Komentarze
Kyoukai no Rinne
- komentarz : vries : 24.05.2020 19:57:09
- Nic specjalnego : Xellos : 24.05.2020 13:42:14
- komentarz : Chmura : 11.03.2016 18:09:50
- Przednia zabawa : Ichiryuu : 17.11.2015 21:06:45
- komentarz : Ryuki : 31.10.2015 04:52:58
- komentarz : Tamago-chan : 31.10.2015 02:33:55
- komentarz : Ryuki : 30.10.2015 23:53:18
- komentarz : Tamago-chan : 30.10.2015 23:20:09
- trzyma poziom : Chmura : 22.09.2015 22:14:19
- komentarz : Impos : 15.07.2015 23:14:15
Nic specjalnego
Jak ktoś tu już słusznie zauważył – nie jest to złe, ale jakieś takie nijakie.
Czegoś zabrakło.
Drugiego sezonu raczej nie obejrzę.
Przednia zabawa
Wszystko za sprawą wszechobecnego humoru (doskonale czuć tutaj rękę pani Rumiko Takahashi) i potraktowania wszelkich wydarzeń oraz postaci z mocnym przymrużeniem oka. Muszę przyznać, że początkowo nieraz ziewałem, spodziewając się w końcu, że coś ruszy z kopyta, jednak nie doczekałem się tego. I wcale nie żałuję, bo Rinne znakomicie sprawdza się w roli komedii, w której fabuła stanowi jedynie bazę dla często przezabawnych perypetii i interakcji między bohaterami. W recenzji zostało wspomniane, że gdyby nie odrealnienie całości, to sytuacja niesamowicie ubogiego Rinne byłaby prawdziwie tragiczna, a „główny zły” mógłby z powodzeniem uchodzić za najgorszego i najpodlejszego, pozbawionego sumienia i krzty człowieczeństwa skurczybyka, jakiego nosiła ziemia. Na całe szczęście nie musimy się o tym przekonywać, a zamiast tego możemy cieszyć się z niezwykle udanych i budzących sympatię bohaterów, których codzienne zmagania z nadnatrualną rzeczywistością są pożywką dla masy gagów i stanowią ciągły powód do śmiechu. Jak tu nie polubić biednego Rinne, szanującego każdy grosik, krwawymi łzami nieoczekiwane straty, a za porządny posiłek gotowego zbudować darczyńcy pomnik. Albo uroczo stoickiej Sakury, zawsze dającej się porwać biegowi wydarzeń, z niewzruszoną miną przyjmującej najdziwniejsze z dziwactw, nie raz i nie dwa sprowadzającą ciętymi komentarzami wszystko i wszystkich na ziemię. A to tylko dwójka z wielu barwnych postaci, z „czarnym charakterem” (serio, ten facet jest momentami potężnie komiczny) na czele.
Co prawda skłamałbym mówiąc, że Kyoukai no Rinne spełniło moje oczekiwania, liczyłem w końcu raczej na serię przygodową z prawdziwego zdarzenia, ale niezwykle przyjemna komedia jaką otrzymałem w zamian nie pozwala mi narzekać. Polecam na odprężenie i wyzbycie się kiepskiego nastroju, skuteczność gwarantowana.
Seria była dla mnie miłym zapełniaczem wolnego czasu. Oglądając ją jakoś nie odczuwałam potrzeby myślenia o niczym innym poza tym co widzę na ekranie. Mimo powtarzalności pewnych motywów podobały mi się dość często pojawiające się tutaj wątki komediowe. Właściwie to cieszę się, że nie zrobiono praktycznie wcale żadnych dramatów i traum, choć były ku temu warunki. Nawet Rinne, któremu życie wciąż podkłada kłody pod nogi nie użalał się nad sobą (pomimo krwawych łez), wykonując bez gadania swe obowiązki shinigami.
Humor humorem, głównym źródłem czerpanej przeze mnie podczas oglądania przyjemności, była sympatyczna zgraja postaci na czele z głównym bohaterem, którego polubiłam praktycznie od momentu, w którym pierwszy raz go zobaczyłam. Większy problem miałam z Sakurą, wydawała mi się zbyt zimna, bez emocji, jednak ostatecznie przyzwyczaiłam się i nawet zaczęłam ją lubić. Mimo wszystko nie jest to jedna z moich ulubionych kobiecych postaci, ale na szczęście nie irytuje zanadto. Szkoda trochę, że nie rozwinięto nieco bardziej wątku romantycznego, ale podejrzewam, że na wszystko przyjdzie pora. Czekam więc na ciąg dalszy, a na ten moment ode mnie 7/10.
trzyma poziom
Przyjemne to to :)
Jednak drop...