Komentarze
Kapłanki przeklętych dni
- komentarz : TomE : 19.10.2018 10:24:12
- Re: Legenda Polskich Anime : Grisznak : 10.05.2016 16:28:17
- Legenda Polskich Anime : Collision : 10.05.2016 14:04:32
- Mogło być lepiej. : Madaren : 22.08.2015 22:30:49
- komentarz : asumi : 7.07.2015 21:02:33
- komentarz : ShoriChan : 29.10.2014 01:47:50
- komentarz : Byczusia : 27.06.2014 20:23:15
- Re: Niby gniot, mechy i tak dalej, a jednak.... pochłonęłam na jeden raz. : Schultz : 3.01.2014 15:35:25
- Niby gniot, mechy i tak dalej, a jednak.... pochłonęłam na jeden raz. : Aba : 3.01.2014 14:31:28
- nic nie jest tym, na co wygląda ... : sweet-rebellion : 5.07.2013 14:43:33
Legenda Polskich Anime
Bohaterowie: Najgorszy był Oogami – kiedy go widziałem to wzywałem mojego Yamato,a kiedy kleił się do Hime artyleria otwierała ogień w jego stronę(chyba nawet jego mech nie wytrzymałby nawały granatów 460 mm). Ciągle i ciągle wchodził dziewczynom w paradę. To właśnie ON był przyczyną tych wszystkich nieszczęść i powinien tłuk zginąć w pierwszym epie, no może w drugim.
Himeko – taka sobie rozpłakana słodka idiotka. Wyraźnie jaśniała w obecności Chi‑chan i nabierała charakteru. Z powodu fałszywego uczucia przez uwiedzenie jej przez chłopaka zaczęła się degradować i doznawać regresji.
Miya‑sama – najmocniejszy punkt anime. Silna i przeraźliwie doskonała. Niestety przez głuptaka jej odbiło i uznała że lepiej zniszczyć świat (ja tez lubię koniec świata w grach)
To właśnie JEJ było mi najbardziej szkoda.
Mechy…o bogowie nie…już wolałbym golemy w zbrojach samurajskich‑takie nawiązanie do kamiennych bogów ziemi.
Fabuła? Gdybym miał tam swojego awatara zrobiłbym to samo co Piccolo kiedy dowiedziałbym się CO jest na księżycu.
Ocena anime?
Przed napisami końcowymi: katastrofa 0/10 (nieco lepiej niż drop), po złe zakończenie 1/10.
Strasznie ciężko było przez to anime przejść i je zjeść.
W myślach słyszałem huk artylerii okrętowej i składałem bogom zewnętrznym liczne ofiary by zmienić los naszych lesbijek.
Chciałbym, naprawdę chciałbym pełny happy end (Yuri) i ostateczne zniszczenie Orochi. BTW – to były GŁOWY Yamata no Orochi, a nie „orochi”. Złem z całego świata jest ten wąż.
Mogło być lepiej.
Ponieważ napisanie tego litym tekstem zajęłoby mi więcej czasu to zwyczajnie podzielą swój komentarz na to co mi się podobało, a co dla mnie było porażką.
1. Chikane Himemiya – postać, która samym swym wyglądem przyciągnęła moją uwagę. Bardzo mi się podobała – od początku do końca i ani na chwilę się na niej nie zawiodłam.
2. Dramatyzm. Cała seria przypomina mi kliknij: ukryte „Madokę” (zwłaszcza ostatni film kinowy), dlatego rozumiem skąd to przykre uczucie po zakończeniu.
3. Opening „Kapłanek (...)" przypadł mi do gustu, jest dynamiczny, a sama animacja świetnie komponuje się z piosenką. Jedynie w dwóch, może trzech odcinkach pominęłam opening. Muzyka występująca w trakcie trwania odcinków też była dla mnie w porządku – strasznie lubię ckliwe kawałki od których natychmiastowo napływają mi łzy do oczu.
4. Kreska bardzo mi się podobała, uwielbiam wygląd Chikane i Tsubasy.
5. Zakończenie – nie wyobrażam sobie innego, koniec i kropka.
Natomiast tym co kompletnie mi się nie podobało, było:
1. Himeko – Chrystusie niebieski czy istnieje bardziej irytująca postać w tym anime? Nie polubiłam Himeko, denerwowała mnie od samego początku. Niestety seiyuu, który podkładał głos dla kapłanki strasznie mnie drażnił. Każda wypowiedź Himeko, która zawierała wyższy ton zmuszała mnie do przyciszania odcinka.
2. Souma – następna postać do odstrzału, chociaż muszę przyznać, że był mnie irytujący niż Himeko (przynajmniej nie drażnił moich bębenków).
3. Animacja chwilami tak kulała, że żal było patrzeć. Szczególnie w momentach, w których obraz się oddalał postacie były tak szkaradne, że gdyby nie kolory włosów to dziewczyn nie można byłoby odróżnić, nie wspominając, że ich twarze wówczas wyglądały jakby dostały w nie patelnią.
4. Zmienna długość włosów Himeko. Nie wiem czy to moja wyobraźnia, ale w jednej scenie Himeko miała włosy za tyłek, a w innej już znacznie krótsze. Raz miała poszarpane końcówki, a raz miała przycięte je na prosto – na litość czy autorzy nie mogli zdecydować się na jedno?
Z grubsza byłoby na tyle. kliknij: ukryte Tak naprawdę nie obejrzałabym całości gdyby ktoś pod tą własnie recenzją nie zamieścił spoilera, że przejdzie na „złą stronę mocy” i Chikane zginie. Zaleciało mi wówczas tak „Madoką”, że nie mogłam się oprzeć i musiałam dotrwać do tego momentu. Nie chcę oglądać kontynuacji, bądź tego co za kontynuację chciało uchodzić, bo jakoś nie widzę tutaj otwartej furtki do kontynuowania historii.
Zacznijmy od tego, co mi się podobało i mnie urzekło:
*Wątek miłosny był świetny. Chikane, w której uczucie już na początku anime jest dostatecznie rozwinięte, doskonale dopełnia się z Himeko. Obie są swoimi przeciwieństwami i takie pary uwielbiam najbardziej.
*Dramatyzm. Ostatnio mam fazę na wyciskacze łez i ogólnie takie poważniejsze anime (co u mnie jest rzadkością, bo normalnie preferuję jakieś lekkie komedyjki romantyczne). Tak więc ogólny klimat serii bardzo mi w tym kontekście odpowiadał.
*Dzięki Bogom, bohaterki nie są jakimiś super‑ekstra‑mega Kapłankami niezwyciężonymi, tylko zdobywają swoje umiejętności po jakimś czasie, a i nawet wtedy nie wszystko im wychodzi.
A teraz rzeczy, które najchętniej pierdyknęłabym do kosza:
*Souma. Ten facet tak bardzo – bardzo – mnie wkurzał. Ogólnie, cała ta koncepcja z trójkątem miłosnym wydaje mi się kompletnie niepotrzebna. Cały czas miałam tylko wrażenie, że Souma włazi buciorami pomiędzy dziewczyny. Poza tym był on głównym powodem kliknij: ukryte dla któtego Chikane przeszła na ciemną stronę mocy, więc nienawidzę go podwójnie. No bo, kurdee! To jest Shoujo‑ai! Po co tam komu chłopak?!
*Grafika. Ogólna kreska bardzo dobra, lecz kiedy obraz się oddalał, postacie się jakoś dziwacznie zniekształcały. To samo było z oczami. Jedno oko patrzyło w lewo, a drugie w prawo. To troszku przerażające.
Openingu nie pochwalę, ale nie był też zły. Ot, przeciętniak.
A teraz gwóźdź programu! Zakończenie! Zakończenie, przy którym wylewałam łzy razem z Himeko. Ono… po prostu było smutne. kliknij: ukryte Po tym wszystkim, po tych wyznaniach, pocałunkach Chikane i tak musiała odejść; i tak zginęła. To właśnie zabolało mnie najbardziej. Nie wiem, po co w ogóle ukrywam ten tekst, bo i tak każdy ciekawski tu zajrzy i (jeśli jest jeszcze przed seansem) zepsuje sobie wszystko.
Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Policzki mam nadal mokre, a psychikę nadszarpniętą (ale to mój normalny stan, więc się nie przejmujmy ^^). Polecam gorąco amatorom Shoujo‑ai!
Niby gniot, mechy i tak dalej, a jednak.... pochłonęłam na jeden raz.
1. Mechy. To całkowicie subiektywne odczucie, bo walk mechów nie znoszę, są dla mnie nudne, żałosne, dziecinne do granic. Tym bardziej, że nie znajduję tu żadnego uzasadnienia dla takiego rozwiązania. Główny wątek fabularny (oprócz miłosnego) jest religijny i magiczny, więc dlaczego na Boga nie pozostać przy starej dobrej magii oraz mieczu dla rozwiązania konfliktu? Nie rozumiem idei mechów w tym anime. Jak mogłam, to walki przewijałam.
2. Postacie tych „złych”. Ani oni źli, ani groźni, raczej żałośni i groteskowi (ta „pielęgniarka”... :O ), kolejna rzecz do oglądania na przewijaniu. Jedyną, kilkusekundową perełką w całym wątku złych bohaterów jest krótkie przedstawienie w retrospekcji, dlaczego tacy się stali, jakie traumy ich spotkały wcześniej kliknij: ukryte (wojna i śmierć bliskich, gwałt, jakieś eksperymenty medyczne chyba na tej pielęgniarce). Jest to jednak tak króciutkie, ze nie wiem, czy ktoś to w ogóle zauważył. Jedyna wartościowa część fabuły dotyczący tych „złych” – słabo, zważywszy że trwa zaledwie kilka sekund.
3. Różne przesadzone debilizmy fabularne, niby nieistotne, ale jednak. Na przykład dom Chikane, te całe rzędy pokojówek witające panią, ta pokojówka zakochana w panience, ja rozumiem – dziewczyna z dobrego domu i tak dalej, ale czy to musi być tak przegięte, że aż twarz wykręca? Niestety dom Chikane i stosunki w nim panujące oglądamy często gęsto i drażni jak cholera.
4. Postać Himeko. Nie czepiam się, naprawdę, rozumiem konwencję i nie przeszkadza mi – dwie bohaterki na zasadzie ognia i wody (jedna mężna, poukładana, dostojna, druga – ciamajda o złotym sercu). Niestety Himeko jednak o parę razy za często przeprosiła za to, że żyje.
5. Postać chłopaka. Jest nijaki, ani ziębi, ani grzeje. Totalnie gdzieś miałam, co się z nim stanie i kompletnie mi na jego uczuciach nie zależało, a raczej powinno, skoro był „składnikiem” trójkąta.
6. Grafika, kolory, opening… – po prostu nie lubię takiej grafiki, ostre barwy mnie drażnią, lubię rzeczy bardziej „nieostre i przydymione”.
Plusy:
1. Na pierwszym miejscu oczywiście plus główny, czyli to, co jest głównym wątkiem w tym anime (ratowanie świata to tylko pretekst i tło), czyli dramat miłosny pomiędzy dwoma dziewczynami. Przedramatyzowane i egzaltowane? Może, ale jakże mocne i intensywne. Ja jestem na tak, mnie się podobało i już. Szczególnie cały ten wątek trzyma w kupie postać Chikane – jej uczucia, emocje, jej świadoma miłość (ona od początku bez żadnej ściemy wie, że kocha Himeko miłością bynajmniej nie siostrzaną, bo ciamajda Himeko raczej daje się nieść fali wydarzeń). Wątek miłośny jest głównym i właściwie jedynym powodem, dla którego można to anime oglądać. Więc jeśli ktoś nie trawi takich klimatów, nie ma po co w ogóle sięgać po tę produkcję.
2. Brak nudy. Anime jest krótkie (dla mnie to jest zawsze plus), treściwe, pozbawione dłużyzn, nadmiernego ględzenia, emocje są intensywne, miłosna fabuła rozwija się wartko.
3. Odcinek ostatni i całe rozwiązanie fabuły. Wyjaśnienie na czym naprawdę polega rytuał kapłanek i dlaczego Chikane zdecydowała się zrobić to, co zrobiła. Dramatyczne zakończenie kliknij: ukryte (te drzwi świątyni zatrzaskujące się na końcu za Chikane… mocne), wstawka po napisach dająca nadzieję… Słabością wielu anime jest ich zakończenie, tu zakończenie jest po prostu dobre, a to sie bardzo ceni.
Ogólnie wymienione na początku minusy nie dominują nad plusami, a raczej jednym plusem fabularnym, związanym z historią miłosną. Mnie się ona po prostu podobała.
Na koniec – oglądając zakończenie, miałam nieodparte wrażenie, że już coś podobnego widziałam. Zakończenie jest niemal kalką z innego anime (albo odwrotnie), którego nie widziałam (bo nie strawiłam), ale widziałam ostatni odcinek. W tamtym anime były też dwie dziewczyny połączone uczuciem – dziewczyna o wściekle różowych włosach walczyła na pojedynki o drugą dziewczynę z ciemną cerą i w okularach. Może ktoś przypomni tytuł, bo skojarzył? W każdym razie mam wrażenie, że ktoś tu z kogoś lekko odgapiał ;)
nic nie jest tym, na co wygląda ...
Podobnie jest z moimi odczuciami wobec głównych bohaterek. Zmieniałam co do nich zdanie kilka razy, ale chyba właśnie taki jest cel fabuły, ma intrygować, ciekawić. Bardzo przyjemna seria, polecam!
Romans przejdzie, ale reszta...
Ja należę do tego grona i to anime jest moim ulubionym jeśli chodzi o shoujo‑ai, a to głównie przez to, że moim zdaniem nie ma żadnej mocnej konkurencji.
Byłoby zdecydowaniem perełką gatunku gdyby nie mechy -.- Mechy i „ci źli” tak obrzydzili to anime, że szkoda patrzeć i oglądając jeszcze raz Kapłanki po prostu ich przewijam – na szczęście są niezbyt znaczący w relacjach Chikane/Himeko.
Jeśli chodzi o ten nieszczęsny 9 odcinek xd Dla osób, które przeczytały jest to jasne dlaczego kliknij: ukryte Chikane zgwałciła (chyba tak to moge nazwać… w mandze było to bardziej pewne) Himeko – Kurusugawa przestała być dziewicą co równało się z tym, że nie jest już kapłanką. Poza tym Chikane chciała aby jej ukochana ją znienawidziła – w mandze jest to zdecydowanie lepiej wyjasnione
Koniec jest fajny. Lubię smutne ;) kliknij: ukryte W mandze skończyło się kompletnie inaczej – Chikane i Himeko razem weszły do świątyni i na zawsze tam zostały nigdy się nie odradzając.
Fanom yuri pewnie się spodobała. Ja uwielbiam ten gatunek, więc anime mi się bardzo podobało (z pomijaniem mechow i Orochi), a reszcie… raczej nie.
O jejku no..
Kapłanki...
Ci źli wrogowie, te mechy, te lolitki ze strzykawkami, ten wątek haremowy…
Z drugiej strony,(jak niżej napisano) intensywnośc uczuć robi wrażenie, a jak ktoś jest fanem przedramatyzowanych serii o mrocznych i zakazanych uczuciach.. to niech siada i ogląda, ale lepiej nie nastawiać się na nic ekstra :)
Seria rozkręca się od drugiej anime‑gatowskiej płyty.
Dla romansu
...
Kannazuki no Miko
Postaci? Himeko – w 98% tego typu anime „musi” być taka bohaterka jak ona. Przez większość serii, zdecydowanie irytująca. Suoma – niby odważny, waleczny etc, ale nie przypadł mi do gusty. Śmieszyły mnie jego wrzaski w pierwszym odcinku w czasie walki i scena, kiedy siedzi w tym swoim mechu i z fanatyzmem krzyczy, że będzie ochraniać Himeko, podczas gdy na dole kliknij: ukryte Chikane całuje Himeko :P No i ta jego śmieszna fryzura.
Chikane – moja ulubiona postać: ww. odpadają, poza tym nie było zbytnio w czym wybierać, ale ogólnie to właśnie Chikane uważam za najciekawszą postać.
In minus oceniam zdecydowanie mechy. Pierwsze skojarzenie = Power Rangers ;D Walki tych 'maszyn' jakoś tak.. hm, nie pasowały mi do fabuły. Tzn. walki – tak, oczywiście, ale nie mechami, albo przynajmniej nie takimi kiczowatymi.
No i dłuuuuuga scena śmierci. To prawie jak w średniowiecznych eposach rycerskich: Umiera, umiera i umrzeć nie może :P
Serię polecam tym, którym yuri nie przeszkadza i którzy to lubią. Ogólnie uważam, że obejrzenie tego anime nie będzie stratą czasu, a ogląda się (IMO) dość przyjemnie:)
Na koniec rada dla wszystkich, którzy zdecydują się oglądać to anime: Broń Boże nie wyłączać ostatniego odcinka przed końcem napisów końcowych!!!! Warto czekać do samego końca! ;)
Yuri
Nie zbyt....
Zobaczymy 2 odcinek to się zdecyduje…Na razie oceniam na 5.
Kannaduki no Miko...
Polecam, naprawdę.
8/10
Głos na Chikane!
Wypasione Anime
Moja ocena 9/10. Polecam. Nie zmarnowałem czasu oglądając Kannaduki no Miko.
...
co do samego anime, dla mnie minusem (niewielkim ale zawsze) były mechy, bardzo podobała mi się muzyka i postacie
kliknij: ukryte w sumie chyba najbardziej podobał mi się ostatni odcinek a szczególnie sam jego koniec… i kompletnie nie przeszkadza mi, że Chikane odradza się w tym samym wieku, bo przecież o to w końcu chodziło