze złą składnią. Nie wiem czy stawiają to sobie za punkt honoru, czy jest to zwykłe lenistwo/ignorancja, ale to mnie to wkurza. Zwłaszcza, że angielski, choć pewnie dla niektórych wyda sie to mało orginalne, uważam za bardzo ładny język i gdyby nie to, że jestem Polakiem, miałbym go zapewne na pierwszym miejscu…
1. Zero śladów kliknij: ukryte po duszeniu i cudowna reanimacja (defibrylatorem, medyczny lol).
2. Dowódca z X‑letnim stażem pozwalający kliknij: ukryte przeprowadzać reanimację kadetowi jeszcze ujdzie jeżeli przyjmujemy, że robił to profesjonalnie. Dowódca pozwalający kadetowi decydować za niego o losie kogoś usiłującego zabójstwa, to już gruba przesada. Po co w ogóle ta cała kapitan tam jest, skoro main podejmuję za nią wszelkie wybory? Nawet w pierwszym Gundamie to Bright był tym, który decydował i nie bał się dyscyplinować podwładnych w razie niesubordynacji lub ominięcia łańcucha dowodzenia.
3. Odstrzeliwanie łańcucha od kajdanek celując prosto w skutą osobę -_-
A ad2 to kliknij: ukryte nie odebrałem tego w ten sposób, że Inaho podjął jakąkolwiek decyzję za nią. Co prawda trochę mnie irytuje jej, dyplomatycznie mówiąc, pobłażliwość względem indywidualnych akcji MC ale to już było wyraźnie widać kilka odcinków temu. Całe to byłoby do przełknięcia jakoś bo w końcu tam Rayet trafiła niby do karceru ale pewnie nie posiedzi tam dłużej niż odcinek więc też słabo.
Hmm
A nóż się jeszcze mile zaskoczę…
Re: Hmm
Część scen mnie nużyła i albo je przespałem, albo nie chciało mi się czytać dialogów (inna sprawa, że 90% z nich nie musiałem, bo teksty znałem na pamięć z innych bajek).
Re: Hmm
ep 10
kliknij: ukryte Czemu Inaho nie wahał się odstrzelić Slaina, choć ten był całkiem pomocny, za to Rayet, która próbowała zabić księżniczkę (będącą szansą na przerwanie wojny i jednocześnie źródłem napędu), wydała mu się godna zaufania?
Re: ep 10
Re: ep 10
Re: ep 10
Re: ep 10
Re: ep 10
Jakoś za bardzo wygląda mi to na budowaniu haremu głównego bohatera kosztem takich szczegółów jak spójność charakteru postaci czy fabuła…
A co do wspólnej walki, to faktycznie mogła ich jakoś do siebie zbliżyć, ale do tej pory raczej podkreślano, że Rayet była samotniczką (jadała samotnie posiłki, nie prowadziła zbędnych rozmów). Do tego parę razy pokazała, że nie bardzo przejmuje się rozkazami, jesli jej nie pasują. W połączeniu z ostatnią akcją nie łączy się to w obraz osoby, której można zaufać. A przynajmniej nie bardziej niż Slainowi, który naraził się na sąd wojenny, żeby im pomóc…
Re: ep 10
I raczej nie za bardzo miał prawo wiedzieć, że Slaine się tak bardzo poświęca, ryzykując sąd wojenny. Po prostu pojawił się element chwilowo kierujący swoje działania w stronę tego samego wroga, to to wykorzystał. Rayet znał dłużej, widział, że nawet jak się nie przejmuje rozkazami, to i tak walczy ze wspólnym przeciwnikiem w więcej niż jednej sytuacji. Jak dla mnie obie te postawy są dosyć wiarygodne i spójne.
Re: ep 10
No, ale w tamtej sytuacji Inaho jednak uznał, że lepiej nie ryzykować i bardzo mi się to spodobało.
Rayet natomiast dała się poznać jako niestabilna emocjonalnie nastolatka, której działania ciężko będzie przewidzieć (niby nienawidzi zabójców swojego ojca, ale sama jest Marsjanką). Jakoś trudno mi wymyślić na podstawie czego do tej pory ostrożny Inaho uznał, że jest godna zaufania. Jej historią można się oczywiście wzruszyć, ale potem zapewnić opiekę psychologa i odsunąć całkowicie od dalszych działań… Tymczasem wszyscy obecni (a zwłaszcza pani dowódca) podczas tej sceny zachowywali się tak, jakby ich też gdzieś w głębi irytowała ta księżniczka i byli Rayet wdzięczni za to, że chciała się jej pozbyć ;)
Jakoś inaczej to wygląda z perspektywy widza…
ep 8
Re: ep 8
Re: ep 8
Takie Fate/Zero – potem będzie drugi sezon.
Tak czy siak mam mieszane uczucia po 8 odcinku.
Zbyt zawiłe to wszystko, jak na taką serię.
No i ten motyw z nożem… litości.
KOLEJNY ZMARNOWANY ODCINEK.
Wszystko super, ładnie poprowadzone, wyjaśnione, fabuła posunęła się do przodu, pojawiły się nowe perspektywy.
A na koniec wszystko to zniwelowano do punktu wyjścia.
No, chyba, że to kliknij: ukryte uderzenie plazmowym mieczem wiadomego jegomościa nie zabiło, bo nie ma ciała, nie ma trupa.
No, ale jeśli tak, to jak to wyjaśnią? Nie widzę wyjścia z sytuacji, w której zostali postawieni bohaterowie. WSZYSTKIE SENSOWNE ROZWIĄZANIA SĄ NIEMOŻLIWE DO OSIĄGNIĘCIA. Poza deus ex machina w postaci naszego Yamato.
No chyba, że to jest tak, że Saazbaum nie jest spiskowcem, tylko sam działa na rzecz księżniczki i zwyczajnie wszystkich podejrzewa o zamach, a ostatnia akcja to nieporozumienie i naszego małego męczennika uratował, żeby, jak uważał, Cruhteo go nie zabił w celu zlikwidowania świadków, co mógł wywnioskować z wideokonferencji z przesłuchania.
Ale to zbyt zawiłe, jak na tę historię.
kolejny zmarnowany komentarz
There, I Fixed It. Pewnie gdyby odcinek okazał się zgodny z wyobrażeniami, to być podobnie krzyczał o przewidywalności.
Chyba że scenarzysta dysponuje większą dozą wyobraźni. Co jak dla mnie jest dość prawdopodobne.
Tutaj widać, że nawet nie próbujesz uważnie oglądać. kliknij: ukryte Saazbaum potrzebuje Slaina w związku z badaniami prowadzonymi przez ojca tego biednego Ziemianina (podejrzewam jakąś blokadę dokumentów/ustrojstw, którą mogą usunąć spokrewnione osoby). Dzięki wjazdowi na jednym ogniu smażą się 2 pieczenie:
- Saazbaum odbija Slaina bez potrzeby bawienia się w dalszą dyplomację (i bez obawy, że chłopak zostanie w międzyczasie zabity)
- usuwa niewtajemniczonego w spisek konkurenta, który mógł już zacząć coś podejrzewać (całkiem słusznie)
Całkiem możliwe, że tylko udajesz głupiego, żeby móc potrollować (dość nieudolnie z mojego punktu widzenia). W takim przypadku może trzeba zacząć spędzać mniej czasu przy kompie i porobić coś produktywnego?
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Przypominam, że autorzy zapowiedzieli anime, które będzie w stylu gundama, tylko lepsze. Jak dotąd nijak lepsze nie jest, a zastosowane rozwiązania fabularne są dobre, tylko nagle się je anuluje. Backpedaling na całego, jak w podrzędnej serii romantycznej rozciągniętej na dwa sezony z perspektywą na trzeci.
Powiedz mi, w jaki sposób ten odcinek nie był zmarnowany, poza ukazaniem wspomnień Slaina? Z tym, że one fabuły do przodu nie posunęły, a jedynie rozbudowały postać księżniczki.
Po cholerę była cała ta szopka z przesłuchaniem? Przy takim zakończeniu odcinka, jakie otrzymaliśmy, nie osiągnięto nic, absolutnie nic. Poza wyjaśnieniem całej fabuły, która była oczywista. Wcześniej mieliśmy tę samą sztuczkę przy rozmowie z cesarzem, rozciągniętej na cały odcinek, która poza przedstawieniem sylwetki władcy oficjalnej i prywatnej nie zmieniła w losach bohaterów nic.
Jak dotąd doskonale pokazuje, że wyobraźni nie starcza mu nawet na ucieczkę poza schemat fabularny znany z Blue gender, Shingeki no Kyojin i pewnie kilkunastu innych anime, o których istnieniu nie mam pojęcia.
Oglądam uważnie i dlatego widzę te wszystkie dziury i drzwi, które scenarzysta zamknął sam przed sobą. Cele działania Saazbauma znam, po prostu nijak nie są one jakimś genialnym spiskiem fabularnym, a jedynie podbudowują jego pozycję jako Evil Master Minda. To jest sztampa, nie tego oczekiwałem po anime, które na starcie miało tyle perspektyw. Autorzy idą po najprostszej linii do celu, bez jakichkolwiek urozmaiceń i próby zaskoczenia widza czymś innym, niż powtórzeniem tej samej sztuczki, czego nikt się nie spodziewał w nadziei, że jednak scenarzysta chciał się wykazać jakimkolwiek kunsztem.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
No i co z tego? Przyznam, że nie pojmuję tego rozumowania w kategoriach czarno‑białych, czyli że jak nie arcydzieło to kompletna klapa. Jak dla mnie to porządna, rzemieślnicza robota i nie zapowiada się, żebym ocenił serię poniżej 7/10 (a ocena może jeszcze podskoczyć).
Z mojej perspektywy scenarzysta wie, co robi i wyraźnie bawi się z oczekiwaniami widzów. „Skoro Vars Senior wie już, że córka żyje, to…” NOPE. „No to Marito teraz pokaże klasę!” NOPE. „Spotkanie Inaho i Slaina zapoczątkuje długą współpracę.” NOPE. I za każdym razem fabuła skręca w innym, czasem nieprzewidzianym (a czasem nie, bo od niektórych schematów trudniej uciec) kierunku. W przypadku ostatniego odcinka – kliknij: ukryte Cruhteo zamiast karty atutowej okazał się tylko blotką, ale wymuszając ruch Saazbauma (poprzez tortury i planowane na wizji uśmiercenie torturowanego), może dać nam okazję zobaczyć jokera (czyli badania ojca Slaina), który może zamieszać w równowadze sił (albo to też okaże się zmyłką i fabuła pójdzie w jeszcze innym kierunku).
Argument „nieoryginalność to śmiertelny grzech” z Vademecum podrzędnego recenzenta? Jakieś tam schematy zawsze zostaną wykorzystane (wystarczy zobaczyć, jak TVTropes daje sobie radę z właściwie dowolnym medialnym dziełem), ale czy aby na pewno proponowane przez ciebie rozwiązania też nie są sprawdzonymi schematami? Na wszelki wypadek dodam, że to pytanie retoryczne, nie musisz odpowiadać.
Wygląda to na potwierdzenie, że rzeczywiście tylko udajesz głupiego, więc wcześniejszą, nieprzemyślaną wypowiedź uznaję za niebyłą. Nad dalszą częścią akapitu nie chce mi się za bardzo rozwodzić, bo za dużo tam demagogii i próby dorobienia twórcom „gęby”. Gdybym nie uznał wcześniejszej wypowiedzi za niebyłą, to bym mógł zauważyć, że sam sobie przeczysz, pisząc najpierw:
A później:
Żeby tak do końca nie negować twojej pozycji, to dodam, że istnieje pewna szansa, że gdyby anime poszło w którymś z proponowanych przez ciebie kierunków, to też byśmy otrzymali coś ciekawego. Potrafię też zrozumieć, że ktoś może czuć się zniecierpliwiony, gdy po raz kolejny błędnie przewidzi dalszy rozwój fabuły, choć jak dla mnie to kwestia zbytniego przywiązania do własnych oczekiwań.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Więc po co nam to pokazywano? Te wydarzenia nijak nie miały wpływu na fabułę. Jedynie zapchały czas antenowy. Chociaż z drugiej strony alternatywą było masakrowanie kolejnych blotek przez głównego bohatera. Na jedno wychodzi.
Jest subtelna różnica między używaniem schematów jako wzorców, a odbębnianiem scenariusza na podstawie utartego motywu, bo to łatwe.
Ale mogę.
Nadal nie wiem, dlaczego tak uważasz. Tak to się możemy do usranej śmierci przerzucać.
Napisałem wcześniej, że widzę wyjście w postaci deus ex machina Uchuu Senkan Yamato. I zaznaczyłem to na samym początku, pisząc, że wszystkie sensowne rozwiązania są w tej chwili niemożliwe do osiągnięcia. Plot device w postaci nowego nabytku Ziemian nie uznaję za takowe, to jest właśnie prowadzenie fabuły po najmniejszej linii oporu.
Faktycznie totalnie losowego zlepku wydarzeń połączonych wspólnymi bohaterami nie da się przewidzieć, Tu muszę przyznać Ci rację. Tak samo nie da się przewidzieć, że mając do dyspozycji 12 odcinków scenarzysta będzie marnował kolejne minuty na pokazanie wydarzeń, które ostatecznie okażą się bez znaczenia.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Podałem wcześniej przykład, jak takie wydarzenia mają wpływ na fabułę i otwierają nowe możliwości, ale postanowiłeś to zignorować. To trochę jak narzekanie, że został zmarnowany czas na pokazanie planu akcji (bitwy, złodziejskiego skoku itp.), skoro w praniu i tak ten plan się sypie.
Podejrzewam, że się w tej kwestii nie dogadamy, skoro jednocześnie twierdzisz, że fabuła idzie po najprostszej drodze do celu i narzekasz, na wydarzenia, w których kluczy i „zapycha czas antenowy”. To jak dla mnie przykład niespójnej argumentacji. Poza tym jakoś pomimo tych wszystkich „zmarnowanych” odcinków sporo spraw poszło do przodu.
Ja natomiast podałem przykład na to, jak otwierają się właśnie nowe możliwości, ale postanowiłeś to zignorować.
To są właśnie takie przykłady dorabiania „gęby”. Tak zapędziłeś się w argumentacji, że próbujesz przepchnąć coś mające wątpliwe oparcie w rzeczywistości. Zdarza się każdemu, ale to obniża jakość dyskusji.
Jak dla mnie jest w miarę prawdopodobne, że to kolejny przykład serii podzielonej na dwa sezony – tak jak choćby Fate/Zero, które ma tego samego reżysera, co Aldnoah Zero. Jeśli nie, to i tak może się udać sensownie powiązać wątki w 12 odcinkach, a może nie. Czas pokaże.
Podejrzewam, że to w zasadzie wyczerpuje temat (choć pewnie będziesz próbował mieć ostatnie zdanie), skoro nie próbujesz zrozumieć mojego stanowiska i pomijasz niewygodne dla ciebie kwestie. Jeśli zobaczę coś ciekawego, to może odpowiem, jeśli to będzie powtarzanie tego samego taktyką „zdartej płyty” (to dobry sposób na zabicie dyskusji, choć co bardziej egocentryczne typki uważają to za równoznaczne ze zwycięstwem), raczej sobie daruję.
------
Powinno być „po linii najmniejszego oporu” (to powiedzenie rodem z fizyki – prąd płynie po linii, gdzie opór jest najmniejszy; to że linia jest najmniejsza nie ma dużo sensu). To coś na co jestem osobiście uczulony i staram się propagować poprawną formę.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Nie kluczy, a robi krok do przodu i później cofa się w to samo miejsce. Właśnie po to, by przypadkiem nie zboczyć z tej jednej drogi. Właśnie, może nie tyle jest to krok w do przodu, co krok w bok, który mógłby okazać się czymś rzeczywiście przełomowym i wprowadzić historię na inny tor, niż „uciśnieni obrońcy Ziemi dostają nową zabawkę”.
kliknij: ukryte Slain uciekł, slain wrócił tam, skąd przybył. Cesarz zawiesił wojnę, by zaraz potem znowu ją rozpętać. Intryga wyszła na jaw, by zaraz później znowu zostać zatajoną. Ziemianie byli w dupie, Ziemianie wciąż pozostają w dupie, chyba, że nasz Yamato będzie rzeczywiście czynnikiem wyrównującym siły, co z kolei popchnie historię w schemat, którego nikt się na początku nie spodziewał i na uniknięcie którego każdy miał nadzieję.
Takoż swoją ignorancję naprawiłem.
Wybacz, że widzę tu historię, która z naprawdę oryginalnej powoli przeobraża się w kolejną o grupie bohaterów ratujących świat.
Urobuchi jest jedynie pomysłodawcą historii i napisał scenariusz do pierwszych trzech odcinków. I chyba niestety do zbyt niewielu, bo właśnie po nich historia się sypie. Znając życie napisze też scenariusz do ostatniego. Druga połowa kiedyśtam jest niewykluczona, ale wtedy musieliby albo rzeczywiście zagmatwać fabułę, by mieć o czym opowiadać, albo ją zwyczajnie zapchać, jeżeli dalej będzie się prezentować w znany już sposób.
Czy powyższe Cię usatysfakcjonowało?
Faktycznie, wezmę to sobie do serca. Chociaż głowa będzie w tym przypadku lepsza.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Póki pamiętam:
Zazwyczaj takie niepowodzenie planów jest motorem napędowym fabuły, wprowadza wydarzenia na inny tor, powoduje chaos i intensyfikuje wysiłki bohaterów. W Aldnoah nie widać, by coś takiego miało miejsce. MOŻE jeszcze nie teraz, a może już nigdy.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Chodzi o to, ze ogladajac recenzje na tymze serwisie, zwykle robie sort po ocenie recenzentow… a tymczasem wyglada na to, ze ta ocena jest zupelnie nieobiektywna.
Jesli recenzent wystawia 1, to rozumiem ze seria jest beznadziejna z wzgledow w miare „obiektywnych”. Nie ma sensu po to siegac. Dno etc. A tymczasem wyobrazcie sobie sytuacje, w ktorej recenzent ocenia horror i daje mu 1, bo… nie lubi horrorow! Wtedy ocena filmu w takim serwisie jest zupelnie bezsenowna, serwis traci w oczach uzytkownikow. Tak tez wydaje mi sie, ze ma to miejsce w tym przypadku.
Sory, jako czytelnik myslalam, ze ocena redakcji to cos wiecej niz strzelenie focha „powtarzaja schemat X = 1”, przy czym wiele obiektywnie nedznych anime ma ocene wyzsza niz 1, chociaz rowniez powiela schematy, a przy tym krecha, fabula i bohaterowie to dno i nieskonczonosc metrow mulu.
Sa tu schematy, ale po tylu latach anime o mechach – kto tych schematow nie powiela? Pewne schematy beda prawie wszedzie (jak dzieciaki ratujace swiat i tak dalej), ale tutaj – jak juz bo*6 przytacza, jest calkiem sporo niesztampowych rzeczy.
Poza tym – czy powielenie schematu z gory skresla dane anime i odsyla je na samo dno? W ocene powinna wchodzic prezencja bohaterow, krecha, dzwiek, wartkosc akcji, jakosc prowadzenia fabuly. Schematy mozna powielic ciekawie, dodajac czasem jakis nowy smaczek.
Rozumiem, ze komus moze sie nie podobac drazenie niektorych schematow, czasem niespojnosc i tak dalej – ale czy na tle innych seri wypada to tak tragicznie? Czy rzeczywiscie jest to anime, ktore zupelnie nic nie wnosi, nie sprawia zadnej przyjemnosci w ogladaniu i jest kompletnie nie warte poswieconego czasu? Gdzie kwestie techniczne tak leza, ze nie da sie tego ogladac, a glos najlepiej wylaczyc?
A nastepnie ocena w trakcie serii, czy jakies wydarzenie mialo racje bytu, czy bylo zapchajdziura – w jaki sposob, nie znajac dalszej fabuly, a w szczegolnosci zakonczenia, recenzent stwierdza, ze cos nie ma sensu? Tak samo chaos – to ze cos jeszcze nie jst wytlumaczone, nie znaczy, ze nie bedzie. Prosze – cenie ten serwis, jak pewnie wielu czytelnikow, ale jak widze, ze ocena ta ocena redakcji to po prostu zlepek prywatnych uprzedzen na podstawie – niestety – nieobiektywnych argumentow – to robi sie smutno.
Wybaczcie, ale po prostu powyzsze jest takim moim luznym spostrzezeniem. Wg mnie wlasnie jakosc recenzji i obiektywnosc ocen sprawia, ze dany serwis jest wart uwagi. Mam nadzieje, ze ktos jeszcze podziela taki punkt widzenia ;-). Na pewno wszyscy wkladacie duzo pracy w rozwoj serwisu i ogromnie to doceniam ;-)
A tak po prawdzie, osobiscie, to przychyle sie do spostrzezen bo*6 – jest tu sporo nietuzinkowych zwrotow. Seria poniekad probuje nastawic mysli widza na jakies tory, po czym bieg wydarzen okazuje sie zupelnie inny. Jest troche niejasnosci, ale w zasadzie daloby sie to wszystko sklecic w wieksza calosc. Tak na prawde ciezko stwierdzic, kto jest dobry, kto zly – jest to przemieszanie z poplataniem. Byc moze na koncu otrzymamy klasyczny zwrot „ten dobry byl tym zlym, a zly dobrym”, lecz na szczescie jak dotad nie zostal wprowadzony klarowny podzial na zly‑dobry. Po trochu poznajemy intencje bohaterow. Z odcinka na odcinek do glownego watku sa dodawane jakies „ale” – niektore przewidywalne, inne calkiem nowe, jednak ciagle cos sie rusza i idzie do przodu. Wydaje mi sie, ze duzo bedzie zalezalo od zakonczenia. Rezyser ma tu dosc spore pole do popisu – moze ladnie wszystko posklejac, nadac sens pozornie niewaznym wydarzeniom, albo moze zepsuc sprawe sprawiajac, ze rzeczywiscie 90% fabuly jest nieistotnym zapychaniem wizji. Mam jednak nadzieje, ze bedzie tu cos wiecej i z niecierpliwoscia czekam na pozostale epy :-)
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Czyli wszystko działa, jak powinno. To dobrze, bo już mnie wystraszyłaś, że coś jest nie tak i nagle oceny przy recenzjach stały się obiektywne.
Wypowiem się więc za siebie.
Wystawiam oceny bardzo impulsywnie. Głównym czynnikiem jest w tym przypadku tzw. WOW FACTOR. Jeśli seria, nawet nie wybitna, sprawi, że będę piał z zachwytu, czy czegokolwiek innego, to z miejsca dostaje 10. Bo tak. Bo mogę. Bo WOW ALE TO BYŁO DOBRE.
Analogicznie działa to w drugą stronę i mogę krzyknąć WOW ALE TO BYŁO SŁABE.
Jednak nie ma zbyt wielu takich anime.
Tak, jeśli schemat ogranicza fabułę. A/Z zaczęło się bardzo dziwnie i ciekawie. Mimo to po coś ten schemat wepchnięto, chociaż nie było potrzeby, by się nim posiłkować.
A mi wręcz przeciwnie. To oznacza, że z redakcją wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Po prostu macie duzy impact factor na to, jakie anime wybierze niejeden z czytelnikow podczas poszukiwania ciekawego tytulu, bo wlasnie ocena redakcji to ocena ludzi obeznanych z tematem – cos bardizej miarodajnego. (oczywiscie moge mowic o swoich odczuciach, ale wydaje mi sie, ze to raczej normalny tok myslenia zwylego czytelnika serwisow z reckami)
A tymczasem redakcja ocenia horror za to ze jest horrorem (bo nie lubi horrorow). Brak mi tu logiki, brak mi tu szacunku do czytelnika przede wszystkim ;-)
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Raczej nie do końca, bo redakcja to redakcja.
Ja mogę sobie powiedzieć: WOW, ale ta Czajka i Akame są super, wystawić 10/10 i nawet tego nie uzasadniać – prawo każdego widza.
Po prostu ma prawo się bardzo spodobać, nawet jeśli powiela schemat i jest trochę dziurawe.
Ale gdy mówimy o redakcji… no cóż, uważam, że zadaniem redakcji nie jest impulsywne ocenianie serii „bo inaczej to sobie wyobrażałem”, tylko wystawienie oceny, w której redaktor jednak zachowa pewną dozę obiektywizmu.
Tak, owszem – oceny są przede wszystkim subiektywne, ale gdyby tak było w 100% to praktycznie każda recenzja/opiia nie byłaby warta funta kłaków.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Przy recenzji Czajnika znalazł się fragment „pomimo wad bardzo dobrze mi się oglądało”, ale na takie rzeczy już się raczej nie patrzy, widząc 6/10 z notką „przeciętniak”.
Poza tym, jeśli temu chcesz dać 1/10, bo powiela schemat zamiast się z niego wybić… to jak chcesz oceniać naprawdę słabe tytuły?
Bo ten mimo wad jednak jest co najmniej przeciętny lub umiarkowanie dobry.
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Wchodzisz na strone, odpalasz szukajke, wybierasz filtry po gatunku/rodzaju/formacie i… no tak, czytasz losowo 100 recek i robisz sortuj po ocenach, majac nadzieje, ze ocena redakcji cos znaczy i wtedy dopiero zaglebiasz sie w recenzje.
odpowiem cytatem – analogi szukaj sam (wierze w inteligencje rozmowcow)
Czytaj – zrobia w anime X, to daje 1. Taka postawa recenzentow zraza do serwisu i tyle. Szkoda, bo fajna stronka.
Ale nie ma co kruszyc kopi, trzeba poszukac alternatywy. Milej niedzieli zycze i uciekam ogladac animce ;-)
Re: kolejny zmarnowany komentarz
Analogia by była, gdybym ocenił aldnoah za to, że jest… cholera no, nie wiem, mecha? Że nie lubię mechów (co jest prawdą), to wystawiłbym 1? Sęk w tym, że tutaj mecha i przynależność gatunkowa nie mają znaczenia.
Tyleż samo, co ocena innych użytkowników, po prostu jest wyróżniona.
1? Naprawdę 1? 6 razy mnie niż Elfen Lied? :O
Pojawienie się mecha/krążownika nigdy nie budziło u mnie żadnych wątpliwości. Pytanie było „kiedy”
To tak jak w madoce i przemianą w mahou shoujo.
Odwlekanie w czasie nieuchronnego było ciekawym zabiegiem.
A i te ciągłe wołania o „dojrzałych” bohaterów i „skomplikowaną politycznie fabułę”... bosze, to przecież po pierwszych sekundach widać, że trafił ktoś pod zły adres :(
Ludzie doczepiają swoje wymyślne oczekiwania do boguducha winnych anime a potem je baszują, że te ostatnie nie spełniają ich życzeń
Pierwsze sekundy właśnie dobitnie pokazywały, że to ten właściwy adres.
Ludzie oczekują jakiejś konsekwencji w tym, co widzą. W przeciwieństwie do madoki, w której od samego początku były hinty co do rozwoju dalszych wydarzeń, w Aldnoah nigdzie nie było wcześniej wspomniane, że fabuła przybierze taki obrót. To było po prostu losowe.
Nawet pomijając takie kwestie jak kliknij: ukryte kosmicznie droga budowa okrętu, którego i tak nie da się uruchomić, jakby ludzie kilkanaście lat temu wiedzieli, że na łeb spadnie im marsjańska księżniczka, to najnowsze wydarzenia są od czapy i zupełnie nie komponują się z tym, jak serial się zaczynał. To się nazywa nieprzemyślana kompozycja. Dla przykładu: możesz stworzyć kompozycję kwiatową z kwiatów ogrodowych i z tych polnych, ale gdy obydwa wymieszasz bez głębszego zastanowienia nad tym, co rzeczywiście urozmaici bukiet, a co tylko przyćmi pozostałe jej elementy, efekt okaże się mizerny. Nawet, jeśli osobno każdy z kwiatów wydaje się idealny.
Prędziej czy poźniej Inaho musiał dosiąść mecha przynajmniej na poziomie marsjańskim. To wiedziałem od chwili w której postać ta zawitała na ekran.
Zgodzę się że sposób w jaki nasz drużyna weszła w posiadanie nowych technologii był dość pokraczny i nie przypadł mi specjalnie do gustu…
Ale naprawdę i bez przekąsu – samo zdobycie Aldnoah drajwa absolutnie mnie nie zaskoczyło.
Anime wady ma… ale serio, 1? Jeden?
Dolegliwości związane z meteoropatią można złagodzić.
Nie wymagała. A jeśli tak, to powiedz, dlaczego wymagała i jaka to była konwencja.
W jaki sposób projekty postaci mogą sugerować o fabularnej przeszłości utworu? Jak ich charaktery odnoszą się do tego samego aspektu? Nijak nie umiem tego ułożyć w ciąg przyczynowo – skutkowy w przypadku tego anime. Co takiego było w bohaterach, że można było przewidzieć, że nagle kliknij: ukryte dostaną Yamato?
Dlaczego musiał? Ktoś go zmusił? Przecież to nie Shinji Ikari.
Wiedziałeś, czy miałeś przeczucie? Wiedza wynika z faktów, przeczucie niekoniecznie. Jakie fakty świadczyły o tym, że ujrzymy wiadomy kliknij: ukryte latający krążownik?
Tak.
Mnie (strzelam, że podobnie, jak i większości) jakoś to tak bardzo w oczy nie kłuje, bo się tego spodziewałem i też jakoś niespecjalnie mi to przeszkadza.
No i gdybyś naprawdę był tak bardzo oburzony, to przestałbyś oglądać, co nie?
Co Ty wiesz o oglądaniu bajek?
Póki co wszelkie moje zarzuty pod kątem A/0 sprawdzają się. Pomijam już fakt, że po pierwszych odcinkach, pełnych wielu niedociągnięć, nadal serię broniłem. Jak widać zupełnie niepotrzebnie, bo jak dotąd zamiast fabuły mamy zbiór losowych zdarzeń, w których centrum są bohaterowie. I to jest mój główny zarzut.
Mnie się Star Wars Online nie podoba, więc nie oglądam (co prawda próbowałem oglądać, żeby móc sobie pohejcić, ale jednak zbyt nudna ta baja).
A ty dla hejtu ewidentnie też nie oglądasz, więc po co?
Cud tu się nagle nie stanie i seria nie zmieni się o 180 stopni.
Zastrzeżenia – no i owszem, poniekąd zgadzam się z większością z nich (jak nie wszystkimi), ale robienie z tego złej bajeczki jest nieco pozbawione sensu, bo choćby dla zabicia czasu nadaje się lepiej od prawie wszystkich bajek w tym sezonie.
I owszem – ocena to tylko ocena.
Gdybym miał obiektywnie oceniać takie Seirei Tsukai no Blade Dance, to pewnie musiałbym wystawić 4/10, ale frajda z oglądania podchodzi pod 8‑9/10, więc wszelkie wady tracą na znaczeniu (przynajmniej dla mnie).
Natomiast „robienie tego w drugą stronę” już uznaję za trochę nie na miejscu, szczególnie, że będąc świadomym wszelkich wad nadal jesteś na bieżąco, więc widocznie ta bajka „w pewnym sensie” musi Ci się podobać.
8
Chociaż motyw z „mastermindem”... żadne zaskoczenie.
W sumie wszystko poszło tak jak się spodziewałem, ale i tak oglądało się całkiem dobrze.
No i pamiętajcie – staroświeckie metody tortur zawsze najlepsze.
A Slova pojechał z tą oceną, że hoho…
Re: 8
nie wiem co miałeś na myśli (czy to, że oprawcy byli tacy niewprawni, czy wręcz przeciwnie), ale ja dałbym im 4/10. amatorzy – żadnego wbijania drzazg pod paznokcie, rozpalonego drutu do przekłuwana jąder, czy kociołka z roztopioną siarką. bicie nie jest dobrą metodą – łatwo uszkodzić organy wewnętrzne i nieopatrznie zabić. lepiej sprezentować przesłuchanemu co boleśniejsze narzędzia, nasycić jego strach, użyć najłagodniejszych z nich jako przedsmaku (lub, gdy obiekt jest twardszy, zacząć od razu z grubej rury, by wmówił sobie, że to dopiero przedsmak PRAWDZIWEJ zabawy) i dopiero przesłuchiwać. zawsze twierdziłem, że przesłuchujący winien być więcej psychologiem niż oprawcą…
Re: 8
I owszem – drzazgi pod paznokcie to dobra metoda, ale lepsza może być taka najbardziej prymitywna… głód.
Problem w tym, że to już jest dość czasochłonna metoda.
Re: 8
No i widać nie jest to seria, w której twórcy pozwoliliby jednej z głównych postaci na zeszpecenie z powodu traumatycznych przejść.
Ale nagłe kliknij: ukryte pojawienie się ziemskiego okrętu z marsjańskim napędem (to nic, że nie ma szans na jego uruchomienie. Trzeba zmontować taki statek i zostawić w opuszczonej bazie wojskowej na wszelki wypadek) pokazuje, że nie można tego anime traktować zbyt serio (trochę szkoda).
Re: 8
kliknij: ukryte
....Osz… Czyli nieuważnie oglądałam…? Zrozumiałam, że to Marsjanie zbudowali i robota i statek… Tak to jest, jak się zwraca uwagę tylko na jednego bohatera, ignorując wszystko inne…? >w>'
Re: 8
To chyba jedyne sensowne wytłumaczenie tych scen… ;)
Jeszcze nie wyjaśniono kto konkretnie zbudował ten statek (może ojciec Slaina?), ale w odcinku 8 wspomniano, że kliknij: ukryte napęd z czerwonego robota został usunięty. Można więc spekulować, że skoro Ziemianie nie potrafią budować własnych Aldonoahów, to wykorzystali to, co mieli pod ręką.
No i obie maszyny nazywają się Deucalion…
Ale to dalej nie wyjaśnia czemu taki okręt rdzewiał w opuszczonej bazie…
Zaskoczenie
ZROBILI
Pisałem, ze gdy to zrobia, to seria ma u mnie 1, jest po prostu skończona.
No bo co, nagle nam tu ze sztampową kliszą wyskakują? TERAZ?! To mogli juz od startu dac hero super robota, przynajmniej nie łudziliby widza i rzeczywiście mielibyśmy nawiązanie do Gundama, zważywszy na to, jak MH się zachowuje.
W ogóle co, WE IDEON NOW? Statek zakopany pod ziemia wraz z robotem juz tam mielismy. Księżniczkę w rekach wroga tez, teraz powinna zajść w ciąże z MH. To teraz co odcinek moc aldnoah będzie rosła, a na końcu zabije wszystkich? No jeśli tak to będzie, to wystawie 10/10.
Ale teraz to sie czuje oszukany.
Jak dla mnie to od początku się na to zanosiło, przecież seria od samego początku nie próbowała udawać czegoś ambitniejszego (dość dziurawa fabuła – np. zwykły uczeń, który okazuje się koksem).
Za to oprawa audio‑wizualna są mocne i można pooglądać choćby dla samych starć.
No i nawet ciekawią też niektóre motywy (jak np. ten brodaty pijak).
Aczkolwiek gundamowo się zapowiadało już od początku.
Wybrano najgorszą opcję.
nie za prędko?
co mam na myśli – przyjrzyjcie się otoczce fabularnej – od początku buduje się tu historię wojny, w której przeciwnik dysponuje miażdżącą przewagą technologiczną, ale daleko mu do bycia niepokonanym – taktyka wyrównuje tu braki w sprzęcie. mam wrażenie, że Aldnoah.Zero będzie ciągnąć ten motyw, a battleship jest dla zerwania z działaniami na szczeblu lokalnym. pomyślcie nad tym – poruszając się tak jak do tej pory, Inaho & Co, nie znaczyliby wiele w tej wojnie. bardzo szybko znaleźli by się w sytuacji, w której cała Ziemia jest już podbita, a ich działania przypominają ataki wściekłej pchły na słonia. korzystając z tego (nie ukrywam, że jest to ty czym jest) deus ex machina, mamy do czynienia z podkręceniem tempa, ale…
no właśnie: ALE. weźcie pod uwagę, że ów Aldnoah tkwił w ziemi piętnaście lat i raczej nie będzie ani specjalnie nowoczesny, ani sprawny. podejrzewam, że gra wkotka i myszkę będzie dalej trwać w ten sam sposób, tyle, że Inaho nie będzie zmieniał zezłomowanego mecha na następny co chwilę…
pewnie, idę o zakład, że w finale, tytułowy Aldnoah wykęci numer co najmniej taki jak „Daburo” w 00 Gundam, ale na razie tej serii nie skreślam…
Siódemeczka
No i dali ten BGM jako ED – byczo.
Wcześniejsza muzyczka w tle też ogar.
Ogółem – byczo.
Audio
[link]
[link]
Nic tylko czekać na OST, by móc posłuchać pełnych wersji w wysokiej jakości dźwięku,
Re: Audio
Re: Audio
wa-hu!
Re: wa-hu!
No ale na takie detale można przymknąć oko… lepszym się wybacza.
Re: wa-hu!
jedyn kwestia z którą się nie zgodzę to kwestia eksperckich umiejętności pilotażu – tak na dobrą sprawę Inaho niczym nadzwyczaj imponującym się nie wykazał – wszystkie sekwencje pilotażu bardziej wyglądały mi na starannie zaplanowane ruch, niż godne geniusza pilotażu nieprawdopodobne uniki w ostatniej chwili. nie, na razie będę się trzymał, że geniuszem pilotażu nie jest, ale jest to stwierdzenie warunkowe – akcja dopiero się rozkręca.
Re: wa-hu!
Nie żeby był to zarzut w stronę samego anime, bo choć mnie ni ziębi ni grzeje – to fabularnie jest całkiem interesujące (przymykając oczywiście oko na parę błędów). Traktuje to po prostu w formie serii dla młodszej widowni, która może wczuć się w badass protagonistę‑młodziaka, a przy okazji nie musi się karmić papkowatą fabułą. Jedyny zarzut jaki podtrzymuje to tylko to, że sam w sobie bohater wykreowany został na smakosza duracelli. Autorzy chcieli stworzyć coś dojrzałego, a wyszło nierealistycznie, sztucznie i ... momentami rozbawiająco mnie podczas seansu.
Re: wa-hu!
a, przy okazji – odcinków bedzie 24. potwierdzone.
1-5
Bajka ma swoje grzeszki – przede wszystkim MC ni z gruchy, ni z pietruchy okazuje się super bystrym koksem itd… ale na to można przymknąć oko.
Dobre proporcje między walką a gadką, niezła animacja, akceptowalna fabuła (chociaż główna oś trochę kuleje pod względem logiki), akceptowalni bohaterowie i przede wszystkim świetny opening – tyle mi w zupełności wystarczy.
Aldnoah właśnie dołączył do skromnej listy tytułów, które śledzę tego lata.
No nic, pozostaje czekać na kolejne odcinki.
Nie twierdzę, że nie ogląda się dobrze, bo oprawa audiowizualna w postaci nieźle wkomponowanego CG, ładnej reszty grafiki (choć oszczędzającej m.in. na nieruchomych tłach: scena z tłumem ludzi) i soundtracku sprawia, że można się wciagnąć czystą pryjemnością dla zmysłów. Przynajmniej tak długo, jak będzie się patrzeć przez palce na poczynania głównego bohatera, antagonistów i zarys fabularny „grupa nastolatków ratuje świat mechami”.
Nie mieliśmy w tym roku poważnej, a jednocześnie nie wymagającej zbyt wiele od widza akcji i przez to Aldnoah zajmuje tę niszę, ale pytanie, czy ktoś będzie o nim pamiętał za rok jako reprezetancie tego okresu?
Jak na razie wszyscy Marsjanie są źli, „bo tak” i chcą niszczyć i mordować dla czystej przyjemności. Także w sytuacjach, kiedy można by ich było przedstawić w trochę innym świetle, są jednoznacznie negatywni (np. kliknij: ukryte zamiast docenić przywiązanie Slaina do księżniczki Asseylum cały czas dyskryminują go ze względu na pochodzenie)
Nawet cesarz, który początkowo wydawał się racjonalnym przywódcą kliknij: ukryte okazał się podatnym na manipulację schorowanym starcem.
PS. Dobiła mnie kliknij: ukryte księżniczka strzelająca z granatnika – niemal zero odrzutu i to radosne „hehe”.
Ale patrząc na twórców i ich poprzednie dzieła mam wielkie nadzieje, co do tej serii. Grafika jest przyjemna dla oka, bohaterowie wydają się być przyjemni, choć na razie nie odbiegali od typowych pionków większości serii zło vs dobro.
To jest powód dlaczego Black Lagoon i inne serie w angielskiej wersji językowej są lepsze niż japoński oryginał :P
Drugi argument ma już więcej sensu aczkolwiek skoro sami Marsjanie chcieli ją zabić to przecież mogło dojść do celowych niedopatrzeń. Więc i ten z twojej strony jest naciągany. Seria za krótko jest emitowana by wyszukiwać jakiś konkretnych dziur fabularnych w niej. Rzeczą, która mnie w szczególności zadziwiła jest właśnie brak głupotek(na razie po obejrzeniu 4 odcinków, później się może to zmienić).
Celowe niedopatrzenia, które widzi cały świat, to jeszcze większa głupota, szczególnie gdy księżniczkę można uprzątnąć po cichu, bez zbędnych świadków. Ale to tak już odbiegając od fabuły. Nadal uważam, że to było po prostu bzdurne, ale dzięki temu łatwiej było wytłumaczyć to, że udało się jej wyrwać. Nie zmienia to jednak faktu, że nie lubię takich „zagrywek”.
wojna światów
Podsumowując, jak na serię oryginalną, to na razie trochę mało oryginalna, ale póki co wszystko ze sobą całkiem ładnie współgra (podoba mi się pomysł przekazywania informacji na temat historii konfliktu niejako w tle, za pomocą radia czy telewizji, przy okazji wykonywania zwykłych czynności przez bohaterów) i jeśli twórcy będą mieli pomysł na to jak dalej poprowadzić fabułę, nie ograniczając się do odcinania kuponów od starszych tytułów, to może być hit.
Re: wojna światów