Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Gakusen Toshi Asterisk

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Raikami 15.10.2016 21:37
    Bardzo przyjemne i całkiem wciągające
    Jakiś czas temu oglądałem Rakudai kishi no calvary i byłem nim całkiem zachwycony. Pomysł mimo odgrzewanego kotleta był na swój sposób inny. W przypadku Asterisku, można byłoby powiedzieć, że oglądamy Rakudai w innym wydaniu, jednak jest coś, co w moim osobistym odczuciu jest znacznie lepsze od samego w/w tytułu. Mianowicie, Rakudai od początku wyjawiał sekrety fabularne co mi osobiście zniszczyło poniekąd zabawę z odkrywania i poznawania głównego bohatera. Asterisk za to tworzy od początku standardowy schemat, który zwyczajnie działa. Jest postać owiana tajemnicą i za jej sprawą główny bohater otacza się dozą tajemniczości. Poza tym każda postać jest na swój sposób bardzo ciekawa. Mimo, że dowiadujemy się o Kirin i Sayi sporo, to ostatecznie dalej nie wiemy do końca jak to wszystko wygląda naprawdę.

    Asterisk to anime przyjemne fabularnie. Gdyby bohatera z Rakudai wymienić z Amagaiem w Asterisku, to otrzymalibyśmy super ciekawy produkt. Ale nie można mieć wszystkiego a co do samego Amagaia, wydaje mi się, że jeszcze pokaże pazur w 3 sezonie.

    Polecam i daje zasłużone 7 jak na anime, które jako pierwsze od dawna zaciekawiło mnie.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Ruka 3.06.2016 21:28
    Wczoraj obejrzałam Rakudai kishi no cavalry a dzisiaj włączyłam to i czułam się jakbym oglądała to samo tylko z innymi bohaterami. Podziękuje chyba sobie na razie
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 4
    rayven129 24.03.2016 12:55
    kotlet jakich mało (bo aż tak zły)
    Odsyłam na kanał na YT Digibro, który zrobił chyba z 12 odcinków, dlaczego to „anime” jest bardzo BARDZO złe..
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    sssde 8.03.2016 10:06
    narazie średniak po 7 odcinku z potencjałem zmarnowanym bohater spoko chociaż ma irytyjaca moc z  kliknij: ukryte  dalej harem fajny
    co do antagonistów to jest  kliknij: ukryte  jak narazie ocana 6 na 10 naprawde ta seria miała potecjał niestyty wyszło jak zawsze
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    james 25.01.2016 12:57
    7/10
    Ostatnio oglądam dużo haremówek, żeby się odmóżdżyć, nie jestem jakimś olbrzymim fanem tego typu serii. No i trafiłem na Asterisk i Rakudai.

    Rakudai mnie nie kupił. Choć inaczej. Kupił mnie, żebym obejrzał całą pierwszą serię, ale nie wiem czy sięgnąłbym po drugą.

    Z kolei Asterisk jest ewenementem. Mimo miliona wad jakie można w nim znaleźć: płytkie postaci, upraszczana fabuła czy niespodziewane zwolnienia akcji, i tak brnąłem odcinek za odcinkiem z przyjemnością i chęcią zobaczenia co dalej. I z pewnością będę wyczekiwał kwietnia z cieknącą ślinką.
    Innymi słowy, mimo słabego poziomu jest w nim „to coś” przez co ciężko mi się oderwać od tej serii. I choć nie mam pojęcia co to jest, nie narzekam bo jak dotąd nigdy coś takiego mi się nie przydarzyło.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    m4RiOn 14.01.2016 22:07
    8/10
    Taki zapychacz miedzy kolejnymi pozycjami , fajnie się ogląda ale wątpię by zapadło mi to w pamięci , aczkolwiek kontynuacje chętnie obejrzę :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    0057 28.12.2015 00:58
    Gakusen ma taką samą wadę jak jego brat bliźniak Rakudai, główny bohater, chodząca dobroć i szlachetność. Bohater dupek by się nie przyjął ale miło by było od czasu do czasu zobaczyć bohatera którego życiową dewizą byłoby „I don't care”.
    Haremówki mają to do siebie że każda absolutnie każda postać, nawet ta która próbuje udawać pseudo mroczną, wypada sztucznie(notabene twórcy sami prowokują sytuację w których mroczna postać wypada śmiesznie, dając jej fanserwisowe elementy, jak np. zachowanie moe czy zwierzęce uszy), wpychanie bohaterów chodząca dobroć a'la Jezus Chrystus wiarygodności nie dodaje.
    Cholera jasna to jest nastolatek, wiem że nie każdy w tym okresie przechodzi wielki bunt, ale nastolatek to nie jest rycerz w lśniącej zbroi, zawsze opanowany i szlachetny, nastolatek popełnia błędy, nie zawsze panuje nad swoim słownictwem, bywa nerwowy, jest niedojrzały, to co jest nam z uporem maniaka przedstawiane w Rakudai i Gakusen jako nastolatek, nim nie jest, albo jest jakimś perfekcyjnym obrazem osoby w wieku nastoletnim.

    Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie że nastolatek ukazany w znienawidzonym przez większość użytkowników „School Days” (ocena za postaci 1/10) przedstawiał wiarygodniejszy obraz nastolatka (protagonista) niż Gakusen czy Rakudai, które koniec końców za postaci pewnie dostaną wyższą notę.
    Nie mówię że Makoto to była jakaś mega głęboka postać która zasługuje na Bóg wie jaką ocenę, ale po prostu tacy są nastolatkowie, nie zawsze ogarnięci, popełniają błędy i nie zawsze dokonują dobrych wyborów, na pewno jest bardziej wiarygodnym nastolatkiem, niż dwaj wcześniejsi protagoniści razem wzięci.
    Odpowiedz
  • VZXV 26.12.2015 03:28:21 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    Koogie 23.12.2015 10:34
    Bleh
    Byl tutaj material na naprawde ciekawa serie gdyby pozwolić swiatu oddychać i skupic się na paru roznych szkolach, jednak gdybanie tutaj nie ma sensu. Będę brutalny, to anime nie ma w sobie nic. Postaci sa prowadzone w sztywny nie offensywny sposób, sa to najbardziej typowe charaktery których lepsze iteracje widzieliście wszędzie indziej. Postaci zdaja się być tworzone nie po to by istnieć w swiecie, lecz by spelnic warunki narzucone przez gatunek.
    Walki sa bardzo slabe. Fabularnie sa dosyć slabo skonstruowane. Zwykle by scena akcji miała to fajne uczucie uniesienia potrzebne sa dwie rzeczy. 1) Musi być jasno przedstawiona stawka emocjonalna. Nie fabularna (logiczna), musza to być emocje bohatera lub osob mu bliskich. To wlasnie przez te emocje które rozpoznajemy jesteśmy w stanie się utozsamic z tym co się dzieje na ekranie i przez to czujemy ekscytacje. To jest most i trzeba poswiecic trochę czasu przed wszystkim by taki most zbudować. 2.) Jest to związane po części z pierwszym, ale przeciwnicy musza być jasno przedstawieni. Ich charakter, charyzma, czy nawet opcjalnie ich wlasna stawka emocjonalna. Nie znając antagonisty nie jesteśmy w stanie jako widz poczuc w jakim zagrożeniu jest nasz bohater. Był to mój największy problem z anime Attack on Titan i ostatnia walka, była ona pusta ponieważ nigdy nie poznaliśmy antagonisty ani nie wiemy co go pcha do tego co robi. Antagoniska moglby być zamieniony na kazda inna postac i byłoby dokładnie to samo. Podobnie było z Kantai Collection Anime, gdzie przez fakt ze nigdy nie poznaliśmy antagonistów walki wydawaly się bardzo odlegle, nie personalne.
    Wytlumaczylem? Tak? Nie? Super. W kazdym razie to anime chrzani sceny akcji pod wzgledem emocjonalnym jak I technicznym. Może nie sa one odrzucające, lecz ruchy jednej genki postaci były bardziej animowane niż niektóre walki.
    Anime ma chwilowe momenty bycia ciekawym. Jak już wspomniałem swiat jest interesujący, a także daje możliwość na naprawdę różnorodne postacie z kolorowych charakterami, jednocześnie umozliwiajac historie oparte na intrydze, tajemnicy, zdradzie i knowaniu. Tym bardziej jest szkoda kiedy zamiast tego widac jak glowny bohater pitoli ze swoim haremem o dupie marynie, ponieważ to anime uwielbia marnować czas na rozmowy które nigdzie nie prowadza. Często w seriach akcji sa wolniejsze sceny które wlasnie sluza budowaniu tego mostu emocjonalnego o którym wspomniałem wyzej, lecz nie robi się ich tak samo jak się robi retardacje w okruszkach zycia.

    Ogolnie seria jest slaba. Będę ogladal dalej, ponieważ… eh… co mi tam, lubie genki naukowca. Nie jest ona tak slaba by kogos odrzucić, lecz jest zbudowana tak bezpiecznie i nijako, ze rownie dobrze moglaby być wyprodukowana w fabryce. Jakie studio to zrobilo? Aha… No patrz.
    Jeżeli ktoś koniecznie chce ocene to odemnie to jest 4/10. Nie jest to tragiczne anime, lecz jedyna charakterystyczna cecha tego show jest to jak bardzo nijaki jest.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    Ichiryuu 20.12.2015 02:40
    Jeej, w końcu dobry odcinek w Asterisku, szkoda, że dopiero ten ostatni. Podobał mi się na tyle, że może nawet rozważyłbym podniesienie oceny o jedno oczko, ale jeszcze będę musiał się zastanowić. Póki co za przeciętność w każdym możliwym elemencie i widoczne spłycenie oryginału daję 5/10. Jeśli drugi sezon nie wywiąże się z fabularnych obiecanek cacanek to będę mocno niepocieszony, bo na razie daję bajce jeszcze minimalny kredyt zaufania za to, że nie jest tanią reklamówką i baitem na light novel.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 6
    Kysz 19.12.2015 18:28
    Cóż… Asterisk skończony, nawet nieźle się to oglądało, ale oczywiście szału nie było. Nie żebym się owego szału spodziewała, ale nie jestem też żadną koneserką haremówek i od takich serii wymagam po prostu tego, by zapewniły mi dobrą rozrywkę. Tu dodatkowym smaczkiem był fakt podobieństwa do Rakudai i możliwość porównywania obu serii na bieżąco. Na pewno nie oprę się też możliwości finalnego zestawienia ze sobą tych tytułów, ale z tym poczekam na ostatni ep Rakudai i wtedy się dopiero pobawię^^
    Sam Asterisk natomiast wygląda dla mnie tak:

    Fabuła – turniej to motyw wyświechtany; tyle już tego było w tylu różnych odsłonach, że właściwie na jakąś oryginalność nie ma co liczyć; w tym przypadku na plus wyszło dla mnie postawienie na walki drużynowe, co dało możliwość urozmaicenia pojedynków. Oczywiście dałoby się to wykorzystać o niebo lepiej, choćby poświęcając pierwszy sezon na przybliżenie innych przeciwników, poświęcając ich walkom więcej czasu. Osobną sprawę stanowi mechanika świata, rywalizacja między szkołami i całe to ciekawe tło, które tutaj ot tak pominięto. Przemycono akurat tyle informacji, by dało się odczuć, że to może być ciekawe, a to niestety zbyt mało. Jak dla mnie źle rozplanowano te 12 odcinków, pomijając zbyt dużo i skupiając się na głupotkach. Widać, że chcieli to zakończyć dokładnie w tym momencie, więc zapewne to wymusiło wszystkie te ograniczenia.

    Bohaterowie – standardowo są to schematy, od tego pewnie nie da się uciec w tego typu serii; natomiast wyjątkowo żadna z postaci mnie nie irytowała i to jest najważniejsze; jakoś tak stonowali ich charaktery, dzięki czemu dało się ich oglądać; choćby Julis w swojej tsundere roli była całkiem sympatyczna, nie wyżywała się na protagoniście, a raczej kończyło się na słownych naganach + jej momenty „dere” nie wyszły żałośnie. Ayato to kolejny „miły chłopak” jakich wiele, ale przynajmniej nie prawił innym kazań, za co się go chwali.

    Grafika - i tu jest w pewnym sensie pies pogrzebany; w serii skupiającej się na walkach ich widowiskowość znacząco wpływa na odbiór całości (w końcu chyba nikt takich rzeczy dla fabuły nie ogląda xd); a tu było średnio z odchyłami na marnie; za dużo w tym plastiku oraz niepotrzebnego wciskania CGI, za mało dobrych efektów.

    Muzyka - może być; op i ed mi wpadły w ucho, reszta nie, ale nie odczułam w żadnym momencie, by jakieś dźwięki mi przeszkadzały

    Ogólnie – czysty przeciętniak – ani mnie on ziębi, ani grzeje; obejrzałam, drugą serię też zobaczę pewnie, lecz nie mam zamiaru tego w żaden sposób wyróżniać; prosta, niewymagająca rozrywka z strawnym wydaniu, ale też tego dokładnie chciałam – ode mnie ma więc 6/10. Mogło być lepiej, lecz jestem też świadoma tego, że mogło to wyjść dużo, duuuużo gorzej.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Saber 19.12.2015 16:50
    Zapowiadało się nieźle, a wyszło… nijako. Miałko, wtórnie a nawet nużąco. A co najgorsze widać, że mogło być lepiej.

    Nie czytałam light novel. Nie wiem, jak to dokładnie wygląda, ale z wypowiedzi osób zaznajomionych z pierwowzorem wynika, że jest on dużo lepszy niż animowana adaptacja. Jednak nawet bez znajomości oryginału widać zmarnowany potencjał.

    Czy to anime jest bardzo złe? Nie. Są plusy. Główna bohaterka którą daje się lubić, ogólnie postaci żeńskie są calkiem w porządku (osobiście najbardziej lubię Kirin, jest przeurocza imo). Śliczny ending i udany opening. Ogółem soundtrack który mimo że nie zapadnie w pamięć poza tymi dwoma piosenkami, to mozna go zaliczyc na plus. Grafika która była całkiem niezła. Co prawda bolały mnie czasem biedne oczęta od CGI, zdarzały się okrutne deformacje w tle, ale jednak było to wszystko na przyzwoitym poziomie. No i na początku historia wydawała się ciekawa na tyle, że postanowiłam dać jej szansę.

    Ale niestety, seria która wydawała się z początku interesująca i mimo braku wielkiej oryginalności strawna, okazała się z czasem coraz gorsza. Schematy zaczynały coraz bardziej irytować a zmarnowany potencjał dawał się zauważyć. Jest to chyba najgorszy problem, jaki spotkał to anime, razem z tym, że ono po prostu wieje nudą… Nawet pojedynki nie były zbytnio wciągające ani nie powiedziałabym żeby były na jakimś specjalnym poziomie. Jest sporo zmarnowanego czasu, a przy tym wątki które warto byłoby rozwinąć zamiast tego, na co poświęcono czas.

    Warto poruszyć kwestię tego, jak Asterisk wypada przy Rakudai. Obydwie serie były emitowane równocześnie, wychodziły tego samego dnia. Zaczęły się praktycznie tak samo. No spójrzcie: [link] To jest wręcz zabawne, na początku myślałam że te dwie serie będą mi się myliły. Start był podobny ale im dalej, tym bardziej ta dwójka zaczęła się rozjeżdżać. Teoretycznie podobieństw jest cała masa, ale oprócz różnic w samym „sednie” obu tych serii, są też okrutne różnice w tym jak one są traktowane przez twórców! Asterisk nawet nie próbuje już wychodzić poza ramy, podczas gdy Rakudai wydaje się bardziej świadome siebie i świeże. Długo by można o tym pisać i porównywać te dwójkę, ale w skrócie można powiedzieć, że Rakudai ma lepsze praktycznie wszystko. Ma lepszego protagonistę (przekonał mnie już w pierwszym epku dzięki swojej reakcji na przebierającą się Stellę), lepsze walki, lepszych przeciwników, lepszy ogólny wydźwięk i stosunek do siebie (nie wiem jak to lepiej ująć), lepszy fanserwis, lepszą relację między główną dwójką! Można by wymieniać i wymieniać.
    Dzięki temu porównaniu widać, że nawet z czegoś co na pierwszy rzut oka i z opisu wieje sztampą można wycisnąć fajną serię przy której można się dobrze bawić. Ale można też potraktować ją tak, jak stało się to w przypadku Asteriska.

    Do fanów oryginału – przykro mi, że tak potraktowano serię którą lubicie.

    Podsumowując, nie jest to jakieś bardzo złe, ale miało szansę byc lepsze. Koniec końców jest dość nijakie ale da się oglądać. Tylko po co?
    4/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Poirytowany czytelnik oryginału 19.12.2015 15:03
    No i skopali, nawet bardzo… jak zawsze. Niby coś tam z przeszłości Irene pokazane, ale tak naprawdę nic konkretnego. Poza tym w ogóle nie dowiedzieliśmy się niczego o jej światopoglądzie i z czego on wyniknął. Podobnie z informacjami o świecie przedstawionym i rozgrywkami politycznymi między szkołami, które miały dużo do powiedzenia pod koniec tomu.

    W zasadzie tutaj wyszło tak, że Dirk przyszedł i dał jej broń do ręki. Bez sensu.
     kliknij: ukryte 

    Adaptację oceniam tak na 1,5/10. Sam oryginał nawet na 7.5/10. Kiedy Japonia w końcu nauczy się adaptować książki?
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    Poirytowany czytelnik oryginału 12.12.2015 14:45
    Wow, w końcu odcinek, który nie ssał jako adaptacja. Jeśli do kolejnego (a jest czas) wcisną jeszcze więcej historii Irene i wytłumaczą wątek „Kotów”, to nawet „dam im kredyt”.
    Czyli jak się chce, to się potrafi.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 3
    Wonski 7.12.2015 16:14
    10
    W końcu zaczyna się robić ciekawie. Irene jest dość porywcza i sądząc po tytule – pewnie będzie też dość brutalna.
    Sama jej Krwawa Kosa Destrukcji (czy jak to szło) ma ciekawą moc. Za wampirami raczej nie przepadam, ale tutaj jakoś mi przypasowało.
    Być może z tej serii jeszcze coś będzie.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    Koogie 28.11.2015 16:38
    9 odcinek
    Imponujace. Pierwsza walka byla tak bardzo zalosna i bez sensu, ze przez nastepne 5 minut ledwo moglem sie pozbierac.
    Roboty sa fajne, ale boze Ty moj, ale to bylo slabe.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 5
    Poirytowany czytelnik oryginału 22.11.2015 21:30
    Wytnij cały początek trzeciego tomu, żeby wstawić dziewuszki na basenie. Brawo, po prostu brawo. Jeszcze śmiesznie dodali scenę po endingu, cała minuta gadki (zmienionej/uciętej w stosunku do oryginału), no i Irene pokazana. Profit. A to nic, że w książce poświęcono jej cały rozdział i była przydługa scena w Le Wolfe. 2/10

    Bardzo boli mnie poziom tej adaptacji. Wiem, że mają ograniczony czas antenowy, ale przy oglądaniu odnoszę wrażenie, że dostałem zupełnie inny produkt.

    W LN jest sporo więcej o intrygach, szersze przedstawienie świata i sporo takich kwestii typowo „rpgowych” (przy walkach jest pełno różnych, raczej ciekawych opisów mechaniki/walk etc). W zasadzie Asterisk trąci trochę Mahouką, ale po anime w ogóle tego nie widać.

    Na razie najbardziej zabolało mnie:
    1) Wycięcie rozdziału z Ireną i Koroną w 8 odcinku.
    2) Wciśnięcie posiedzenia rady w 5 odcinku w zaledwie 3 minuty, kastrując przy tym cały sens tej sceny. Widziałem w sieci komentarze, że ludzie uznali tę scenę za filler i zastanawiali się, po co w ogóle była. Bardzo śmieszna sprawa, bo to jedno z najważniejszych wydarzeń drugiego tomu i jego wpływ na Festę Feniksa zobaczymy już w pierwszych walkach. A ludzie, którzy książki nie czytali, pewnie będą mieć problem zrozumieć, o co chodzi. Znaczy zrozumieją, ale wycięcie całego tła wydarzeń zwyczajnie ssie.
    3) Brak takich następstw walki Ayata z Cyrusem. Ktoś tam niżej pisał, że to miało służyć pokazaniu, jakim bohater jest koksem. Może i też, ale w mniejszym stopniu. W kolejnym rozdziale na podstawie tej sceny Julis tłumaczy, jakie są interakcje między Genestellami, Stregami (Wiedźmy), Dante (Magami) i broniami Lux, a także przepływem Prany (swoją drogą – przez 5 odcinków słowem nie wspominali o Pranie, a w 6 tak z pupy gadają o tym, jak działa na Mana Dity, śmiechłem).

    Generalnie istotną kwestią jest to, że:
     kliknij: ukryte 

    Ogólnie adaptację oceniam tak na 3/10. Jak na sam mierny poziom adaptowania książek nie jest źle, ale z czasu antenowego można było wycisnąć znacznie więcej. Zamiast tego woleli jednak dać odcinek z gimbuskami na plaży. Pozdro 600.

    A co do kwestii Rakudai vs. Asterisk… najpierw bardziej podobał mi się Rakudai, ale jednak czym dalej w las, tym Asterisk ma więcej do zaoferowania. Cavalry ma, co prawda, Stellę i dynamiczne walki, ale w zasadzie nic poza tym. Brakuje tutaj jakichś ciekawszych mechanik, tła czy historii. Asterisk nie jest w tym najgorszy, tylko oczywiście adptacja jest średnio­‑nijaka. Jak zawsze. Kiedyś śmiałem się z ludzi, którzy krzyczeli „to po prostu adaptacja skopana”. Jednak po obejrzeniu anime na podstawie LN, którą znam… Cóż, dziełem sztuki Asteriska nie nazwę, ale jest to z pewnością jedna z najlepszych haremówek. Tyle że jako anime wypada po prostu nie najlepiej. No ale akurat A1 nigdy nie potrafiło adaptować książek.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 12
    Xaven 17.11.2015 19:05
    Akademia nijakości.
    Zdecydowanie zbyt sztywne, nie umywa się do Rakudai'a.
    Postacie wybitnie nijakie, główna para bohaterów to to takie chodzące manekiny z przypisanymi dialogami, fabuła oklepana do bólu z tym, że w niej nic szczególnego jak na razie się nie dzieje, zbiera dziewczyny do haremu i zabija jakieś randomy, które ma na skilla, a wszystko takie jakieś słabe. Przynajmniej grafa dobrze się spisuje, szkoda, że reszta słauba.

    Saya najcharyzmatyczniejszą bohaterką tego anime o.0 (ironia)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Saber 15.11.2015 13:14
    Kirin Toudou to chodząca słodycz, zdecydowanie moja ulubiona bohaterka tutaj. <3 Siódmy ep poświęcony właśnie jej. I wygląda na to że  kliknij: ukryte , uroczy team, wspieram bardziej niż duet Julis­‑Ayato.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Kysz 1.11.2015 15:44
    W sumie upychają tu duuużo głupiutkich, schematycznych scenek. W ostatnich epkach rozwaliły mnie:
    - czas na rozmowę pomiędzy bohaterami w trakcie walki, bo przecież musi być wzruszająco i romantycznie, a przeciwnik poczeka
    - wszystko to, co związane było z późniejszym pościgiem za sprawcą – uśmiałam się setnie nad idiotyzmem jakże mrocznej sceny na koniec (uwielbiam jak w takie serie próbują wpychać niby „poważne” rozmowy i inne „poważne” pierdoły)
    - rozwiązanie tego kto faktycznie był sprawcą zamachów na Julis – normalnie padłam jak pokazali, że to ten (przepraszam za wyrażenie)  kliknij: ukryte , któremu teraz doprawili szaleńczy uśmiech potwornie złego przeciwnika. O tak, najważniejsze to zaskoczyć widza xd
    - bardzo wredny dorosły facet, który pomiata biedną dziewczynką z supermocami, bo przecież ona ma wielką odporność blablabla… + bohater jako rycerz na białym koniu przybywa na ratunek i tak dalej, i tak dalej… ech… nawet mi się nie chce tego komentować…

    Co natomiast uważam za plus, to fakt, że walki mają być przeprowadzane w parach, dzięki czemu jest szansa na coś ciekawszego. Niech no tylko wreszcie przejdą do konkretów…
    Również stosunki między poszczególnymi szkołami mają potencjał na coś bardziej interesującego. Pewnie i tak to spartolą, patrząc po spotkaniu przewodniczących, ale zawsze to przynajmniej próba upchania jakiegoś fajnego tła ;p

    Właściwie nie jestem w stanie w tej chwili wybrać mojego faworyta pomiędzy Asterisk a Rakudai Kishi. Póki co obie te serie mają swoje wady i jakieś pojedyncze plusy. Rakudai jest chyba nieco mniej wypakowane idiotycznymi scenkami, ale na poziomie „ogólnym” (bez wchodzenia w szczegóły różnych przedstawianych motywów) chyba lepiej prezentuje się dla mnie Asterisk (tło fabularne jest tu dla mnie bardziej interesujące), no i Julis>Stella, Ikki=Ayato (niektóre reakcje tego pierwszego są nawet niezłe, ale ten drugi wydaje się mniej przekombinowany).

    Zdecydowanie oglądanie tych serii „na raz” jest najlepszym możliwym rozwiązaniem xd
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Koogie 31.10.2015 16:59
    5 odicnek
    Nyahaha… Nareszcie mamy Genki szalonego naukowca. Oh ile ona energii wprowadzila. W natloku sztywnego dialogu potrzebowalem kogos takiego jak ona. Radosniej od razu. Jest to typ postaci ktory w glowie sobie wyobrazam, ze ma swiadomosc w jakiego typu show jest i wykorzystuje to w pelni by sie dobrze bawic.

    Notabene chyba najbardziej mi sie ten show podoba kiedy zaczyna mowic o polityce miedzy szkolami. Szkoly wewnatrz podzielone na frakcje, majace rozne cele, wykorzystujace sie nawzajem. Rozmowy dwoch szalonych mechatronikow byly ciekawsze wlasnie poniewaz tak bardzo rozni sie ich podejscie i manieryzmy od naszych glownych bohaterow. Zawsze lubilem ten motyw rywalizacji szkol/domow/frakcji.

    Poza tym reszta jest nadal typowa i nadal w najlepszym przypadku ujdzie w tlumie. Ale dzis mnie nie wkurzyla kompletnie, wiec progres.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 7
    Temat 18.10.2015 21:08
    Szybkie pytanko, to jest seinen czy (s)seinen?
    Nie wiem czy oglądać, bo od jakiegoś czasu zauważyłem że, żeby zakwalifikować anime do seinen, wystarczy jedno ujęcie piersi czy widok krwi.
    Po kolorze włosów, szkolnym uniwersum, pseudo europejskich imionach i wszechobecnej sztampie, odnoszę wrażenie że seinen to to nie jest, trudno mi wyobrazić sobie 30 latka który ogląda to anime z rumieńcami na twarzy, baa trudno mi wyobrazić sobie osobę mającą więcej niż 15 lat i oglądającą to anime, bez jednego momentu gdy na jej twarzy maluje się zażenowanie.
    Ja rozumiem że w ZnT czy Toradorze motyw tsundere był całkiem ciekawy i w ogóle, ale wpychanie tsundere do większości haremówek (gdzie teraz co sezon obserwujemy ich coraz więcej) to jest znak że anime zmierza w bardzo, bardzo złym kierunku.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 9
    Koogie 18.10.2015 12:38
    Sa cliche ktore doslownie powoduja u mnie fale zlosci.

    3 odcinek bylo o Julis i ladnie zostala nakreslona jej postac, ale zanim to sie zaczelo Tworcy postanowili pokazac nam jedna scene.
    Motyw dziewczyny ktora zorganizowala bardzo erotyczna sytuacje z klasa i dala bohaterowi cos co kazdy samiec pragnie, lecz bohater uciekl w komediowy sposob z glupia mina i jedynym pytaniem „What you are supposed to do?”.
    To nie jest smieszzne, to jest zalosne. Ten szajsowaty ruch jest robiony tylko i wylacznie poniewaz anime chce miec erotyczna sytuacje, ale nie chce zachwiac statusu quo haremowki.

    To jest cos za co sie skresla anime i porzuca. I gdyby nie to ze reszta odcinka mnie uspokoila tak i to anime by czekal ten los.

    Powiem tak, Asterisk nie potrafi robic cliche.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 5
    Kysz 11.10.2015 12:59
    Jako iż oglądam Rakudai Kishi, postanowiłam też sprawdzić Asteriska, skoro to niby takie podobne. I faktycznie – porównania nasuwają się same, bo w obu seriach mamy:
    - szkołę, w której podstawą są walki magiczne
    - różowowłosą główną bohaterkę o skłonnościach tsundere, w dodatku prawdziwą księżniczkę i jakby tego było mało – której elementem bitewnym jest ogień (aż się człowiek zastanawia, czy twórcy czasem nie sięgnęli do „Wielkiej bazy gotowych szablonów” i przez przypadek nie wybrali tego samego xd)
    - pierwsze spotkanie głównej pary rozpoczynające się od przypadkowego podglądnięcia przebierającej się bohaterki i zakończone pojedynkiem pomiędzy nimi (i w obu przypadkach wyraźną dominacją bohatera w nich – choć w Asterisk pojedynku nie dokończono, jasno pokazano kto by w nim wygrał)

    Serio… jak ktoś jeszcze się łudzi, że „oryginalność” jakkolwiek można podpiąć do haremówek, to te dwie serie powinny mu wręcz wtłuc do głowy, że nie – to zawsze będzie kalka kalki xd To jest aż śmieszne jak bardzo mogą być do siebie podobne dwa różne tytuły xd

    Wizualnie jest także podobnie – projekty postaci są w obu przypadkach równie plastikowe, zaś animacja przeciętna. Choć (co pewnie dla niektórych będzie najważniejsze) w Rakudai Kishi cycki wypadają gorzej, to mnie o wiele bardziej odrzuciły kiepsko animowane komputerowo ohydne postaci tła w Asterisk (każdy wygląda jakby dopiero co zszedł z konia xd)

    Schematy postaci póki co chyba ciut lepiej prezentują się w Asterisk. Przede wszystkim nie ma tu zboczonej siostrzyczki z kompleksem braciszka, a to samo w sobie stanowi spory plus. Dla równowagi mamy loli kuudere, ale póki co nie zirytowała mnie jeszcze sobą. Zboczona przewodnicząca być może wyjdzie na manipulantkę, co jej dobrze wróży. Również dodatkowy męski bohater prezentuje się w Asterisk lepiej niż w Rakudai – tam było jakieś wyraźnie zniewieściałe coś, tutaj można odnieść wrażenie, że ten jak­‑mu­‑tam­‑było jest niezłym krętaczem.
    Co do głównej pary natomiast póki co nie widzę wielkich różnic. Protagoniści w obu przypadkach są mili, z pewnością potężni (choć w Rakudai chłopak gra rolę tego najsłabszego) i obaj rumienią się na widok damskich wdzięków. Nieco ciekawiej wypadła reakcja bohatera Rakudai na zobaczenie bohaterki w bieliźnie, ale tu też jakoś to uszło. Za to bohaterki są wojowniczo nastawione i obie uważają, że śmierć jest właściwą karą za podglądanie. Tu plus należy się tej z Rakudai, bo to nie ona zaproponowała pojedynek, ale znowuż ona jest bardziej uległa (kiedy nie bije), więc właściwie wychodzą na równi ;p

    Generalnie jak na razie żadna z tych serii nie wychodzi zwycięsko z wzajemnego pojedynku, prezentują się bowiem na podobnym poziomie. Właściwie śledzeniu ich może być nawet zabawne właśnie przez wzgląd na możliwość porównań – aż nie mogę się tego doczekać^^
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Saber 11.10.2015 10:21
    No proszę, mimo, że schematycznie i typowo, to jednak miło się to ogląda. Póki co wrażenia zaskakująco pozytywne z mojej strony, chociaż nic wybitnego się nie zapowiada.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime