x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
po 3 odcinkach
Grafika – uczta dla oka. Nieraz tła przypominają kadry filmowe.
Głos Ginka niezwykle przyjemny, miły dla ucha.
Opening relaksujący.
Założę się, że każdy w trakcie 3 odcinka kliknij: ukryte wsłuchał się choć przez moment w dźwięk „lawy”, zakrywając uszy. ^^
Re: po 3 odcinkach
Re: po 3 odcinkach
Ekhm… 26 odcinków w jeden dzień^^, to samo z następnym sezonem. Nigdy nie widziałam potrzeby dawkowania sobie tej serii, z resztą u mnie dawkowanie serii często kończy się tym, że szkoda mi kończyć i no… czasem po latach widzę ostatni odcinek. Jedynym efektem mojego pierwszego maratonu było obejrzenie Final Fantasy Legend of the crystals bo potrzebowałam coś szybkiego i lekkiego^^ Znudzenia natomiast nie miałam.
Osobiście tego nie zrobiłam, zbyt byłam skupiona na obrazie, jeden z powodów dlaczego nie zauważam w anime muzyki.
Re: po 3 odcinkach
Re: po 3 odcinkach
Uważam, że Mushishi jest piękne, ale tak skonstruowane, że oglądanie naraz może nużyć. A przy oglądaniu w małych dawkach np. po 1‑2 odcinki, jak Zomomo pisze, nie powinno być takiego odczucia. Pozwoli to też, aby świat przedstawiony i klimat tego anime pozostał z nami na dłużej. Może to być świetny sposób na relaksowanie się w środku dnia lub wieczorem. Cóż, ja tak robię i tak samo poleciłabym oglądać moim znajomym. :)
Wiem, że trochę nie na temat, ale jeśli będziesz oglądać Made in Abyss i też tak będzie (choć trudno byłoby mi w to uwierzyć), to z całego serca polecam przesłuchać sobie później soundtrack. ^^ (Chyba że już widziałaś).
Re: po 3 odcinkach
Oczywiście jeśli seria ma powiązane odcinki to lepiej się robi maraton. Jednak nie mam też problemu z epizodycznymi. Natomiast co do Mushishi, miałam trochę na to fazę, nie tylko obejrzałam anime ale równie czytałam mangę( mam nawet jeden angielski tomik ) więc no poszło jak z górki.
Nawet po pewnym czasie kilka odcinków obejrzałam ponownie^^ ale z tego co pamiętam nie były to wszystkie albo i może powtórzyłam całą serię. Oglądałam anime niedługo po jego wyjściu więc trochę czasu minęło, jednak wciąż większość historii zwłaszcza moich ulubionych pamiętam.
Widziałam. I no jest to seria gdzie usłyszałam muzykę^^ Ogólnie jestem wzrokowcem więc głównie skupiam się na animacji dlatego często OSTy znikają z mojej pamięci. Dosłownie jest tak niewiele anime gdzie pamiętam muzykę, że mogę ci je wymienić: Blue Exorcist, Noragami, seria Digimonów( zwłaszcza Tamers, cudne dzieło muzyczne ), ID:Invaded, Made in Abyss, seria Yugioh( oprócz Zexal ) i obecnie doszło do tego Tower of God. Oprócz tego pojedyncze utwory z różnych serii jak FMA:B, Kimetsu czy Soul Eater albo ekranizacje gier jak YS czy Talesy bo znam utwory z oryginałów. No w końcu jestem jedną z nielicznych, która w ogóle nie kojarzy Cowboy Bebopa z muzyką, oprócz openingu nic ze mną nie zostało, byłam zbyt podekscytowana tą przepiękną animacją jaką ma ta seria^^
Re: po 3 odcinkach
Re: po 3 odcinkach
Słabe przehypowane anime, a The Beatle to idiota
niezły straszak
A tak na serio, kiedy Ginko zaczął tłumaczyć jednemu z pacjentów, czym są mushi, zrozumiałam, że są to kliknij: ukryte Wielcy Pradawni „dziwne istoty, niespokrewnione z żadnym gatunkiem żyjącym na Ziemi”. Niektóre pomniejsze kliknij: ukryte shoggothy mushi są niegroźne, ale te potężniejsze są przerażające niczym kaseta wideo/telefon komórkowy/dom zaszlachtowanej rodziny/przedłużka do włosów/piosenka/strona internetowa i co tylko Japończycy potrafią wymyślić…
Choć akcja nierówna, widać, że autorowi kończyły się pomysły i parę odcinków było dorobionych na siłę. Te piserwsze wymiatały, następne przynudzały, parę innych zniesmaczało, po to, by w drugiej połowie akcja znowu nabrała tempa…
Do najbardziej przerażających kliknij: ukryte Pradawnych mushi należał kliknij: ukryte Złodziej Wspomnień – pasożytujący w mózgu i całkowicie wyleczalny inaczej...
Trochę jak z Jigoku Shoujo – pomysł dobry, ale monotonny, ewidentne fillery (czyli połowę odcinków) możnaby skasować.
Re: niezły straszak
Jeśli jednak uważasz, że historie jako takie były fillerami, cóż nie zgodzę się tu. Nie pozbyłam bym się żadnego odcinka bo każdy był inny i na swój sposób fascynujący. Zwłaszcza różnorodność wyglądu i cech mushi( sam fakt istnienia ich między materią żywą i nie, jest ciekawy ). Oczywiście taki styl tytułu, epizodyczny pokazujący proste historie zakończone morałem nie przyciągnie każdego. Osobiście pochłonęłam całą pierwszą serię na raz xD Nie miałam żadnej reakcji znużenia.
Powiem szczerze, że nazwanie przez ciebie mushi przerażającymi jest dla mnie trochę zaskakujące. Nigdy tak ich nie odebrałam.
Re: niezły straszak
Niektóre historie były przesłodzone, zachowanie postaci momentami niewiarygodne: nieposzanowanie rodzica, brak rezerwy w relacjach damsko‑męskich, mówienie obcym ludziom o osobistych sprawach, wreszcie brak „dobijania gwoździ” – kliknij: ukryte „córka czarownicy była równie dziwaczna jak jej obłąkana mamuśka, ale wszyscy ją kochali” zamiast obrzucić kamieniami/zgwałcić zbiorowo/wygnać z wioski, „demonica zniewoliła mnie przy pomocy czarów, a ja miałem syndrom sztokholmski i się zakochałem” zamiast skręcić jej kark i odzyskać wolność – a niestety tak postąpiłby prawdziwy, ciemny japoński chłop pańszczyźniany.
Jak sądzisz, skąd wzięły się opowiadania o okrutnych panach, którzy kazali chłopom zabijać swoich starych rodziców i dziadków, żeby nie marnować na nich jedzenia, skoro nie są już zdolni do pracy? To się nie wzięło znikąd.
Chodzi mi o to, że zachowania niektórych postaci były typowe bardziej dla „uczuciowych, humanitarnych” Europejczyków, a nie „zimnych, okrutnych” Azjatów. To były nieliczne wyjątki, ale zgrzyt i uczucie fałszu pozostaje. Jak się mówi A, to trzeba powiedzieć B…
Różnorodność mushi… mimo to, po pewnym czasie miałam wrażenie, że coś się powtarza. Teoretycznie każda historia była inna, ale jakoś każda następna coraz mniej oryginalna… Jakby na jedno kopyto. Twórcy anime chyba lepiej zrobiliby, gdyby zebrali z mangi samą śmietankę, a te słabsze rozdziały odpuścili, bo „wiernie” nie znaczy zawsze „dobrze”... Takie samo zdanie mam na temat całej sagi Jigoku Shoujo.
Mushi dla Ciebie były fascynujące, dla mnie groźne. Przykro mi, ale jeśli miałabym współistnieć z siłami, których nie rozumiem, a które w każdej chwili mogą mnie zgnieść jak robaczka (bo też muszą coś jeść), to wolałabym nie czekać i sama załatwić to coś, zanim ono załatwi mnie…
Początkowe odcinki obiecywały coś w rodzaju wiedźmina‑egzorcysty‑dr.House'a, wędrownego pogromcy wampirów/potworów/demonów. I podejrzewam, że autorowi mangi też początkowo przyświecała taka idea. Dopiero potem zaczęło się smęcenie o „życiu w harmonii”, bo „biedne ludożerne istoty nie wiedzą co czynią”, mają „prawo do życia (i żarcia)"... Głodne lwy również.
W naszym świecie na szczycie piramidy pokarmowej stoi człowiek, a ja zdążyłam się do tego przyzwyczaić. W świecie Mushishi na szczycie owej piramidy stoją wszechpotężne byty składające się z energii, ludzie są dla nich tym, czym dla nas krowy, owce i świnie… Jakoś tak nieswojo czułabym się w takiej rzeczywistości. Dlatego bardzo nie podoba mi się przynudzanie Ginko o „życiu w harmonii” z mushi, bo w praktyce oznacza to godzenie się na bycie dojonym, strzyżonym, a na końcu zjadanym… Stąd „groźne” są jak sam… diabeł.
Re: niezły straszak
A potem do autorki przyszli smutni panowie w garniturach i powiedzieli, że tak być nie może…
Nie. Anime jest wyjątkowo wierną adaptacją mangi, a ta od samego początku do samego końca jest mocno kontemplacyjna. Tam nie ma miejsca na akcję z fantazyjnymi potworami w tle. Całe anime przedstawia najróżniejsze ludzkie problemy, czasem wyjątkowo proste i uniwersalne, a mushi pełnią tu rolę medium, które te problemy jest w stanie ubarwić i zaciekawić widza. A „początkowe odcinki” nie mają tu nic do rzeczy, bo mangi nie ekranizowano zgodnie z kolejnością jej rozdziałów.
Re: niezły straszak
Ale co to niby są te słabsze rozdziały? Kto ma je niby wybierać? Nie lubię takiego twierdzenia, bo brzmi jakby osoba je wypowiadająca uważała to co mówi za fakt.
...Ale ty już żyjesz z takimi niewidzialnymi siłami. W każdej chwili możesz zostać „zjedzona” od środka przez stworzenia, których nigdy nie zobaczysz. Mushi często w ten sposób działały, dlatego część historii przypominała epidemie czy pasożyty.
To czy człowiek jest na szczycie można poddać w wątpliwość. I o matko, ja naprawdę nie rozumiem takiego podejścia. Może to sprawa rodzaju fikcji jaką oglądam/czytam ale akurat do czegoś nad człowiekiem się przyzwyczaiłam i mnie to nie przeraża. Do tego Mushi niezwykle rzadko były aż tak groźne czy nie dały się odpędzić prostymi metodami. Nieraz nawet kończyło się to na poprawie sytuacji danych osób.
No i na koniec tak jak The Beatle napisał anime nie idzie chronologicznie, do tego pierwsza seria to nie cała manga tak jak pisałam.
Re: niezły straszak
To, o czym mówiłam, znajdziesz w antologii japońskich opowiadań grozy, jest to (chyba) opowiadanie pt. Diabelska kołysanka. Polecam też resztę opowiadań, zwłaszcza z czasów II wojny światowej, pokazujących, do czego są zdolni ludzie podczas głodu i nędzy… A przywileje szlachty bynajmniej nie skończyły się wraz z epoką Meiji, o czym świadczą horrory typu Hebi‑Onna... Tyle w kwestii chłopskiej.
Wiele innych rzeczy w naturze japońskiej nie tylko pozostało niezmienionych w epoce Meiji, ale jeszcze ją „przeżyło”. Choćby ostracyzm wobec inności. Radzę obejrzeć stary dobry Ringu. kliknij: ukryte Shizuko i Sadako miały zdolności nadprzyrodzone, ale nie były obiektem podziwu ani kultu, tylko strachu i niechęci, jako dziwolągi… A żyły w II połowie XX wieku… Zresztą, motyw znęcania się nad „dziwolągiem” przez „normalną większość” pojawia się w wielu filmach i nie jest bynajmniej wymysłem twórców!
Tak samo, jeśli chodzi o uczucia – publiczne zalewanie się łzami, długie przemowy na temat uczuć, jakieś ostentacyjne czułości – do tej pory świadczą o złym wychowaniu oraz słabości charakteru.
Długo po otwarciu się Japonii na Europę utrzymywały się też inne tradycje, np. małżeństwa dzieci aranżowane przez rodziców (i to czasem z kilkuletnim wyprzedzeniem)...
Nie było też rzadkością na przełomie wieków XIX i XX sprzedawanie dzieci do służby, często dziewczynek do szkół gejsz, z których wiele okazywało się burdelami… Pewne rzeczy zostały zakazane dopiero po wojnie, dzięki ustawie dotyczącej prostytucji.
Nieszanowanie rodzica, wyrażanie się o nim bez szacunku – jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. Dlatego kliknij: ukryte syn krytykujący matkę, że jest niezdarą i sklerotyczką – jest dla mnie niewiarygodny.
O wiele bardziej przemawia do mnie kliknij: ukryte matka, która zamyka własną córkę w komórce, aby nie zaraziła reszty rodziny. Okrutne słowa, które przy tym wypowiada (że się jej wyrzeka) służą jedynie zachowaniu twarzy, bo matka tak naprawdę ją kocha i cierpi razem z nią. I to jest wiarygodna, japońska postać, bez lukru i upiększeń.
Odnoszę wrażenie, że autorka mangi prawdopodobnie chciała upodobnić niektóre postaci do japońskiego wyobrażenia o Europejczykach. Ginko ewidentnie jest tak stylizowany, i nie mówię o wyglądzie, tylko o luzackim, bezceremonialnym zachowaniu.
Co do wierności mandze, która nie zawsze jest korzystna za wszelką cenę, wystarczy porównać starą Sailor Moon i nową Sailor Moon Crystal.
Oczywiście, że podział na „lepsze” i „gorsze” odcinki jest absolutnie subiektywny. Dla mnie kryterium stanowiła nuda lub jej brak. Ciekawe były dla mnie właśnie te najgroźniejsze, najbardziej podstępne mushi, przed którymi chyliłby czoła Robin Cook czy inny autor thrillerów medycznych. Ale pewnie mam zboczenie zawodowe.
...Żyjemy z niewidzialnymi wrogami, ale mamy coraz skuteczniejsze sposoby diagnostyki i leczenia. Antybiotyki, szczepionki, leki hamujące wirusa HIV, cytostatyki. Obecna medycyna jest nastawiona na leczenie chorób, a nie, jak dawniej, godzenie się z nimi jako „tajemnymi wyrokami boskimi” (a z bóstwami, jak wiadomo, się nie walczy)... A już na pewno nie uważamy bakterii za wyższe ewolucyjnie od nas…
Nie rozumiesz mojego podejścia? W dzieciństwie nigdy nie bałeś się skorków (zwanych potocznie zaskórnikami) – że wlezą Ci do ucha i wyjedzą mózg? Powstało opowiadanie grozy na ten temat! Nie bałeś się nigdy opętania? kradzieży duszy? stania się warzywem? błądzenia w otchłani przez wieczność? Nie wiem, czy oglądałeś horrory z serii Ju‑On. kliknij: ukryte Jedna z ofiar klątwy w jednej chwili jest, w drugiej znika, zostaje po niej tylko ubranie, a w Mushishi jest podobny motyw…
Z tego, co wiem – a mogę się mylić – autorka czerpała hojnie z mitologii youkai. Niektóre z nich są niegroźne, np. youkai-parasol, który lubi tańczyć i bawić się z dziećmi. Ale do youkai należały także ogry, demony i potwory, mające znacznie gorsze hobby (pożeranie ludzi). Stąd skojarzenie z horrorem.
Poprawa sytuacji danej osoby? Czy na pewno? Żyję dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że na świecie nie ma nic za darmo, bo zwłaszcza za dary otrzymane podejrzanie łatwo, trzeba w przyszłości zapłacić bardzo słono… Choćby kliknij: ukryte w wiosce, gdzie plony były podejrzanie obfite. Jakoś tak nie lubię wchodzenia w jakiekolwiek układy z siłami nadprzyrodzonymi, bo zwykle kończy się to innym endem niż happy…
Dlatego anime podobałoby mi się o wiele bardziej, gdyby autorka poszła w stronę horroru opartego na folklorze japońskim, z wyraźnym przekazem „nie igraj z czymś, co jest silniejsze od ciebie, nie kuś losu”.
Re: niezły straszak
Ech, Ginko tak jak każda postać w mediach jest na podstawie jednego z wielu archetypów, który to z kolei opiera się na jednym z typów osobowości. Typy osobowości nie łączą się natomiast z narodowością. Są tak samo Japończycy nie powściągliwi i luzaccy jak Europejczycy, którzy są spokojni i powściągliwi. Natomiast to czy Ginko był oparty na obcokrajowcy to tylko autorka może powiedzieć. Wiem jedynie, że najpierw chciała umieścić historię w teraźniejszości, stąd właśnie ubranie głównego bohatera.
Nie. Nie wiem nawet o czym mówisz, w życiu nikt mi czegoś takiego nie gadał( poza tym skorki są fajne xD ). Dodając do tego, że od dzieciństwa lubiłam owady( karaluchy górą ), węże czy nietoperze. A z powodu oglądanie horrorów i zamiłowania do programów dokumentalnych o medycynie od bardzo małego, jakiekolwiek gore najczęściej mnie nie rusza( wywołuje wręcz reakcję odwrotną ). Ciekawe też jest to, że opętanie nigdy do mnie nie przemawiało, bardziej wystraszyłam się kosmitów z archiwum X niż takiego Egzorcysty. Jednak od razu zaznaczę piszesz tutaj z osobą uważającą Obcego za słodkie stworzonko coś jak dla innych kociaki. Yeah, wiem o co ci chodzi ale na prawdę dla mnie to dziwne wręcz fascynujące podejście do tej tematyki^^
Tak, natomiast przeciw Mushi również masz sposoby walki/medycynę. Też zawsze Ginko próbował pomóc danej osobie, nie zostawiał jej z wyrokiem boskim. Dlatego pisałam, że to bardzo podobna sprawa.
Mitologia jest japońska natomiast youkai to demony opierające się głównie na naturze. I tak można te motywy znaleźć. Jednak istnienie youkai w mandze nie znaczy, że to horror i Mushishi nim nie jest. Tak na marginesie wiesz, że jednym z najbardziej krwiożerczych potworów w japońskich wierzeniach są syreny?
Tak, trzymanie się mangi nie zawsze wychodzi na dobre jednak ja osobiście pierwowzór lubię. Wręcz nawet jego kreskę o wiele bardziej preferuję niż w anime, nawet jeśli jest bardzo szkicowa. Również nie chciałam bym kolejnego horroru opartego na folklorze. Naczytałam się tego wystarczająco dużo^^( i pewnie się jeszcze naczytam jak mi czkawka po przesadzeniu z tzw. body horror z Apocalipse no Toride minie ). Krótko, nie zmieniłam bym tego lekko sennego klimatu z Mushishi. Z resztą nie zabrałam się za to anime jak za horror ale jak za fantasy i dostałam to co chciałam.
Nawiasem mówiąc jeśli chodzi o horrory w mandze to najbardziej chciałam bym wreszcie dokopać się do czegoś o zombi( nie będącego HOTD ) bo to temat jaki zawsze mi umyka. Jednak to osobny temat.
Re: niezły straszak
2. Co do Ginko, mangi itd., były to wyłącznie moje przypuszczenia. Mogłam się mylić.
3. A mnie przestraszyło najbardziej: w dzieciństwie Lśnienie (książka, kliknij: ukryte scena z trupem w wannie była tak sugestywna, że w nocy bałam się pójść do łazienki), a w dorosłym życiu – Ringu kliknij: ukryte (scena z telewizorem – potem bałam się zostawić kompa włączonego na noc).
4. Tu akurat widzę pewną niespójność w fabule, bo najpierw Ginko usiłuje pomóc zarażonym ludziom, a parę odcinków dalej twierdzi, że mushi nie są niczemu winne, bo też chcą się pożywić, więc nie należy z nimi walczyć. Coś mi się tu coś nie zgadzało… A niektóre mushi autentycznie mnie przeraziły (a w każdym razie zrobiłyby to, gdyby istniały): kliknij: ukryte te, które kradną wzrok i słuch, włażą śpiącym ludziom do ucha, robiące z nich warzywa. Czysta groza, takiego patentu nie powstydziliby się panowie Nakata, Tsuruta czy Kurosawa (nie ten od samurajów, ten drugi). Stąd „niezły straszak”, dla mnie przynajmniej.
5. To prawda, że "youkai" nie zawsze równa się „horror”. O syrenach nie wiedziałam, ale wcale mnie to nie zdziwiło, że nie są to wielkookie magical girls z mikrofonami, śpiewające Koi wa nandaro czy Splash dream :P
Dziękuję za wymianę poglądów. Przepraszam, że pisałam do Ciebie w formie męskiej, zmyliła mnie ksywka (gdybyś była Ryuko, to bym zajarzyła) Pozdrawiam.
Re: niezły straszak
Od skończenia tak z 12 lat nie pamiętam by coś mnie przestraszyło. Ring był fajnym filmem( widziałam tylko japoński oryginał ) ale nie strasznym. Tak szczerze jedyną sceną w czymkolwiek, która coś we mnie wywołała obecnie była scena z mangi Bloody Monday gdzie przez wirus cały pociąg powoli umierał. Coś podobnego do Ebola( przemilczę co to w końcu było bo udaję, że 2 i 3 sezon nie istnieją ). Natomiast jeśli chodzi o gore to cóż Martwica Mózgu to moja ulubiona komedia( to jest komedia, nie pisałam tego ironicznie )^^
Dowiedziałam się o tym z Mermaid Saga Rumiko Takahashi. Poza tym, że przypominają bardziej wampiry niż nasze syreny ich mięso może dać ci nieśmiertelność… albo zabić… albo zmutować xD Tak szczerze jeśli tego nie znasz to polecam przeczytać( lub obejrzeć choć tu są lepsze dwie OVA niż seria TV ) bo z tego co piszesz co byś chciała od Mushishi ta pozycja może ci się spodobać.
Nie ma sprawy. I nie masz za co przepraszać, jak będziemy kiedyś jeszcze pisać możesz używać do mnie jakiej chcesz formy.
Re: niezły straszak
Re: niezły straszak
Zawsze była formuła jednego rozdziału na odcinek. Nie było przypadku, kiedy zekranizowaliby pół lub dwa.
Re: niezły straszak
Usypiające….
Zdziwiło mnie tak ogromne zafascynowanie serią i czytając wszystkie te pozytywne komentarze, trochę głupio mi wystawiać ocenę niższą niż wszyscy. Ale cóż…
Niezależnie od pory, w której oglądałam odcinki, skutek zawsze był ten sam – niepohamowana senność. Nie ważne czy oglądałam rano, w południe czy wieczorem, odcinek za odcinkiem wydawał mi się być coraz to nudniejszy.
Pod koniec było trochę lepiej, nawet historie wydawały się być ciekawsze i przyznam, że fajnie się oglądało. Bywały odcinki, w których rozwiązania fabularne potrafiły zaskoczyć, zazwyczaj takie gdzie nie było happy endu, a co jest ogromnym plusem. Praktycznie cała seria jest utrzymana w ponurym i dosyć smutnym tonie. Wszyscy bohaterowie wydawali się być nijacy, nieco ociemniali. To prawda, że byli to zazwyczaj wieśniacy, żyjący skromnie i w prostocie i rzeczywiście seria dokładnie to ukazuje. Najbardziej denerwowało staroświeckie spojrzenie na niektóre sprawy. W wielu odcinkach poznawaliśmy zamknięte społeczności, które to z premedytacją wykluczały swoich członków, tylko dlatego, że byli oni inni, inaczej się zachowywali, mieli dziwne przypadłości. Tutaj nasuwa mi się historia hmmm kliknij: ukryte „bambusowych dzieci”. Naprawdę ciężko było nie współczuć bohaterom, którzy zostali zaatakowani przez Mushi, a którzy nie otrzymywali ze strony rodziny i sąsiadów oczekiwanego wsparcia. Mushisi doskonale piętnuje te wady ludzi, bo przecież to nasza szara rzeczywistość i przypadłość, że odrzucamy to czego nie rozumiemy. Tak jest np. z chorymi ludźmi, których spotykamy na ulicy, gdzie po krótkiej myśli współczucia od razu narzekamy, że pojawia się publicznie i wprowadza nas w zły nastrój. Taki prymitywny jest człowiek.
Nie zmienia to jednak faktu, że seria jest zwyczajnie przydługa. Generalnie swoim materiałem mogła spokojnie zmieścić się w 13. odcinkach, a nie 26. Ze wszystkich 26. historii zapamiętałam tylko kilka.
Re: Usypiające….
Seria jest specyficzna i w przeciwieństwie do większości stawia na klimat mroczny, ale spokojny. Co bywa usypiające, choć lepszym słowem byłoby – oniryczne. Widzowi zaczyna się wydawać,że w półśnie przeniósł się do tego magicznego świata, zaczyna więc tym intensywniej przeżywać wszystkie wydarzenia. Dzięki temu staje się prawie trzecim bohaterem, na własne oczy śledzącym drogę Ginko.
On jest kolejnym niesamowitym zabiegiem. Do końca niewiele o nim wiemy, ciężko go nazwać głównym bohaterem. To prawda. Były nim mushi, on miał stać się jedynie przewodnikiem w swoim – ich? – świecie. Mimo to nie sposób było go trochę nie polubić i nie zacząć się przejmować jego losem… W którymś momencie to on – a nie wiele dużo bardziej charakterystycznych i charakternych postaci w innych seriach – stał się dla mnie prawie przyjacielem, osobą, którą chciałabym spotkać w swoim życiu.
Same opowieści, przyznaję bez bicia, były w sporej części schematyczne. Ale każda historia poruszała ludzkie tematy – od miłości męża do żony, przez matki do dzieci, po tęsknotę, wykluczenie, chęć zemsty. To dzięki uczuciom bohaterów dotkniętych problemami każdy odcinek był wyjątkowy i niesamowity. Zdarzały się spokojniejsze, ale nawet one miały ciepły urok. Może to dziwne skojarzenie, ale oglądanie tej serii kojarzy mi się z tym wspaniałym uczuciem jakim jest owinięciem się zimowym wieczorem po ciężkim dniu w puchową kołdrę.
Obejrzawszy jeden odcinek łapałam się na tym, że nie mogę opuścić tego świata i muszę sięgnąć po kolejny. A ostatni dosłownie złamał mi serce, nie swoją treścią, choć byłą świetna, a wiadomością „to koniec”.
Jeszcze inną sprawą jest muzyka i grafika… cóż, niektórzy chodzą do galerii podziwiać obrazy czy na koncerty przeżywać muzykę, ja mogę bez wahania sięgnąć po mushishi.
Re: Usypiające….
Cóż mogę odpowiedzieć na Twój komentarz?
O, już wiem!
Jak zachwyca, jak nie zachwyca.
Pozdrawiam ;)
Re: Usypiające….
Czy to czasem nie czyni cię trollem? O_o'
Re: Usypiające….
Co do samego komentarza – trochę mnie zaniepokoił. Przymierzam się do Mushishi, zachęcona świetnymi opiniami, ale ostatnio nudzi mnie oglądanie niemal wszystkiego, więc już zaczęłam się bać, że i na tej serii zasnę. :/
Re: Usypiające….
No to przy Mushishi wym bardziej będziesz się nudzić, ale w taki dziwnie przyjemny sposób. Może to dlatego, że bohaterowie powoli wypowiadają swoje kwestie i napisy wolno znikają, przez co czytanie i oglądanie jednocześnie nie jest takie męczące.
Człowiek gapi się na ładne obrazki, a w tle rozbrzmiewa przyjemna, kontemplacyjna muzyka. W sam raz, żeby wyciszyć się przed snem ^^
Re: Usypiające….
Jak dla mnie ta wypowiedź zabrzmiała bardziej jak „Świetnie, więc są wielbiciele tej serii, którzy potrafią odpowiedzieć na krytykę przedmiotu ich uwielbienia, a nie udają, że krytyka danego tytułu po prostu nie istnieje” niż „Tak! Mój trolling odniósł skutek!” (w końcu porządny trolling polega na tym, by nie dać po sobie poznać, że chce, by ktoś się na niego nabrał).
Poza tym jestem w stanie zrozumieć Kanarię, bo jestem w trakcie oglądania „Mushishi” (14 odcinków za mną) i – choć w przeciwieństwie do niej uważam, że to dobra seria – ciężko mi zrozumieć jej wysokie noty. Podejrzewam, że bardziej by mi się podobało, gdyby nie fakt, że odcinki nie są ze sobą powiązane (z pominięciem głównego bohatera i jego znajomego, który pojawił się w paru odcinkach… no i samego zjawiska mushi).
Re: Usypiające….
Re: Usypiające….
Re: Usypiające….
Nic nie mam do ludzi, którym się nie podobało, to przecież normalna rzecz.
Ale Twoja odpowiedź zabrzmiała trochę niemiło.
Tyle że tez nie widzę tu powodu do dalszej dyskusji, za dużo się już internetów w życiu naoglądałam:P
Re: Usypiające….
Szczerze mówiąc, jeśli ktoś pisze, że coś mu się nie podobało, a ktoś inny pisze mu, że przecież to było super, to co więcej można odpowiedzieć? Tobie się podobało, a jej mniej i możecie się tak przerzucać argumentami bez końca.
A żeby nie było całkiem offtopu, to pocieszę cię, Kanario, że nie jesteś jedyna. Mnie również Mushishi oglądało się bardzo ciężko, do tego stopnia, że obejrzenie całości zajęło mi prawie pół roku. Nie powiem, że mi się nie podobało, mijały te odcinki, ale jakoś mnie to nie pochłaniało, nie sięgałam po kolejne z jakimś szczególnym entuzjazmem. Ale ja jakoś ogólnie nie przepadam za epizodycznymi fabułami, nigdy później nie wiem jak mam to ocenić, bo rzadko jest tak, żeby wszystkie odcinki podobały mi się jednakowo. I tak samo miałam z Mushishi – były odcinki niemal zachwycające, a były też takie na których się zwyczajnie nudziłam i nic nie mogłam na to poradzić. I choćbym się teraz bardzo wytężała, to nie umiałabym opowiedzieć nawet pięciu z tych wszystkich historii, a przecież skończyłam to oglądać całkiem niedawno temu.
Podsumowując, uważam, że Mushishi jest dobrym anime, ale jakoś do mnie nie przemówiło.
Dobre na chwilę spokojnego wyciszenia.
Dokładnie. Na początku podeszłam do tego tytułu chyba troszeńkę zbyt entuzjastycznie bo ktoś mi obiecał „bardziej realistyczny klimat żywcem z Księżniczki Mononoke” xD (to jest tak jak się znajomych ślepo słucha xp oczywiście zderzenie z rzeczywistością niemal brutalne).
Podczas gdy ja bym to określiła jako takie „epizodyczne okruchy życia, w formacie kina drogi z elementami realizmu magicznego pod postacią Japońskiego folkloru” xD o i wtedy może rozczarowana bym nie była. :p
Z takim nastawieniem, wiedząc czego się spodziewać, można to potraktować jako taki miły przerywnik pomiędzy bardziej pasjonującymi i wciągającymi seriami.
Właśnie ta epizodyczna fabuła pozwala na oglądanie kolejnych odcinków sporadycznie, w sporym odstępie czasu, w zasadzie nic na tym nie tracąc. Ot włączałam kiedy mnie naszła ochota na chwilę spokojnego wyciszenia.
W takim celu polecałabym seans, jeśli ktoś natomiast oczekuje czegoś chwytającego za serce, przykuwającego do fotela jak imadło to faktycznie może się rozczarować.
Anime jest właśnie dobre, rzetelne, ładne i bardzo solidnie przemyślane, ale serducha jakoś mi nie skradło ;) może jak dla mnie zbyt epizodyczne i spokojne? Zwłaszcza, że prawdę mówiąc wolę bardziej rozbudowane i ciągłe fabuły.
Nie wiem nad czym wszyscy się zachwycali..
Kreska na plus, muzyka na olbrzymi plus. Była wspaniała i dawała cały klimat.
Mam jedynie 2 rzeczy do zarzucenia temu anime: brak jakiegoś konkretnego, głównego celu u Ginko. Historie są ciekawe, świat jest piękny, ale włóczęga bez celu słabo do mnie apeluje, m.in. dlatego, że w ten sposób można ciągnąć („milkować”) serię w nieskończoność (patrz: Pokemony). A poza tym, fajnie się wspomina takie Anime, które się, NA PEWNO, już skończyło. Taka nostalgia po tym zostaje, a jak ma się to ciągnąć w nieskończoność, to po pewnym czasie człowiek traci zainteresowanie, szczególnie, że pomysły na historie się zwężają.
Druga rzecz, to brak różnorodności w ubiorze/wyglądzie postaci – wszyscy (poza Ginko i jego kumplem – lekarzem) są ubrani w kimona i mają w 90% identyczne twarze. I tu nie chodzi o kwestię rasistowską (stereotypy o tym, jak wszyscy Azjaci wyglądają tak samo), ale postacie w tym anime naprawdę ciężko rozróżnić: gdyby tak postawić postać sprzed 1‑3 odcinków wstecz, obok postaci, o której jest mowa w odcinku (tej samej płci i podobnym wieku, rzecz jasna), który aktualnie oglądasz, to jest mała szansa, że je rozróżnisz, serio. No chyba, że po fryzurze, która też nie jest zbyt różnorodna.
Podobieństwo postaci rozumiem, acz jest ono konsekwencją konstrukcji świata – tak jak pisałam w recenzji (kiedy to było…), mamy do czynienia praktycznie wyłącznie z prostymi i niezamożnymi ludźmi, więc sposób ubierania to oddaje. Ciekawostka jest taka, że kiedy powtórzyłam sobie pierwszą serię, a potem obejrzałam Hihamu Kage, rozpoznałam tam całkiem sporo spośród pojawiających się w migawkach bohaterów pierwszej serii. A ja nie mam raczej pamięci do wyglądu.
kwestia rasistowska
Postaci przypominające Azjatów występują jedynie w niektórych seriach, przeważnie seinenach (np. Miecz Nieśmiertelnego, Berserk, Ghost in the Shell) i paru innych.
Mushishi jest jedną z tych perełek, w których Japończycy mają czarne lub ciemnobrązowe włosy – wystrzępione, sztywne i matowe (czyli tak jak naprawdę); skóra ma żółty odcień; oczy są brązowe i normalnej wielkości, skośne i ze zmarszczką nakątną… która jest urocza! A starsze osoby nie wyglądają jak dzieci z parkoma kreskami udającymi zmarszczki, tylko jak naprawdę starzy ludzie…
Wolę taki styl rysowania niż udziwnione, sztuczne twory z mang shoujo. (Potem młode Japonki mają kompleksy, bo ich naturalne piękno jest niezgodne z nieludzkim, anorektycznym ideałem kanciastej kosmitki z wielką głową i szklanymi oczami na pół twarzy, którą od kuzynów z Roswell odróżnia jedynie posiadanie włosów, i to w jakimś wściekłym kolorze tęczy…)
Głównym powodem, dla którego nie zarzuciłam oglądania serii po którymś z rzędu fillerze, jest właśnie ów „rasistowski”, odkłamany wygląd postaci.
Mushishi
Jedno z najlepszych
krótko i na temat
Bardzo subiektywna ocena.
Po pierwsze jest nudne. Typowo wygląda to tak: 3s wypowiadają kwestię, następnie 7s trwa obrazek jak to wygląda. Strasznie mnie to irytowało i naprawdę miałem problemy, żeby to obejrzeć. I nic się z tym nie da zrobić, bo tak jest ciągle, każde 10s tak wygląda. Nie można np. przewinąć lub przyspieszyć.
Po drugie czułem się jakbym siedział w rozporku. Pełno jest ujęć, które wyglądają jakbym miał oczy na wysokości pasa. Pełno ujęć na śmierdzące giry, czy to zdejmowanie butów czy kroczenie. Myślę, że dla większości nie robi to różnicy, dla mnie to było totalnie obrzydliwe.
Co ciekawe 5 ostatnich odcinków było zdecydowanie lepszych. Jakoś wyjęli tę kamerę z rozporka, przestali męczyć widza kilkusekundowymi ujęciami spadającego śniegu, a historyjki były nawet‑nawet. Nie żebym nagle doznał olśnienia, stał się mędrcem i odmienił swoje życie, ale coś tam było.
Ode mnie 4/10.
Czasami cuda się zdarzają
Świetne
Dzieło wybitne
Polecam każdemu (kto lubi spokojne wydarzenia,nie ma tu walk).
tylko tyle?
Wspaniałe anime, za które obawiałem się zabrać, bo wydawało mi się być zbyt ambitne, by mi się chciało. A tu bardzo miłe zaskoczenie.
Jest to seria ambitna i poważna, ale ani przez chwilę podczas oglądania tych 26 odcinków nie nudziłem się.
Tematy są poważne, każdy epizod to odrębna historia zwykłych ludzi z niezwykłymi problemami. Zaskakująco bardzo wciąga jak na anime z gatunku dramatu, okruchów życia. Wszystko jest płynne, jest ukazane w przystępnej formie bogatej w przepiękne krajobrazy.
Nie ma emanacji patosem, wszystkie emocje są naturalne, nic nie jest nie na miejscu, wszystko jest idealnie wyważone. Są też elementy komediowe, polegające głównie na dziwnych minach, w których króluje nasz Ginko‑san. Jego kreacja jest niesamowicie sympatyczna, przynajmniej dla mnie. Z nieodłącznym papierosem, wędrujący przez świat, niemogący się nigdzie na dłużej zatrzymać. Stać go na ironię, ale też doskonale rozumie ludzkie emocje, nie jest obojętny na krzywdę, jednocześnie nie popadając w skrajny filantropizm.
Mushi są bardzo różnorodne, a ich świat ukazany jest w sposób bardzo pełny i wiarygodny, idealnie komponujący się z resztą otoczenia. One po prostu pasują.
Muzyka nastrojowa, grafika dopieszczona. Jeśli miałbym z czymś tę serię porównać, to byłoby to chyba „Natsume Yuuinchou”, tyle że bez gagów, a z większa dozą zamyślenia, z większą planszą, na której zbiera się doświadczenia. Główny bohater jest też inny – dojrzały, bardzo świadomy, z ogromną wiedzą i doświadczeniem. Natsume tego nie miał, przy Ginko wyglądałby na przeciętnego szczeniaka ;P
Minusów niestety nie widzę. A to pech. Chyba że uznać za nie brak jednej, ciągłej linii fabularnej i dość mało informacji o głównym bohaterze.
10 czy 9? 9.5! Albo dobra – 10. Niech stracę.
Dziwne
Re: Dziwne
Cudowny serial!
Od strony graficznej prezentuje się bardzo dobrze, muzykę stanowią raczej spokojne melodie, które doskonale podkreślają nastrój panujący w anime, niestety momentami widz może się nudzić.
Polecam tylko dla osób, które nie poszukują w Mushishi widowiskowych walk i akcji rodem z Rambo.
Strona graficzna to nie wszystko, co ma do zaoferowania to anime. Fabuła, wszystkie wydarzenia są pokazane w epizodyczny sposób, co bardzo pasuje do klimatu anime. Każdy z odcinków wnosił coś ciekawego, był pomysłowy i co najważniejsze – nie zawsze kończył się happy end'em. Historie tych wszystkich ludzi były realistyczne. Sprawiały, że nie raz zdarzyło mi się uronić łzę nad losami postaci ( uczuciowy ze mnie człowiek. XD).
Wielki plus za głównego bohatera – Ginko. Jest ciekawą postacią, zna się na swojej pracy. Widać, że zależy mu na szczęściu ludzi i mushi. Twórcy anime nie stworzyli z niego super hero – Ginko jest zwykłym (no, może nie do końca) człowiekiem z krwi i kości, który również ponosi porażki. Nie zawsze wszystko idzie po jego myśli i dobrze się kończy. Idealny główny bohater!
Komu polecam? Wszystkim, którzy chcą zobaczyć klimatyczną, w miarę spokojną, ciekawą powieść. Myślę, że naprawdę warto! ; D
Wspominając o postaciach, charakter Ginko był strzałem w dziesiątkę, moim zdaniem tej postaci nie da się nie polubić. A co do tempa akcji, to uważam, że jest ono jak najbardziej odpowiednie.
Jedyny zarzut, jaki mam do tego Anime, to niektóre (według mnie) słabsze odcinki (chyba pierwsze dwa spodobały mi się najbardziej).
9/10.
Utwory co prawda są utrzymane w podobnym klimacie, ale wbrew pozorom wcale aż tak często się nie powtarzają. Z tego, co się orientuję, to do każdego odcinka został skomponowany inny ending, a i wszystkich utworów zebrało się prawie 50 na dwóch soundtrackach ^^
Ciężko rozróżnić resztę ścieżki dźwiękowej (43 utwory, nie licząc openingu), co wraz z uproszczonymi modelami postaci drugoplanowych i powolną akcją sprawia że anime może wydać się bardzo monotonne, nudne – właśnie dlatego nie każdemu się spodoba.
Można być dorosłym, czy nawet starym, pozornie dojrzałym, a mieć słabo rozwiniętą świadomość, która w zaawansowanym stadium jest kombinacją szlachetności, wrażliwości, współczucia, pokojowego nastawienia i miłości bezwarunkowej.
Ludzie, którzy narzekają, że w Mushishi akcja nie ma tempa, albo że krew się nie leje – widocznie rezonują z anime przekazującymi silniejsze emocje, czyli prawdopodobnie są młodsi duchowo od ludzi, którym Mushishi się podoba.
Jak dla mnie mocne 10\10
Wiele osób pisało tutaj, że to baśń, baśń, baśń. No i wydaję mi się, że głównie na takie coś trzeba się przed tym przygotować.
2/10
Podsumowując, nie zachęcam po sięgnięcie tego produktu. Odradzam zdecydowanie! Ocena 1/10 plus jeden za tło. Pa.
Re: 2/10
Re: 2/10
Re: 2/10
A w kwestii oceniania filmów „prowadzę” właśnie osobny wątek w komentarzach do Ghost in the Shell 2.0, więc zapraszam do lektury i włączenia się do dyskusji.
Pozdrawiam,
HO
Re: 2/10
@@@
Re: @@@
Piękne
wyjątkowe
I co by tu jeszcze dodać...
magicznie
Dla mnie 10/10
łeeeeeeeeeeh
Heh też mnie zastanawia co charakteryzuje dojrzałego widza…czy dojrzałość mozna określać na podstawie gatunku filmu/anime/książki/czasopisma itp. który się preferuje?? Dlaczego Mushihi jest dla dojrzałych widzów?? ciach! Czy jest coś niedojrzałego w komedii/horrorze/akcji/dramacie?? ciach! Ktoś inny może napisać że nie widział nic piękniejszego.Kwestia indywidualnych upodobań,obecnego nastroju,pogody czy nawet tego czy pokój był wietrzony.
PS. Tak ,nie nudzi mi sie krytykowanie opinii sprzed 4 lat.Do samej autorki nie dymię bo:
1.Moja wypowiedź wyszła z nudy( a co można robić o 1 w nocy w czwartek,coś trzeba robić jak nie można spać)
2.Pisała to 4 lata temu(wierząc postowi niżej‑a w zasadzie odpowiedzi‑sam na to nie zwróciłem uwagi)Ludzie się zmieniają a każdy może popełniać błędy a tym bardziej w przekształcaniu mysli w zdania(niektóre rzeczy jest cięzko opisać).
ciach!
A co do samego anime(po „małym” offtopie):nie podpasował mi sposób poprowadzenia fabuły i sama fabuła więc anime było spalone dla mnie na starcie.Pozdro.
A tak nawiasem mówiąc(tzn. pisząć)Ja często przerzucam się na skrajnie odmienne wręcz tytuły jeżeli doświadcze tzw. przesytu.I od tego głownie zależy moja satysfakcja ,wiadomo co za dużo to niezdrowo.Więc co znaczy to w tym wypadku??Dla mnie „polecam widzom którzy mieli combo breaker z akcją.„Zresztą jak wszystko, także anime jest nastawione na zysk więc jeżeli byłoby zbyt wyszukane to znalazło by tak wąskie grono odbiorców że byłoby nie opłacalne a tym samym stworzenie czegoś tak ponadprzeciętnego straciło by sens.Badź pochłonęło by tak ogromne ilości pieniędzy że firma by zbankrutowała.Lub nigdy nigdy nie ujrzało światła dziennego w wiecznym dążeniu do ideału albo zestarzało się zanim by wyszło i nie oferowało by już nic ciekawego ALBO…. dobra starczy tych albo.
Zmoderowano. Wyjaśnienie w komentarzu niżej.
Morg
Re: łeeeeeeeeeeh
Re: łeeeeeeeeeeh
Komentarza wyjątkowo nie usuwam, skoro Avellana na niego odpowiedziała (natomiast uciachuję niektóre fragmenty, część zostawiam żeby nie zaburzać sensu odpowiedzi przez usunięcie tego do czego odniosła się Ave), ale prosiłbym, żeby na przyszłość nie stosować w komentarzach argumentów ad personam (również zawoalowanych), nie używać niepotrzebnego sarkazmu, sformułowań w stylu takich jak to o kopnięciu przez autora w kalendarz, bo to co najmniej niegrzeczne, a jeśli w nocy dopada nuda to zastanowić się czy nie pójść spać albo zająć czymś bardziej pożytecznym.
I tak, należy traktować to jako poważne ostrzeżenie.
Parę słów na temat tego anime
I wtedy obejrzałem je….
Spodziewałem się prawdziwego majstersztyku, powieści epickiej o naprawdę wartościowej treści merytorycznej a dostałem tego…. namiastkę.
Więc zacznę od początku i skomentuję odpowiednie punkty, które są przyznawane według portalu tanuki:
1. Grafika (ocena portalu 10/10) – Zastanawiało mnie właśnie jak niesamowitym renderem musiało zostać zrobione to anime by zrobić wrażenie na autorce i tutaj zawód.
Było tak wiele pisane jakie to tła nie są wspaniałe.
Mój ojciec jest malarzem z 30 letnim stażem i w porównaniu do jego prac te widoczki w tle wyglądają jak podwórko narysowane przez mojego 9 letniego kuzyna.
Technicznie są stworzone bardzo prymitywnie a wrażenie mogą zrobić tylko na laiku, który o sztuce i malarstwie ma takie pojęcie jak ja o prowadzeniu salonu tatuażu.
2. Muzyka (ocena portalu 9/10) – Jeżeli chodzi o muzykę to muszę przyznać, że zrobiła na mnie dosyć pozytywne wrażenie jednak były momenty, gdzie dźwięku po prostu brakowały barwy, ale tutaj o ile można by się na siłę przyczepić to nie ma jednak to większego sensu.
3. Fabuła (ocena portalu 10/10) – Naczytałem się, że w Mushishi są wspaniałe historie, które opwiadają o ludzkich problemach, dylematach i jest to ciężki materiał, którego tylko dojrzały widz zrozumie (po proszę definicję dojrzałego widza bo to też musi być ciekawe).
Historię są pod względem zawartości niesamowicie ubogie w porównaniu do literatury czy choćby filmu.
Nie widzę za bardzo sensu do jakiegoś większego zachwytu, historię są bardzo pobieżne i mogę porównać je co najwyżej do wiejskich historyjek.
Samo stworzenie pseudo ekosystemu z niewidzialnymi robaczkami też wielkim wyczynem nie jest (odnoszę się do wypowiedzi autorki).
Podsumowując – zacznę od zacytowania autorki " Jeśli klimat i wykonanie przypadną do gustu, można śmiało sięgać po to niezwykłe dzieło. "
Klimat jako taki może i jest ale mimo, że jestem fanem środków przekazu takich jak książka, film czy anime (;)) to jest wiele innych powieści, które klimatem mi lepiej dopasowały, ale cóż, możliwe że to po prostu rzecz gustu.
Wykonanie poza muzyką jest nie najwyższej klasy, o czym pisałem w pkcie pierwszym.
I w końcu zapis o niezwykłym dziele, wypowiedź duuużo przesadzona.
Najlepiej niech każdy z was sam to oceni a nie kieruje się tylko autosugestią.
Pozdrawiam.
Re: Parę słów na temat tego anime
Skoro spodziewamy się Jeż wie czego to na 99,9% spotka nas rozczarowanie. Dzieło- choćby najlepsze- zawsze przegra z marzeniami. Następnym razem radzę poczekać, ochłonąć i dopiero oglądać. Będzie przyjemniej.
Re: Parę słów na temat tego anime
Re: Parę słów na temat tego anime
To ja zacznę:
Gdzie napisałem, jako niby to tylko ja mam prawo mówić czy jest dobry czy nie ?
Chyba troszkę nie przemyślałeś do końca swojej wypowiedzi ;)
Widziałem w życiu masę obrazów i dla mnie te przedstawione w omawianym anime są co najwyżej średnie.
Ciekawe gdzie coś takiego napisałem : > po prostu uważam, że jeżeli ktoś nad niebiosa wychwala jakieś dzieło i piszę jakie to nie jest wspaniałe przy okazji dając maksymalną ocenę (na takim portalu to chyba powinno to coś znaczyć) to spodziewam się czegoś naprawdę dobrego i to chyba raczej normalne ;)
Dla mnie ocena 10/10 to po prostu perfekcja w 100%.
Wiadomo, że każde dzieło ma swoją kategorię ale autorka akurat o tym nic nie wspomniała, więc odniosłem się do ogółu.
ciach!
ciach!
Obejrzałem anime, całe 26 odcinków ciągle czekając na to co zostało sprezentowane w recenzji, normalne jest też, że skoro poświęciłem na to tyle godzin swojego czasu to mam prawo wyrazić swoje niezadowolenie.
Tak, rób ze mnie idiotę i ubliżaj mi porównywaniem do przeciętnego pożeracza hamburgerów.
I kto tu jest zadufany w sobie, twój komentarz to nic innego jak tylko bezsensowny (i niezbyt skuteczny) atak na moją wypowiedź.
Krytykujesz moją polemikę, sam nie mając żadnych konkretnych argumentów.
Zobaczyłeś wypowiedź, która ci się nie podobała to objechałeś ją nie zastanawiając się, ok.
Ale zastanów się czego tak naprawdę tym dowiodłeś.
Pozdrawiam.
Wycięto trolling i poprawiono tagi. Ponadto uprasza się obu panów o obniżenie temperatury dyskusji i używanie wybredniejszych określeń. Moderacja
Re: Parę słów na temat tego anime
No, bo nie musiała wspominać o tym, że recenzuje anime? I tła zostały ocenione jako grafika anime, a nie obraz w sensie dzieło namalowane farbami na płótnie przez malarza… I dlatego Twój kolejny argument
jest pozbawiony sensu. Inni użytkownicy portalu też w muzeum parę razy byli. ;P Ale nie oceniają grafiki anime w tej kategorii i w związku z tym docenili Mushishi.
Tak dla pewności spytam: czyli uważasz, że żadne anime nie zasługuje na maksymalna ocenę za grafikę? Czy też masz innego kandydata?
Re: Parę słów na temat tego anime
Żadne anime, które ja oglądałem.
Po prostu nie spotkałem jeszcze anime, którego grafika by mnie jakoś niesamowicie olśniła żebym traktował ją tak wysoko, bo dla mnie 10/10 coś niesamowicie bliskie ideału.
Z drugiej strony grafiki nie traktowałem jako rzecz pierwszorzędną i to nie po niej oceniam anime.
Inna sprawa, że o ile myślałem, że dużo anime widziałem, to patrząc na innych użytkowników to wypadam trochę blado, ale ciężko znaleźć czas by poświęcić powiedzmy 8 czy 10h (w tygodniu) na oglądanie.
Anime to dla mnie dosyć nowy środek przekazu i cały czas się wdrążam w nie, ale jestem osobą dosyć krytyczną i ciężko mnie zadowolić.
Jeżeli znajdzie się coś co naprawdę sprawi, że pomyślę " Tak! To jest to! tak to miało wyglądać "
To na pewno o tym napiszę.
A do napisania pierwszego komentarza po prostu pchnęła mnie myśl " czym oni się tak zachwycają ? "
Recenzja ma także formę reklamy wpływającej na czytelnika, którego ona zachęci albo zniechęci a stopień w którym ona przekona czytelnika do zainteresowania się tytułem jest wprost proporcjonalny do jego oczekiwań.
Więc tak, oczekiwałem wiele, może zbyt wiele.
Pozdrawiam.
Re: Parę słów na temat tego anime
...zrób je sam. Pozdrawiam.
Re: Parę słów na temat tego anime
- jeżeli naprawdę uwazasz, ze kazdy kto nie jest synem malarza jest laikiem i nie potrafi docenić prawdziwego piękna, jest mi przykro. (Równocześnie jest mi przykro, kiedy ludzie na polskich stronach wyzywają się nawzajem za swoje odmienne opinie, ale to już inna sprawa)
- tak jak już napisało parę osób… nie oceniłes grafiki jako grafikę anime. Przeczytałeś, że grafika jest świetna i spodziewałeś się pięknych obrazów? Grafikę anime ocenia się na tle innych anime..
- W związku z ostatnim zdaniem, może powinieneś zweryfikować swoje poglądy na temat gafiki w tych wielu pozycjach, które widziałeś, i ocenić je na tle pozostałych anime, a nie obrazów twojego taty, bo wtedy to oczywiste, że grafika w anime jest gorsza. Jednak nikomu, kto ogląda anime to nie przeszkadza, bo nikt się takich dzieł nie spodziewa. Może po prostu źle na to wszystko patrzysz.
Jak dla mnie tła w Mushishi były naprawdę przepiękne… jedne z najpiękniejszych, jakie widzialam:)
Boskie
Niesłychane
Podziwiam twórców (i autorkę mangi) za wyobraźnię i wrażliwość.
Bez wahania przyznaję tej serii tytuł najlepszej, jaką kiedykolwiek oglądałam. Mushishi idealnie odpowiada mojej wrażliwości – jak na razie jako jedyne anime ze wszystkich, które znam. Wszystko inne blednie przy nim. Wszystko inne wydaje się puste i toporne, wręcz wulgarne.
Ginko‑san od razu zawładnął moim sercem, ale bardzo przypadli mi do gustu również bohaterowie epizodyczni. No i te tła – dopracowane w najmniejszym szczególe, prawdziwa rzadkość w seriach tv. Całość uzupełnia nastrojowa, pobudzająca do refleksji i zadumy muzyka.
Wątpię, żebym szybko się doczekała czegoś równie dobrego.
Ocena: 100/10 :)
Geniusz,
"A droga wiedzie w przód i w przód..."
Mushishi posiada w sobie magię, którą trudno ubrać w słowa. Jest w nim klimat tak eteryczny i nieszablonowy, jak same mushi. Poprzez spokojny rytm opowieści seria pokazuje prawdę o ludziach, ich słabościach i ich sile. Nie oferuje łatwych happyendów, ani pustych pouczeń. Jednak wiedza, że nieważne, jak się zakończy historia jednej osoby, podróż Ginko będzie trwać dalej, niesie kojące przeświadczenie, że wszystko będzie dobrze, bo taka jest natura świata. Tak jak niespiesznie, lecz nieodwołalnie zmieniają się pory roku, tak jak świat umiera i odradza się w niekończącym się cyklu.
Urzekł mnie sposób przedstawiania uczuć- choć nigdzie nie padają miłosne wyznania, miłość jest wszechobecna w ludzkim pragnieniu, by być blisko ukochanej osoby. A historia Fuki była chyba najpiękniejszą historią miłosną, jaką widziałam w anime.
Po obejrzeniu Mushishi wszystko wokół wydało mi się zbyt jaskrawe, zbyt głośne, zbyt szybkie. Natychmiast zatęskniłam do świata mushi, gdzie człowiek i natura współegzystują na równi, gdzie życie jest codziennie cudem i wszystko uzupełnia się nawzajem.
Nie są to może konkretne przemyślenia, ale też kogoś, kto oczekuje od anime dosadności, Mushishi odstraszy po pierwszym odcinku. Lecz jeśli ktoś ma ochotę przystanąć w biegu życia i podumać nad ludzką naturą, otoczony jednocześnie zachwycającymi obrazami i łagodną muzyką- niech wyruszy w podróż wraz z Ginko.
coś przepięknego
mushishi
Twoja recenzja Mushishi jest poprostu doskonala, moze gdyby wiecej ludzi chcialo to oberzec moze latwiej by sie nam wszystkim zaczelo zyc.
Mushishi to nie bajka, czy legenda to poprostu zycie.Niektorzy nie chce nawet ,aby Ginko ich uleczyl, rodzaj ucieczki od zycia?
Czasami nawet proba uleczenia nic nie daje , bo sami nie zawsze chcemy byc uleczeni.
Ginko pomimo tego ze leczy poznaje roznych ludzi na swojej drodze tak jak i my, skad jego sarkazm.Hm ....a co mamy na codzien. Podobnie jak anime Ghibli zawsze jesli patrzy sie uwaznie i slucha mozna sie wiele nauczyc.
Przepiękna i kojąca bajka :-)
Ogląda się wybornie, każdy odcinek wydaje się trwać godzinę zamiast 20 min, ale w pozytywnym znaczeniu – tak wciąga :-)
Grafika i muzyka „robią laskę”.
10/10 – świetne po stresującym dniu.
Bohater może wydawać się nierealnie wyidealizowany pod pewnymi względami (znacie osobiście kogoś kto pchnięty nożem nie żywiłby urazy do zamachowca i był w stanie przebywać z nim pod jednym dachem ?), jednak na potrzeby historii taki portret pasuje o niebo lepiej niż zastosowanie realizmu.
Podobała mi się też lekka (a może nawet trochę więcej niż lekka) skłonność głównego bohatera do manipulacji ludźmi, aczkolwiek usprawiedliwiona – robił to by im pomóc, nie zaszkodzić.
Przed rozpoczęciem spodziewałem się czegoś głębszego, z solidnym morałem po serii opisywanej jako tak spokojną i przeznaczoną dla dojrzałego widza – jednak mimo braku SOLIDNEGO morału nie jestem zawiedziony, bo nie o to chodziło. Każdy odcinek dostarcza widzowi odrobinę lekcji o ludzkich usposobieniach.
O oprawie graficznej nie ma co się rozwodzić, jest po prostu cudowna. W prawie każdym odcinku widzimy piękne krajobrazy przedstawione w baśniowych kolorach.
Muzyka również jest na bardzo wysokim poziomie. Sama w sobie nie zapiera tchu w piersiach, ale świetnie podkreśla klimat jaki panuje w anime i w tej kategorii dostaje zdecydowane 10/10.
Wbrew pozorom brak akcji nie znudził mnie ani przez chwilę, być może dzięki dosyć krótkim odcinkom (poniżej 20 minut samego filmu) – ich czas jest bardzo dobrze wyważony dla każdej historii.
W sumie daję 10/10 – seria w swojej kategorii jest niemal idealna.
Wspaniałe! =O
Wspaniałe
Przeurocza seria
To, na co liczyłem, pewnie było by fajne, ale to, co otrzymałem jest piękne i uspokajające. Dawno nie miałem takiego uczucia radości z życia i pozytywnego nastawienia do świata jak po obejrzeniu kilku odcinków Mushishi. Można się przyczepić, że odcinki są schematyczne (ale piękno tkwi w szczegółach), powolne (o to chodzi, o wyciszenie) i przewidywalne (no właśnie nie do końca, przynajmniej nie dla mnie).
Polecam tę serię na wyciszenie i ukojenie, na zatrzymanie się i popatrzenie na świat z boku, na pokazanie, że świat jest piękny, że wiele problemów da się rozwiązać na spokojnie, a z kolei nie każde „najlepsze” rozwiązanie jest tak naprawdę dobrym rozwiązaniem dla wszystkich zainteresowanych.
Wgniata...
na nie!
Jak delikatny szmer nizinnego strumienia
Moim zdaniem to, że postacie są uproszczone jest plusem- doświadczenia i przeżycia nie odnoszą się do konkretnych jednostek tylko są uogólnione i stają się obrazem ludzi, tak jak piekne tło i krajobrazy są odzwierciedleniem natury (która nie zawsze jest tylko piiękna, ale także groźna i niebezpieczna).
„This is how it should be…”- głębokie przesłanie :).
And every single step of the way I pay...
Przyznam się, że nie nie było moim zamiarem napisanie komentarza. Mushishi jest bardzo klimatyczną, nastrojową, spokojną serią. Czymś nad czym warto się zatrzymać. Każde obejrzenie chociaż jednego odcinka to było dla mnie zatrzymanie się w miejscu na moment. Coś co było mi potrzebne, co zatrzymywało na chwilę czas. Magia serii sprawiała, że oddanie tego kłębowiska uczuć i myśli było niemożliwe. Zbyt dużo chciało się powiedzieć/przekazać, a mnie już od jakiegoś czasu bardzo trudno jest cokolwiek wyrażać słowami. To trochę smutne ale też pozwala czerpać coś więcej z serii takiej jak Mushishi. Tak jak można było usłyszeć w jednym z odcinków, nie potrzeba wcale słów żeby sie porozumieć. Pod względem trudności w oddaniu wrażeń jest to seria bardzo podobna do Natsume. Aczkolwiek z kilku powodów darzę Mushishi znacznie większym afektem niż Natsume. Nastrojowe jest niemal w tym samym stopniu, jednakże sama osoba Ginko i świat sprawiają, że podchodzę do Mushishi troszkę inaczej. Natsume było serią bardzo ciepłą, Mushishi jest… jest inne. Nie ma tu tak prostych i łatwych do określenia sytuacji, nie ma tutaj zwyczajnego ciepła. Ginko nie został obdarzony przeze mnie sympatią od razu, potrzeba mi było go najpierw poznać. Z każdym odcinkiem moje przywiązanie do tej postaci rosło. Nie zauważyłm nawet kiedy nagle dzień bez Ginko był w jakiś sposób pusty. On naprawdę idealnie wpasowuje się w rolę starego przyjaciela, który tylko będąc obok sprawia, że świat nabiera barw i wydaje się znacznie bardziej magiczny niż na co dzień. I z nim zauważa się tysiące rzeczy, których nie zauważyłoby się będąc samemu. Możliwość patrzenia na jego życie, na to co robi sprawiała naprawdę dużą przyjemność. W miarę poznawania postaci można było być pewnym, że z każdym kolejnym odcinkiem dowiemy się o nim czegoś nowego, dowiemy się o ludziach czegoś… „nowego”. Bardzo podobało mi się podejście do życia Ginko. Był takim spokojnym optymistą. Był taką opoką, czymś stałym, czymś co zmieniając się pozostaje wciąż takie samo. Uczył się, jasne, ale od początku do końca był tym kogo poznaliśmy. Jego system wartości i podejście do świata w którym żyje, do mushi było czymś co mnie zachwyciło od pierwszej chwili. Mushi i ludzi traktował niemal tak samo. Oba światy były dla niego równie ważne, nie zachowywał się jak niektórzy mushi‑shi, którzy bojąc się zabijali mushi bez względu na to czy była po temu potrzeba czy nie (przypominali mi tym pana z jaszczurką z Natsume). Darzył ogromnym szacunkiem obie strony i jeśli było to możliwe starał się aby ludzie zrozumieli mushi i żyli z nimi w pokoju. Aczkolwiek jeśli tylko istniało poważne zagrożenie nie wahał się na pierwszym miejscu stawiać dobra ludzi. Z czym Natsume miał spore problemy, ale Natsume był młodszy, mniej doświadczony i ayakashi zdaje się prezentowały sobą trochę więcej niż mushi. Oprócz tego bardzo podobał mi się dyskretny humor, który co jakiś czas rozjaśniał nieco poszczególne historie, ale nie na tyle, żeby traktować tę serię jak komedię. SD w wykonaniu Ginko były bardzo dobrze wpasowane w poszczególne sytuacje. To przypomina mi jeszcze jedną rzecz, która mnie troszkę zaskoczyła. Oglądając pewne serie, o samotnikach, nie zastanawiam się w ogóle nad tym czy ktoś taki znajdzie sobie jakiegoś towarzysza życia. Zarówno w przypadku Natsume jak i Ginko nie przyszło mi to do głowy dopóki nie pojawił się odpowiedni człowiek… No Ginko miał dość sporo potencjalnych kandydatek, aczkolwiek dla mnie pierwszą i z tego powodu ulubioną była siostra chłopca, który zapadał w sen zimowy. Pani z czarnym znamieniem była jak dla mnie trochę zbyt charakterna. Po głębszym namyśle patrząc na relacje Ginko z paniami nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę to jednak Ginko najlepiej jest tak jak jest, samemu. Jednakże fakt pozostaje faktem, zaskoczyło mnie zupełnie jak naturalnie i jak ładnie wpasowywały się w jego życie niektóre osoby. Bardzo miło patrzyło mi się jak ludzie traktują Ginko i jaki on bez względu na wszystko ma stosunek do nich.
O grafice i muzyce nie będę się wypowiadać. Nie mam słów zachwytu odpowiednich do opisania oprawy graficznej.
Seria jest naprawdę niesamowita i niezwykle uzależnia. Spokojem, nastrojem i magią, która nie pozwala się oderwać, każe niezmiennie sięgać po kolejny odcinek i przerywać w odpowiednim momencie, żeby nie obejrzeć wszystkiego zbyt szybko. Jeżeli tylko ktoś lubi spokojne, i płynące bardzo powoli serie, przy których czas jakby się zatrzymał to nie powinien przejść obok Mushi‑shi obojętnie.
postacie
Mushishi
1. recenzje wypowiadające się w superlatywach
2. przepiękna oprawa graficzna
3. muzyka Toshio Masudy
Na początku fajnie, ale już po trzecim odcinku seria zaczęła mnie nudzić. Ostatecznie obejrzałem 6 odcinków i wrzuciłem do jak‑mi‑się‑kiedyś‑będzie‑naprawdę‑nudziło‑to‑dokończę. Powiedzcie, czy cała seria jest tak schematyczna, czy później będzie się działo coś ciekawszego.
tytuł który stanowi już klasyke anime
A tak poza tym warto zobaczyć ten tytuł nawet jeśli nie lubi się takiego klmatu, do samego kunsztu wykonania.
Jak do mnie to we wszystkich kategoriach dostaje maksimum.
ANIME DO WIDZÓW WYMAGAJĄCYCH
error detected - reboot system
„Mushishi” jest dosyć skomplikowanym dziełem – nie tyle w treści ile w samej swojej istocie. Pozornie banalne sytuacje są tłem dla szeregu ludzkich zachowań i uczuć.
Aczkolwiek nawet nie myśląc o nim, jak o obrazie o egzystencjalnym przekazie nadal stanowi interesujący i absolutnie nie wiejący nudą projekt.
Potężne brawa za tak malowniczo i szczegółowo przedstawiony świat – to on, to natura, przyroda i całe nasze otoczenie są w „Mushishi” najważniejsze. Postaci narysowane są bardzo średnio i momentami drażnił mnie konflikt kunsztowności tła ze schematycznością postaci, ale w gruncie rzeczy nie irytuje nadmiernie.
Fabuła jest zaznaczona wyraźnie w każdym epizodzie z uwidaczniającą się delikatną nicią powiązań w niektórych z nich. Kolejność oglądanych epizodów nie ma tutaj znaczenia. Zgadzam się w 100% z autorem recenzji, iż układ „1 epizod = 1 przygoda” sprawdza się wzorcowo.
Ginko i cała reszta są tacy ludzcy… pierwsze wrażenie niekiedy wydaje się błędne, niekiedy prawdziwe. Moje wyobrażenia o postaciach, które mają się dopiero pojawić niejednokrotnie odbiegały od prawdziwego ich wizerunku. Postaci są wszędzie! Każda ma swoją unikalną historię, niekiedy są postaciami tragicznymi, innym razem szczęśliwymi. Jest jeszcze jeden aspekt, który może wielu osób irytować, mnie natomiast niebywale przypadł do gustu – ludzie są w „Mushishi” tak uprzejmi, że aż nie sposób się nie uśmiechać lekko delektując się uczuciem ich „obecności”.
Nie potrafie stwierdzić, czy anime to jest wybitne, czy po prostu bardzo dobre. Na pewno na jego korzyść działa równy poziom wszystkich epizodów i aż trudno wybrać któryś jako ulubiony. A minus? Grafika postaci to błahostka przy tak obszernej treściowo serii. Niespójność akcji? Wolne żarty! Może to, że przy „Mushishi” nie tyle człowiek się rozerwie, co wyluzuje, oczyści?
Chcąc wystawić obiektywną ocenę opartą na podsumowaniu wszelkich wad i zalet powinienem wystawić 9 lub 10. Jednak ocena jest bardzo subiektywna i stawiam tylko 7, aczkolwiek będę polecał „Mushishi” wszem i wobec, bo naprawdę warto czasami się tak wewnętrznie oczyścić… wybierzcie jednak bardziej odpowiedni moment, aby Wasza ocena była wyższa
Nareszcie - anime z górnej półki
Perła, jak dla mnie stoi niemal na równi z moim ulubionym Byousoku 5cm. Polecam osobom z artystyczną duszą i pierwiastkiem romantyzmu, z całą pewnością odnajdą tutaj to czego w rzeczywistosci im bardzo brakuje…
Mushishi - japoński Wiedźmin?
1. Kolor włosów. Mimo młodego wieku obydwaj bohaterowie mają szare (jak kto woli siwe/srebrne) włosy
2. Brak dzieciństwa – obaj utracili je na różne sposoby – ale efekt jest podobny.
3. Sposób życia – wędrowanie w poszukiwaniu zagrażających ludziom potworów. Co by nie mówić, wiele Mushi było nieprzyjaznych człowiekowi. Mushishi pomagali się ludziom z nimi rozprawić.
4. Podejście do świata. Zarówno Ginko, jak i Geralt dalecy byli od eksterminacji wszystkiego, co odmienne. Kierowali się własnymi zasadami, często odmiennymi od przyjętych w ich kastach. Te poglądy powodowały, że nie raz lądowali w opałach.
5. Należenie do pewnej elitarnej, a mimo
wszystko służalczej klasy. Nad ciężkim losem wiedźminów nie będę się tutaj wypowiadał, ale życie Ginko też do lekkich nie należało. Obydwa zajęcia wymagały odseparowania się od społeczeństwa i samotnej pracy. Choć w Mushishi było pokazane to o wiele delikatniej niż w opowiadaniach A.S. warto zwrócić uwagę na pewną bojaźń jaką wieśniacy czasem okazywali Ginko.
6. Imię zaczynające się na tą samą literę ;), itd, itd.
Co o tym sądzicie? Czy nie uważacie, że ktoś mógł się tutaj czymś sugerować? Bo mi wydaje się, że gdyby Geralt zreinkarnował się w świecie Mushi, mógłby działać bardzo podobnie do Ginko.
Pozdrawiam
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
Może przez to, że wiedźmin jest bajką brutalną, jego przekaz z góry ukazywany jest przez krew. W Mushishi mamy zaś spokojną, leniwą prawie narrację, niewiele butalności i okrucieństw.
Co do Geralta i Ginko… naprawdę, podobni. Uch, no to mam temat rozmyślań na dzisiejszy wieczór:)
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
To okrucieństwo istnieje na swój sposób w świecie przyrody i jest zazwyczaj efektem przypadkowego wtargnięcia ciekawskiego (lub po prostu pechowego) ludzkiego osobnika w tenże świat. Nieświadome wkroczenie na teren mushi w najlepszym wypadku kończy się jakąś ciekawą przypadłością, nie zawsze uleczalną kliknij: ukryte (tu chociażby historia mężczyzny, który ''śnił rzeczywistość''). Większość bohaterów, która doświadczyła takiego spotkania trzeciego stopnia, spotyka się z ostracyzmem lokalnej społeczności (a czasem wprost psychicznym nękaniem, co też można odczytać jako swego rodzaju ''okrucieństwo'').
Rozgadałam się, a chciałam tylko napisać, że porównanie do sagi o W. naprawdę zaskakujące i trafne ^^' Sumimasen
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
Ale jest różnica – o ile wiedźmin drażnił, denerwował, ukazując ludzkie wady i niesprawiedliwośc świata, to mushishi uspakaja, pokazując, że mimo wszystko jest dla nas nadzieja, choć często trzeba wiele poświęcić.
Tak podobne, a tak różne… cóż, serie wybitne.
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
- i pod tym się podpiszę ''ręcoma'' i nogami :D
Re: Mushishi - japoński Wiedźmin?
Król anime. Pod każdym względem.
Wszystkie inne anime dostają od Mushishi potężny cios w szczękę i przesuwają skalę ocen tak o półtora stopnia w dół. W swoim życiu widziałem już kilka anime o których można powiedzieć, nieco sztampowo, „10/10” (NHK ni Youkoso!, Monster, Black Lagoon), tym niemniej jest to pierwszy przypadek kiedy stworzono cos tak idealnie harmonizującego się z tym określeniem. Gdybym miał szukać wad, to cóż, nie znalazłbym ich wcale.
Tak malownicze krajobrazy można spotkać może jeszcze w Seirei no Moribito, ale już projekty mushi są absolutnie wyjątkowe. To samo z soundtrackiem. Melodie spokojne, nastrojowe i wręcz wymarzone do słuchania przy wygrzewaniu się na słońcu w letni dzień.
Sam Ginko to barwna postać. Nietuzinkowy fachowiec, człowiek odpowiedzialny ale także popełniający czasem błędy. Jak każdy. Można się z nim świetnie identyfikować, właśnie dlatego, ze mimo niecodziennego zajęcia i z pozoru tajemniczej natury jest prostym, sympatycznym człowiekiem (z ciekawym poczuciem humoru, co w anime objawiło się zaledwie kilka razy ale w każdym przypadku wywołało szczery uśmiech na mojej twarzy).
Polecam każdemu kto chce doświadczyć czegoś niezwykłego, a przede wszystkim zupełnie innego niż wszystko co widział do tej pory. Jeśli zaś macie kogoś kto chce się przekonać do anime (a jego ambicje jako widza wyrasta choć minimalnie ponad kolejne Narutopodobne bzdury) to możecie Mushishi z pewnością polecić.
PS. Jaku uwaga do recenzentki – można było śmiało wystawiać ocenę za postacie. Rzeczywiście poza Ginko i czasami Adashino wszyscy pozostali mają epizodyczne role na 1 odcinek, ale po pierwsze są one zawsze bardzo dobrze poprowadzone i przedstawione a po drugie – sam Ginko starcza za całą paletę postaci.
Mushishi
Niesamowity klimat mistycyzmu, tajemniczości, czegoś ulotnego. I świat w który czas płynie wolno, swoim własnym rytmem.
Seria dla ludzi, którzy potrafią usłyszeć dzwięk padających płatków śniegu i potrafią się tym dzwiękiem zachwycić.
Ocena powyżej 10 :)
Pomińmy xP
Nie będę sie powtarzać komentarze poniżej mówią wszystko! Choć od świata anime kompletnie sie odizolowałam to akurat od tej serii sie nie da!
Aktualnie szukam kolejnego takiego anime, bo takie klimaty mnie pociągają ^______^
Rzecz o subtelności.
Nie będę rozpisywać się o genialnym klimacie, niesamowitości obrazów i świetnej fabule. Zgadzam się z poprzednikami: doskonałe. Ale po za tym ujęła mnie zwłaszcza subtelność i naturalność. Początkowo irytowały mnie postaci odcinające się od dopracowanego tła, jak również sam Ginko, który wydawał mi się nienaturalnie obojętny. Jednak z każdym epizodem wyraźniej dostrzegałam niesamowitą, nieprzerysowaną mimikę, stałam się wyczulona na podteksty. Podobał mi się nienachalny sposób okazywania emocji, indywidualny charakter i poglądy każdej z postaci. Wiele osób zwracało uwagę na ich fizyczne podobieństwo. Dla mnie był to raczej plus, coś, co pozwalało dostrzec historię stojącą za każdą z postaci. Dodatkowo każdy odcinek jest niezwykle dopracowany, spójny, nie ma w nim żadnym zbędnych scen, które mogłyby nużyć. A sam główny bohater… Poznając stopniowo jego historię, mogąc obserwować go w różnych sytuacjach, zrozumiałam, że pod cienką warstwą cynizmu i przebiegłości kryje się naprawdę sympatyczny człowiek, ze swoimi wątpliwościami, ciekawością i wieczną chęcią pomagania. Ginko jest bardzo autentyczny, sposób w jaki się zachowuje, jego charakter wynika z jego przeszłości. Polubiłam i przywiązałam się do tej postaci.
Osobiście polecam każdemu.
Re: Rzecz o subtelności.
Absolutnie zgadzam się, wydaje mi się nawet że u Ginka każdy ruch i gest tworzyły jego charakterystyke. Zachęcam też do obejrzenia filmu live‑action, po zobaczeniu go jeszcze bardziej docenia się subtelny charakter postaci w serii anime.
~*~
taki sam klimat tworzy zresztą manga, trzeba z ręką na sercu przyznać autorom anime, że nie zepsuli geniuszu tej mangi!
Mushishi
Fabuła jest lekko melancholijna i spokojna ale trzyma w napięciu. Do tego wplątywane są bardzo naturalne, wywołujące delikatny uśmiech żarty. Postacie mimo epizodyczności są bardzo wyraziste a sam Ginko bardzo łatwo zaskarbił sobie moją sympatię. Polubiłam go już w pierwszym odcinku jak dyskretnie próbował wyciągnąć od chłopaka informacje.
Grafika w tej serii jest przepiękna jednak akurat wygląd postaci bardziej podobał mi się w mandze. Muzyka pasuje również idealnie i dopełnia piękno obrazu. Co więcej pisać, tylko polecać wszystkim lubiącym wciągające i ciekawe anime.
Po obejrzeniu serii
Bardzo przyjemne
całość – (9/10)
piękne
:)
11/10
Toshio Masuda DOSTARCZA!
absolutne cudo
Mushishi
9/10
Pamiętam też, jak przy którymś z kolei odcinku stwierdziłem, że gdyby postawić wszystkie postacie drugoplanowe i obciąć im włosy, nie sposób byłoby odróżnić je od siebie. :)
Wielkie dzieło
Piękne...
Komu polecam? Wszystkim. Myślę, że spodoba się nawet osobom, które lubią akcję w stylu Black Lagoon czy Hellsing (sam osobiście bardzo sobie cenię te tytuły). Dlaczego? W końcu czasami trzeba sobie zrobić ''przerwę w zabijaniu'', no nie? A Mushishi będzie jak znalazł. Seria niemal idealna.
Grafika – 10/10 (arcydzieło)
Muzyka – 9/10 (nastrojowa i relaksująca, miodzio)
Fabuła – 10/10 (ok, może nie tyle fabuła, co pomysły na odcinki zasługują na wielkie brawa, bo jako tako ze złożoną historią się tu nie spotkamy)
Postaci – brak oceny
Ogółem – 10/10 – Za klimat. Idealne na zakończenie ciężkiego dnia.
11/10
Nie.
Rzecz nie w tym, iż Na tym tle niektórych mogą razić stosunkowo mniej wyraziste i uproszczone postaci ludzi – ale właściwie bardziej typowy dla anime styl byłby tutaj zdecydowanie nie na miejscu. Niechby sobie był szlachetny, niebanalny minimalizm, ale przy produkcji Mushishi raczej poskąpiono środków na projekty oraz na ich realizację, niż dla efektu artystycznego zaniechano epatowania nas olśniewającym chara‑dyzajnem. To nie ten rodzaj zaniechania, jak sądzę.
Wypowiadam się o grafice, bo na razie obejrzałem 2 pierwsze odcinki. Jeśli w epizodzie występują cztery postacie, z czego dwie wyglądają jak skserowani statyści z co ludniejszych odcinków Naruto, to odnoszę wrażenie bidy i ubóstwa, nie zaś ascezy i minimalizmu.
Nie chcę nikogo zniechęcać do oglądania Mushishi. Postaci jakoś strasznie źle nie wyglądają i poruszają się znośnie, a tła są, doprawdy, przepiękne. Po prostu ostrzegam, żeby po tak wysoko ocenionej grafice nie oczekiwać Bóg wie czego.
Serial zapowiada się dobrze i zamierzam oglądać dalej.
1 ep
10!/10
9/10
Re: 9/10
Nie wyobrażam sobie, by mogła ona mieć jakieś dynamiczne momenty i nagłe zwroty akcji – to nie byłoby już to samo.Taki spokój, prawie senność, lepiej, przynajmniej mi, pozwala wczuć się w nastrój Mushishi.Zakochałam się w tym anime od pierwszego odcinka ;)
PS. O grafice nie wypowiem się, bo jej urok trudno ująć mi w tak prozaiczne słowa jak „śliczna”, „cudowna”, „wspaniała” czy „kawaii”
Mushishi to, jak wypowiedział się ktoś wcześniej, majstersztyk.
~Mushishi~
Grafika (10)
Fabuła (10)
Muzyka (9)
Nic, tylko oglądać. :)
dobre :]
Tylko chwalić...
!
Absolutne cudo
A w maju i czerwcu 2006 będzie jeszcze 6 odcinków do tych 20 już wyemitowanych. Super!
Re: Absolutne cudo
A ja właśnie się zastanawiałem, gdzie pozostałe 4 odcinki DVD, bo znalazłem tylko dwa pierwsze… No fajnie, dzięki za informację:)
ARCYDZIEŁO
Sugoi!
Absolutne arcydzieło.
Ciągle jestem pod wrażeniem.
K.