Komentarze
Fate/stay night: Unlimited Blade Works [2015]
- Re: Pytanie ogólne : Serene : 8.05.2020 21:05:06
- Re: Pytanie ogólne : zxc : 7.05.2020 23:21:03
- Re: Pytanie ogólne : Cintryjka : 7.05.2020 22:53:30
- Odpowiedź na komentarz użytkownika Serene : MrParumiV18 : 7.05.2020 01:38:02
- Pytanie ogólne : Serene : 6.05.2020 23:09:42
- komentarz : God Himself : 26.02.2019 20:36:04
- Re: Mogło być lepiej. : Gutosaw : 31.12.2018 03:06:07
- Re: Mogło być lepiej. : dab : 22.12.2018 17:04:08
- Re: Mogło być lepiej. : Gutosaw : 21.12.2018 20:55:45
- Re: Mogło być lepiej. : dab : 21.12.2018 20:42:02
Pytanie ogólne
Przefilozofowane, przegadane, naciągane. Ale ładne.
Mogło być lepiej.
Fabularnie nie jest źle. Wszystko zdaje się mieć sens, ale rozwija się zbyt wolno, jak na serię o wojnie.
Chciałem zwrócić uwagę na główny zwrot fabularny. Moim zdaniem został zaplanowany bardzo dobrze. Twórcy od początku zostawiają dużo wskazówek i już około 3/5 odcinka pierwszej serii można się domyślić o co chodzi, ale ciężko mieć 100% pewności.
kliknij: ukryte
- W pudełku Rin obok artefaktu Gilgamesza był ten medalion. Od razu można pomyśleć, że jest on w jakiś sposób związany z przyzwaną istotą. Rin leczy nim Shirou.
- Archer – łucznik
- Utrata pamięci Archera (to akurat jest dość słabe)
- Te same brwi (mi to dało 99% pewności). Trochę to bawi, bo oczy mają zupełnie inne. Nie trudno to w sumie wychwycić, bo Archer i Shirou często ze sobą rozmawiają.
Wydaje mi się, że coś jeszcze było, ale już zapomniałem.
Póżniej pojawia się więcej informacji o jego charakterze i umiejętnościach, więc można przegapić te wskazówki i dojść do prawdy później.
Duży plus za to, że dali pomyśleć widzowi, a jednocześnie mieli przesłanki by sądzić, iż ten się domyśli.
Pochwała należy się też za walki. Bo może nie były emocjonujące, ale przynajmniej ładne.
4/10
Minusy:
- Przegadane. Boli ilość i to o czym jest gadane.
- Niejadalny główny bohater. No i akcja skupiona na nim. Pozostali mistrzowie i ich słudzy dostają bardzo mało czasu na ekranie.
- Mało mięsa w walkach. Dużo odkopywania, wybuchów i laserków takich tam rzeczy.
- Niezrozumiałe remisy/oszczędzanie przeciwników przed zadaniem ostatecznego ciosu.
Plusy:
+ Rin. Najlepsza postać w całej serii.
+ Ładniutkie to to.
+ Walki wręcz robią fest wrażenie.
+ Epilog.
Majstersztyk
Jeśli chodzi o motyw przewodni:
Fate/Zero – jest to konfrontacja pomiędzy Kirutsugu Emya i Kirei Kotomine. Wiemy już, kto wyszedł z tej konfrontacji zwycięsko
Fate/UBW – konfrontacja Shirou z samym sobą (dla wtajemniczonych, wiemy o kogo chodzi)
Kolejność powinna być taka: Fate/Zero a dopiero później Fate/UBW
Serię studia Denn można w zupełności zignorować
10/10
Pierwszy sezon UBW był jak najbardziej udany, natomiast w drugim wszystko zaczęło tak jakby gnać do przodu i może nie odczuwa się tego tak bezpośrednio ale serii przydałoby się przynajmniej jeszcze kilkanaście odcinków i nie mówię tutaj o „podsumowaniu” serii, tylko o wątkach z postaciami drugoplanowymi, które dostały co prawda pokaźną część czasu antenowego ale nie na tyle, aby móc się z nimi jakoś utożsamić albo ich charakterystyki nie były na tyle wyraźne, żeby móc odnieść się jakoś konkretniej do danej postaci(piję tutaj głównie do postaci Saber, która wypadła o niebo lepiej w Fate Zero).
Shirou był nadal irytujący – być może nie aż tak bardzo, jak w pierwszym wydaniu ale nadal jest to postać, którą bardzo ciężko polubić i nie chodzi tutaj nawet już o ideały, tylko brak logiki w większości działań.
Zabolało mnie również spłycenie wątku Einzbernów – postacie( kliknij: ukryte Ilya i Berserker), które prezentowały się bardzo „wyraźnie” skończyły jako kliknij: ukryte mięso armatnie na potrzeby wątku głównego, który został wepchnięty w gardło widzowi. Pomijam w ogóle kwestię kliknij: ukryte Graala – ona, jako „jądro” samego graala oraz naczynie chroniona jedynie przez dwie służki? Cały ród przez wieki dążył do perfekcji i gdy już doszli do niej, to ich dzieło jest trzymane w dużym, pustym zamku będąc pod ochroną dwóch klonów – przykro mi ale ja tego nie kupuję.
Z jakiegoś powodu również kliknij: ukryte Gilgamesh wydawał mi się zupełnie inny, niż w Zero – zachował oczywiście swój kliknij: ukryte cyniczny charakter i manię wyższości ale miałem wrażenie, jakoby była to zupełnie inna postać – z doczepioną ideologią, która znajduje się co najwyżej na poziomie przeciętnych kliknij: ukryte antagonistów.
Ostatni mój sprzeciw kieruję w stronę filozofii postaci, która zaczęła nagle wylewać się z ekranu w czasie drugiego sezonu – rozumiem wewnętrzną i zewnętrzną walkę z własną ideologią oraz to, że niektóre motywy postaci musiały być jakoś sensownie przedstawione ale im więcej zaczęli o tym dyskutować, tym mniej sensu to miało. Poważnie.
Swojej opinii nie opieram jedynie na narzekaniach – serię oglądało się naprawdę przyjemnie i realizacja stoi tutaj na naprawdę wysokim poziomie. Rzadko stosowano sztuczną ścieżkę dźwiękową – słuchając nie raz gry skrzypiec, bębnów i piana można było dostać ciarek z zachwytu, a zdarza się to naprawdę rzadko w japońskiej animacji. CGI również jak na serię telewizyjną sprawuje się naprawdę okazale – nie są to kilkunasto‑polygonowe modele 3D, tylko starannie wykonana grafika komputerowa bardzo dobrze zlewająca się z animacją. Walki były naprawdę dynamiczne i widowiskowe, nie przycinano tutaj scen i nie skracano ich na siłę – było to coś, co naprawdę warto obejrzeć. Pod względem technicznym właściwie jedyna rzecz, do której mógłbym się przyczepić, to profile twarzy ludzi – już w Zero jakoś nie mogłem się do tego przyzwyczaić. W tym przypadku jednak mogę powiedzieć śmiało i z czystym sumieniem, że żadne inne studio nie byłoby w stanie tak dobrze zrealizować Fate'a, należą się szczere gratulacje dla studia Ufotable.
Następną rzecz, którą jestem w stanie powiedzieć to, że jeśli ktokolwiek miałby zaczynać swoją przygodę z Fate, to powinien właśnie obejrzeć najpierw Zero a potem UBW, jest to naprawdę kawał dobrej roboty i realizacja daje dobre podstawy do polubienia uniwersum.
Podobał mi się również epilog – rzadko kiedy w seriach twórcy potrafią tak zręcznie przedstawić domknięcie serii, gdzie widz czuję się usatysfakcjonowany obejrzeniem całości, nie pozostaje mu niedosyt(ewentualnie niewielki) i może dumnie wspomnieć o tym, że warto jest obejrzeć Fejta(a przynajmniej tego w wykonaniu Ufotable).
Naprawdę długo się zastanawiałem nad oceną dla tej serii – rzadko kiedy bywam w takim impasie, gdzie pod względem oceny muszę postawić tego typu animacje na tym samym podium, co dobrze zrealizowaną przygodówkę, dramę, czy cokolwiek innego, dlatego też moją oceną końcową jest mocne 7/10 ale jeśli miałaby się pojawić obok innych na wcześniej wspomnianym podium, to byłaby na pewno najwyraźniejsza.
Dobra seria
A więc… no niestety.
Gdzieś tak spokojnie do połowy zapowiadało się super. Fajny klimat, dużo lepszy niż w pierwszej serii. Pewnie głównie dlatego, że znacznie ograniczono czas antenowy kliknij: ukryte Saber (a co za tym idzie jej niezwykłe „wzruszających” rozmów z Shirou), Sakury i Fuji‑nee.
Świetne walki, ciekawe zwroty akcji, stosunkowo mało bezsensownej paplaniny, nieco lepiej przedstawione charaktery Sług. Już myślałam, że spokojnie wystawię na koniec 8.
Ale nie.
Niestety, kliknij: ukryte w miarę jak ginęli poszczególni Słudzy, odechciewało mi się oglądać, bo całość stawała się coraz mniej strawna. Oczywiście przez głównego bohatera, którego charakter jest kompletną porażką. W zasadzie ideały Kiritsugu w Zero też teoretycznie były irytujące, ale tylko teoretycznie. Nawet przyjemnie się oglądało to rozterki, kiedy dotyczyły dojrzałej osoby. Zaś młodzieńczy zapał i naiwność Shirou sprawiały, że nijak nie mogłam czerpać z tego przyjemności. Gorzej niż źle.
A więc w momencie, gdy kliknij: ukryte na scenie zostali tylko Shirou, Gilgamesz i Rin (i ona nadal pozostaje jedyną sensowną kobiecą postacią), seria stała się wręcz przykra. Co więcej, kliknij: ukryte Gilgamesz, chociaż w Zero też raczej był „tym złym”, to jednak miał – większa lub mniejszą – ale jednak jakąś klasę. W Stay/Night to jakaś chora karykatura. Wiem, że kiedy w anime mamy do czynienia z postaciami historycznymi/mitologicznymi, to zawsze są w jakiś sposób koloryzowane, ale tutaj to już przegięcie. Jeśli koniecznie chciano z kogoś zrobić najgorszego zwyrodnialca pod słońcem, trzeba było wybrać inną postać. kliknij: ukryte Może to dziwnie zabrzmi, ale ja wręcz osobiście czuje się obrażona tym, że z Gilgamesza zrobiono TO, i jeszcze takie COŚ jak Shirou z nim wygrało. No trochę szacunku dla bohaterów tego kalibru, ludzie :/ A fakt, że nie narzekam na przedstawienie reszty i tak świadczy już o tym, że dużo mogę znieść.
W dodatku tekst o tym, że kliknij: ukryte Gilgamesz był tylko królem a nie wojownikiem, to jedna z największych bzdur jakie w tej serii się znalazły, a bzdur podobnych było wiele. Żeby nie było, że wymyślam, chociażby scena kliknij: ukryte kiedy Kirei był o krok od zabicia Rin, a ona tak po prostu się z tym pogodziła, podczas gdy wystarczyło wezwać Saber. Owszem, oglądała pojedynek Shirou z Archerem, ale chyba jakieś priorytety są, nie?…
Wspominałam też, że postacie Sług były lepiej przedstawione. No owszem, lepiej. Ale nadal zabrakło mi chociażby kilkusekundowych urywków z ich życia. Zmarnowanie potencjału takiego bohatera jak kliknij: ukryte Cú Chulainn to czysta zbrodnia :D Ale miło było usłyszeć, że to imię zostało wymówione w zasadzie prawidłowo, oczywiście jeśli chodzi o wersję, którą podaje wujek google.
Zaś co do Saber, chyba już znam sekret jej popularności wśród fanów. Dla mnie osobiście jest tak niemiłosiernie mdła, że jedynym sensownym wytłumaczeniem tego zjawiska jest kliknij: ukryte motyw jej uprowadzenia przez Caster, wciśnięcia jej w fikuśne fatałaszki, związania i ustawienia w nieco erotycznej pozie. Dodajmy rumieńce i oto jest, genialne.
Tak, w zasadzie napisałam to trochę dla żartu. Wiem, że są gusta i guściki, co nie zmienia faktu, że tej części anime nie zrozumiem nigdy. Miała mniej sensu niż ideały Shirou.
A wracając do głównego wątku, do połowy ok, potem gorzej, a zakończenie?…
Tę całą „głębię”, końcowe przemyślenia, i tak dalej, a co więcej, ten nieszczęsny epilog – po prostu zostawię bez komentarza i uczczę chwilą ciszy. Nawet pisać mi się nie chce.
Animacja świetna, sposób rysowania twarzy straszny, w tym temacie nic się nie zmieniło.
W moich oczach, po świetnym początku, seria stoczyła się w tempie błyskawicznym, i w ostatecznym rozrachunku kończy z oceną o jeden stopień niższą niż pierwszy sezon.
Dlatego, że po zakończeniu czuję niesmak i nawet wspomnienie początkowych walk nie pomaga. 6.
Twórcy to chyba trolle skoro filozoficzną serię kończą filozoficznym epilogiem (w myśl zasady „z materiału na 3 minuty zrobili cały odcinek”).
Ech i jak tu oceniać taką serię? Warsztatowo było gut, głębia była, seria chciała coś tam przekazać, tylko czemu pozostawiła we mnie niesmak? Po prostu przerost formy nad treścią, a mi pozstaje ocenić Fejta na 6/10, tak jak pierwszą halbę, choc odnoszę wrażenie, że to i tak za wysoka ocena…
Ale to było słabe
Rozczarowanie panny, oj srogie rozczarowanie… nie no kpina a nie dobra bajka, po prostu kpina.
WYCZUWAM TU SEKS!!!
Wtedy może nawet ocenę do 5/10 podniosę. Ja to nawet nie wiem, czy ta seria nie była gorsza od filmu UBW. Równie słaby poziom.
Ech, krótkie wersje na jutubie to jedyne, co się fajnie ogląda… dobra muzyka i animacja. Ale tak normalnie w odcinkach to w ogóle tego nie czuć, bo są przegadane na maksa. I jakby te dialogi chociaż ciekawe były… no nic, obejrzy się do końca, ale dobrej oceny to ja temu nie wystawię.
Drop.
Szkoda, bo fabularnie seria to dno.
Wytłumaczy mi ktoś, jakim cudem w nowym odcinku:
kliknij: ukryte Tohsaka mogła zawrzeć pakt z Szermierzem?
Jeśli chodzi o zwroty akcji, to szczęka opada. Mnie akurat odpowiada to, że nie jestem w stanie przewidzieć tego co za chwilę się wydarzy.
Gilgamesz jest przystojny.
Problem stanowi dla mnie dwójka głównych bohaterów, których w najnowszym odcinku mam ochotę utopić w łyżce wody. SPOILER: kliknij: ukryte swoich sług stracili, szanse na zwycięstwo stracili. Że Shirou jest kandydatem na bohatera męczennia się zdążyłam przyzwyczaić. Ale nic mnie tak nie denerwuje jak on w parze z Rin. Nie sama Rin. Nie sam Shiro, ale właśnie oni razem. Rin która wydawała się na początku silną i samodzielną czarownicą, zaczyna piszczeć i się czerwienić i tylko krok jest od tego, żeby przestała samodzielnie myśleć. Chociaż to że jej decyzje są nielogiczne i nakierowane na pomoc Shiro wiemy już z pierwszej połowy. Ale te piski mnie drażnią. I Shiro zazdrosny o Rin. .
Bo teraz nawet mnie zainteresowało, no i mocne sceny walki.
Zapiera dech!
Ot ciekawostka! Kiedyś trafiłem na artykuł na ANN o najbardziej kasowych produkcjach wszech czasów (anime oczywiście) i Unlimited Blade Works ale ten z 2010 był bodajże na 3 czy 4 miejscu:)
Co ja tu mogę powiedzieć… wydawało się to niemożliwe, a drugi sezon jest jeszcze gorszy od pierwszego.
Technicznie niby to samo, ale OP/ED gorsze (gdzie opening jeszcze ujdzie, ale ending jest tragiczny).
Co tam dalej… fabuła jest śmiechowo‑żałowa. Tak w połowie jeszcze nie wiedziałem, co o tym myśleć.
Jest to część jej planu czy nie? To będzie takie słabe czy nie? Wygląda na to, że jednak nie była to część planu, ale… w obu wariantach jest to równie słabe.
Ogólnie nie lubię, jak w serii za bardzo się mota. A tutaj już porządnie mącą od pierwszego odcinka drugiego sezonu. Za dwa odcinki pewnie będzie zwrot akcji‑zwrotu akcji‑zwrotów akcji wszech czasów. Trzy raz z rzędu w ciągu 15 minut. No i przeskoczą dwa razy z jednego końca miasta na drugi.
W ogóle sama akcja jakby… „rushowana”? Bo jakoś nagle przeskoczyli do tego kościoła, czy gdzie to tam było.
Dobra, zacząłem, to może i skończę. Chciałbym powiedzieć, że chociaż dla Rin warto obejrzeć, ale tutaj wydała się jakaś bezpłciowa, a ostatnia scena… no zasnąłem.
Ogólnie bajka będzie moim mocnym faworytem w plebiscycie na największe rozczarowanie 2014/2015.
No, ale niestety po przerwie seria to wciąż głównie blablabla o samorealizacji, wartościach którymi się kierujemy i ludzkich słabościach, co dla mnie jest rozczarowujące, bo choć Faty znane się z takich dywagacji to co za dużo to niezdrowo.
PS: Chociaż zwrot fabuły fajny…