x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
opinia
cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Zatem syntetycznie: opowieść, której kluczowe elementy mają związek ze światem cyfrowym, zakładająca istnienie alternatywnej struktury, lub po prostu grupy społecznej powiązanej z tymże cyfrowym światem, kontestującej oficjalny porządek, a uznawanej przez głównonurtowców za margines społeczny.
Podsumowując – zaprzeczę początkowi komentarza :D i stwierdzę że Dimension W absolutnie cyberpunkiem nie jest, co jednak nie czyni tej serii automatycznie złą.
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
- czy w DW istotnym elementem fabuły jest stworzona przez człowieka przestrzeń wirtualna? Nie – 5 wymiar jest zjawiskiem fizycznym.
I tu uważam mamy odpowiedź. Wszelkie inne podobieństwa nie mogą przekreślić podstawowego faktu że brak tu cyfrowego świata, czyli elementu cyber. U podłoża cyberpunku leży bowiem fascynacja sztuczną rzeczywistością stworzoną przez człowieka i jej wpływem na społeczeństwo przyszłości. W DW żaden z tych elementów nie jest ważny, 5 wymiar jest częścią naturalnego świata. Obraz bliskiej stechnicyzowanej przyszłości w której rządzą korporacje nie jest sam z siebie wyznacznikiem cyberpunku, bo w takim przypadku za cyberpunk należałoby uznać np Blade Runnera, który nie ma z CP nic wspólnego.
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Poza tym, jak pisałem, na pewno błędne było Twoje podejście tworzenia definicji na podstawie samej tylko nazwy. Próbując podobnie, przez etymologię, redefiniować np. gatunek komedii, stwierdziłbyś, że nie ma on zastosowania do dzieł filmowych, bo te nie mogą być pieśniami paradnymi, na co wskazuje nazwa.
Im bardziej szczegółowy gatunek, tym bardziej szczegółowe cechy i to chyba jedno z założeń idei klasyfikacji gatunkowej. Cyberpunk nie jest „gatunkiem podstawowym”, ale pod gatunkiem science‑fiction (które też jest podrzędne względem fantastyki).
Nigdzie nie pisałem, że nie zgadzam się z Tobą w kwestii tego, czy DW można uznać za cyberpunk. Zwracałem uwagę na stosowane przez Ciebie błędne podejście na drodze do rozstrzygnięcia tej kwestii. Sam uważam, że klasyfikacja DW do cyberpunku nie należy do fortunnych choćby przez wzgląd na grupę docelową odbiorców cyberpunku, ale widzę dla niej podstawy w uznawanych definicjach.
Blade Runner jest uznawany za jednego z najwcześniejszych przedstawicieli cyberpunku na srebrnym ekranie. Wszystkie opracowania poświęcone fenomenowi gatunku, które czytałem, wspominają o tym filmie.
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Po pierwsze – brak tu prawdziwie cyfrowego świata, akcja w całości rozgrywa się w prawdziwej nie sztucznej rzeczywistości, a androidy są sztucznymi ludźmi o poprawionych „parametrach technicznych” a nie cyborgami.
Po drugie – nowela, którą Scott adaptował nie ma z CP nic wspólnego, Dick to klasyczne S‑F.
Po trzecie – całość stylizowana jest na film Noir, a każdy kto nazwie np. utwory Chandlera protoplastą cyberpunku zasługuje nawet nie na śmiech…
Po czwarte – brak tu zbuntowanej ludzkiej społeczności związanej z technologią – androidy psychicznie nie są ludźmi (po to są testy psychologiczne) i nie tworzą społeczności.
Nie żebym dyskryminował androidy, jednak bliżej im do osobnej rasy kosmicznej – obcych. Na tym zresztą opiera się konflikt będący istotą fabuły.
Blade Runner to faktycznie antyutopia, ale nie nazywajmy każdej antyutopii cyberpunkiem, podobieństwo uważam za czysto zewnętrzne. Tak patrząc to już wszystkie Ucieczki są bardziej cyberpunkiem – są wszczepy, gangi, punkowy klimat, rząd przypomina bardziej gang lub korpo… a tymczasem to post‑apo. Cyberpunk nie ma patentu ani na SF ani na naturalizm, nie można nawet uogólnić że to naturalistyczna SF.
Co do definicji – masz niby rację co do znawców gatunku, jednak że zacytuję kolegę J powyżej: „Należy też pamiętać, że sam Gibson miał bardzo mgliste wyobrażenie o cyberprzestrzeni i przyznawał później w wywiadach, że jego wizja w Neuromancerze była czysto artystyczna i nie mająca żadnego technologicznego czy naukowego zaczepienia.”. Zatem nawet koncepcja autora była mglista i płynna to niby czemu „znafcy” uważają że wiedzą lepiej?
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Pytanie, na ile twórca ma prawo do klasyfikacji swoich dzieł. Ja jestem zwolennikiem podejścia, które analizę i ocenę utworu powierza odbiorcy, niezależnie od tego co sądzi autor. A więc z mojego punktu widzenia twórca mógł powiedzieć cokolwiek, ale nie ma to znaczenia, dopóki tego nie zaakceptuje odbiorca.
Ci „znafcy” to ludzie, którzy poświęcili mnóstwo nauki i pracy na przygotowanie (przynajmniej tak być powinno), które pozwala im wydawać rzetelne opinie. I jak widać takie opinie są powszechnie uznawane za bardziej wartościowe niż opinie laików. Faktycznie to tylko ludzie, którzy wydają tylko osobiste sądy i mogą się mylić (figura retoryczna – w zasadzie nie można się mylić, wyrażając opinię), ale podważając ich autorytet, podważasz cały system klasyfikacji gatunkowej. Oni nie uważają, że wiedzą lepiej, ale uważają, że uważają lepiej. Jeśli próbujesz zdewaluować te opinie, wychodząc z pozycji bez autorytetu, musisz poczynić założenie, że autorytet nie ma znaczenia, czym niszczysz ustalone sposoby przyjmowania definicji, itd. Wtedy już nie ma cyberpunku, sci‑fi, komedii, ale wszędzie jest „jakoktochce”. Jeśli Ci się to podoba, to okej; ja wolę się poruszać w systemie może wadliwie, ale wciąż jakoś zdefiniowanym.
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Natomiast co do samej definicji, wolę tę uznaną, której „naturalność” być może jest wątpliwa, niż tę wyprowadzoną przez Ciebie wyżej, o której wiem, że została wydedukowana w kompletnie niewłaściwy sposób.
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
[link][link][/link]
Nie chcę dalej rozwijać tej dyskusji bo każdy ma prawo do własnego zdania, uważam jednak że zaliczanie utworów wstecz do gatunku to naciąganie faktów.
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
chciałbym wyjaśnić tu pewną istotną kwestię.
Istotą cyberpunku jest wyrażenie obawy autora o teraźniejszość, albo najbliższą przyszłość, ukazując jakieś fikcyjne wydarzenia z przyszłości. TO jest istota cyberpunku, a nie wielkie korpo i tak dalej – biorąc pod uwagę takie czynniki to jako cyberpunk można by podciągnąć Ima, sokoni iru boku, bo jest wielkie korpo (organizacja wojskowa), wykorzystywanie dzieci, degradacja wartości moralnych, sci‑fi i tak dalej. Nie, to nie czyni cyberpunku.
Problemem Dimension W na drodze do cyberpunku jest to, że nie pokazuje jasno, ani nawet zawile, żadnego problemu, jakim mielibyśmy się jako odbiorcy martwić, niczego, co by do nas przemówiło i skłoniło do refleksji nad postępem dzisiejszego świata. Przede wszystkim trudno odnieść świat ukazany w DW do naszego, gdyż potraktowano ten aspekt po macoszemu. Wiemy, że biorą energię z powietrza i zarządza tym wielkie korpo, którego szef wygląda jak Seteve Jobs. I to wszystko. Autor w tak radosny sposób zignorował nam znany geopolityczny układ sił i założył, że wszyscy z radością się zunifikują w imię pozyskania nowej energii, że to zakrawa o parodię – tak zbudowane miejsce akcji nie ma odniesienia do tego, co znamy, dlatego też nie można przełożyć problemów bohaterów na nasze realia.
CO za tym idzie dalej, to główna oś fabularna serii – że istnieją ogniwa do pozyskiwania energii z niczego, które są niebezpieczne.
NO BO PRĄD ELEKTRYCZNY Z GNIAZDKA JEST ABSOLUTNIE BEZPIECZNY JAK WSZYSCY WIEMY
Problem w tym, że jasno jest powiedziane, że jako końcowych użytkowników nie powinno nas to obchodzić. Niebezpieczne okazują się nielegalne ogniwa, do których normalnie nie powinno się mieć dostępu. NO KTÓŻ BY POMYŚLAŁ, ŻE PODPINANIE SIĘ NA LEWO DO GAZOCIĄGU JEST NIEBEZPIECZNE?
Ta seria ukazuje problem na takiej zasadzie, że skoro windows nie działa, bo użytkownik skasował system 32, to jest to zły system i trzeba kupić Maca.
Dimension W nie odwołuje się do żadnego problemu, który moglibyśmy spotkać w bliskiej przyszłości ani do żadnego obecnego, na który normalnie nie zwracamy uwagi.
to miało chyba takie założenie, ale niestety zmieniło się w techno‑fantasy, w którym dzielna załoga bije się o posiadanie smoczych kul. gdzie w tym cyberpunk? Czy Dragon Ball był cyberpunkiem? Przecież też miał cyborki i elementy sci‑fi, złe organizacje i tym podobne.
Dimension W to MIAŁ BYĆ cyberpunk. Ale nie wyszło, niestety łatka, myląca wielce, pozostała. i żaden z tego neocyberpunk, żaden renesans, to nieudolna próba.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Nie, TO jest tylko twoja istota cyberpunku. Byłbym wdzięczny, gdybyś nie wmawiał mi, co jest cyperbunkiem, a co nie na podstawie własnego widzimisię.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
I do tego właśnie faktu odnosił się tytuł mojego komentarza – że coś tam cyberpunkowego było albo przynajmniej miało być i dlatego tak zostało otagowane.
A co do „wyrażenia obawy autora o teraźniejszość, albo najbliższą przyszłość, ukazując jakieś fikcyjne wydarzenia z przyszłości”, to jak dla mnie autor próbował zobrazować obawę o pozyskiwanie energii z elektrowni atomowych (w końcu manga zaczęła ukazywać się pół roku po Fukushimie). Dlatego niby energia z „cewek” jest czysta i nie ma skutków ubocznych, ale jak już zdarzy się jakaś niestabilna i pierdyknie, to wywołuje katastrofalne skutki dla całego otoczenia. Pewnie dlatego ofiary cewek często wyglądają jak po chorobie popromiennej albo mutacji.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
A czy „Plan 9 z kosmosu” to sci‑fi, horror czy jednak komedia? W założeniu miał być horror i sci‑fi, ale w praktyce sci‑fi praktycznie w tym nie ma, a i horror z tego żaden, tylko niezamierzona komedia wyszła. A jednak widnieje na filmwebie jako gatunek horror i sci‑fi.
Dlatego nie wiem, czy indolencja autora w zbudowaniu cyberpunkowego klimatu przekreśla od razu fakt, że jego intencją było jednak zbudowanie cyberpunkowego klimatu.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Prawda jest taka, że seria dawała nadzieję na bycie czymś więcej niż ostatecznie była (trochę zmarnowany potencjał, cóż tak to bywa z 12‑odcinkowcami), ale i tak uważam ją za przyjemny seans i jedną z ciekawszych pozycji tego sezonu. A OP i ED wymiata :P
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Co do nadawania tej etykiety. Podtrzymuję to co pisałam, ludzie są głodni cyberpunku i szukają go po seriach SF, które chociaż mają odrobinkę podobnych motywów. Natomiast dla mnie zabawne jest to, że od Dimension W bliższe cyberpunkowi jest nawet Yugioh 5D's… taa, głównie dlatego, że zainspirowali się Akirą. Oczywiście wymienione anime również nie należy do tego gatunku, choć dotknęło rozwarstwienia się społeczeństwa na warstwy spowodowane nowym rodzaję energii czego w Dimension nie ma.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Generalnie w Cyberpunku chodziło o wziętą z wcześniejszego modernizmu zasadę 3M: Miasto, Masa, Maszyna. Dla modernistów tak miała wyglądać przyszłość, gdzie ludzie, maszyny i architektura zleją się w jeden, harmonijny organizm, dzięki czemu ludzkość osiągnie szczęście.
W Cyberpunku chodzi o mniej‑więcej to samo, z tym, że zależnie od ujęcia: albo jest to pułapka i koszmar, który szczęścia nie daje, albo też mainstreamowa ścieżka okazuje się nie nadawać dla niektórych outsiderów: przestępców, artystów, wolnomyślicieli, rozmaitej bohemy, niedostosowanych buntowników etc. Ci tworzą pozostającą na peryferiach kontrkulturę samotnych buntowników. I to właśnie na ich losach skupia się gatunek. Stąd też pochodzi końcówka „punk”.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Dzięki za wyjaśnienie.
Re: cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
Cyberpunk dla gimbusów
Chyba największe rozczarowanie sezonu.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
Osobiście anime dla mnie zrobiło to co miało, zainteresowało mnie mangą. A dokładnie rzecz biorąc udzieliło mi istotnych informacji jakich potrzebuję by zabrać się za seinen( podobnie z Ajin ) bo już wcześniej manga mnie stylistyką zaciekawiła. Tylko tłumaczenie jest w lesie. Natomiast anime jak skończę nie dostanie mniej niż 7, za samą niesamowitą animacje mu się należy.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
„High‑tech” był, zaawansowana technologia i „nauka” były, cybernetyka była, androidy były, zbudowanie nowego ładu na świecie w postaci korporacji „New Tesla” było i nawet jakieś rozruchy społeczne w afrykańskim kraju się znalazły.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
A tak serio, to co podkreśliłeś to tak częste elementy fabuły, że ich wystąpienie nie skutkuje zaraz cyberpunkiem. Chociażby takie rzeczy jak wpływy technologii na społeczeństwo, cyborgi( o dziwo niezwykle popularne w jrpg ) czy zmiana ładu są zarówno w zwykłym SF jak hybrydach z fantasy. Cyberpunk bardziej opiera się na tym jak te elementy są użyte niż ich istnieniu. I tutaj Dimension W raczej trzeba niezwykle mocno ciągnąć by przykleić mu tą etykietę.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
Re: Cyberpunk dla gimbusów
Re: Cyberpunk dla gimbusów
I może Cię to zdziwi, ale takiego „Terminatora” czy „Robocopa” też uznaje się za posiadające elementy cyberpunkowe, że o „Matrixie” nie wspomnę. Ba! Nawet taka „Paprika” widnieje na liście cyberpunkowych animacji.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
Pomijając to co myślę o tutejszych tagach. Przynajmniej nie rzuciłeś MAL'u, to dopiero plejada bzdur.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
O to, to, to! Właśnie takie miałem wrażenie oglądając „Dimension W”, że to nie żadne sci‑fi, tylko science‑magic ^^ Ale cybernetyka była tu jednak wszechobecna.
Re: Cyberpunk dla gimbusów
Re: Cyberpunk dla gimbusów
Znafcą nie jestem, ale wdg mnie W jest tak dalekie od cyberpunku jak Kyoma od używania coil‑i. Tak jak mój przedmówca wspomniał to raczej stylizowane SF z pseudonaukowym bełkotem (choć co ja tam wiem) i seria akcji niż analiza rozwarstwienia społecznego wywołanego rozwojem technologii…
Fabuła - cały pomysł na taką a nie inną organizację świata był bardzo ciekawy, choć w ostateczności okazało się, że nie wgłębiano się w to zbytnio. Czy to źle? Jak dla mnie. Nawet pomimo kilku większych bądź mniejszych debilizmów, wyszło to sensownie, z solidnym zakończeniem, splatającym wszystkie wątki ze sobą. Nie wydaje mi się, by w założeniu miała być to niezwykle ciężka seria z „mądrym przesłaniem”, a raczej klasyczne kino akcji odwołujące się momentami do cięższych klimatów. Nie liczyłam tu na drugiego Gitsa, temu też nie jestem zawiedziona i nieźle się przy tym bawiłam, a kolejne epki mnie nie nudziły.
Bohaterowie - największą zaletą tej serii jest osadzenie w głównej roli tak sensownej postaci, jaką jest Kyouma. Co prawda dodano mu tragiczną przeszłość, ale nie skończył on jako wiecznie jojczący wyrzutek społeczny. Nie był zbyt emocjonalny, ale też nie wyszedł całkowicie pusto i bezpłciowo – ot, odwalał swoją robotę i nie rozczulał się nad każdym przypadkowo spotkanym biedactwem. Początkowo wielką niewiadomą stanowiła za to Mira. Obawiałam, że skończy jako słodki dodatek, kompletnie nieprzydatny i tylko pałętający się pod nogami głównego bohatera. Lecz i ona wypadła nadzwyczaj dobrze – nie trzeba jej było wiecznie ratować, kiedy trzeba, była przydatna, przez co nie irytowała.
Znacznie słabiej oceniam całą tę ekipę z Isli, bo zupełnie nie przypadło mi do gustu ich zachowanie, że nie wspomnę o motywacjach (nie licząc kwestii z Lwaiem).
Grafika – powiedziałabym, że wyszło średnio. Ani tu szczególnie spektakularnej animacji nie widziałam, ani drobiazgowo przedstawionych teł, ani wybitnie oryginalnych projektów postaci. Z drugiej strony, całość przedstawiono poprawnie, z zachowaniem odpowiedniego klimatu (choćby poprzez zastosowanie stonowanej kolorystyki), który jednak mógłby być znacznie lepszy, gdyby wszystko nie wydało się takie… plastikowe (przy czym to kwestia takich czasów, teraz wszystko wygląda podobnie, a osobiście wolę np. kreskę znaną ze starszych serii). Co natomiast mnie drażniło, to okazjonalne jednolite plansze zamiast tła. Podejrzewam, że zastosowano je w celu oszczędności, uznając je za lepsze rozwiązanie niż standardowy spadek jakości w kolejnych odcinkach. Dla mnie jednak było to równie beznadziejne, jak graficzne wpadki, więc nie jestem w stanie przymknąć na to oka.
Muzyka – Opening mnie nie kupił, gdyż poza dynamicznością nie miał w sobie niczego ciekawego. Za to spodobał mi się ending, chyba najlepszy z zimy. Na muzykę w tle standardowo nie zwróciłam uwagi.
Nie miałabym nic przeciwko, by co sezon wychodził podobny tytuł, na mniej więcej takim poziomie. W końcu serie typowo rozrywkowe, bez głębszych przemyśleń, też są potrzebne, a miło od czasu do czasu oderwać się od standardowej papki szkolno‑supermocowo‑fantastycznej. Ode mnie 7/10.
Przecież w tym ani grama cyberpunku nie było, nawet biorąc pod uwagę jak ten gatunek ewoluował do dnia dzisiejszego.
Niestety scenariusz nie dostarczył.
Słaby sezon.
równia pochyła
Re: równia pochyła
A co do pamietania imion postaci w anime. Prawde mowiac ja prywatnie naprawde rzadko je pamietam. Nawet w tych ktore mi sie podobaja.
To nie całkiem to, o czym myślałam
Cóż, zobaczymy. Może kolejny odcinek przynajmniej zaciekawi mnie to na tyle, żeby chciało mi się to anime dokończyć – jak nie, porzucę je w sumie bez żalu.
Natura odcinków jest troszkę epizodyczna I wychodzi to na spory plus serii, bo szybciej poznajemy ten fantastyczny świata. Główny żeński lead jest przeuroczy.
Naprawdę nie ma na co narzekać, solidna lekka seria akcji dla tych którzy mają dość tego że ten gatunek został zdominowany przez seria o nastolatkach.
Jest kilka niedociągnięć, mimo to się dobrze zapowiada.
2- w openingu jest zderzenie dwóch samochodów, ten głównego bohatera wychodzi bez ryski. Podczas wypadku latają śruby i nakrętki. Śruba może się zerwać, ale przy wypadku nakrętka się nie zluzuje :D
3- bohater rzuca jakimiś kolcami w rozpędzone opony. Gdyby opona najechała na coś takiego wbitego w ziemię to może by się przebiła, tu nie ma szans na przebicie a opona została rozdarta. Wybuch aż zrywa asfalt, widać tam latające kawałki nawierzchni :D
4- fizyka podczas walk… Głównie brak 3 zasady dynamiki Newtona ^^
5- nie wiadomo jak i kiedy laska się wyplątała z lin
6- za drugim razem dostał po ryju od laski tak samo, albo nawet mocniej mimo to nic mu nie było, nawet ślad po tym nie został
Mimo to jest to jedno z lepszych anime w tym sezonie
Re: Jest kilka niedociągnięć, mimo to się dobrze zapowiada.
Przecież on ten samochód ma już tak odpicowany, że na pewno w nim nie grzebie, tylko dogląda czy wszystko w porządku.
Bo bohater jeździ volvo, a jego przeciwnicy fiatem.
Ale przecież mechanik mógł przewozić luzem śrubki i nakrętki.
Współczesna opona – owszem. Ale tu mamy do czynienia z oponami przyszłości, które mogą być bardzo cienkie i pękać pod byle pretekstem.
Zapewne pojawienie się 4 wymiaru wpłynęło również i na zmianę zasad fizyki rządzących tamtym światem.
Zapewne poza kadrem, jak David Copperfield
Tego nie wiemy – bohater nie ma w końcu zamontowanego boxera na szczęce:
[link]
Poza tym może posiadać właściowości saiyajina i po każdym „near death experience” stawać się dwukrotnie silniejszym niż wcześniej (a zatem i dwukrotnie odporniejszym na ciosy).
Jak widzisz, wszystko da się jakoś wyjaśnić. Wystarczy odrobina dobrej woli ^^
Re: Jest kilka niedociągnięć, mimo to się dobrze zapowiada.
Haha to akurat też zwróciło moją uwagę :P
Daisuke Ono ma tak charakterystyczny głos, że nie sposób nie widzieć Jojo Kujo przed oczami, ilekroć bohater „Dimension W” przemawia. W Noragami, Osomatsu czy nawet Prince of Stride, to się jakoś aż tak bardzo nie rzuca w uszy.
PS: Ciekawe kim jest postać w złotej masce? Przypomina mi trochę Izanagi z Persony 4. kliknij: ukryte Może to ten piękniś z „policji”? Toż widzieliśmy, że przyjął na pysk ten wybuch, a postać w masce wydaje się mieć spaloną twarz…
Mam nadzieję, że tego nie schrzanią...
1 odcinek
Czekam na wiecej by zobaczyc w jakim klimacie seria sie usadowi, bo po pierwszym moze pojsc wszedzie.
Pierwsze wrażenie
Nie za bardzo spodobała mi się grafika, jakaś taka bez klimatu była – niby niezła, ale wolałabym coś „brudniejszego”.
Inna sprawa, że głos Akiry mnie bardziej niż mocno przekonuje do tej serii, więc nawet gdyby ten pierwszy odcinek nie wypadł tak dobrze, to pewnie i tak bym temu dała szansę xd