Komentarze
Bakemono no Ko
- Re: Po połowie : Bez zalogowania : 2.09.2021 17:46:32
- Po połowie : PaSaT : 31.08.2021 18:51:05
- No nie mogę dać mniej niż 10 ;/ : Bez zalogowania : 28.03.2021 20:40:04
- komentarz : Patka : 26.10.2018 22:16:55
- komentarz : Maxromem : 22.03.2017 12:39:42
- Re: Tym razem coś dla ojców... : novenka : 12.03.2017 14:28:36
- komentarz : Slova : 26.02.2017 20:09:28
- Bakemono no Ko : Bortak42 : 27.07.2016 12:44:59
- Ah... : hakman4 : 19.07.2016 01:35:11
- komentarz : Turbo Kapec : 18.05.2016 05:15:50
Po połowie
Pierwsza połowa – RE‑WE‑LA‑CJA. Dycha lekko idzie.
Druga połowa niestety już mnie tak nie urzekła. Dalej byłem bardzo wzruszony, ale zmieniła się skala i z dość kameralnych okruchów życia w bardzo szybkim tempie i nieco po łebkach film przeszedł w motyw ratowania. Może nie świata, ale przynajmniej jego części. Niemniej druga część wcale nie sprawia, że ta produkcja nie zasługuje na obejrzenie. Zasługuje, jest naprawdę wyjątkowa i mnie bardzo urzekła. Nie jest to jeszcze ideał, do ideału zabrakło jeszcze z godziny na spokojniejsze i bardziej dojrzałe wprowadzenie wątku nastoletniego.
No nie mogę dać mniej niż 10 ;/
Ale fabuła pełna prawdziwych postrzeżeń, budowania relacji, postaci, które dojrzewają, a na koniec prosty przekaz czym jest życie człowieka bez miłości (także tej do siebie) i bez poczucia własnej tożsamości.
Tylko kilka, lub kilkanaście filmów animowanych poruszyło mnie w ten kilkuwymiarowy sposób.
Nawet choćbym chciała – nie mogę dać mniej niż 10/10
Na pewno nie każdemu – ale naprawdę polecam.
Drugim minusem, jak dla mnie, były głosy dorosłych wersji wspomnianych wyżej bohaterów. Mamoru Miyano bardzo cenię, ale w tym filmie brzmiał okropnie, z kolei w głosie Shoty Sometaniego często brakowało emocji i ogólnie moim zdaniem był zbyt mocny jak na nastolatka. Nie było to jednak aż tak irytujące, by przerwać oglądanie.
Mimo powyższych zgrzytów seans uważam za udany. Będę mieć w pamięci pierwszą połowę filmu, drugą – jakoś zaakceptuję.
Poczatek byl swietny, ciekawy swiat przedstawiony, dobre wprowadzenie postaci i zawiazanie konfliktu… a potem wszystko sie sypie. W drugiej polowie Hosoda zaczal wprowadzac watki, ktore nijak sie nie mialy do tego o czym film byl do tej pory, co nie dosc ze mocno irytowalo, to jeszcze nie bylo wystarczajaco duzo czasu, zeby te watki dobrze poprowadzic. Sa postaci, ktore zmieniaja sie diamteralnie na przestrzeni godziny filmu i maja nie dokonca wyjasnione motywy swoich dzialan. To wszystko sklada sie na scenariuszowa klape drugiej polowy filmu.
Aspekt walki o wladze i same walki byly przedstawione bardzo dobrze i ratuja ten film przed byciem przecietnym.
Jesli zas chodzi o jakis przekaz czy ukazanie „tacierzynstwa” to niestety wypada to wszystko blado przy poprzenich „Wilczych dzieciach”. Zbyt malo czasu zostalo na ten watek poswiecony.
Ogolnie jednak film warty zobaczenia. Mimo mocnych zgrzytow przy koncu, to calosc dobrze sie oglada, zapewne przez piekna oprawe graficzna i rezyserie.
W sumie to się zawiodłem. Wilcze Dzieci bardziej trafiły do mnie z warstwą emocjonalną, były bardziej przyziemne, tu nie bardzo wiem, co autor chciał mi pokazać.
Bakemono no Ko
Ah...
Jak nie często spotyka się film, gdzie świetnie jest poprowadzne losy bohatera. Jego uczucia, relacje i inne sytuacje miedzy postaciami przestawionymi w filmie bez żadnych zgrzytów.
Polecam!
Piękna baja. Aż się łezka z oku kręci.
Jest dobrze
Polecam!!
Tym razem coś dla ojców...
Poprzedni film Mamoru Hosody poświęcony był miłości matczynej, a teraz zdaje się reżyser postanowił przepracować kwestię ojców. Najważniejsza jest oczywiście relacja między głównymi bohaterami, niedźwiedziopodobnym Kumatetsu i 9–letnim Renem. Choć ten pierwszy nie jest wzorem kliknij: ukryte mentora, to jednak miałam wrażenie, że stopniowo zaczął sam siebie postrzegać jako opiekuna chłopca i na tym budował swoje poczucie wartości. Dlatego też ostatecznie zdecydował się poświęcić dla dobra swojego wychowanka.
Trochę na uboczu jest wątek biologicznego ojca kliknij: ukryte Rena, którego jednak pokazano jako postać w 100% pozytywną. Podobno poszukiwał syna nawet w momencie, gdy pozostali się poddali, i przez cały czas starał się wspierać swoje cudownie odnalezione dziecko mimo, że to nie zawsze było łatwe w kontaktach. Tym bardziej zastanawia mnie, co doprowadziło do rozwodu i tego, że zazwyczaj bardziej przychylny ojcom japoński sąd oddał chłopca na wychowanie matce?
Jest jeszcze Iōzen, który choć popełnił pewien błąd kliknij: ukryte wychowawczy w przypadku starszego syna, to jednak nie odrzuca go i stara się naprawić sytuację…