Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 2/10 grafika: 4/10
fabuła: 2/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,40

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 64
Średnia: 4,39
σ=2,14

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Chaos Dragon: Sekiryuu Sen'eki

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ケイオスドラゴン 赤竜戦役
zrzutka

Poszukiwania ładu, składu, sensu i Czerwonego Smoka rozciągnięte na dwanaście odcinków. Ostatecznie nie znaleziono.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Ibuki, ostatni ocalały z rzezi rodu panującego wyspiarskiego państwa Nil Kamui, która zwieńczyła militarny najazd sąsiedniego mocarstwa Kouran, razem z przyjaciółką z dzieciństwa Mashiro zajmuje się sierotami wojennymi, gdy niespodziewanie zostaje wybrany przez bóstwo opiekuńcze swojego kraju – Czerwonego Smoka i otrzymuje moc pozwalającą na zabicie dowolnego przeciwnika, jeśli tylko poświęci w tym celu życie bliskiej mu osoby, co jest powodem, dla którego zostaje włączony w skład wyprawy zorganizowanej przez Kouran, razem z zachowującym neutralność, lecz w praktyce okupującym połowę wyspy państwem D'natia, oraz z zaskakującą cichą zgodą armii wyzwoleńczej Nil Kamui, która to wyprawa ma oficjalnie na celu dotarcie do rozszalałego Czerwonego Smoka i powstrzymanie go przed dalszym sianiem zniszczenia i pożogi, lecz w praktyce jest utrudniona przez wzajemnie sprzeczne dążenia jej uczestników: samego Ibukiego, magicznie zespolonej z bestią niewolnicy Eihy, elitarnego rycerza D'natii Swallowa, zabójczyni wydelegowanej przez Kouran Lou oraz tajemniczego i znającego Czerwonego Smoka osobiście zrobotyzowanego kupca Kagurabę, z których każdy myśli przede wszystkim o zapewnieniu dominacji własnego państwa, w czym zniszczenie lub uratowanie kontrolującego magię całej wyspy Czerwonego Smoka jest kluczem.

Wszystko to jest zagmatwane, ciągnie się nieznośnie i jest bardzo, bardzo nużące.

Nie jestem nawet w stanie jasno powiedzieć, co ten serial chce przedstawić. Niby chodzi o misję powstrzymania Czerwonego Smoka, ale bohaterom zajmuje cztery odcinki zorientowanie się, że należy go szukać na zboczach wielkiego ziejącego ogniem wulkanu na środku wyspy, a kiedy owi tytani intelektu w końcu tam docierają, zaczynają się tłuc z czerwonosmoczym magicznym tałatajstwem szwendającym się po okolicy (nie wiadomo do końca po co), po czym wracają do stolicy i tracą resztki poczucia celu oraz kierunku. Powyższy opis sprawia wrażenie, że Chaos Dragon jest być może opowieść podróżniczą i przykładem kina drogi. Ja sam tak początkowo myślałem, bo tak wróżyły zapowiedzi. Były one fałszywe. Przedstawienie przebiegu wyprawy, jakie tu oglądamy, to animacja na mapie, pokazująca za pomocą przerywanej linii, jak drużyna wsiada na słonie i przemieszcza się z jednego końca kraju na drugi.

Nie chodzi o cel, nie chodzi o podróż, o co więc chodzi? Wydaje się, że główną atrakcją miało być obserwowanie próby sił między trzema państwami. Pewności nie ma, wyszło zbyt kaleko, aby można było to solidnie potwierdzić; fabuła Chaos Dragon jest trudnym do uzyskania połączeniem bezsensu z przewidywalnością. Przewidywalność wymaga z natury pewnej logiki, tutaj udało się jej uniknąć, sklejając różne szablonowe wątki bez ładu i składu. Postępy przedstawionej historii przypominają skakanie z platformy na platformę, z których każda kolejna jest coraz bardziej chybotliwa. Zła generał Kouran morduje ludzi jak popadnie, walczymy z nią, pomagają nam dobrzy powstańcy! Hop! Neutralną generał Kouran trzeba przekonać do naszych racji! Hop! Pojawiają się dobrzy rycerze D'natii, współpracujemy z nimi, powstańcy zachowują się jak Polacy (tzn. giną bez sensu z okrzykiem na ustach)! Hop! Zły biskup D'natii pragnie władzy i pieniędzy, staramy sobie poradzić z jego politycznymi machlojkami! Hop! A ci powstańcy to może wcale nie dobrzy… Hop! Współpracujemy z dobrym generałem Kouran! Ja jestem prostym człowiekiem i chciałbym wiedzieć, kto jest dobry, a kto zły. Moralna szarość i niejednoznaczność – to jest bardzo modne, ale kraje w świecie przedstawionym powinny jednak prowadzić coś w rodzaju spójnej polityki.

Skonfundowanie i monotonię przerywa głównie irytacja protagonistą. Właściwie to ból, jaki sprawia, jest podstawowym powodem, dla którego w ogóle zwracamy na niego uwagę. Ibuki nie robi niemal nic poza płakaniem i użalaniem się nad sobą, co ma w zamyśle ukazywać jego dramat i kryzys emocjonalny. Zamysł nie wychodzi, bo żeby ukazać dramat psychiczny, trzeba ukazać psychikę, a tego tu nie uświadczysz – od pierwszego do ostatniego odcinka Ibuki prezentuje kolejne powtarzalne napady wzruszeń i cierpiętniczych deklaracji, z których nie wynika absolutnie nic nowego. Sama przyczyna dramatu jest dla mnie kompletnie niezrozumiała i Chaos Dragon nie podjął żadnej próby, żeby mi ją wyjaśnić – moc wymieniania życia za życie z pewnością może budzić opory moralne, ale używanie jej jest całkowicie dobrowolne, więc można po prostu nie korzystać, jeżeli się nie podoba…

W przypadku reszty postaci dominuje jednak znużenie. Bohaterowie spotykają się na początku serialu po raz pierwszy w życiu i zachowują się wobec siebie nawzajem identycznie, jak na samym końcu, po zakończeniu przygody życia. Słuchając ich dialogów, można z łatwością odtworzyć proste wytyczne, jakie mieli scenarzyści, a które uznali za stosowne podkreślać w kółko, i w kółko, i w kółko, w każdej rozmowie. Lou chce zauroczyć Ibukiego, więc będzie mu wpychać cycki w twarz przy każdej możliwej okazji, Eiha czuje zobowiązanie i obowiązek wobec Ibukiego, więc będzie mu nieustannie deklarować lojalność, Swallow z kolei się o niego martwi i chce go bronić, więc wokalizuje te pragnienia co dziesięć minut – wszystkie te relacje można wyłapać w ciągu trzech odcinków i już wtedy nie robią wrażenia. Kiedy jakaś postać przestaje wałkować swoją raison d’être, to zwykle po to, żeby zrobić ekspozycję. Tyle dobrego, że jest z czego ekspozycję robić, bo konstrukcja świata, opartego na systemie RPG, jest wielokroć bardziej sensowna niż wszystko, co dzieje się w tym serialu. Żeby nie było za dobrze, wygląda to tak, że postać postanawia nagle stanąć i tłumaczyć wszystkim wokoło historię swojego kraju, politykę lub inne sprawy oczywiste dla obecnych. Skrajnym tego przykładem jest Swallow, który średnio raz na odcinek zapomina, co i po co właściwie robi, więc jego asystentka Meryl musi nam, znaczy jemu, dokładnie to wyjaśnić. Te wtręty w 100% przypadków nudzą, w 80% powtarzają rzeczy już widzom znane, a w 60% są zbędne dla dalszego rozwoju akcji, tak że działają niczym waleriana.

Kwestie techniczne nie ratują tego anime, ale go przynajmniej nie dobijają, a to już coś. Nie, żeby były dobre, ale wśród wielu gorszych momentów zdarzają się lepsze – niekiedy, z rzadka, spomiędzy szarych chmur przeciętności wyłania się promień dofinansowania, oświetlający jakąś scenę. Jeden taki ładny moment otwiera pierwszy odcinek – kamera dynamicznie krąży wokół postaci mierzących się z Czerwonym Smokiem – takie rzeczy kosztują. Żeby się nie zmarnowało, scena ta powtarza się później jeszcze raz. Poza tym to bieda i nijakość. Efekty komputerowe to horror (przynajmniej nie są częste) – Czerwony Smok wyglądem przywołuje nostalgię za grami z początków PS2. Na walki też nie było pieniędzy, a kiedy coś już się udało wyskrobać, to efekt psują scenarzyści – bohaterowie w tym serialu po prostu muszą przerywać bitwy i pojedynki, żeby sobie wszystko bardzo dokładnie wyjaśnić, najczęściej, jak to w tej serii, fakty, które znają zarówno oni, jak i widzowie. Stylistycznie jest równie miałko, co jest zadziwiającym osiągnięciem, zważywszy, że Nil Kamui, Kouran i D'natia wzorowane są odpowiednio na Japonii, Chinach oraz Europie. To praktycznie samograje, a tutaj ledwo co widać – ubrania głównych postaci budzą jakieś skojarzenia (szczególnie cycko­‑zbroje kobiecych rycerzy D'natii), poza tym na początku pojawia się coś w rodzaju dojo i to w zasadzie tyle. Najmniej zmarnowanym aspektem tego anime jest chyba muzyka – jest aż przeciętna. Znalazło się w niej kilka linii melodycznych, które określiłbym nawet jako ciekawe i klimatyczne (na przykład transową melodię w wizjach Ibukiego), tyle że dla przeciwwagi twórcy musieli oczywiście podłożyć pod kilka scen muzykę tak koszmarnie niepasującą do akcji, że można rwać włosy z głowy.

Rozważania o kalectwie warstwy technicznej tego anime pozwoliły mi dojść do prawdopodobnej przyczyny problemu. Legenda marketingowa, jaką sprzedaje się razem z tą serią, jest taka, że fabuła i bohaterowie opierają się na sesji RPG, w którą grali Gen Urobuchi, Kinoko Nasu, Ryougo Narita i kilku innych tuzów japońskiej popkultury. To nie jest całkowicie wykluczone. Bywają anime słabe z zamysłu – na przykład wiele ecchi wyraźnie jest tworzonych jako mierne z założenia – ale idea Chaos Dragon w teorii miała wszelkie szanse wyjść (z tego powodu zacząłem to oglądać) – to praktyka, czyli wykonanie, morduje tę serię. Stawiam, że sensownym ludziom zapłacono za koncept, po czym wykonanie zlecono ludziom bezsensownym, licząc, że nie zepsują za bardzo. Otóż zepsuli.

Tablis, 22 listopada 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Connect, Silver Link
Autor: Gen Urobuchi, Izuki Kougyoku, Kinoko Nasu, Kiyomune Miwa, Makoto Sanda, Ryougo Narita, Simadoriru
Reżyser: Masato Matsune
Scenariusz: Shou Aikawa, Ukyou Kodachi
Muzyka: Hitoshi Sakimoto

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Chaos Dragon: Sekiryuu Sen'eki - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl