x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Zupełnie niebalne
Perełką jest wśród morza podobnych anime i jak dla mnie oby więcej tego typu serii.
Dałabym aż 10, ale udźwiękowienie mi przeszkadzało. Po wyciszeniu dźwięku 10/10
Polecam każdemu, kto chce wiedzieć, jak łatwe bywa życie artysty. kliknij: ukryte ;)
Witaj na Południu
Pozytywnie zaskoczony
Żeby nie było, w tym anime raczej nie znajdziemy niczego super wyjątkowego. Mimo wszystko jednak polecam, bo ogląda się tę serię bardzo ciepło, miło i przyjemnie.
Nie jestem specjalistą, ale myślę, że obraz sielanki japońskiej prowincji został dość mocno podkoloryzowany. To mi jednak nie przeszkadzało- przeciwnie- wypływające z tej sielanki poczucie humoru było na bardzo wysokim poziomie. Może nie pokładałem się ze śmiechu, ale wybuchałem nic nie raz, nie dwa.
Postacie nie są wyjątkowo skomplikowane czy oryginalne, ale są bardzo ciepłe, zabawne i zaczyna się je lubić od pierwszego wejrzenia. Do tego, pomimo swojego nieskomplikowania, każda jest autentyczna i zachowuje na tyle indywidualizmu, że pozostaje zapamiętywalna.
Nie znalazłem tutaj wzruszających wątków, ale też, będąc już po pierwszym odcinku, nie nastawiałem się an ckliwość i melancholię.
Polecam sympatykom gatunku i osobom, które lubią się zrelaksować przed monitorem. To anime jest na tyle pogodne, że z pewnością można je obejrzeć w gorszy dzień. Daję mocną siódemkę.
Ciepłe i urocze
Z jednej strony – niby nic niezwykłego, ot lekka komedia, ale…
Zwykle trzymam się z daleka od takich serii, ale ta ma niesamowity urok w sobie. Postaci są przesympatyczne, poczynając od głównego bohatera – z jednej strony inteligentny i utalentowany, z drugiej – życiowa pierdoła (chyba trochę jak ja sama). Obserwowanie, jak otwiera się na świat i ludzi było niezwykle podnoszące na duchu. Forma, w jakiej to pokazano, jest nienachalna, bez zbędnego podkreślania i mówienia o tym, dzięki czemu wypada naturalnie.
Poza tym, nieraz uśmiałam się do łez obserwując poczynania wesołej gromadki biegającej dookoła niego. Każdy z odmiennym charakterkiem, nie sposób ich nie polubić.
Mogłabym pisać długo, ale… tę serię trzeba obejrzeć samemu i poczuć jej ciepły klimat, nie potrafię go oddać słowami.
Barakamon
uczta dla fanów serii obyczajowych
Bardzo rozsądnie ukazana została wewnętrzna przemiana, czy raczej proces dojrzewania Handy. W takich opowieściach łatwo uderzyć w zbyt moralizatorski, przepełniony patosem ton. Tutaj tego nie ma, gdyż wątek dojrzewania przełamywany jest porcją świetnych, choć bardzo prostych gagów.
Barakamon wpisuje się również w dość nieliczny poczet serii, w których jedna z głównych, dziecięcych postaci jest tak niesamowicie niedrażniąca, choć ma na to wszelkie zadatki – wszędobylska, nachalna Naru z jakiegoś powodu nie irytuje, a wzbudza jak najserdeczniejsze uczucia. Jest tak bezpośrednia, prostolinijna i wdzięczna, że nie sposób jej nie polubić.
Nie jest to może wybitna seria, wyjątkowo odkrywcza dla swojego gatunku, ale w moim odczuciu na jego tle wypada nad wyraz dobrze. Cieszy też niezmiernie fakt, że jest tak dobrze zrobiona – zachwycają nie tylko widoczki, czy przyjemne dla oka projekty postaci, ale również dobrze wykonana animacja, czy dynamiczne, pełne pasji niekiedy momenty tworzenia przez Handę swoich dzieł.
Dla mnie seria okazała się niesłychanie piękną perłą, wisienką na torcie bardzo udanego letniego sezonu :) Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów lekkich, okruszkowych komedii z odrobiną powagi przeplatającej się między wierszami.
Można by się wielu rzeczy przyczepić z pedagogicznego punktu widzenia (dopada mnie przyszłe skrzywienia zawodowe?), ale nie widzę tu większego sensu w rozkładaniu tego na czynniki pierwsze. Bo nie o to tu chodziło – w moim odczuciu seria skupia się raczej na pokazaniu kontrastów między życiem na wsi i w mieście, i przedstawieniu stopniowej adaptacji głównego bohatera do nowego otoczenia.
Jeśli zaś mówimy o kaligrafii – cóż, czyż my za młodych lat w szkole podstawowej nie uczyliśmy się pięknie pisać, od linijki do linijki? ;) Moja babcia uczyła się już „bardziej zaawansowanej” kaligrafii i do tej pory pisze pięknie. Ile to ma wspólnego z japońską kulturą – niestety nie wiem.
Wracając do serii – powtórzę się: ciepła, przyjemna, zabawna. Mamy sporo sympatycznych i różnorodnych postaci. I w związku z tym, niektóre sytuacje mnie rozbroiły jak choćby kliknij: ukryte zaznajamianie się głównego bohatera z mangami – zobaczenia tomików FMA czy Soul Eater wywołało u mnie nagły napad śmiechu XD.
Polecam na odstresowanie, bez stawiania nie wiadomo jakich wymagań.
Aha – jestem wciąż zauroczona OP i ED. Tym drugim w szczególności. Świetna robota!
Żadnych większych dramatów, wątków romantycznych, ani zwrotów akcji – po prostu przygody „miastowego na wsi” według japończyków w komediowej oprawie i to faktycznie takiej, przy której pojawia się uśmiech na twarzy.
Dalej nie rozumiem istoty sztuki japońskiej kaligrafii i pewnie nigdy nie dam rady zrozumieć ale w żaden sposób nie przeszkadzało to przy mile spędzonych chwilach nad Barakamonem.
Ode mnie mocne 7/10.
Roztrząsanie w niektórych komentarzach poniżej poszczególnych detali uważam za znacznie bardziej pozbawione sensu, niż owe detale. Ogólnie wystarczy przyjrzeć się różnicy pomiędzy codziennym życiem w mieście, a życiem na wsi choćby u nas w Polsce, żeby zrozumieć że wszelkie nowe dla bohatera doświadczenia są przerysowane i karykaturalne, żeby te właśnie różnice zaakcentować. To jest komedia obyczajowa, nie typowe okruchy życia, żeby brać wszystko co na ekranie poważnie. Nie ma co się aż tak wczuwać.
Japońska Kaligrafia
Re: Japońska Kaligrafia
Re: Japońska Kaligrafia
Re: Japońska Kaligrafia
Re: Japońska Kaligrafia
Zawód
W dodatku nie trawię schematu, w którym jakiś irytujący bachor cudowanie zmienia czyjeś życie. Nijak nie widzę jak ktokolwiek mógłby z Naru wytrzymać, bo jest ona po prostu irytującym, rozpuszczonym dzieciakiem. Sensei powinien ją wywalić od razu i postawić sprawę jasno – wstęp do jego domu wzbroniony!
Może nie jest to jakaś bardzo zła seria, ale ja liczyłam na więcej i jak na razie jestem mocno zawiedziona -.-
Re: Zawód
cóż, będę silna xD
Re: Zawód
Napisałaś, że Naru jest irytującym bachorem. Na szczęście moje wrażenie na jej temat jest całkowicie odmienne. Jestem pewien, że dziewczynka jeszcze ani razu nie przekroczyła granicy, za którą już tylko krzyk dorosłego i lanie spuszczone pasem na goły tyłek. Jest spontaniczna, bezpośrednia i kipi energią, ale umie zachować dystans, kiedy jest taka potrzeba. To w gruncie rzeczy bardzo empatyczny dzieciak, który widząc, że ktoś stara się zachować dystans by móc poużalać się nad sobą i snuć ponure myśli, reaguje tak, jak ja sam bym zareagował: wyciąga rękę i próbuje wydostać nieszczęśnika z dołka, wciągając do zabawy. Co takiego namalował na ścianie sensei pierwszego dnia po spotkaniu z „irytującym bachorem”? Namalował słowo „fun” (radość czy zabawa, niech rozstrzygną japoniści). Czyli że dziecięce lekarstwo na dorosłe problemy dorosłego świata zadziałało nadspodziewanie dobrze. Teraz tylko trzeba będzie zażywać je regularnie, żeby w końcu miastowa choroba „poważny, ambitny, zorientowany na sukces, wszystko albo nic” (w końcu przyjechał na wieś jak do sanatorium) zniknęła na zawsze.
Re: Zawód
Myślę, że to anime właśnie takie jest. Sama historia, podrasowana dźwiękiem i ruchem, zostawia w brzuchu coś jakby bąbelki dobrego samopoczucia. Taka jest też Naru, promyczek słońca, przekochany skrzat optymizmu, całkowite przeciwieństwo Handy. Odnosząc się do tego, co napisała Kysz – on ja wyrzucał nie raz i nie dwa, był wręcz agresywny, aż wreszcie odkrył, że ją chyba lubi, że coś znaczy w jego życiu… hm, czy ja spojleruję? Chyba nie, to chyba już widać. Tak czy inaczej, dziewczynka wcale nie odmienia go z ot tak, jest raczej dawką uderzeniową owego lekarstwa o którym mówisz.
Re: Zawód
Dzięki Tobie zauważyłem, jaką ten znak ma piękną, regularną formę. Wcześniej, w postaci bohomazu na ścianie nie zwróciłem na to uwagi. Dla długonosego gaijina świetny symbol graficzny w postaci kanji na ścianę czy na koszulkę.
Re: Zawód
Do mnie ta forma przemawia. Widzę w tym bunt przeciw utartym schematom, prawdziwe pójście na całość. Naprawdę coś na kształt „woah” i to pierwszy raz w życiu.
Re: Zawód
A ten wątek, też wpadł mi w oko, a jak się pojawił w anime, to powinien zostać rozwinięty. Szkoda by było, nie dowiedzieć się co w tej trawie piszczy ;-)
Dobre anime
wiek dziewczynki
kliknij: ukryte Zepchnięcie małej dziewczynki z wysokości do głębokiej, zimnej, oceanicznej wody, to też mało zabawny gag. Chociaż przy kliknij: ukryte pobiciu starca‑inwalidy może nie robi to już na widzach takiego wrażenia.
Jak dla mnie niejasna jest tu granica między tym, co na poważnie, a tym, co żartem. Szczerze powiedziawszy po tej serii spodziewałem się zdecydowanie więcej powagi, a przede wszystkim realizmu.
A na jakiej podstawie budowałeś te oczekiwania? Bo brzmisz, jakby coś wprowadziło cię w błąd. Jeśli chodzi o tag na tanuki, cóż, jednorożców tu nie zobaczysz, więc pod tym względem wszystko pasuje ;D
Gdyby nie komediowa otoczka, to socjopata Handa byłby wręcz odpychająco antypatyczny.
kliknij: ukryte Co prawda społeczność, w którą wpadł główny bohater, jest bardzo otwarta, ale nikt mu bielizny po szufladach nie rozkładał. Nie mam pojęcia skąd Ci to przyszło do głowy. Pomoc przy przenoszeniu pudeł to bardzo miły gest, a robienie tego w pojedynkę (bo sama Naru to bardzo kiepska pomoc)... cóż, zapraszam do drugiego rozdziału mangi.
A na tej: „Studio Kinema Citrus postanowiło spróbować czegoś, co do tej pory było im raczej obce i śmiało przystąpić do prac nad serialem o trudnej przynależności gatunkowej, bo wbrew pozorom o dobry dramat obyczajowy wcale nie tak łatwo.”
kliknij: ukryte
Nie zostało do dosłownie pokazane, ale od 19:42 do 19:50 pojawia się kilka screenów, na których wyraźnie widać jak wieśniacy kliknij: ukryte nie tylko wnoszą pudła do domu, ale je potem rozpakowują: wyciągają z nich ubranie i inne rzeczy, rozkładają buty na półkach, naczynia w kuchni itp. Sceny te w sposób przekrojowy symbolizują pomoc wieśniaków przy rozpakowywaniu WSZYSTKICH prywatnych rzeczy bohatera. A że wśród ubrań zapewne miał też bieliznę, to i bieliznę też mu pewnie po szafkach upychali. A znając poziom ich poczucia humoru (jakież to zabawne uderzyć kogoś znienacka w jaja! uhuhuhu! boki zrywać!!!) to i bez niewybrednych komentarzy by się nie obyło, że tam z przodu, to mu już gacie zżółkły ze starości, a z tyłu coś brązowego się nie sprało.
kliknij: ukryte Twoja nadinterpretacja tej sceny jest oszałamiająca, też mogę? Przy ubraniach i naczyniach widzimy kobiety. Ponieważ, jak sam zauważasz, mamy tu do czynienia z bandą prostaków, gary i porządki to tradycyjnie babska sfera życia i żaden facet nie będzie drugiemu gatek składał. Gdyby zaś miały tu paść jakieś żarty na temat bielizny, to ale prędzej byłyby one natury seksualnej niż higienicznej, ewentualnie coś w stylu „czyli to się nosi w Tokio w tym sezonie?”. Jedynymi osobami, które wyciągnęłyby majtki Handy i robiły z nich aferę dla afery mogłyby być tylko dzieci.
I tu przechodzimy do ataku na intymne rejony (odbytnicę, nie „jaja”). Okrutny, typowo japoński „dowcip”, którego na szczęście nie znają polskie dzieci xD Czytałam kiedyś, że istnieją odgórne rozporządzenia zabraniające tej zabawy. Kwestia jak najbardziej obyczajowa i nosząca cechy dramatu.
You don't say?! Wyobraź sobie, że zdążyłem się już zorientować. Nie zmienia to faktu, że dalej nie wiem, czy kliknij: ukryte pobicie starca‑inwalidy oraz wrzucenie dziecka do morza jest tu takim samym elementem komediowym, jak uderzenie bohatera w jaja. Zwłaszcza próba utopienia Naru budzi moje poważne wątpliwości – czy ta scena ma być zabawna, czy pokazać nam jaki agresywnym i nie panujący nad emocjami jest bohater? Przecież kaligraf nawet nie wiedział, czy ona potrafi pływać.
Zrozum, że ja wzdrygam się na samą myśl, że jacyś obcy ludzie przychodzą sobie do mojego domu bez zaproszenia i rozpakowują moje rzeczy. Mój dom – moja twierdza.
A ja to wziąłem za niesmaczny dowcip, co tylko potwierdza tezę, że granica pomiędzy humorem a powagą w tej serii jest bardzo niewyraźna.
O, właśnie to. Ma pokazać, że główny bohater reaguje szybciej, niż myśli. Sam to zresztą przyznał – „refleks”. I że ma trudny charakter, do tego skrajnie odmienny sposób bycia niż ludzie z miasteczka, do którego przyjechał. Owszem, zachowuje się nieodpowiedzialnie, ale dzięki temu tym bardziej jest na co czekać, jeśli chodzi o rozwój postaci. A tym, czy dzieciak umie pływać, czy nie, bohater zacząłby się zapewne martwić dopiero wtedy, kiedy tenże dzieciak długo by nie wypływał…
Mnie dźg w odbyt ani nie zdziwił, ani nie zniesmaczył, zbyt często się pojawia w anime, żebym zwróciła na to szczególną uwagę. Zdziwiła mnie raczej słaba reakcja dorosłych na to, że ich dzieciak zrobił właśnie krzywdę obcemu człowiekowi (chociaż w sumie po przeprowadzce on jest już swój, nawet jeśli sam jeszcze o tym nie wie…).
Grzebanie w moich rzeczach też by mi się nie podobało, wolałabym sama się rozpakować (ta frajda decydowania, gdzie co dać!), ale to jest już chyba indywidualne odczucie, a bohater nie miał z tym większego problemu.
Trafiłaś w sedno! Zamiast ostrej reprymendy, komentarze na poziome: – Ha, ha, ha! Ach, te dzieci!
Niby tak, ale czy naprawdę mógł w tym momencie gwałtownie zaprotestować i ich nagle wszystkich wyprosić? Scena, która miała pokazywać jakich to miłych i życzliwych ma sąsiadów, w moich oczach ilustrowała terror wścibskiej, lokalnej społeczności – jak te przysłowiowe sąsiadki na wsi, które przychodzą bez zaproszenia, zaglądają do garów i dodają soli i pieprzu do twojej zupy, bo ich zdaniem jest za mało doprawiona.
Z jego charakterkiem? Nawet jestem w stanie sobie to wyobrazić. Zmachałby się tylko trochę biorąc ich wszystkich za wszarz i wywalając za drzwi. I mogliby wracać szybciej, niż byłby w stanie ich wynosić…
Och wybacz, ale z Twoich wypowiedzi wywnioskowałam, że klasyfikowałeś to w inny sposób i z tego faktu wypływa połowa zarzutów.
I to i to moim zdaniem, bo to eghem komedia. Ukazano wady bohatera w karykaturalnym świetle. W poważnej serii takie zachowanie klasyfikowałoby Handę do zakładu zamkniętego. Jego i rzesze podobnie reagujących postaci z setek innych anime.
Ta granica jest chyba równie niewyraźna w mojej wypowiedzi. Wzmianka o dramatyzmie i obyczajowości kancho powinna być traktowana z przymrużeniem oka, to pewnie przez brak emoticona. I owszem, jest to niesmaczny dowcip, głównie dla ofiary (żart)
Przecież nauczyciel skarcił Kentę i przeprosił, a dopiero potem dodał komentarz. Rozumiem, że jest to dla Ciebie całkowicie nowe zjawisko i stąd to zbulwersowanie.
Nie, żebym była fanką takich zabaw, bo nie jestem, ale myślę, że ciut przesadzasz.
Co do grzebania w rzeczach prywatnych. kliknij: ukryte Ile to można wywnioskować z kilku slajdów, hoho. Skąd wiesz, że oni się wcześniej nie zapytali, co gdzie kłaść? Najbardziej znaczący jest zaś fakt, że po wieczorze z bandą natrętów Handa był wręcz napompowany pozytywnymi emocjami. Twoje osobiste odczucia, być może nawet natręctwa (nic osobistego, każdy ma jakieś) sprawiają, ze nadajesz tej scenie zupełnie inny wydźwięk, niż mieli w zamyśle twórcy anime. To nie był Twój dom ani Twoje rzeczy, więc nie musisz traktować tej sceny tak osobiście ;) Swoją drogą, scena ta obecna jest tylko anime, w mandze wygląda to inaczej. W sumie to polecam drugi rozdział komiksu, pewnie bardziej przypadnie Ci do gustu.
To nie tyle zarzuty, co spostrzeżenia. Oczekując serii nieco poważniejszej, w pierwszym momencie nie wiedziałem do końca jak interpretować pewne wydarzenia na ekranie. Z perspektywy całego odcinka nawet scena z pobiciem starca wydaje się w zamierzeniu twórców chociaż częściowo humorystyczną (w końcu jeszcze butem przypadkowo dostał na koniec).
Ta scena była po prostu zupełnie od czapy, jakby na siłę doklejona. Żeby on jeszcze tego bachora poznał wcześniej i czymś mu tam podpadł. A tu kaligraf stoi sobie i nagle jeb! Dostał w dzwony. I nikogo to nie dziwi, a życie toczy się dalej. Tak, to się witali i żegnali kosmici w „Strasznym filmie 3”.
Ale przecież ja sam o tym napisałem: scena, która w założeniu twórców miała wywoływać miłe skojarzenia, we mnie wywołała niemiłe i tyle.
Wprawdzie po pierwszej minucie miałem mieszane uczucia. Chciało mi się śmiać, ale z drugiej strony nie znoszę bohaterów, którzy zostają sprowokowani z takiego powodu. Na szczęście na ekran zawitała radość (a właściwie jej uosobienie) i wszystkie negatywne uczucia zanikły.
Muszę przyznać, że bardzo dobre seiyuu wybrano dla Naru. Brzmi bardzo naturalnie i od razu się czuje, że głos podkłada dziecko.
Dodam jeszcze, że dzieci nie znoszę (pozdrowienia dla mojej bratanicy). Strasznie podnoszą mi ciśnienie, kiedy pałętają się wokół mnie. Oglądając Barakamon nie mam takiego uczucia. Przynajmniej po pierwszym odcinku!
Normalnie popłakałam się ze szczęścia, głupia ja.