Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 127
Średnia: 7
σ=1,79

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Diablo)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Grisaia no Rakuen

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 10×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Eden of Grisaia
  • グリザイアの楽園
Gatunki: Dramat, Romans
Widownia: Seinen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (bishoujo); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Harem
zrzutka

Jak z dramatu o pięciu dziewczynach z problemami psychicznymi zrobić komedię sensacyjną? Właśnie tak.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pierwsza część trylogii, Grisaia no Kajitsu, była w moich oczach serialem dosyć nierównym. Po intrygującym początku widz został uraczony kilkoma średnio interesującymi historiami o ratowaniu, głównie przed nimi samymi, kilku nastolatek w tajemniczej szkole, by wreszcie w ostatnich trzech odcinkach dostać obuchem w łeb. A obuchem tym była krwawa, fascynująca i dla wielu zapewne skandalizująca historia o tym, jak kilkanaście członkiń klubu koszykarskiego plus ich nauczyciel usiłuje przetrwać w górach i lesie katastrofę swojego autokaru. Jak w swojej recenzji wspominał Komilll, dla tych trzech odcinków warto było przetrwać dawkę głupot, fanserwisu i innych słabszych elementów. Ale mimo wszystkich swych zalet, odcinki te nie odpowiedziały na pytanie o to, jakim cudem Yuuji, główny bohater tego cyklu, przeistoczył się z płaczliwego i przeciętnego chłopca, jak określała go własna siostra, w osobę, którą poznaje widz, czyli twardego i potrafiącego radzić sobie w każdej sytuacji żołnierza. Odpowiedź na to pytanie przynosi odcinek specjalny Grisaia no Meikyuu, a dalszy ciąg historii dopowiada recenzowane tutaj Grisaia no Rakuen.

Jak wiedzą ci, którzy są już po seansie Grisaia no Meikyuu (podejrzewam, że takie właśnie osoby czytają niniejszą recenzję – jeśli się mylę, to ostrzegam przed spoilerami), Yuuji, który stracił w tragicznych okolicznościach najpierw siostrę, a potem oboje rodziców, trafia ostatecznie w ręce niejakiego Oslo, z którym robił interesy jego ojciec. Ten jednak okazuje się nie dość, że miłośnikiem małych chłopców, to jeszcze przywódcą organizacji terrorystycznej. On też najpierw spacza umysł Yuujiego, przebierając go za dziewczynkę i wykorzystując seksualnie, a potem zabiera do obozu szkolącego przyszłych terrorystów. Jak jednak widz wie, Oslo powinie się w końcu noga, a Yuuji trafia pod skrzydła znanej z Grisaia no Kajitsu JB oraz w jeszcze większej mierze swojej przyszłej mistrzyni, Asako (koniec spoilerów). Tu zaczyna się właściwa fabuła Grisaia no Rakuen. Pierwsze cztery odcinki poświęcone zostają szkoleniu bohatera pod okiem Asako, a potem jego pierwszym wojennym doświadczeniom aż do przybycia do znanej wszystkim akademii, tym samym w satysfakcjonujący sposób kończąc wątek przeszłości Yuujiego. Potem jest już tylko smakowiciej. W wyniku intrygi, której przybliżyć mi tu nie wypada, Yuuji zostaje wplątany w grubą aferę, widz dowiaduje się, że rząd jak zechce, to może wiedzieć o nim wszystko, poznamy dalszy los wspomnianych powyżej ofiar wypadku z klubu koszykarskiego, a wreszcie przekonamy się, że starczy jeden geniusz i piątka zdeterminowanych licealistek, by pokrzyżować szyki rządowi, terrorystom i jeszcze wyjść z tego cało.

Nowa seria oznacza zwykle także nowe postacie, a Grisaia no Rakuen nie stanowi wyjątku od tej reguły. Mamy więc jasno określonego, acz niestety dość przeciętnego głównego złego, mamy wspomnianą wcześniej Asako, którą widz ma wreszcie okazję poznać. Okazuje się ona wredną, twardą i bezkompromisową herod­‑babą o w gruncie rzeczy miękkim sercu, która pragnie „naprawić” Yuujiego i pomóc mu wrócić do siebie. Nie zrozumcie mnie źle: czego by o Asako nie mówić, nie da się jej przypiąć łatki tsundere. Ona już taka po prostu jest, zahartowana w boju weteranka nielubiąca roztkliwiać się czy też rozpuszczać swojego podopiecznego, na czym zresztą dobrze on wychodzi. W gronie nowych postaci nie wypada też pominąć przyjaciół Yuujiego z oddziału „Leśnych psów”, do którego przydzielono go w wojsku, tworzących w sumie sympatyczną, aczkolwiek bardzo zwichrowaną i schematyczną grupkę. Niestety nie mamy okazji zbyt blisko ich poznać, ale stanowią dla Yuujiego realne wsparcie, a i odegrają w fabule niebagatelną rolę. Niewiele za to zmienia się w gronie postaci już znanych. Co prawda, jak fani wiedzą, problemy dziewcząt z otoczenia Yuujiego zostały rozwiązane, a one same mogły odzyskać spokój ducha, ale na ich zachowanie i charaktery jakoś znacząco to nie wpłynęło. Może tylko jedna Makina zmężniała i stała się bardziej zawzięta i zdecydowana. Ot, szkolenie od „tatka” nie poszło w las.

Strona techniczno­‑muzyczna trzyma natomiast stały dobry poziom, który znamy zarówno z pierwszego sezonu sprzed roku, jak i tegorocznego odcinka specjalnego. Mamy więc ładnie narysowane, z reguły hojnie przez naturę obdarzone bohaterki. Mamy ładną i płynną animację, ładne i wyjątkowo zróżnicowane tła, odpowiednio czerwoną krew i efektowne sceny akcji, mamy też wreszcie komediowe wstawki z licznymi super­‑deformed oraz dawkę, aczkolwiek niewielką w sumie, fanserwisu. Czyli praktycznie niezmieniony pakiet ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Ci, którzy byli zadowoleni poprzednio, nie będą narzekać, a narzekający pozostaną pewnie nieprzekonani. Podobnie ma się z openingiem, który jest dość dynamiczny i nieprzesłodzony, i endingiem, który wydaje się trochę spokojniejszy, ale trzyma odpowiedni poziom, podobnie zresztą jak cała oprawa muzyczna serialu.

Podsumowując moje powyższe słowa, muszę przyznać, że trzecią część trylogii Grisaia ogląda się jak dobry zachodni film sensacyjny w stylu Mission Impossible. Jak się człowiek zacznie zagłębiać w fabularne niuanse i serwowane widzowi zwroty akcji, to można się za głowę złapać, widząc, jakie głupoty czy nielogiczności twórcy tam poupychali. Można też sarkać na brak realizmu w scenach akcji (licealistka w stroju pokojówki w pojedynkę rozgramiająca oddział terrorystów? Serio?), czy różne deux ex machina bądź też braki w wyobraźni niektórych polityków lub też naukowców. Wreszcie można narzekać na liczne wstawki komediowe, które miejscami zdają się pasować jak pięść do nosa bądź nakazują wątpić w zdrowie psychiczne (hehe) niektórych bohaterek, ale… W gruncie rzeczy po co? Grisaia no Rakuen ani myśli startować w konkursie o tytuł najbardziej realistycznego anime roku, twórcy co i rusz puszczają do widza perskie oko, a ten od czasu do czasu zanosi się śmiechem czy to przez kuriozalne sytuacje tworzone przez scenarzystę, czy też z powodu zamierzonych wstawek komediowych, głównie z udziałem pewnej blond tsundere. Jako typowa seria rozrywkowa Grisaia no Rakuen sprawdza się zwyczajnie świetnie. Ma oczywiście swoje wady, a wiele elementów komediowych pewnie takimi w zamierzeniu twórców być nie miało, ale bawiłem się przy tych dziesięciu odcinkach bardzo dobrze. Choć brakowało mi tu takiego kopa, jak w zakończeniu Grisaia no Kajitsu, to i tak uważam, że Grisaia no Rakuen poznać trzeba. Oczywiście po uprzednim zapoznaniu się z dwoma poprzednimi pozycjami z tego cyklu.

Diablo, 19 września 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: 8bit
Autor: Front Wing
Projekt: Akio Watanabe, Fumio, Shigeyuki Koresawa
Reżyser: Tenshou
Scenariusz: Hideyuki Kurata
Muzyka: Elements Garden