Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 7/10 grafika: 4/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,67

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 51
Średnia: 5,78
σ=1,79

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shoujo-tachi wa Kouya o Mezasu

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Girls Beyond the Wasteland
  • 少女たちは荒野を目指す
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (bishoujo); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Harem, Realizm
zrzutka

Niesamowicie nudna historia o grupie młodych ludzi tworzących grę komputerową.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Byłem pozytywnie nastawiony do tej serii, lubię szkolne historie mimo tego, że kolejne tego typu produkcje najczęściej powtarzają utarte schematy. Nie jest to niczym złym, jeśli robią to z pomysłem, a dodatkowo zawierają jakiś element, który wyróżni całość na tle setek jemu podobnych. Niestety twórcy Shoujo­‑tachi wa Kouya o Mezasu poszli po linii najmniejszego oporu, serwując widzom seans nudny, nieprzemyślany i brzydki.

Zawiązanie fabuły jest bardzo proste i typowe – do niepotrafiącego sprecyzować swoich planów na przyszłość Buntarou Houjou przychodzi nieco ekscentryczna dziewczyna, Sayuki Kuroda, proponując mu wspólne tworzenie gry. I tyle. W powyższym zdaniu zawarłem całe założenie fabularne. Oczywiście nie ma nic złego w prostocie, ale w trakcie oglądania doszedłem do wniosku, że wynika ono bardziej z braku pomysłów niż z realizowania jakiejś wizji twórców. Nawet sceny komediowe wydają się sztuczne i są często wpychane na siłę, bo w instrukcji pt.: „Tworzenie szkolnej komedii: poradnik dla leniwych” napisano, że w danym momencie musi być taka scena, więc twórcy wstawiają ją, nieważne, czy pasuje ona do kontekstu, czy nie. Co gorsza, bardzo podobna sytuacja ma miejsce w przypadku „obowiązkowych” przeciwności losu, jakie napotykają bohaterowie. Nikt nie spodziewa się, że grupa amatorów poradzi sobie z tworzeniem gry bez żadnych problemów czy to z pracą, czy z podejściem do siebie nawzajem i do tematu, ale w pewnym momencie odniosłem wrażenie, że ktoś zwyczajnie odhacza kolejne pozycje na liście, serwując je w stylu przypominającym „potwora tygodnia”. Mamy do czynienia z pojedynczym problemem dotyczącym wybranej postaci, który najczęściej jest niesłychanie błahy i sztucznie rozdmuchany. Później następuje moment kulminacyjny i pojawia się genialne rozwiązanie, tak aby na koniec odcinka wszystko mogło szczęśliwie się ułożyć. Oczywiście są od tej reguły pewne wyjątki, ale ogólnie przypomina mi to serie shounen, gdzie bohater spotyka przeciwnika, następnie dostaje od niego lanie, aby niespodziewanie odkryć w sobie pokłady nowej mocy i zatriumfować na koniec. Niestety takie rozwiązanie nie sprawdza się tutaj i po piątym odcinku zacząłem odczuwać rosnącą irytację sposobem prowadzenia narracji. Tym bardziej że same rozwiązania są nieraz nie tyle naciągane, co absurdalne i niepasujące do klimatu całości.

Twórcom należy się niewielki plus za to, że starali się nie tworzyć postaci według wzornika, tylko zadali sobie nieco trudu, aby pokazać w miarę naturalne i stonowane kreacje. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ten zabieg dodatkowo nie pogrążał tej produkcji. Otrzymujemy bowiem przeciętne założenia fabularne, słabą ich realizację i co z tego, że naturalnych, skoro przy tym bardzo ugrzecznionych i zwyczajnie nudnych bohaterów, pomiędzy którymi w większości przypadków nie ma chemii. Buntarou to miły i pracowity chłopak, którego rolą w grupie jest pisanie scenariusza, wcześniej bowiem udzielał się w kółku teatralnym, gdzie jego potencjał dostrzegła Sayuki. Swoją drogą bardzo przypominał mi mnie samego, gdy nie mając weny, próbował za wszelką cenę znaleźć sobie inne zajęcie, licząc, że „oderwanie się” doda mu to energii. Szkoda, że przy okazji przypomina też typowego bohatera pierwszej lepszej haremówki: nie potrafi odnaleźć się w kontaktach z kobietami, rumieni się i jąka przy wypowiadaniu każdej poważniejszej kwestii; raz tylko pokazał, że ma wszystko na swoim miejscu. Najbardziej jednak irytował mnie w kontaktach z ewidentnie zauroczoną w nim Yuuką, totalnie nie dostrzegając jej uczuć. Drugą osobą, która otrzymała najwięcej czasu antenowego, jest Sayuki Kuroda. Ona właśnie jest liderem projektu, moim zdaniem niezbyt się do tej roli nadając. Twórcy zrobili z niej osobę ekscentryczną i odrobinę dziwaczną, w trakcie trwania serii przechodzącą przemianę i otwierającą się na innych. Momentami odnosiłem wrażenie, że jej obecność na ekranie wynika tylko z widzimisię twórców, bo przez większość czasu nie wnosi ona prawie nic do pracy, jaką wykonuje grupa, a jej „wartość artystyczna” również jest dyskusyjna. Zwyczajnie, znowu scenarzysta posiłkujący się wspomnianym poradnikiem uznał, że trzeba wrzucić do gara kogoś nieprzeciętnego i tak otrzymaliśmy Sayuki. Następną w kolejności, jeśli weźmiemy pod uwagę czas antenowy, jest przyjaciółka z dzieciństwa Bunty – Yuuka Kobayakawa, według mnie najbardziej sympatyczna z postaci. Prawie zawsze pogodna, pełna energii, a kiedy trzeba, poważna i zdeterminowana. Zakochana w swoim przyjacielu, niestety bez wzajemności, ale o tym nieco później. Jej rolą w grupie jest podkładanie głosów postaci z gry i tej kwestii zostaje poświęcony osobny odcinek, ale moją sympatię zdobyła w połowie serii, gdy został rozwinięty wątek jej uczucia. Główną obsadę uzupełniają jeszcze trzy osoby: Teruha Andou – genialna programistka o wybuchowym temperamencie, Uguisu Yuuki zajmująca się grafiką i rysunkiem postaci, którą najlepiej charakteryzuje zacytowane zdanie: „Przepraszam, ale proszę, przeproś mnie!”, oraz Atomu Kai, chłopak wciśnięty trochę na siłę, po to, aby było mniej „haremówkowo”, a w grupie pełni funkcję asystenta. Postacie nie sprawiają wrażenie „ciętych z metra”, tylko autentycznych ludzi z krwi i kości z dość naturalnymi zachowaniami i reakcjami. Nie ma tu wielkiego dramatyzowania, tragicznych przeszłości, nie ma też błaznowania i robienia z kogoś idioty na siłę, byleby było zabawnie. Jest po prostu tak, jak być powinno i to jednocześnie zaleta, jak i wada całej serii. Ktoś wziął świetnie wykreowane postacie, które mogłyby błyszczeć w niejednym anime, i wsadził je gdzieś między kino klasy C i D. Naprawdę szkoda mi tych bohaterów, bo chociaż cały seans podsumowuję jako nudny, to byli oni jedynym powodem, dla którego nie rzuciłem tego tytułu po paru odcinkach.

Niestety tego samego nie da się napisać o bohaterach drugoplanowych. Zarówno występujący epizodycznie Hosokawa, jak i członkowie konkurencyjnej grupy, która pojawia się pod koniec celem wprowadzenia elementów dramatycznych (co oczywiście wyszło tak sobie), są sztuczni, nijacy i irytujący. Na szczęście nie oglądamy ich zbyt często, a ich role ograniczone są do minimum. Tak naprawdę nie byłoby wielką stratą dla całości, gdyby zrezygnowano z tych postaci i pozostawiono samą główną szóstkę.

Humor jest, podobnie jak scenariusz, jednym ze słabszych elementów, wstawiany nieco na siłę i w większości niestety mało zabawny. Podstawowym problemem jest to, że twórcy opierają się na humorze bazującym na postaciach, ale trudno wymagać, aby naturalne kreacje bohaterów były jednocześnie na zawołanie zabawne, więc kończy się to tym, że dana postać mówi albo robi coś, co do niej nie do końca pasuje. Próba dorzucenia bardziej absurdalnego humoru kończy się w większości przypadków jeszcze gorzej. Liczba autentycznie zabawnych scen ograniczyła się do trzech, może czterech, więc raczej słabo jak na pozycję otagowaną jako komedia. Dużo lepiej, choć i tak przeciętnie, całość sprawdza się jako okruchy życia, ale tylko w tych momentach, kiedy nie zajmuje się rozwiązywaniem wydumanych naprędce problemów bohaterów.

Właśnie dlatego najmocniejszym punktem po postaciach był zdecydowanie za słabo zarysowany wątek romantyczny. Dotyczy on głównie Yuuki i Buntarou, w mniejszym stopniu Kurody, więc używanie tu określenia „trójkąt romantyczny” byłoby nadużyciem. Jak już wspomniałem, Yuuka podkochuje się w swoim przyjacielu z dzieciństwa, jednak brakuje jej odwagi, aby wprost wyznać mu, co czuje. Bunta z kolei, wzorem najlepszych bohaterów haremówek ecchi, kompletnie nie dostrzega uczuć dziewczyny, nawet gdy ta zabiera go na randkę. Można by dyskutować, czy główny bohater czuje coś do Sayuki, ale po tym, co widziałem, jest to na razie raczej onieśmielenie nową koleżanką niż prawdziwe uczucie.

Nikogo pewnie nie zaskoczę, gdy napiszę, że anime zawiera odcinek plażowo­‑kąpielowy. Twórcy nawet nie kryli się z tym, że chcą pokazać trochę kobiecych wdzięków, nadając mu odpowiedni tytuł. Niestety wielbiciele kobiecych wdzięków nie mają tu czego szukać. Po pierwsze dlatego, że nie jest to seria, w której dana scena istnieje tylko po to, aby pokazać elementy bielizny lub dwuznaczną (lub coraz częściej jednoznaczną) sytuację. Po drugie dlatego, że oprawa wizualna jest zwyczajnie słaba i o ile rysunek tła jest poprawny, o tyle rysunek postaci uznaję za może nie brzydki, ale mało atrakcyjny wizualnie. Dużo tu deformacji, znikają palce, zniekształcają się twarze i nawet w zbliżeniach widać, że poskąpiono grosza na grafików, szczególnie jeśli jako porównanie weźmie się plansze z rysunkami postaci wyznaczające połowę odcinka. Tak naprawdę dobre wrażenie zrobił na mnie całkiem fajnie animowany komputerowo pociąg, pojawiający się kilkakrotnie, a także parę ładnych widoków nieba, zachodów słońca i miasta nocą. Niestety podobnie jest z udźwiękowieniem, o którym nie można powiedzieć nic więcej poza słowem „poprawne”. Głosy postaci są nieźle dobrane do charakterów, a opening i ending nie irytują, ale nie zapadną mi w pamięć. Odgłosy otoczenia też nie wybijają się ponad średnią. Jak wielokrotnie powtarzałem, nie jestem wyczulony na tym punkcie, więc zauważam tylko skrajności, tu zaś nic mnie ani nie urzekło, ani nie zraniło mojego zmysłu słuchu.

Twórcy wzięli się za dość popularny pomysł i podeszli do niego nieco inaczej niż zwykle, ale niestety nie sprostali wyzwaniu. Słowo, które ciśnie mi się na usta po seansie, to „nuda” – niestety przez te dwanaście odcinków niewiele się dzieje, a gdyby nie wyciągane z kapelusza problemy bohaterów, nie działoby się prawie nic. Całość ratuje tylko główna obsada i nieliczne dobre wątki „okruszkowe”. Jeśli lubicie szkolne komedie o klubach tematycznych, to przy sporych nadwyżkach wolnego czasu możecie rzucić okiem, w przeciwnym wypadku polecam poszukanie innej pozycji, bo istnieje spora obawa, że się rozczarujecie. Ja osobiście żałuję, że zmarnowano fajny potencjał, związany z udanymi postaciami oraz bardzo zdawkowo potraktowanym wątkiem romantycznym. Szkoda też, że nie poświęcono więcej czasu samemu tworzeniu gry, rezygnując przy tym z elementów komediowych na rzecz okruchów życia, w tym przypadku pokazujących od podszewki proces twórczy. Być może to sprawiłoby, że można by śledzić kolejne odcinki z większym zainteresowaniem, trochę jak serial dokumentalny. W obecnym kształcie została nam tylko średniej jakości szkolna komedyjka.

KamilW, 14 maja 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: project No. 9
Autor: Minato Soft, Romeo Tanaka, Takahiro
Projekt: Matsuryuu, Takayuki Noguchi
Reżyser: Takuya Satou
Scenariusz: Yuniko Ayana
Muzyka: Takeshi Watanabe

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Shoujo-tachi wa Kouya o Mezasu - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl