x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Było średnio do 8 odcinka potem jak dla mnie masakra kliknij: ukryte założenie ze nie da się zmienić przeszłości nigdy nie lubiłem no i na dodatek zakochać się w stworzonym przez siebie robocie czy tam cyborgu klonie ehhh 4
A
Asmitha
4.01.2015 19:13
Seria zbliżona do steins gate ale cały setup jest znacznie bardziej sztampowy(realia szkolne, pseudo poligon miłosny, klub) przez co seria traci ale też i zyskuje. Nie będę tutaj rozbierał jej na czynniki pierwsze ale warto oglądając ją czytać między wierszami(choć często jest to kalecznie ukazane). Ładna drama dobre zakończenie dla tych którzy są domyślni, na pewno coś innego w tym roku, warte uwagi
Strasznie mieszane mam odczucia po skończeniu tego anime.
Fabuła- pierwszy odcinek, zwłaszcza jego końcówka zapowiada interesującą serię, a pózniej niestety mamy całkowicie nudne szkolne życie do 8 odcinka. W 9 zaczyna się wreszcie coś dziać, znowu jest intrygująco, ale niestety zaczynają się wszystkie nielogiczności związane z tematem cofania się w czasie i autorzy sami się w tym wszystkim poplątali, w pewnym momencie nawet zaprzeczając relacjom między bohaterami, które ukazywali przez połowę serii. Sama końcówka pozostawia pewien niedosyt, mimo że fabuła teoretycznie została zamknięta.
Postacie nie prezentują się specjalnie oryginalnie, nawet są trochę schematyczne, po prostu przeciętnie skonstruowani, do tego dochodzą dwa oblicza głównego bohatera kliknij: ukryte jeden kochający Yui, drugi Kaori, co trochę miesza.
Grafika niestety wygląda tak, jakby to było anime nie z 2014, a z 2004 roku- zarówno kreska jak i animacja nie prezentują się efektownie. Chyba najsłabszy element serii.
Muzyka rownież nie jest mocnym elementem- niewładająca w ucho, mam wrażenie, że przez całą serię ciągle podkładali jeden utwór. Na szczęście opening i endingi są świetne.
Mam duży problem z oceną tej serii- z jednej strony jest interesująca i w miarę przyjemnie się oglądało, z drugiej strony jest chaotyczna i momentami nudna. Mogło być lepiej, potencjał został trochę niewykorzystany.
Uh, no obejrzałam i tak sobie teraz siedzę i myślę, dochodząc do wniosku, że albo fabuła była bezsensowna, albo tak skomplikowana, że jej po prostu nie zrozumiałam. Bo szczerze powiedziawszy nijak mi się to wszystko kupy nie trzyma. Ale po kolei:
kliknij: ukryte W pierwszej linii czasowej Kaori ginie. Podejrzewam, że tam w przyszłości Sou tworzy Yui, po czym wysyła ją do przeszłości, by uratowała Kaori. Mamy zatem drugą linię czasową, w której jest Yui, ale nie udaje jej się uratować Kaori. Więc próbuje jeszcze raz i jeszcze, aż do skutku. Problem w tym, że kiedy w końcu jej się udaje, ona znika, a tak naprawdę Kaori się nie budzi, a właściwie budzi się będąc Yui. No i właśnie… Po pierwsze – skoro Sou raz stworzył Yui, to czemu nie tworzył jej za każdym razem w kolejnych liniach czasowych, tylko Yui po prostu usnęła i potem dorosły Sou z danej rzeczywistości ją przebudziła i wykorzystał do swojego planu.
Po drugie – to w końcu były alternatywne rzeczywistości czy jak? Jeśli tak, to w każdej powinna istnieć odrębna Yui, a nie że jedna skacze po wszystkich rzeczywistościach. Niby coś tam próbowali tłumaczyć wprowadzając te duchy, ale wyszło jeszcze głupiej, niż gdyby zostawili to w spokoju.
Po trzecie – czemu po wykonaniu zadania Yui znikła, skoro wcześnie po prostu usypiała? Była sztucznym człowiekiem i czy nawet nie było wspomniane, że jej funkcje życiowe po prostu ustawały po dniu wypadku?
I w końcu – Yui jest sztuczną osobą, a jednocześnie jest Kaori? Wersja 1 – tak – jest bez sensu, bo to niemożliwe, gdyż Kaori funkcjonowała jako normalny człowiek, więc Yui nie mogła nią być, zwłaszcza iż posiadała inną osobowość. Wersja 2 – nie wiadomo co to właściwie jest, ale pod koniec osobowość Yui przechodzi do Kaori, czyli jest happy end, a właściwie go nie ma, gdyż oznacza to jednocześnie, że nie uratowali Kaori, co teoretycznie było ich celem (co jest głupie też z tego względu, że pokazuje, iż w ogóle wysiłki Yui były bez sensu). Ale co w takim razie stało się z Kaori? I pytanie finalne – kogo właściwie kochał Sou? Bo przecież niby nie Kaori, skoro w jednej linii czasowej odrzucił jej uczucia. Ale jeśli Yui, to kiedy niby się w niej zakochał, skoro wpierw w scenach z przyszłości o niczym takim nie było mowy. Generalnie seria od początku wzbudziła we mnie sporo wątpliwości, co do jej jakości. I niestety z czasem okazała się gorsza, niż przewidywałam. Mamy bowiem początek z mocną akcją, od razu kliknij: ukryte cofanie się w czasie, co sugeruje teoretycznie więcej elementów sf w dalszych odcinkach. Po czym następują epki z nieudanej komedii szkolnej, w której nic tak naprawdę się nie dzieje. Nieudanej, bo z absurdalnie głupimi sytuacjami, o których wspominałam we wcześniejszym komentarzu. Nagle wprowadzają odcinek z pseudonaukowym bełkotem, potem trochę wyjaśnienia kliknij: ukryte ze scen w przyszłości i na koniec próbują to jakoś sklecić w całość, okraszając tanią dramą i jeszcze większym bezsensem. Czemu tanią dramą? kliknij: ukryte Bo w końcu wychodzi jakby Sou wcale nie zależało na Kaori, a ów wątek został na siłę wciśnięty, by stworzyć ów paradoks z istnieniem Yui, żeby widzowie mogli sobie popłakać. I nawet bym to kupiła, gdyby ktokolwiek postanowił ów wątek rozwinąć i dopracować.
A no tak – zapomniałabym o wątkach haremowych z pozostałą dwójką postaci kobiecych, które przy okazji też tam wciśnięto, bo przecież twórcy mieli na to mnóstwo czasu.
I ta btw – czy ja coś pominęłam, czy tej postaci w anime nie było – [link] Swoją drogą do tych wszystkich wad, należałoby jeszcze doliczyć koszmarną grafikę, przez co jeszcze gorzej się to oglądało. Ogólnie od pewnego odcinka męczyłam to głównie po to, by zobaczyć, jakże właściwie planują to zakończyć. Niestety okazało się, że bardzo bzdurnie, więc ode mnie seria ma 4/10 i to w sumie aż, bo przez nawał głupot powinna dostać mniej, ale zdecydowałam się podwyższyć notę za próbę podjęcia tematyki kliknij: ukryte podróży w czasie i całkiem niezły początek.
Wiesz, chciałabym odpowiedzieć, na któreś z twoich pytań, którekolwiek xD ale dla mnie logika w tym anime, zwłaszcza po odcinku 9 przypominała bardziej żucanie kostką niż jakieś sensowne decyzje, zdarzenia etc. xp
Nie jestem pewna czy przypadkiem twórcy sami się w tym swoim sosie nie pogubili xp tyleż tam składników nawrzucali. xp
Właśnie ten nieszczęsny 9 odcinek to już był chyba gwoźdź do przysłowiowego wieka xp jakbym włączyła nie tą serię co trzeba. xD
No dobrze, ale może trzy grosze jak już zaczęłam: Harem był w tym wszystkim potrzebny jak za przeproszeniem miód w rosole, nie mieli nawet czasu żeby poprawnie zbudować relacje między główną parą!
A oni tam jeszcze harem wrzucili -_-" ludzie… może trzeba było poświęcić ten czas z początkowych odcinków (w których praktycznie nic istotnego dla fabuły się nie działo) na, no nie wiem, jeśli nie popchnięcie samej fabuły do przodu to może chociaż to budowanie relacji między postaciami? xD Ot, taki tam szalony pomysł :p
Ok wątki obyczajowo‑romansowe leżą i się nie podnoszą, a jak tam wątki pseudonaukowe i SF? Oj, tych chyba nawet nie chcę tykać xp tutaj logika w ogóle już na starcie poszła spać razem z bohaterką i nie wstała xp.
Grafika… płacz i zgrzytanie zębów -_-". Muzyki już nawet nie pamiętam… Co w sumie daje nam anime na które jakimś cudem niepotrzebnie zmarnowałam czas, wiedziona zgubną ciekawością -_-". Nie zazdroszczę biednemu przyszłemu recenzentowi, gdy będzie musiał jakoś streścić tą boską fabułę, zakręconą jak słoik na zimę. xp Lepiej omijać, są lepsze serie o podróżach w czasie, choćby „Steins;Gate” czy „O dziewczynie skaczącej przez czas”.
Tak więc (daję wszystko w jeden duży ukryty tekst – pojawią się spoilery, a fragmenty nimi nie będące i tak nie powiedzą nic nikomu, kto nie widział serii):
kliknij: ukryte Chciałbym obyć się bez tego, ale konieczny będzie wstęp do teorii podróży w czasie wstecz. Najważniejszy fakt jest taki, że są one niemożliwe i sprzeczne z logiką, choć mogą na prostym poziomie zgadzać się z intuicją. Pomijając tę drobną niedogodność i zakładając, że taka podróż może się odbyć, istnieją 3 scenariusze dla zdarzeń konfliktujących ze sobą teraźniejszość i przeszłość (a takie właśnie konflikty pojawiają się w Ushinawareta i nastręczają idiotyzmów fabularnych :P):
- Wyższość przeszłości (skutku) – zabicie własnego dziadka skutkuje natychmiastowym zniknięciem zabójcy. Nigdy nie przyszedł na świat, bo jego rodzice się nie urodzili. Dziadek natomiast zginął w niewiadomy sposób – brakuje przyczyny śmierci.
- Wyższość teraźniejszości (przyczyny) – zabicie własnego dziadka się udaje bez konsekwencji. Zabójca żyje i ma się dobrze (zapewne też może wrócić do swojej teraźniejszości, jak gdyby nigdy nic, a tam nikt nie wie o śmierci dziadka). Brakuje skutku śmierci dziadka.
- Równowaga – połączenie dwóch powyższych powodujące najbardziej rzucające się w oczy sprzeczności. Zabicie dziadka jest niemożliwe, los w magiczny sposób prowadzi wszystko tak, że się układa albo też zabójca i dziadek zostają uwięzieni w nieskończonym łańcuchu przyczynowo‑skutkowym.
Jak to się ma do Ushinawareta? Która z tych trzech teorii jest tu stosowana? Otóż pierwsza i trzecia zamiennie, w zależności od tego, co akurat przyda się fabule. Zanim jednak rozpocznie się bunt przeciwko twórcom, że ich wygodnictwo spowodowało takie sprzeczności, przypomnę fakt, o którym wspominałem: podróże w czasie wstecz są niemożliwe i sprzeczne z logiką. Nie istnieje sformułowanie „bardziej sprzeczne”, więc to, czy będzie się stosować do którejś z tych trzech wersji konsekwentnie, czy dobierze je sobie, jak komu wygodnie, nie ma znaczenia – zawsze będzie to bez sensu.
Nie zmienia to faktu, że da się wszystko przedstawić ładnie. Tak miało to miejsce choćby w Steins;Gate. Sprzeczność z logiką w kreacji tamtejszego świata, jak i tego z Ushinawareta jest identyczna, ale tam udało się na niej nie skupiać i lekko ją zamaskować.
Po tym wstępie śpieszę z wyjaśnieniami do powyższych kwestii:
Yui powstaje w „pierwszym świecie” z przyczyny śpiączki Kaori. Najprawdopodobniej konstruuje ją Sou. Wysyłają ją w przeszłość, gdzie próbuje zapobiec tragedii (wierzą w wyższość przeszłości), ale okazuje się, że los na to nie pozwala (równowaga). Yui więc jest uwięziona w swego rodzaju pętli czasowej przeżywając coraz to nowe wersje wydarzeń. Nikt już jej nie musi konstruować, bo co rusz jest znajdowana na strychu szkoły, a następnie po śmierci Kaori zapada w hibernację, by obudzić się za te kilka lat i znowu zostać wysłaną w przeszłość. Taka spirala kończy się w momencie, w którym Kaori udaje się uratować. Po tym wydarzeniu Yui znika (wyższość przeszłości) i wszyscy o niej zapominają. Następnie zostajemy uraczeni wspomnieniem o planach Sou co do skonstruowania Yui pomimo tego, że Kaori przeżyła. To znów sugeruje koncepcję równowagi. Na sam koniec cofamy się do „pierwszej przyszłości” albo też jednej z wielu „pośrednich”, gdzie Sou oczekuje na skutki wysłania Yui w przeszłość. Jak to się dzieje, że Kaori się budzi i kim ona w końcu jest? Tego nie wiem. :P Musiałbym jeszcze raz zobaczyć, ale średnio mam ochotę.
Trzecią kwestię chyba wyjaśniłem przy okazji wyjaśniania pierwszej, a co się tyczy drugiej – światy (rzeczywistości) równolegle mają to do siebie, że istnieją równolegle i nie wpływają na siebie w żaden sposób (w ujęciu klasycznym, ale zostawmy to xD). Tak więc przedstawionego tutaj… czegoś nie nazwałbym w ten sposób. Były to raczej części większej struktury – czasów istniejących jednocześnie, ale stanowiących jeden świat – ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli wpływem jednego na drugi, przenikaniem się, etc. Było wspomniane jeszcze to nieszczęsne określenie „kwantowy”, które w tym konkretnym przypadku oznaczało „Nie wiemy, jak to działa, ale obejrzeliśmy program na D*******y, w którym taki pan mówił bardzo ciekawe, ale niezrozumiale rzeczy i umieściliśmy to w anime. To chyba było jakoś tak… prawda?”. Rzeczywiście, niektóre teorie (tak, tylko teorie) fizyczne sugerują istnienie pewnych niuansów związanych ze wspólnym istnieniem kilku światów, ale nie czas i miejsce na wgłębianie się w nie. :P Na potrzeby tych objaśnień można śmiało powiedzieć, że przedstawiona w anime sytuacja była niemożliwa i stąd wzięło się przeczucie „coś tu nie gra”.
Na potrzeby tych objaśnień można śmiało powiedzieć, że przedstawiona w anime sytuacja była niemożliwa i stąd wzięło się przeczucie „coś tu nie gra”.
Znaczy podnosisz nas na duchu? xD No dobre i tyle :p
Wspomniany Paradoks Dziadka jest mi znajomy :) choć nie jestem pewna czy akurat twórcom xp
Swoją drogą uwielbiam kiedy autorzy swoją niewiedzę w jakiejś dziedzinie tłumaczą różnymi ciekawymi terminami, często rzucanymi na chybił trafił, kwarki, fermiony, kwanty i insze takie xD
Choć osobiście wolę jak powołują się na techniki czysto SF bo wtedy asekuracyjni ucinają wszelką ewentualną polemikę malkontentów, a i wykazują się większą kreatywnością x3 (vide „Beam me up, Scotty!” x3 ).
kliknij: ukryte Hm, w sumie takie wyjaśnienie co do kwestii konstrukcji Yui wiele by tłumaczyło poza… końcówką serii xd W dodatku o ile dobrze pamiętam Sou z przyszłości wspominał coś o alternatywnych rzeczywistościach, w których udało/nie udało się uratować Kaori. Też nieszczególnie chce mi się do tego wracać, więc sprawdzać i upierać się przy tym nie będę xd
Zanim jednak rozpocznie się bunt przeciwko twórcom, że ich wygodnictwo spowodowało takie sprzeczności, przypomnę fakt, o którym wspominałem: podróże w czasie wstecz są niemożliwe i sprzeczne z logiką. Nie istnieje sformułowanie „bardziej sprzeczne”, więc to, czy będzie się stosować do którejś z tych trzech wersji konsekwentnie, czy dobierze je sobie, jak komu wygodnie, nie ma znaczenia – zawsze będzie to bez sensu.
Z logiką funkcjonującą w naszym świecie tak, ale mamy do czynienia z logiką świata przedstawionego, w której twórcy powinni trzymać się założeń fabularnych, na jakie zdecydowali się na początku. W końcu, jak to w przypadku serii związanych z kwestiami nierealnymi, następuje zawieszenie niewiary, kiedy to przyjmujemy, że podróże w czasie są możliwe. Jednakże nie możemy przyjąć w tym wypadku, że twórcy założyli jednocześnie, że w pewnych okolicznościach mamy do czynienia z wyższością teraźniejszości, w innych przeszłości itp., bowiem nie dali nam odpowiedniego podłoża teoretycznego, musimy się więc posługiwać tym, co istnieje w naszej rzeczywistości. Zatem wszelkiego rodzaju psioczenie na twórców jest jak najbardziej na miejscu, bo to właśnie ich brak odpowiednich kwalifikacji, bądź właśnie wygodnictwo, sprawiło, że seria ta stała się absurdalna.
Z jednej strony racja, twórcy mogli sobie dorobić własną teorię wszystko wyjaśniającą. O tym mówiłem, pisząc „przedstawić ładnie”. Tak to miało miejsce w S;G i większość osób nie miała żadnych zarzutów.
Z drugiej strony w myśl „im dalej w las, tym więcej drzew” przedstawienia takiej sprzeczności nigdy nie rozwiąże teoria o skończonym złożeniu. Zawsze pojawi się to nieszczęsne pytanie „a dlaczego?” (które w zasadzie powinno brzmieć „jak?”) i można się tak wgłębiać bez końca. Bardziej dociekliwi widzowie przy Steins;Gate dostrzegli pewne nieścisłości i szukali wyjaśnień. Nawet eleganckie zamaskowanie tej kwestii nie rozwiązało problemu. Pojawia się więc pytanie: czy rozwiązanie z Ushinawareta było złe? Widz o rozwiniętej pewnej cesze (na potrzeby chwili nazwijmy ją „bystrością”) nie będzie usatysfakcjonowany, dopóki nie zarysuje mu się wszystkiego na poziomie S;G. Inny widz nawet wtedy będzie niezadowolony. Natomiast oglądającemu o mniejszej „bystrości” w pełni wystarczy obraz przedstawiony w Ushinawareta. „Tak po prostu jest – to trzeba przyjąć jako efekt kwantowy.” Nigdy nie rozwiąże się całego problemu, bo do tego potrzebna byłaby teoria kompletna – o nieskończonej złożoności. Trudno oczekiwać takowej od twórców anime, skoro swojego własnego świata nie potrafimy opisać tak dokładnie. :) Jak bardzo złożona powinna więc być przedstawiona teoria, żeby było dobrze? A no to kwestia indywidualna zależna od wspomnianej „bystrości”. Jednym wystarczy wspomnienie o fizyce kwantowej, inni potrzebują analogii linii czasu do włókien tkaniny, etc. etc.
I owszem, jednakże teoria podana w Ushinawareta jest niewystarczająca nawet dla osób „mniej bystrych”, a przynajmniej nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek po obejrzeniu tego mógł stwierdzić: „wszystko jest jasne, zrobili to najlepiej jak mogli”, czy coś podobnego. O ile oczywiście zawsze znajdą się osoby, które z lubością wyszukają pewne nieścisłości, albo po prostu interesując się daną tematyką od razu je dostrzegą, tak dla większości widzów zadowalające będzie wytłumaczenie na poziomie dającym obraz spójny wystarczająco, by całość (mówiąc kolokwialnie) „trzymała się kupy”. W S;G właśnie tak to wyglądało i choć z pewnością można by się doczepić do niektórych szczegółów, to nie odbierało to przyjemności płynącej z oglądania. W tym wypadku zaś ciężko mówić o jakiejkolwiek przyjemności, jeśli wiecznie trzeba się było wgapiać w ekran z wyrazem „wtf?!”, usilnie starając się zrozumieć co też twórcy chcieli przekazać.
W takim razie:
Wszystko jest jasne, zrobili to najlepiej jak mogli. A raczej – zrobili to najlepiej jak mogli, tracąc niepotrzebnie ponad połowę serii na beznadziejne Slice of Life. W Ushinawareta wprowadzili wszystkie te kwestie naukowe za późno, przez co wyjaśniali całą akcję anime w ~4‑5 odcinkach. Zdecydowanie za mało czasu na tego rodzaju tematy, które (jak widać z powyższej dyskusji) są bardzo rozbudowane i zawsze wiążą się z jakimiś nieścisłościami. Biorąc pod uwagę pozostały czas, udało im się znaleźć równowagę między tłumaczeniem zdarzeń, a tworzeniem dalszej fabuły, by coś się działo na ekranach. Od drugiego/trzeciego odcinka nie oczekiwałem od serii cudów, dlatego jestem w stanie pogratulować im rozwiązania i tak już przegranej sprawy. No, można było ją jeszcze bardziej przegrać, ale twórcom udało się jakoś wyjść z tego obronną ręką. Większość zostało wyjaśnione na poziomie dopuszczalnym i do połapania się, o co biega.
To ja może przyczepię się czegoś innego, skoro wszyscy gadają o podróżach w czasie, nauce, kwantach i innych takich bajerach. To co było prawdziwą bolączką serii, to nie ubogie wytłumaczenie na temat podróży w czasie, a pierwsza połowa serii i pieczenie ciasteczek przez pół odcinka. Zadaję sobie jedno pytanie – po co? Żeby rozwijać relacje między bohaterami? Przecież w tym czasie i tak mało się działo, problemy bohaterów były dziecinne (nawiązuje do zachowań głównych bohaterów, a zwłaszcza Kaori i jej „Obrażę się na niego, bo mogę. Wprawdzie nie do końca wiem czemu i czy powinnam się na niego obrazić, ale to zrobię.”).
Za długo skupili się na tym pierwszym świecie, przez co pozostałe wymiary/światy równoległe czy jak wy to tam nazywacie, zostały zaniedbane. Widać to zresztą po datach, pod koniec skakali co jakieś cztery dni, pokazując jeden dzień (a może raczej konkretną sytuację z danego dnia) w przeciągu paru minut. Czy opłaciło im się więc przedstawiać pierwszy świat dzień w dzień, marnując jeden odcinek na 1‑2 dni? Jak dla mnie – nie.
W takim razie:
Wszystko jest jasne, zrobili to najlepiej jak mogli. A raczej – zrobili to najlepiej jak mogli, tracąc niepotrzebnie ponad połowę serii na beznadziejne Slice of Life. W Ushinawareta wprowadzili wszystkie te kwestie naukowe za późno, przez co wyjaśniali całą akcję anime w ~4‑5 odcinkach. Zdecydowanie za mało czasu na tego rodzaju tematy, które (jak widać z powyższej dyskusji) są bardzo rozbudowane i zawsze wiążą się z jakimiś nieścisłościami. Biorąc pod uwagę pozostały czas, udało im się znaleźć równowagę między tłumaczeniem zdarzeń, a tworzeniem dalszej fabuły, by coś się działo na ekranach. Od drugiego/trzeciego odcinka nie oczekiwałem od serii cudów, dlatego jestem w stanie pogratulować im rozwiązania i tak już przegranej sprawy. No, można było ją jeszcze bardziej przegrać, ale twórcom udało się jakoś wyjść z tego obronną ręką. Większość zostało wyjaśnione na poziomie dopuszczalnym i do połapania się, o co biega.
To w takim razie prosiłabym bardzo o wytłumaczenie tego, co zdarzyło się pod koniec serii jeśli wszystko jest tak jasne i piękne. Swoją drogą nie widziałam tam żadnej równowagi tylko kilka bzdurnych teorii rzuconych od czasu do czasu, żeby widz widział „jakie to mądre”. Jeśli mówimy o serii, która tematykę podróży w czasie rozwinęła najlepiej jak mogła, to zdecydowanie w tym kontekście najlepiej pasuje Steins;Gate, a Ushinawareta to nędzny ochłap, w którym twórcy myśleli chyba, że małym nakładem myślenia uda się im stworzyć coś podobnego. W końcu S;G również poświęciło niemało czasu antenowego na rozwijanie relacji pomiędzy bohaterami, w dodatku z haremowym zalążkiem. Tutaj jak widać zrobili wszystko jak mogli najgorzej – na pierwszy plan wypchnęli mdłą bohaterkę dla której wszyscy się starają, wesołe scenki z życia szkolnego, dodają ledwie kilka słów w kwestii fatycznego „podłoża naukowego”, które było więcej niż głupie…
kliknij: ukryte ---POCZĄTEK FABUŁY---
1. Wypadek. Kaori zapada w śpiączkę.
2. Yui zostaje stworzona przez Sou i wysłana w przeszłość (~2 tygodnie przed wypadkiem).
---PĘTLA CZASOWA---
1. Niepowodzenie Yui.
2. Funkcje życiowe Yui są zatrzymane. „Hibernacja”.
3. Sou zostaje szalonym naukowcem, dowiaduje się o prawdziwym pochodzeniu Yui (a może raczej, o prawdziwej tożsamości, pochodzenie jest potem).
4. Eksperymenty.
5. Sou łączy ze sobą fakty, wpada na pomysł wysłania Yui w przeszłość, wcześniej pokazując Yui świat i ucząc ją różnych bajerów (początek uczucia Yui do Sou).
6. Sou wysyła Yui w przeszłość. Powrót do punktu 1.
---WYRWANIE SIĘ Z PĘTLI---
1. Yui zmusza Sou do odpowiedzi na deklarację Kaori.
2. Zapobiegnięcie tragedii. Yui wyznaje miłość do Sou, po czym znika, ponieważ nie jest potrzebna światu (lub bardziej profesjonalnie mówiąc, nie istnieje już potrzeba, żeby Sou tworzył Yui na początku, z tego względu jej istnienie jest nieuzasadnione i takie tam).
3. Happy End.
Po pierwsze, nie bierzcie na serio wszystkich rzeczy, które zdarzają się w anime. Zwłaszcza, jeśli dotyczą zaawansowanej technologii i nauki czy wykorzystują jakieś skomplikowane teorie, które de facto są tylko teoriami.
Po drugie, weź pod uwagę to, że anime raczej nie jest adresowane do naukowców czy ludzi o ponadprzeciętnej inteligencji. Oni mogą sobie tworzyć własne teorie, niekoniecznie zgodne z prawdą. Sam nie interesowałem się przeskokami czasowymi, nie wiem jak to „w teorii” działa, dopiero po przedstawieniu przez pana kilka postów wyżej wszystkich tych scenariuszy i całej reszty mogę to gdzieś tam podpiąć. Jeśli ogląda się to znośnie (a takie miałem odczucia, pomijając pierwszą połowę serii, która z nauką nie miała nic wspólnego poza paroma wtrąceniami od Nagisy, chociażby w odcinku, gdzie zdobywali zastępcze komputery), jest to wytłumaczone w jakimś „dopuszczającym” stopniu, nie wdrążając się zanadto w te wszystkie teorie, to mi to pasuje. Zawiązanie akcji wypadło znośnie, ostatnie ~4 odcinki także. No i tu pojawia się problem – czemu tylko 4 odcinki? Przecież mogło ich być znacznie więcej, ale twórcy postanowili zmarnować ponad połowę odcinków na żmudne pogadanki i jak to nazwałeś „wesołe scenki z życia szkolnego”. I to był właśnie dla mnie największy ich błąd.
Co do równowagi, nie zrozumiałeś za bardzo o co mi chodzi. Mając tyle czasu, ile im zostało (a zostało im niewiele) byli w stanie w jakimś tam stopniu wyjaśnić wszystkie te plot twisty, a przy tym zamknąć akcję, nie przyśpieszając jej zanadto. Owszem, mogłeś dostać jakąś naukową serię o tych wszystkich teoriach, oczywiście, że mogli to zrobić. Ale co z tego, jeśli ta właściwa akcja nie przekraczałaby 10 minut? Ja nie wytrzymałbym dwóch‑trzech odcinków naukowej paplaniny, zwłaszcza, że nie lubię sytuacji, gdzie akcja rozwija się powoli i mozolnie (tutaj zresztą mogę nawiązać do pierwszej połowy serii).
Meh, nie mogę powiedzieć, że to źle, ale nie podoba mi się, kiedy ludzie porównują serie do pionierów z tego gatunku. Wszystko wtedy bladnie i wypada słabo. Pomijając już podobieństwa do S;G pod względem tematycznym (chociaż w recenzji i tak do tego nawiążę, heh), starano się naprawić szkody wyrządzone pierwszą połową serii. Niestety – było już za późno. Najprościej rzecz mówiąc, mógłbym to nazwać (o tak, wiem, że ludzie nie lubią, kiedy to mówię :3) zmarnowanym potencjałem. Bo historia nie była zła, wręcz przeciwnie. Zawiniło natomiast wykonanie, czyli wszystko to, o czym mówiłem powyżej. A pomijając to, zgodzę się, że żaden bohater nie był (nawet w jakimś stopniu) rozbudowaną i wymyślną postacią. Twórcy wrzucili pełną sztampą, począwszy od Kaori (najgorsza postać w tym anime), skończywszy na Airi (nie cierpię altruistek). Kenny nie był zły, a jego „engrish” momentami bawił, ale oprócz tego niczym się nie wyróżniał. Recenzja coming soon.
Po pierwsze – jestem kobietą i prosiłabym o niezmienianie mi płci xd
Po drugie – nadal nie wytłumaczyłeś końcówki, w której kliknij: ukryte Yui budzi się w ciele Kaori. Czemu? Jak? I czy to faktycznie taki happy end, skoro cała seria poświęcona jest ratowaniu Kaori, bo Sou cierpi i nic ani nikt inny się dla niego nie liczą, a potem ta Kaori nie jest już ważna, bo Sou kocha Yui. To jest największy zgrzyt fabularny tej serii, to sprawia, że tytuł nie jest jasny, piękny, ani logiczny.
W dodatku to co napisał Beatle na temat tego jak wyglądały zasady „działania” podróży w czasie w tej serii dobitnie pokazuje, że twórcy się pogubili. Ponadto kiedy kliknij: ukryte Yui znika nie powinno być mowy o jej konstrukcji, o tym czy jej się udało, czy też nie. A jednak jest. Jednak Sou cały czas o niej myśli, kocha ją, a przecież teoretycznie ona nie istnieje i nigdy nie istniała.
Co do równowagi, nie zrozumiałeś za bardzo o co mi chodzi. Mając tyle czasu, ile im zostało (a zostało im niewiele) byli w stanie w jakimś tam stopniu wyjaśnić wszystkie te plot twisty, a przy tym zamknąć akcję, nie przyśpieszając jej zanadto.
Przy czym właśnie nie wyjaśnili ich w ogóle. Owszem, główny plot twist, czyli sam fakt cofania się w czasie, istnienia Yui i jej roli, jest jasny jak słońce. Natomiast czy w ogóle możemy mówić o innych plot twistach poza tym, który zdarzył się na końcu i którego ni w ząb nikt nie wytłumaczył? Bo w sumie nie zauważyłam. Nie jest to błąd, żeby nie było, że chcę się przyczepić, ale generalnie fabuła jak na serię o podróżach w czasie jest prosta.
I co do równowagi – tak, ale wcześniej stworzyli serię w ten sposób, że na owo „podłoże naukowe” zostało ledwie kilka minut, które wykorzystali dodają kilka „mądrze brzmiących” słów, które teoretycznie miały nam wystarczyć, byśmy zobaczyli jak inteligentna jest to fabuła. I tu jest pies pogrzebany. Bo już lepiej, gdyby to po prostu pominęli i dodali nawet te głupie scenki szkolne, gdyż w tej wersji wyszło to najgorzej, bo i tak scenek szkolnych jest za dużo, a przy tym ich teorie wypadają bzdurnie.
Wybacz w takim razie, tego rodzaju nicki odbieram za męskie i troszkę mi się zapomniało. ^^
Widocznie przegapiłem końcówkę, bo jedyne co pamiętam, to moment, w którym kliknij: ukryte Sou wchodzi do szpitalnego pomieszczenia, w którym leży Kaori. Ta zaś mówi swoim głosem i nie widzę nic, co by wskazywało na to, że jest to Yui. Może coś mi umknęło, w takim razie sprostuj, proszę.
Kwestie podróży czasu nie są na tyle banalne, żeby można było wprost stwierdzić „To jest nielogiczne, więc jest złe”. Jeśli coś dotyczy podróży w czasie, to będzie zawsze nielogiczne. Nie ma co doszukiwać się mankamentów, które na pewno będą, bo inaczej tego nie zrobisz. Do S;G też można by się przyczepić, oj dałoby radę. Zresztą, dla mnie S;G jest średnią serią, która nudziła mnie podobnie jak Ushinawareta, ale nie będę wprowadzać żadnych porównań, skupię się tylko na naszym omawianym „dziele”.
Cóż, ja kupiłem to wytłumaczenie, podchodząc do tego z dystansem i nie oczekując świetnie poprowadzonej fabuły. Bo czego oczekiwać od serii, która ponad połowę czasu straciła na bzdury? Chociaż dobrych zwrotów akcji. Ten zaliczał się, jak najbardziej. Wszyscy czepiają się o te „mądrze brzmiące” słowa. Hello, oni są naukowcami, nie będą rozmawiać jak uczniowie w liceum. Warto wziąć to pod uwagę – jestem naukowcem, rozmawiam z drugim naukowcem, używam odpowiednich dla danego środowiska słów, to całkowicie naturalne.
Nadal mam wrażenie, że przez to, że oczekiwaliście nie wiadomo jakiego cudu, wyostrzyliście swoje zmysły na błędy. Podejście to jednak ważny aspekt, nie oczekując od anime niczego nadzwyczajnego byłem w stanie całkiem dobrze się bawić (na ostatnich 5 odcinkach). Błędy są, nawet wiele, jedynie pomysł był dobry, bo całe wykonanie zawiodło, ale nie odebrało mi to frajdy z tej drugiej połowy serii.
Jeśli chodzi o zakończenie, to kliknij: ukryte Sou cały czas tęskni na Yui przecież. Wieść o przebudzeniu Kaori wpierw nie wzbudza w nim wiele emocji. Dopiero po jej słowach zaczyna płakać i ją obejmuje. A z tego co kojarzę były to słowa, które Yui wypowiedziała do Sou. A zatem jest to w pewnym sensie Yui.
Kwestie podróży czasu nie są na tyle banalne, żeby można było wprost stwierdzić „To jest nielogiczne, więc jest złe”. Jeśli coś dotyczy podróży w czasie, to będzie zawsze nielogiczne. Nie ma co doszukiwać się mankamentów, które na pewno będą, bo inaczej tego nie zrobisz. Do S;G też można by się przyczepić, oj dałoby radę. Zresztą, dla mnie S;G jest średnią serią, która nudziła mnie podobnie jak Ushinawareta, ale nie będę wprowadzać żadnych porównań, skupię się tylko na naszym omawianym „dziele”.
Ależ owszem, podróże w czasie są nielogiczne z naszego punktu widzenia. Ale skoro twórcy zdecydowali się na wprowadzenie ich do świata przedstawionego, to tam nabrały one logiki. Tyle, że w tym wypadku ich wizja nie funkcjonuje tak jak powinna, bo ma luki i jest chaotyczna (tak jak to opisał Beatle). I tyle – ni mniej, ni więcej.
Ja generalnie nie oczekiwałam zbyt wiele od haremówki z motywem podróży w czasie. Ale dostałam kompletny shit, który miał potencjał na bycie jednak czymś lepszym. I jak najbardziej się zgadzam, że nudne i głupawe odcinki o szkolnym życiu pogrążyły totalnie ten tytuł. Tyle, że swoistego rodzaju chaos związany z tematyką podróży w czasie również mu nie pomógł (i tak, jest to związane jak najbardziej z czasem, który został na przedstawienie owej tematyki, ale to jest wina tylko i wyłącznie twórców, którzy sami tyle czasu na niego przeznaczyli).
Zakończenie:
kliknij: ukryte Na początku mógł być w lekkim szoku. Co do słów, były to słowa Kaori z pierwszego odcinka, kiedy wychodziła z pokoju klubowego i powiedziała do Sou „Zobaczymy się jutro” (specjalnie sprawdziłem, anime mam na dysku na wypadek, gdybym czegoś zapomniał, pisząc recenzję :D), zaraz przed wypadkiem. Myślę, że to właśnie o te słowa chodziło i świadczą one o tym, że jest to Kaori, nie Yui. Sprawdziłem też przedostatni odcinek, w którym Yui zniknęła (zresztą, skupiłem się na tej sytuacji). Yui nie wypowiedziała słów, które Kaori przytoczyła po wybudzeniu się ze śpiączki. Ostatnie słowa Yui to „Goodbye”, pomijając oczywiście deklarację jej uczuć do Sou.
Większość błędów anime wynika z tych nudnych i głupawych odcinków o szkolnym życiu. wspominasz o chaosie związanym z tematyką naukową.
Mniej odcinków o szkolnym życiu -> szybsze wprowadzenie do tematyki naukowej -> więcej czasu na opisanie i wytłumaczenie sytuacji --> sukces.
Zgadzam się, to wina twórców, przecież te błędy to tylko i wyłącznie wina twórców. Ale to zmienia troszkę nastawienie, bo w tym momencie za główny błąd przyjmujesz pierwszą połowę serii, nie całość. Bo historia była dobra, ale jak już mówiłem wielokrotnie – zawiniło wykonanie.
Cóż, przez 8 odcinków jest to zwykła seria szkolna, z nieco pokręconą logiką(względem rozwiązań i toku myślenia postaci) i w 9 odcinku nagle jebs – kliknij: ukryte fizyka kwantowa, sztuczne życie, podróże w czasie…
Rozumiem, że całość w jakiś sposób próbowała dojść do tego momentu, żeby wyjaśnić o co tak naprawdę chodziło ale ten odcinek trudno zaakceptować jako kliknij: ukryte łącznik – próbują napchać zbyt dużo informacji na raz i tworzy się pomniejszy chaos.
Zasadniczo już po dwóch‑trzech odcinkach niewiele się spodziewałem po tej serii i nadałem jej mniejszy priorytet – tym samym nie jestem aż tak rozczarowany, jednak nie sądzę, aby na sam koniec mogła się czymś jeszcze wyratować.
Moja hipoteza – na sam koniec kliknij: ukryte dojdzie do tego, że nie są w stanie zmienić przeszłości i tworzą jedynie błędne koło(dowodem na to może być duch Yui), no i wyjdzie z tego po prostu drama(jeśli już nie jest?). Pytanie tylko, czy będą chcieli w jakoś sposób przekręcić to na „dobre zakończenie” łącząc ze sobą Sou z którąś z dwóch pozostałych dziewczyn.
Dobrze, że w tym sezonie jest jeszcze kilka innych serii naprawdę wartych obejrzenia.
Ech, myślałam, że troszkę więcej z tego wyciągną. Ale w 5 odcinku dodali „naukowy bełkot” by poprzeć wizję, którą stworzyli (chyba, bo innego wyjaśnienia po co to tam wciskali, to nie widzę) i to się zaczyna robić coraz głupsze. Swoją drogą to podparcie fabuły było takie kiepskie, jakby nikomu nie chciało się nad tym myśleć i po prostu stwierdzono, że jak rzucą kilkoma „mądrze brzmiącymi” słowami, to będzie git…
W ogóle 5 odcinek był rozwalająco wręcz głupi – kliknij: ukryte dziewczęcy klub survivalowy rozwala jakiegoś kwiatka jakiemuś bliżej nieznanemu pracownikowi, po czym uciekające sprawczynie wpadają na przypadkowych przechodniów i to samo czyni ścigający ich pracownik (żeby było śmieszniej – z konewką wody). Nieszczęśliwym trafem grupa owych przechodniów niesie laptopy, które ulegają zniszczeniu. Kto jest winien? No przecież oczywiście, że dziewczyna, którą również potrącono i niefortunnie upadała na resztę. Co trzeba zrobić? Ależ to logiczne – zadeklarować, że załatwi się komputery zastępcze. Jak? Kradnąc z klubu komputerowego. I to w jaki sposób? Przechytrzając wirtualnego bisza…
A myślałam, że kwestia z aparatem, który ukradli przedtem (bo tylko tak to można nazwać), to będzie jednorazowy wyskok. Ale nie – główni bohaterowie jak widać mogą sobie łazić po szkole i wyłudzać co chcą od kogo chcą. Bo tak! I jeszcze na dodatek to są ci dobrzy! xd
A z innych mniej ważnych rzeczy rozwaliły mnie dziewczyny grające w siatkówkę w grubych bluzach z długim rękawem. Powodzenia w odbieraniu piłki -.-
Uhuhuhu, to było tak strasznie… brzydkie, że aż nie wiem co powiedzieć. W ogóle przy postaciach miałam wrażenie, że użyto grafiki komputerowej – nie wiem, czy tak faktycznie było, ale efekt jest fatalny, bo ich wygląd i ruchy po prostu straszą.
Co do… ekhem… fabuły (o ile na razie można coś o tym powiedzieć), to jakieś takie dziwne mi się to wydało. I bynajmniej nie piszę tego w pozytywnym sensie niestety. Trochę to trąci haremem, trochę przesadzoną komedyjką szkolną, trochę jakimś nadnaturalnym i nie do końca przemyślanym motywem, a w dodatku na kilometr śmierdzi mi tutaj tanią dramą. Właściwie w tym momencie rzekłabym, że to można zepsuć na 99 sposobów, ale jeśli wyjdzie z tego ten jeden pozostały możliwy scenariusz, to seria może okazać się nawet świetna. Na razie dam szansę, ale… no nie wróżę temu nic dobrego -.-
Podsumowałaś wszelkie moje wątpliwości co do tej serii. Jak dla mnie to twórcy zbyt mocno popłynęli i mogą się srogo przeliczyć. Nie chcę być pesymistą, ale nie zapowiada się to ciekawie. Jak powiedziałaś – 1/100 z możliwych z sposobów poprowadzenia tej serii będzie genialny, ale reszta tragiczna – i nie zapowiada się, żeby ten jeden właściwy był tym, który obrali autorzy. Pożyjemy, zobaczymy, ale…
Swoją drogą ciekawi mnie jak twórcy to rozwiną – kliknij: ukryte Kaori zginęła w poprzednim odcinku, aż nagle cofnęliśmy się w czasie z nową postacią, która ma jakąś 'misję', która zapewne okaże się uratowaniem Kaori.
Że to jest brzydkie to wręcz mało powiedziane. Postacie wyglądają miejscami w niektórych niefortunnych kadrach jak żywcem wyjęte z jakiegoś koślawego deviant‑arta.
Bohaterowie… są tak nijacy, przeciętni, denni, że… Ah! Sam nie wiem. Poczekam niechaj wyjdą wszystkie odcinki. Bo póki co nie mam ochoty w ciemno oglądać czegoś co to 15 minutach seansu pierwszego odcinka przyprawia mnie o prawie że krwawienie oczu.
Fabuła- pierwszy odcinek, zwłaszcza jego końcówka zapowiada interesującą serię, a pózniej niestety mamy całkowicie nudne szkolne życie do 8 odcinka. W 9 zaczyna się wreszcie coś dziać, znowu jest intrygująco, ale niestety zaczynają się wszystkie nielogiczności związane z tematem cofania się w czasie i autorzy sami się w tym wszystkim poplątali, w pewnym momencie nawet zaprzeczając relacjom między bohaterami, które ukazywali przez połowę serii. Sama końcówka pozostawia pewien niedosyt, mimo że fabuła teoretycznie została zamknięta.
Postacie nie prezentują się specjalnie oryginalnie, nawet są trochę schematyczne, po prostu przeciętnie skonstruowani, do tego dochodzą dwa oblicza głównego bohatera kliknij: ukryte jeden kochający Yui, drugi Kaori, co trochę miesza.
Grafika niestety wygląda tak, jakby to było anime nie z 2014, a z 2004 roku- zarówno kreska jak i animacja nie prezentują się efektownie. Chyba najsłabszy element serii.
Muzyka rownież nie jest mocnym elementem- niewładająca w ucho, mam wrażenie, że przez całą serię ciągle podkładali jeden utwór. Na szczęście opening i endingi są świetne.
Mam duży problem z oceną tej serii- z jednej strony jest interesująca i w miarę przyjemnie się oglądało, z drugiej strony jest chaotyczna i momentami nudna. Mogło być lepiej, potencjał został trochę niewykorzystany.
Koniec
kliknij: ukryte W pierwszej linii czasowej Kaori ginie. Podejrzewam, że tam w przyszłości Sou tworzy Yui, po czym wysyła ją do przeszłości, by uratowała Kaori. Mamy zatem drugą linię czasową, w której jest Yui, ale nie udaje jej się uratować Kaori. Więc próbuje jeszcze raz i jeszcze, aż do skutku. Problem w tym, że kiedy w końcu jej się udaje, ona znika, a tak naprawdę Kaori się nie budzi, a właściwie budzi się będąc Yui. No i właśnie… Po pierwsze – skoro Sou raz stworzył Yui, to czemu nie tworzył jej za każdym razem w kolejnych liniach czasowych, tylko Yui po prostu usnęła i potem dorosły Sou z danej rzeczywistości ją przebudziła i wykorzystał do swojego planu.
Po drugie – to w końcu były alternatywne rzeczywistości czy jak? Jeśli tak, to w każdej powinna istnieć odrębna Yui, a nie że jedna skacze po wszystkich rzeczywistościach. Niby coś tam próbowali tłumaczyć wprowadzając te duchy, ale wyszło jeszcze głupiej, niż gdyby zostawili to w spokoju.
Po trzecie – czemu po wykonaniu zadania Yui znikła, skoro wcześnie po prostu usypiała? Była sztucznym człowiekiem i czy nawet nie było wspomniane, że jej funkcje życiowe po prostu ustawały po dniu wypadku?
I w końcu – Yui jest sztuczną osobą, a jednocześnie jest Kaori? Wersja 1 – tak – jest bez sensu, bo to niemożliwe, gdyż Kaori funkcjonowała jako normalny człowiek, więc Yui nie mogła nią być, zwłaszcza iż posiadała inną osobowość. Wersja 2 – nie wiadomo co to właściwie jest, ale pod koniec osobowość Yui przechodzi do Kaori, czyli jest happy end, a właściwie go nie ma, gdyż oznacza to jednocześnie, że nie uratowali Kaori, co teoretycznie było ich celem (co jest głupie też z tego względu, że pokazuje, iż w ogóle wysiłki Yui były bez sensu). Ale co w takim razie stało się z Kaori? I pytanie finalne – kogo właściwie kochał Sou? Bo przecież niby nie Kaori, skoro w jednej linii czasowej odrzucił jej uczucia. Ale jeśli Yui, to kiedy niby się w niej zakochał, skoro wpierw w scenach z przyszłości o niczym takim nie było mowy.
Generalnie seria od początku wzbudziła we mnie sporo wątpliwości, co do jej jakości. I niestety z czasem okazała się gorsza, niż przewidywałam. Mamy bowiem początek z mocną akcją, od razu kliknij: ukryte cofanie się w czasie, co sugeruje teoretycznie więcej elementów sf w dalszych odcinkach. Po czym następują epki z nieudanej komedii szkolnej, w której nic tak naprawdę się nie dzieje. Nieudanej, bo z absurdalnie głupimi sytuacjami, o których wspominałam we wcześniejszym komentarzu. Nagle wprowadzają odcinek z pseudonaukowym bełkotem, potem trochę wyjaśnienia kliknij: ukryte ze scen w przyszłości i na koniec próbują to jakoś sklecić w całość, okraszając tanią dramą i jeszcze większym bezsensem. Czemu tanią dramą? kliknij: ukryte Bo w końcu wychodzi jakby Sou wcale nie zależało na Kaori, a ów wątek został na siłę wciśnięty, by stworzyć ów paradoks z istnieniem Yui, żeby widzowie mogli sobie popłakać. I nawet bym to kupiła, gdyby ktokolwiek postanowił ów wątek rozwinąć i dopracować.
A no tak – zapomniałabym o wątkach haremowych z pozostałą dwójką postaci kobiecych, które przy okazji też tam wciśnięto, bo przecież twórcy mieli na to mnóstwo czasu.
I ta btw – czy ja coś pominęłam, czy tej postaci w anime nie było – [link]
Swoją drogą do tych wszystkich wad, należałoby jeszcze doliczyć koszmarną grafikę, przez co jeszcze gorzej się to oglądało. Ogólnie od pewnego odcinka męczyłam to głównie po to, by zobaczyć, jakże właściwie planują to zakończyć. Niestety okazało się, że bardzo bzdurnie, więc ode mnie seria ma 4/10 i to w sumie aż, bo przez nawał głupot powinna dostać mniej, ale zdecydowałam się podwyższyć notę za próbę podjęcia tematyki kliknij: ukryte podróży w czasie i całkiem niezły początek.
Re: Koniec
Nie jestem pewna czy przypadkiem twórcy sami się w tym swoim sosie nie pogubili xp tyleż tam składników nawrzucali. xp
Właśnie ten nieszczęsny 9 odcinek to już był chyba gwoźdź do przysłowiowego wieka xp jakbym włączyła nie tą serię co trzeba. xD
No dobrze, ale może trzy grosze jak już zaczęłam: Harem był w tym wszystkim potrzebny jak za przeproszeniem miód w rosole, nie mieli nawet czasu żeby poprawnie zbudować relacje między główną parą!
A oni tam jeszcze harem wrzucili -_-" ludzie… może trzeba było poświęcić ten czas z początkowych odcinków (w których praktycznie nic istotnego dla fabuły się nie działo) na, no nie wiem, jeśli nie popchnięcie samej fabuły do przodu to może chociaż to budowanie relacji między postaciami? xD Ot, taki tam szalony pomysł :p
Ok wątki obyczajowo‑romansowe leżą i się nie podnoszą, a jak tam wątki pseudonaukowe i SF? Oj, tych chyba nawet nie chcę tykać xp tutaj logika w ogóle już na starcie poszła spać razem z bohaterką i nie wstała xp.
Grafika… płacz i zgrzytanie zębów -_-". Muzyki już nawet nie pamiętam… Co w sumie daje nam anime na które jakimś cudem niepotrzebnie zmarnowałam czas, wiedziona zgubną ciekawością -_-". Nie zazdroszczę biednemu przyszłemu recenzentowi, gdy będzie musiał jakoś streścić tą boską fabułę, zakręconą jak słoik na zimę. xp Lepiej omijać, są lepsze serie o podróżach w czasie, choćby „Steins;Gate” czy „O dziewczynie skaczącej przez czas”.
Re: Koniec
kliknij: ukryte Chciałbym obyć się bez tego, ale konieczny będzie wstęp do teorii podróży w czasie wstecz. Najważniejszy fakt jest taki, że są one niemożliwe i sprzeczne z logiką, choć mogą na prostym poziomie zgadzać się z intuicją. Pomijając tę drobną niedogodność i zakładając, że taka podróż może się odbyć, istnieją 3 scenariusze dla zdarzeń konfliktujących ze sobą teraźniejszość i przeszłość (a takie właśnie konflikty pojawiają się w Ushinawareta i nastręczają idiotyzmów fabularnych :P):
- Wyższość przeszłości (skutku) – zabicie własnego dziadka skutkuje natychmiastowym zniknięciem zabójcy. Nigdy nie przyszedł na świat, bo jego rodzice się nie urodzili. Dziadek natomiast zginął w niewiadomy sposób – brakuje przyczyny śmierci.
- Wyższość teraźniejszości (przyczyny) – zabicie własnego dziadka się udaje bez konsekwencji. Zabójca żyje i ma się dobrze (zapewne też może wrócić do swojej teraźniejszości, jak gdyby nigdy nic, a tam nikt nie wie o śmierci dziadka). Brakuje skutku śmierci dziadka.
- Równowaga – połączenie dwóch powyższych powodujące najbardziej rzucające się w oczy sprzeczności. Zabicie dziadka jest niemożliwe, los w magiczny sposób prowadzi wszystko tak, że się układa albo też zabójca i dziadek zostają uwięzieni w nieskończonym łańcuchu przyczynowo‑skutkowym.
Jak to się ma do Ushinawareta? Która z tych trzech teorii jest tu stosowana? Otóż pierwsza i trzecia zamiennie, w zależności od tego, co akurat przyda się fabule. Zanim jednak rozpocznie się bunt przeciwko twórcom, że ich wygodnictwo spowodowało takie sprzeczności, przypomnę fakt, o którym wspominałem: podróże w czasie wstecz są niemożliwe i sprzeczne z logiką. Nie istnieje sformułowanie „bardziej sprzeczne”, więc to, czy będzie się stosować do którejś z tych trzech wersji konsekwentnie, czy dobierze je sobie, jak komu wygodnie, nie ma znaczenia – zawsze będzie to bez sensu.
Nie zmienia to faktu, że da się wszystko przedstawić ładnie. Tak miało to miejsce choćby w Steins;Gate. Sprzeczność z logiką w kreacji tamtejszego świata, jak i tego z Ushinawareta jest identyczna, ale tam udało się na niej nie skupiać i lekko ją zamaskować.
Po tym wstępie śpieszę z wyjaśnieniami do powyższych kwestii:
Yui powstaje w „pierwszym świecie” z przyczyny śpiączki Kaori. Najprawdopodobniej konstruuje ją Sou. Wysyłają ją w przeszłość, gdzie próbuje zapobiec tragedii (wierzą w wyższość przeszłości), ale okazuje się, że los na to nie pozwala (równowaga). Yui więc jest uwięziona w swego rodzaju pętli czasowej przeżywając coraz to nowe wersje wydarzeń. Nikt już jej nie musi konstruować, bo co rusz jest znajdowana na strychu szkoły, a następnie po śmierci Kaori zapada w hibernację, by obudzić się za te kilka lat i znowu zostać wysłaną w przeszłość. Taka spirala kończy się w momencie, w którym Kaori udaje się uratować. Po tym wydarzeniu Yui znika (wyższość przeszłości) i wszyscy o niej zapominają. Następnie zostajemy uraczeni wspomnieniem o planach Sou co do skonstruowania Yui pomimo tego, że Kaori przeżyła. To znów sugeruje koncepcję równowagi. Na sam koniec cofamy się do „pierwszej przyszłości” albo też jednej z wielu „pośrednich”, gdzie Sou oczekuje na skutki wysłania Yui w przeszłość. Jak to się dzieje, że Kaori się budzi i kim ona w końcu jest? Tego nie wiem. :P Musiałbym jeszcze raz zobaczyć, ale średnio mam ochotę.
Trzecią kwestię chyba wyjaśniłem przy okazji wyjaśniania pierwszej, a co się tyczy drugiej – światy (rzeczywistości) równolegle mają to do siebie, że istnieją równolegle i nie wpływają na siebie w żaden sposób (w ujęciu klasycznym, ale zostawmy to xD). Tak więc przedstawionego tutaj… czegoś nie nazwałbym w ten sposób. Były to raczej części większej struktury – czasów istniejących jednocześnie, ale stanowiących jeden świat – ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli wpływem jednego na drugi, przenikaniem się, etc. Było wspomniane jeszcze to nieszczęsne określenie „kwantowy”, które w tym konkretnym przypadku oznaczało „Nie wiemy, jak to działa, ale obejrzeliśmy program na D*******y, w którym taki pan mówił bardzo ciekawe, ale niezrozumiale rzeczy i umieściliśmy to w anime. To chyba było jakoś tak… prawda?”. Rzeczywiście, niektóre teorie (tak, tylko teorie) fizyczne sugerują istnienie pewnych niuansów związanych ze wspólnym istnieniem kilku światów, ale nie czas i miejsce na wgłębianie się w nie. :P Na potrzeby tych objaśnień można śmiało powiedzieć, że przedstawiona w anime sytuacja była niemożliwa i stąd wzięło się przeczucie „coś tu nie gra”.
Re: Koniec
Znaczy podnosisz nas na duchu? xD No dobre i tyle :p
Wspomniany Paradoks Dziadka jest mi znajomy :) choć nie jestem pewna czy akurat twórcom xp
Swoją drogą uwielbiam kiedy autorzy swoją niewiedzę w jakiejś dziedzinie tłumaczą różnymi ciekawymi terminami, często rzucanymi na chybił trafił, kwarki, fermiony, kwanty i insze takie xD
Choć osobiście wolę jak powołują się na techniki czysto SF bo wtedy asekuracyjni ucinają wszelką ewentualną polemikę malkontentów, a i wykazują się większą kreatywnością x3 (vide „Beam me up, Scotty!” x3 ).
Re: Koniec
Z logiką funkcjonującą w naszym świecie tak, ale mamy do czynienia z logiką świata przedstawionego, w której twórcy powinni trzymać się założeń fabularnych, na jakie zdecydowali się na początku. W końcu, jak to w przypadku serii związanych z kwestiami nierealnymi, następuje zawieszenie niewiary, kiedy to przyjmujemy, że podróże w czasie są możliwe. Jednakże nie możemy przyjąć w tym wypadku, że twórcy założyli jednocześnie, że w pewnych okolicznościach mamy do czynienia z wyższością teraźniejszości, w innych przeszłości itp., bowiem nie dali nam odpowiedniego podłoża teoretycznego, musimy się więc posługiwać tym, co istnieje w naszej rzeczywistości. Zatem wszelkiego rodzaju psioczenie na twórców jest jak najbardziej na miejscu, bo to właśnie ich brak odpowiednich kwalifikacji, bądź właśnie wygodnictwo, sprawiło, że seria ta stała się absurdalna.
Re: Koniec
Z drugiej strony w myśl „im dalej w las, tym więcej drzew” przedstawienia takiej sprzeczności nigdy nie rozwiąże teoria o skończonym złożeniu. Zawsze pojawi się to nieszczęsne pytanie „a dlaczego?” (które w zasadzie powinno brzmieć „jak?”) i można się tak wgłębiać bez końca. Bardziej dociekliwi widzowie przy Steins;Gate dostrzegli pewne nieścisłości i szukali wyjaśnień. Nawet eleganckie zamaskowanie tej kwestii nie rozwiązało problemu. Pojawia się więc pytanie: czy rozwiązanie z Ushinawareta było złe? Widz o rozwiniętej pewnej cesze (na potrzeby chwili nazwijmy ją „bystrością”) nie będzie usatysfakcjonowany, dopóki nie zarysuje mu się wszystkiego na poziomie S;G. Inny widz nawet wtedy będzie niezadowolony. Natomiast oglądającemu o mniejszej „bystrości” w pełni wystarczy obraz przedstawiony w Ushinawareta. „Tak po prostu jest – to trzeba przyjąć jako efekt kwantowy.” Nigdy nie rozwiąże się całego problemu, bo do tego potrzebna byłaby teoria kompletna – o nieskończonej złożoności. Trudno oczekiwać takowej od twórców anime, skoro swojego własnego świata nie potrafimy opisać tak dokładnie. :) Jak bardzo złożona powinna więc być przedstawiona teoria, żeby było dobrze? A no to kwestia indywidualna zależna od wspomnianej „bystrości”. Jednym wystarczy wspomnienie o fizyce kwantowej, inni potrzebują analogii linii czasu do włókien tkaniny, etc. etc.
Re: Koniec
Re: Koniec
Wszystko jest jasne, zrobili to najlepiej jak mogli. A raczej – zrobili to najlepiej jak mogli, tracąc niepotrzebnie ponad połowę serii na beznadziejne Slice of Life. W Ushinawareta wprowadzili wszystkie te kwestie naukowe za późno, przez co wyjaśniali całą akcję anime w ~4‑5 odcinkach. Zdecydowanie za mało czasu na tego rodzaju tematy, które (jak widać z powyższej dyskusji) są bardzo rozbudowane i zawsze wiążą się z jakimiś nieścisłościami. Biorąc pod uwagę pozostały czas, udało im się znaleźć równowagę między tłumaczeniem zdarzeń, a tworzeniem dalszej fabuły, by coś się działo na ekranach. Od drugiego/trzeciego odcinka nie oczekiwałem od serii cudów, dlatego jestem w stanie pogratulować im rozwiązania i tak już przegranej sprawy. No, można było ją jeszcze bardziej przegrać, ale twórcom udało się jakoś wyjść z tego obronną ręką. Większość zostało wyjaśnione na poziomie dopuszczalnym i do połapania się, o co biega.
To ja może przyczepię się czegoś innego, skoro wszyscy gadają o podróżach w czasie, nauce, kwantach i innych takich bajerach. To co było prawdziwą bolączką serii, to nie ubogie wytłumaczenie na temat podróży w czasie, a pierwsza połowa serii i pieczenie ciasteczek przez pół odcinka. Zadaję sobie jedno pytanie – po co? Żeby rozwijać relacje między bohaterami? Przecież w tym czasie i tak mało się działo, problemy bohaterów były dziecinne (nawiązuje do zachowań głównych bohaterów, a zwłaszcza Kaori i jej „Obrażę się na niego, bo mogę. Wprawdzie nie do końca wiem czemu i czy powinnam się na niego obrazić, ale to zrobię.”).
Za długo skupili się na tym pierwszym świecie, przez co pozostałe wymiary/światy równoległe czy jak wy to tam nazywacie, zostały zaniedbane. Widać to zresztą po datach, pod koniec skakali co jakieś cztery dni, pokazując jeden dzień (a może raczej konkretną sytuację z danego dnia) w przeciągu paru minut. Czy opłaciło im się więc przedstawiać pierwszy świat dzień w dzień, marnując jeden odcinek na 1‑2 dni? Jak dla mnie – nie.
Re: Koniec
To w takim razie prosiłabym bardzo o wytłumaczenie tego, co zdarzyło się pod koniec serii jeśli wszystko jest tak jasne i piękne. Swoją drogą nie widziałam tam żadnej równowagi tylko kilka bzdurnych teorii rzuconych od czasu do czasu, żeby widz widział „jakie to mądre”. Jeśli mówimy o serii, która tematykę podróży w czasie rozwinęła najlepiej jak mogła, to zdecydowanie w tym kontekście najlepiej pasuje Steins;Gate, a Ushinawareta to nędzny ochłap, w którym twórcy myśleli chyba, że małym nakładem myślenia uda się im stworzyć coś podobnego. W końcu S;G również poświęciło niemało czasu antenowego na rozwijanie relacji pomiędzy bohaterami, w dodatku z haremowym zalążkiem. Tutaj jak widać zrobili wszystko jak mogli najgorzej – na pierwszy plan wypchnęli mdłą bohaterkę dla której wszyscy się starają, wesołe scenki z życia szkolnego, dodają ledwie kilka słów w kwestii fatycznego „podłoża naukowego”, które było więcej niż głupie…
Re: Koniec
---POCZĄTEK FABUŁY---
1. Wypadek. Kaori zapada w śpiączkę.
2. Yui zostaje stworzona przez Sou i wysłana w przeszłość (~2 tygodnie przed wypadkiem).
---PĘTLA CZASOWA---
1. Niepowodzenie Yui.
2. Funkcje życiowe Yui są zatrzymane. „Hibernacja”.
3. Sou zostaje szalonym naukowcem, dowiaduje się o prawdziwym pochodzeniu Yui (a może raczej, o prawdziwej tożsamości, pochodzenie jest potem).
4. Eksperymenty.
5. Sou łączy ze sobą fakty, wpada na pomysł wysłania Yui w przeszłość, wcześniej pokazując Yui świat i ucząc ją różnych bajerów (początek uczucia Yui do Sou).
6. Sou wysyła Yui w przeszłość. Powrót do punktu 1.
---WYRWANIE SIĘ Z PĘTLI---
1. Yui zmusza Sou do odpowiedzi na deklarację Kaori.
2. Zapobiegnięcie tragedii. Yui wyznaje miłość do Sou, po czym znika, ponieważ nie jest potrzebna światu (lub bardziej profesjonalnie mówiąc, nie istnieje już potrzeba, żeby Sou tworzył Yui na początku, z tego względu jej istnienie jest nieuzasadnione i takie tam).
3. Happy End.
Po pierwsze, nie bierzcie na serio wszystkich rzeczy, które zdarzają się w anime. Zwłaszcza, jeśli dotyczą zaawansowanej technologii i nauki czy wykorzystują jakieś skomplikowane teorie, które de facto są tylko teoriami.
Po drugie, weź pod uwagę to, że anime raczej nie jest adresowane do naukowców czy ludzi o ponadprzeciętnej inteligencji. Oni mogą sobie tworzyć własne teorie, niekoniecznie zgodne z prawdą. Sam nie interesowałem się przeskokami czasowymi, nie wiem jak to „w teorii” działa, dopiero po przedstawieniu przez pana kilka postów wyżej wszystkich tych scenariuszy i całej reszty mogę to gdzieś tam podpiąć. Jeśli ogląda się to znośnie (a takie miałem odczucia, pomijając pierwszą połowę serii, która z nauką nie miała nic wspólnego poza paroma wtrąceniami od Nagisy, chociażby w odcinku, gdzie zdobywali zastępcze komputery), jest to wytłumaczone w jakimś „dopuszczającym” stopniu, nie wdrążając się zanadto w te wszystkie teorie, to mi to pasuje. Zawiązanie akcji wypadło znośnie, ostatnie ~4 odcinki także. No i tu pojawia się problem – czemu tylko 4 odcinki? Przecież mogło ich być znacznie więcej, ale twórcy postanowili zmarnować ponad połowę odcinków na żmudne pogadanki i jak to nazwałeś „wesołe scenki z życia szkolnego”. I to był właśnie dla mnie największy ich błąd.
Co do równowagi, nie zrozumiałeś za bardzo o co mi chodzi. Mając tyle czasu, ile im zostało (a zostało im niewiele) byli w stanie w jakimś tam stopniu wyjaśnić wszystkie te plot twisty, a przy tym zamknąć akcję, nie przyśpieszając jej zanadto. Owszem, mogłeś dostać jakąś naukową serię o tych wszystkich teoriach, oczywiście, że mogli to zrobić. Ale co z tego, jeśli ta właściwa akcja nie przekraczałaby 10 minut? Ja nie wytrzymałbym dwóch‑trzech odcinków naukowej paplaniny, zwłaszcza, że nie lubię sytuacji, gdzie akcja rozwija się powoli i mozolnie (tutaj zresztą mogę nawiązać do pierwszej połowy serii).
Meh, nie mogę powiedzieć, że to źle, ale nie podoba mi się, kiedy ludzie porównują serie do pionierów z tego gatunku. Wszystko wtedy bladnie i wypada słabo. Pomijając już podobieństwa do S;G pod względem tematycznym (chociaż w recenzji i tak do tego nawiążę, heh), starano się naprawić szkody wyrządzone pierwszą połową serii. Niestety – było już za późno. Najprościej rzecz mówiąc, mógłbym to nazwać (o tak, wiem, że ludzie nie lubią, kiedy to mówię :3) zmarnowanym potencjałem. Bo historia nie była zła, wręcz przeciwnie. Zawiniło natomiast wykonanie, czyli wszystko to, o czym mówiłem powyżej. A pomijając to, zgodzę się, że żaden bohater nie był (nawet w jakimś stopniu) rozbudowaną i wymyślną postacią. Twórcy wrzucili pełną sztampą, począwszy od Kaori (najgorsza postać w tym anime), skończywszy na Airi (nie cierpię altruistek). Kenny nie był zły, a jego „engrish” momentami bawił, ale oprócz tego niczym się nie wyróżniał. Recenzja coming soon.
Re: Koniec
Po drugie – nadal nie wytłumaczyłeś końcówki, w której kliknij: ukryte Yui budzi się w ciele Kaori. Czemu? Jak? I czy to faktycznie taki happy end, skoro cała seria poświęcona jest ratowaniu Kaori, bo Sou cierpi i nic ani nikt inny się dla niego nie liczą, a potem ta Kaori nie jest już ważna, bo Sou kocha Yui.
To jest największy zgrzyt fabularny tej serii, to sprawia, że tytuł nie jest jasny, piękny, ani logiczny.
W dodatku to co napisał Beatle na temat tego jak wyglądały zasady „działania” podróży w czasie w tej serii dobitnie pokazuje, że twórcy się pogubili. Ponadto kiedy kliknij: ukryte Yui znika nie powinno być mowy o jej konstrukcji, o tym czy jej się udało, czy też nie. A jednak jest. Jednak Sou cały czas o niej myśli, kocha ją, a przecież teoretycznie ona nie istnieje i nigdy nie istniała.
Przy czym właśnie nie wyjaśnili ich w ogóle. Owszem, główny plot twist, czyli sam fakt cofania się w czasie, istnienia Yui i jej roli, jest jasny jak słońce. Natomiast czy w ogóle możemy mówić o innych plot twistach poza tym, który zdarzył się na końcu i którego ni w ząb nikt nie wytłumaczył? Bo w sumie nie zauważyłam. Nie jest to błąd, żeby nie było, że chcę się przyczepić, ale generalnie fabuła jak na serię o podróżach w czasie jest prosta.
I co do równowagi – tak, ale wcześniej stworzyli serię w ten sposób, że na owo „podłoże naukowe” zostało ledwie kilka minut, które wykorzystali dodają kilka „mądrze brzmiących” słów, które teoretycznie miały nam wystarczyć, byśmy zobaczyli jak inteligentna jest to fabuła. I tu jest pies pogrzebany. Bo już lepiej, gdyby to po prostu pominęli i dodali nawet te głupie scenki szkolne, gdyż w tej wersji wyszło to najgorzej, bo i tak scenek szkolnych jest za dużo, a przy tym ich teorie wypadają bzdurnie.
Re: Koniec
Widocznie przegapiłem końcówkę, bo jedyne co pamiętam, to moment, w którym kliknij: ukryte Sou wchodzi do szpitalnego pomieszczenia, w którym leży Kaori. Ta zaś mówi swoim głosem i nie widzę nic, co by wskazywało na to, że jest to Yui. Może coś mi umknęło, w takim razie sprostuj, proszę.
Kwestie podróży czasu nie są na tyle banalne, żeby można było wprost stwierdzić „To jest nielogiczne, więc jest złe”. Jeśli coś dotyczy podróży w czasie, to będzie zawsze nielogiczne. Nie ma co doszukiwać się mankamentów, które na pewno będą, bo inaczej tego nie zrobisz. Do S;G też można by się przyczepić, oj dałoby radę. Zresztą, dla mnie S;G jest średnią serią, która nudziła mnie podobnie jak Ushinawareta, ale nie będę wprowadzać żadnych porównań, skupię się tylko na naszym omawianym „dziele”.
Cóż, ja kupiłem to wytłumaczenie, podchodząc do tego z dystansem i nie oczekując świetnie poprowadzonej fabuły. Bo czego oczekiwać od serii, która ponad połowę czasu straciła na bzdury? Chociaż dobrych zwrotów akcji. Ten zaliczał się, jak najbardziej. Wszyscy czepiają się o te „mądrze brzmiące” słowa. Hello, oni są naukowcami, nie będą rozmawiać jak uczniowie w liceum. Warto wziąć to pod uwagę – jestem naukowcem, rozmawiam z drugim naukowcem, używam odpowiednich dla danego środowiska słów, to całkowicie naturalne.
Nadal mam wrażenie, że przez to, że oczekiwaliście nie wiadomo jakiego cudu, wyostrzyliście swoje zmysły na błędy. Podejście to jednak ważny aspekt, nie oczekując od anime niczego nadzwyczajnego byłem w stanie całkiem dobrze się bawić (na ostatnich 5 odcinkach). Błędy są, nawet wiele, jedynie pomysł był dobry, bo całe wykonanie zawiodło, ale nie odebrało mi to frajdy z tej drugiej połowy serii.
Re: Koniec
Ależ owszem, podróże w czasie są nielogiczne z naszego punktu widzenia. Ale skoro twórcy zdecydowali się na wprowadzenie ich do świata przedstawionego, to tam nabrały one logiki. Tyle, że w tym wypadku ich wizja nie funkcjonuje tak jak powinna, bo ma luki i jest chaotyczna (tak jak to opisał Beatle). I tyle – ni mniej, ni więcej.
Ja generalnie nie oczekiwałam zbyt wiele od haremówki z motywem podróży w czasie. Ale dostałam kompletny shit, który miał potencjał na bycie jednak czymś lepszym. I jak najbardziej się zgadzam, że nudne i głupawe odcinki o szkolnym życiu pogrążyły totalnie ten tytuł. Tyle, że swoistego rodzaju chaos związany z tematyką podróży w czasie również mu nie pomógł (i tak, jest to związane jak najbardziej z czasem, który został na przedstawienie owej tematyki, ale to jest wina tylko i wyłącznie twórców, którzy sami tyle czasu na niego przeznaczyli).
Re: Koniec
kliknij: ukryte
Na początku mógł być w lekkim szoku. Co do słów, były to słowa Kaori z pierwszego odcinka, kiedy wychodziła z pokoju klubowego i powiedziała do Sou „Zobaczymy się jutro” (specjalnie sprawdziłem, anime mam na dysku na wypadek, gdybym czegoś zapomniał, pisząc recenzję :D), zaraz przed wypadkiem. Myślę, że to właśnie o te słowa chodziło i świadczą one o tym, że jest to Kaori, nie Yui. Sprawdziłem też przedostatni odcinek, w którym Yui zniknęła (zresztą, skupiłem się na tej sytuacji). Yui nie wypowiedziała słów, które Kaori przytoczyła po wybudzeniu się ze śpiączki. Ostatnie słowa Yui to „Goodbye”, pomijając oczywiście deklarację jej uczuć do Sou.
Większość błędów anime wynika z tych nudnych i głupawych odcinków o szkolnym życiu. wspominasz o chaosie związanym z tematyką naukową.
Mniej odcinków o szkolnym życiu -> szybsze wprowadzenie do tematyki naukowej -> więcej czasu na opisanie i wytłumaczenie sytuacji --> sukces.
Zgadzam się, to wina twórców, przecież te błędy to tylko i wyłącznie wina twórców. Ale to zmienia troszkę nastawienie, bo w tym momencie za główny błąd przyjmujesz pierwszą połowę serii, nie całość. Bo historia była dobra, ale jak już mówiłem wielokrotnie – zawiniło wykonanie.
Rozumiem, że całość w jakiś sposób próbowała dojść do tego momentu, żeby wyjaśnić o co tak naprawdę chodziło ale ten odcinek trudno zaakceptować jako kliknij: ukryte łącznik – próbują napchać zbyt dużo informacji na raz i tworzy się pomniejszy chaos.
Zasadniczo już po dwóch‑trzech odcinkach niewiele się spodziewałem po tej serii i nadałem jej mniejszy priorytet – tym samym nie jestem aż tak rozczarowany, jednak nie sądzę, aby na sam koniec mogła się czymś jeszcze wyratować.
Moja hipoteza – na sam koniec kliknij: ukryte dojdzie do tego, że nie są w stanie zmienić przeszłości i tworzą jedynie błędne koło(dowodem na to może być duch Yui), no i wyjdzie z tego po prostu drama(jeśli już nie jest?). Pytanie tylko, czy będą chcieli w jakoś sposób przekręcić to na „dobre zakończenie” łącząc ze sobą Sou z którąś z dwóch pozostałych dziewczyn.
Dobrze, że w tym sezonie jest jeszcze kilka innych serii naprawdę wartych obejrzenia.
Jak to się stacza...
W ogóle 5 odcinek był rozwalająco wręcz głupi – kliknij: ukryte dziewczęcy klub survivalowy rozwala jakiegoś kwiatka jakiemuś bliżej nieznanemu pracownikowi, po czym uciekające sprawczynie wpadają na przypadkowych przechodniów i to samo czyni ścigający ich pracownik (żeby było śmieszniej – z konewką wody). Nieszczęśliwym trafem grupa owych przechodniów niesie laptopy, które ulegają zniszczeniu. Kto jest winien? No przecież oczywiście, że dziewczyna, którą również potrącono i niefortunnie upadała na resztę. Co trzeba zrobić? Ależ to logiczne – zadeklarować, że załatwi się komputery zastępcze. Jak? Kradnąc z klubu komputerowego. I to w jaki sposób? Przechytrzając wirtualnego bisza…
A myślałam, że kwestia z aparatem, który ukradli przedtem (bo tylko tak to można nazwać), to będzie jednorazowy wyskok. Ale nie – główni bohaterowie jak widać mogą sobie łazić po szkole i wyłudzać co chcą od kogo chcą. Bo tak! I jeszcze na dodatek to są ci dobrzy! xd
A z innych mniej ważnych rzeczy rozwaliły mnie dziewczyny grające w siatkówkę w grubych bluzach z długim rękawem. Powodzenia w odbieraniu piłki -.-
Pierwsze wrażenie
Co do… ekhem… fabuły (o ile na razie można coś o tym powiedzieć), to jakieś takie dziwne mi się to wydało. I bynajmniej nie piszę tego w pozytywnym sensie niestety. Trochę to trąci haremem, trochę przesadzoną komedyjką szkolną, trochę jakimś nadnaturalnym i nie do końca przemyślanym motywem, a w dodatku na kilometr śmierdzi mi tutaj tanią dramą. Właściwie w tym momencie rzekłabym, że to można zepsuć na 99 sposobów, ale jeśli wyjdzie z tego ten jeden pozostały możliwy scenariusz, to seria może okazać się nawet świetna. Na razie dam szansę, ale… no nie wróżę temu nic dobrego -.-
Re: Pierwsze wrażenie
Swoją drogą ciekawi mnie jak twórcy to rozwiną – kliknij: ukryte Kaori zginęła w poprzednim odcinku, aż nagle cofnęliśmy się w czasie z nową postacią, która ma jakąś 'misję', która zapewne okaże się uratowaniem Kaori.
Re: Pierwsze wrażenie
Bohaterowie… są tak nijacy, przeciętni, denni, że… Ah! Sam nie wiem. Poczekam niechaj wyjdą wszystkie odcinki. Bo póki co nie mam ochoty w ciemno oglądać czegoś co to 15 minutach seansu pierwszego odcinka przyprawia mnie o prawie że krwawienie oczu.