Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 5/10
fabuła: 3/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 108
Średnia: 5,78
σ=1,73

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Dagashi Kashi

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • だがしかし
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Postaci: Kucharze/cukiernicy; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Historyjki oparte na zachwycaniu się słodyczami, czyli marnowanie czasu najwyższej próby.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pisanie recenzji zawsze zaczynam od małego kryzysu twórczego. Przebiegam oczami teksty na MyAnimeList, przeglądam recenzję na YouTube, albo po prostu patrzę na białą stronę Worda, szukając sposobu, by ułożyć rozbiegane myśli w spójny, zwarty tekst. Zazwyczaj wystarcza po prostu zacząć – pierwsza wersja i tak idzie do kosza – jednak nie tym razem. Po raz pierwszy bowiem zetknąłem się z serią, która tak bardzo nie wiedziała, dokąd zmierza, że skołowała również i mnie.

Dagashi Kashi opowiada o losach Kokonotsu Shikady (od angielskiego coconuts zwany Kokosem), mieszkającego na prowincji nastolatka, który chce zostać mangaką. Ta ambicja nie przypadła jednak do gustu jego ojcu, You Shikadzie, właścicielowi sklepu z przekąskami (jap. dagashi), który oczekuje od syna przejęcia prowadzonego przez pokolenia interesu. Jak to zwykle bywa, chłopak stanowczo sprzeciwia się temu, przynajmniej do czasu, gdy w drzwiach ich sklepu staje Hotaru Shidare – ekscentryczna i zakochana w dagashi córka jednego z największych ich producentów. Chce ona zatrudnić You jako doradcę w swojej firmie, a on stawia jeden tylko warunek: będzie pracować dla niej, jeśli przekona Kokosa do przejęcia sklepu. Shidare chętnie przystaje na ten układ i wtedy…

Tak, przystańmy na chwilę i uczcijmy minutą ciszy pierwszy odcinek Dagashi Kashi, bo ostatni moment, w którym fabuła idzie do przodu, znika właśnie za końcowymi napisami. I tu zaczynają się moje problemy, bo o czym niby mam teraz napisać? O tym, że seria spędza dobrą połowę czasu, przytaczając ciekawostki o cukierkach i pokazując sposoby ich konsumowania? O wątkach romantycznych, które były jedynie zasugerowane, a których autorzy prawie nie dotknęli? O tym, że żadnego znaczenia nie mają założenia dotyczące postaci, jak na przykład fakt przyszłego dyrektorstwa Hotaru? A może o losowych wstawkach, naśladujących/parodiujących shouneny? Wyobraź sobie, Czytelniku, że jakiś heretyk usiłuje zrobić ciasto, wrzucając do miski wszystkie składniki, jakie przyjdą mu do głowy, miesza je na odwal się ręką, a potem wrzuca do piekarnika. Mniej więcej tak jest skonstruowane to anime – żaden motyw w nim użyty nie łączy się z innymi, coś takiego jak fabuła tu nie istnieje, rozwoju postaci nie ma, zakończenia nie ma, a przede wszystkim – nie ma pomysłu.

Humor, stanowiący siłę napędową tego anime, to jakiś żart. W większości sprowadza się do przesadzonych w niesamowitym stopniu scen związanych z próbowaniem, smakiem, albo formą cukierków, które przypominały mi nieudolne podejście do skopiowania czaru tkwiącego w abstrakcyjnych scenach z Shokugeki no Souma. Oprócz tego w grę wchodzi również fanserwis i tu bez przykładu się nie obędzie: Hotaru, wygięta w uwodzicielskiej pozie, proponuje Kokonotsu „zostanie dorosłym”. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak to wygląda dla widza i młodego bohatera, ale o co chodzi w scenie, zapytacie? O piwo w proszku, napój stworzony, żeby dzieci mogły pić coś, co przypomina piwo i czuć się doroślej na rodzinnych zjazdach, który Horatu chce teraz wypróbować. Takich scen jest więcej, a do tego dochodzą rozmaite okazje, w których Shidare przemaka bluzka, ku radości męskiej części bohaterów.

Zaburzyłbym jednak równowagę Macek, gdybym nie wspomniał o bardzo nielicznych lepszych momentach, związanych, oczywiście, z częścią okruszkowo­‑życiową serii. Szczególnie szósty i siódmy odcinek zawierały parę ładnych scen, wskazujących na rozwijający się romans między Kokonotsu a jego przyjaciółką Sayą. Nic wielkiego, po prostu trochę czasu spędzonego razem i kilka scen z dzieciństwa, ale wystarczyło, by zaczęło mi zależeć na ich relacji, gdyby miała on gdzieś dojść, rzecz jasna. Oprócz tego zdarzyło się też kilka losowych scen, wyróżniających się na tle innych, które trafiły się tej serii jak ślepej kurze ziarno, kiedy przeskakiwała pomiędzy losowymi pomysłami.

W narracjach czysto epizodycznych, jak w Dagashi Kashi, ciężar utrzymania zainteresowania widza spoczywa głównie na bohaterach. Jeśli nie ma historii, muszą oni być wystarczająco charyzmatyczni, i jak pewnie można się już domyślić, nie udaje im się to. Postacie w tej serii to szczyt lenistwa. Każdą z nich mógłbym opisać jednym zdaniem i byłby to opis wyczerpujący, ale bez przesady, celujmy w trzy. Kokonotsu to typowy nieśmiały protagonista anime. Ma ukryty talent do tworzenia kompozycji cukierków i rozległą wiedzę na temat dagashi, dorównując w tym niemal fanatycznej Hotaru. Chciałby zostać mangaką, ale to, tak jak cała reszta jego charakteru, nie ma żadnego wpływu na fabułę. Następna – Saya Endou, jedyna postać, którą polubiłem, przyjaciółka z dzieciństwa Kokosa, zadurzona w nim po uszy. Łączy w sobie słodziutkie zauroczenie ze zdrową dawką zazdrości o chłopaka. Nie ma w tej postaci nic więcej, ale przez kontrast z resztą stała się moją jedyną ulubienicą w tej serii.

Teraz znowu czas na trochę jadu. Tou Endou, kolega Kokosa i brat Sayi, to „ten fajny w okularach słonecznych”. Wydaje mu się, że jest popularny, nie robi niemal zupełnie nic i lubi zaglądać dziewczynom, gdzie nie powinien. W odcinku szóstym użył gumowej, lepiącej się łapki, żeby podnieść spódnicę własnej siostry, celem pokazania Kokosowi jej majtek, za co najchętniej bym go powiesił. Ojciec Kokonotsu to zachowujący się jak mała dziewczynka egoista. Ma w głębokim poważaniu opinię swojego syna i nie wspiera go w realizowaniu marzeń, a zamiast tego usiłuje rozmaitymi technikami manipulacji nakłonić Kokosa do pozostania w sklepie. Pojawia się rzadko – to niewątpliwie największa zaleta jego postaci. No i oczywiście gwóźdź programu, Hotaru Shidare. Słowo „debilka” załatwiłoby sprawę, ale umówiliśmy się na trzy zdania. Jest zakochana w dagashi do tego stopnia, że każdy aspekt swojego życia sprowadza właśnie do nich. Dysponuje przy tym mentalnością pięciolatki i te dwie rzeczy razem zabiły ją jako postać, sprawiając, że większość scen, w których występowała, była albo głupawa, albo głupia, albo tragicznie głupia. Znamienne jest, że mój ulubiony odcinek to ten, w którym dostała najmniej czasu ekranowego.

Jedyną część Dagashi Kashi, którą w pełni tolerowałem, stanowi oprawa techniczna serii, co nie oznacza bynajmniej, że była dobra. Zacznijmy od tego, że przez jedenaście odcinków pokazywane jest tylko… pięć postaci, o których już wcześniej napisałem. Nieważne, gdzie bohaterowie są, co robią, czy kiedy to robią – w tamtym wszechświecie są praktycznie sami. Poza siódmym odcinkiem widzimy inne postacie, bodajże w dwóch scenach. Teorię, że jest to efekt lenistwa, a nie jak w Bakemonogatari zabieg stylistyczny, potwierdza również niska jakość tła i sporadyczne jedynie zmiany ubioru bohaterów. Można by pomyśleć, że skoro jest ich tak mało, danie im nieco bardziej rozbudowanej garderoby nie byłoby wielkim problemem, ale najwyraźniej tak nie jest. Nie mogę też nie wspomnieć o oczach bohaterów. Nie dość, że mają oni wszyscy zeza, to jeszcze trójka z nich ma wiecznie pomniejszone źrenice, co w anime zazwyczaj wykorzystuje się do pokazywania silnych negatywnych emocji, graniczących często z szaleństwem. Nie rozumiem, czemu zostało to tak zrobione – wygląda to brzydko i nieswojo.

Udźwiękowienie w tym anime „może być”. Utworów w ścieżce dźwiękowej jest mało, ale są dobrze skomponowane i zróżnicowane, a i do scen dopasowano je znośnie. Podobnie z openingiem i endingiem – to piosenki typowo popowe, ale ujdą w tłumie, choć animacje im towarzyszące mogłyby być nieco bardziej ambitne. Aktorzy głosowi jak zwykle w formie, choć nie można powiedzieć, że seria stawia im jakieś wyzwania.

Szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie ta rzeka niechęci, która wylała się z moich palców, kiedy zacząłem pisać tę recenzję. Dagashi Kashi nie tyle bowiem jest złe, co po prostu bardzo, bardzo nudne i przypomina ciągnącą się w nieskończoność reklamę cukierków, którą ktoś ubrał w animowaną formę. Gdybym mieszkał w Japonii, prawdopodobnie kończyłbym teraz listę łakoci, którymi zachwycała się Hotaru, by w sklepie unikać ich jak ognia, w ramach małej prywatnej zemsty. Odradzam jakąkolwiek interakcję z serią – zwyczajnie nie ma po co marnować swojego czasu.

Ao desu, 1 maja 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: feel
Autor: Kotoyama
Projekt: Kanetoshi Kamimoto
Reżyser: Shigehito Takayanagi
Scenariusz: Michiko Yokote, Shigehito Takayanagi, Yasuko Kamo

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Dagashi Kashi - wrażenia z pierwszego odcinka Nieoficjalny pl