x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Pomysł na świat to plus, trochę statycznych grafik też. Reszta w skrócie: Błędy logiczne ( kliknij: ukryte programowanie trupów vs tworzenie tworzenie trupów przez ugryzienie, umieranie trupów po kulce w korpus vs trupy wyciągające sobie miecze z głowy, postać pozbawiona emocji okazująca ich tyle samo, a nawet więcej niż inne żywe postacie) + kiepskie kino akcji + kiepski dramat + mega przekombinowany finał.
Gdyby film pozostał, tak jak to połowy był, przygotdwką, nawet z tymi samymi motywami, ale inna narracją, byłby o niebo lepszy. A ponadto był nudny.
A
ewagriusz
23.11.2016 00:18 Frankenstein po japońsku
A ja się z szanownym Koleżeństwem nie zgodzę. Oglądnąłem ten film z przyjemnością i to nie tylko dzięki temu, że już późno było bardzo i moje szare klepki przysypiały. Ma swoje wady, nawet istotne, miejscami moje wykształcenie zdecydowanie nie wystarczało do podążania za geniuszem filozoficznym twórców:-)..., ale wciąż daję filmowi duży plus.
Jeśli się pozbieram, napiszę recenzję; to anime na to zasługuje. Jeśli byle durne badziewie ma i recenzje, i mnóstwo komentarzy, to i to na nie zasługuje. Zadnym‑m jest Avellaną ani innym gigantem animeznawczym, ale na bezrybiu…
Bełkot. Totalny bełkot i to nawet jak na standardy Japończyków którzy lubią bawić się konwencją. Nie cierpię gdy filmy udają bycie mądrymi, a ten korzysta z wielu różnych patentów żeby nadać sobie powagę i sens, choć wyjątkowo mu to nie wychodzi. Sam pomysł z budowaniem porządku świata o „programowalne” trupy był ciekawy, ale reszta filmu? Ja wiem, że sama idea wskrzeszania jest abstrakcyjna (przynajmniej względem dostepnej nam wiedzy) i już powinna zapalać sie lampka. Mimo to przez połowe film jest jeszcze jako tak sensowny, ale w momencie gdy pojawia się kliknij: ukryte kobieta automaton, która chce przeżywać emocje, choć z jej zachowań czy mimiki to nie wynika (jest chyba bardziej ludzka niż reszta postaci), Thomas Edison który zbudował łódź podwodną w kształcie merlina, Potwór Frankensteina który „wskrzesza” swoją żonę za pomocą jakiś glutów ze zmaterializowanej mowy (świadomości?), bo przecież trzeba to jakoś ładnie pokazać zastanawiasz się co autorzy sobie myśleli tworząc ten film. A w filmie jest jeszcze wiele innych rodzynków, już sama ta akcja z końca filmu jest tak głupia że aż strach kliknij: ukryte m. in. ludzie pogryzieni przez zombi wracaja do żywych jakby nic się na stało czy te powstające z niczego kryształy (co to właściwie jest, jest to gdzieś wytłumaczone?). No i tak jak kolega przede mną wspomniał jeszcze dochodzi ten motyw z dziwną relacją bohatera względem swojego przyjaciela: kliknij: ukryte faktycznie jakby mało było bełkotu to jeszcze jakiś poetycko‑tragiczny romans dodali.
Nie oceniam super nisko, bo film miał fajna akcję, grafę, muzykę i klimat, ale generalnie bardzo się zawiodłem bo łasiłem sie na niego od dłuższego czasu.
PS: No i jeszcze ta końcówka… wiedziałem, że nazwisko Watson jest nieprzypadkowe, ale to już był szczyt. kliknij: ukryte Taa, a robocica stałą się nagle Irene Adler. A co Friday kliknij: ukryte (ten z Robinsona Crusoe?) stał się niby kim? kliknij: ukryte Moriartim? Nie no serio, wtf?
Ten film to jakiś romantyczny obraz tragicznego dramatu o znaczeniu tak głębokim… że aż mi ono umknęło.
Fakt, że zbytnio się nie skupiłem aby zrozumieć wszystko o co w tym filmie chodziło ale…
cała fabuła kręci się wokół romantycznej potrzeby głównego bohatera aby to przywrócić duszę swojemu, ekhm, „podopiecznemu”.
Żeby zrozumieć jego miłość oraz dostrzec sens w jego poczynaniach, sens w aktach popełnianych przez jego towarzyszy trzeba być nader wrażliwym na ten jego pietyzm.
Ja nie jestem: film to dno pod względem merytorycznym, fabularnym jak i pod względem 'zgrania' wszystkiego jako całość. Nie polecam.
3/10
Frankenstein po japońsku
Jeśli się pozbieram, napiszę recenzję; to anime na to zasługuje. Jeśli byle durne badziewie ma i recenzje, i mnóstwo komentarzy, to i to na nie zasługuje. Zadnym‑m jest Avellaną ani innym gigantem animeznawczym, ale na bezrybiu…
Nie oceniam super nisko, bo film miał fajna akcję, grafę, muzykę i klimat, ale generalnie bardzo się zawiodłem bo łasiłem sie na niego od dłuższego czasu.
PS: No i jeszcze ta końcówka… wiedziałem, że nazwisko Watson jest nieprzypadkowe, ale to już był szczyt. kliknij: ukryte Taa, a robocica stałą się nagle Irene Adler. A co Friday kliknij: ukryte (ten z Robinsona Crusoe?) stał się niby kim? kliknij: ukryte Moriartim? Nie no serio, wtf?
Słabizna
Fakt, że zbytnio się nie skupiłem aby zrozumieć wszystko o co w tym filmie chodziło ale…
cała fabuła kręci się wokół romantycznej potrzeby głównego bohatera aby to przywrócić duszę swojemu, ekhm, „podopiecznemu”.
Żeby zrozumieć jego miłość oraz dostrzec sens w jego poczynaniach, sens w aktach popełnianych przez jego towarzyszy trzeba być nader wrażliwym na ten jego pietyzm.
Ja nie jestem: film to dno pod względem merytorycznym, fabularnym jak i pod względem 'zgrania' wszystkiego jako całość. Nie polecam.