x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
tamakara
15.03.2015 10:06 gorszy niż część pierwsza
Czar nowości, jaki roztaczała wokół siebie „jedynka”, przeminął. Niestety… Film fabularnie „nieco” mnie rozczarował. Bohaterowie zachowują się idiotycznie, wrogowie mają kretyńskie motywy i cała intryga służy tylko jako zapychacz między kolejnymi walkami :D Nie wiedziałam, czy przewijać, czy może zacząć czytać jakąś książkę… Walki natomiast, po raz kolejny, okazały się bardzo efektowne, dopracowane pod względem choreografii i patrzyło się na nie niezwykle przyjemnie.
O ile mnie stary słuch nie myli, muzyka była dokładnie tym samym, co zaprezentowano nam w pierwszej części :( Pewien fragment miasta też wydał mi się dziwnie znajomy, nawet drzewka te same… chociaż powiedziano mi, że jest w innej części kraju. Co to ma niby znaczyć…?
Ale ponieważ do tej produkcji przyciągnęły mnie przede wszystkim nazwiska w obsadzie, więc nie powinnam za bardzo wybrzydzać. Dostałam Kamikiego (tu miejsce na płynące prosto z serca westchnienie zachwytu nad chłopcem), dostałam Fujiwarę… kliknij: ukryte Pućku drogi, trzymaj się lepiej teatru, z teatrem Ci bardziej do twarzy :(, a na sam koniec, całkiem niespodziewanie, wyskoczył Fukuyama przyprawiając mnie o mały spazm.
Tak więc dla tych kilku miłych chwil kontemplacji urody i/lub talentów aktorów chyba było warto się przemęczyć *wzdech*
Sezonowy
15.03.2015 10:56 Re: gorszy niż część pierwsza
Walki natomiast, po raz kolejny, okazały się bardzo efektowne, dopracowane pod względem choreografii i patrzyło się na nie niezwykle przyjemnie.
Ja doceniam je również dlatego, że do ich pokazania nie zastosowano paskudnego szybkiego montażu (pokazać rękę w zbliżeniu , cięcie, pokazać nogę, cięcie, pokazać grymas twarzy, cięcie, pokazać w półplanie przeciwnika zginającego się po ciosie, cięcie ) stwarzającego złudzenie, że aktorzy naprawdę toczą pojedynek i coś tam potrafią. Dzięki tej technice byle cieć może zagrać mistrza sztuk walki; nie znoszę oglądać tego na ekranie, a w kinie zachodnim to już jest w zasadzie standard.
Na szczęście w „Kenshinie” postaci niemal bez wyjątku walczą w pełnym planie, walki nie są przerywane cięciami, bo aktorzy posiadają wystarczające umiejętności do tego, by nie trzeba było maskować ich nieudolności. Zastosowano za to manipulację polegająca na przyśpieszeniu wyświetlania ilości klatek na sekundę, ale znów w pełnym planie, niczego nie maskując i nie ukrywając, dzięki czemu postaci atakują czy poruszają się „błyskawicznie”, na modłę superumiejętności z mangi czy anime. W pełni akceptowalne i dobrze wykonane. Jeśli dodać do tego dobrego operatora,a film ma tak wiele malowniczych ujęć, że powinien dostać nagrodę na zdjęcia, to przyjemność z oglądania na ekranie walki na miecze niemal nie ustępuje tej, jaką mam z oglądania filmów samurajskich z lat pięćdziesiątych.
ursa
15.03.2015 13:08 Re: gorszy niż część pierwsza
tamakara napisał(a):
Bohaterowie zachowują się idiotycznie, wrogowie mają kretyńskie motywy i cała intryga służy tylko jako zapychacz między kolejnymi walkami
a co powiesz o trzeciej części?? to jest dopiero ból… jak dla mnie, druga tylko zyskuje w tej perspektywie. ale sza, na to przyjdzie czas. chwałaż bogom, że te walki są rzeczywiście świetne, no i że tak efektownie pojawił się ten, co to samym swoim widokiem przyprawia dziewczyny o spazmy ;)
tamakara
15.03.2015 14:04 Re: gorszy niż część pierwsza
kliknij: ukryte Trzecia część była dla mnie ciężką próbą. Oglądałam ją z przerwami chyba przez cztery dni… Ale miała kilka aspektów, które kazały wracać, między innymi ów przyprawiacz o spazmy właśnie :D
Jakby nie patrzeć dwójki jednak nie przewijałam XD
gorszy niż część pierwsza
O ile mnie stary słuch nie myli, muzyka była dokładnie tym samym, co zaprezentowano nam w pierwszej części :( Pewien fragment miasta też wydał mi się dziwnie znajomy, nawet drzewka te same… chociaż powiedziano mi, że jest w innej części kraju. Co to ma niby znaczyć…?
Ale ponieważ do tej produkcji przyciągnęły mnie przede wszystkim nazwiska w obsadzie, więc nie powinnam za bardzo wybrzydzać. Dostałam Kamikiego (tu miejsce na płynące prosto z serca westchnienie zachwytu nad chłopcem), dostałam Fujiwarę… kliknij: ukryte Pućku drogi, trzymaj się lepiej teatru, z teatrem Ci bardziej do twarzy :(, a na sam koniec, całkiem niespodziewanie, wyskoczył Fukuyama przyprawiając mnie o mały spazm.
Tak więc dla tych kilku miłych chwil kontemplacji urody i/lub talentów aktorów chyba było warto się przemęczyć *wzdech*
Re: gorszy niż część pierwsza
Ja doceniam je również dlatego, że do ich pokazania nie zastosowano paskudnego szybkiego montażu (pokazać rękę w zbliżeniu , cięcie, pokazać nogę, cięcie, pokazać grymas twarzy, cięcie, pokazać w półplanie przeciwnika zginającego się po ciosie, cięcie ) stwarzającego złudzenie, że aktorzy naprawdę toczą pojedynek i coś tam potrafią. Dzięki tej technice byle cieć może zagrać mistrza sztuk walki; nie znoszę oglądać tego na ekranie, a w kinie zachodnim to już jest w zasadzie standard.
Na szczęście w „Kenshinie” postaci niemal bez wyjątku walczą w pełnym planie, walki nie są przerywane cięciami, bo aktorzy posiadają wystarczające umiejętności do tego, by nie trzeba było maskować ich nieudolności. Zastosowano za to manipulację polegająca na przyśpieszeniu wyświetlania ilości klatek na sekundę, ale znów w pełnym planie, niczego nie maskując i nie ukrywając, dzięki czemu postaci atakują czy poruszają się „błyskawicznie”, na modłę superumiejętności z mangi czy anime. W pełni akceptowalne i dobrze wykonane. Jeśli dodać do tego dobrego operatora,a film ma tak wiele malowniczych ujęć, że powinien dostać nagrodę na zdjęcia, to przyjemność z oglądania na ekranie walki na miecze niemal nie ustępuje tej, jaką mam z oglądania filmów samurajskich z lat pięćdziesiątych.
Re: gorszy niż część pierwsza
Bohaterowie zachowują się idiotycznie, wrogowie mają kretyńskie motywy i cała intryga służy tylko jako zapychacz między kolejnymi walkami
a co powiesz o trzeciej części?? to jest dopiero ból… jak dla mnie, druga tylko zyskuje w tej perspektywie. ale sza, na to przyjdzie czas. chwałaż bogom, że te walki są rzeczywiście świetne, no i że tak efektownie pojawił się ten, co to samym swoim widokiem przyprawia dziewczyny o spazmy ;)
Re: gorszy niż część pierwsza
Jakby nie patrzeć dwójki jednak nie przewijałam XD