Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 8/10
fabuła: 8/10 muzyka: 10/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,67

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 214
Średnia: 6,86
σ=2,03

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Monster Musume no Iru Nichijou

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Everyday Life with Monster Girls
  • モンスター娘のいる日常
Widownia: Seinen; Postaci: Anthro, Uczniowie/studenci; Rating: Nagość; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Harem, Magia
zrzutka

Monster girls w najlepszej formie – powiew świeżości, dobra komedia, sympatyczne okruchy życia i spore ilości trochę innego niż zwykle fanserwisu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Ta seria sezonu letniego 2015 roku była przeze mnie wyjątkowo wyczekiwana. Przyznaję, że jestem niereformowalnym fanem haremów ecchi i monster girls, więc połączenie tych elementów w jednym anime było dla mnie jak gwiazdka z nieba – szczególnie że twórcy produkcji haremowych nie rozpieszczali widzów ostatnimi czasy.

Kimihito Kurusu alias Darling­‑kun to zwyczajny chłopak o dobrym sercu i niskiej asertywności. Więc kiedy w drzwiach jego domu pojawia się panna Smith – koordynatorka ds. wymiany międzygatunkowej i przy okazji najbardziej niekompetentna urzędniczka państwowa, jaką nosiła ziemia – w towarzystwie lamii Mii, chłopak bez namysłu zgadza się zostać gospodarzem dla dość nietypowej lokatorki. Co z tego, że nasza urzędniczka od siedmiu boleści przez pomyłkę odwiedziła nie ten dom co trzeba i dała bogu ducha winnemu chłopakowi pod opiekę dziewczynę­‑węża o libido rozmiarów księżyca, która jego życzliwe usposobienie odebrała jako wyznanie miłości? Tak rozpoczęła się przygoda Darling­‑kuna jako gospodarza domu pełnego mniej lub bardziej dziwnych istot płci żeńskiej. Trzy lata przed opisanymi wydarzeniami rząd ujawnił istnienie nieludzkich gatunków i od tego czasu trwa program mający zasymilować je ze społeczeństwem. Zainteresowanym rodzinom przydziela się pod opiekę jakąś istotę w celu nawiązania znajomości i poprawienia ogólnego postrzegania nieludzi przez społeczeństwo. W programie obowiązuje kilka zasad, z których najważniejszymi są zakaz kontaktów seksualnych pomiędzy ludźmi i nieludźmi oraz groźba natychmiastowej deportacji w przypadku, gdyby dana istota stwarzała zagrożenie i wyrządziła człowiekowi krzywdę. Niestety jak to zwykle bywa, nie wszystko idzie gładko i zdarzają się różnego rodzaju incydenty, które mogą zaważyć na przyszłości relacji międzygatunkowych. Aby zapobiec niebezpiecznym sytuacjom zostały powołane służby specjalne, które mają reagować w takich sytuacjach. Życie naszych bohaterów zmieni się diametralnie w momencie, kiedy zmiana prawa mająca doprowadzić do zwiększenia populacji niektórych gatunków, spowoduje, że od tej pory zawieranie małżeństw i kontakty płciowe pomiędzy ludźmi i potworami staną się prawnie dozwolone, a w niektórych przypadkach nawet wskazane.

Tak nasz bohater, zgodnie z konwencją przyjętą w haremówkach, będzie przygarniał kolejne monster girls pod dach swojego domu. Wiadomo też, że dziewczyny będą się do niego kleić i że nic z tego nie wyniknie, bo przecież taka jest zasada tego typu produkcji. Pozostaje pytanie czy to, co otrzymujemy w zamian, warte jest czasu, jaki poświęcimy na oglądanie. Odpowiedź w głównej mierze zależy od tego, czy podoba nam się przyjęta koncepcja fabuły. Jeśli nie lubimy haremówek ecchi i monster girls, to nie ma po co zasiadać do seansu, bo anime poza sympatycznymi postaciami i elementami wyżej wspomnianymi nie oferuje nic, czego nie przerabialibyśmy wcześniej, tylko może trochę inaczej. Seria wnosi jednak powiew świeżości do gatunku ze względu właśnie na obecność nieludzi, a także wynikające z tego zachowania i samą fizyczność postaci, która sama w sobie jest źródłem sporej ilości humoru.

Bohaterów mamy różnorodnych, to trzeba przyznać. Darling­‑kun to miły, opiekuńczy i czasami bardzo konkretny chłopak postawiony w niecodziennej sytuacji. Jego kreacja fajnie pokazuje, jak zachowałaby się przeciętna osoba bez uprzedzeń w podobnych realiach. Wydaje mi się, że jak na warunki tej nietypowej serii jego postać jest bardzo udana i sympatyczna – szczególnie w momentach, kiedy wychodzi z niego prawdziwy mężczyzna, potrafiący nawet dać komuś w zęby, jeśli wymaga tego sytuacja. Zabawne jest, że chyba przez całą serię nie pada jego imię lub nazwisko – najczęściej określany jest właśnie jako Darling­‑kun.

Pierwszą poznaną przedstawicielką nieludzkich gatunków jest lamia Miia – kobieta od pasa w dół mająca ciało węża. Jej podstawowe cechy charakteru to wybuchowość, zazdrość i niezliczone pokłady miłości do głównego bohatera. Z jednej strony jest tzw. liderką haremu ponieważ pojawiła się jako pierwsza, z drugiej strony początkowo wzbudzała we mnie najmniej sympatii spośród wszystkich dziewczyn – trzeba jednak przyznać uczciwie, że końcówka serii zdecydowanie podniosła jej ocenę w moich oczach i według mnie to właśnie ona najbardziej zasługuje na to, aby spełnić swoje marzenie o zostaniu żoną Kurusu. Druga od końca pod względem sympatii, którą darzyłem postacie, była Papi – czyli harpia, półkobieta półptak, ze skrzydłami zamiast rąk i szponami zamiast stóp. Choć jest rówieśniczką pozostałych członkiń haremu, wygląda dziecinnie (co zostało uzasadnione tym, że harpie, aby zachować zdolność lotu, muszą mieć drobne ciała o niskiej masie) – niestety podobnie też się zachowuje. Opiekuńcza, ale ze względu na część decyzji bywa nazywana ptasim móżdżkiem i wierzcie mi, że nie jest to określenie na wyrost. O wiele bardziej sympatycznie wypada Suu czyli śluz – jej po prostu dałem pewien kredyt zaufania, ze względu na to, że dopiero poznaje świat i uczy się życia. Poza tym przypada jej w udziale kilka oryginalnych scen fanserwisowych, przy których naprawdę się uśmiałem, co niewątpliwie poprawiło ocenę tej postaci w moich oczach.

Z dziewczyn partnerujących Kurusu najbardziej polubiłem jednak trzy kolejne: Meroune Lorelei – syrenę o arystokratycznych manierach, która, zafascynowana historią Małej syrenki Andersena, marzy o tragicznej miłości na wzór tej, której doświadczyła bohaterka tej baśni. Dostała ona kilka naprawdę udanych scen komediowych związanych z wyżej wymienionym dążeniem do zmiany swojego życia w tragedię. Wprowadzenie kolejnej bohaterki nieco mnie zaskoczyło, gdyż po zapoznaniu się z mangą liczyłem, że dwanaście odcinków anime zakończy się właśnie na jej wątku i niewiele się zdążymy o niej dowiedzieć. To arachne imieniem Rachnera – czyli kobieta o ciele pająka od pasa w dół. Jej fetyszem jest bondage – ponieważ może wytwarzać pajęcze sieci, których używa do tego celu. Moim numerem jeden jeśli chodzi o sympatię do postaci była natomiast Centorea Shianus, czyli Cerea – centaurzyca o rycerskim usposobieniu – jako że celem życia każdego centaura jest wybranie swojego pana, aby dozgonnie mu służyć, również ona po przybyciu do Japonii rozpoczyna poszukiwania takowego. Jak możemy się domyślić, wybór pada na Kurusu, którego od tej pory nie będzie odstępować na krok. Jest bardzo oddana, lojalna i zaborcza w stosunku do obiektu swoich westchnień, a jej sny na jawie o wspólnym życiu z głównym bohaterem bawiły mnie do łez. Główną obsadę zamyka jedyna normalna kobieta w tej serii, czyli agentka Smith. Jej wpadki są przyczyną większości wydarzeń, których ofiarą pada protagonista i których skutki musi później ponosić.

Poza nimi w serii zobaczymy jeszcze oddział MON czyli ogrzycę, zombi, cyklopkę i zmiennokształtną – jako grupę zajmującą się opanowywaniem sytuacji, w których nieludzkie gatunki zagrażają ludziom – pod wątpliwym dowództwem wspomnianej panny Smith. Kreacje postaci są na dobrym poziomie i na pewno wyróżniają serię na plus – żadna z nich nie irytowała mnie podczas seansu, zwyczajnie jedne lubiłem mniej, inne bardziej. Niewątpliwą zaletą jest to, że mamy do czynienia z udziwnieniami wynikającymi z ich fizyczności, co przywraca drugą młodość czasami oklepanym schematom.

Graficznie seria stoi na dobrym poziomie. Powiem nawet, że w porównaniu do niektórych produkcji o podobnej tematyce wyróżnia się pozytywnie. Przede wszystkim ładne i dobrze wykonane są projekty postaci i ich ruchy, co nie jest sprawą tak bardzo oczywistą, jeśli weźmiemy pod uwagę obsadę. Dobrze prezentują się także tła, niezawierające może oszałamiającej ilości detali, ale narysowane starannie i co jakiś czas cieszące oko. Kolorystyka jest dobrze dobrana do sytuacji, a animacja płynna, nawet w scenach akcji – a mamy ich trochę, także tych z ukłonem w stronę fanów nurtu kaijuu. Nie znalazłem elementów, które przeszkadzałyby mi podczas oglądania, poza oczami głównego bohatera, zbyt często przybierającymi postać dwóch białych kółek, co psuło wygląd jego postaci. Wiem, że tak było w pierwowzorze, ale Darling­‑kun jest naprawdę przystojnym facetem jak na standardy anime, a ten zabieg psuł cały efekt – choć był jak najbardziej zamierzony.

Niesamowite jest to, jak bardzo do gustu przypadła mi ścieżka dźwiękowa – opening i ending są naprawdę świetne. Pierwszy, śpiewany przez seiyuu głównych bohaterek ma bardzo fajną animację z nawiązaniem do serii Dragon Ball Z i słynnego ataku Goku – Genki­‑damy. Ten drugi jest wykonywany przez seiyuu oddziału MON i utrzymany w cięższym klimacie. Poza tym kapitalnie dobrane do charakterów głosy postaci i muzyka w trakcie odcinków dopełniają starannej ścieżki dźwiękowej. Rzadko się zdarza, abym zachwycał się oprawą audio w anime, ale tu naprawdę jest to zrobione bardzo dobrze.

Podobnie sprawa ma się z cenzurą i fanserwisem – ta pierwsza jest naprawdę pomysłowo omijana poprzez różne zabiegi, które zgrabnie likwidują konieczność używania wiązek światła, oparów i rozmaitych innych cieni, aby tylko ukryć goliznę. Minusem będzie natomiast fakt, że wydanie Blu­‑ray nie będzie zapewne miało atutu w postaci nieocenzurowanych wersji tych samych scen, które mogliśmy oglądać w wersji telewizyjnej. No chyba że twórcy mają jakiegoś asa w rękawie. Fanserwis natomiast może się części widzów wydawać momentami niesmaczny, ale jednego nie można mu odmówić – jest pomysłowy poprzez chociażby kreacje bohaterek i znaczące różnice w anatomii każdej z nich, co zostało przez twórców świetnie wykorzystane. Na pewno będzie miał swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników, jak i cała seria.

MonMusu wnosi powiew świeżości do zużytej konwencji komedii haremowych, a poprzez wprowadzenie nietypowych bohaterek, ma okazję przemycić trochę całkiem ciekawych okruchów życia – momentami odrealnionych i nietypowych, ale sympatycznych i dobrze pokazujących sytuację „co by było gdyby”. Dużym zaskoczeniem była dla mnie ilość materiału mangowego, który udało się przenieść na ekran w tych dwunastu odcinkach. Jak już pisałem, byłem przekonany, że całość zakończy się na wątku Rachnery – ku mojemu zdziwieniu twórcom udało się dociągnąć fabułę aż do wątku dullahan – za to w moim mniemaniu należy się kolejny duży plus, bo pomimo takiej ilości wydarzeń nie ma się wrażenia pośpiechu ani wpychania czegoś na siłę. Jak już pisałem, seria nie każdemu się spodoba i będzie miała zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Po prostu jeśli lubicie haremówki z trochę innym podejściem do tematu i monster girls, to z tą serią definitywnie powinniście się zapoznać. Pozostałych nie namawiam, ale polecam rzucić okiem – a nuż się spodoba.

KamilW, 1 października 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Lerche
Autor: Okayado
Projekt: Takaya Sunagawa
Reżyser: Tatsuya Yoshihara
Scenariusz: Kazuyuki Fudeyasu
Muzyka: manzo

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Monster Musume no Iru Nichijou - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl