Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,50

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 4
Średnia: 5
σ=0,71

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek, Slova)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Nurse Witch Komugi-chan R

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ナースウィッチ小麦ちゃんR
zrzutka

A na co to? A po co to? A komu to potrzebne?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Studio Tatsunoko Production, rok 2001, na deski kreślarskie animatorów trafia Soul Taker a wraz z nim na ekranie debiutuje postać czarodziejskiej pielęgniarki Komugi. Zagmatwana i pełna niedopowiedzeń opowieść reżyserowana przez Akiyukiego Shinbou zaczyna żyć własnym życiem i wkrótce jej bohaterowie zostają wcieleni do zupełnie nowych ról w serii OAV. Zabawa konwencją i własnym dziełem sprawiła, że Komugi doczekała się własnej dwuczęściowej serii, w której rusza do walki z groźnym wirusem psującym niewinne dusze ludzi. Wkrótce też pojawia się rywalka i fabuła się rozkręca, a wraz z nią widz dostaje po twarzy kolejnymi porcjami satyry na temat japońskiej popkultury. Znajomość pierwotnych relacji między bohaterami, jakie pojawiły się w Soul Takerze, potęguje komiczny efekt gagów sytuacyjnych. Niestety przygody Komugi nigdy nie były przewidziane na długi dystans, więc bohaterka odeszła w niepamięć, dzięki czemu po latach kolejni widzowie mogą na nowo odkrywać jej groteskowe perypetie.

Tak, związek Nurse Witch Komugi­‑chan z Soul Takerem, mimo powierzchowności, jest tak silny, że uważny widz bez trudu dopatrzy się przeniesienia z pierwowzoru niektórych relacji między bohaterami, zwłaszcza walki o serce Kyousuke. W takim razie jak do przeszłości ustosunkowuje się nowa odsłona przygód magicznej pielęgniarki? Nijak, nie ma już bowiem Kyousuke, jego miejsce zajął Yuuto, do którego nowa Komugi nie czuje nic poza przyjacielską sympatią. Tym bardziej na tym polu nie walczy magiczna pokojówka imieniem Kokona, która pierwotnie była antagonistką, a teraz przyjaźni się z główną bohaterką. Miętę do Yuuto czuje za to Tsukasa, magiczna siostra zakonna, oryginalny element nowej serii. I teraz zaczyna się najlepsze – niepowtarzalnym, acz niekoniecznie przyjemnym głosem Haruko Momoi mówi teraz nie tytułowa bohaterka, lecz jej matka – pielęgniarka w prywatnej klinice. Czyżby miało to oznaczać, że mamy do czynienia z nowym pokoleniem? Wszystko wydaje się kleić – służba zdrowia (w końcu w Soul Takerze bohaterowie walczyli z demonicznym NFZ­‑em), seiyuu, kolor włosów, no coś musi być na rzeczy!

Nie jest. To fakt, że Nurse Witch Komugi­‑chan roi się od pojedynczych odwołań do pierwowzoru, lecz nic za nimi nie idzie. Zwyczajnie twórcy doszli do wniosku, że trzeba wrzucić jakąś pożywkę dla tych nielicznych widzów, którzy pamiętają starą Komugi, by pokazać, jak bardzo ich cenią. Tak, jasne. To stąd np. kilkukrotnie magiczna pokojówka na moment zamienia się w sadystkę i kończy zdania majestatycznym „-desu­‑wa!”. Albo w tle znikąd przewijają się bohaterowie z pradawnych anime, dobrze znanych widzom Polonii 1, co miało też miejsce w poprzednich przygodach Komugi. Lecz wtedy wszystkie takie wtręty były konsekwentne, miały sens, bawiły. Teraz uświadamiają jedynie, że nowa Komugi to zupełnie nowa jakość, która nie znosi porównań do pierwowzoru.

Szkopuł w tym, że bez tych porównań traci jakikolwiek sens istnienia. Anime zostało osadzone w typowej dla starszych mahou shoujo konwencji, gdzie bohaterka spotyka magiczne zwierzątko i z tych czy innych względów godzi się pomóc mu w walce z potworami. Teraz zastanówmy się, do kogo seria jest skierowana z takimi, a nie innymi założeniami fabuły. Otóż pierwsza na myśl przychodzi grupa dziewcząt uczęszczających do szkoły podstawowej, a jak dobrze wiemy, głównymi odbiorcami magicznych dziewczynek są „mamo, kup mi, bo to było w bajce” i zaraz potem „jestem czterdziestoletnim pracownikiem korporacji i stać mnie na gadżety z mojej ulubionej bajki dla ledwo­‑nastolatek”. I to by się zgadzało, gdyby nie drobny szczegół – treść Nurse Witch Komugi­‑chan R jest raczej nieodpowiednia dla dzieci, gdyż seria potrafi przywalić dosyć rubasznym humorem, albo wyśmiewa się bez krzty subtelności z przywar show­‑biznesu, o których dziewczynki kilkuletnie nie mogą mieć nawet pojęcia. Także dynamika fabuły nie wydaje się atrakcyjna dla młodszych odbiorców, sercowe rozterki niektórych bohaterek są typowe dla… no właśnie, dziewczyn w podobnym wieku. Nie liczyłbym jednak, że takie prawie dorosłe już pannice łykną którykolwiek z wątków. Teraz zaczyna się jeszcze poważniejszy problem, bowiem dorosłych widzów do seriali o magicznych dziewczynkach przyciąga właśnie niepowtarzalny klimat wynikający z potrzeb grupy młodszych odbiorców. A skoro Nurse Witch Komugi­‑chan R tych potrzeb nie spełnia, to tym bardziej nie jest w stanie usatysfakcjonować wymagających dorosłych i cały misterny plan idzie jak krew w piach. To po prostu nie mogło się udać.

Podobnie jak w pierwowzorze, tym razem bohaterki również są idolkami lub aspirują do tego miana. Komugi stara się wybić, jest energiczna i nie zrażają jej kolejne role nieboszczyków, z kolei Kokona jest już dosyć rozpoznawalną gwiazdą. Natomiast Tsukasa trafiła idealnie w niszę miłośniczek bishounenów i kreuje się na chłopca, co przysparza jej sporo problemów, gdyż w głębi serca jej upodobania i uczucia są zgodne ze stereotypem nastolatki. Jej rozterki i wynikające z nich gagi (jedne z nielicznych udanych w całej serii) dodają anime nieco, czytaj N I E C O wdzięku, zwłaszcza gdy zawstydzona nie wie, czy wyrażać się o sobie w formie żeńskiej czy męskiej. Tu przydać się może podstawowa znajomość japońskiego i rozumienie różnicy między „atashi” a „ore”.

Większość przygód bohaterek rozbija się właśnie o problemy w show­‑biznesie, stwierdzę wręcz, że w późniejszych odcinkach znaczenie potworów jest marginalne i mogłoby ich zupełnie nie być, bo nawet ich instrumentalna rola w gagach czy zagrywkach fabularnych okazuje się znikoma. Batalia z nimi jest jednostronna i rzadko kiedy nadwyręża siły bohaterek, znacznie częściej psuje ich plan dnia. Widz nigdy nie dowiaduje się, skąd i po co są owe potwory, dlaczego bohaterki muszą zbierać pozostawione po ich zniszczeniu karty (chociaż tego można się domyślić, a powód był mocno prozaiczny), nawet sam narrator nie ma o tym pojęcia, chociaż z wielkim uporem tłumaczy co odcinek każde magiczne posunięcie bohaterek. Ostatecznie przestałem go słuchać, więc nawet nie przeszkadzał, acz jako gag zabieg ten okazał się z oczywistych względów monotonny. Trochę lepiej prezentuje się idolkowy biznes, gdyż nie jest zanadto oderwany od rzeczywistości. Dziewczyny biorą udział w nagraniach, reklamach, programach telewizyjnych i koncertach o różnej randze. To jedyny aspekt serii mający szanse zaciekawić widza, acz jest wiele serii przedstawiających lepiej tę problematykę, gdyż, w przeciwieństwie do poprzedniej Komugi, ta nowa nie posługuje się satyrą wyśmiewającą japoński przemysł rozrywkowy, a gdy już próbuje, czyni to nieudolnie. Owszem, anime posługuje się przerysowaną wizją show­‑biznesu, uwypukla pewne fakty, ale to wciąż niewiele w porównaniu do krytyki, która wręcz wylewała się z Nurse Witch Komugi­‑chan Magikarte.

Spostrzegawczy widzowie z pewnością skojarzą projekty postaci z chociażby Bakemonogatari czy Grisaią, przy których także pracował Akio Watanabe. Porównując jego pracę z obydwu odsłon przygód Komugi, zauważyć można, jak bardzo zmienił się styl tego rysownika na przestrzeni lat i jak mocno odbiegł od standardu reprezentowanego przez chociażby Popotan. W mojej ocenie uległ jednak zubożeniu, czy raczej uproszczeniu – wystarczy porównać ilość detali w stroju i fryzurze Komugi kiedyś i dziś. Ale jednak szkoda, że tak dobra praca tylko marnuje się w tej serii, ciekawszych sekwencji animacji jest jak na lekarstwo, zaś kolorystyka preferuje jak najcieplejsze barwy, przy czym jaskrawe barwy to w tym przypadku niemal cecha gatunkowa. Do ciekawszych elementów należą magiczne transformacje, które zachwycają za pierwszym, może drugim razem, lecz w kolejnych odcinkach tylko wypełniają czas antenowy. Potyczki z potworami zrealizowano jak najmniejszym kosztem, najczęściej wszystko rozwiązuje jedna salwa magicznego ataku, również mało atrakcyjna wizualnie. Przeciwnicy prezentują się zaś pomysłowo i nawiązują do kanonu potworów z seriali typu super­‑sentai (chociaż skojarzenie powinno podążyć w stronę Kamen Raidera, gdyż bohaterki działają indywidualnie i konkurują ze sobą). Wielkim grzechem serii stało się wykonanie występów scenicznych za pomocą grafiki komputerowej. Szkoda, uwielbiam ręcznie animowane układy choreograficzne, animatorzy 3D, jak bardzo by się nie starali, ostatecznie i tak nie unikną skojarzeń z Miku Miku Dance (muszę nawet stwierdzić, że amatorzy w tym programie często wykazują większą kreatywność w tworzeniu figur tanecznych).

Ostatecznie trudno uniknąć wniosku, że Nurse Witch Komugi­‑chan R najbardziej brakuje ręki Akiyukiego Shinbou. Abstrahując już od tego, czy reżyser w ogóle jeszcze chciałby przy tym projekcie działać, należy się jednak zastanowić, czy jego dzisiejszy styl rzeczywiście tchnąłby w anime ducha pierwowzoru? Możemy co najwyżej spekulować, jednak nawet gdyby i tak się nie udało, efekt z pewnością byłby ciekawszy niż to, co dane było widzom zobaczyć. Na koniec pochwalę tylko Makoto Kochi, odtwórczynię roli Tsukasy, za wcielenie się w postać chłopczycy.

Slova, 29 grudnia 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Tatsunoko Productions
Projekt: Akio Watanabe, Takao Sano
Reżyser: Keiichirou Kawaguchi
Scenariusz: Momoko Murakami
Muzyka: Kousuke Yamashita

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Nurse Witch Komugi-chan R - wrażenia z pierwszego odcinka Nieoficjalny pl