Komentarze
Akagami no Shirayukihime
- komentarz : Uratugo : 19.06.2017 15:33:41
- 7/10, przyjemnie, krótko, na temat : MiyuMisaki : 10.06.2017 19:32:13
- komentarz : LaFonda : 26.05.2016 01:30:06
- Lekkie i przyjemne : Keicam : 22.05.2016 01:19:42
- komentarz : m4RiOn : 9.02.2016 19:36:54
- Manga jest dobra, ale... : kuroioni : 30.10.2015 11:39:13
- komentarz : Ruka : 28.10.2015 21:57:45
- komentarz : Nemuru. : 18.10.2015 23:01:30
- Godne polecenia : Roke : 9.10.2015 20:37:59
- komentarz : Atsuko : 6.10.2015 22:42:22
Do Akagami no Shirayukihimerobiłem dwa podejścia. Po pierwszym (obejrzałem ze 2 odcinki) zrezygnowałem, ponieważ cała fabuła i bohaterowie wydawali mi się mocno oklepani i szablonowi. Czy coś się zmieniło przy drugim podejściu? Właściwie nie. XD Ale jednak postanowiłem się przebić przez magiczne „3 odcinki” i zanim się obejrzałem, miałem za sobą już cały pierwszy sezon. Warto było oglądać? Wydaje mi się, że tak.
Postacie są szablonowe, fabuła przewidywalna, problematyka schematyczna i nazbyt lekka, a klimat przeciętny. Całość jest jednak tak sympatyczna, że oglądanie było samą przyjemnością. Z poczuciem sytości daję tej serii siedem gwiazdek i zaraz zabieram się za drugi sezon. Nie wiem, czy w ciągu paru miesięcy wszystko nie wyleci mi z pamięci (zapewne tak), ale to nie znaczy, że dobrze się przy tym anime nie bawię. Polecam każdemu, kto lubi lekkie serie, zalewające miodem wrażliwe serducha. :)
7/10, przyjemnie, krótko, na temat
Planuje obejrzec do konca aby w pelni ocenic produkt (jestem w polowie), ale juz teraz moge powiedziec ze „Soredemo Sekai wa Utsukushii” bylo lepsze.
Lekkie i przyjemne
Wszystko gra <3
Manga jest dobra, ale...
Tak, przesadzam. Ale czy ten infantylnie shoujowaty ton byl naprawde konieczny?
Mozliwe ze robi sie lepiej (znacznie lepiej, chcialabym uslyszec) pozniej, ale jak narazie nie mam sily i zaparcia zeby sie do tego lepszego dokopywac.
W końcu bohaterka nie była taką ofermą jak zawsze,zresztą wszyscy bohaterowie byli fajni.
Muzyki nie było z dużo ale te melodyjki w tle mi wystrarczały.
Godne polecenia
Akagami no Shirayuki‑hime jest serią obyczajową, niezwykle lekką i przyjemną i nie ma nawet znaczenia, że gdzieś pomiędzy zabrakło fabuły. Nic by to nie pomogło.
tu chodziło o coś zupełnie innego..może romans? Co z tego,że nie był on przedstawiony od początku, lub bohaterowie całkowicie temu zaprzeczali. Nie oszukując się; nawet dla osób nie mających styczności z mangą pewnie fakt, że kroi nam się jakaś głębsza relacja między głównymi bohaterami był jasny od samego początku. Ale fenomen mógł tkwić również w bohaterach, lub w czasach królów i dam w długich sukniach gdzie cała historia miała miejsce.
Ale po kolei:
Najpierw realia – moim skromnym zdaniem genialne.
To pierwszy ze znanych mi romansów przestawionych jako iż główna bohaterka jest Śnieżką- znaną nam z lat dzieciństwa. No wiecie, czarne włosy, czerwone usta.. i siedmiu krasnoludków. Tu nieco inaczej: z niespotykanie czerwonymi włosami co czyni ją kimś naprawdę wyróżniającym się z tłumu. Do tego nie jest ona osoba nieśmiałą, raczej wprost mówi to, co przysłowiowo ,,leży jej na wątrobie” Swoimi przekonaniami i odwagą zagina każdego uroczego panicza, każdą damę.. a właściwie każdego bohatera ,który pojawił, bądź nie pojawił się w jakiejkolwiek scenie na ekranie. Bardo zgrabnie wykreowana postać. I krasnali zabrakło. Zastąpił ich natomiast niezwykle sympatyczny panicz, zwany Zen. Książe Clairnes. Nie jest on zbyt skomplikowaną postacią, ot książe, właściwie powala tylko wyglądem. Ponieważ jest to postać pozytywna..miły, uprzejmy, odpowiedzialny. Szkoda, że nie był bardziej stanowczy, ale gdyby seria tylko poszła w ślady mangi realizując drugi sezon( jak głoszą już pewne pogłoski) z pewnością cześć widzów przekonała by się, że księcia stać na znacznie więcej… W każdym razie, Zena oglądało się przyjemnie, przyjemnie również oglądało się jego podwładnych, Kiki i Mitsuchide. Robili oni (niestety) przeważnie za postacie komediowe, ale nawet pomijając to byli bardzo fajnym urozmaiceniem scenerii.
I jeszcze Obi. I tu zatrzymamy się na dłużej, bo mogła być to najlepiej poprowadzona postać( pojawia się znikąd,jako kolejny z podwładych pokazuje swoje umiejętności a jego tajemniczość sprawia, że tylko bardziej chcemy go poznać) Gdyby tylko seria nie skończyła się na 12 odcinku, tylko poszła dalej kliknij: ukryte tak zdradzę tylko,że w miarę jak akcja rozwija się bardziej mamy również nieco więcej o Obim (tu mówię oczywiście o mandze) to pozwala nam lepiej go poznać, a jego… po prostu nie da się nie lubić! z pewnością polubilibyście go tak bardzo jak ja.
Koniec z bohaterami, teraz wspominamy muzykę….
...wspominamy
...wspominamy
...wspominamy… jakieś pomysły?
Jak dla mnie nie ma co wspominać. Momentami niektóre motywy były ,,nawet nawet” ale ani op, ani ed nie były tak dobre, aby godne zostały zapamiętania. Ot co, przyjemna nutka do komedii romantycznej. Muzyka w tle..nie wybijająca się przed szereg. Łagodna i lekka.
I teraz całokształt. Całość, spoglądając w tył to świetna komedia romantyczna, osadzona w doskonale zekranizowanych i wyprodukowanych realiach na podstawie jeszcze bardziej sympatycznej mangi. Recenzja.. Szczerze powiedziawszy trochę nie chciało mi się jej czytać, ale po powierzchownym przeglądnięciu myślę, że dobrze ona opisuje tenże tytuł. Pewnie to nawet to samo co ja tu opisałam , może wylałam nieco więcej żali , ale to tylko dlatego, że nie można zbytnio słodzić. Ja zawsze mam czas na takie głupotki i życzę wam, abyście wy również takowy mieli, bo takie cudeńka ogląda się w jedno popołudnie z uśmiechem na twarzy, przekładając sprzątnięcie pokoju o jeszcze jeden dzień w przód.
Chociaż muszę się zgodzić, że antagoniści mogliby być bardziej skomplikowani.
„Akagami no Shirayukihime” można spokojnie polecić komuś, kto szuka czegoś lekkiego, kolorowego i nie ma nic ciekawszego do zrobienia.
Notka do siebie - nie słuchać znajomych.
I, cóż, teza ta potwierdziła się, gdy dzisiaj skończyłam Czerwonowłosą Śnieżkę. Nie można jej zaprzeczyć miłej bohaterki, księcia rodem z bajki i baśniowego klimatu, wspomaganego przez słodką, lecz nie cukierkową kreskę.
Co zaś tyczy się innych rzeczy…
Muzyka? Była jakaś? Pamiętam, że był OP, ED, czasami jakieś pianino w tle, ale poza tym, nic szczególnego.
Postaci? Te moralnie dobre były całkiem niezłe. Idea kalokagatii nie umrze prawdopodobnie nigdy zarówno w anime, jak i ogółem w kulturze, lecz czy problemem byłoby stworzyć realistyczniejsze złe postaci? Nie wymagam, by miały warstwy, warstwy i więcej warstw, lecz błagam, nikt nie jest w stu procentach zły. Chyba nikt nie byłby tak głupi, żeby prosząc o coś księcia zachowywać się jak ostatni złodupiec i takowoż się zaśmiać. Nie będę już nawet odnosić się do dalszych, całkowicie nielogicznych akcji tego lorda.
Prawdopodobnie obejrzę drugi sezon, gdyż moja relacja z wszelkimi shoujo, choć pełna i miłości, i nienawiści, jest o tyle nietypowa, że do tych z dobrym romansem wracam. A relacja Śnieżki i Księcia ujęła moje serce. Podobnież fabuła w mandze rozkręca się dopiero potem. Ile w tym prawdy – nie wiem na razie.
Nie lubię wystawiać ocen, dlatego powiem – przyjemne, średnie shoujo.
Przyjemne, ale...
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie powtarzający się schemat – w każdym, ale to w KAŻDYM odcinku trafi się jakiś negatywny bohater, który zainteresuje się wyjątkową urodą głównej bohaterki i będzie chciał dziewczynę a) wykorzystać dla swoich celów b) porwać c) skrzywdzić lub oddalić od Zena. Gdyby Shirayuki przefarbowała sobie włosy, co dla osoby parającej się zielarstwem nie powinno być trudne, to tak naprawdę stracilibyśmy połowę fabuły anime, bo źli bohaterowie daliby sobie z nią spokój. Fajnie, że Shirayuki daje sobie radę z 'przeszkadzaczami', ale oglądanie tego samego staje się po prostu NUDNE i serii dobrze by zrobiło zrezygnowanie z tego schematu.
Także postacie niby sympatyczne, ale jak dla mnie zbyt idealne (zwłaszcza Zen).
Nie mówiąc już o tym, że z nawiązań do baśni było chyba tylko imię głównej bohaterki.
Może za wiele sobie obiecywałam, ale na tle innych serii tego typu (np. Akatsuki no Yona czy Soredemo sekai wa utsukushii) wypada przeciętnie…
Jak już się nazywa bohaterkę Śnieżką, to warto by było jakoś kreatywnie wykorzystać ten fakt. Przyznaję, że złapałam się trochę na lep tytułu i oczekiwałam jakiegoś ciekawego spojrzenia na znaną historię. Tymczasem, poza zatrutym jabłkiem z pierwszego odcinka, nie ma praktycznie żadnych innych odniesień do baśni. Czuję się nieco zawiedziona.
Smutno mi tylko, że nigdzie nie mogę znaleźć szóstego i piątego odcinka z polskimi napisami…
Odc.6 - DROP
Na dodatek niepomiernie irytują mnie te króciutkie wewnętrzne monologi wygłaszane przez Shirayuki na początku odcinków, w których cały czas wałkowane jest jedno i to samo – z każdym kolejnym odcinkiem ciśnie mi się na usta kwestia: „ONI TO WIEDZĄ, KOCIE”.
Animacja piękna, kolory cieszą oko i w ogóle cud malina, ale fabuła? Miałam niezbyt przyjemne wrażenie skrótowości, byle szybciutko ten plot zawiązać, spiknąć kogo trzeba i jedziemy dalej. Może gdyby książę nie miał obstawy, która robiła za sztuczny tłum…? Cóż, w mandze to jednak sprawiało jakieś lepsze wrażenie.
jeżeli będzie się to powtarzać co odcinek to marnie to widzę.