x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Anime obejrzałem za dwoma podejściami, po połowie.
Pierwsza połowa – RE‑WE‑LA‑CJA. Dycha lekko idzie.
Druga połowa niestety już mnie tak nie urzekła. Dalej byłem bardzo wzruszony, ale zmieniła się skala i z dość kameralnych okruchów życia w bardzo szybkim tempie i nieco po łebkach film przeszedł w motyw ratowania. Może nie świata, ale przynajmniej jego części. Niemniej druga część wcale nie sprawia, że ta produkcja nie zasługuje na obejrzenie. Zasługuje, jest naprawdę wyjątkowa i mnie bardzo urzekła. Nie jest to jeszcze ideał, do ideału zabrakło jeszcze z godziny na spokojniejsze i bardziej dojrzałe wprowadzenie wątku nastoletniego.
Bez zalogowania
2.09.2021 17:46 Re: Po połowie
To prawda, że obie połowy są nierówne, ale jak piszesz – pierwsza połowa była rewelacyjna. Dla mnie zasługiwała na więcej niż 10/10 :) więc średnia wyszła mi 10 :)
A
Bez zalogowania
28.03.2021 20:40 No nie mogę dać mniej niż 10 ;/
Rzadko stawiam dziesiątki. Ta produkcja dla mnie też nie była idealna. Grafika tak wielbiona przez wiele innych osób – jest tym połączeniem za którym nie przepadam – przestrzenne krajobrazy i tła – a niektóre postacie tak płaskie, jak wycięte z kolorowanki. Zwłaszcza na początku seansu przeszkadzało mi to przy postaci Dziewiątki.
Ale fabuła pełna prawdziwych postrzeżeń, budowania relacji, postaci, które dojrzewają, a na koniec prosty przekaz czym jest życie człowieka bez miłości (także tej do siebie) i bez poczucia własnej tożsamości.
Tylko kilka, lub kilkanaście filmów animowanych poruszyło mnie w ten kilkuwymiarowy sposób.
Nawet choćbym chciała – nie mogę dać mniej niż 10/10
Jestem świeżo po seansie – rzadko biorę się za filmy anime, wolę seriale, ale tu postanowiłam zrobić wyjątek. A jak już włączyłam, nie mogłam przestać oglądać – kreska jest obłędna, uwielbiam taką, na Kyutę strasznie przyjemnie się patrzy, zarówno na dzieciaka, jak i jego wyrośniętą postać. I pewnie byłabym całym filmem zachwycona – postaciami, relacjami między nimi, przedstawieniem historii itp. – ale jak inni niżej zauważyli – w pewnym momencie coś się psuje. Dla mnie najgorszy był Ichirohiko, skopali tego bohatera po przeskoku czasowym, bo na początku wydawał się ciekawą, tajemniczą postacią ( kliknij: ukryte że jest człowiekiem, łatwo było zgadnąć) – a tu nagle zrobili z niego kogoś złego, który w prosty sposób dał się ogarnąć ciemności. Nie kupuję wyjaśnienia podanego w anime. Walki Ichirohiko z Kyutą były słabe, znaczy się jakby wprowadzone na siłę – zresztą, cały wątek z Ichirohiko – jeszcze ten wieloryb. Rozumiem symbolikę, ale gdyby przedstawili to normalniej, byłoby lepiej. Drugim minusem, jak dla mnie, były głosy dorosłych wersji wspomnianych wyżej bohaterów. Mamoru Miyano bardzo cenię, ale w tym filmie brzmiał okropnie, z kolei w głosie Shoty Sometaniego często brakowało emocji i ogólnie moim zdaniem był zbyt mocny jak na nastolatka. Nie było to jednak aż tak irytujące, by przerwać oglądanie.
Mimo powyższych zgrzytów seans uważam za udany. Będę mieć w pamięci pierwszą połowę filmu, drugą – jakoś zaakceptuję.
Poczatek byl swietny, ciekawy swiat przedstawiony, dobre wprowadzenie postaci i zawiazanie konfliktu… a potem wszystko sie sypie. W drugiej polowie Hosoda zaczal wprowadzac watki, ktore nijak sie nie mialy do tego o czym film byl do tej pory, co nie dosc ze mocno irytowalo, to jeszcze nie bylo wystarczajaco duzo czasu, zeby te watki dobrze poprowadzic. Sa postaci, ktore zmieniaja sie diamteralnie na przestrzeni godziny filmu i maja nie dokonca wyjasnione motywy swoich dzialan. To wszystko sklada sie na scenariuszowa klape drugiej polowy filmu.
Aspekt walki o wladze i same walki byly przedstawione bardzo dobrze i ratuja ten film przed byciem przecietnym.
Jesli zas chodzi o jakis przekaz czy ukazanie „tacierzynstwa” to niestety wypada to wszystko blado przy poprzenich „Wilczych dzieciach”. Zbyt malo czasu zostalo na ten watek poswiecony.
Ogolnie jednak film warty zobaczenia. Mimo mocnych zgrzytow przy koncu, to calosc dobrze sie oglada, zapewne przez piekna oprawe graficzna i rezyserie.
Niestety film gorszy od Wilczych Dzieci, zarówno fabularnie, jak i wizualnie. Chociaż reżyserowi udało się wykrzesać z dzieła podobne emocje, to niestety film jest nierówny i końcówka pikuje w dół. Zabrakło też tej pięknej animacji, która tak mocno dawała o sobie znać w Wilczych Dzieciach, gdzie użycie grafiki trójwymiarowej było o niebo rozsądniejsze.
W sumie to się zawiodłem. Wilcze Dzieci bardziej trafiły do mnie z warstwą emocjonalną, były bardziej przyziemne, tu nie bardzo wiem, co autor chciał mi pokazać.
Świetna produkcja.Jest to prawdopodobnie najlepszy film pełnometrażowy , jaki oglądałem do tej pory.Genialny jest przekaz tej serii , fabuła także genialna , postacie też , grafika i muzyka bardzo pasowały i to akurat z tego powodu są doskonałe.Jedno z moich ulubionych anime i nie mogę postawić oceny niższej niż 10/10.
Jestem zachwycony seansem!
Jak nie często spotyka się film, gdzie świetnie jest poprowadzne losy bohatera. Jego uczucia, relacje i inne sytuacje miedzy postaciami przestawionymi w filmie bez żadnych zgrzytów.
Polecam!
A
Turbo Kapec
18.05.2016 05:15
Zdecydowanie lepiej wyważona produkcja od wilczych dzieci, bardzo przyjemny seans.
Piękna baja. Aż się łezka z oku kręci.
A
GLASS
17.05.2016 23:44
Ja również bardzo polecam, jak zresztą wszystkie filmy Mamoru Hosody. Facet wie, co robi ;)
Heh, co tu dużo mówić – polecam podobnie jak poprzednicy. Bardziej zadziorny od produkcji Ghibli nie tracący jednak familijnego charakteru (w najlepszym tego słowa znaczeniu) może spodobać się nawet osobom które filmy Ghibli uważają za zbyt ugrzecznione.
Ogólnie to jeden z niewielu animowanych filmów jakie w życiu widziałem i musze przyznać, ze się nie zawiodłem. Wartości tutaj przedstawione trafiły do mnie w 200%, więc momentami byłem nawet pod wrażeniem. Trzeba przyznać, że produkcja jest solidnie wykonana i to co chcę nam przekazać, na prawdę do nas przemawia i to zawsze z dużym echem. Polecam Serdecznie
Dla mnie z kolei to jak na razie najgorszy film tego reżysera, co oczywiście nie znaczy że kiepski. Pierwsza połowa jest rewelacyjna, ale w drugiej pojawiają się zbyt dziwne zwroty akcji, tak jakby reżyser nie miał całego scenariusza i zaczął improwizować nie wiedząc do końca jak zakończyć całą opowieść. Nie będę wymieniał konkretnych przykładów, ale każdy kto obejrzy film raczej domyśli się o co chodzi. A obejrzeć warto, bo mimo tego co napisałem to wciąż dobry i wciągający film z piękną oprawą (choć niektóre wstawki 3D trochę gryzą się z resztą).
Te dwie godziny były czymś niesamowitym. Również podpisuję się pod stwierdzeniem, że lepsze niż Wilcze dzieci chociaż obydwa dzieła są równie godne uwagi. Tam obraz idealnej matki, a w Bakemono no Ko ukazanie humorzastej bestii w roli opiekuna, któremu jednak daleko do tego ideału. Wcale to jednak nie sprawia, że ich relacje nie były jednakowo ujmujące. W mistrzowski sposób film przypominał również, że bycie rodzicem, to nie tylko geny.
Właśnie skończyłam oglądać!To anime wywarło na mnie ogromne wrażenie.Mogłabym nawet rzec , że jest jak dla mnie lepsze od Wilczych Dzieci.Fabuła jest po prostu zaskakująca i świetna.Zakończenie było mega wzruszające.W sumie czego można się tu więcej spodziewać przecież to film Mamoru Hosody. Jego filmy są po prostu genialne!
Polecam!!
A
Impos
15.03.2016 12:32 Tym razem coś dla ojców...
Muszę przyznać, że podobało mi się nawet bardziej, niż Wilcze dzieci. Fabuła nie była może zbyt zaskakująca, ale w niczym to nie psuło przyjemności z oglądania…
Poprzedni film Mamoru Hosody poświęcony był miłości matczynej, a teraz zdaje się reżyser postanowił przepracować kwestię ojców. Najważniejsza jest oczywiście relacja między głównymi bohaterami, niedźwiedziopodobnym Kumatetsu i 9–letnim Renem. Choć ten pierwszy nie jest wzorem kliknij: ukryte mentora, to jednak miałam wrażenie, że stopniowo zaczął sam siebie postrzegać jako opiekuna chłopca i na tym budował swoje poczucie wartości. Dlatego też ostatecznie zdecydował się poświęcić dla dobra swojego wychowanka.
Trochę na uboczu jest wątek biologicznego ojca kliknij: ukryte Rena, którego jednak pokazano jako postać w 100% pozytywną. Podobno poszukiwał syna nawet w momencie, gdy pozostali się poddali, i przez cały czas starał się wspierać swoje cudownie odnalezione dziecko mimo, że to nie zawsze było łatwe w kontaktach. Tym bardziej zastanawia mnie, co doprowadziło do rozwodu i tego, że zazwyczaj bardziej przychylny ojcom japoński sąd oddał chłopca na wychowanie matce?
Jest jeszcze Iōzen, który choć popełnił pewien błąd kliknij: ukryte wychowawczy w przypadku starszego syna, to jednak nie odrzuca go i stara się naprawić sytuację…
novenka
12.03.2017 14:28 Re: Tym razem coś dla ojców...
Co do wątku biologicznego ojca, to pierwsze sceny filmu sugerowały, że rodzina po stronie matki jest raczej bardzo tradycyjna, bogata i wpływowa, a ojciec Rena, pochodzący ze zwykłej klasy społecznej, po prostu wżenił się w tę rodzinę, która, jak było powiedziane, nie miała męskiego potomka. Zatem, gdy pojawił się Ren, oczywistym było, że zostanie spadkobiercą. Myślę, że ojciec Rena po rozwodzie pewnie myślał, że chłopcu będzie lepiej jako „młodemu paniczowi” niż mieszkając samemu z biednym, starszym facetem, więc mógł nawet dobrowolnie zrzec się praw rodzicielskich na rzecz matki i jej rodziny.
Po połowie
Pierwsza połowa – RE‑WE‑LA‑CJA. Dycha lekko idzie.
Druga połowa niestety już mnie tak nie urzekła. Dalej byłem bardzo wzruszony, ale zmieniła się skala i z dość kameralnych okruchów życia w bardzo szybkim tempie i nieco po łebkach film przeszedł w motyw ratowania. Może nie świata, ale przynajmniej jego części. Niemniej druga część wcale nie sprawia, że ta produkcja nie zasługuje na obejrzenie. Zasługuje, jest naprawdę wyjątkowa i mnie bardzo urzekła. Nie jest to jeszcze ideał, do ideału zabrakło jeszcze z godziny na spokojniejsze i bardziej dojrzałe wprowadzenie wątku nastoletniego.
Re: Po połowie
No nie mogę dać mniej niż 10 ;/
Ale fabuła pełna prawdziwych postrzeżeń, budowania relacji, postaci, które dojrzewają, a na koniec prosty przekaz czym jest życie człowieka bez miłości (także tej do siebie) i bez poczucia własnej tożsamości.
Tylko kilka, lub kilkanaście filmów animowanych poruszyło mnie w ten kilkuwymiarowy sposób.
Nawet choćbym chciała – nie mogę dać mniej niż 10/10
Na pewno nie każdemu – ale naprawdę polecam.
Drugim minusem, jak dla mnie, były głosy dorosłych wersji wspomnianych wyżej bohaterów. Mamoru Miyano bardzo cenię, ale w tym filmie brzmiał okropnie, z kolei w głosie Shoty Sometaniego często brakowało emocji i ogólnie moim zdaniem był zbyt mocny jak na nastolatka. Nie było to jednak aż tak irytujące, by przerwać oglądanie.
Mimo powyższych zgrzytów seans uważam za udany. Będę mieć w pamięci pierwszą połowę filmu, drugą – jakoś zaakceptuję.
Poczatek byl swietny, ciekawy swiat przedstawiony, dobre wprowadzenie postaci i zawiazanie konfliktu… a potem wszystko sie sypie. W drugiej polowie Hosoda zaczal wprowadzac watki, ktore nijak sie nie mialy do tego o czym film byl do tej pory, co nie dosc ze mocno irytowalo, to jeszcze nie bylo wystarczajaco duzo czasu, zeby te watki dobrze poprowadzic. Sa postaci, ktore zmieniaja sie diamteralnie na przestrzeni godziny filmu i maja nie dokonca wyjasnione motywy swoich dzialan. To wszystko sklada sie na scenariuszowa klape drugiej polowy filmu.
Aspekt walki o wladze i same walki byly przedstawione bardzo dobrze i ratuja ten film przed byciem przecietnym.
Jesli zas chodzi o jakis przekaz czy ukazanie „tacierzynstwa” to niestety wypada to wszystko blado przy poprzenich „Wilczych dzieciach”. Zbyt malo czasu zostalo na ten watek poswiecony.
Ogolnie jednak film warty zobaczenia. Mimo mocnych zgrzytow przy koncu, to calosc dobrze sie oglada, zapewne przez piekna oprawe graficzna i rezyserie.
W sumie to się zawiodłem. Wilcze Dzieci bardziej trafiły do mnie z warstwą emocjonalną, były bardziej przyziemne, tu nie bardzo wiem, co autor chciał mi pokazać.
Bakemono no Ko
Ah...
Jak nie często spotyka się film, gdzie świetnie jest poprowadzne losy bohatera. Jego uczucia, relacje i inne sytuacje miedzy postaciami przestawionymi w filmie bez żadnych zgrzytów.
Polecam!
Piękna baja. Aż się łezka z oku kręci.
Jest dobrze
Polecam!!
Tym razem coś dla ojców...
Poprzedni film Mamoru Hosody poświęcony był miłości matczynej, a teraz zdaje się reżyser postanowił przepracować kwestię ojców. Najważniejsza jest oczywiście relacja między głównymi bohaterami, niedźwiedziopodobnym Kumatetsu i 9–letnim Renem. Choć ten pierwszy nie jest wzorem kliknij: ukryte mentora, to jednak miałam wrażenie, że stopniowo zaczął sam siebie postrzegać jako opiekuna chłopca i na tym budował swoje poczucie wartości. Dlatego też ostatecznie zdecydował się poświęcić dla dobra swojego wychowanka.
Trochę na uboczu jest wątek biologicznego ojca kliknij: ukryte Rena, którego jednak pokazano jako postać w 100% pozytywną. Podobno poszukiwał syna nawet w momencie, gdy pozostali się poddali, i przez cały czas starał się wspierać swoje cudownie odnalezione dziecko mimo, że to nie zawsze było łatwe w kontaktach. Tym bardziej zastanawia mnie, co doprowadziło do rozwodu i tego, że zazwyczaj bardziej przychylny ojcom japoński sąd oddał chłopca na wychowanie matce?
Jest jeszcze Iōzen, który choć popełnił pewien błąd kliknij: ukryte wychowawczy w przypadku starszego syna, to jednak nie odrzuca go i stara się naprawić sytuację…
Re: Tym razem coś dla ojców...