Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 3/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 3
Średnia: 5,33
σ=0,47

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Uchuu Koukyoushi Maetel ~Ginga Tetsudou 999 Gaiden~

zrzutka

Opowieść o Maetel – prequel słynnego Ginga Tetsudou 999. Niestety, bardzo nieudany.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Na pogrążoną w wiecznej zimie i wiecznych ciemnościach planetę La Metal zmierza Galaktyczny Ekspres 999. Na jego pokładzie młody mechanik, Nazca, poznaje tajemniczą kobietę. Ku jego zgrozie Maetel okazuje się córką znienawidzonej przez niego królowej La Metal, Promethium. A ku przerażeniu Maetel celem chłopca jest zgładzenie okrutnej władczyni, która dąży do przemienienia wszystkich ludzi w maszyny… Na La Metal obok ludzi mechanicznych wciąż jeszcze żyją ludzie prawdziwi. Czy uda się ich ocalić? Czy uda się stworzyć świat, w którym ludzie i cyborgi będą mogli żyć obok siebie?

Splątana i kilkakrotnie zmieniająca kierunek fabuła sprawia, że bardziej obszerna zapowiedź zdarzeń przedstawionych w tej serii wymagałaby streszczenia co najmniej połowy odcinków. Dla fanów Leijiego Matsumoto najważniejsza jest informacja, że anime to stanowi pomost łączący Maetel Legend i Ginga Tetsudou 999, czyli dwa tytuły koncentrujące się na postaci Maetel. Widzowie, którzy znają chociażby obie trylogie Gwiezdnych Wojen, wiedzą doskonale, co jest głównym problemem prequeli: twórcy mogą kombinować jak konie pod górę, ale z góry wiadomo, jak całość musi się skończyć. Nie inaczej było i tutaj. Dla osób znających Ginga Tetsudou 999 los Nazki nie będzie chyba żadnym zaskoczeniem, podobnie jak zakończenie wątków dotyczących innych postaci.

Niestety pomysł scenarzystów na fabułę skończył się na szlachetnym zamiarze stworzenia wyżej wymienionego pomostu. Znam niemal wszystkie pozycje autorstwa Leijiego Matsumoto i wiele z nich oceniam naprawdę wysoko. Wiem doskonale, że nie można tu od scenariusza wymagać drobiazgowej dokładności czy nadmiernego realizmu. To zawsze było science­‑fiction z domieszką mistyki, space opera przedstawiająca raczej legendy niż żyjących ludzi. Niemniej jednak tutaj o scenariuszu można powiedzieć tylko, że jest skrajnie niespójny, nieprawdopodobieństwa piętrzą się na wysokość wieżowca, a wszystkie pomysły pochodzą z recyklingu z innych serii z tego uniwersum. Nazca w ogóle przeżywa pierwszy odcinek (o dwunastu dalszych nie wspominając) wyłącznie dlatego, że jako bohater jest w fabule potrzebny… Tak naprawdę scenariusz nie ma też sensu w kontekście Ginga Tetsudou 999 – trudno przypuszczać, by Promethium miała kiedykolwiek z pełnym zaufaniem współpracować z Maetel, skoro tutaj tak wyraźnie stoją po przeciwnych stronach barykady… Napiszę jeszcze, że najwięcej moich zastrzeżeń wzbudziła końcówka serii, której z oczywistych przyczyn nie mogę tutaj dokładnie analizować. Sprawiedliwie przyznać trzeba, że próbowano doprowadzić do względnej spójności poszczególnych elementów – na przykład wędrującej w przestrzeni kosmicznej planety La Metal, znanej z Maetel Legend, i występującej w Sayonara Ginga Tetsudou 999 planety La Metal, będącej satelitą Heavy Melder.

O dziwo, nie najgorzej wypada większość postaci. Bardzo przekonujący i sympatyczni są Harlock i Tochirou – młodsza i mniej posągowa wersja słynnego pirata jest zdecydowanie bardziej strawna. Nie razi Emeraldas, a nawet zachowanie Maetel ma przez większość czasu jakieś uzasadnienie. Najsłabszym punktem jest oczywiście nieszczęsny Nazca. Rozumiem, że miał z założenia przypominać Tetsuro, ale w praktyce przez ponad połowę serii szarpie się bez żadnego sensu i podejmuje akcje skrajnie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, a co gorsza – całkowicie niespójne ze sobą nawzajem. Owszem, ewolucja światopoglądu sporo tłumaczy, ale powinna zachodzić w jakiś bardziej płynny sposób… O pozostałych postaciach trudno mówić – dzielą się na „szlachetnych i odważnych ludzi” oraz „tchórzliwe i zdradzieckie cyborgi”, przy czym nieliczne wyjątki spośród tych ostatnich obowiązkowo muszą umrzeć, poświęcając się dla organicznych towarzyszy.

Od strony graficznej Uchuu Koukyoushi Maetel stanowi mieszankę archaicznych (ale przyjemnych dla oka) projektów postaci i komputerowo renderowanych pojazdów. Najgorzej wychodzi na trójwymiarowym „liftingu” słynny Galaktyczny Ekspres, przypominający tandetną dziecięcą zabawkę. Natomiast muzyka, jak chyba we wszystkich anime z tego uniwersum, jest piękna – słyszymy przede wszystkim klasyczne instrumenty, od czysto instrumentalnej kompozycji w czołówce, po nastrojową piosenkę, towarzyszącą napisom końcowym.

Bardzo zdecydowanie odradzam rozpoczynanie znajomości z twórczością Leijiego Matsumoto od Uchuu Koukyoushi Maetel. Jak to często bywa z prequelami, znajomość wcześniejszych (wedle daty powstania) części jest tak naprawdę niezbędna do zrozumienia logiki wydarzeń i sensu postępowania bohaterów. Dla osób dobrze wprowadzonych w uniwersum Ginga Tetsudou 999 jest to zapewne pozycja obowiązkowa – ale na ich miejscu nie nastawiałabym się na otrzymanie czegokolwiek nowego.

Avellana, 5 czerwca 2006

Twórcy

RodzajNazwiska
Autor: Leiji Matsumoto
Projekt: Katsumi Itabashi, Keisuke Masunaga
Reżyser: Shin'ichi Masaki
Scenariusz: Mugi Kamio
Muzyka: Tarou Hakase