x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
anmael
22.07.2021 20:37 4/10 wymęczone do ostatniego odcinka
Szybko zwięźle i na temat:) Dopiero ukończyłem tą produkcję i jestem tak wynurzony i zmęczony że nie mogłem się doczekać końca.
Słabe postacie, fabuła oklepana, po prostu to już wszystko było cała chronologia wydarzeń jest tak przewidywalna że można byłoby sobie zrobić z tego quiz – obejrzeć odcinek do połowy, włączyć drugi i odgadnąć co się działo w poprzednim odcinku drugiej połowie.
Nie rozpisuje się bo całość jest jak już wcześniej nadmieniłem – ALE TO JUŻ BYŁO 1000 razy.
Niech ten pociąg zombie jedzie tam gdzie ma jechać ale ja po 12`tu ``odcinkach wysiadam:)
Mam nadzieję że steam punkowa ciuchcia nie zacznie zataczać kółek..hahahahaha
Steampunkowa apokalipsa zombie w feudalnej Japonii? Ze śliczną grafiką? Z olbrzymimi pociągami pancernymi? Musiałem to obejrzeć. Nawet przy pełnej świadomości, że postaci kiepskie, fabuła idiotyczna, a świat przedstawiony to zrzynka z „Tytanów”.
Pierwsza zaleta – po ekranie pałęta się tylko jedna loli, zamiast całego stada. Druga – ani śladu haremu. Trzecia – postaci, jakkolwiek płaskie, są jednak autonomiczne i nie kręcą się tylko wokół głównego bohatera. Trzecia – nie ma wepchniętego japońskiego życia szkolnego. Takie anime bez anime, można powiedzieć. Dla mnie to zaleta sama w sobie, bo większa część cech gatunkowych anime niesłychanie mnie drażni.
Doświadczenie uczy, że dobra grafika, dobra fabuła i steampunk to niemożliwa triada, więc już dawno przestałem oczekiwać, że znajdę wszystkie trzy elementy w jednej produkcji. Patrząc obiektywnie Kabaneri jest kiepskim anime. Patrząc subiektywnie – byłem w stanie je obejrzeć do końca, czego nie mogę powiedzieć o wielu dużo lepszych produkcjach.
Serio jedyne rzeczy, za które chwalisz tę serię to rzeczy, których nie ma i które nie mają żadnego związku ani z tą serią, ani z jakimiś „cechami gatunkowymi anime” (NB: anime to nie gatunek…)?
Podtrzymuję to co mówiłem kiedyś tam. Absolutna katastrofa. Im dalej w las, tym większe głupoty. Nawet nie było funu z oglądania sieki. Seria jest totalnym syfem i jedyne co będę z niej miło wspominał to No‑name. Nawet jeśli jest totalnie pusta.
Świetny przykład na to, że rule of cool nie wymaga fabuły, a wręcz wprowadzanie jej może wyjść serii na złe.
Eh, nie było super, ale przynajmniej było efektownie w pierwszej części. W drugiej… kiła.
A
GLASS
13.07.2016 19:22
Dopiero teraz zdobyłam się na odwagę i obejrzałam ostatni odcinek. Wow. Dziwniejszego finału chyba w życiu nie widziałam. Jak też się zdziwiłam, jak zobaczyłam, że odtwarzacz się zatrzymał – 'Zaraz, to już?!' – pomyślałam. Ostatnia scena w ogóle nie sugerowała, że to koniec. Żadnego epilogu, nic. Bardzo dziwne…
Dziwniejszego? Tzn. w pewnym stopniu niestandardowego? Bo taka ordynarna sztampa to rzadko się zdarza.
Ikoma dostaje powera upa z tyłka, jest czas jest rzekomo policzony, ratuje niewiastę z opresji, która zmieniła się w potworka i wszyscy chcą jej zrobić kuku, w tandetnej finałowej walce z braciszkiem o siostrzyczkę, a formę monstrum pokonuje siła miłości.
Jakbym czytał Dra Koi.
GLASS
22.07.2016 13:17
Dziwniejszego? Tzn. w pewnym stopniu niestandardowego?
Chodzi mi przede wszystkim o ostatnią scenę w pociągu – po pierwsze w ogóle nie wyglądała na ostatnią scenę, ani tym bardziej na ostatnią scenę w anime W OGÓLE. Myślałam, że jeszcze walną jakiś epilog, chociażby na kilka sekund. To wyglądało tak, jakby ktoś pisał esej i zapomniał ostatniego akapitu podsumowującego całą treść.
R
Dalfon
13.07.2016 15:37
Enevi jesteś niekwestionowanym szybciorem! Dwie recenzje z zeszłego sezonu oddane tuż na początku pierwszego. Wow!
Zapowiadało się bardzo dobrze, ale im bliżej końca tym seria była gorsza, rozczarowanie oczywiście jest, ale anime moim zdaniem złe nie było. Taki przyjemny średniak z dużą ilością akcji na 6/10 ode mnie.
R
J ♣
9.07.2016 10:15
Enevi napisał(a):
jacy to niektórzy są „cool”
A czy nie lepiej byłoby napisać „jacy to niektórzy są „kakkoii”?
Trochę nie rozumiem tego hejtu. Owszem, seria to nic o czym można pisać wiersze, a końcówka wyraźnie rush‑owana, ale seans był przyjemny. Fajny klimat i jedna z lepszych ścieżek dzwiękowych jakie ostatnio słyszałem. Chyba mamy przykład efektu „SnK”: najpierw dużo hype‑u a później plucie jakby wymagano od tego typu serii nie wiadomo czego. Trochę dystansu…
Saarverok
9.07.2016 14:27
Jeżeli mówiąc o dystansie masz na myśli to, że g**na się nie rusza, to masz rację :)
Yagami1
10.07.2016 07:46
W przypadku SnK był hype, ale nie spotkałem się z takim hejtem jak w Kabanosach. Więc o czym ty mówisz? Kabanosy to typowy skok na kasę i próba jechania na fejmie Tytanów, a samo anime jest ładnie opakowane, lecz z zgnilizną w środku.
Generalnie nie będe bronił tej serii, ale dla mnie był to przyjemny seans i nie rozumiem po prostu hejtu w tym sensie, że widzę iż hype działa w dwie strony. Jak ludzie oczekują nie wiadomo czego, to później za punkt honoru stawiają sobie jechanie po niej… po co? Żeby odpędzić potencjalnych widzów? Myślę że 1 na 3 będzie zadowolony z seansu…
Żaden to honor, zwykłe wyrażenie swojego zdania. Nie oczekiwałem od tego niczego, ot tak sobie zacząłem oglądać. Okazało się najgorszym „cosiem”, jakie kiedykolwiek widziałem – nie moja to wina. Wolałbym obejrzeć brazylijską telenowelę niż to kolejny raz. I nie mówię innym, żeby tego nie oglądali.
Yagami1
10.07.2016 19:11
Na trzeźwo nie da się tego oglądać, a po kilku piwach wchodzi jak w masło. Niestety seria nic nie oferuje, scenarzyści od początku wiedzieli, że to nie wypali, dlatego zbytnio nie przykładali się do fabuły czy postaci. Tak to jest jak się wymyśla orygina;ną serię bez żadnego planu xd
Nie zła fabuła, natomiast główny bohater mimo że ma jakiś fajny wizerunek to głos i jego krzyki robią z niego fajtłapę. Czyli nic nowego w anime, fajna fabuła a głowny bohater debil skończony.
A
c.
5.07.2016 01:36
Z anime niczego nie można być pewnym, nawet jeśli zarys fabularny trafia w nasze gusta, a początkowe odcinki nastrajają pozytywnie, i tak istnieje ryzyko że ostatnie odcinki będą oglądane na siłę, bo szkoda porzucać anime pod sam koniec.
Ale tak całkiem szczerze, to od pewnego czasu im mniej oczekuje od anime, tym więcej dostaje. Japończycy potrafią z niczego zrobić coś i niestety na odwrót.
Poziom eotenów, eoteny były bardziej sensowne fabularnie, ale ta fabuła to się rozwlekła i ostatecznie nic z tego nei wyszło, tutaj chociaż była jakaś kropka nad i. Jedno i to samo.
Jak dla mnie 2 to za dużo. To powinno być zrobione z punktu widzenia kabane, wolę kiedy bohaterowie myślą. Plus poziom animca oddaje wykres hiperboli w trzeciej ćwiartce. Różowa ameba odprawiła ostateczny pogrzeb. Idee mieszane z zemstą sprawiają, że mnie głowa boli. Punktu za pociągi nie rozumiem, razem z torami zachowywały się odwrotnie do wszelakiej logiki. Animacja to katastrofa, w walkach to najbardziej się udziela, bo to jedyne miejsce, gdzie to coś mogło być dobre. Najgorsze, że nawet pośmiać się z tego nie dało, (pseudo)dramat sięgnął słońca. Główny bohater przebił pod koniec Erena, dodatkowo uaktywnił się mu syndrom Mikasy. Jedyne co w tej chwili przychodzi mi do głowy na plus to księżniczka i niektórzy jej towarzysze. Jednak było ich za mało na ekranie.
Impos
4.07.2016 19:05 Re: No i nie dałem rady.
Nie no dla mnie na samym początku wizja samurajów w pociągach walczących z zombiakami wyglądała całkiem zachęcająco. Jakoś mam poczucie, że to wcale nie musiało wyjść aż tak źle…
Za muzykę, animację, świat zarysowany w pierwszych odcinkach dałabym 9, ale za fabułę, bohaterów i resztę 4. To nam daje średnią 6,5, jednak za rozczarowanie obniżam do 6. Jakby nie było tak silnego skojarzenia z Tytanami, może rozczarowanie nie byłoby tak ogromne.
A
darkster2000
2.07.2016 14:04 "Zwiększam prędkość!" ~ Yukina podczas zrzucania ubrań.
Cóż… Myślałem, że zakończenie będzie gwoździem do trumny, lecz mimo głupot fabularnych i spadającego niczym Tu‑154m poziomu anime, zakończenie jest całkiem oglądalne. Co prawda parę razy łapałem się za głowę dusząc śmiech (fanserwisowe rozbieranie się, oraz strzelanie z rąk laserami?!). Szkoda także że jest ono tak okropnie przewidywalne.
Ogólnie ciekawy średniak z ciekawym settingiem i ładną kreską, oraz sztampową, dziurawą i nietrzymającą się kupy historią, która swoją idiotycznością potrafi nie raz rozbawić.
Ech… projekty postaci i grafika (mówcie co chcecie ale cieniowanie ala lata 80‑e w zbliżeniach to cud japońskiego charadesignu) są bardzo dobre. Ostatecznie Ikoma wygląda idiotycznie (nie wiem po co zrobili mu redesign), więc tylko bardzo dobre.
Muzyka może być.
Postaci… o dziwo postaci też nie są kompletnie kretyńskie. Są średnie (nie chce mi się udowadniać dlaczego). Czasami głupsze czasami mądrzejsze.
Fabuła. Tu trzeba twórcy przyznać, świat przedstawiony jest nawet fajny. Opancerzone pociągi, steampunk i zombiaki – naprawdę nie można narzekać. Za to sama historia jest sztampowa i głupia. Kompletnie do kitu. Co gorsza to taka równia pochyła, gdzie nie zaczynamy z jakiegoś szczególnie wysokiego poziomu, ale z biegiem akcji jest już tylko gorzej i gorzej. Spodziewałem się tego, ale trochę szkoda.
Podsumowując, nie powiedziałbym, by to było anime złe. Nie. Jest to na pewno anime głupie i sztampowe, ale ma swoje dobre strony, a dokładniej rzecz biorąc niezłą stronę techniczną. I za to między innymi 5/10.
A
Saarverok
26.06.2016 00:46
Nie wiem, od czego to zależy, ale chyba znowu powraca „moda na kończenie na siłę” w anime. Był czas, że robili reklamy light novel i sporo produkcji grzęźnie na etapie prezentowania fabuły. Ja za dobrze wyanimowane walki i przyjemne postacie na parę sezonów naprawdę sporo bym dał. Tu mieli pewniaka, serię, która by dostała co najwyżej burę od widzów za brak zakończenia, a jakby to zrobili dobrze, to byłaby kontynuacja. Ale studio idzie upartym torem na zakończenie produkcji (co widać) i nie upchną wątków na te 12 odcinków. W ostatecznym rozrachunku wychodzi średniej klasy animowana wydmuszka, której za rozdmuchane nadzieje dałbym 3/10.
A
Grafoman
15.06.2016 23:09
Po prostu w tym anime brakuje pasji, typowy akcyjniak pisany na kolanie, aby zgarnąć trochę $$ od fanów SnK, są anime które potrafią wciągnąć nas w historię, i takie w których śmierć protagonisty budzi w nas tyle emocji, co mucha latająca w sąsiednim mieście. Chyba nie muszę mówić do którego typu zaliczają się Kabanosy.
Po co Japońce mają się wysilać i tworzyć majstersztyki jak Mushishi, Shiki czy Monster, skoro widzowie oglądają haremówki na podstawie kiepskich LN autorstwa jakichś samozwańczych pisarzy, którzy stworzyli setki takich „perełek” i chyba wszyscy zasiadali przy tym samym stole i każdy od każdego ściągał.
Czy można mieć o to żal? Tak, ale jedynie do widowni, że daje sobie wpychać gówno do gardla i krzyczy Gochisōsama deshita.
GLASS
16.06.2016 00:22
Owacje na stojąco. I nie jest to w żadnym przypadku sarkazm..
Najlepiej krytykować i wyzywać większość serii od gówien, do tego obrażać przy okazji ludzi że im się coś podoba. To jest seria którą ogląda się po prostu dla akcji oraz grafiki i muzyki. Najlepszy jest tekst " po co japońce mają się wysilać i tworzyć majstersztyki jak Mushishi, Shiki czy Monster”, życzę powodzenia w stworzeniu tego typu oryginalnych serii w czasach, gdy już bardzo wiele pomysłów zostało wykorzystanych, a jak ktoś tylko będzie chciał z nich czerpać to zaczyna się narzekanie, że podróba jakiegoś innego lepszego anime. Większość osób oglądających anime w polsce naprawdę potrafi tylko narzekać, oglądamy bajki za darmo na internecie nie przynosząc żadnego zysku twórcom więc nie powinniśmy wymagać od nich nie wiadomo czego.
Grafoman
16.06.2016 16:59
Zawsze da się stworzyć coś ciekawego, nawet z utartych schematów można stworzyć coś genialnego, tylko trzeba chcieć.
Nie oglądam bajek za darmo, tylko mam abonament na Crunchyroll'u , płacę prawię 60$ rocznie za samo oglądanie anime, w przeciwieństwie do Polaków którzy oglądają w necie, czy Japończyków którzy anime mają w telewizji razem z innymi programami – oczywiście nie wliczając tych szaleńców którzy kupują wszystkie możliwe gadżety.
@Grafoman
16.06.2016 17:58
Czyli płacisz prawie 60$ rocznie za rakowy obraz i marne tłumaczenie? Niestety ale tłumaczenie crunchy to straszna padaka, która czasami niesamowicie się różni od tego co jest w oryginale, dlatego lepiej czekać na dvd/bd i korzystać z „amatorskich” tłumaczeń, które są 100 razy lepsze.
Grafoman
17.06.2016 14:03
W niektórych przypadkach decyduje się na takie kroki, ale na ogół używam Crunchyroll'a, ponieważ współpracuje z PS4, więc zamiast na komputerze, mogę oglądać anime na telewizorze.
Początkowo używałem Crunchyroll'a bardziej jako sposobu na wsparcie twórców, wszystko się zmieniło od kiedy wydali swoją aplikację na wcześniej wspomnianą konsolę.
Tedziu
21.06.2016 16:42
Zapewne płacisz, skoro tam jest malutko licencji na Polskę, a samo CR ma w porywach połowę sezonu. Taki kit, to wciskaj, ale sobie se.
Tedziu
21.06.2016 16:43
tworzyć majstersztyki jak Mushishi, Shiki czy Monster
Dobre 2/10 (wszystkie przespałem). Coś jeszcze?
J ♣
21.06.2016 17:32
Mało popularna opinia o powyższych tytułach i ocena też nieco zbyt surowa, ale generalnie się z nią zgadzam. Pomijając ich stronę techniczną, to fabularnie są zwyczajnie nudne. Mushishi jest straszliwie wręcz schematyczne (dorównuje mu w tym chyba jedynie Yataman), Monster zdecydowanie przeciągnięty i zbyt nierealistyczny jak na serial imitujący rzeczywistość. A Shiki? No cóż… Dziesiąta woda po kisielu Miasteczka Salem.
A
Lana od tyłu
15.06.2016 22:18
Odc.9
Lubie patrzeć jak jakiś bohater z powodu własnej głupoty coś spieprzy, a potem ma poczucie winy.
Zabawne.
Bez ikomy, mumei, biby, takumiego, sukariego, kajiki, korobi, a nawet wszystkich tych marnych bohaterów było by całkiem znośnie. W sumie mogli by zostawić same pociągi, wyszło by ciekawiej ;)
Dużo ludzi porównuje to do SnK, o ile tamto było mocno średnie, to przynajmniej kilku bohaterów dało się polubić. Tutaj co jeden to głupszy, a ikoma i mumei to już ewenement marności na skalę światową. W sumie oglądam to jedynie dla tych pociągów, bo są fajne.
kliknij: ukryte Biba rozpierdzielający całą stację nie wiadomo czemu! Mumei z IQ równym wysokości jej sandałów! Kabane pierdzące kolorowym światłem. Naukowiec, wyciągający gantlinga spod pazuchy! Typu na motorze przecinający nożem stalową linę, grubszą od jego samego! No kuźwa patrzę i się ze śmiechu duszę XD
Dorogon
18.06.2016 16:56 Re: Odcinek 9
Jedynie z liną się nie zgodzę, bo prawdopodobnie miecz był wzmocniony krwią kabaneri i miał prawo przeciąć stal według tego co przekazało nam anime :P
Tamten facet akurat używał noża.
Dodatkowo widać by było miecz, gdyby faktycznie jakiś miał, gdyż musiałby mieć prawie długość motoru. Ta lina była jedną z dwóch, które miały za zadanie utrzymać STALOWY MOST ZWODZONY WAŻĄCY SETKI TON
Przypomnę też pchanie ścian wagonów od środka, żeby skład się nie wykoleił… Fizyka i logika leżą na całej linii. Nie jest to skutkiem pewnych założeń świata, co byłoby do przyjęcia bez problemu (jak sprzęt do manewrów przestrzennych z Tytanów), ale niechlujstwa i bylejakości.
A
Mina
11.06.2016 09:47
Ech, i mamy kolejne anime, które nie najgorzej się zapowiadało, a skończyło beznadziejnie. Wiele rzeczy w Kabanosach było absurdalnych, ale jeszcze przymykałam na to oko, jednak odcinek 9 przekroczył wszelkie granice. To anime to jest jedna wielka równia pochyła. W dół oczywiście.
Los bohaterów stał się dla mnie zupełnie obojętny. Obejrzę pewnie pozostałe odcinki, skoro zostały tylko 3, chociaż w sumie nie wiem po co. Chyba po to, żeby zobaczyć jakie jeszcze idiotyzmy twórcy dla nas przygotowali.
Szkoda że taka ładna oprawa graficzna jest marnowana na taki scenariusz.
Całkiem zaawansowani technicznie są w tym świecie. Co tam parowozy, pociągi pancerne, wiatrówki, bloczkowe łuki parowe (sic!). Teraz na topie są skutery, gatlingi, artyleria wałowa, moździerze, zestawy do komunikacji głosowej na odległość (mam nadzieję, że sygnał jednak leci po kablu). kliknij: ukryte Wynajęli nawet tytana do rozwalenia bramy, a zombie to już laserami zaczynają strzelać. Zapewne z rozpaczy, że muszą brać udział w tej farsie… Brakuje tylko godzilli.
Ilość facepalmów, które zrobiłam podczas odcinka nr 9, była rekordowa. Naprawdę nie kojarzę anime (wliczając w to wszelkie sztampowe adaptacje otome game), które aż tak dobijałoby mnie swoim debilizmem. I nieoryginalnością.
Co innego szit, o którym od początku wiemy, że będzie szitem, ale „Kabaneri” zapowiadało się nieźle – i właśnie dlatego te wszystkie bzdury i banały wydają się tak jaskrawe. Twórcy chyba naprawdę mają nas za bandę idiotów.
Niestety, absolutnie się podpisuję. Rozumiem przekaz odcinka 9‑go, ale sposób, w jaki to uczyniono, razi niezmiernie.
A
J ♣
10.06.2016 15:48 Ha-ha-ha!
Normalnie parsknąłem śmiechem widząc jak jakiś koleś, przejeżdżając obok na motorze, jednym ruchem przeciął nożykiem stalową linę mocującą most. A nawet jeśli nie była ze stali (chociaż chyba powinna być stalowa, skoro opuszczano i podnoszono na niej gruby most z litego żelaza), to i tak była grubsza od tego gościa i miała większą średnicę, niż długość klingi noża (przynajmniej tak na oko, bo perspektywa była strasznie dziwna w tej scenie).
Lenistwo umysłowe tfurców i lekceważenie widza są w przypadku tego dziełka po prostu zatrważające. Nie da się tego oglądać na poważnie, bez narastającej irytacji, a niestety nie jest jednocześnie tak głupie, że aż zabawne. Można się co prawda uśmiechnąć i pokręcić z politowaniem głową, ale na dłuższą metę bardziej drażni, niż bawi.
GLASS
10.06.2016 15:53 Re: Ha-ha-ha!
Mnie rozwalił też motyw strzelającego laserem Kabaneri (czy już właściwie Kabane), co było kompletnie z czapy i kłóciło się z ogólnym klimatem serii jak i świata przedstawionego..
ale jak widać po komentarzach nawet takie anime ma swoich wielbicieli :)
GLASS
11.06.2016 00:03 Re: Ha-ha-ha!
ale jak widać po komentarzach nawet takie anime ma swoich wielbicieli :)
Do dzisiejszego odcinka też to anime „tolerowałam” – traktowałam go jak czystą, lekko ogłupiającą rozrywkę. Ale epizod 9 przekroczył granicę głupawki do bycia po prostu debilnym.
A
The Beatle
10.06.2016 15:10 odcinek 9 - mieszane odczucia
Z jednej strony to dobrze, że postanowili w końcu rozrysować główny wątek, bo fabuła, chociaż niespecjalnie ambitna, zaczyna mieć ręce i nogi. Wiadomo mniej więcej, jaki bohaterowie mają cel i wiadomo czego można się spodziewać po następnych odcinkach, przez co nareszcie tworzy się zainteresowanie nimi. No i przy okazji zacząłem dostrzegać szansę na zamkniecie serii w 12 odcinkach – może zakończyć się konkluzją wątku i wtedy anime będzie pod tym względem co najmniej satysfakcjonujące, a drugi sezon zajmujący slot w bloku Noitaminy przestanie być realnym zagrożeniem.
Druga strona medalu jest taka, że namnożyło się tu sporo dziwactw. Pan Papuga ma ideologię, którą zdecydowano się rozwinąć, a której główną siłą przebicia jest jej kontrowersyjność, a raczej środków do jej realizacji. Nie przekonuje mnie taka kliknij: ukryte postać jako główny zły. Do tego olano motywy Mumei, przez co jej działania w odcinku były bardzo dziwne. Nie wiem, czy celem było wyeksponowanie jej skrajnej naiwności, ale tak właśnie się stało. Do tego ponoć steampunkowe uniwersum otrzymało takie kwiatki, jak kliknij: ukryte randomowy dziadek (ale chyba istotny, bo postawili go w roli śmiejącego się z ważnych wydarzeń) strzelający ręcznym minigunem z biodra. Ostatni raz widziałem coś takiego w „Czeladniku”, ale tam to chyba był robot, chyba z przyszłości.
Jak widać, nie można mieć wszystkiego. Mogło być lepiej, a jest tak samo.
A
crotalus
9.06.2016 13:23 duuuże rozczarowanie
Jako fan SNK myślałem, że i w tym wypadku studio da radę, ale niestety się zawiodłem. Wszystko to jak z powielacza… Historia mnie nie wciąga, a bohaterowie są mi obojętni. Taka ładna wydmuszka. No i muzyka też mnie rozczarowała. Nie ma takich fanfar jak w SNK.
Miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie – a jednak stało się. Był potencjał na coś niezłego, ale po tym (znaczy się ósmym) odcinku mam coraz gorsze przeczucia. Podobało mi się, ignorowałem (z trudem, ale jednak) absurdy fabuły, kretyńskie i nie mające nic wspólnego z sensem zachowania postaci, czy talent twórców do zaprzeczania samym sobie w tym samym odcinku (i przy okazji udowadniania, że nikt nie przeczytał scenariusza po jego napisaniu w celu wyeliminowania niekonsenwencji). Myślałem, że autorzy pokuszą się o odejście od sztampowej kliszy na rzecz nieco mniej wyświechtanego pomysłu, kliknij: ukryte że to ignorancja i niewiedza jest wrogiem (co sugerował początek serii i przedstawienie świata). To byłoby zaskakujące, szczególnie gdyby opakowali to w sensowny sposób. Ale nie – proszę państwa oto Główny Zły i zapewne jego „mhroczny i diaboliczny plan”. Znowu!! I oczywiście parka bohaterów będzie zbawieniem. Żadnego wyrafinowania i próby stworzenia czegoś ociupinkę innego.
Dalfon
3.06.2016 23:02
Bo ja wiem, czy kliknij: ukryte Zły jest taki zły. Póki co widać, że trochę przeżył i pragnie zemsty. Wykorzystuje mocno wątpliwe moralnie środki, aby osiągnąć swój cel. Świat Ikomy jest czarno‑biały. Ja póki co jestem bardziej zawiedziona protagonistą aniżeli „tym Złym”
Jedyną zaletą Ikomy jest to, że nie jest Erenem (acz zaczynam mieć wątpliwości). Mumei stanowi przykład ciekawszej postaci. Żałuję, że tak niewiele czasu antenowego dano Ayame, bo ona znalazła się w ciekawej sytuacji i ewolucja jej zachowań mogłaby być mocnym punktem programu. Ale wracając do Biby. kliknij: ukryte Mógłby być interesującą postacią o niejednoznacznych motywacjach, taki zimny i bezwględny miłośnik specyficznej odmiany darwinizmu społecznego, robiący rzeczy kontrowersyjne z moralnego punktu widzenia, ale niemający jednoznacznie negatywnych intencji. Lecz taki typ wymaga dłuższej ekspozycji, pogłębionej charakterystyki i przedstawienia z różnych punktów widzenia. A to wymaga czasu, którego ta seria najzwyklej w świecie nie ma – zostały 4 odcinki. Może będzie drugi sezon, ale mo(ż)rze jest szerokie i głębokie. Skończy się zapewne na tym, iż koleś coś tam wymyśli, co w konsekwencji może doprowadzić do zagłady Kotetsujo i nasza parka zombie‑wampirów będzie musiała temu zapobiec (plus jakieś nieoczekiwane wydarzenia a conto przyszłości). Nazwyczajniej nie wierzę, że autorów stać na coś więcej. Ale mogę się mylić…
kliknij: ukryte Mógłby być interesującą postacią o niejednoznacznych motywacjach, taki zimny i bezwględny miłośnik specyficznej odmiany darwinizmu społecznego, robiący rzeczy kontrowersyjne z moralnego punktu widzenia, ale niemający jednoznacznie negatywnych intencji (...) Skończy się zapewne na tym, iż koleś coś tam wymyśli, co w konsekwencji może doprowadzić do zagłady Kotetsujo
kliknij: ukryte Nah, jaki tam darwinizm (chciałabym…), facet pewnie chce stworzyć prywatną armię Kabaneri, żeby odzyskać to, z czego został wydziedziczony, a w drugiej kolejności, gdy już odzyska, co miał odzyskać i zasiądzie na Żelaznym Tronie w swoim siogunowym pałacu, zemścić się na tych, którzy go zdradzili.
I pewnie tak się to wszystko skończy, uwzględniając powszechną tendencję do tworzenia nieskomplikowanych światów dla… (tu włączę tryb autocenzury). Ewentualnie okaże się, kliknij: ukryte że za tym całym bałaganem stoi Umbrella i spółka – znaczy tatuś będzie tym bardziej złym, który odpowiada za wszytko, wszyscy przeżyją wielkie zaskoczenie i voilà – mamy drugi sezon. Choć nie, wróć – Umbrella już tu jest. Biba ma labolatorium w pociągu.
Anime słabiutkie – stara się brać widza na litość i odcina kupony od (*cough* badziewnego *cough*) SNK. Przede wszystkim jednak jak już ktoś wcześniej wspomniał – anime stara się zrobić z widza debila „a bo może nie zauważy, może się nie domyśli”
Przy b.dobrej ścieżce dźwiękowej (aż sobie wrzuciłem OST na spotify) to reszta jest totalną kupą.
2/10
A
Ryuki
31.05.2016 00:39 rip off tytanów
Kurczę, nigdy nie planowałam zabrać się za tą serię. Jednak opinie jakie widziałam zaciekawiły mnie. Z jednej strony uwielbienie z drugiej nienawiść i rzucanie „AOT rip off”. Jaka ja głupia byłam by się za nie zabrać, musiałam dać upust swojej głupocie. W końcu to anime jest całkowicie nudnym, pozbawionym sensu podrobem tytanów. Zerżnięte z wkurzającymi bohaterami, bez kszty sensu. A do tego te siedem odcinków, które wyszły… dobra już nie mogę więc grzecznie dokończę zdanie… właśnie obejrzałam po raz drugi^^
To co napisałam wyżej oprócz ostatniej części to oczywiście jedna totalna bzdura. Anime niesamowicie mi się spodobało i po raz pierwszy zgodziłam się z opiniami na pewnych portalach gdzie nigdy bym wcześniej tego nie zrobiła. Jak miło jest być zaskoczonym i po tylu sezonach mieć znowu utarty nos. Uwielbiam mylić się w taki sposób. Hmmm, jak widzę pewnie idę tutaj pod prąd ale co tam dawno nie miałam takiej zabawy przy nie adaptacji mangi. Jednak na ocenę u mnie dopiero przyjdzie po zakończeniu. Fabuła nie pachnie mi tylko 12 odcinkami, więc mam nadzieję na drugi sezon.
Napiszę więc tutaj krótko^^ Cudna animacja( oprócz tych typowych dla studia WIT slajdów walących widza napisem „A tu prze państwa właśnie oszczędzamy na kolejną scenę akcji” ale przynajmniej tutaj są krótkie i sceny rozmów są animowane w przeciwieństwie do tytanów ), fajna fabuła, interesujący pomysł i przede wszystkim bardzo polubiłam Ikomę^^( nie wiem czemu jest porównywany do Erena, to nawet nie ten sam archetyp ). Co ciekawe wspomniani tytani skojarzyli mi się… raz. W ostatnim odcinku z łowcami, wcześniej natomiast w ogóle nie miałam ich w głowie a byłam nastawiona na prawdopodobieństwa. Natomiast bardzo dziękuję twórcom za wykopanie moich wspomnień o Apocalipse no Toride, ta scena z kolonią była cudowna( to nie sarkazm ).
Tak się na koniec zastanawiając, ciekawe czy ta moja bardzo pozytywna reakcja ma jakiś związek z moim ulubionym schematem. Może, ale mnie to rybka^^ Ostatnim razem dzięki mojemu fanboystwu do niego w końcu dostałam Blue Exorcist.
Zdecydowanie idziesz pod prąd. Pod lawinę wręcz :D
Pozostaje tylko stłumić chęć wyplucia pięciostronnicowego wykładu pod tytułem „Ale przecież to ssie” i cieszyć się, że komuś się podoba xD
Ryuki
3.06.2016 19:40 Re: rip off tytanów
Na tanuki tak, natomiast na innych portalach już nie. Chociażby arlong park ciepło przyjął tą serię, to samo o dziwo ann. Cóż to nawet nie jest malutka lawina, jestem w końcu jedną z może dwóch osób na świecie, które uważa Tales of Symphonia Dawn of the new world za lepsze od oryginalnej Symphony. Nie można iść pod większą lawinę.
Cóż a ja bym ci napisała cały referat dlaczego seria nie ssie :p I pewnie i tak byśmy własnych zdań nie zmienili. Magia różnorodności gustów.
Cóż… Seria stała się ładnym opakowaniem pustym w środku. Nie wiem czy oglądałeś co tydzień nowy odcinek, czy większą część na raz, gdyż w drugim przypadku, faktycznie można się tą serią cieszyć. W pierwszym zbyt bardzo moim zdaniem rzuca się spadający poziom ogólny. Dodatkowo Głupoty fabularne są lepiej wykrywalne.
W każdym razie to czy ci się podoba anime nie ma nic wspólnego z tym jakie to anime jest faktycznie i nie chce tutaj niczego krytykować. Wielu ludzi zapomina o tym, że anime jest tworzone (poza zyskami) po to aby się cieszyć z jego oglądania, a nie krytyki. Zaskakująco dużo ludzi nawet nie oglądając tytułu, gnoi wszystko co mu się nie spodoba (takie ot zupa miała zbyt wyraźny smak, a ja wolę jak jest tak mdła, że dla innych niejadalna, dlatego nikomu innemu nie ma prawa smakować, bo mnie ona nie smakuje). Jeśli ci się podoba, to jest ok. Po prostu trafiło w twoje gusta, a same wady nie zepsuły ci przyjemność oglądania.
Ano i bym zapomniał…
Egoist odwaliło kawał świetnej roboty :D
Ryuki
9.06.2016 18:39 Re: rip off tytanów
Kilka pierwszych odcinków tak, obecnie oglądam oczywiście odcinek tygodniowo. No nie wiem czy jakaś jest różnica. Jedyne co osobiście zauważyłam między maratonami a śledzeniem tygodniowo to czekanie na następne odcinki. To jest powodem dlaczego serie mocniej nastawione na tajemnice, lepiej mi maratonować bo nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Natomiast gdybym głupi Zexal oglądała tygodniowo pewnie bym mogła przełknąć to lepiej. Wytrzymanie Yumy przez 25 minut na tydzień to mniej zszarpanych nerwów niż przez pół dnia. A tak utknęłam na 20 odcinków przed końcem… sorry za zbaczanie z tematu. Jednak przy Kabaneri obu tych problemów nie mam, spatku też nie zauażyłam. Wręcz przeciwnie^^
Dla mnie anime ja lubić = anime dobre, anime ja nie lubić = anime złe. To samo z wadami. Jestem bardzo egoistyczna w stosunku do swojej rozrywki. Co zabawne wady jakie w Kabaneri zauważyłam wiążą się ze stroną techniczną a dokładniej animacją, choć WIT bardziej się tu postarało niż normalnie. Natomiast ani do fabuły ani zwłaszcza bohaterów nic nie mam^^
Co do gnojenia czy zachwalania. To tylko opinia, po co się tym przejmować?
Chociażby Owari no Seraph czy Tytani^^ Zaznaczam nie mówię tu o poziomie animacji w czasie akcji bo tutaj potrafią działać cuda, a o to cytując siebie: „Cudna animacja( oprócz tych typowych dla studia WIT slajdów walących widza napisem „A tu prze państwa właśnie oszczędzamy na kolejną scenę akcji” ale przynajmniej tutaj są krótkie i sceny rozmów są animowane w przeciwieństwie do tytanów )". Nieruchome slajdy w czasie rozmów były w AOT plagą. Kabaneri wciąć je ma tylko są one znacznie krótsze i głównie w scenach zbiorowych. Większość studii nawet tych z tzw. wyższej półki również tak robi tylko potrafią te lazy animation ładniej chować. Np. moje ulubione studio Bones uwielbia skupiać się na plenerze lub w czasie pokazywania chodu z bliska poruszać postacią zamiast w pełni animować ruch.
Trafiło w OnS, którego nie widziałem (z WIT chyba tylko tego i tego nowego filmu), więc się nie odniosę. Tytanów oglądałem stosunkowo niedawno, ale nie potrafię odtworzyć w głowie ani jednej sceny dialogowej, ani tego jak wyglądała, bo nie uważam, żeby to było istotne w dialogach.
Jeśli stawiasz sprawę tak, że pod względem grafiki Kabaneri góruje nad Tytanami, i wyciągasz dialogi jako koronny argument, to muszę się zdecydowanie nie zgodzić. Grafika nie może być determinowana jako „jakość sumaryczna” podzielona przez czas trwania. Są sceny cenniejsze i mniej cenne jeśli chodzi o grafikę (i chyba się tu ze mną zgodzisz, skoro ze zrozumieniem pisałaś o oszczędnościach) i to jest baza, z której należy oceniać aspekt wizualny. Do czego zmierzam to to, że Tytani potrafili zabłysnąć, kiedy chcieli, czym rekompensują z nawiązką rzekomą ociężałość w scenach mniej dynamicznych (wierzę na słowo, bo nie pamiętam). A Kabaneri nie. Tak dodatkowo: do zrównoważenia samych scen dialogowych wystarczyłoby wspomnieć o samych projektach postaci – to ma chyba podobną „wagę”. Jakościowo żadna seria pod tym względem nie błyszczy, ale w porównaniu Tytani potrafili zrobić swoje postacie rozróżnialnymi bez uciekania się do absurdalnych fryzur czy nieistniejących kolorów włosów, a Kabaneri tu kuleje. Nie mówiąc już o umotywowaniu strojów bohaterów. I zaznaczę, to nie są jakieś wielkie rzeczy (choć sporo przekazują o serii, nawet podświadomie), podobnie jak animacja dialogów.
WIT nie oszczędza tu na dobrze zrobione sceny akcji – tych naliczyłem od początku serii półtorej. Na początku łudziłem się, że tak jest, ale anime szybko mnie zweryfikowało. WIT oszczędza, bo jest boleśnie świadome, że seria nie jest jakimś superhitem i gdyby nie było tu wojującej cute dwunastolatki, to wszystko by się kładło. Dlatego też przykładają się wyłącznie do scen akcji z nią, a całą resztę olewają, przy czym większość olali jeszcze zanim rozrysowano pierwsze klatki.
dyletant
9.06.2016 20:57 Re: rip off tytanów
Bjać, plis! Tytani mieli niby lepsze projekty postaci od Kabaneri?!
Niech każdy sam sobie porówna ilość szczegółów i oryginalność wyglądu:
[link] [link]
Postacie w Tytanach mają jednolity, wszędzie taki sam kolor skóry, a w Kabaneri pełno jest światłocieni i różnych odcieni, dodających głębi i wrażenia trójwymiarowości. Również rysunek i animacja włosów w Kabaneri jest dużo bardziej skomplikowana, że o kolorystyce i urozmaiceniu ubioru nie wspomnę: sama Mumei nosiła już ze trzy różne kiecki.
Ja nie dyskutuję z tym, co się komu podoba, ani nie wnikam w to jak bohaterowie wyglądali w mandze. Po prostu postacie w Kabaneri są OBIEKTYWNIE lepiej narysowane od tych w Tytanach.
Tu mogę porównać, że projekt Mumei jest duży, a reszta małe. Przy czym Ikoma ciut większy od tych z SnK. Jeśli sięgasz po ilustracje, to wybierz takie, żeby przedstawiały to, co ma być porównywane, w podobnej wielkości, jakości źródła, sytuacji. I nie musisz mi wysyłać nowych przykładów – mam dostęp do materiałów, które mogę porównać – zwyczajnie mnie to bawi.
Co do poziomu szczegółowości, to oczywiście, że Kabaneri ma bardziej szczegółowe projekty postaci i nigdzie nie twierdziłem, że jest inaczej. Natomiast a) szczegółowość nie zawsze działa na korzyść odbioru, b) ocenie określającej całość projektów podlega też więcej elementów; o części najbardziej różniącej się miedzy seriami pisałem wyżej. (Było tam też o tym, dlaczego kolorystyka i ubiór mogą być zdeklasowane jako pusty wysiłek.)
dyletant
9.06.2016 22:28 Re: rip off tytanów
Ja nie wklejam tutaj linków, że przekonać jakiegoś przemądrzałego bufona, tylko po to, żeby inni mogli zobaczyć jak twoje wiecznie utrzymane w tonie wyższości i pouczające innych komentarze oderwane są od rzeczywistości.
Cóż, powodzenia, ale ci inni są tu raczej po to, żeby rozmawiać o anime, a nie dla jakichś demaskacji i oceny charakterów, więc mogą być niezainteresowani.
Ryuki
9.06.2016 21:02 Re: rip off tytanów
Piszę, że lazy animation jest mniej widoczna, tyle. Co oczywiście jest zaletą. Nie mówiłam również o kresce‑_- Osobiście podobają mi się obie. Całkiem fajnie było się dowiedzieć kto jest odpowiedzialny za design w Kabaneri. Nie wspomnę też, że design Ikomy był jednym z powodów mojego zabrania się za serię. Kreskę natomiast w tytanach znałam wiele miesięcy przed i oczywiście mi się podobała. Chociaż mimo niedoskonałości wolę ją w mandze, ten szkicowy styl ma swój urok.
Co do ważności, to zależy. Na pewno nie można oszczędzać w taki sposób by od razu każdy wiedział, że się to robi. Sceny rozmów, drobrne ruchy czy mimika są często tak samo ważne jak widowiskowa akcja. W AOT mi tego brakowało. Natomiast ucieszyło mnie, że już w Owari zaczęli przykładać do tego więcej energii.
Natomiast co do akcji, wolę walki Ikomy niż Mumei, są ciekawsze( cały drugi odcinek, to jak załatwił szermierza Kabane, w jaki sposób bronił Mumei czy jego „ukradnięcię” ruchu Kurusu )xD Również sceny z Kurusu bardziej mi pasują. Mumei jest widowiskowa ale znacznie bardziej przyziemna- czytaj widziałam już taki styl wiele razy. Ogólnie walki są krótkie i bardziej nastawione na szybkie zabicie wroga. Taki styl. Chociaż do teraz moją ulubioną sceną jeśli chodzi o animację była ta w drugim odcinku: kiedy Ikoma po przestawieniu wajchy poddał się bo myślał, że jest Kabane. Moment gdy pociąg go mijał a impent poruszał jego włosami mogę oglądać w kółko. Zawsze uielbiałam takie drobnostki^^
Co do reszty się nie wypoiadam^^ bo wiem, że się tu pewnie nie zgodzimy. Czuję tez, że stawiamy inne elementy strony wizualne na innych piedestałach.
Faktycznie mogłem nie do końca zrozumieć, o czym wyżej pisałaś z tymi kwestiami technicznymi, bo jeśli o kwestii starania się WIT przy samej tylko animacji, to część mojego komentarza wyżej jest niezasadna. Tyle że teraz sama wchodzisz w podobne rejony, bo mimice i mowie ciała bliżej do harmonizowania z projektami postaci, niż do czystego nakładu animacji.
Wydaje mi się, że unikasz porównywania serii w ich momentach widowiskowych. Jeśli rozkładasz wagę wszystkiemu po równo (co jest raczej niezgodne z ogólnymi zasadami robienia filmów, uwzględniającymi różne skupienie widza na różnych aspektach, zmienne w czasie, ale masz do tego prawo), to wciąż niekoniecznie musi być tak, że Kabaneri wygrywa, bo nie pisałaś, co z porównaniem całej reszty.
Z mojej perspektywy sceny walki Ikomy to dużo zaciskania zębów, siłowania się i krzyczenia. Nie wiem teraz, czy częściej widywane jest to, czy piruety i salta. Natomiast wiem, przy czym trzeba się bardziej starać, a tu o staraniu była mowa. Ikoma też jest istotną postacią w serii, ale pod względem zachodu ląduje na jednym poziomie z Amane i może jeszcze Yukiną. Wysiłek w przedstawienie Mumei jest nieporównywalnie większy – nie tylko od strony czystej animacji, ale reżyserii scen.
Walka Ikomy w pociągu była momentem, kiedy trochę zwątpiłem w serię (pisałem o tym niżej). Nie wiem, co chcieli osiągnąć, ale w sekundę zniszczyli budowaną wcześniej efektowność. Gdyby to jeszcze miało wydźwięk komiczny, może by uszło – wyszedłby taki Indiana Jones strzelający z pistoletu.
Ujęcie z włosami było udane. Też zwróciłem na nie uwagę w czasie oglądania.
Koogie
9.06.2016 21:36 Re: rip off tytanów
Zgadzam się w pełni, jakby było więcej 12 latki i debilnie efektownych walk byłoby lepiej.
Ryuki
9.06.2016 21:55 Re: rip off tytanów
Bo nie porównuję obu serii( to zbytnio pachnie mi porównywaniem Naruto i 666satan a to nie miłe wspomnienie )? Nie zamierzałam tego nigdy robić, bo czemu? Oba anime są zbyt różne od siebie bym mogła je porównywać. Styl walk również różni się niesamowicie, nie wspominając o pierwowzorze tytanów( gdzie co by nie mówić mangaka ma wyczucie dynamizmu, większość walk w anime jest mocno oparta na mandze ) Jedyne o czym pisałam to lepsze umiejętności studia w użyciu lazy animation, które pewnie powoli nabiera( może źle to ujęłam mówiąc o lepszym staraniu się ). Co znaczy, że drugi sezon AOT moze w tym być jeszcze lepszy a chyba to jak najbardziej dobra wróżba, nie? Ja lubię to studio, lubię również obie serie więc życzę mu jak najlepiej.
No nie wiem. Jego styl polega na zabiciu Kabane w jednym strzale i tak też to wygląda. Jednak drobrne ruchy jakie pokazują przy nim bardzo mi się podobają. Do tego chłopak się jeszcze uczy xD Tak jak pisałam bardziej mnie on ciekawi pod tym względem. Jednak i tak jako główny bohater dostaje najwięcej scen, również tak jak pisałam tą z najlepszą według mnie animacją. Tego Mumei nie dostała, o dziwo. Też możliwe, że bardziej skupiam się na Ikomie bo go ogólnie bardziej lubię( tak tylko Erena dla ciekawostki w tytanach też lubiłam ). Ile pracy, które sceny wyciągają od animatorów nie mogę powiedzieć bo na tym się aż tak nie znam. Mówię tylko, które wyglądają dla mnie bardziej widowiskowo a mój gust jak widzisz jest dziwny.
Sorry ale wtrącę się na chwilę co do „walki” Ikomy z Kurusu (chodzi o tę z początku siódmego odcinka, nie?)... jest to najgorzej zanimowana sekwencja walki na miecze jaką widziałem. Dwa ujęcia, po jednym na twarz, ujęcie na oba miecze (które magicznie zamieniają się kolorami), bum‑szłyzz, zamazanie i Ikoma nie ma miecza, który trafia go w ramię ( a ten zachowuje się jakby dostał w łeb). Serio, nie mam pojęcia co miało się tam zdarzyć i w jaki sposób Kurusu miał go rozbroić, ale tak to nie działa. Wygląda na to, że podobało Ci się to co STAŁO się (Ikoma został rozbrojony i potem sam rozbroił) niż to jak to było PRZEDSTAWIONE (czyli animacja).
Ryuki
9.06.2016 23:38 Re: rip off tytanów
Mówiłam akurat o ruchu jaki ukradł Kurusu ale dobra… Specjalnie sprawdziłam tą scenę jeszcze raz( i kilka razy dla pewności ) i to ma być zła animacja? Ok.
Kurusu wytrącił mu miecz poprzez obrucenie go( to dość często widziany manerw ) po czym uderzył go w nos „ostrzem” miecza( nie w ramię ) i okulary mu przez to spadły. Ruch jest szybki ale doskonale widoczny. Do tego poruszenie się w reakcji Ikomy było bardzo fajne. Nie jest to najlepsza scena w serii ale w żaden sposób nie jest źle animowana.
I nie rozumiem w jaki sposób podobało mi się co się stało a nie animacja( i kiedy Ikoma kogoś rozbroił )? Jakbym miała taką scenę podać byłoby to kiedy złapał za rękę tego arystokratę w sklepie – jego wtedy mina była bezcenna.
A
Ao desu
30.05.2016 16:58 The Beatle prawie wygrał życie
The Beatle napisał(a):
Bez większych przeszkód następny odcinek może być plażowy.
Odcinek siódmy to odcinek „festynowy” prawie że. A to już niedaleko :D
A tak serio to pierwszy odcinek Kabaneri od dłuższego czasu, po którym nie mam ochoty serii rzucić. Chociaż pojawienie się Zwiadowców,pardon, Łowców odrobinę psuję wrażenie.
The Beatle
30.05.2016 17:12 Re: The Beatle prawie wygrał życie
Jeśli nie planują drugiego couru, to seria jest na bardzo złym torze, bo na razie nie wiadomo absolutnie nic o jakimś wątku, który by kończył się konkluzją (no chyba, że za taki uznamy kliknij: ukryte motyw rodzeństwa, który jest nam wciskany od trzeciego odcinka i openingu, a ostatnio wzrósł na sile, nawet pomimo tego, że go zatuszowano). Mogli chociaż dać śmiejącego się Głównego Złego, czy coś, w pierwszym odcinku, to przynajmniej łudziłbym się, że bohaterowie mają po co żyć.
Ao desu
30.05.2016 17:25 Re: The Beatle prawie wygrał życie
No przecież wykrzyczeli właśnie, że będą żyć za ryż, Odkabanienie i coś tam jeszcze. No i przecież muszą jeszcze gdzieś dojechać, chociaż chyba nikt już nie pamięta gdzie.
A drugi cour to będzie raczej na pewno, patrząc na to jak popularne toto jest. Przy czym, czy wprowadzi jakiś wątek warty podążania to już wątpliwe.
The Beatle napisał(a):
śmiejącego się Głównego Złego
Modlę się do Potwora Spaghetti, żeby ten różowowłosy brat się nie okazał takim śmieszkiem. Jak już go zapowiadają przez siedem odcinków, to niech chociaż w miarę interesujący będzie ten Levi 2.0
The Beatle
30.05.2016 23:34 Re: The Beatle prawie wygrał życie
Popularność może wywalczyć drugi sezon, ale nie drugi cour. Ten musiałby być planowany praktycznie od początku i to wyjątkowo istotne tutaj, gdzie mamy do czynienia ze scenariuszem oryginalnym. To znaczy jeśli zaplanowali to tak, że nagle urwą akcję, bo skończyły im się sloty w telewizji, i poczekają na wyniki popularności, żeby dopisać dalszą część, to już nie ma ratunku dla serii.
A skoro już jesteśmy przy Leviu, to jego wejście było jak dla mnie komiczne. Już pomijam to, że go nabuzowali w zapowiedziach, co niekoniecznie miało pokrycie w prezentacji; reakcja głównego w stylu „widzę cię pierwszy raz na oczy, wyglądasz na silnego… ale czy jesteś wystarczająco silny, żeby obronić Mumei?! grrr…” zwaliła mnie z nóg.
Zabrakło <==To=Be=Continued==
A
Turbo Kapec
21.05.2016 17:29
Całkowity brak suspensu, już drugi odcinek przewijam… Chyba będzie drop
Jak nie ma suspensu? A czterdziestometrowy, utrzymywany magią w kupie tytan, przepraszam, zlepek z Kabane goniący pociąg to nie suspens? A nakama power kiedy pchają pociąg OD ŚRODKA, hmm? Zero napięcia? :D
├
5.07.2016 22:04
To nie Tytan. To Megazord! Megazord pokonany przez Wonder Woman!
Nie nie nie. Najlepszym bezsensownym momentem było, jak kierująca pociągiem stwierdziła, że czas na „zniesienie limitu ciśnienia” i by pociągnąć jedną wajchę, musiała się do tego prędko i fanserwiśnie rozebrać, ukazując bicepsa… :D
Nie wiem, gdzie wzrosło. Chyba na tym mierniku po pociągnięciu za wajchę przez ładnie umięśnioną panią mechanik i odblokowaniu tego czegoś, co się zablokowało.
Bo u mnie, jako u widza, na pewno nie. Zerkając na definicję hasła „suspens” w Słowniku Języka Polskiego PWN muszę z żalem stwierdzić, że wstrzymanie biegu akcji w anime ani nie wzmożyło u mnie napięcia, ani nie zaskoczyło niespodziewanym zwrotem akcji (a był jakiś, tak na marginesie?).
Pomysł oraz wykonanie motywu z Jednym Wielkim Kabane, Który Położy Kres Wszystkim Innym Kab… to znaczy – Który Pochałania Inne Kabane był… nudny. Zlepek kabane biegł sobie, biegł, biegł, pociąg sobie jechał, jechał, jechał, po czym Mumei jak zwykle zrobiła dwa salta, wystrzeliła z pistoletu i koniec. Ziewałam, serio. Nie wiem, czemu to miało służyć poza pokazaniu Nakama Power i klimatycznej scenki z wypluciem Mumei z wnętrza Potwora Tygodnia. W efekcie ten zupełnie bezużyteczny, bo totalnie nie‑kabane‑odporny pociąg dalej sobie jedzie, jedzie, jedzie, tak jak tydzień temu. I dwa tygodnie temu. Na wszystkich bogów z Anoią na czele, jak bardzo w tym anime nic się nie dzieje… Flashbacki Mumei to jedyne dobre kawałki.
A tak w ogóle to dokąd oni jadą?
Turbo Kapec
22.05.2016 00:50
Jak to gdzie jadą, wiadomo przecież, że wszystkie drogi(tory) prowadzą do gorących źródeł ;)
Miało być na poły metaforycznie (choć nie do końca poważnie), więc chyba dobrze odczytane. Natomiast od razu mówię, że to tylko gra słowna i stawianie się w nieswojej pozycji – mnie tamta scena nie ruszyła do tego stopnia, że nawet o niej nie pamiętałem, zanim Nanami napisała.
O tym, dokąd jadą, pisałem niżej i powiedzieli mi, że do jakiegoś sioguna. Ale… w zasadzie czemu by nie np. nad morze? Bardziej malowniczo i w ogóle.
Jeśli ta kwestia miałaby być istotna, to przy takim „poziomie intelektualnym” serii powinni przypominać o tym w każdym odcinku. I podkreślać, że to bardzo ważne.
Niby do jakiegoś sioguna, ale w zasadzie równie dobrze mogą pruć do pierwszego lepszego miasta, które nie zostało miasteczkiem zombie, by móc się osiąść – na ile im pozwolą mieszkańcy? Bo z tego co zrozumiałam, wszędzie są zombiaki i ostatnimi przylądkami ludzkości są właśnie obwarowane miasta. Do których można się dostać jedynie koleją. Czy coś…
No chyba że akurat pociąg się wykolei, potknąwszy się na główce od szpilki, zrobi hop!, przewrót w przód i legnie na pleckach w środku miasta, sypiąc zombiakami xD
Wniosek jest jeden:
OMG OMG OMG NIGDZIE NIE JESTEŚMY BEZPIECZNI! HALP!!!
Koogie
21.05.2016 23:29
Spoko, jak będzie szpilka i samolot wyskoczy w górę, to zaczną skakać i skakać, aż nie wbiją pociągu w ziemie. Nic nie jest niemożliwe gdy prawa fizyki przestają działać!!
Ja tam na scenie pchania prawie padłem ze śmiechu. Była lepsza niż cokolwiek komediowego w tym sezonie :P Główny bohater powinien tam facepalma walnąć, a nie im pomagać.
Ted
22.05.2016 10:08
by pociągnąć jedną wajchę, musiała się do tego prędko i fanserwiśnie rozebrać, ukazując bicepsa… :D
Nie do końca fanserwiśnie. Ale nie sądzę, żeby koleżanka kiedykolwiek miała ciężar w ręce, więc…
Nie do końca fanserwiśnie. Ale nie sądzę, żeby koleżanka kiedykolwiek miała ciężar w ręce, więc…
A co ma jedno do drugiego?
Rozumiem, że ta dźwignia ciężko chodziła, ale to była tylko jedna dźwignia, nie trzeba było się do niej rozbrać. Gdyby miała ich pociągnąć ze 30, to spoko, wtedy wiadomo, że pewnie by się zgrzała, poza tym bez kurtki miałaby większą sobodę ruchów.
Inna rzecz, że możliwe, że akurat w tym momencie dosięgnął ją większy stres, spociła się i uznała, że jest za gorąco – nieco później ociera sobie zresztą kark chusteczką. Tyle że zrealizowano to w ten, a nie inny sposób, więc wyglądało to dość komicznie: „Aby pociągnąć tę wajchę, muszę się rozebrać! Moon Crisis Make Up!!!”. Coś jak rozwiązywanie wstążeczki przez Mumei, zanim pójdzie na całość (swoją drogą, chciałabym, żeby wyjaśnili w końcu myk z tą wstążeczką).
Rozważyłbym opcję, w której zwiększeni ciśnienia w silniku spowoduję przewidywalny wzrost temperatury w kabinie.
A Mumei to coś w stylu – więcej wirusa w mózgu, większy power.
Ted
22.05.2016 11:59
Rozumiem, że ta dźwignia ciężko chodziła, ale to była tylko jedna dźwignia, nie trzeba było się do niej rozbrać.
Dlatego twierdzę, że nie rozumiecie. Do bitki też nie trzeba zakasywać rękawów. Podobnie nie trzeba rozbierać się do ostatniej serii na płaskiej czy drzeć się przy wypychaniu, jakby cię nożem kroili. Jednak ludzie to robią, tak po prostu, bez powodu. W sumie trochę to podchodzi pod efekt placebo. Taka demonstracja jakby – ściągnąłem, otrzepałem się i zaczynam.
„Aby pociągnąć tę wajchę, muszę się rozebrać! Moon Crisis Make Up!!!”.
No ale gdzie było powiedziane, że musi się do tego rozebrać? Zrobiła to z w/w powodów i tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Po prostu ludzie tak robią.
A że było gorąco i się rozebrała… cóż, temperatura mogła się podnieść właśnie przez usunięcie tego ogranicznika. W końcu tam wszystko na parze leci.
Tak czy owak, doszukujecie się fanserwisu i „zbędności” w zupełnie normalnych odruchach. Niedługo do otrzepania się trzeba będzie mieć uzasadnienie fabularne.
Ależ ja nie kwestionuje zasadności czy „tak ludzie robią”. Okej. Ale w tej konkretniej scenie, sposób w jaki to przedstawiono, wywołał mój wybuch śmiechu. Czy to źle? W ogóle, po prostu była przerysowana na potrzeby podgrzania klimatu. Przecież to anime na absurdach leci. I to mi się w nim podoba, dodatkowo to, że nie cyc zaświecił, a wyrzeźbione plery. Teraz czekam na męskie odruchy zrywania z siebie odzienia w tarapatach, poproszę o śliczne ABS‑y :>
Ted
22.05.2016 17:33
Nie rozumiem pod jakim względem ta scena była dla Ciebie przerysowana. To akurat wydało mi się całkiem normalne. Baa, sam bym pewnie zrzucił koszulę do ciągnięcia za jakąś wajchę. W sumie to taki trochę rytuał od czapy, no ale tak się dzieje. Że bica miała to też normalne, w końcu to mechanik, a nie kelnerka.
Teraz czekam na męskie odruchy zrywania z siebie odzienia w tarapatach
Ummm, muszą być ABS‑y? A nie może być takie coś:
Ayame: Och nie, kabane nadciągają! Pomocy!
Ikoma: *fanserwiśnie ściąga skarpetkę*: No to bierzemy się do roboty! AAAAAAARGH…!!!
*kabane padają porażone smrodem*
Zagadka dotycząca produkcji Kabaneri rozwiązana i przy okazji wiem już, co sądzić o grafice – walki z epizodu nr 6 były tragiczne. Tzn. może same w sobie nie miały się tak źle, ale tak wypadły przez kontrast z otaczającą atmosferą (muzyka, napięta sytuacja, etc.).
Wielka szkoda, że nigdzie nie podają, kto odpowiada za konsultacje w sprawie fizyki pociągów. Jestem przekonany, że wcześniej ta osoba maczała palce w Rail Wars.
Koogie
20.05.2016 16:28 Re: odcinek 6
Rail Wars miało jakieś pociągi? Z tego co oglądałem pamiętam tylko cycki.
darkster2000
20.05.2016 15:25 Ktoś się tutaj potknął
Muszę przyznać, że dwa pierwsze odcinki wyszły naprawdę obiecująco. Genialny styl graficzny i dobra animacja, ciekawy setting i zombie. Dodatkowo to specyficzne uczucie nostalgii, przez połączenie bardziej klasycznego wyglądu, mrocznej historii i motywów z SnK (które btw całkiem miło wspominam). Hype przeogromny.
Aktualnie z rzeczy które zostały na tamtym poziomie mogę wymienić tylko opening.
Z odcinka na odcinek ogólny poziom lekko się obniża, sprawiając że to co na początku stawiałem jako kandydat na anime sezonu, aktualnie kieruje się w stronę zwykłego dobrego anime akcji
Strona techniczna na początku prezentowała się wymienicie. Potem twórcy, mając nadzieję, że podniecony widz tego nie zauważy zaczęli powoli zmniejszać ilość szczegółów i jakość animacji.
Równolegle fabuła odsłaniała kolejne karty, które ku rozczarowaniu okazywały się zdecydowanie zbyt podziurawione, aby można było nimi efektownie grać. Widać to już po pierwszym odcinku, lecz na konkretne absurdy i potknięcia fabularne trzeba było chwilę poczekać.
Rzeczami które sprawiają, że nadal przyjemnie się to ogląda, jest zdecydowanie klimat i oprawa audio.
Egoist daje radę, dając nam świetną muzykę, a post‑apo steampunk daje uroku, zamazując niektóre wady.
Jak na razie mam wrażenie, że ktoś tworząc anime miał naprawdę świetny pomysł, lecz zabrakło mu umiejętności, aby stworzyć solidny, stabilny tytuł.
Anime oglądać będę, gdyż mimo wad nadal akcja daje radę, lecz nie widzę tutaj czegoś wyjątkowego.
8/10 ode mnie :P
Ao desu
20.05.2016 17:42 Re: Ktoś się tutaj potknął
Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale coś Ci pokażę.
darkster2000 napisał(a):
Muszę przyznać, że dwa pierwsze odcinki wyszły naprawdę obiecująco.
Przez pierwszy odcinek jesteśmy zapoznawani ze światem i z faktem, że ludzie mają bardzo duże problemy, by w jakikolwiek sposób walczyć z Kabane. Nasz główny bohater, parając się naukami tajemnymi, opracowuję broń, która daję ludzkości nadzieję na przetrwanie. W punkcie kulminacyjnym odcinka zabija dzięki niej zombie, co jest jego wielkim sukcesem.
Odcinek drugi. Pojawia się dziewczyna‑superDuperMutantNinjaCiemności, dzierżąca dwie w pełni dopracowane bronie ciśnieniowe i zabija Kabane na czas, jakby to była jakaś gra.
*zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt* Ważność wynalazku bohatera i napięcie w walkach umiera jednocześnie gwałtowną śmiercią. Ja już wtedy byłem niemal pewien, że to anime rozsypie się w szwach :D
Weiter
20.05.2016 19:11 Re: Ktoś się tutaj potknął
Nie zapominajmy o super duper prostym sposobie zatrzymania infekcji/zarazy? w postaci ucisku na szyi. W sumie, to można byłoby dać pogryźć tak z 10 ludzi zrobić uciski i robimy armie kabaneri ;)
Ao desu
20.05.2016 19:43 Re: Ktoś się tutaj potknął
A i owszem. Właściwie nie ma żadnych przeciwwskazań, by zrobić tak z całą rasą xD Zarazić się wtedy nie da i w ogóle.
darkster2000
5.06.2016 19:13 Re: Ktoś się tutaj potknął
Ba dym tsss… Tak żeż się stało, kliknij: ukryte że pojawia się grupa superduperkabanerirozpierduchy… MC staje się już tylko jakimśś tam typkiem, który wpadł na pomysł z tym wszystkim ze znacznym opóźnieniem. Nadal reszta ludzkości nic nie wie o kabaneri i sposobie ich mordowania…
Turbo Kapec
22.05.2016 00:58 Re: Ktoś się tutaj potknął
Pomysł: odcinamy kupony od SnK
Wykonanie: pakujemy połowę budżetu na pierwsze odcinki, żeby zahaczyć widza
Postaci: To co zwykle? Wszyscy się patrzą, zapada cisza, facet siada…
Fabuła: Każdy pisze na karteczce jakiś motyw w settingu post‑apo – do czapki, losujemy pięć i burza mózgów
A
Ted
17.05.2016 13:58
W gruncie rzeczy spoko się to ogląda. Dziury wszelkiej maści są, ale kto by tam zwracał uwagę. To nie jest anime, w którym fabuła ma jakieś większe znaczenie.
ogólny klimat, steampunkowy świat, ludzkość na skraju zagłady walcząca o przetrwanie, socjopatyczna dziewczynka o nadludzkich umiejętnościach walki, fajna muzyka i oprawa wizualna.
Ted
22.05.2016 10:12
Na pewno nie mityczny kult fabuły, fizyki, realizmu itd. W sumie nie widzę powodu, dla którego w ogóle miałoby się to pojawić. Ma być klimatycznie i mają się bić maczetami na skraju zagłady. I tak się też dzieje.
Gdybym chciał się dowiedzieć po raz kolejny, że fabuła nie ma znaczenia, prosiłbym o powtórzenie.
Klimat to pojęcie kreowane w największym stopniu przez warstwę audiowizualną tytułu. Pytanie zadałem po 5 odcinkach i wówczas napisałbym, że jeśli faktycznie tak jest, to może nie być najlepsza droga dla tytułu. Na początku długo miałem problem, żeby „wejść” w uniwersum, a później nie najlepsze grafika i muzyka odrobinę mnie odciągały od „bycia” tam. Teraz, po sześciu, jestem przekonany, że to zła droga.
Nie należy też zapominać o drugim pod względem ważności elemencie w tej kwestii, czyli realizmie wewnętrznym. Dobra, klimatyczna seria wygląda tak, że pokazuje swoje uniwersum, mówi „to działa tak”, a potem pokazuje w praktyce. Kabaneri? Magia, magia, magia i „dokąd w zasadzie jedziemy?”
Konkluzja, do której dążę, jest taka, że przenosząc wagę serii z fabuły na klimat, wcale jej nie bronisz, ale wrzucasz w jeszcze gorsze bagno.
Zawartość komentarza, który miałem kiedyś tam napisać, wypłynęła w dyskusji niżej, ale jest jeszcze jedna kwestia, o której chciałbym napisać, czyli sprawy techniczne.
Muzykę skomentuję tylko pobieżnie. W tym nieszczęsnym utartym porównaniu do SnK Kabaneri pod tym względem nie jest nawet w połowie tak dobre. Muszę z tego jedynie wyłączyć openingi obu serii, bo czasem kwestia mniejszego zła wymyka się mojemu rozumowaniu. Za to o openingu Kabaneri tak niezależnie mogę napisać, że Egoist zaczyna wpadać w syndrom Ali Project, czyli każdy ich nowy utwór to ta sama piosenka. Nie, nie podobna – ta sama.
A do grafiki mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony podoba mi się ogólny pomysł i wykonanie rysunków, przypominające produkcje robione jeszcze z użyciem celofanu. Z drugiej dochodzi tam do niedbałości i rysownicy sami chyba nie są przekonani, co chcą eksponować. Animacja, kiedy chce, potrafi poczarować efektownością, nawet naciąganą, przy czym zdarzają się wpadki, ale dla mnie słabo zauważalne. Natomiast z tą animacją zupełnie nie współgra reżyseria (ciężko mi dojść, czy już na poziomie storyboardu, czy „niżej”). Weźmy choćby akcję z czwartego odcinka. kliknij: ukryte Poskakali sobie po pociągach i to było ładne, a zaraz potem walka z przeciwnikiem, którego wcześniej przez parę ujęć kreowano jako trudnego, zakończyła się szamotaniną i jednym strzałem (jeśli mnie pamięć nie myli). Pomijam już tu kwestia odbicia się tego na realizmie fabuły w mikroskali, ale jawnie zmarnowano okazję na pokazanie czegoś więcej. Ktoś tu albo zupełnie nie wie, co robi, albo słabo ceni ekipę wykonawczą. Jest jeszcze jeden element, o którym chcę wspomnieć, tym razem na plus. Ładnie im wychodzą te zbliżenia, przechodzące z typowego ostrego konturu w efekt rozmycia, kojarzony raczej z tłami. Widzę w tym rozwiązaniu potencjał, a nowe techniki nie pojawiają się często (ostatnie co pamiętam, to różne rozwiązania MAPPA w Bahamucie i Garo). Z tym że ponownie, temu, co widać tutaj, daleko do czegoś, co nazwałbym odpowiednim wyeksponowaniem…
Xaven
15.05.2016 09:48 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Znów aż tak źle nie jest. Chociaż absurdalność tej serii z odcinka na odcinek mnie poraża.
I za każdym razem jak słyszę, tą nienawiść tłumu „ONA JEST KABANE W KOŃCU < XAXAXAXAXA” To aż mnie krew zalewa.
Odczuwam powoli ten sam problem co z SnK miałem, dialogi/monologi są słabe, dobrze, że animacja nadrabia, mimo to bohaterowie są niemiłosiernie wkurzający, tam miałem Erena, tutaj mam tą mała wojowniczkę. No i MC zaczyna coraz bardziej drzeć japę…
Cthulhoo
15.05.2016 10:36 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Animacja nadrabia? Raczej udaje, że nadrabia.
Xaven
15.05.2016 10:52 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
I tak lepszy poziom niż niejedno anime. Ale faktycznie z odcinka na odcinek coraz słabsza.
Cthulhoo
15.05.2016 11:25 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
No tak, lepsza niż w World Break, bo tam nie udawali, że nie ma animacji.
I animacja z Kabaneri nie może być lepsza od czegokolwiek, bo jej po prostu tam nie ma. No, chyba że kierujemy się zasadą, że miernota gorsza od niczego.
Xaven
15.05.2016 12:14 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
To może jednak kierujmy się tą drugą zasadą. U mnie wystarczy do zadowolenia akurat minuta lub dwie płynnej animacji, gdzie będzie można zawiesić oko i obejrzeć sobie drugi raz walkę z podziwu. W takim wypadku świadczy to o tym, że ta „marna” animacja jest lepsza od tych zniekształconych graficzne anime, co nawet im się nie chce udawać, że to ma wyglądać tak jak powinno.
Slova
15.05.2016 13:21 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Ale o co Wy się czepiacie, przecież to było oczywiste od samego początku, że tak się skończy, dla mnie to żadne zaskoczenie, tylko wada, której istnienie uwzględniłem, zanim jeszcze powstała.
Śmieszy mnie stawianie eotenów nad tym. Karabinieri jest zwyczajnie ciekawsze, ma ciekawszy setting, a reszta jest na identycznym poziomie. A nie, wróć, nie ma Mikasy, więc jest naturalnie lepsze.
Progeusz
15.05.2016 14:24 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Przyznam, że nie rozumiem opinii o ciekawszym settingu. Kabaneri to seria z zombie, w której zombie nie zachowują się jak zombie, tylko jak tytani. W SnK przynajmniej był przemyślany sposób radzenia sobie z tytanami na podłożu taktycznym, jak i strategicznym. W Kabanosach… nie ma absolutnie nic, poza spluwą głównego bohatera. Bo samo „zombie w dawnej Japonii” to dla mnie trochę za mało jak na setting.
Nie, nie akceptuję pociągów jako elementów settingu, skoro Kabanosy do nich włażą kiedy im się podoba, nie ma systemów zabezpieczeń pomiędzy kolejnymi wagonami, a do tego ów pociągi potrafią przelatywać nad murami gdy tylko ktoś położy na torach pięciogroszówkę. Geneza murów w Tytanach była piramidalnie głupia, ale przynajmniej zachowywały się jak mury. W Kabanosach rola pociągów zwyczajnie nie istnieje.
Slova
15.05.2016 15:55 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
W SnK przynajmniej był przemyślany sposób radzenia sobie z tytanami na podłożu taktycznym, jak i strategicznym.
ha.
HAHAHA.
Nie.
To było głupie i wymuszone. Jedynym sensownym uzasadnieniem tamtej metodyki było to, że jest efektowna. Niestety uzasadnienie było dziurawe i trzeba było w nie wierzyć na słowo honoru.
Progeusz
15.05.2016 16:04 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Eee, a tak konkretnie, to co było głupie?
Slova
15.05.2016 16:34 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
fakt, że jak dla tytana odleciało wszystko powyżej barków, to się odradzał, ale jak go się na karku pocięło, to już nie.
Progeusz
15.05.2016 16:51 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
To jest element świata przedstawionego i było wyjasnione, że tak działa. Slova, czy Ty umiesz w krytykę?
Slova
15.05.2016 19:39 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Nie, to byłby element świata przedstawionego, gdyby rozwalenie tej części ciała z czegokolwiek dawało pożądane rezultaty. A tak to tylko pretekst, by wystawiać bohaterów na niebezpieczeństwo, bo to jest cool i edgy, jak dzieci umierają.
Progeusz
15.05.2016 21:19 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Ależ dawałoBY. Gdyby istniała jakakolwiek broń zdolną tego dokonać. Jest armata, ale powodzenia w celowaniu.
Slova
15.05.2016 22:44 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
W kilku scenach tytanom urwało łby razem z karkiem, a i tak się zregenerowali.
Progeusz
15.05.2016 23:04 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
No i?
Slova
15.05.2016 23:14 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
No i właśnie nic. Doskonale rozumiesz, do czego piję – skoro razem z karkiem i łbem rozwaliło tamten kawałek, który nalezy naciąć, to tytan powinien paść trupem.
Progeusz
15.05.2016 23:52 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Nie przypominam sobie żadnej sceny, w której całkiem rozwaliło kark z łbem.
Slova
16.05.2016 00:13 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Mi coś świta, ale też nie będę na siłę szukał.
The Beatle
15.05.2016 16:54 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Aż się boję spytać, ale jak to się ma do przedstawionej taktyki? O strategię już wolę nie.
Slova
15.05.2016 19:40 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Nie no, strategiczne posunięcia, jak np. przygotowanie obrony murów były zachwycające. Szkoda, że nie działały, bo autor tak zrobił świat, że skuteczna okazywała się jedynie zabawa z człowieka‑pająka.
The Beatle
16.05.2016 15:29 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Karki tytanów. Do taktyki.
Slova
16.05.2016 17:59 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Karki tytanów były celem taktycznym, więc jak najbardziej.
The Beatle
16.05.2016 18:10 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Dobra, poddaję się. Czuję, że nie doczekam się konkretnej odpowiedzi, więc nie drążę.
The Beatle
15.05.2016 14:39 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Śmieszy mnie stawianie eotenów nad tym. Karabinieri jest zwyczajnie ciekawsze, ma ciekawszy setting, a reszta jest na identycznym poziomie. A nie, wróć, nie ma Mikasy, więc jest naturalnie lepsze.
Jeśli nie kierujesz się tu jakąś wyjątkową antypatią do SnK (tudzież jego popularności) albo wyjątkową sympatią do Kabaneri, to raczysz chyba żartować. To znaczy jeśli chodzi o „resztę”, bo sam setting faktycznie ciekawszy, z tym że co nam po solidnym fundamencie, skoro na nim szałas budują. Różnica między seriami nie jest jakaś kosmiczna, ale wyraźna i to już na tym etapie, na którym Kabaneri jest jeszcze przed połową. Weźmy celowość realizacji, weźmy techniki budujące napięcie i atmosferę, weźmy dbałość o szczegóły. Wszędzie tam, gdzie SnK coś ma, nawet jeśli nie jest to wybitne, Kabaneri świeci golizną. A co do podobieństw – bohaterowie są jednakowo drewniani (chociaż ci z Kabaneri mają mniejszą tendencję do irytowania) i główny wróg ludzkości jest jednakowo wydumany oraz niekonsekwentnie prezentowany. Koniec podobieństw.
Slova
15.05.2016 15:59 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Do obydwu serii pałam jednakową antypatią. Obydwie są na tym samym poziomie, ale karabinieri jest ewidentnie ciekawsze.
Dwa, że eoteny miały większy problem z forsowaniem dramy, niż kabaneri. To subiektywne odczucie, ale skala dramatyzmu jest nieporównywalnie mniejsza w karabinieri, kiedy w kyojinach była wyższa od owych murów.
Myślę, że tytani byli bardziej niekonsekwentni, a raczej ulegali większym wpływom bieżących potrzeb fabuły. Co wcale nie usprawiedliwia już wielokrotnie wynoszonych tu niekonsekwencji kabane, zwyczajnie mniejsza skala to i mniej się w oczy rzucają.
The Beatle
15.05.2016 16:35 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Dwa, że eoteny miały większy problem z forsowaniem dramy, niż kabaneri. To subiektywne odczucie, ale skala dramatyzmu jest nieporównywalnie mniejsza w karabinieri, kiedy w kyojinach była wyższa od owych murów.
Co Ty porównujesz? W Kabaneri była gdzieś drama? Na tym etapie najpoważniejszą „dramą” była reakcja tłumu „ale to są Kabane, zabić ich” – mniej więcej na poziomie skryptowanych NPCów z jakiegoś RPG, którym właśnie uratowałeś życie, ale zasztyletują Cię, bo zabrałeś im nadgryzione jabłko z kredensu.
W Shingeki był spory patos, który mógł budzić wątpliwości, bo ryzykował ściągnięcie serii w dół, ale ostatecznie na wątpliwościach się skończyło. Nie wykorzystano tego elementu atmosfery jakoś kreatywnie, ale obyło się bez rozstrojenia klimatu, m.in. dzięki temu, że realistycznie przedstawiali kwestię śmierci.
Myślę, że tytani byli bardziej niekonsekwentni, a raczej ulegali większym wpływom bieżących potrzeb fabuły.
Tu jestem kompletnie odmiennego zdania. Tytani faktycznie mogli miejscami sprawiać takie wrażenie, ale zaraz się reflektowano i łączono późną fabułę z początkami, głównie przez prosty paralelizm sytuacji, analogie i nie podane wprost wnioski. Może to nie były bardzo wysublimowane techniki w obliczu scenariuszy z najwyższych półek, ale w przypadku serii tego typu nie widzę miejsca na nic lepszego.
A w Kabaneri: „Jedzie, jedzie pociąg…” i ani nie wiadomo dokąd ani w jakim celu. Bez większych przeszkód następny odcinek może być plażowy.
Ogółem odnoszę wrażenie, że nie argumentujesz do tego, co piszesz albo nie piszesz wprost. Zacząłeś od tego, że Kabaneri jest ciekawsze, a sprowadzasz to do „Kabaneri jest lepsze, bo porażki ponosi mniej ambitnie”, którego to nastawienia nie rozumiem. Napisz może, proszę, które elementy faktycznie są lepsze w Kabaneri, a nie „mniej złe”.
Slova
15.05.2016 19:36 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Bez większych przeszkód następny odcinek może być plażowy.
Winrar sezonu.
Napisz może, proszę, które elementy faktycznie są lepsze w Kabaneri, a nie „mniej złe”.
Żadne. Kabaneri jest lepsze tylko dlatego, że jest mniej tandetne i nie jest skażone wymysłami wannabe topowego mangaki z podrzędnego, wysokonakładowego magazynu, w którym połowa rzeczy jest na jedno kopyto.
Nie, żeby kabaneri nie było na to samo kopyto robione, ale brak konkretnej fabuły, która ostatecznie i tak jest spychana coraz dalej, byleby jej tylko nie dogonić, bo wtedy trzeba myśleć nad zakończeniem, działa temu anime jak najbardziej na plus. No bo skoro nie ma fabuły, to nie ma czego zepsuć. To jest tak głupie i trywialne, że aż działa, biorąc pod uwagę, jak niski poziom reprezentują Karabinieri i konkurencja i dlaczego tego typu produkcje się sypią. Zwyczajnie usunięcie fabuły, najsłabszego ogniwa, okazało się remedium na większość bolączek.
No, ale niestety aż tak dobrze to nie ma i wszystko wskazuje na to, że i Kabaneri fabułę dostanie. Nadal jednak góruje tym, że ta fabuła będzie się musiała jakoś zamknąć w serialu i nie może się rozcieńczyć, jak to na wielotomową mangę przystało.
The Beatle
16.05.2016 15:28 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Wyżej pisałeś, że Kabaneri jest ciekawsze i tylko z tym, a raczej głównie z tym dyskutowałem. Teraz wychodzi, że to nie ciekawość, ale owa „konsekwentna słabość”, której nie rozumiem, albo tandeta, która jest na tyle względna, że nie mam ochoty się zagłębiać w dyskusję. Jeśli wymienione wyżej składają się u Ciebie na ciekawość, to mamy różnice już w podstawowych pojęciach, przez co i tak się nie spotkamy.
A co do dygresji na temat fabuły, to nie jest to jakieś szczególnie nowe osiągnięcie japońskiej animacji. Gainax prawie 30 lat temu odkrył, że fabułę można giąć, wycinać albo nawet kompletnie wyrzucić. Tyle że wtedy implantowali zamiast tego destylat epickości, więc braki nie były odczuwalne.
Slova
16.05.2016 17:58 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
No w gainaxie wiedzieli, jak odwrócić uwagę widza od fabuły czy tam jej braku albo niedomagań. W SNK i karabinieri tego nie można uświadczyć, w czym chyba możemy się zgodzić.
The Beatle
16.05.2016 18:09 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Że Gainax robił to lepiej? Oczywiście, tu z mojej strony pełna zgoda.
radziop
16.05.2016 03:17 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
The Beatle napisał(a):
Weźmy celowość realizacji, weźmy techniki budujące napięcie i atmosferę, weźmy dbałość o szczegóły. Wszędzie tam, gdzie SnK coś ma, nawet jeśli nie jest to wybitne, Kabaneri świeci golizną
1) Mógłbyś rozwinąć, bo są to dosyć ogólne stwierdzenia, bez konkretnych porównań, mogę sobie jedynie wyobrażać o czym mówisz?
Slova napisał(a):
Dwa, że eoteny miały większy problem z forsowaniem dramy, niż kabaneri. To subiektywne odczucie, ale skala dramatyzmu jest nieporównywalnie mniejsza w karabinieri, kiedy w kyojinach była wyższa od owych murów.
2) Też mam takie odczucie. Wynika ono pewnie z tego, iż wydarzenia są bardziej kameralne – to jeden z wielu pociągów, a nie ostatni bastion ludzkości. Choć mają pewne podobieństwo – problem z paradoksem rosnącej stawki. W Snk główni bohaterowie nie mogli zginąć, bo kto by wtedy pchał akcję do przodu; w Kabaneri większość bohaterów nie może dać się ugryźć naszym zombiakom, bo inaczej game over dla nich. Dlatego giną tylko randomy. Na okrągło, a nasi bohaterowie, mimo coraz większych wyzwań wychodzą bez szwanku.
The Beatle napisał(a):
Co Ty porównujesz? W Kabaneri była gdzieś drama? Na tym etapie najpoważniejszą „dramą” była reakcja tłumu „ale to są Kabane, zabić ich” – mniej więcej na poziomie skryptowanych NPCów z jakiegoś RPG, którym właśnie uratowałeś życie, ale zasztyletują Cię, bo zabrałeś im nadgryzione jabłko z kredensu.
3) Ale w całym tym serialu, w każdym odcinku, robią tę dychotomię na linii główni bohaterowie (jedynie nastolatkowie lub młodzi‑dorośli; ci dobrzy i szlachetni) – dorośli (ci zepsuci, tchórzliwi itp.) Mam teorię, że wiążę się to z oczekiwaniami i wyobrażeniami potencjalnego targetu (może chęć przypodobania się? wypełnienia niszy po Snk?), wspomnianych nastolatków i młodych‑dorosłych. Ale żeby nie było, w Snk robiono to samo: konflikt na linii żandarmeria (dorośli, ci zdemoralizowani) – korpus zwiadowców (młodzi, ideowi, waleczni itp.)
The Beatle napisał(a):
Tu jestem kompletnie odmiennego zdania. Tytani faktycznie mogli miejscami sprawiać takie wrażenie, ale zaraz się reflektowano i łączono późną fabułę z początkami, głównie przez prosty paralelizm sytuacji, analogie i nie podane wprost wnioski. Może to nie były bardzo wysublimowane techniki w obliczu scenariuszy z najwyższych półek, ale w przypadku serii tego typu nie widzę miejsca na nic lepszego.
4) W sumie ten sam zarzut, co w punkcie 1. Oglądałem ten serial już dawno temu, przez co pamięć zawodzi. Podasz chociaż jeden przykład.
The Beatle napisał(a):
A w Kabaneri: „Jedzie, jedzie pociąg…” i ani nie wiadomo dokąd ani w jakim celu. Bez większych przeszkód następny odcinek może być plażowy.
5) W 2 albo 3 odcinku mówili, że pociąg jedzie do twierdzy szoguna. Po co? Prawdopodobnie po schronienie. Mumei też się tam wybiera, ale nie znamy celu jej misji.
The Beatle napisał(a):
Ogółem odnoszę wrażenie, że nie argumentujesz do tego, co piszesz albo nie piszesz wprost. Zacząłeś od tego, że Kabaneri jest ciekawsze, a sprowadzasz to do „Kabaneri jest lepsze, bo porażki ponosi mniej ambitnie”, którego to nastawienia nie rozumiem. Napisz może, proszę, które elementy faktycznie są lepsze w Kabaneri, a nie „mniej złe”.
6) Wbrew temu, co wydaje się na pierwszy rzut oka, to po zastanowieniu, to całkiem logiczna argumentacja, oczywiście, z perspektywy widza, którego początkowe oczekiwania względem Snk były dosyć niskie, po czym kilka‑kilkanaście odcinków rozbudziło nadzieje na coś więcej, aby na sam koniec dołować i stać się typowym przedstawicielem swojego gatunku. Przypuszczam, że żartobliwie podsumowują zarzuty Slovy słowa Crossa z Cd‑Action:,,Attack on Titan to parvum opus Studia WIT, legendarnego ze względu na problematyczną produkcję swoich serii (RIP Rolling Girls, tyle miałyście potencjału w pierwszych, cudnie animowanych odcinkach ;_;). Ambitni scenarzyści serii zainspirowali się przy niej metodami działania sekt – najpierw wciągnąć nowego neofitę udając, że jest się czymś innym („To nie jest zwykły shonen! Słowo! Patrzcie na flaki, posokę, desperację!”), a potem polegać na czymś w stylu syndromu sztokholmskiego („OK, to kolejne anime z nastolatkami o supermocach i emo fabułą, ale już zostań z nami, skoro tyle obejrzałeś”). Znakomita filozofia autorów sprawiła, że AoT stało się największym hitem anime XXI wieku.”
Co do Kabaneri – to też shounen, który kryje się pod płaszczykiem seinen (,,mhrok”, cynizm itd.), ale robi to tak nieudolnie, że trudno brać te próby na poważnie, dlatego nie czuję się oszukany, że może być z tego coś więcej. Moje oczekiwania przed rozpoczęciem seansu: dostać blockbustera, napakowanego akcją, z interesującym settingiem i pretekstową fabułą. Na razie w 100% spełnione.
The Beatle
16.05.2016 17:09 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
1) Mógłbyś rozwinąć, bo są to dosyć ogólne stwierdzenia, bez konkretnych porównań, mogę sobie jedynie wyobrażać o czym mówisz?
co częściowo pokrywa się z
4) W sumie ten sam zarzut, co w punkcie 1. Oglądałem ten serial już dawno temu, przez co pamięć zawodzi. Podasz chociaż jeden przykład.
Na szczęście mam obecnie ten komfort, że nie widziałem zbyt dawno, więc mogę coś przytoczyć. Jakbyś spytał za pół roku, pamiętałbym, za jakie elementy doceniłem serię, ale o przykłady tych elementów byłoby ciężko.
Jeśli chodzi o celowość realizacji, paralelizmy i kontrasty, na pierwszy plan wysunie się kilka rzeczy. kliknij: ukryte Jest kwestia postrzegania różnych korpusów wojska w trakcie szkolenia i później, już tak naprawdę. Niemal wszyscy mają prostą wizję: będą się starać iść do Kenpeidan, a jak nie wyjdzie, to Chuuton Heidan. O Chousa Heidan nawet nikt nie myśli. Teoretycznie większość osób ma jakąś chęć pomocy ogólnie rozumianej „sprawie ludzkiej” – wyjątki są dość wyraźnie eksponowane w toku fabuły. Potem jednak okazuje się, że chęci nie odbijają rzeczywistości – Policja jest najbardziej zepsutym korpusem, a Garnizon w większości zwyczajnie nic nie może i nic nie robi. Tylko Zwiadowcy dają ludzkości jakiś wymierny postęp, ale oczywiście ryzykują przy tym życiem. Podobny model, choć przedstawiony w mniejszym stopniu, dotyka warstw społecznych – czyli im wyżej, tym większe zepsucie. Inny przykład sytuacji widzianej z dwóch różnych perspektyw w dwóch miejscach serii to powrót Oddziałów Zwiadowczych do miasta. Ma to miejsce na początku, jeszcze przed uszkodzeniem muru i później, kiedy Eren jest jednym z wracających. Dochodzi do zderzenia wcześniejszej wyidealizowanej wizji tych Oddziałów z realiami i względem tych realiów rozpatrzenie tego, jak postrzegają to inni: odpowiednio tłum, który nie rozumie „jak tam jest” i uważa, że oddziały marnują dorobek ludzi, oraz dzieci, które darzą żołnierzy podziwem. Ostatnia z „dużych” kwestii, może najmniej chlubna, ale dla rzetelności warta wymienienia, to przemiana głównego bohatera. Wychodzi on z uwielbianego przez wszystkich „zabiję wszystkich tytanów”, które są absolutnie gołymi słowami i sprawiają wrażenie motywacji wyjętej znikąd, ale… tylko na początku. Potem Eren ma szanse zweryfikować ten pogląd i w efekcie tak naprawdę go zbudować – coś, co na początku było bezsensownie śmieszne, potem powoli nabiera faktycznego znaczenia. Może to trudne do zauważenia przy niezbyt dobrze napisanej postaci, ale z fabularnego punktu widzenia nie da się dojść do wniosku, że nic się nie zmieniło. Jest jeszcze kilka mniejszych kwestii na zasadzie idea‑realizacja‑kontemplacja, w stylu filozofii Levia, że nie należy rozważać decyzji już po jej podjęciu (dla ścisłości to filozofia sformułowana bodaj przez jakiegoś egzystencjalistę). Jest to przedstawione z realnymi efektami, a ze względu na dobre zagospodarowanie w kilku epizodach nie sprawia wrażenia „myśli odcinka”. Jeśli chodzi o atmosferę i klimat, to wchodzimy na mniej ścisły grunt, więc przykłady będą mniej konkretne. Najprościej mi będzie, jeśli powtórzę swój komentarz pod serią, czyli wspomnę o dwóch kwestiach: zachowaniu realizmu przy przedstawianiu śmierci (bez gloryfikacji, slow‑mo, wielkich ostatnich słów), pomimo sporego panującego patosu – to bardzo skutecznie ten patetyczny klimat uziemiło; oraz o chaosie w działaniach wojskowych. kliknij: ukryte Wyprawa zwiadowcza stanowiła sporą część serii i świetnie tam zostało uwidocznione, jak trudna jest strategia logistyczna i komunikacja w przedstawionych realiach. Poza tym napięcie jest utrzymywane praktycznie bez większych przerw, choć tu nie potrafię się odwołać do niczego poza bardzo subiektywnym „z wielką chęcią załączałem kolejny odcinek”. I nie jest tu mowa o cliffahngerach, bo moim zdaniem to określenie nie do końca się tu stosuje – napięcie rzadko kiedy w ogóle znikało, więc nie powstawało magicznie na końcu odcinka.
Szczegóły w serii dotyczą wielu rzeczy i choć seria nie zagłębia się specjalnie w technikalia, da się je łatwo rozpracować i kilka razy podnieść brwi w czasie seansu. To są drobiazgi, ale zdarzą się co drugi odcinek, może dwa razy z rzędu i już wpływają na ogólny odbiór, bo widać, że ktoś włożył trochę myślenia w świat przedstawiony. Weźmy stroje bohaterów, weźmy broń i sprzęt do spidermanowania – przy zachowaniu licentia poetica o natężeniu takim, jakie seria sama zadeklarowała, to wszystko jest wyjątkowo ergonomiczne i logicznie poskładane. Stroje mają dobrze rozłożyć ciężar ciała na tych linach, haki wbijające się w budynki zostawiają dziury, a formacja zwiadowcza, pokazana jako błyskotliwy pomysł, faktycznie sprawia wrażenie takowego. Zanim mi ktoś tu wyjedzie z jakimiś nieścisłościami, żeby pokazać, że „Shingeki wcale tak nie dba o szczegóły”, to doradzałbym się tylko zastanowić nad ich zasadnością. Widz nie chce wiedzieć, dlaczego miecz świetlny wydziela więcej energii niż pobiera, natomiast ucieszyłby się z pokazania systemu zasilającego statek kosmiczny.
Co do 3), to miałem na myśli jak na razie brak „dramy” w Kabaneri – najpoważniejszą sytuacją było to powyższe. Dodam, że przez dramę rozumiem sytuacje mające w zamierzeniu wywołać u widza emocje smutku, wzruszenia, przygnębienia. W SnK może tego nie było mnóstwo, ale na pewno a) odkrywanie kolejnych elementów antyutopii, b) kliknij: ukryte realne niebezpieczeństwo dla głównych bohaterów – na tyle silne, że pozwalało zapomnieć o konwencji „główni bohaterowie są nieśmiertelni” c) faktyczna śmierć postaci drugoplanowych – i to takich, którym udało się nakreślić jakąś osobowość wykraczającą poza „ratuj siebie, powiedz rodzinie, że ją kocham”.
Przy 5) – mój błąd, bo nie zarejestrowałem tego faktu albo o nim zapomniałem. Zadajmy jednak przy okazji pytanie: czy jest to w jakikolwiek sposób istotne dla bieżących wydarzeń? Dobrze skonstruowana fabuła ma to do siebie, że ma dwuelementowy cel. Pierwszy element jest ogólny i wyznacza większą ideę, która powinna być tym częściej powtarzana, im „głupsza” jest seria. Drugi cel to konkretne działanie będące w zasięgu ręki – realizacja tego zadania ma napędzać fabułę, a w trakcie tej realizacji mają pojawić się komplikacje tworzące konflikt i nadające temu ciekawość, jakość, realizm. Jeżeli jest na odwrót i to komplikacje napędzają fabułę, a reszta elementów częściowo zanika na rzecz składania tego do kupy, to mamy do czynienia z nieco gorszą fabułą, która ma szanse jednak się zmienić, pokazując, że część naszych wyobrażeń była błędna i w tym tkwił sens, tylko nie podany wprost (przypadek SnK). Jeśli natomiast komplikacje napędzają fabułę, a składanie do kupy twórcy mają gdzieś, to jest to a) absurdalna dekonstrukcja mogąca zostać uznana za przejaw geniuszu b) najgorszy przypadek fabuły, dla którego nie ma ratunku, dopóki nie zacznie się przekształcać w poprzedni model. Kwestię tego, gdzie mieści się Kabaneri, zostawiam otwartą.
Jeśli chodzi o 6), to odpowiem bardziej ogólnie, przedstawiając swoje założenia, bo zdaje mi się, że odbiegłeś trochę od cytowanego fragmentu mojego komentarza. Ciekawa =/= lepsza. Ciekawe jest dla mnie coś, co składa obietnice, pewnie trafiające w gust widza, i przystępuje do realizacji tych obietnic. Ostateczne ich rozwiązanie może być słabe, niepełne, ale nie odbiera to ciekawości, o ile tylko jakiekolwiek rozwiązanie występuje. Jeśli coś nie składa obietnic, to jak ma być ciekawsze od czegoś, co złożyło duże obietnice, a zrealizowało je nie w pełni?
Slova wyżej próbował argumentować, że „ciekawsze, bo mniej złe”, co dla mnie nie ma racji bytu. (odwrotnie, „mniej złe, bo ciekawsze”, to już inna rozmowa)
Slova
16.05.2016 18:27 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
„mniej złe, bo ciekawsze”, to już inna rozmowa)
I tu przytaknę, że pewnie się zaplątałem i nie tak wysłowiłem.
Koogie
16.05.2016 09:40 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Nie mam zamiaru się wbijać w dyskusję centralnie, ale wbije się w Attack on Titan vs Attack on Trains.
Ja personalnie mam fetysz struktury, to jak show płynie i jak sznurki ciągną i napędzają kolejne wydarzenia. Attack on Titan to było tragiczne anime z tej perspektywy na poziomie i ogółu i szczegółu. Anime, było zbudowane praktycznie bez żadnej osi fabularnej (mówię o pierwszym sezonie takim jaki był, nie znam mangi), tajemnice na przyszłość były tylko malowaniem gór, ale historia w ogóle się nie obracała i nie ingerowała w te tajemnice, główny antagonista przedstawiony na koniec to żart o którym widz nie wie praktycznie nic. Po obejrzeniu całości miałem wrażenie, że nic z tego nie wyniosłem, że nic nie zostało powiedziane.
Jeżeli chodzi o szczegół to anime miało perfidną manierę marnowania czasu. Pomijając już jak NUDNY i bezcelowe było przenoszenie głazu, tak niektóre dialogi w lesie to można by wyciąć w całości i ani postaci, ani fabuła by nic nie straciła. Poza pierwszymi odcinkami, to jakbym miał oceniać płynność tego anime, to porównałbym je do bagna. Tym bardziej to jest irytujące, bo sam przebieg wydarzeń to najbardziej typowy shounen, coś co powinno w miarę sprawnie płynąć.
To, że anime szamotało się z paroma bardziej ambitnymi analogiami nie zmienia tego, że translacja na to medium była słaba i to wszystko grzęzło w bagnie.
Attack on trains z drugiej strony ma taki sam przebieg wydarzeń jak AoT, to bije dokładnie w te same punkty zwrotne, lecz… Znacznie lepiej płynie to show. Sceny dialogu napędzają akcje i jak są jakieś tajemnice to wpływają one bezpośrednio na postaci. To nie jest jakieś biadolenie, że bu bu bu, tylko postacie autentycznie zmieniają swoje zachowanie bo coś tam gdzieś się majaczy w tle. W dodatku show jest zrobione pod anime, więc odcinki lepiej operują zainteresowaniem niż AoT, ponieważ kierują się klasyczną krzywą zainteresowania. Attack on Trains jest mało ambitne i raczej nie jest napisane przez wielki umysł (mało powiedziane), ale nie ma konsystencji melasy i odchodów. Także jakkolwiek może mieć problemy, tak nie mam specjalnie powodów by nim gardzić. Takie tam… pitu pitu.
Zaznaczam, że jeszcze nie oglądałem ostatniego odcinka jeszcze.
J ♣
16.05.2016 10:33 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
To i ja dorzucę swoje trzy grosze:
„Shingeki no kyojin” było po prostu kuriozalne. Zarówno sam wygląd tytanów, ich motywacja do działania czy fizjologia (np. zjadają ludzi, ale ich nie wydalają ;P ) jak również sposób pokazania dramy wywoływały u mnie parsknięcia śmiechem. Przykładowo, przynieśli matce z wyprawy rękę jej martwego syna, bo to jedyne co po nim zostało (sic!). Jak gdyby nigdy nic odwijają to zawiniątko na oczach wszystkich i gremialnie zaczynają nad tym ramieniem szlochać i lamentować. Nie tylko kobiety, ale zaprawieni w bojach żołnierze, w świecie w którym na pewno ludzie nie mogą czuć się bezpiecznie i dziwić nagłym wypadkom śmierci. A kiedy tytan zaczął konsumować kliknij: ukryte matkę Erena, to się od nagłego napadu śmiechu zaplułem herbatą. Ale chyba nie takie było zamierzenie twórców.
Zaznaczam, że jeszcze nie oglądałem ostatniego odcinka jeszcze.
Ale w nim było dokładnie to samo, co zwykle: pół odcinka statycznych obrazków i drętwych dialogów oraz drugie pół całkiem zgrabnej akcji.
blargh
16.05.2016 10:52 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Co kuriozalnego jest w wyglądzie tytanów? Ta groteskowość, inność? Ale przecież one takie miały być, wywoływać poczucie niepokoju i niepewności. Ich designy to najlepsze, co tę serię spotkało. Motywów ich działa nie znamy, przynajmniej na tym etapie mangi, na którym jestem, więc tego argumentu w ogóle nie rozumiem. Tak samo zresztą jak tego o fizjologii, bo to jest po prostu czepianie się na siłę o coś, co nie musi być w żaden sposób wyjaśnione, żeby widz/czytelnik czuł się szczęśliwy. No chyba, że lubisz oglądać jak bohaterowie załatwiają swoje potrzeby – w takim razie po prostu ci współczuję.
J ♣
16.05.2016 11:46 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Co kuriozalnego jest w wyglądzie tytanów?
A chociażby to:
[link] Wygląd szeregowych tytanów nie wywołuje u mnie poczucia niepokoju, tylko poczucie humoru.
Motywów ich działa nie znamy, przynajmniej na tym etapie mangi, na którym jestem, więc tego argumentu w ogóle nie rozumiem.
No to autorzy rzeczywiście spisali się na medal! Dla porównania, dwa tytuły, które eksploatują bardzo podobny motyw: „Sidonia no kishi” i „Karabinieri”. W Sydonii dość wcześnie zostało zasugerowane, że gauny są „przyciągane” przez kabizashi (jedyny materiał zdolny je zabić) i być może właśnie dlatego atakują ludzi. Z kolei w Karabinierach już teraz wiadomo, że Kabane żywią się ludzką krwią, czyli też mają motyw, żeby atakować ludzi. A w AoT, nie dość że tytani atakują ludzi zupełnie bez powodu, to do tego rytualnie ich zjadają, również beż żadnego „racjonalnego” powodu. No ale skoro już coś zjadają, to przynajmniej powinni to trawić, a potem defekować… ale do tego trzeba by było mieć odbyty (a tytani nie mają nawet genitaliów). I właśnie dlatego ich fizjologia jest taka kuriozalna.
No chyba, że lubisz oglądać jak bohaterowie załatwiają swoje potrzeby
Jakoś w „Noragami” jednym zdaniem załatwiono sprawę – bogowie jedzą, ale nie potrzebują się załatwiać – więc wcale nie trzeba uciekać się do obsceny.
blargh
16.05.2016 12:23 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Tylko że właśnie całym clue tytanów jest ich tajemnicze pochodzenie i niejasne motywy (które zapewne zostaną wyjaśnione, gdy seria będzie zbliżać się do końca). Natomiast jeśli chodzi o fizjologię – internetowi napinacze już mnie przyzwyczaili do tego, że czepiać się będą nawet najmniejszych bzdur. Co tam fabuła, co tam bohaterowie – przyczepmy się do niuansu, który nie wpływa w żaden sposób na odbiór całości. Szczególnie, że tak jak wspominałem wcześniej, ludzkość nie wie nawet nic o pochodzeniu tytanów, więc skąd niby mieliby mieć jakąkolwiek wiedzę o ich fizjologii i o tym, jakie procesy zachodzą w ich wnętrzach? Przy takim rozumowaniu, to właściwie w każdej serii można znaleźć jakąś totalnie absurdalną dziurę i wypominać ją gdzie tylko się da. A to chyba nie o to chodzi.
The Beatle
16.05.2016 17:48 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Zarówno sam wygląd tytanów, ich motywacja do działania czy fizjologia (np. zjadają ludzi, ale ich nie wydalają ;P )
Jeśli to miały być poważne zarzuty, zostały wprost obalone w serii, gdyż nad tymi kwestiami zastanawiali się też jej bohaterowie. Jeśli coś jest wprost przedstawione jako na‑razie‑tajemnica, to nie zrobisz z tego niedociągnięcia w kreacji świata, nawet na siłę.
The Beatle
16.05.2016 17:43 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Trochę nieładnie zrobię, bo napisałeś ostatni, a o części rzeczy już pisałem i z lenistwa nie chcę ich wybierać i powtarzać. Przeczytaj komentarz wyżej – tam masz moje zdanie co do niektórych rzeczy.
Kwestię kamienia chyba poruszałem w swoim komentarzu pod serią ([link] ). Ogółem nie chce mi się w to brnąć, bo zaczynam się przy tym denerwować, jako że to chyba ulubiony argument ludzi, którzy chcą pokazać, że seria jest słaba. Potem akcja w ich słowach magicznie rozciąga się do prawie 5 odcinków (rzeczywisty czas trwania: półtora) i zupełnie ignorują kwestie istotne dla fabuły, które wtedy się rozstrzygnęły (motywacje głównych bohaterów, kliknij: ukryte świadomość i panowanie nad działaniami w formie tytana). Nie wiem, jak jest u Ciebie, ale nie chcę w to brnąć, choćby żeby nie zaklasyfikować Cię do wymienionej wyżej grupy przez podświadomą generalizację.
Tym bardziej to jest irytujące, bo sam przebieg wydarzeń to najbardziej typowy shounen, coś co powinno w miarę sprawnie płynąć.
Argumentów z gatunku zupełnie nie uznaję. I nie będę się silił na wyjaśnienie, z jakich przyczyn.
To, że anime szamotało się z paroma bardziej ambitnymi analogiami nie zmienia tego, że translacja na to medium była słaba i to wszystko grzęzło w bagnie.
Próbę pokazania czegoś więcej stawiam wyżej niż realizację bazowego standardu.
Większość akapitu o Kabaneri mogę powtórzyć, zamieniając nazwy serii miejscami.
Koogie
16.05.2016 18:57 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Prawdę mówiąc nie chce mi się czytać całego tego wątku. Tanuk jest bardzo nieczytelny w momencie kiedy dyskusja zaczyna się rozprzestrzeniać na parę gałęzi. A i jak przeglądałem nie znalazłem nic specjalnie.
Kamień to w sumie bardziej żart już i chyba dobrze o tym wiesz. Łatwa amunicja. Zresztą jest też coś takiego jak efektywność przekazu i issue z kamieniem wynika wprost z tego, że to jest na podstawie mangi. No, ale zostawmy go.
Żeby się nie rozpisywać to powiem wprost.
Attack on titan może mieć jakies fajne myśli, ale historia płynie tak jakby ktoś ją opowiadał na bieżąco nie mając większego pomysłu jak to się skończy czy w ogóle po co to mówi. Jest to chaotyczne i nieprzyjemne dla mnie w odbiorze. Pierwsze parę odcinków mi się bardzo podobało, lecz bardzo szybko się to zmieniło, by na końcu jak zobaczyłem finał być po prostu niesamowicie zdenerwowanym.
Mam fetysz struktury. Uwielbiam serie które widocznie pracują nad jednym celem czy myślą, uwielbiam serie które mają tak ciasno powiązane ze sobą sceny, że gdyby wyrzucić jedną to całość by się rozpadła i lubię świeże pomysły. AoT było pełne pomysłów, lecz było tak słabe dla mnie w dwóch innych kategoriach, że stało się trucizną.
Kabanos jak sporo błędów by nie miał i jakby nie był mniej świeży, tak po prostu mnie nie razi. Attack on Titan nie jest anime złym, lecz mnie po prostu drażni i irytuje.
Tu nie chodzi o dyskusje jakości, nie dla mnie. Ja się dobrze bawiłem przy Rolling Girls mimo, że uważam że anime bardzo ucierpiało w produkcji i można by je zrealizować znacznie lepiej. Ale RG miało pomysł, RG miało jakąś wizje na siebie, kolorowy roadtrip w rytmie punk rocka po unikalnych szalonych miastach w świecie gdzie szaleństwo i codzienność się miesza.
Fun fact: Rolling girls i Attack on Titan u mnie numerycznie mają tą samą ocene, a spójrz jak się wypowiadam o obydwu seriach… heeeeeeh.
The Beatle
16.05.2016 19:56 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Zapomniałem jeszcze dodać w poprzednim komentarzu, a teraz widzę, że powtarzasz takie rozumowanie: to nie był finał serii. To może być dość ciężkie zadanie przy ocenie, ale jak dla mnie nie powinno się rozpatrywać serii urwanych fabularnie przez pryzmat momentu, w którym się urywają, a zamiast tego powinno się stosować domniemanie utrzymania poziomu. Teraz, w erze split cour, jest to szczególnie istotne. A kładąc zarzuty na miejsce, w którym nas zostawiono z fabułą i kazano czekać, nawet GinEiDen można zmieszać z błotem, bo robił przerwy po przełomowych momentach. Poza tym takie zarzuty tracą zasadność, kiedy już wyjdzie następna część, i co wtedy – cofamy się w czasie i zmieniamy ocenę?
Rolling Girls nie musisz mi tłumaczyć – recenzowałem to, do tego w bardzo podobnym tonie. :P A ocenowo mam SnK 2 oczka wyżej niż RG. Nie będę tu specjalnie podkreślał, że SnK ze względów audiowizulanych, bo przy RG też premiuję muzykę, choć nie na tyle, żeby podniosło ocenę. Natomiast RG jest póki co na równi z Kabaneri, fabularnie. Oczywiście każde w swojej kategorii, bo nie sposób bezpośrednio porównywać te serie.
Koogie
16.05.2016 20:45 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Przez te 25 odcinków odniosłem wrażenie takie jak napisałem wyżej, że wszystko jest pisane na bieżąco bez planu. I jest to znacznie bardziej widoczne, ponieważ seria opiera się na twistach i tajemnicach. Ja wiem, że jak ktoś czytał mangę to to trochę inaczej wygląda, ale ja nie oceniam mangi czy to jaką to jest adaptacją. Ja oceniam to co obejrzałem. No i wcale nie tak trudno wymyślić coś by działało wstecz, tasiemcowe serie robią to od dawien dawna kiedy oryginalny zarys historii się skończył. Szczególnie jak sobie zostawiasz tak ogromne furtki jak ta seria i tych furtek jest mnóstwo tutaj. Łatwo je robić jak jedyne co robisz to zadajesz pytania.
I nie, samo urwanie nie stanowi problemu, bo oceniałem pozytywnie i myślałem pozytywnie o seriach które też urywały się od tak. Łatwy przykład dam Shingeki no Souma, które nie musze wcale oglądać kontynuacji by świetnie oceniać to co dostałem. Szczególnie, że AoT miał finał i nawet antagonistę, który był umieszczony w fabule wcześniej. Szkoda, że wiedzieliśmy o nim, o jego motywacji, a także o naturze konfliktu nic. Nie raz pisałem w bitewnych seriach jak bardzo krytyczny jest antagonista by zapewnić kryt emocjonalny.
I tak w ogóle były drugie sezony które powodowały, że pierwsze przez pryzmat stawały się lepsze. I nie, nie w ten sposób. Raczej coś w stylu Nanohy, której drugi sezon tyle dał do relacji głównych bohaterek, że ich interakcje z pierwszego odcinka stawały się bardziej znaczące, przestały być zwykłą interakcją a preludium. Nieskończenie serii także jest czasem istotne i nie wiem jak to z ocenami, bo znasz mój stosunek do nich, ale opinia spokojnie może się zmienić.
Koogie
16.05.2016 20:46 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
*ich interakcje z pierwszego sezonu
The Beatle
16.05.2016 21:25 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
No nie, jeśli faktycznie masz na uwadze, że przerwa w serii niezakończonej to specyficzny punkt, to nie mogę podważać opinii. Co do drugich sezonów zmieniających opinię – staram trzymać dyscyplinę w tej kwestii, że działa to tylko chronologicznie – podstawa prequela może uczynić drugi sezon lepszym (abstrahując od oczywistych następstw fabularnych), ale nie na odwrót. Dla wszelkich urwanych rzeczy wyprowadzam po zakończeniu domniemanie „jak to będzie” i na tym się opieram. To tak dla ujednolicenia kwestii tego, czy coś oglądam sezonowo, czy o czymś już trochę zapomnę, czy oglądam sezon zaraz po drugim. A opinia o całości to zwykle opinia o tym, co było ostatnie, przez pryzmat poprzednich sezonów. Wyjątków, kiedy to prequel wyjątkowo odstawał od reszty, znam bardzo mało.
I tak jeszcze doprostuję: mangi SnK nie czytałem. O jakości tej adaptacji słyszałem bardzo różne rzeczy, natomiast i tak nigdy czegoś takiego nie oceniam.
Progeusz
15.05.2016 14:15 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Przecież ta seria jest niemalże pozbawiona animacji i to właśnie jej braki są jednym z głównych powodów dlaczego mi się ciężko ogląda Kabanosy. Dawno nie widziałem czegoś tak oszukanego w tym aspekcie. Np. Kurusu walczący z zombie w 13:17 czwartego epa, śmiać się czy płakać? Niemal wszystkie ruchy No‑name w akcji polegają na wyskok > spowolnienie > przeskok do sceny gdy już kogoś ubiła (zapętlić), do tego zdaje się mieć odrzutowe buty pozwalające zmieniać kierunek lotu. Albo – biegnie, nie wiedzieć czemu wykonuje horyzontalny piruet po wyskoku, ale ląduje tak jakby zwyczajnie podskoczyła do góry. Te rzeczy strasznie gryzą, bo nie ma żadnej ciągłości w „animacji” postaci.
A kiedy wyskoczyła na parę metrów w górę, do tyłu, na pędzącym pociągu i wylądowała raptem dwa metry dalej, tak jakby pociąg stał w miejscu lub nawet jechał w drugą stronę, to miałem ochotę całkiem wyłączyć ep. Pociąg skręcający o 100 stopni na zakręcie o promieniu jednego wagonu to też uroczy kwiatek, szczególnie że absolutnie zbędny.
A, no i jeszcze 19:21‑19:25 z czwartego odcinka, brak słów…
Generalnie gdyby nie to, że No‑name jest najlepszą dziewczynką sezonu, porzuciłbym Kabaneri już po pierwszym czy drugim epie.
The Beatle
15.05.2016 14:41 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
No‑name jest najlepszą dziewczynką sezonu
To jest Armpit‑chan.
Progeusz
16.05.2016 02:01 Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Cieżko mi ją tak określać przy braku detali :| [link]
Nadal wygląda lepiej, niż zakładałem na początku na tym etapie, do wielki sukces, że w ogóle jeszcze nie mieliśmy odcinka na poziomie ostatniego Wizard Barristers.
W sumie to ręki Umetsu tu nieco brakuje do pełni szczęścia i pięknej katastrofy.
Tedowski
15.05.2016 21:01
A w roli odmóżdżacza takie Hundred sprawdza się dużo lepiej.
Wyjdź waść, wstydu oszczędź. Chyba że z tym Hundredem to taka subtelna ironia była.
Chcesz powiedzieć, że Hundred jest poważną serią z zawiłą i przemyślaną fabułą oraz głębokimi, spójnymi postaciami?
Tedowski
16.05.2016 12:16
Chcę powiedzieć, że porównywanie tych dwóch serii do siebie to jakiś żart. A Hundred jest takim „dobrym” odmóżdżaczem, że ciężko zdzierżyć jeden odcinek.
No patrz, dla mnie obie serie prezentują podobny poziom, z tym że Hundred jest bardziej szczere i łatwiej wchodzi.
Dorogon
16.05.2016 17:15
Zawsze ogarniało mnie zdziwienie, ale zarazem i umierałem ze śmiechu, gdy czytałem na prestiżowym portalu o chińskich bajkach, jak to anime zwane Index jest świetne i godne polecenia. Ale swoim porównaniem własnie przebiłeś poziom absurdu powyższego stwierdzenia.
Nie rozumiem :| z tego co wiem Index wiele lepszy od nich jest.
Dorogon
16.05.2016 21:30
Dobrze, troszkę mniej poetycko :P Po prostu nigdy nie rozumiałem chwalenia Indexa, do którego zabierałem się jakieś 4 razy (?) i który nie wyróżnia się niczym, kompletnie niczym od innych anime tego typu. Ale pisanie, że Hundred jest lepsze, czy na takim samym poziomie jak Kabaneri, to jest dla mnie nawet jeszcze wyższy poziom abstrakcji. Oczywiście, że kolejarze mają sporo wad, a jak dla mnie to największą są gówniane sceny walki (te potyczki są po prostu nudne, a twórcy chyba nie mają pomysłu jak je prowadzić), ale hundred to takie dno, że dla mnie osobiście się nawet do odmóżdżania nie nadaje.
Index, swoimi wszystkimi słabościami, bolączkami, Indexami i całą resztą nie jest w stanie upaść tak nisko, jak serie, które przewinęły się w tej dyskusji.
No tak, jest to żart, bo Hundred nie sili się aż tak bardzo, jak Kabanosy i nie jest tak ewidentnym skokiem na kasę przy jak najniższych kosztach (udawana animacja i bazowaniu tylko na tym, że tytany się sprzedały).
ludzie sie czepiaja na sile. Jak nie podobienstwa to ze tempo im nie pasuje, lol. W takim klimacie dawno juz nie widzialem naprawde dobrze zrobionej produkcji. Oby to trwalo min 24 odc. innaczej duzo czasu zmarnowane na wprowadzenie do swiata przedstawionego. Pozdro!!
Nie oglądam serii zbyt uważnie, więc coś mogło mi umknąć, ale czy nie jest tak, że 99% Kabane do tej pory zabitych, umarło bez przebijania tych ich stalowych serc? Właściwie poza trójką zabitych przez MC to chyba żaden.
Koogie
6.05.2016 17:40 Re: Czy ja coś kręcę?
Nie ogladalem ostatniego odcinka, ale obejrzyj sobie jeszcze raz drugi odcinek jak ta mala ninja sobie biega i strzela. Za kazdym razem jest ten niebieski blysk z klatki piersiowej i kazdej smierci towarzyszy metaliczny dzwiek ktory byl takze gdy glowny bohater przebil serce za pierwszym razem.
Ale zwróciłaś mi uwagę na coś co przegapiłem – Mumei również posiada ciśnieniową broń. Myślałem, że to miało być specjalne odkrycie MC :C
A
Turbo Kapec
6.05.2016 11:13
Tyle się dzieje, że nic się nie dzieje…
kliknij: ukryte Cztery odcinki, zniszczone miasto, jadą pociągiem i tyle…
Zaczyna mnie też powoli mierzić silenie się na każdym kroku na [ciach]zajebistość[/ciach] i jak już przy tym jesteśmy to ślepa nienawiść motłochu też mnie już irytuje.
Graficy i animatorzy odwalili kawał dobrej roboty ale scenarzyści, forsę wzięli…
radziop
7.05.2016 02:13 Apologia na rzecz scenarzystów.
Podejmę się tej niewdzięcznej roli i powiem, że scenarzyści również słusznie wzięli pieniądze za swoją robotę. Przede wszystkim, na razie, scenariusz wydaję się być dobrze napisany technicznie. Scena po scenie, w jednym momencie mamy napakowaną akcją sekwencje walki z zombiakami, by zaraz obserwować emocjonalną scenę rozmowy między postaci, a jescze w międzyczasie dostajemy scenkę humorystyczną. Po prostu akcja jest dozowana w odpowiednich ilościach, dlatego nie czuć zmęczenia ani sztuczności. Jeśli miałbym porównywać to powiedziałbym, że scenariusz pod względem budowy przypomina taki amerykański, taki współcześnie blockbusterowy.
Tyle się dzieje, że nic się nie dzieje…
kliknij: ukryte Cztery odcinki, zniszczone miasto, jadą pociągiem i tyle…
Upraszczając tak, ale w przeciągu tych 4 odcinków dostaliśmy też: kliknij: ukryte (tymczasowy?) cel podróży pociągu; ekspozycje o świecie i Kabane; wytłumaczenie czym są Kabaneri oraz całą drogę od jawnej wrogości do zaakceptowania ich jako sojuszników; przeszłość MC oraz podpowiedzi co do przeszłości Mumei; zarys charakterów pozostałych bohaterów; masę widowiskowych akcji. Nieźle jak na wprowadzenie, które objętościowo zajmuje około 20% całego scenariusza(zakładam, iż seria będzie trwała dłużej niż jeden sezon. Szacuję, że tak około 24 odcinków).
Oczywiście scenariusz ma też swoje wady:
1) kliknij: ukryte Łyżwo‑klapki, ,,magiczne” wpadnięcie pociągu wypełnionego zombi do szczelnie chronionego miasta, niemedyczne powstrzymanie wirusa przez MC, czyli masę głupotek – a to wszystko zaledwie w pierwszym odcinku. Na szczęście ,,rule of cool” rekompensuję mi to.
2)
ślepa nienawiść motłochu też mnie już irytuje
Nie tyle ślepa nienawiść motłochu, co infantylne portretowanie wszystkich dorosłych, jako niekompetentnych, zepsutych, tchórzliwych drani i kontrastowanie ich z pozytywnymi cechami u młodych bohaterów. Serialowi dobrze by zrobiło pojawienie się chociaż jednego, dobrego dorosłego – tak dla równowagi.
Turbo Kapec
7.05.2016 23:21 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Po prostu akcja jest dozowana w odpowiednich ilościach, dlatego nie czuć zmęczenia ani sztuczności. Jeśli miałbym porównywać to powiedziałbym, że scenariusz pod względem budowy przypomina taki amerykański, taki współcześnie blockbusterowy.
Ja z kolei uważam, że tempo jet zbyt szybkie, w nieodpowiednich momentach się zmienia, wynikiem czego jest właśnie sztuczność i zmęczenie widza (mnie).
Chociaż zgodzę się, że przypomina to trochę konstrukt jakiegoś mapeta made in usa… Piszę to z pełną świadomością tego, że jest to anime obliczone na hit, ma być cool i łyżwobuty a nie jakieś tam fabularne pierdoły ala Grimgar.
Wiem co oglądam, ale mogłoby to być zrobione lepiej…
Ps. Musisz się cholernie nudzić :)
Koogie
7.05.2016 23:44 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Fabula? Grimgar? Hahahaha… Jestem w stanie zaakceptowac wiele, ale nie to stwierdzeni.
Turbo Kapec
7.05.2016 23:58 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Fabuła to również rozwój postaci i klimati :)
radziop
8.05.2016 00:55 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
O to czy w Grimgarze istnieje rozwój postaci i klimat to bym się spierał ;) kliknij: ukryte 1) Z jednej strony twórcy pokazują mi, iż pokonanie jednego goblina jest cholernie trudne, że naturalizm, uczłowieczenie wroga i ogólnie cholernie łatwo zginąć; po czym pod koniec serii to z ekranu wylewają się hektolitry patosu i heroizmu. Wszyscy gotowi są za siebie zginąć! Po prostu pięknie, strasznie wzruszające! Tylko jeszcze ci sami bohaterowie z pierwszych odcinków to brali by nogi za pas. 2) Jeszcze jakby scenarzyści tę ofiarność Haruhiro na sam koniec w walce Deathspotem uargumentowali, tym że tak bardzo nie lubi on Ranty, że na samą myśl o tym, że tamten był gotów się dla niego z marszu poświęcić, to bierze go zazdrość, wstręt do samego i uczucie bycia gorszym od tegoż Ranty. Albo chociaż rozwinięcie motywy że Haruhiro jest kapitanem, pracującym przez samo‑poświęcenie na rzecz drużyny, ale to wymagało by więcej jego introspekcji, analiz z jego strony jak poprawić pracę drużyny, aby wszyscy wrócili bezpiecznie do domu. Wtedy jego heroizm na sam koniec byłby dobrze umotywowany, bo czułby się po prostu odpowiedzialny moralnie za resztę i uznawałby swoje poświęcenie za obowiązek. Ale to wszystko zmniejszyłoby ilość scen z pięknymi tłami i muzyczką w tle. ;) Jest tego więcej, ale zostawię sobie może na jakoś recenzję alternatywną.
Koogie
8.05.2016 09:52 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Jakby fabula to byly postaci i klimat to by sie nagle okazalo, ze Non Non Biyori to najbardziej fabularnie napakowana serie sezonu w ktorym wychodzila.
radziop
8.05.2016 00:59 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Cóż scenarzyści wyszli z założenia, że w każdym odcinku, nawet takim spokojnym, musi być choć odrobina naparzanki. Pewnie stąd to zmęczenie u Ciebie.
Ps. Nudzę się, bo zbliża się sesja ;)
Turbo Kapec
7.05.2016 23:29 Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Aha i jeszcze jedna rzecz, Ty zakładasz, że będzie więcej niż te kilkanaście odc. Ja po SnK, NGNL itd. operuję na tym co mi wiadomo, co jest dostępne w tej chwili.
Jesteśmy po czwartym odc. do cholery a oni wciąż w pociągu, na moje powinni już zwiedzić trzy miasta i pokonać przynajmniej jednego koksa, teraz powinien się zbliżać trening i power up.
A
Dorogon
6.05.2016 10:33 odc 4
Eh, nie postarali się. W ogóle nie odczułem tej zajebistości bohatera, która powinna w tej akcji wypłynąć na wierzch. Powinni zostawić dla niego trochę więcej pachołków + bossa i wtedy protagonista przedzierając się przez zwykłych kabane zadałby kończący cios. A tak to wszystko sprowadziło się do podbiegnięcia do wroga, jeden strzał i koniec.
A
:v
5.05.2016 10:00
Fajnie, że wreszcie ktoś ruszył głową i dał normalnego seiyuu dla młodego MH, jakbym znowu usłyszał jakiegoś Japońca z głosem 12 latka a'la Matsuoka to bym bez dźwięku oglądał :v
A
czc
4.05.2016 12:58
Wyczuwam czarnego konia sezonu, niby kalka SNK, ale ogląda się mega przyjemnie + uwielbiam motyw walki zwykłego człowieka ze szlachtą.
Gdyby Lost Village bylo mniej popularne to bym to rzucil jako czarnego konia. Anime jednak przyciagnelo sporo widzow, mimo ze czesc szybko odstraszyla.
Sansha Sanyou jest nie ogladana w stopniu kryminalnym, a jakoscia sie wyroznia. Podejrzewam, ze glowna sprawka jest fakt, ze nie leci na Crunchy Roll‑u, a konkuruje z seria z tego samego gatunku lecz znacznie bardziej mialka, lecz latwiejsza(Anne Happy)
Saarverok
4.05.2016 22:33
Kuma Miko średnio na jeża mi podeszło. To jest kwestia gustu – jak się lubi niedźwiedzie i małe dziewczynki, to się to anime pokocha, jak się lubi małe dziewczynki, to się ląduje w pace za bycie pedofilem. A Mayoiga byłem ciekaw – wciąż muszę przyznać projekty postaci wyglądają porządnie, ale kliknij: ukryte jak mi dodają jakieś dziwne stwory i wnerwiającego bohatera to oglądam już teraz tylko i wyłącznie dlatego, żeby zrozumieć intencje twórców. Bo jak dla mnie serię kliknij: ukryte o tworzeniu nowej społeczności z wyrzutków społeczeństwa można by fajnie rozpisać, a tu robią z bohaterów socjalną kupę kliknij: ukryte , z których połowa chce pozabijać drugą połowę tylko dlatego, że mają odmienne zdanie. Sztucznie nadmuchana tajemnica i ostatecznie zaraz z 30 bohaterów zrobi się 6‑8, bo reszta pójdzie pod nóż.Najbardziej charakterystyczną postacią tej serii jest kliknij: ukryte laska, która po urodzeniu zamiast „tata” „mama”, nauczyła się mówić” „egzekucja” i każda normalna grupa ludzi by ją wsadziła w kaftan dla własnego bezpieczeństwa. A tutaj wiążą biednego chłopca i pozwalają takiej psycho podejść do niego z zakrwawionymi nożycami (btw – czyja to była krew) i jedyny komentarz: „hej, nie przesadzajmy”. Bezstresowe wychowanie rlZ.
To nie tak miało być, nie tak się umawialiśmy, oprawa wizualna miała się posypać w drugim, najpóźniej w trzecim odcinku. Czuję się oszukany.
Koogie
7.05.2016 14:24 Re: Coś jest nie tak
Ale czwarty odcinek mial mnostwo statycznych ujec. Fakt, ze nadal byla ladna scena akcji i potrafili zrobic to cukierkiem kiedy trzeba bylo, ale nadal.
Zabawne, jezeli to anime utrzyma poziom grafiki. To jejku jej… WiT nauczyl sie planowac produkcje, to bedzie cos ogromnego dla tego studia.
Obstawiam, że oprawa się jeszcze nie sypie bo animacja w tej serii jest bardzo oszukana i zżera mniej zasobów ludzkich niż zwykle – np. scena jak No name zeskakuje z pociągu, mocno przy tym czitowali.
Koogie
7.05.2016 15:54 Re: Coś jest nie tak
Lepszy cheat niz, to co sie stalo przy Rolling Girls.
Naklejka teoretycznie tak, ale ekipy pracujące nad seriami kompletnie inne, podobnie jak ów serii charakter.
Koogie
7.05.2016 17:13 Re: Coś jest nie tak
Pierwsze dwa odcinki wygladaly zupelnie inaczej niz reszta serii. A do RG nic nie mam, ba bardzo ja lubie za to czym byla, lecz skok jakosciowy byl tam najbardziej widoczny.
A
GLASS
29.04.2016 16:38
Po trzecim odcinku stwierdzam, że mi się podoba i będę oglądać do końca. Fabuła trzyma poziom, grafika porządna, bohaterowie też ciekawi. Rozrywka jest i tak ma być!
Tyle w sumie by wystarczyło, kreska i jej klimat niemal identyczny.
Otoczone miasto tu i tam, to samo.
Ludziki kontra potwory, to samo, ludziki bezapelacyjnie skazane na porażkę.
Nadzieja w hybrydzie, ludzik zmieszany z potworem, to samo.
Uber laska tu i tam, są.
Główny bohater, dużo krzyczy, ma problem z psychiką, to samo.
Urządzenia parowe tu i w Snk, są!
Mimo klonowania niemal wszystkiego z SnK mam nadzieję, nie wiem nawet na jakiej podstawie, że to jednak będzie lepsze.
Ale obawiam się klona, wiecznej walki bez cienia nadziei lub wiecznej podróży po nieskończonych torach.
Tak czy siak mocno trzymam kciuki, bo jest szansa na coś więcej niż sam terror i defetyzm SnK
A tak ktoś napisał o wpadającej ciuchci, pomińmy nawet czy wpadnie czy nie, ale czy naprawdę kilkutonowe jak nie więcej, wagony mogą latać tak daleko dewastując całe miasto? [a później zniknąć by pociąg mógł jechać]
No szkoda, że zupełnie inny, bo do Kabaneri projekty postaci robiła ta sama osoba, co do legendarnego Macrosa 7, co widać cały czas. Aż chciałoby się załączyć OMAE WO TOTSUTEKI RABU HART.
Dokładnie. Dla mnie inny klimat. Idąc tym tokiem myślenia można by powiedzieć, że wszystkie filmy o zombi są takie same (chociaż dla mnie są, bo ich nie lubię :P Kabaneri w sumie też ma zombi, ale trochę inne więc wybaczam). Ale faktycznie: kreska (oldschoolowa), setting (feudalna Japonia kontra XVIII‑wieczna? Europa z SNK) czy idea „jeżdżących schronów” a nie zamkniętych miast jak w SNK. No i ten głos Ushio głównego bohatera :P
Mi Kabaneri ogląda się bardzo dobrze, bo jak to mówią nawet jeśli pomysł wtórny, to gdy realizacja b. dobra to dana seria jest wartościowa. A to anime ogląda mi się jak pełnometrażówkę i to jest komplement.
Ładne. Może ciut za mocne stężenie dramy i angstu w finale, ale ok, mieści się jeszcze w konwencji, pod warunkiem, że to nie będzie regułą i że główny bohater się pozbiera (a wygląda na takiego, co da radę się pozbierać). Nie było już łyżwobutów, a akrobacje z pistoletami a'la Noir mi nie przeszkadzają :)
A ja ci już tłumaczyłam, że nawet z palcami na ziemi te łyżwobuty nadal nie mają sensu i niemożliwością byłoby chodzenie na nich, a już tym bardziej skikanie po dachach.
Zadziwia mnie twoje oddanie obronie tych idiotycznych klapków – pokończyły ci się tematy na trollowanie? Czy też, jak pisałam uprzednio, a ty mi nie odpowiedziałeś, masz doświadczenie w tym temacie, bo skonstruowałeś sobie takowe i na własnej skórze doświadczyłeś, że owszem, da się w tym chodzić, a nawet biegać po lesie i ścinać drzewa?
Sęk w tym, że Grisz uczepił się tych Bogu ducha winnych cichobiegów, kiedy jest masa innych rzeczy, które w Kabaneri biją po oczach i Kuboty bohaterki to najmniejszy problem tej serii.
Zauważ, ze w jednej ze scen nie różnią się niczym od normalnych szpilek, poza tym, że zamiast wąskiego obcasa mają jeden długi.
Tu pojawia się inny problem, gdyż co scena inaczej to obuwie wygląda, zaś animatorzy jak tylko mogą unikają ich rysowania. Nie można więc jednoznacznie stwierdzić, że te buty to łyżwy, albo że to bliżej szpilek, gdyż albo przyjmują jedną z tych form, albo są czymś pomiędzy.
Co do tego, co Grisz pisze poniżej – w Kabaneri twórcy męczą nas bardziej bzdurnymi rzeczami, niż te nieszczęsne laczki i poza nim mało kto zwraca na nie uwagę, bowiem mają silne „rule of cool”. Naprawdę, Grisznak, jak chcesz się czepiać Kabaneri, to nie wyszukuj takich detali, które właściwie nie wpływają na całokształt serii, bo w ten sposób to zaraz dojdziemy do klasycznych eksplozji w kosmosie. Doskonale wiesz, że te buty będą się pojawiać dalej i doskonale wiesz, że ich jedynym zadaniem jest wyglądanie nietypowo i zajebiście, cała reszta jest nieistotna.
Przypomnę tu też tylko, że np. Tengu mieli w japońskiej mitologii jeszcze bardziej abstrakcyjne obuwie, nikt nie powiedział, że nasza bohaterka to człowiek.
Ale my już wiemy, czym nasza heroina jest.
I ja się czepiam łyżwobutów nie tyle dlatego, że są absurdalne (choć to też) ale głównie dlatego, że są zwyczajnie z dupy wyjęte i nawet konwencją je ciężko obronić. Wybuchy w kosmosie to właśnie konwencja – jak bierzesz się za space operę, to się nastawiasz że będą i traktujesz je jako dobrodziejstwo inwentarza.
Nie widzę, dlaczego miałoby to zgrzytać – akcja ewidentnie dzieje się w Japonii z przełomu XIX i XX wieku (albo bardziej po drugiej połowie XIX), tylko ma steampunkową konwencję. Japończycy przyzwyczaili nas do ukazywania dziwacznego białego oręża, bardziej lub mniej fikcyjnego, to tutaj za bardzo nie odcina się od tła, zwłaszcza, że pasuje do postaci, a postać dobrze komponuje się z ogólnymi założeniami.
Koogie
18.04.2016 11:24
Tak jak wspomniał slova, to oręż biały w niecodziennej formie nie odcina się od konwencji. Tym bardziej że był on użyty jako ukryta broń na niepozornej postaci po której nie spodziewał się nic.
Same buty są praktycznie niemożliwe do chodzenia i owszem dawały poczucie nienaturalności postaci, co mogło być zamierzone, lub wyjść przypadkiem. Stawiam na to pierwsze ze względu na dzwonki.
W dodatku łyżwo‑buty lepiej funkcjonowały by pokazać siłę fizyczną postaci w krytycznej scenie, niż by np. zrobił to miecz czy inna ukryta broń. Jej ruchy były w dużej mierze ruchami osoby wyszkolonej w walce wręcz, nie szermierza. To zmienia odbiór postaci, znacząco.
Żeby być fair, to nadal jest cholernie głupia broń, lecz poza skrajną głupotą konceptu walki z zombie za pomocą łyżew, to nie została ona źle wkomponowana w anime. Wręcz na odwrót, biorąc pod uwagę jak bardzo kretyńska jest ta broń to wyszło nawet spoko. I spodziewam się, że raczej nie zobaczysz już tej „broni” ponieważ jej głównym cel już został osiągnięty. Tym celem była tamta scena, kiedy dowiedzieliśmy się kim jest ta mała dziewczynka.
Może się myle I niedługo bohater dostanie swoją parę łyżew do walki z zombie. Wtedy Ci przyznam całkowitą racje I sam będę pluł na tą broń :P
Tez uwazam, ze te ostrza to pikus przy innych problemach serii, ale fakt faktem jest, ze pasuja do konwencji – konwencji „rule of cool” :D
Oczywiscie, istnienie czegos takiego to pomylka, bo cos do ciecia musi byc ostre, a zeby byc ostre, musi byc waskie, a jak jest waskie to nie mozna sie na tym opierac… pomijajac juz fakt, ze ostrza tepi sie z kazdym krokiem…
Ale jak wspominalem, ma byc efektownie, nie efektywnie.
Dżizas, to jest jakaś twoja misja na ten sezon – bronić Kabaneri niczym Rejtan? Tak, w tym anime męczą nas różnymi rzeczami, bardziej bezsensownymi niż te klapki, ale to nie znaczy, że ich też nie można się czepnąć – bo też są bez sensu. Jeśli istnieją duże wady, nie znaczy, że należy ignorować mniejsze.
Co do twojej profesji – sorry, ale nie wiedziałam, że trolling jest już pełnoprawnym zawodem, więc strzeliłam to, co wiedziałam. Nie jestem tobą zainteresowana na tyle, żeby być na bieżąco.
Nie wiem, skąd wzięłaś opinię, że ja mam w ogóle zamiar tego bronić – gdzie sisę tylko da pisałem, że poza tym, ze jest ładne i ma nieco sensowniejszych bohaterów niczym nie różni się od Eotenów. Przy czym obydwie te cechy mogą zaraz ulec zmianie – nie widzę opcji, by WIT Studio utrzymało taki poziom wizualny na dłużej, biorąc pod uwagę ich dawne problemy, zaś postaci także zawsze można zniszczyć. Należy tylko odliczać czas do wykolejenia, bo te z pewnością nastąpi.
A twoje tryhardowanie na bycie oschłą jest naprawdę urocze.
Koogie
18.04.2016 11:10
Ano to fakt, że WIT słynie z problemów z terminami, planowaniem I utrzymywaniem wizualnie jakości swoich produktów, więc istnieje bardzo duża szansa, że jak nie w następnym to w kolejnym nastąpi gwałtowny spadek jakości. No, ale nie będę narzekał dopóki to się nie stanie.
Tak samo historia jest pisana chyba przez tą samą osobę co AoT, więc nie spodziewam się cudów, a i prawdę mówiąc po dwóch odcinkach to oni jacyś rewelacyjni to nie są. Są lepsi od AoT, ale to nie jest zbyt duży sukces w mojej książce.
Ale jest jedna rzecz którą będzie mieć ta seria nad AoT, niezależnie od tego co się stanie. Ta seria jest napisana pod anime. Co powinno skutkować, w dużo dużo lepszej strukturze, tempie i może nawet jakimś zawiązaniem fabularnym pod koniec. Rzeczach które według mnie były krytycznymi problemami w AoT, bo jeżeli po finałowym odcinku reakcją człowieka jest śmiech rozpaczy, to nie jest dobrze.
Oprócz pistoletów miała chyba jeszcze ostrza przy nadgarstkach. Cóż, BloodRayne pojawia się w najmniej oczekiwanych miejscach :v
A
Turbo Kapec
15.04.2016 22:15
Największą w sumie różnicą jest postać protagonisty, tym razem przemiana dokonuje się za sprawą pomysłowości i uporu głównego bohatera. Nie jest wybrańcem, bo tak. Chociaż kilka cech osobowości jednak dzielą.
Pomysłowości? Upór zrozumiem, ale pomysłowość? Tylko on jeden wpadł na pomysł zablokowania przepływu krwi aby zatrzymać wirus (pomijając absurd tego rozwiązania). Nikt inny nawet nie wpadł na to, żeby szybko odciąć ugryzioną kończynę. Jest to klasyczny przypadek gdzie postać jest kreowana na inteligentną nie przez to, że rzeczywiście taka jest, ale przez to, że cała reszta obsady to debile. I takie rozwiązanie nie czyni jej pomysłową.
Podkreśla to też fakt, że Ikoma jak najbardziej jest wybrańcem „bo tak”. Jedyne wyjaśnienie temu przeczące byłoby jakby rzeczywiście był inteligentny i sprytny, co jak już mówiłem nie ma miejsca. Został wybrańcem, bo jako jedyny wpadł na tak banalny pomysł przetrwania (znowu, abstrahując od tego, że pomysł nie miał prawa się udać).
Tylko on jeden wpadł na pomysł zablokowania przepływu krwi aby zatrzymać wirus (pomijając absurd tego rozwiązania). Nikt inny nawet nie wpadł na to, żeby szybko odciąć ugryzioną kończynę.
A mnie w związku z tym ciekawi jeszcze jedna rzecz. W pierwszym odcinku główny bohater zasłania sobą kolesia podejrzanego o bycie Kabane, wrzeszcząc, że zwyczajowo takie jednostki są zamykane i obserwowane przez 3 dni (pomjam fakt, że na tak jawne łamanie prawa zdecydowanie powinien zareagować ten ojciec Ayame, a nie jakiś random mechanik). Znaczy się zamiana w steampunkowego zombie nie następuje od razu, tak?
Niecałe 10 minut później Ikomie ręka, tors i szyja fioletowieją w zastraszającym tempie (i wydaje mi się, że inne ludziki też przemieniają się w miarę szybko, jak na przykład pewna ważna osobistość w odcinku drugim). Czyli… po co te 3 dni? Wtedy nawet teoria o zatrzymywaniu wirusa ma jakiś nieco większy sens, bo jeśli teoretycznie dociera on do mózgu w tym czasie, to spokojnie można odciąć zakażony kawałek ciała. Natomiast jeśli ten wirus faktycznie mknie do mózgu jak błyskawica, to Ikomie właściwie nic nie powinno już pomóc. Ale nie jestem lekarzem, więc może się mylę.
Nawet nie chcialbym ogladac tej serii bedac lekarzem… Kazdy przypadek przemiany po ugryzieniu zmienial sie w kabane w zasadzie w ciagu kilku minut, wiec te 3 dni to jakas pomylka, ktorych w tej serii pelno.
Na przyklad to, ze spoko, Ikoma zatrzymal wirusa… I wirus zniknal. Rozplynal sie w powietzu. Doszedl do petli i „Hola panowie! Gnojek zablokowal przejscie! No nic spadamy”.
Malo rzeczy trzyma sie kupy w tej serii i im wiecej spedzam czasu analizujac ja, tym gorzej ona wypada. Jedyne co moze z tego byc to tylko seria akcji dzialajaca wedlug „rule of cool”.
Koogie
16.04.2016 14:52
Serie o Zombie ktore probuja miec sens sa raczej rzadko.
To co tutaj mamy to dokladnie jak powiedziales. Seria akcji dzialajaca na zasadzie rule of cool, bo inaczej nie da sie wytlumaczyc loli skaczaca po dachach w lyzwach do odcinania glow.
Poki co jest lepsze niz Attack on Titan, wiec wiesz… grunt ze do przodu.
Fajnie, ze do przodu, tylko ze juz ponad dekade temu wyszlo anime o walce ludzkosci z potworami – Blue Gender – i jak do tej pory nic nie jest nawet w polowie tak dobre w tej kategorii.
Turbo Kapec
16.04.2016 22:01
Szukanie dziur logicznych w scenariuszach blockbusterowych anime czy filmów jest praktyką czysto masochistyczną imho…
Trzeba docenić, że chciało się twórcom wymyślić, tym razem, jakąkolwiek wymówkę dla specjalnej ciachnaszego przyszłego zbawiciela ludzkości a nie kręcić nosem, że znowu coś popierniczyli -.-
Co do BG to nawet mi tu nie przywołuj takich tytułów, to tak jak porównywanie starego Indiany Jonesa do Strażników Galaktyki. Inna epoka if ju noł łat aj miin…
J ♣
16.04.2016 22:32
Problem w tym, że tu nie trzeba było szukać dziur logicznych, ponieważ same wyraźnie rzucają się w oczy już za pierwszym seansem. Kiedy oglądasz Indianę Jones'a i Świątynię Zagłady, to dopiero za kolejnym razem zaczynają cię nachodzić pytania, a dlaczego tak, a nie inaczej – na przykład kliknij: ukryte dlaczego ludzie Lao Che po prostu nie zabili Jones'a w samolocie i nie wyrzucili ciała, tylko sami wyskoczyli z samolotu – ponieważ jesteś tak bardzo wciągnięty w sam środek akcji, że nie zauważasz góry, przed którą stoisz.
Wiadomo jednak, że przytoczony przeze mnie motyw w Indianie miał po prostu popchnąć fabułę naprzód i nie miał później najmniejszego znaczenia dla fabuły. Natomiast twórcy „Karabinierów” najpierw przedstawili ufortyfikowaną, niedostępną osadę, sami prowokując u widza pytanie – a jakim to cudem zombiaki się do niej dostaną? No i okazało się, że rzeczywiście cudem.
Podobnie z powstrzymaniem wirusa – najpierw jest mowa o trzydniowej kwarantannie (czyli sugeruje się widzowi, że okres przemiany w zombiaka może nawet trwać do kilku dni), a potem okazuje się, że ludzie zmieniają się w zombiaki w ciągu kilku minut, ale jeśli skażona krew nie dotrze do mózgu, to do przemiany nie dojdzie. No to jak słusznie zauważył Maxromem wystarczyłoby amputować zakażone kończyny (w końcu amputacja z powodu gangreny znane były już od czasów starożytnych, więc ludzie zdolni zbudować i obsługiwać parowozy powinni być zdolni do podobnej refleksji). Tylko, że skażona krew błyskawicznie dotarłaby do serca, a potem do mózgu, więc nie sposób powstrzymać tego procesu. Natomiast gangrena, spowodowana rozkładem tkanek, rozwija się z kolei przez wiele dni, więc bohater nie mógłby przemieniać się na naszych oczach.
I to nie jest wtopa fabularna, która dotyczy samej istoty serii, a nie jakiegoś pobocznego wątku (typu zabiła zombiaka ścinając mu głowę łyżwą o ostrzu krótszym, niż średnica szyi).
Trzeba docenić, że chciało się twórcom wymyślić, tym razem, jakąkolwiek wymówkę dla specjalnej ciach naszego przyszłego zbawiciela ludzkości a nie kręcić nosem, że znowu coś popierniczyli -.-
Nic takiego nie trzeba doceniać, tego trzeba wymagać.
A Blue Gender stoi na czele hierarchii tego typu serii, więc to do niej należy porównywać, nie do gniotów.
Turbo Kapec
16.04.2016 23:31
Mam skrzywioną perspektywę na tej płaszczyźnie, pewnie z powodu ilości przeciętnych i złych serii które widziałem…
Druga sprawa to szczerze nie rozumiem dlaczego przywołujesz BG w kontekście danego typu serii. Mam wrażenie, że tam zupełnie inaczej były rozłożone akcenty i perspektywa. chociaż BG widziałem parę lat temu i niewiele pamiętam, także nie jestem w stanie podać konkretnych argumentów, to coś mi tu nie bangla.
Naprawdę ciężko porównywać serię z '99 do jakiegokolwiek tworu z roku Pańskiego dwa tysiące szesnastego… Zidiocenie i szeroko pojęta degrengolada jest więcej niż zauważalna gdy się na bieżąco obserwuje industry. Osobiście winię wymianę pokoleń, centralizację i wejście wykwalifikowanych menadżerów w ten biznes. Ot taka małą wycieczka w krainę żalu i rozgoryczenia.
Ciesz się zarumienionym licem loli w łyżwo‑mieczech i podziwiaj ładne wybuchy bo drugiego texhnolyze czy logh prędko nie zobaczysz.
Przywołuję BG bo założenie tych serii jest w zasadzie to samo: potwory wymordowały większość ludzkości, jej ostatki walczą o przetrwanie. Owszem, BG jest poprowadzone inaczej, a dokładnie po prostu „dużo lepiej” (przynajmniej w stosunku do SnK, nad Kabaneri wyrok jeszcze zapadnie, ale wygląda na to, że nie ma na co liczyć).
Zidiociałe i denne anime istniały zawsze, tylko wszyscy o nich zapomnieli. A że ludzi oglądających anime kiedyś było dużo mniej niż teraz, to w zasadzie nikt już o tych gniotach nie pamięta. Dzisiaj anime ma milijon razy więcej fanów na całym świecie i tu się zgodzę – cosezonowe serie to w 95% porażka, głównie przez próbę dopasowania serii do „przeciętnego widza”. Ten efekt można zauważyć w innych mediach, takich jak filmy czy gry komputerowe. To wszystko to prawda, jednak nie zmienia to faktu, że należy wymagać czegoś więcej. Serie Sci‑Fi (niestety) odchodzą do lamusa, ale z drugiej strony mamy napływ serii obyczajowych, spośród których można wyłapać równie dobre serie (z ostatnich kilku lat choćby Ping Pong, Rakugo czy Yahari). Grunt to żeby spośród morza chały wyłowić te perełki.
Turbo Kapec
17.04.2016 00:20
Ok, to jeśli już mówimy o tak ogólnych węzłach fabularnych to królem jest Evangelion, z miliona pryszczatych powodów.
Natomiast w temacie serii obyczajowych nie powiem nic mądrego. Nie fascynuje mnie kultura japońska na tyle, ażeby oglądać przez lupę przekrój ich codzienności. Znając rynek anime wychodzę po prostu z założenia, że nie zaproponują mi syntezy życia na poziomie jakkolwiek zbliżonym do choćby Kieślowskiego, o tytanach pokroju Felliniego już nie wspominając.
Punkt za NGE, powinienem był sprostować, że chodziło mi o serie stricte akcji.
Nie, zapewne nie zaproponują. I cieszę się, że w tym wypadku sięgasz po inne medium. Grunt to się nie ograniczać, a nie krzyczeć, żeby „nie porównywać anime do innych mediów”.
Koogie
17.04.2016 00:24
Yahari? W tej samej grupie co Rakugo i Ping Pong? The fuck?!
Reszta tego co napisales to spoko though.
Sądzę, że seria może być wystarczająco dobra by się przyjemnie oglądało. Spodziewam się po tej serii solidnej 7. To jest dobrze.
Ogólnie Max, nie wiem czy nie za dużo spodziewasz się bo anime lecących w sezonie. W czasie całego roku, są może dwie serie które się wyróżniają jakością, tak średnio.
W sensie, czy Ty się dobrze bawisz oglądając anime w sezonie? Bo dużo krytykujesz, ale nie czuje w tej krytyce zabawy.
Ogólnie krytyka sama w sobie jest dla mnie zabawą :D
Człowiek dorasta, nabiera doświadczenia, poznaje ludzi, czyta książki, ogląda filmy, generalnie zmienia mu się perspektywa. Jeszcze do niedawna też przymykałem oko na wiele problemów albo nawet nie orientowałem się, że coś może być problemem w serii. Niestety nie mam już tyle wolnego, żeby oglądać hurtowo wszystko, więc muszę szukać serii, które są naprawdę dobre.
Tylko te dwa ostatnie sezony w zasadzie tak lecę z „sezonówką”, a to dlatego, że zbliżają mi się egzaminy na uczelni i muszę jakoś odreagować po godzinach spędzonych w bibliotece :D I krytyka szmiry jest świetnym na to sposobem :D
A wracając do meritum, Kabane jest na dobrej drodze, żeby tym wcześniej już wspomnianym „rule of cool” przepchnąć się przez miałkość reszty serii w tym sezonie. Jeżeli tak będzie to solidne 6/7 się należy. Niestety nie da się uniknąć porównań do SnK gdzie też początek był niezły, ale ostatecznie kretyńscy bohaterowie uniemożliwili dalszy seans.
Koogie
17.04.2016 09:54
Ale ja przecież nie wspomniałem ani słowem o przymykaniu oczu na problemy serii czy nawet oglądaniu hurtowo wszystkiego :P.
I jak chcesz oglądać serie naprawdę dobre to sezonówki to nie jest dobry pomysł. Natomiast są dobrym pomysłem jeżeli nie masz czasu. Łatwiej poświęcić po 20 minut parę razy w tygodniu, niż maratonować serię. Wymusza rozkład w czasie, więc to jest łatwiejsze dla ludzi którzy mają nadmiar obowiązków w prawdziwym życiu.
A krytyka wiadomo, że jest fajna. Sam wróciłem do anime jakieś dwa‑trzy lata temu, bo uznałem, że anime będzie łatwym materiałem do rozkładania na czynniki pierwsze (głównie dlatego, że większość to szmira). Tylko pamiętaj, że zauważanie przywar to tylko część wnikliwej obserwacji medium, pozytywne aspekty też trzeba zdefiniować, a jednocześnie zrozumieć odbiór serii abstrahując od wnikliwej analizy (odczuć czyste doświadczenie, bo analiza zawsze zniekształca odbiór).
No, ale jak się dobrze bawisz to nie było pytania.
BG miało identyczną kosntrukcję świata, co omawiane tu serie.
Sęk w tym, że wyróżniało się wobec nich jedynie jakimś wątkiem społecznym, upadkiem ludzkości, która przestaje mieć jasny cel.
Poza tym było taką samą szmirą.
Dorogon
17.04.2016 02:19
A smęcicie panowie i panie, smęcicie. Trochę wyobraźni może – czy każdy aspekt musi być wam podany na talerzu i powiedziany wprost? Są banalne wytłumaczenia na te wasze „dziury fabularne” i twórcy w ogóle nie muszą tego tłumaczyć, a ja wolę takie podejście, niż z 90% innych anime, gdzie jedna postać żyjąca w tym świecie od urodzenia, zaczyna tłumaczyć drugiej takiej samej osobie o co kaman w danym wątku, pomimo, że obie postacie dobrze to wiedzą i przez resztę serii jakoś już nie mają takich mentorskich napadów.
A przechodząc do rzeczy. Dlaczego wsadzają na 3 dni do więzienia, skoro zamiana jest prawie natychmiastowa? Bo 90% przypadków się zamienia od razu, ale zdarzały się wyjątki, które nawet do 2 dni potrafiły taką „chorobę” przetrzymać, a więc na wszelki wypadek zamyka się na 3 dni w więzieniu. Każdy organizm jest inny i z różną skutecznością walczy z chorobami.
Dlaczego trucizna się wycofała z ciała bohatera? Bo wirus jako taki w krwi może przetrwać tylko ograniczony czas, a później umiera. Bohater tamując przepływ krwi pomiędzy głową, a resztą ciała uniemożliwił zainfekowanie mózgu, aż wirus zdechł – natomiast cała reszta została zainfekowana, w tym serce, a organizm uodpornił się na owego wirusa, tak jak to robi ze świnką czy różyczka :D
I nie, jedno z drugim się nie wyklucza. Nawet jeśli u niektórych choroba objawia się (tj. dokonuje się przemiana) po 2 dniach, to nie znaczy, że wirus przez ten cały czas jest obecny we krwi – wirusa w krwi już niema, mózg jest zainfekowany, ale utrata świadomości trwa po prostu dłużej, niż w tych 90% przypadków.
Co do amputowania i dlaczego tego nie robią – po pierwsze, nie zawsze człowiek jest ugryziony w rękę. Tułowia, barków czy szyi sobie nie amputujemy. Po drugie – jak widzimy, choroba może się rozprzestrzenić nawet w minutę czy parę, a więc nie wiadomo, czy amputacja cokolwiek pomoże, gdyż wirus mógł już przeniknąć do reszty ciała. Po trzecie – mogę się założyć, że w 99% przypadków ludzie po ugryzieniu nie mieli takich możliwości jak nasz protagonista. Trudno sobie uciąć rękę i zabandażować ją, kiedy wokół kręci się horda zombiaków – i zrobić to natychmiast po ugryzieniu. Po czwarte – kto by temu człowiekowi pomógł z ucięciem i bandażowaniem, skoro widac na załączonym obrazku, że ci ludzie ze strachu, nawet będąc za bezpiecznymi murami fortecy, byli w stanie zabić kogoś na podstawie samych podejrzeń o bycie zarażonym, a co dopiero gdy ktoś został zainfekowany, gdy wszyscy wokół walczą o przetrwanie. Od razu taki ktoś idzie na odstrzał.
A i jeszcze dodam, że nie, nie jest tak jak mówicie, iż tylko jemu udało się zastopować przemianę. Nasza mała lolita jest dowodem na to, że nie tylko jemu, a skoro mają nawet swoją nazwę i można się spodziewać, że organizację, to może być takich osób wiele.
To, że sam sobie dopowiesz co się wydarzało albo czemu się wydarzało jest kwintesencją „dziury fabularnej”. Ja na przykład mogę sobie inaczej tłumaczyć te 3 dni zamknięcia, ot, na przykład tak każe im ich religia. I mam tyle samo dowodów na to, że mam rację, co ty na to, że były przypadki przemiany zaczynającej się po dwóch dniach. Wszystkie przypadki przedstawione do tej pory zdarzały się w zasadzie natychmiast.
To na co narzekasz nazywa się kiepsko poprowadzoną ekspozycją i jest równie naganne co dziury fabularne.
Utajnione wirusy potrafią „przeżyć” nawet kilka lat. A skoro nie wiemy nic na temat tego konkretnego wirusa, to jak możesz zakładać jedno albo drugie?
Amputacja może nie pomoże, ale alternatywą jest śmierć bądź przemiana w zombie… Zresztą mówmy o sytuacji w jakiej np był MC albo ten karabinier w pociągu na samym początku, bo w środku walki to oni samobójstwa też nie popełniają.
A skąd wiesz, że mała lolita zastopowała przemianę w taki sam sposób? Może ma magiczne zdolności? Albo urodziła się zaraz po tym jak jej matka została zarażona i dlatego teraz jest Kabaneri? A może została przeklęta przez złą czarownicę i czeka aż pocałunek księcia ją odmieni?
Widzisz, ja też mogę sobie dopowiadać różne historie i gwarantuje Ci, że mam na tyle wybujałą wyobraźnię, że dam sobie radę. Tylko to nie zmienia jednego faktu – ani ja, ani ty nie będziemy mieli racji dopóki dana kwestia nie zostanie rozwiązana w anime. I dopóki tak się nie stanie, to każda z tych sytuacji jest niejasna, nielogiczna i utrudnia branie tego anime na serio.Na razie to te nasze domysły to tylko fan fiction.
Ryuki
17.04.2016 03:46
Ale on ma rację jeśli chodzi o wirusy. Jak myślisz dlaczego kwarantanny trwają dłużej niż średni czas pojawienia się objawów? Właśnie dlatego, że organizm różnie reaguje u różnych osób. Też nawet jeśli 99,99% osób przemienia się natychmiastowo wystarczyła jedna, która przetrzymała dłużej i procedura została wprowadzona. Nie wspominając o tym, że wirusy mutują więc mogą tworzyć nowe szczepy. Może również być tak jak w Apocalipce no Toride gdzie wirus miał dwie odmiany różniące się efektem i czasem inkubacji. Anime nie musi ci tego odrazu w 2 odcinkach ujawniać. Mów o „dziurach fabularnych” po zakończeniu nie w trakcie kiedy nawet nie wiesz co w nastęnych odcinkach będzie. Chociażby w wspomnianym przykładzie to był plotwist pod koniec pierwszego tomu a wyjaśnienie przyszło znacznie później kliknij: ukryte po zarażeniu się głównego bohatera.
Zresztą gdyby iść w realizm to nawet cała akcja z amputacją mogła nie istnieć. Nie ma wirusa z 100% skutecznością, zarówno z powodu ewolucji jak i samego przetrwania wirusa. Gdyby zabijał wszystkich nosicieli to by sam wymarł. Dlatego nie było by niczym nadzwyczajnym gdyby organizm bohatera chorobę zwalczył. Ale wtedy to by pewnie ludzie nazwali całą sprawę asspull i tyle. Oczywiście przy zombii jest cały ten efekt przemiany i gryzienia dzięki czemu wirus przenosi się dalej ale w realu tak dobrze one nie mają.
Ogólnie tak na marginesie sama bardzo rzadko używam słowa dziura fabularna. Głównie dlatego, że to są najczęściej niedomówienia lub sprawy pozostawione fanom do rozgryzienia czy są zbyt mało ważne aby o nich pisać. Nie siedzę w głowie autora by wiedzieć czy coś pozostawił specjalnie bez wytłumaczenia czy zrobił pomyłkę. Poza tym ludzie używają tego terminu tak jakby chcieli wszystko zawsze mieć odrazu wyłożone na stole, bez tajemnic czy z cierpliwością by poczekać na dalsze tłumaczenie. Nie mówię, że tak jest tutaj ale to zaopserwowałam.
Wszystko to o czym mówisz to prawda, ale nie zmienia to faktu, że oceniamy to co jest, a nie to czego nie ma. Może wytłumaczą jeszcze te wszystkie rzeczy, a może nie. Na razie ich nie wytłumaczyli, więc to wszystko to są tylko takie nasze spekulacje.
Na szczęście Kabaneri ma w sobie dużo całkiem niezłej akcji, co w wystarczający sposób ukrywa większość tych niedociągnięć. I jest różnica między „zostawieniem widza w nieświadomości” i „dziurą fabularną”. To pierwsze działa tylko wtedy gdy takich momentów jest góra kilka w jednej serii, a im mniej tym lepiej. Jeśli zaczynają się powielać to niestety mamy źle poprowadzoną fabułę.
Dorogon
17.04.2016 04:28
Tyle, że moje „dopowiedzenia” są logiczne, oparte na prostej dedukcji wykorzystującej przekazaną nam dotychczas wiedzę. Twoje dopowiedzenie (to o religii) jest, za przeproszeniem, z tyłka, nie mające żadnej podstawy w tych 2 odcinkach dotychczas wyemitowanych. Przez te niecałe 50 minut nikt nie wspomina ani razu o jakiejkolwiek religii, natomiast wspominają o tym, że człowiek się może szybko zarazić, oraz wspominają, że przemiana może trwać do 3 dni i z tego najlogiczniejszym wnioskiem jest to, ze ludzie się przemieniają w różnym okresie (albo, że zarażają się szybko, ale zmysły tracą w ciągu 3 dni). I nie jest prawdą, że dotychczasowe przemiany zdarzały się natychmiast, gdyż jak na razie, to wszyscy (prócz bohatera) popełniali samobójstwo w miarę szybko po zarażaniu się – nie od razu, ale w przeciągu paru minut, więc nawet nie mieli czasu na przemianę.
Utajnione wirusy potrafią „przeżyć” nawet kilka lat. A skoro nie wiemy nic na temat tego konkretnego wirusa, to jak możesz zakładać jedno albo drugie?
Jak nie wiemy. Oczywiście, że wiemy. Wiemy tyle, ile pokazały nam te dwa odcinki, tj. wirus w kilka chwil umarł sam z siebie. Mało tego, anime nam pokazało, że wirus w sumie jest w stanie przetrwać w krwi mniej więcej tyle czasu, ile zajmuje mu droga dotarcia do mózgu. No można jeszcze dopuścić myśl, że ten kamyczek w jego ręce jest magiczny i to on zastopował chorobę, ale to chyba nie jest magiczne anime i to ślepy strzał.
To, że czegoś nie powiedziano, nie jest dziurą fabularną. To tak jakby śmierć/przeżycie Leloucha nazwać dziurą fabularną, bo twórcy nie powiedzieli nam, czy on przeżył czy nie. I tak jak w CG logicznym jest, że Lelouch przeżył, gdyż taki wniosek narzucają nam informację podane w trakcie trwania tego anime, tak w Kabaneri można się domyśleć tych szczegółów na podstawie informacji podanych nam dotychczas. Już nie wspominając o tym, że to dopiero dwa odcinki i mają czas na wyjaśnienie paru spraw – i tak jak do tych 3 dni izolatki już raczej nie będą wracać, tak w jaki sposób lolita sie uchroniła przed zarazą na pewno nam wytłumaczą.
Moje dopowiedzenie miało być z tyłka wyjęte. Twoje dopowiedzenie też nie ma pokrycia w serii. Ludzie popełniali samobójstwa zapewne właśnie dlatego, że przemiana następowała tak szybko.
Ale skoro ten wirus w kilka chwil umiera, to chyba ludzie powinni się zorientować. Jeśli jest tak jak mówisz, to w sytuacji totalnej apokalipsy gdzie każda najmniejsza szansa na przetrwanie jest na wagę złota, ktoś już jakiś czas temu powinien dodać 2+2 i otrzymać 4. Wyjaśnienie sprawy w ten sposób owszem zamyka jedną dziurę, ale również otwiera następną.
Twój przykład z Lelouchem jest dokładnie tym o czym wspominała Ryuki i wobec czego odniosłem się powyżej.
I tak, mają jeszcze czas, zgadzam się. Ale oceniać należy to co się widzi, a nie co może się jeszcze zdarzyć.
Po drugim odcinku nawet lepiej!
Obejrzałem dwa razy pod rząd ^^
Co za kreska! Co za animacja!
Geta
24.04.2016 18:43 Animacja?
Gdzie tu dobra animacja? Było dużo scen z trzęsącymi się nieruchomymi rysunkami (szczególnie rozwaliła mnie ta, w której kliknij: ukryte obok tego pociągu/statku (?) stało nieruchomo kilkaset osób, a po drabince wchodziły 2‑3 ).
A czego Ty się spodziewasz? Filmu Ghibli gdzie każda z 150 postaci drugoplanowych rusza każdą rzęsą w innym kierunku? Chodzi mi o animacje postaci głównych.
A
Impos
11.04.2016 14:29
Wiem, że to było miejscami głupie, ale to połączenie samurajskich klimatów z technologią parową jakoś dziwnie mi się podoba…
Tylko stroje głównych bohaterek trochę dziwne…
Wszystko byłoby ładnie‑pięknie, gdyby nie kliknij: ukryte idiotyczny pomysł opuszczania mostu zwodzonego ZANIM pociąg się zatrzyma i jego dowódca potwierdzi, że wszystko w porządku. W dodatku nawet kilkucentymetrowe podniesienie szyn spowodowałoby wykolejenie się pociągu prosto w przepaść, a nie jego wpadnięcie przez bramę całą swoją długością. No i to podduszanie na koniec… Jeśli rzeczywiście powstrzymałoby dopływ krwi do mózgu, to koleś straciłby przytomność i się udusił.
kliknij: ukryte nawet kilkucentymetrowe podniesienie szyn spowodowałoby wykolejenie się pociągu prosto w przepaść, a nie jego wpadnięcie przez bramę całą swoją długością
Wypominanie „praw fizyki” działających lepiej niż w legendarnym pościgu samochodowym z Shinkyoku Soukai Polyphonica to już zwykłe czepialstwo. :P
A tak na poważnie: może nie została zachowana pełna spójność wydarzeń na ekranie, ale lokalnie to nie wyglądało w żadnym razie źle. Nie widać było pociągu magicznie wzlatującego w powietrze lub wykonującego jakieś nienaturalne ruchy, więc pod względem rozplanowania animacji było prawidłowo. A że „tak naprawdę te warunki spowodowałyby co innego”... Nie znam ani jednej serii akcji (i to pewnie wykracza poza dziedzinę anime), która byłaby pod tym względem w pełni spójna. Zawsze nagnie się prawdopodobieństwo lub nawet fakty, na które widz raczej nie zwróci uwagi, żeby było efektownie. Ciężko oczekiwać realizmu w detalach przy filmach tego typu.
Trudno się czepiać zombie w serii z gatunku zombie apocalypse, to element konwencji. Ale łyżwo‑buty to już pewna przesada, której nie tłumaczy ani zombie apocalypse ani steampunk.
J ♣
11.04.2016 12:55
Musiałaby mieć dziewczyna w kostkach więzadła ze stali, żeby normalnie w tym chodzić. No i ostrze było zdecydowanie za krótkie, żeby ściąć głowę (no i zbyt tępe, skoro w kółko chodzi w łyżwach po ziemi i bruku). Tyle, że to nie miało większego znaczenia dla fabuły, w przeciwieństwie do pociągu trojańskiego.
Akurat powiedziałbym, że miało bardzo podobne znaczenie. Fabułę mierzy się na podstawie czasu ekranowego i wagi przykładanej do wydarzeń. Czasowo chyba pociąg miał przewagę, ale pod względem ważności prezentacja jakiejś cechy (tu zdolności walki) najpewniej jednej z głównych bohaterek i samo pokazanie, że ta ma się jak bronić, jest chyba wyżej niż katastrofa w jakimś mieście, o którym wiemy tylko tyle, że tam się zaczyna akcja. Fakt, że jak postawimy się w miejscu świata przedstawionego, to takie duże wydarzenia mogą zdawać się o niebo bardziej istotne, ale to nie jest kronika, a serial fabularny.
Ale fajnie wygląda. Ponadto w tradycji japońskiej podobne chodaki nosiły np. tengu, tylko bez ostrzy. Generalnie założenie było takie, że zwykli ludzie nie są w stanie w tym ustać.
Ponadto w innych zcenach widać, że to nijak nie przypomina łyżew, a raczej normalne szpilki – podeszwa w palcach dotyka ziemi i zwyczajnie obcach ma kształt wąskiego trójkąta z naprzeciwprostokątnym bokiem w linii podeszwy. Także nic nadzwyczajnego, chodzenie w tym odpowiada chodzeniu w szpilkach.
Także nic nadzwyczajnego, chodzenie w tym odpowiada chodzeniu w szpilkach.
Wiem, że w tym momencie karmię trolla, ale niestety ten błąd doprowadza mnie do białej gorączki i nie potrafię się powstrzymać: „także” piszemy łącznie w znaczeniu „oraz”. Jeśli chodziło ci o znaczenie „tak więc”, to sorry, ale powinieneś zapisać to „tak że”, chociaż moim zdaniem lepiej i tak byłoby „tak więc”.
A poza tym, Slova, jakie masz doświadczenie w chodzeniu w szpilkach?
Serio pytam. Bo muszę ci powiedzieć, że obcas dowolnej szpilki stwarza o wiele większe oparcie (chociaż nadal w porównaniu z normalnym butem jest ono śmiesznie małe) niż to coś, na czym popyla Mumei. W 21:14 widać wyraźnie, że ten „obcas” przynajmniej na pięcie ma kształt łyżwy – i pewnie jest tak samo stabilny… A łyżwa ma przynajmniej poziomą podeszwę. W połączeniu z podeszwą, gdzie ma miejsce spad stopy, naprawdę życzę z całego serca powodzenia komuś, kto ma zamiar w tym chodzić. I to przez dłuższy czas. Gibanie się na wszystkie strony i potencjalne wywrotki to nic w porównaniu z bólem stóp pod koniec dnia/następnego dnia.
Jak się ogląda filmy o zombie, to na starcie a priori przyjmuje się założenie, że w świecie przedstawionym istnienie zombie jest możliwe. Co w niczym nie zwalnia pozostałych bohaterów od logicznego i racjonalnego zachowania oraz od podlegania prawom fizyki, których istnienia w ekspozycji nie zakwestionowano.
Czy jak oglądasz Girls un Panzers, t
J ♣
11.04.2016 12:09
Ucięło mi komentarz:
Czy jak oglądasz Girls un Panzers, to czepiasz się samego absurdalnego założenia, że małe dziewczynki jeżdżą czołgami, czy też przykładowo wyglądu czołgów, mechaniki poruszania się pojazdów, zastosowanej taktyki na polu bitwy itp.?
Tak, przy czym GuP było radosną kalką WoTa, także wszelkie dziwy odnośnie fizyki były nawet zabawne.
Żeby nie było, nie mam zamiaru Kabaneri bronić.
J ♣
11.04.2016 12:05
A myślisz, że wybuchające bez powodu samochody mnie nie drażnią? Na ogół jednak te eksplozje nie mają ŻADNEGO wpływu na fabułę, a są jedynie tanim efekciarstwem.
A tutaj mamy do czynienia z ufortyfikowaną twierdzą, silnie strzeżoną przez żołnierzy ściśle przestrzegających restrykcyjnych procedur wjazdu (kwarantanna, te sprawy) i nagle most zwodzony zostaje opuszczony przed pędzącym, niezweryfikowanym pociągiem, który w dodatku magicznym sposobem wlatuje do środka tej z pozoru niezdobytej fortecy.
J ♣
11.04.2016 12:15
Przede wszystkim wypomniałem idiotyczne zachowanie strażników. Przy tych wszystkich restrykcyjnych procedurach, które zachowują po wjeździe pociągu do miasta, skończonym kretynizmem wydaje się opuszczanie mostu przed chociaż wstępnym sprawdzeniem stanu pociągu. Dalsze „zachowanie się” pociągu tylko spotęgowało efekt deus ex machina.
Z tych trzech zarzutów dotyczących serii odnosiłem się tylko do jednego. Do pozostałych dwóch ( kliknij: ukryte procedury wpuszczania pociągów i duszenie się MC) nie przykładam takiej wagi, żeby rugać za to anime, ale też nie potrafię powiedzieć, że nie dało się zrobić tego lepiej, ani że wtedy seria by na tym nie zyskała. Tak więc o nich nie pisałem, bo mogłem co jedyne stwierdzić „rozumiem, ale nie akceptuję”.
J ♣
11.04.2016 15:57
Samo duszenie jeszcze by uszło. Mogę to podciągnąć pod licentia poetica. Gorzej z późniejszym poluzowaniem więzów, kiedy było już po wszystkim. Zabrakło osoby trzeciej, która by tam wparowała i uratowała nieprzytomnego z niedotlenienia mózgu bohatera, luzując powrozy.
A z pociągiem, to też wystarczyło za pierwszym razem pokazać, że dają jakiś porozumiewawczy sygnał zbliżając się do stacji (na przykład wrzucają do pieca brykiet dający kolorowy dym, na znak że wszystko w porządku) i dopiero wtedy most jest opuszczany. I wtedy nad feralnym pociągiem widzimy kłęby kolorowego dymu, a w lokomotywie zombiaki już dorzucają do pieca wszystko, co im wpadnie w łapy (w tym kolorowe brykiety).
I już! Doszłoby do katastrofalnej pomyłki, a zombiaki przez czysty przypadek doprowadziły do opuszczenia mostu. Jednak byłoby to wytłumaczenie, które szanuje inteligencję widza.
Dorogon
17.04.2016 02:28
Ale przecież pociąg dawał znak – ciuf, ciuf, ciuf, ciuf. Przecież jest to idealnie taka sama sytuacja jak sobie zażyczyłeś, tyle, że nie znaki dymne, a sygnały dźwiekowe, były powodem dla którego strażnicy most opuścili. Nawet specjalnie twórcy pokazali scene, jak zombie paradują po kabinie konduktora i jeden zaklinowany ciągnie za sznur.
A ja mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz.
Dlaczego tam nie ma jakiejś dodatkowej izolatki?
Tzn. żeby stacja na którą wjeżdża pociąg była całkowicie odcięta od miasta tak, żeby w wypadku każdej tragicznej pomyłki poszkodowana była tylko obsługa stacji?
J ♣
30.04.2016 21:56
Ale przecież pociąg dawał znak – ciuf, ciuf, ciuf, ciuf.
Nie wiedziałem, że to komedia pokroju „Rozmów kontrolowanych” ze słynnym dialogiem:
- Czy zna pan hasło?
- Jakie hasło?
- No, „Żyrafy wchodzą do szafy”.
- Oczywiście, że znam.
- No to niech pan powie.
- „Żyrafy wchodzą do szafy.”
- „Pawiany wchodzą na ściany.” Proszę, niech pan wejdzie.
No proszę, steampunk, już za to seria ma u mnie plusa. Połączenie go z zombie apolacalypse to w sumie nawet dość oryginalny pomysł, zaś dopchanie tam japońskiego feudalizmu o dziwo nie zgrzyta (bardziej zgrzytają łyżwy, na których biega panienka). Seria ma szanse być niezła, chociaż nie wiadomo, czy pójdzie faktycznie w pokazywanie świata czy w uczynienie z bohatera kogoś w rodzaju Edzia Elrica.
Całkiem ciekawy setting no i oczywiście gołym okiem widać podobieństwa do SnK ale niespecjalnie mi to przeszkadza(przynajmniej na razie). Zapewne będzie nieco więcej dramatu i zgrywania bohatera ze strony protagonisty ale jeśli mają pomysł na serię, to chyba nie będzie na co narzekać.
Trudno to nazwać „zżynką” skoro robią to ten sam reżyser, ten sam scenarzysta i to samo studio co SnK. Nazwałbym to raczej próbą zrobienia lepszej wersji SnK bez obciążeń pochodzących z oryginału gdyby nie to, że pierwszy odcinek nie obszedł się bez paru rażących w oczy wpadek. Postaci nie wyglądają na tak denerwujące, jak w SnK (szczególnie główny bohater), ale trudno zdecydować co było durniejsze: uratowanie się protagonisty, procedura wpuszczania pociągu czy jego katapultowanie. Podejrzewam, że i tutaj będą się pojawiać niewyjaśnione głupoty „żeby się działo”.
No zamiast „zżynka” znacznie bardziej pasuje tu po prostu określenie „odgrzewany kotlet”. Inna sprawa, że pewnie dla wielu (dla mnie na przykład też) to danie w dalszym ciągu bardzo smaczne, więc pewnie aż tak dużo narzekania nie będzie
mhm. kiedy już sądziłem, że nie zobaczę nic ciekawego w tematyce zombie, dostaję Koutetsujou no Kabaneri. piękna grafika, ciekawy, steampunkowy świat i nowe podejście do zombie. czas pokaże jak będzie dalej, ale na razie… wow. just wow.
A
Rinsey
9.04.2016 12:56 Shingeki no Kyojin x Tokyo Ghoul
Niezłe, naprawdę niezłe. Świetnie zrobione, ale to wszystko już było. Zakładam, że twórcy doskonale zdają sobie z tego sprawę i wraz z rozwojem serii zadbają o powiew świeżości dla widza.
4/10 wymęczone do ostatniego odcinka
Słabe postacie, fabuła oklepana, po prostu to już wszystko było cała chronologia wydarzeń jest tak przewidywalna że można byłoby sobie zrobić z tego quiz – obejrzeć odcinek do połowy, włączyć drugi i odgadnąć co się działo w poprzednim odcinku drugiej połowie.
Nie rozpisuje się bo całość jest jak już wcześniej nadmieniłem – ALE TO JUŻ BYŁO 1000 razy.
Niech ten pociąg zombie jedzie tam gdzie ma jechać ale ja po 12`tu ``odcinkach wysiadam:)
Mam nadzieję że steam punkowa ciuchcia nie zacznie zataczać kółek..hahahahaha
Całkiem całkiem
Pierwsza zaleta – po ekranie pałęta się tylko jedna loli, zamiast całego stada. Druga – ani śladu haremu. Trzecia – postaci, jakkolwiek płaskie, są jednak autonomiczne i nie kręcą się tylko wokół głównego bohatera. Trzecia – nie ma wepchniętego japońskiego życia szkolnego. Takie anime bez anime, można powiedzieć. Dla mnie to zaleta sama w sobie, bo większa część cech gatunkowych anime niesłychanie mnie drażni.
Doświadczenie uczy, że dobra grafika, dobra fabuła i steampunk to niemożliwa triada, więc już dawno przestałem oczekiwać, że znajdę wszystkie trzy elementy w jednej produkcji. Patrząc obiektywnie Kabaneri jest kiepskim anime. Patrząc subiektywnie – byłem w stanie je obejrzeć do końca, czego nie mogę powiedzieć o wielu dużo lepszych produkcjach.
Re: Całkiem całkiem
Re: Całkiem całkiem
Hundred było dużo lepsze.
Eh, nie było super, ale przynajmniej było efektownie w pierwszej części. W drugiej… kiła.
Ba dum tsssss (•_•) / ( •_•)>⌐■-■ / (⌐■_■)
Ikoma dostaje powera upa z tyłka, jest czas jest rzekomo policzony, ratuje niewiastę z opresji, która zmieniła się w potworka i wszyscy chcą jej zrobić kuku, w tandetnej finałowej walce z braciszkiem o siostrzyczkę, a formę monstrum pokonuje siła miłości.
Jakbym czytał Dra Koi.
Chodzi mi przede wszystkim o ostatnią scenę w pociągu – po pierwsze w ogóle nie wyglądała na ostatnią scenę, ani tym bardziej na ostatnią scenę w anime W OGÓLE. Myślałam, że jeszcze walną jakiś epilog, chociażby na kilka sekund. To wyglądało tak, jakby ktoś pisał esej i zapomniał ostatniego akapitu podsumowującego całą treść.
A czy nie lepiej byłoby napisać „jacy to niektórzy są „kakkoii”?
Ale tak całkiem szczerze, to od pewnego czasu im mniej oczekuje od anime, tym więcej dostaje. Japończycy potrafią z niczego zrobić coś i niestety na odwrót.
No i nie dałem rady.
2/10 i ten punkcik tylko za pociągi.
Re: No i nie dałem rady.
Re: No i nie dałem rady.
Re: No i nie dałem rady.
Re: No i nie dałem rady.
Ech... nr 2
"Zwiększam prędkość!" ~ Yukina podczas zrzucania ubrań.
Ogólnie ciekawy średniak z ciekawym settingiem i ładną kreską, oraz sztampową, dziurawą i nietrzymającą się kupy historią, która swoją idiotycznością potrafi nie raz rozbawić.
Ode mnie 5,5/10.
Ech...
Muzyka może być.
Postaci… o dziwo postaci też nie są kompletnie kretyńskie. Są średnie (nie chce mi się udowadniać dlaczego). Czasami głupsze czasami mądrzejsze.
Fabuła. Tu trzeba twórcy przyznać, świat przedstawiony jest nawet fajny. Opancerzone pociągi, steampunk i zombiaki – naprawdę nie można narzekać. Za to sama historia jest sztampowa i głupia. Kompletnie do kitu. Co gorsza to taka równia pochyła, gdzie nie zaczynamy z jakiegoś szczególnie wysokiego poziomu, ale z biegiem akcji jest już tylko gorzej i gorzej. Spodziewałem się tego, ale trochę szkoda.
Podsumowując, nie powiedziałbym, by to było anime złe. Nie. Jest to na pewno anime głupie i sztampowe, ale ma swoje dobre strony, a dokładniej rzecz biorąc niezłą stronę techniczną. I za to między innymi 5/10.
Po co Japońce mają się wysilać i tworzyć majstersztyki jak Mushishi, Shiki czy Monster, skoro widzowie oglądają haremówki na podstawie kiepskich LN autorstwa jakichś samozwańczych pisarzy, którzy stworzyli setki takich „perełek” i chyba wszyscy zasiadali przy tym samym stole i każdy od każdego ściągał.
Czy można mieć o to żal? Tak, ale jedynie do widowni, że daje sobie wpychać gówno do gardla i krzyczy Gochisōsama deshita.
Nie oglądam bajek za darmo, tylko mam abonament na Crunchyroll'u , płacę prawię 60$ rocznie za samo oglądanie anime, w przeciwieństwie do Polaków którzy oglądają w necie, czy Japończyków którzy anime mają w telewizji razem z innymi programami – oczywiście nie wliczając tych szaleńców którzy kupują wszystkie możliwe gadżety.
Początkowo używałem Crunchyroll'a bardziej jako sposobu na wsparcie twórców, wszystko się zmieniło od kiedy wydali swoją aplikację na wcześniej wspomnianą konsolę.
Dobre 2/10 (wszystkie przespałem). Coś jeszcze?
Lubie patrzeć jak jakiś bohater z powodu własnej głupoty coś spieprzy, a potem ma poczucie winy.
Zabawne.
Dużo ludzi porównuje to do SnK, o ile tamto było mocno średnie, to przynajmniej kilku bohaterów dało się polubić. Tutaj co jeden to głupszy, a ikoma i mumei to już ewenement marności na skalę światową. W sumie oglądam to jedynie dla tych pociągów, bo są fajne.
Odcinek 9
kliknij: ukryte Biba rozpierdzielający całą stację nie wiadomo czemu! Mumei z IQ równym wysokości jej sandałów! Kabane pierdzące kolorowym światłem. Naukowiec, wyciągający gantlinga spod pazuchy! Typu na motorze przecinający nożem stalową linę, grubszą od jego samego!
No kuźwa patrzę i się ze śmiechu duszę XD
Re: Odcinek 9
Re: Odcinek 9
Dodatkowo widać by było miecz, gdyby faktycznie jakiś miał, gdyż musiałby mieć prawie długość motoru. Ta lina była jedną z dwóch, które miały za zadanie utrzymać STALOWY MOST ZWODZONY WAŻĄCY SETKI TON
Re: Odcinek 9
Los bohaterów stał się dla mnie zupełnie obojętny. Obejrzę pewnie pozostałe odcinki, skoro zostały tylko 3, chociaż w sumie nie wiem po co. Chyba po to, żeby zobaczyć jakie jeszcze idiotyzmy twórcy dla nas przygotowali.
Szkoda że taka ładna oprawa graficzna jest marnowana na taki scenariusz.
Beznadzieja...
Co innego szit, o którym od początku wiemy, że będzie szitem, ale „Kabaneri” zapowiadało się nieźle – i właśnie dlatego te wszystkie bzdury i banały wydają się tak jaskrawe. Twórcy chyba naprawdę mają nas za bandę idiotów.
Re: Beznadzieja...
Re: Beznadzieja...
Ha-ha-ha!
Lenistwo umysłowe tfurców i lekceważenie widza są w przypadku tego dziełka po prostu zatrważające. Nie da się tego oglądać na poważnie, bez narastającej irytacji, a niestety nie jest jednocześnie tak głupie, że aż zabawne. Można się co prawda uśmiechnąć i pokręcić z politowaniem głową, ale na dłuższą metę bardziej drażni, niż bawi.
Re: Ha-ha-ha!
Re: Ha-ha-ha!
Re: Ha-ha-ha!
Do dzisiejszego odcinka też to anime „tolerowałam” – traktowałam go jak czystą, lekko ogłupiającą rozrywkę. Ale epizod 9 przekroczył granicę głupawki do bycia po prostu debilnym.
odcinek 9 - mieszane odczucia
Druga strona medalu jest taka, że namnożyło się tu sporo dziwactw. Pan Papuga ma ideologię, którą zdecydowano się rozwinąć, a której główną siłą przebicia jest jej kontrowersyjność, a raczej środków do jej realizacji. Nie przekonuje mnie taka kliknij: ukryte postać jako główny zły. Do tego olano motywy Mumei, przez co jej działania w odcinku były bardzo dziwne. Nie wiem, czy celem było wyeksponowanie jej skrajnej naiwności, ale tak właśnie się stało. Do tego ponoć steampunkowe uniwersum otrzymało takie kwiatki, jak kliknij: ukryte randomowy dziadek (ale chyba istotny, bo postawili go w roli śmiejącego się z ważnych wydarzeń) strzelający ręcznym minigunem z biodra. Ostatni raz widziałem coś takiego w „Czeladniku”, ale tam to chyba był robot, chyba z przyszłości.
Jak widać, nie można mieć wszystkiego. Mogło być lepiej, a jest tak samo.
duuuże rozczarowanie
Re: duuuże rozczarowanie
No, są dużo lepsze.
Przy b.dobrej ścieżce dźwiękowej (aż sobie wrzuciłem OST na spotify) to reszta jest totalną kupą.
2/10
rip off tytanów
To co napisałam wyżej oprócz ostatniej części to oczywiście jedna totalna bzdura. Anime niesamowicie mi się spodobało i po raz pierwszy zgodziłam się z opiniami na pewnych portalach gdzie nigdy bym wcześniej tego nie zrobiła. Jak miło jest być zaskoczonym i po tylu sezonach mieć znowu utarty nos. Uwielbiam mylić się w taki sposób. Hmmm, jak widzę pewnie idę tutaj pod prąd ale co tam dawno nie miałam takiej zabawy przy nie adaptacji mangi. Jednak na ocenę u mnie dopiero przyjdzie po zakończeniu. Fabuła nie pachnie mi tylko 12 odcinkami, więc mam nadzieję na drugi sezon.
Napiszę więc tutaj krótko^^ Cudna animacja( oprócz tych typowych dla studia WIT slajdów walących widza napisem „A tu prze państwa właśnie oszczędzamy na kolejną scenę akcji” ale przynajmniej tutaj są krótkie i sceny rozmów są animowane w przeciwieństwie do tytanów ), fajna fabuła, interesujący pomysł i przede wszystkim bardzo polubiłam Ikomę^^( nie wiem czemu jest porównywany do Erena, to nawet nie ten sam archetyp ). Co ciekawe wspomniani tytani skojarzyli mi się… raz. W ostatnim odcinku z łowcami, wcześniej natomiast w ogóle nie miałam ich w głowie a byłam nastawiona na prawdopodobieństwa. Natomiast bardzo dziękuję twórcom za wykopanie moich wspomnień o Apocalipse no Toride, ta scena z kolonią była cudowna( to nie sarkazm ).
Tak się na koniec zastanawiając, ciekawe czy ta moja bardzo pozytywna reakcja ma jakiś związek z moim ulubionym schematem. Może, ale mnie to rybka^^ Ostatnim razem dzięki mojemu fanboystwu do niego w końcu dostałam Blue Exorcist.
Re: rip off tytanów
Pozostaje tylko stłumić chęć wyplucia pięciostronnicowego wykładu pod tytułem „Ale przecież to ssie” i cieszyć się, że komuś się podoba xD
Re: rip off tytanów
Cóż a ja bym ci napisała cały referat dlaczego seria nie ssie :p I pewnie i tak byśmy własnych zdań nie zmienili. Magia różnorodności gustów.
Re: rip off tytanów
W każdym razie to czy ci się podoba anime nie ma nic wspólnego z tym jakie to anime jest faktycznie i nie chce tutaj niczego krytykować. Wielu ludzi zapomina o tym, że anime jest tworzone (poza zyskami) po to aby się cieszyć z jego oglądania, a nie krytyki. Zaskakująco dużo ludzi nawet nie oglądając tytułu, gnoi wszystko co mu się nie spodoba (takie ot zupa miała zbyt wyraźny smak, a ja wolę jak jest tak mdła, że dla innych niejadalna, dlatego nikomu innemu nie ma prawa smakować, bo mnie ona nie smakuje). Jeśli ci się podoba, to jest ok. Po prostu trafiło w twoje gusta, a same wady nie zepsuły ci przyjemność oglądania.
Re: rip off tytanów
Egoist odwaliło kawał świetnej roboty :D
Re: rip off tytanów
Dla mnie anime ja lubić = anime dobre, anime ja nie lubić = anime złe. To samo z wadami. Jestem bardzo egoistyczna w stosunku do swojej rozrywki. Co zabawne wady jakie w Kabaneri zauważyłam wiążą się ze stroną techniczną a dokładniej animacją, choć WIT bardziej się tu postarało niż normalnie. Natomiast ani do fabuły ani zwłaszcza bohaterów nic nie mam^^
Co do gnojenia czy zachwalania. To tylko opinia, po co się tym przejmować?
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
Jeśli stawiasz sprawę tak, że pod względem grafiki Kabaneri góruje nad Tytanami, i wyciągasz dialogi jako koronny argument, to muszę się zdecydowanie nie zgodzić. Grafika nie może być determinowana jako „jakość sumaryczna” podzielona przez czas trwania. Są sceny cenniejsze i mniej cenne jeśli chodzi o grafikę (i chyba się tu ze mną zgodzisz, skoro ze zrozumieniem pisałaś o oszczędnościach) i to jest baza, z której należy oceniać aspekt wizualny. Do czego zmierzam to to, że Tytani potrafili zabłysnąć, kiedy chcieli, czym rekompensują z nawiązką rzekomą ociężałość w scenach mniej dynamicznych (wierzę na słowo, bo nie pamiętam). A Kabaneri nie. Tak dodatkowo: do zrównoważenia samych scen dialogowych wystarczyłoby wspomnieć o samych projektach postaci – to ma chyba podobną „wagę”. Jakościowo żadna seria pod tym względem nie błyszczy, ale w porównaniu Tytani potrafili zrobić swoje postacie rozróżnialnymi bez uciekania się do absurdalnych fryzur czy nieistniejących kolorów włosów, a Kabaneri tu kuleje. Nie mówiąc już o umotywowaniu strojów bohaterów. I zaznaczę, to nie są jakieś wielkie rzeczy (choć sporo przekazują o serii, nawet podświadomie), podobnie jak animacja dialogów.
WIT nie oszczędza tu na dobrze zrobione sceny akcji – tych naliczyłem od początku serii półtorej. Na początku łudziłem się, że tak jest, ale anime szybko mnie zweryfikowało. WIT oszczędza, bo jest boleśnie świadome, że seria nie jest jakimś superhitem i gdyby nie było tu wojującej cute dwunastolatki, to wszystko by się kładło. Dlatego też przykładają się wyłącznie do scen akcji z nią, a całą resztę olewają, przy czym większość olali jeszcze zanim rozrysowano pierwsze klatki.
Re: rip off tytanów
Niech każdy sam sobie porówna ilość szczegółów i oryginalność wyglądu:
[link]
[link]
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
[link]
[link]
[link]
[link]
Postacie w Tytanach mają jednolity, wszędzie taki sam kolor skóry, a w Kabaneri pełno jest światłocieni i różnych odcieni, dodających głębi i wrażenia trójwymiarowości. Również rysunek i animacja włosów w Kabaneri jest dużo bardziej skomplikowana, że o kolorystyce i urozmaiceniu ubioru nie wspomnę: sama Mumei nosiła już ze trzy różne kiecki.
Ja nie dyskutuję z tym, co się komu podoba, ani nie wnikam w to jak bohaterowie wyglądali w mandze. Po prostu postacie w Kabaneri są OBIEKTYWNIE lepiej narysowane od tych w Tytanach.
Re: rip off tytanów
Co do poziomu szczegółowości, to oczywiście, że Kabaneri ma bardziej szczegółowe projekty postaci i nigdzie nie twierdziłem, że jest inaczej. Natomiast a) szczegółowość nie zawsze działa na korzyść odbioru, b) ocenie określającej całość projektów podlega też więcej elementów; o części najbardziej różniącej się miedzy seriami pisałem wyżej. (Było tam też o tym, dlaczego kolorystyka i ubiór mogą być zdeklasowane jako pusty wysiłek.)
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
Co do ważności, to zależy. Na pewno nie można oszczędzać w taki sposób by od razu każdy wiedział, że się to robi. Sceny rozmów, drobrne ruchy czy mimika są często tak samo ważne jak widowiskowa akcja. W AOT mi tego brakowało. Natomiast ucieszyło mnie, że już w Owari zaczęli przykładać do tego więcej energii.
Natomiast co do akcji, wolę walki Ikomy niż Mumei, są ciekawsze( cały drugi odcinek, to jak załatwił szermierza Kabane, w jaki sposób bronił Mumei czy jego „ukradnięcię” ruchu Kurusu )xD Również sceny z Kurusu bardziej mi pasują. Mumei jest widowiskowa ale znacznie bardziej przyziemna- czytaj widziałam już taki styl wiele razy. Ogólnie walki są krótkie i bardziej nastawione na szybkie zabicie wroga. Taki styl. Chociaż do teraz moją ulubioną sceną jeśli chodzi o animację była ta w drugim odcinku: kiedy Ikoma po przestawieniu wajchy poddał się bo myślał, że jest Kabane. Moment gdy pociąg go mijał a impent poruszał jego włosami mogę oglądać w kółko. Zawsze uielbiałam takie drobnostki^^
Co do reszty się nie wypoiadam^^ bo wiem, że się tu pewnie nie zgodzimy. Czuję tez, że stawiamy inne elementy strony wizualne na innych piedestałach.
Re: rip off tytanów
Wydaje mi się, że unikasz porównywania serii w ich momentach widowiskowych. Jeśli rozkładasz wagę wszystkiemu po równo (co jest raczej niezgodne z ogólnymi zasadami robienia filmów, uwzględniającymi różne skupienie widza na różnych aspektach, zmienne w czasie, ale masz do tego prawo), to wciąż niekoniecznie musi być tak, że Kabaneri wygrywa, bo nie pisałaś, co z porównaniem całej reszty.
Z mojej perspektywy sceny walki Ikomy to dużo zaciskania zębów, siłowania się i krzyczenia. Nie wiem teraz, czy częściej widywane jest to, czy piruety i salta. Natomiast wiem, przy czym trzeba się bardziej starać, a tu o staraniu była mowa. Ikoma też jest istotną postacią w serii, ale pod względem zachodu ląduje na jednym poziomie z Amane i może jeszcze Yukiną. Wysiłek w przedstawienie Mumei jest nieporównywalnie większy – nie tylko od strony czystej animacji, ale reżyserii scen.
Walka Ikomy w pociągu była momentem, kiedy trochę zwątpiłem w serię (pisałem o tym niżej). Nie wiem, co chcieli osiągnąć, ale w sekundę zniszczyli budowaną wcześniej efektowność. Gdyby to jeszcze miało wydźwięk komiczny, może by uszło – wyszedłby taki Indiana Jones strzelający z pistoletu.
Ujęcie z włosami było udane. Też zwróciłem na nie uwagę w czasie oglądania.
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
No nie wiem. Jego styl polega na zabiciu Kabane w jednym strzale i tak też to wygląda. Jednak drobrne ruchy jakie pokazują przy nim bardzo mi się podobają. Do tego chłopak się jeszcze uczy xD Tak jak pisałam bardziej mnie on ciekawi pod tym względem. Jednak i tak jako główny bohater dostaje najwięcej scen, również tak jak pisałam tą z najlepszą według mnie animacją. Tego Mumei nie dostała, o dziwo. Też możliwe, że bardziej skupiam się na Ikomie bo go ogólnie bardziej lubię( tak tylko Erena dla ciekawostki w tytanach też lubiłam ). Ile pracy, które sceny wyciągają od animatorów nie mogę powiedzieć bo na tym się aż tak nie znam. Mówię tylko, które wyglądają dla mnie bardziej widowiskowo a mój gust jak widzisz jest dziwny.
Re: rip off tytanów
Re: rip off tytanów
Kurusu wytrącił mu miecz poprzez obrucenie go( to dość często widziany manerw ) po czym uderzył go w nos „ostrzem” miecza( nie w ramię ) i okulary mu przez to spadły. Ruch jest szybki ale doskonale widoczny. Do tego poruszenie się w reakcji Ikomy było bardzo fajne. Nie jest to najlepsza scena w serii ale w żaden sposób nie jest źle animowana.
I nie rozumiem w jaki sposób podobało mi się co się stało a nie animacja( i kiedy Ikoma kogoś rozbroił )? Jakbym miała taką scenę podać byłoby to kiedy złapał za rękę tego arystokratę w sklepie – jego wtedy mina była bezcenna.
The Beatle prawie wygrał życie
Odcinek siódmy to odcinek „festynowy” prawie że. A to już niedaleko :D
A tak serio to pierwszy odcinek Kabaneri od dłuższego czasu, po którym nie mam ochoty serii rzucić. Chociaż pojawienie się Zwiadowców,pardon, Łowców odrobinę psuję wrażenie.
Re: The Beatle prawie wygrał życie
Re: The Beatle prawie wygrał życie
A drugi cour to będzie raczej na pewno, patrząc na to jak popularne toto jest. Przy czym, czy wprowadzi jakiś wątek warty podążania to już wątpliwe.
Modlę się do Potwora Spaghetti, żeby ten różowowłosy brat się nie okazał takim śmieszkiem. Jak już go zapowiadają przez siedem odcinków, to niech chociaż w miarę interesujący będzie ten Levi 2.0
Re: The Beatle prawie wygrał życie
A skoro już jesteśmy przy Leviu, to jego wejście było jak dla mnie komiczne. Już pomijam to, że go nabuzowali w zapowiedziach, co niekoniecznie miało pokrycie w prezentacji; reakcja głównego w stylu „widzę cię pierwszy raz na oczy, wyglądasz na silnego… ale czy jesteś wystarczająco silny, żeby obronić Mumei?! grrr…” zwaliła mnie z nóg.
Zabrakło <==To=Be=Continued==
Bo u mnie, jako u widza, na pewno nie. Zerkając na definicję hasła „suspens” w Słowniku Języka Polskiego PWN muszę z żalem stwierdzić, że wstrzymanie biegu akcji w anime ani nie wzmożyło u mnie napięcia, ani nie zaskoczyło niespodziewanym zwrotem akcji (a był jakiś, tak na marginesie?).
Pomysł oraz wykonanie motywu z Jednym Wielkim Kabane, Który Położy Kres Wszystkim Innym Kab… to znaczy – Który Pochałania Inne Kabane był… nudny. Zlepek kabane biegł sobie, biegł, biegł, pociąg sobie jechał, jechał, jechał, po czym Mumei jak zwykle zrobiła dwa salta, wystrzeliła z pistoletu i koniec. Ziewałam, serio. Nie wiem, czemu to miało służyć poza pokazaniu Nakama Power i klimatycznej scenki z wypluciem Mumei z wnętrza Potwora Tygodnia. W efekcie ten zupełnie bezużyteczny, bo totalnie nie‑kabane‑odporny pociąg dalej sobie jedzie, jedzie, jedzie, tak jak tydzień temu. I dwa tygodnie temu. Na wszystkich bogów z Anoią na czele, jak bardzo w tym anime nic się nie dzieje… Flashbacki Mumei to jedyne dobre kawałki.
A tak w ogóle to dokąd oni jadą?
Tym niemniej – ktoś wie, dokąd oni jadą?
O tym, dokąd jadą, pisałem niżej i powiedzieli mi, że do jakiegoś sioguna. Ale… w zasadzie czemu by nie np. nad morze? Bardziej malowniczo i w ogóle.
Jeśli ta kwestia miałaby być istotna, to przy takim „poziomie intelektualnym” serii powinni przypominać o tym w każdym odcinku. I podkreślać, że to bardzo ważne.
Wniosek jest jeden:
OMG OMG OMG NIGDZIE NIE JESTEŚMY BEZPIECZNI! HALP!!!
Nie do końca fanserwiśnie. Ale nie sądzę, żeby koleżanka kiedykolwiek miała ciężar w ręce, więc…
Rozumiem, że ta dźwignia ciężko chodziła, ale to była tylko jedna dźwignia, nie trzeba było się do niej rozbrać. Gdyby miała ich pociągnąć ze 30, to spoko, wtedy wiadomo, że pewnie by się zgrzała, poza tym bez kurtki miałaby większą sobodę ruchów.
Inna rzecz, że możliwe, że akurat w tym momencie dosięgnął ją większy stres, spociła się i uznała, że jest za gorąco – nieco później ociera sobie zresztą kark chusteczką. Tyle że zrealizowano to w ten, a nie inny sposób, więc wyglądało to dość komicznie: „Aby pociągnąć tę wajchę, muszę się rozebrać! Moon Crisis Make Up!!!”. Coś jak rozwiązywanie wstążeczki przez Mumei, zanim pójdzie na całość (swoją drogą, chciałabym, żeby wyjaśnili w końcu myk z tą wstążeczką).
A Mumei to coś w stylu – więcej wirusa w mózgu, większy power.
Dlatego twierdzę, że nie rozumiecie. Do bitki też nie trzeba zakasywać rękawów. Podobnie nie trzeba rozbierać się do ostatniej serii na płaskiej czy drzeć się przy wypychaniu, jakby cię nożem kroili. Jednak ludzie to robią, tak po prostu, bez powodu. W sumie trochę to podchodzi pod efekt placebo. Taka demonstracja jakby – ściągnąłem, otrzepałem się i zaczynam.
No ale gdzie było powiedziane, że musi się do tego rozebrać? Zrobiła to z w/w powodów i tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Po prostu ludzie tak robią.
A że było gorąco i się rozebrała… cóż, temperatura mogła się podnieść właśnie przez usunięcie tego ogranicznika. W końcu tam wszystko na parze leci.
Tak czy owak, doszukujecie się fanserwisu i „zbędności” w zupełnie normalnych odruchach. Niedługo do otrzepania się trzeba będzie mieć uzasadnienie fabularne.
Ummm, muszą być ABS‑y? A nie może być takie coś:
Ayame: Och nie, kabane nadciągają! Pomocy!
Ikoma: *fanserwiśnie ściąga skarpetkę*: No to bierzemy się do roboty! AAAAAAARGH…!!!
*kabane padają porażone smrodem*
odcinek 6
Wielka szkoda, że nigdzie nie podają, kto odpowiada za konsultacje w sprawie fizyki pociągów. Jestem przekonany, że wcześniej ta osoba maczała palce w Rail Wars.
Re: odcinek 6
Re: odcinek 6
Re: odcinek 6
Re: odcinek 6
Re: odcinek 6
[link]~dsimanek/museum/themes/BaronMunch.jpg
Re: odcinek 6
[link]
Ktoś się tutaj potknął
Aktualnie z rzeczy które zostały na tamtym poziomie mogę wymienić tylko opening.
Z odcinka na odcinek ogólny poziom lekko się obniża, sprawiając że to co na początku stawiałem jako kandydat na anime sezonu, aktualnie kieruje się w stronę zwykłego dobrego anime akcji
Strona techniczna na początku prezentowała się wymienicie. Potem twórcy, mając nadzieję, że podniecony widz tego nie zauważy zaczęli powoli zmniejszać ilość szczegółów i jakość animacji.
Równolegle fabuła odsłaniała kolejne karty, które ku rozczarowaniu okazywały się zdecydowanie zbyt podziurawione, aby można było nimi efektownie grać. Widać to już po pierwszym odcinku, lecz na konkretne absurdy i potknięcia fabularne trzeba było chwilę poczekać.
Rzeczami które sprawiają, że nadal przyjemnie się to ogląda, jest zdecydowanie klimat i oprawa audio.
Egoist daje radę, dając nam świetną muzykę, a post‑apo steampunk daje uroku, zamazując niektóre wady.
Jak na razie mam wrażenie, że ktoś tworząc anime miał naprawdę świetny pomysł, lecz zabrakło mu umiejętności, aby stworzyć solidny, stabilny tytuł.
Anime oglądać będę, gdyż mimo wad nadal akcja daje radę, lecz nie widzę tutaj czegoś wyjątkowego.
8/10 ode mnie :P
Re: Ktoś się tutaj potknął
Przez pierwszy odcinek jesteśmy zapoznawani ze światem i z faktem, że ludzie mają bardzo duże problemy, by w jakikolwiek sposób walczyć z Kabane. Nasz główny bohater, parając się naukami tajemnymi, opracowuję broń, która daję ludzkości nadzieję na przetrwanie. W punkcie kulminacyjnym odcinka zabija dzięki niej zombie, co jest jego wielkim sukcesem.
Odcinek drugi. Pojawia się dziewczyna‑superDuperMutantNinjaCiemności, dzierżąca dwie w pełni dopracowane bronie ciśnieniowe i zabija Kabane na czas, jakby to była jakaś gra.
*zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt* Ważność wynalazku bohatera i napięcie w walkach umiera jednocześnie gwałtowną śmiercią. Ja już wtedy byłem niemal pewien, że to anime rozsypie się w szwach :D
Re: Ktoś się tutaj potknął
Re: Ktoś się tutaj potknął
Re: Ktoś się tutaj potknął
Re: Ktoś się tutaj potknął
Wykonanie: pakujemy połowę budżetu na pierwsze odcinki, żeby zahaczyć widza
Postaci: To co zwykle? Wszyscy się patrzą, zapada cisza, facet siada…
Fabuła: Każdy pisze na karteczce jakiś motyw w settingu post‑apo – do czapki, losujemy pięć i burza mózgów
Klimat to pojęcie kreowane w największym stopniu przez warstwę audiowizualną tytułu. Pytanie zadałem po 5 odcinkach i wówczas napisałbym, że jeśli faktycznie tak jest, to może nie być najlepsza droga dla tytułu. Na początku długo miałem problem, żeby „wejść” w uniwersum, a później nie najlepsze grafika i muzyka odrobinę mnie odciągały od „bycia” tam. Teraz, po sześciu, jestem przekonany, że to zła droga.
Nie należy też zapominać o drugim pod względem ważności elemencie w tej kwestii, czyli realizmie wewnętrznym. Dobra, klimatyczna seria wygląda tak, że pokazuje swoje uniwersum, mówi „to działa tak”, a potem pokazuje w praktyce. Kabaneri? Magia, magia, magia i „dokąd w zasadzie jedziemy?”
Konkluzja, do której dążę, jest taka, że przenosząc wagę serii z fabuły na klimat, wcale jej nie bronisz, ale wrzucasz w jeszcze gorsze bagno.
Muzykę skomentuję tylko pobieżnie. W tym nieszczęsnym utartym porównaniu do SnK Kabaneri pod tym względem nie jest nawet w połowie tak dobre. Muszę z tego jedynie wyłączyć openingi obu serii, bo czasem kwestia mniejszego zła wymyka się mojemu rozumowaniu. Za to o openingu Kabaneri tak niezależnie mogę napisać, że Egoist zaczyna wpadać w syndrom Ali Project, czyli każdy ich nowy utwór to ta sama piosenka. Nie, nie podobna – ta sama.
A do grafiki mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony podoba mi się ogólny pomysł i wykonanie rysunków, przypominające produkcje robione jeszcze z użyciem celofanu. Z drugiej dochodzi tam do niedbałości i rysownicy sami chyba nie są przekonani, co chcą eksponować. Animacja, kiedy chce, potrafi poczarować efektownością, nawet naciąganą, przy czym zdarzają się wpadki, ale dla mnie słabo zauważalne. Natomiast z tą animacją zupełnie nie współgra reżyseria (ciężko mi dojść, czy już na poziomie storyboardu, czy „niżej”). Weźmy choćby akcję z czwartego odcinka. kliknij: ukryte Poskakali sobie po pociągach i to było ładne, a zaraz potem walka z przeciwnikiem, którego wcześniej przez parę ujęć kreowano jako trudnego, zakończyła się szamotaniną i jednym strzałem (jeśli mnie pamięć nie myli). Pomijam już tu kwestia odbicia się tego na realizmie fabuły w mikroskali, ale jawnie zmarnowano okazję na pokazanie czegoś więcej. Ktoś tu albo zupełnie nie wie, co robi, albo słabo ceni ekipę wykonawczą. Jest jeszcze jeden element, o którym chcę wspomnieć, tym razem na plus. Ładnie im wychodzą te zbliżenia, przechodzące z typowego ostrego konturu w efekt rozmycia, kojarzony raczej z tłami. Widzę w tym rozwiązaniu potencjał, a nowe techniki nie pojawiają się często (ostatnie co pamiętam, to różne rozwiązania MAPPA w Bahamucie i Garo). Z tym że ponownie, temu, co widać tutaj, daleko do czegoś, co nazwałbym odpowiednim wyeksponowaniem…
90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
I za każdym razem jak słyszę, tą nienawiść tłumu „ONA JEST KABANE W KOŃCU < XAXAXAXAXA” To aż mnie krew zalewa.
Odczuwam powoli ten sam problem co z SnK miałem, dialogi/monologi są słabe, dobrze, że animacja nadrabia, mimo to bohaterowie są niemiłosiernie wkurzający, tam miałem Erena, tutaj mam tą mała wojowniczkę. No i MC zaczyna coraz bardziej drzeć japę…
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
I animacja z Kabaneri nie może być lepsza od czegokolwiek, bo jej po prostu tam nie ma. No, chyba że kierujemy się zasadą, że miernota gorsza od niczego.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Śmieszy mnie stawianie eotenów nad tym. Karabinieri jest zwyczajnie ciekawsze, ma ciekawszy setting, a reszta jest na identycznym poziomie. A nie, wróć, nie ma Mikasy, więc jest naturalnie lepsze.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Nie, nie akceptuję pociągów jako elementów settingu, skoro Kabanosy do nich włażą kiedy im się podoba, nie ma systemów zabezpieczeń pomiędzy kolejnymi wagonami, a do tego ów pociągi potrafią przelatywać nad murami gdy tylko ktoś położy na torach pięciogroszówkę. Geneza murów w Tytanach była piramidalnie głupia, ale przynajmniej zachowywały się jak mury. W Kabanosach rola pociągów zwyczajnie nie istnieje.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
ha.
HAHAHA.
Nie.
To było głupie i wymuszone. Jedynym sensownym uzasadnieniem tamtej metodyki było to, że jest efektowna. Niestety uzasadnienie było dziurawe i trzeba było w nie wierzyć na słowo honoru.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Dwa, że eoteny miały większy problem z forsowaniem dramy, niż kabaneri. To subiektywne odczucie, ale skala dramatyzmu jest nieporównywalnie mniejsza w karabinieri, kiedy w kyojinach była wyższa od owych murów.
Myślę, że tytani byli bardziej niekonsekwentni, a raczej ulegali większym wpływom bieżących potrzeb fabuły. Co wcale nie usprawiedliwia już wielokrotnie wynoszonych tu niekonsekwencji kabane, zwyczajnie mniejsza skala to i mniej się w oczy rzucają.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
W Shingeki był spory patos, który mógł budzić wątpliwości, bo ryzykował ściągnięcie serii w dół, ale ostatecznie na wątpliwościach się skończyło. Nie wykorzystano tego elementu atmosfery jakoś kreatywnie, ale obyło się bez rozstrojenia klimatu, m.in. dzięki temu, że realistycznie przedstawiali kwestię śmierci.
Tu jestem kompletnie odmiennego zdania. Tytani faktycznie mogli miejscami sprawiać takie wrażenie, ale zaraz się reflektowano i łączono późną fabułę z początkami, głównie przez prosty paralelizm sytuacji, analogie i nie podane wprost wnioski. Może to nie były bardzo wysublimowane techniki w obliczu scenariuszy z najwyższych półek, ale w przypadku serii tego typu nie widzę miejsca na nic lepszego.
A w Kabaneri: „Jedzie, jedzie pociąg…” i ani nie wiadomo dokąd ani w jakim celu. Bez większych przeszkód następny odcinek może być plażowy.
Ogółem odnoszę wrażenie, że nie argumentujesz do tego, co piszesz albo nie piszesz wprost. Zacząłeś od tego, że Kabaneri jest ciekawsze, a sprowadzasz to do „Kabaneri jest lepsze, bo porażki ponosi mniej ambitnie”, którego to nastawienia nie rozumiem. Napisz może, proszę, które elementy faktycznie są lepsze w Kabaneri, a nie „mniej złe”.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Winrar sezonu.
Żadne. Kabaneri jest lepsze tylko dlatego, że jest mniej tandetne i nie jest skażone wymysłami wannabe topowego mangaki z podrzędnego, wysokonakładowego magazynu, w którym połowa rzeczy jest na jedno kopyto.
Nie, żeby kabaneri nie było na to samo kopyto robione, ale brak konkretnej fabuły, która ostatecznie i tak jest spychana coraz dalej, byleby jej tylko nie dogonić, bo wtedy trzeba myśleć nad zakończeniem, działa temu anime jak najbardziej na plus. No bo skoro nie ma fabuły, to nie ma czego zepsuć. To jest tak głupie i trywialne, że aż działa, biorąc pod uwagę, jak niski poziom reprezentują Karabinieri i konkurencja i dlaczego tego typu produkcje się sypią. Zwyczajnie usunięcie fabuły, najsłabszego ogniwa, okazało się remedium na większość bolączek.
No, ale niestety aż tak dobrze to nie ma i wszystko wskazuje na to, że i Kabaneri fabułę dostanie. Nadal jednak góruje tym, że ta fabuła będzie się musiała jakoś zamknąć w serialu i nie może się rozcieńczyć, jak to na wielotomową mangę przystało.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
A co do dygresji na temat fabuły, to nie jest to jakieś szczególnie nowe osiągnięcie japońskiej animacji. Gainax prawie 30 lat temu odkrył, że fabułę można giąć, wycinać albo nawet kompletnie wyrzucić. Tyle że wtedy implantowali zamiast tego destylat epickości, więc braki nie były odczuwalne.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
1) Mógłbyś rozwinąć, bo są to dosyć ogólne stwierdzenia, bez konkretnych porównań, mogę sobie jedynie wyobrażać o czym mówisz?
2) Też mam takie odczucie. Wynika ono pewnie z tego, iż wydarzenia są bardziej kameralne – to jeden z wielu pociągów, a nie ostatni bastion ludzkości. Choć mają pewne podobieństwo – problem z paradoksem rosnącej stawki. W Snk główni bohaterowie nie mogli zginąć, bo kto by wtedy pchał akcję do przodu; w Kabaneri większość bohaterów nie może dać się ugryźć naszym zombiakom, bo inaczej game over dla nich. Dlatego giną tylko randomy. Na okrągło, a nasi bohaterowie, mimo coraz większych wyzwań wychodzą bez szwanku.
3) Ale w całym tym serialu, w każdym odcinku, robią tę dychotomię na linii główni bohaterowie (jedynie nastolatkowie lub młodzi‑dorośli; ci dobrzy i szlachetni) – dorośli (ci zepsuci, tchórzliwi itp.) Mam teorię, że wiążę się to z oczekiwaniami i wyobrażeniami potencjalnego targetu (może chęć przypodobania się? wypełnienia niszy po Snk?), wspomnianych nastolatków i młodych‑dorosłych. Ale żeby nie było, w Snk robiono to samo: konflikt na linii żandarmeria (dorośli, ci zdemoralizowani) – korpus zwiadowców (młodzi, ideowi, waleczni itp.)
4) W sumie ten sam zarzut, co w punkcie 1. Oglądałem ten serial już dawno temu, przez co pamięć zawodzi. Podasz chociaż jeden przykład.
5) W 2 albo 3 odcinku mówili, że pociąg jedzie do twierdzy szoguna. Po co? Prawdopodobnie po schronienie. Mumei też się tam wybiera, ale nie znamy celu jej misji.
6) Wbrew temu, co wydaje się na pierwszy rzut oka, to po zastanowieniu, to całkiem logiczna argumentacja, oczywiście, z perspektywy widza, którego początkowe oczekiwania względem Snk były dosyć niskie, po czym kilka‑kilkanaście odcinków rozbudziło nadzieje na coś więcej, aby na sam koniec dołować i stać się typowym przedstawicielem swojego gatunku. Przypuszczam, że żartobliwie podsumowują zarzuty Slovy słowa Crossa z Cd‑Action:,,Attack on Titan to parvum opus Studia WIT, legendarnego ze względu na problematyczną produkcję swoich serii (RIP Rolling Girls, tyle miałyście potencjału w pierwszych, cudnie animowanych odcinkach ;_;). Ambitni scenarzyści serii zainspirowali się przy niej metodami działania sekt – najpierw wciągnąć nowego neofitę udając, że jest się czymś innym („To nie jest zwykły shonen! Słowo! Patrzcie na flaki, posokę, desperację!”), a potem polegać na czymś w stylu syndromu sztokholmskiego („OK, to kolejne anime z nastolatkami o supermocach i emo fabułą, ale już zostań z nami, skoro tyle obejrzałeś”). Znakomita filozofia autorów sprawiła, że AoT stało się największym hitem anime XXI wieku.”
Co do Kabaneri – to też shounen, który kryje się pod płaszczykiem seinen (,,mhrok”, cynizm itd.), ale robi to tak nieudolnie, że trudno brać te próby na poważnie, dlatego nie czuję się oszukany, że może być z tego coś więcej. Moje oczekiwania przed rozpoczęciem seansu: dostać blockbustera, napakowanego akcją, z interesującym settingiem i pretekstową fabułą. Na razie w 100% spełnione.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Na szczęście mam obecnie ten komfort, że nie widziałem zbyt dawno, więc mogę coś przytoczyć. Jakbyś spytał za pół roku, pamiętałbym, za jakie elementy doceniłem serię, ale o przykłady tych elementów byłoby ciężko.
Jeśli chodzi o celowość realizacji, paralelizmy i kontrasty, na pierwszy plan wysunie się kilka rzeczy. kliknij: ukryte Jest kwestia postrzegania różnych korpusów wojska w trakcie szkolenia i później, już tak naprawdę. Niemal wszyscy mają prostą wizję: będą się starać iść do Kenpeidan, a jak nie wyjdzie, to Chuuton Heidan. O Chousa Heidan nawet nikt nie myśli. Teoretycznie większość osób ma jakąś chęć pomocy ogólnie rozumianej „sprawie ludzkiej” – wyjątki są dość wyraźnie eksponowane w toku fabuły. Potem jednak okazuje się, że chęci nie odbijają rzeczywistości – Policja jest najbardziej zepsutym korpusem, a Garnizon w większości zwyczajnie nic nie może i nic nie robi. Tylko Zwiadowcy dają ludzkości jakiś wymierny postęp, ale oczywiście ryzykują przy tym życiem. Podobny model, choć przedstawiony w mniejszym stopniu, dotyka warstw społecznych – czyli im wyżej, tym większe zepsucie. Inny przykład sytuacji widzianej z dwóch różnych perspektyw w dwóch miejscach serii to powrót Oddziałów Zwiadowczych do miasta. Ma to miejsce na początku, jeszcze przed uszkodzeniem muru i później, kiedy Eren jest jednym z wracających. Dochodzi do zderzenia wcześniejszej wyidealizowanej wizji tych Oddziałów z realiami i względem tych realiów rozpatrzenie tego, jak postrzegają to inni: odpowiednio tłum, który nie rozumie „jak tam jest” i uważa, że oddziały marnują dorobek ludzi, oraz dzieci, które darzą żołnierzy podziwem. Ostatnia z „dużych” kwestii, może najmniej chlubna, ale dla rzetelności warta wymienienia, to przemiana głównego bohatera. Wychodzi on z uwielbianego przez wszystkich „zabiję wszystkich tytanów”, które są absolutnie gołymi słowami i sprawiają wrażenie motywacji wyjętej znikąd, ale… tylko na początku. Potem Eren ma szanse zweryfikować ten pogląd i w efekcie tak naprawdę go zbudować – coś, co na początku było bezsensownie śmieszne, potem powoli nabiera faktycznego znaczenia. Może to trudne do zauważenia przy niezbyt dobrze napisanej postaci, ale z fabularnego punktu widzenia nie da się dojść do wniosku, że nic się nie zmieniło. Jest jeszcze kilka mniejszych kwestii na zasadzie idea‑realizacja‑kontemplacja, w stylu filozofii Levia, że nie należy rozważać decyzji już po jej podjęciu (dla ścisłości to filozofia sformułowana bodaj przez jakiegoś egzystencjalistę). Jest to przedstawione z realnymi efektami, a ze względu na dobre zagospodarowanie w kilku epizodach nie sprawia wrażenia „myśli odcinka”.
Jeśli chodzi o atmosferę i klimat, to wchodzimy na mniej ścisły grunt, więc przykłady będą mniej konkretne. Najprościej mi będzie, jeśli powtórzę swój komentarz pod serią, czyli wspomnę o dwóch kwestiach: zachowaniu realizmu przy przedstawianiu śmierci (bez gloryfikacji, slow‑mo, wielkich ostatnich słów), pomimo sporego panującego patosu – to bardzo skutecznie ten patetyczny klimat uziemiło; oraz o chaosie w działaniach wojskowych. kliknij: ukryte Wyprawa zwiadowcza stanowiła sporą część serii i świetnie tam zostało uwidocznione, jak trudna jest strategia logistyczna i komunikacja w przedstawionych realiach. Poza tym napięcie jest utrzymywane praktycznie bez większych przerw, choć tu nie potrafię się odwołać do niczego poza bardzo subiektywnym „z wielką chęcią załączałem kolejny odcinek”. I nie jest tu mowa o cliffahngerach, bo moim zdaniem to określenie nie do końca się tu stosuje – napięcie rzadko kiedy w ogóle znikało, więc nie powstawało magicznie na końcu odcinka.
Szczegóły w serii dotyczą wielu rzeczy i choć seria nie zagłębia się specjalnie w technikalia, da się je łatwo rozpracować i kilka razy podnieść brwi w czasie seansu. To są drobiazgi, ale zdarzą się co drugi odcinek, może dwa razy z rzędu i już wpływają na ogólny odbiór, bo widać, że ktoś włożył trochę myślenia w świat przedstawiony. Weźmy stroje bohaterów, weźmy broń i sprzęt do spidermanowania – przy zachowaniu licentia poetica o natężeniu takim, jakie seria sama zadeklarowała, to wszystko jest wyjątkowo ergonomiczne i logicznie poskładane. Stroje mają dobrze rozłożyć ciężar ciała na tych linach, haki wbijające się w budynki zostawiają dziury, a formacja zwiadowcza, pokazana jako błyskotliwy pomysł, faktycznie sprawia wrażenie takowego. Zanim mi ktoś tu wyjedzie z jakimiś nieścisłościami, żeby pokazać, że „Shingeki wcale tak nie dba o szczegóły”, to doradzałbym się tylko zastanowić nad ich zasadnością. Widz nie chce wiedzieć, dlaczego miecz świetlny wydziela więcej energii niż pobiera, natomiast ucieszyłby się z pokazania systemu zasilającego statek kosmiczny.
Co do 3), to miałem na myśli jak na razie brak „dramy” w Kabaneri – najpoważniejszą sytuacją było to powyższe. Dodam, że przez dramę rozumiem sytuacje mające w zamierzeniu wywołać u widza emocje smutku, wzruszenia, przygnębienia. W SnK może tego nie było mnóstwo, ale na pewno a) odkrywanie kolejnych elementów antyutopii, b) kliknij: ukryte realne niebezpieczeństwo dla głównych bohaterów – na tyle silne, że pozwalało zapomnieć o konwencji „główni bohaterowie są nieśmiertelni” c) faktyczna śmierć postaci drugoplanowych – i to takich, którym udało się nakreślić jakąś osobowość wykraczającą poza „ratuj siebie, powiedz rodzinie, że ją kocham”.
Przy 5) – mój błąd, bo nie zarejestrowałem tego faktu albo o nim zapomniałem. Zadajmy jednak przy okazji pytanie: czy jest to w jakikolwiek sposób istotne dla bieżących wydarzeń? Dobrze skonstruowana fabuła ma to do siebie, że ma dwuelementowy cel. Pierwszy element jest ogólny i wyznacza większą ideę, która powinna być tym częściej powtarzana, im „głupsza” jest seria. Drugi cel to konkretne działanie będące w zasięgu ręki – realizacja tego zadania ma napędzać fabułę, a w trakcie tej realizacji mają pojawić się komplikacje tworzące konflikt i nadające temu ciekawość, jakość, realizm. Jeżeli jest na odwrót i to komplikacje napędzają fabułę, a reszta elementów częściowo zanika na rzecz składania tego do kupy, to mamy do czynienia z nieco gorszą fabułą, która ma szanse jednak się zmienić, pokazując, że część naszych wyobrażeń była błędna i w tym tkwił sens, tylko nie podany wprost (przypadek SnK). Jeśli natomiast komplikacje napędzają fabułę, a składanie do kupy twórcy mają gdzieś, to jest to a) absurdalna dekonstrukcja mogąca zostać uznana za przejaw geniuszu b) najgorszy przypadek fabuły, dla którego nie ma ratunku, dopóki nie zacznie się przekształcać w poprzedni model. Kwestię tego, gdzie mieści się Kabaneri, zostawiam otwartą.
Jeśli chodzi o 6), to odpowiem bardziej ogólnie, przedstawiając swoje założenia, bo zdaje mi się, że odbiegłeś trochę od cytowanego fragmentu mojego komentarza. Ciekawa =/= lepsza. Ciekawe jest dla mnie coś, co składa obietnice, pewnie trafiające w gust widza, i przystępuje do realizacji tych obietnic. Ostateczne ich rozwiązanie może być słabe, niepełne, ale nie odbiera to ciekawości, o ile tylko jakiekolwiek rozwiązanie występuje. Jeśli coś nie składa obietnic, to jak ma być ciekawsze od czegoś, co złożyło duże obietnice, a zrealizowało je nie w pełni?
Slova wyżej próbował argumentować, że „ciekawsze, bo mniej złe”, co dla mnie nie ma racji bytu. (odwrotnie, „mniej złe, bo ciekawsze”, to już inna rozmowa)
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
I tu przytaknę, że pewnie się zaplątałem i nie tak wysłowiłem.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Ja personalnie mam fetysz struktury, to jak show płynie i jak sznurki ciągną i napędzają kolejne wydarzenia. Attack on Titan to było tragiczne anime z tej perspektywy na poziomie i ogółu i szczegółu. Anime, było zbudowane praktycznie bez żadnej osi fabularnej (mówię o pierwszym sezonie takim jaki był, nie znam mangi), tajemnice na przyszłość były tylko malowaniem gór, ale historia w ogóle się nie obracała i nie ingerowała w te tajemnice, główny antagonista przedstawiony na koniec to żart o którym widz nie wie praktycznie nic. Po obejrzeniu całości miałem wrażenie, że nic z tego nie wyniosłem, że nic nie zostało powiedziane.
Jeżeli chodzi o szczegół to anime miało perfidną manierę marnowania czasu. Pomijając już jak NUDNY i bezcelowe było przenoszenie głazu, tak niektóre dialogi w lesie to można by wyciąć w całości i ani postaci, ani fabuła by nic nie straciła. Poza pierwszymi odcinkami, to jakbym miał oceniać płynność tego anime, to porównałbym je do bagna. Tym bardziej to jest irytujące, bo sam przebieg wydarzeń to najbardziej typowy shounen, coś co powinno w miarę sprawnie płynąć.
To, że anime szamotało się z paroma bardziej ambitnymi analogiami nie zmienia tego, że translacja na to medium była słaba i to wszystko grzęzło w bagnie.
Attack on trains z drugiej strony ma taki sam przebieg wydarzeń jak AoT, to bije dokładnie w te same punkty zwrotne, lecz… Znacznie lepiej płynie to show. Sceny dialogu napędzają akcje i jak są jakieś tajemnice to wpływają one bezpośrednio na postaci. To nie jest jakieś biadolenie, że bu bu bu, tylko postacie autentycznie zmieniają swoje zachowanie bo coś tam gdzieś się majaczy w tle. W dodatku show jest zrobione pod anime, więc odcinki lepiej operują zainteresowaniem niż AoT, ponieważ kierują się klasyczną krzywą zainteresowania. Attack on Trains jest mało ambitne i raczej nie jest napisane przez wielki umysł (mało powiedziane), ale nie ma konsystencji melasy i odchodów. Także jakkolwiek może mieć problemy, tak nie mam specjalnie powodów by nim gardzić. Takie tam… pitu pitu.
Zaznaczam, że jeszcze nie oglądałem ostatniego odcinka jeszcze.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
„Shingeki no kyojin” było po prostu kuriozalne. Zarówno sam wygląd tytanów, ich motywacja do działania czy fizjologia (np. zjadają ludzi, ale ich nie wydalają ;P ) jak również sposób pokazania dramy wywoływały u mnie parsknięcia śmiechem. Przykładowo, przynieśli matce z wyprawy rękę jej martwego syna, bo to jedyne co po nim zostało (sic!). Jak gdyby nigdy nic odwijają to zawiniątko na oczach wszystkich i gremialnie zaczynają nad tym ramieniem szlochać i lamentować. Nie tylko kobiety, ale zaprawieni w bojach żołnierze, w świecie w którym na pewno ludzie nie mogą czuć się bezpiecznie i dziwić nagłym wypadkom śmierci. A kiedy tytan zaczął konsumować kliknij: ukryte matkę Erena, to się od nagłego napadu śmiechu zaplułem herbatą. Ale chyba nie takie było zamierzenie twórców.
Ale w nim było dokładnie to samo, co zwykle: pół odcinka statycznych obrazków i drętwych dialogów oraz drugie pół całkiem zgrabnej akcji.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
A chociażby to:
[link]
Wygląd szeregowych tytanów nie wywołuje u mnie poczucia niepokoju, tylko poczucie humoru.
No to autorzy rzeczywiście spisali się na medal! Dla porównania, dwa tytuły, które eksploatują bardzo podobny motyw: „Sidonia no kishi” i „Karabinieri”. W Sydonii dość wcześnie zostało zasugerowane, że gauny są „przyciągane” przez kabizashi (jedyny materiał zdolny je zabić) i być może właśnie dlatego atakują ludzi. Z kolei w Karabinierach już teraz wiadomo, że Kabane żywią się ludzką krwią, czyli też mają motyw, żeby atakować ludzi. A w AoT, nie dość że tytani atakują ludzi zupełnie bez powodu, to do tego rytualnie ich zjadają, również beż żadnego „racjonalnego” powodu. No ale skoro już coś zjadają, to przynajmniej powinni to trawić, a potem defekować… ale do tego trzeba by było mieć odbyty (a tytani nie mają nawet genitaliów). I właśnie dlatego ich fizjologia jest taka kuriozalna.
Jakoś w „Noragami” jednym zdaniem załatwiono sprawę – bogowie jedzą, ale nie potrzebują się załatwiać – więc wcale nie trzeba uciekać się do obsceny.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Kwestię kamienia chyba poruszałem w swoim komentarzu pod serią ([link] ). Ogółem nie chce mi się w to brnąć, bo zaczynam się przy tym denerwować, jako że to chyba ulubiony argument ludzi, którzy chcą pokazać, że seria jest słaba. Potem akcja w ich słowach magicznie rozciąga się do prawie 5 odcinków (rzeczywisty czas trwania: półtora) i zupełnie ignorują kwestie istotne dla fabuły, które wtedy się rozstrzygnęły (motywacje głównych bohaterów, kliknij: ukryte świadomość i panowanie nad działaniami w formie tytana). Nie wiem, jak jest u Ciebie, ale nie chcę w to brnąć, choćby żeby nie zaklasyfikować Cię do wymienionej wyżej grupy przez podświadomą generalizację. Argumentów z gatunku zupełnie nie uznaję. I nie będę się silił na wyjaśnienie, z jakich przyczyn.
Próbę pokazania czegoś więcej stawiam wyżej niż realizację bazowego standardu.
Większość akapitu o Kabaneri mogę powtórzyć, zamieniając nazwy serii miejscami.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Kamień to w sumie bardziej żart już i chyba dobrze o tym wiesz. Łatwa amunicja. Zresztą jest też coś takiego jak efektywność przekazu i issue z kamieniem wynika wprost z tego, że to jest na podstawie mangi. No, ale zostawmy go.
Żeby się nie rozpisywać to powiem wprost.
Attack on titan może mieć jakies fajne myśli, ale historia płynie tak jakby ktoś ją opowiadał na bieżąco nie mając większego pomysłu jak to się skończy czy w ogóle po co to mówi. Jest to chaotyczne i nieprzyjemne dla mnie w odbiorze. Pierwsze parę odcinków mi się bardzo podobało, lecz bardzo szybko się to zmieniło, by na końcu jak zobaczyłem finał być po prostu niesamowicie zdenerwowanym.
Mam fetysz struktury. Uwielbiam serie które widocznie pracują nad jednym celem czy myślą, uwielbiam serie które mają tak ciasno powiązane ze sobą sceny, że gdyby wyrzucić jedną to całość by się rozpadła i lubię świeże pomysły. AoT było pełne pomysłów, lecz było tak słabe dla mnie w dwóch innych kategoriach, że stało się trucizną.
Kabanos jak sporo błędów by nie miał i jakby nie był mniej świeży, tak po prostu mnie nie razi. Attack on Titan nie jest anime złym, lecz mnie po prostu drażni i irytuje.
Tu nie chodzi o dyskusje jakości, nie dla mnie. Ja się dobrze bawiłem przy Rolling Girls mimo, że uważam że anime bardzo ucierpiało w produkcji i można by je zrealizować znacznie lepiej. Ale RG miało pomysł, RG miało jakąś wizje na siebie, kolorowy roadtrip w rytmie punk rocka po unikalnych szalonych miastach w świecie gdzie szaleństwo i codzienność się miesza.
Fun fact: Rolling girls i Attack on Titan u mnie numerycznie mają tą samą ocene, a spójrz jak się wypowiadam o obydwu seriach… heeeeeeh.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Rolling Girls nie musisz mi tłumaczyć – recenzowałem to, do tego w bardzo podobnym tonie. :P A ocenowo mam SnK 2 oczka wyżej niż RG. Nie będę tu specjalnie podkreślał, że SnK ze względów audiowizulanych, bo przy RG też premiuję muzykę, choć nie na tyle, żeby podniosło ocenę. Natomiast RG jest póki co na równi z Kabaneri, fabularnie. Oczywiście każde w swojej kategorii, bo nie sposób bezpośrednio porównywać te serie.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
I nie, samo urwanie nie stanowi problemu, bo oceniałem pozytywnie i myślałem pozytywnie o seriach które też urywały się od tak. Łatwy przykład dam Shingeki no Souma, które nie musze wcale oglądać kontynuacji by świetnie oceniać to co dostałem. Szczególnie, że AoT miał finał i nawet antagonistę, który był umieszczony w fabule wcześniej. Szkoda, że wiedzieliśmy o nim, o jego motywacji, a także o naturze konfliktu nic. Nie raz pisałem w bitewnych seriach jak bardzo krytyczny jest antagonista by zapewnić kryt emocjonalny.
I tak w ogóle były drugie sezony które powodowały, że pierwsze przez pryzmat stawały się lepsze. I nie, nie w ten sposób. Raczej coś w stylu Nanohy, której drugi sezon tyle dał do relacji głównych bohaterek, że ich interakcje z pierwszego odcinka stawały się bardziej znaczące, przestały być zwykłą interakcją a preludium. Nieskończenie serii także jest czasem istotne i nie wiem jak to z ocenami, bo znasz mój stosunek do nich, ale opinia spokojnie może się zmienić.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
I tak jeszcze doprostuję: mangi SnK nie czytałem. O jakości tej adaptacji słyszałem bardzo różne rzeczy, natomiast i tak nigdy czegoś takiego nie oceniam.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
A kiedy wyskoczyła na parę metrów w górę, do tyłu, na pędzącym pociągu i wylądowała raptem dwa metry dalej, tak jakby pociąg stał w miejscu lub nawet jechał w drugą stronę, to miałem ochotę całkiem wyłączyć ep. Pociąg skręcający o 100 stopni na zakręcie o promieniu jednego wagonu to też uroczy kwiatek, szczególnie że absolutnie zbędny.
A, no i jeszcze 19:21‑19:25 z czwartego odcinka, brak słów…
Generalnie gdyby nie to, że No‑name jest najlepszą dziewczynką sezonu, porzuciłbym Kabaneri już po pierwszym czy drugim epie.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
Ogólnie mocno straciła w tym odcinku.
To anime ma być prostą i odmóżdżającą serią. A to, że przy okazji ma fajny klimat (muzyka) i jest całkiem dobrze wykonane działa tylko na plus…
Nie wiem nad czym się tu pastwić…
W sumie to ręki Umetsu tu nieco brakuje do pełni szczęścia i pięknej katastrofy.
Wyjdź waść, wstydu oszczędź. Chyba że z tym Hundredem to taka subtelna ironia była.
jest git
Jeśli nie wiesz, to jest to zespół, który został stworzony na potrzeby anime Guilty Crown.
Jeden z moich ulubionych :D
Czy ja coś kręcę?
Re: Czy ja coś kręcę?
Re: Czy ja coś kręcę?
Bardzo zbyt nieuważnie.
Ale zwróciłaś mi uwagę na coś co przegapiłem – Mumei również posiada ciśnieniową broń. Myślałem, że to miało być specjalne odkrycie MC :C
kliknij: ukryte Cztery odcinki, zniszczone miasto, jadą pociągiem i tyle…
Zaczyna mnie też powoli mierzić silenie się na każdym kroku na [ciach]zajebistość[/ciach] i jak już przy tym jesteśmy to ślepa nienawiść motłochu też mnie już irytuje.
Graficy i animatorzy odwalili kawał dobrej roboty ale scenarzyści, forsę wzięli…
Apologia na rzecz scenarzystów.
Upraszczając tak, ale w przeciągu tych 4 odcinków dostaliśmy też: kliknij: ukryte (tymczasowy?) cel podróży pociągu; ekspozycje o świecie i Kabane; wytłumaczenie czym są Kabaneri oraz całą drogę od jawnej wrogości do zaakceptowania ich jako sojuszników; przeszłość MC oraz podpowiedzi co do przeszłości Mumei; zarys charakterów pozostałych bohaterów; masę widowiskowych akcji. Nieźle jak na wprowadzenie, które objętościowo zajmuje około 20% całego scenariusza(zakładam, iż seria będzie trwała dłużej niż jeden sezon. Szacuję, że tak około 24 odcinków).
Oczywiście scenariusz ma też swoje wady:
1) kliknij: ukryte Łyżwo‑klapki, ,,magiczne” wpadnięcie pociągu wypełnionego zombi do szczelnie chronionego miasta, niemedyczne powstrzymanie wirusa przez MC, czyli masę głupotek – a to wszystko zaledwie w pierwszym odcinku. Na szczęście ,,rule of cool” rekompensuję mi to.
2) Nie tyle ślepa nienawiść motłochu, co infantylne portretowanie wszystkich dorosłych, jako niekompetentnych, zepsutych, tchórzliwych drani i kontrastowanie ich z pozytywnymi cechami u młodych bohaterów. Serialowi dobrze by zrobiło pojawienie się chociaż jednego, dobrego dorosłego – tak dla równowagi.
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Ja z kolei uważam, że tempo jet zbyt szybkie, w nieodpowiednich momentach się zmienia, wynikiem czego jest właśnie sztuczność i zmęczenie widza (mnie).
Chociaż zgodzę się, że przypomina to trochę konstrukt jakiegoś mapeta made in usa… Piszę to z pełną świadomością tego, że jest to anime obliczone na hit, ma być cool i łyżwobuty a nie jakieś tam fabularne pierdoły ala Grimgar.
Wiem co oglądam, ale mogłoby to być zrobione lepiej…
Ps. Musisz się cholernie nudzić :)
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Ps. Nudzę się, bo zbliża się sesja ;)
Re: Apologia na rzecz scenarzystów.
Jesteśmy po czwartym odc. do cholery a oni wciąż w pociągu, na moje powinni już zwiedzić trzy miasta i pokonać przynajmniej jednego koksa, teraz powinien się zbliżać trening i power up.
odc 4
Sansha Sanyou jest nie ogladana w stopniu kryminalnym, a jakoscia sie wyroznia. Podejrzewam, ze glowna sprawka jest fakt, ze nie leci na Crunchy Roll‑u, a konkuruje z seria z tego samego gatunku lecz znacznie bardziej mialka, lecz latwiejsza(Anne Happy)
Coś jest nie tak
Re: Coś jest nie tak
Zabawne, jezeli to anime utrzyma poziom grafiki. To jejku jej… WiT nauczyl sie planowac produkcje, to bedzie cos ogromnego dla tego studia.
Re: Coś jest nie tak
Re: Coś jest nie tak
Re: Coś jest nie tak
Re: Coś jest nie tak
Re: Coś jest nie tak
Re: Coś jest nie tak
...
Tyle w sumie by wystarczyło, kreska i jej klimat niemal identyczny.
Otoczone miasto tu i tam, to samo.
Ludziki kontra potwory, to samo, ludziki bezapelacyjnie skazane na porażkę.
Nadzieja w hybrydzie, ludzik zmieszany z potworem, to samo.
Uber laska tu i tam, są.
Główny bohater, dużo krzyczy, ma problem z psychiką, to samo.
Urządzenia parowe tu i w Snk, są!
Mimo klonowania niemal wszystkiego z SnK mam nadzieję, nie wiem nawet na jakiej podstawie, że to jednak będzie lepsze.
Ale obawiam się klona, wiecznej walki bez cienia nadziei lub wiecznej podróży po nieskończonych torach.
Tak czy siak mocno trzymam kciuki, bo jest szansa na coś więcej niż sam terror i defetyzm SnK
A tak ktoś napisał o wpadającej ciuchci, pomińmy nawet czy wpadnie czy nie, ale czy naprawdę kilkutonowe jak nie więcej, wagony mogą latać tak daleko dewastując całe miasto? [a później zniknąć by pociąg mógł jechać]
Re: ...
No szkoda, że zupełnie inny, bo do Kabaneri projekty postaci robiła ta sama osoba, co do legendarnego Macrosa 7, co widać cały czas. Aż chciałoby się załączyć OMAE WO TOTSUTEKI RABU HART.
Re: ...
Mi Kabaneri ogląda się bardzo dobrze, bo jak to mówią nawet jeśli pomysł wtórny, to gdy realizacja b. dobra to dana seria jest wartościowa. A to anime ogląda mi się jak pełnometrażówkę i to jest komplement.
Re: ...
Re: ...
Zadziwia mnie twoje oddanie obronie tych idiotycznych klapków – pokończyły ci się tematy na trollowanie? Czy też, jak pisałam uprzednio, a ty mi nie odpowiedziałeś, masz doświadczenie w tym temacie, bo skonstruowałeś sobie takowe i na własnej skórze doświadczyłeś, że owszem, da się w tym chodzić, a nawet biegać po lesie i ścinać drzewa?
Zauważ, ze w jednej ze scen nie różnią się niczym od normalnych szpilek, poza tym, że zamiast wąskiego obcasa mają jeden długi.
Tu pojawia się inny problem, gdyż co scena inaczej to obuwie wygląda, zaś animatorzy jak tylko mogą unikają ich rysowania. Nie można więc jednoznacznie stwierdzić, że te buty to łyżwy, albo że to bliżej szpilek, gdyż albo przyjmują jedną z tych form, albo są czymś pomiędzy.
Co do tego, co Grisz pisze poniżej – w Kabaneri twórcy męczą nas bardziej bzdurnymi rzeczami, niż te nieszczęsne laczki i poza nim mało kto zwraca na nie uwagę, bowiem mają silne „rule of cool”. Naprawdę, Grisznak, jak chcesz się czepiać Kabaneri, to nie wyszukuj takich detali, które właściwie nie wpływają na całokształt serii, bo w ten sposób to zaraz dojdziemy do klasycznych eksplozji w kosmosie. Doskonale wiesz, że te buty będą się pojawiać dalej i doskonale wiesz, że ich jedynym zadaniem jest wyglądanie nietypowo i zajebiście, cała reszta jest nieistotna.
Przypomnę tu też tylko, że np. Tengu mieli w japońskiej mitologii jeszcze bardziej abstrakcyjne obuwie, nikt nie powiedział, że nasza bohaterka to człowiek.
I ja się czepiam łyżwobutów nie tyle dlatego, że są absurdalne (choć to też) ale głównie dlatego, że są zwyczajnie z dupy wyjęte i nawet konwencją je ciężko obronić. Wybuchy w kosmosie to właśnie konwencja – jak bierzesz się za space operę, to się nastawiasz że będą i traktujesz je jako dobrodziejstwo inwentarza.
Same buty są praktycznie niemożliwe do chodzenia i owszem dawały poczucie nienaturalności postaci, co mogło być zamierzone, lub wyjść przypadkiem. Stawiam na to pierwsze ze względu na dzwonki.
W dodatku łyżwo‑buty lepiej funkcjonowały by pokazać siłę fizyczną postaci w krytycznej scenie, niż by np. zrobił to miecz czy inna ukryta broń. Jej ruchy były w dużej mierze ruchami osoby wyszkolonej w walce wręcz, nie szermierza. To zmienia odbiór postaci, znacząco.
Żeby być fair, to nadal jest cholernie głupia broń, lecz poza skrajną głupotą konceptu walki z zombie za pomocą łyżew, to nie została ona źle wkomponowana w anime. Wręcz na odwrót, biorąc pod uwagę jak bardzo kretyńska jest ta broń to wyszło nawet spoko. I spodziewam się, że raczej nie zobaczysz już tej „broni” ponieważ jej głównym cel już został osiągnięty. Tym celem była tamta scena, kiedy dowiedzieliśmy się kim jest ta mała dziewczynka.
Może się myle I niedługo bohater dostanie swoją parę łyżew do walki z zombie. Wtedy Ci przyznam całkowitą racje I sam będę pluł na tą broń :P
Oczywiscie, istnienie czegos takiego to pomylka, bo cos do ciecia musi byc ostre, a zeby byc ostre, musi byc waskie, a jak jest waskie to nie mozna sie na tym opierac… pomijajac juz fakt, ze ostrza tepi sie z kazdym krokiem…
Ale jak wspominalem, ma byc efektownie, nie efektywnie.
Co do twojej profesji – sorry, ale nie wiedziałam, że trolling jest już pełnoprawnym zawodem, więc strzeliłam to, co wiedziałam. Nie jestem tobą zainteresowana na tyle, żeby być na bieżąco.
A twoje tryhardowanie na bycie oschłą jest naprawdę urocze.
Tak samo historia jest pisana chyba przez tą samą osobę co AoT, więc nie spodziewam się cudów, a i prawdę mówiąc po dwóch odcinkach to oni jacyś rewelacyjni to nie są. Są lepsi od AoT, ale to nie jest zbyt duży sukces w mojej książce.
Ale jest jedna rzecz którą będzie mieć ta seria nad AoT, niezależnie od tego co się stanie. Ta seria jest napisana pod anime. Co powinno skutkować, w dużo dużo lepszej strukturze, tempie i może nawet jakimś zawiązaniem fabularnym pod koniec. Rzeczach które według mnie były krytycznymi problemami w AoT, bo jeżeli po finałowym odcinku reakcją człowieka jest śmiech rozpaczy, to nie jest dobrze.
Podkreśla to też fakt, że Ikoma jak najbardziej jest wybrańcem „bo tak”. Jedyne wyjaśnienie temu przeczące byłoby jakby rzeczywiście był inteligentny i sprytny, co jak już mówiłem nie ma miejsca. Został wybrańcem, bo jako jedyny wpadł na tak banalny pomysł przetrwania (znowu, abstrahując od tego, że pomysł nie miał prawa się udać).
Niecałe 10 minut później Ikomie ręka, tors i szyja fioletowieją w zastraszającym tempie (i wydaje mi się, że inne ludziki też przemieniają się w miarę szybko, jak na przykład pewna ważna osobistość w odcinku drugim). Czyli… po co te 3 dni? Wtedy nawet teoria o zatrzymywaniu wirusa ma jakiś nieco większy sens, bo jeśli teoretycznie dociera on do mózgu w tym czasie, to spokojnie można odciąć zakażony kawałek ciała. Natomiast jeśli ten wirus faktycznie mknie do mózgu jak błyskawica, to Ikomie właściwie nic nie powinno już pomóc. Ale nie jestem lekarzem, więc może się mylę.
Na przyklad to, ze spoko, Ikoma zatrzymal wirusa… I wirus zniknal. Rozplynal sie w powietzu. Doszedl do petli i „Hola panowie! Gnojek zablokowal przejscie! No nic spadamy”.
Malo rzeczy trzyma sie kupy w tej serii i im wiecej spedzam czasu analizujac ja, tym gorzej ona wypada. Jedyne co moze z tego byc to tylko seria akcji dzialajaca wedlug „rule of cool”.
To co tutaj mamy to dokladnie jak powiedziales. Seria akcji dzialajaca na zasadzie rule of cool, bo inaczej nie da sie wytlumaczyc loli skaczaca po dachach w lyzwach do odcinania glow.
Poki co jest lepsze niz Attack on Titan, wiec wiesz… grunt ze do przodu.
Trzeba docenić, że chciało się twórcom wymyślić, tym razem, jakąkolwiek wymówkę dla specjalnej ciachnaszego przyszłego zbawiciela ludzkości a nie kręcić nosem, że znowu coś popierniczyli -.-
Co do BG to nawet mi tu nie przywołuj takich tytułów, to tak jak porównywanie starego Indiany Jonesa do Strażników Galaktyki. Inna epoka if ju noł łat aj miin…
Wiadomo jednak, że przytoczony przeze mnie motyw w Indianie miał po prostu popchnąć fabułę naprzód i nie miał później najmniejszego znaczenia dla fabuły. Natomiast twórcy „Karabinierów” najpierw przedstawili ufortyfikowaną, niedostępną osadę, sami prowokując u widza pytanie – a jakim to cudem zombiaki się do niej dostaną? No i okazało się, że rzeczywiście cudem.
Podobnie z powstrzymaniem wirusa – najpierw jest mowa o trzydniowej kwarantannie (czyli sugeruje się widzowi, że okres przemiany w zombiaka może nawet trwać do kilku dni), a potem okazuje się, że ludzie zmieniają się w zombiaki w ciągu kilku minut, ale jeśli skażona krew nie dotrze do mózgu, to do przemiany nie dojdzie. No to jak słusznie zauważył Maxromem wystarczyłoby amputować zakażone kończyny (w końcu amputacja z powodu gangreny znane były już od czasów starożytnych, więc ludzie zdolni zbudować i obsługiwać parowozy powinni być zdolni do podobnej refleksji). Tylko, że skażona krew błyskawicznie dotarłaby do serca, a potem do mózgu, więc nie sposób powstrzymać tego procesu. Natomiast gangrena, spowodowana rozkładem tkanek, rozwija się z kolei przez wiele dni, więc bohater nie mógłby przemieniać się na naszych oczach.
I to nie jest wtopa fabularna, która dotyczy samej istoty serii, a nie jakiegoś pobocznego wątku (typu zabiła zombiaka ścinając mu głowę łyżwą o ostrzu krótszym, niż średnica szyi).
Nic takiego nie trzeba doceniać, tego trzeba wymagać.
A Blue Gender stoi na czele hierarchii tego typu serii, więc to do niej należy porównywać, nie do gniotów.
Druga sprawa to szczerze nie rozumiem dlaczego przywołujesz BG w kontekście danego typu serii. Mam wrażenie, że tam zupełnie inaczej były rozłożone akcenty i perspektywa. chociaż BG widziałem parę lat temu i niewiele pamiętam, także nie jestem w stanie podać konkretnych argumentów, to coś mi tu nie bangla.
Naprawdę ciężko porównywać serię z '99 do jakiegokolwiek tworu z roku Pańskiego dwa tysiące szesnastego… Zidiocenie i szeroko pojęta degrengolada jest więcej niż zauważalna gdy się na bieżąco obserwuje industry. Osobiście winię wymianę pokoleń, centralizację i wejście wykwalifikowanych menadżerów w ten biznes. Ot taka małą wycieczka w krainę żalu i rozgoryczenia.
Ciesz się zarumienionym licem loli w łyżwo‑mieczech i podziwiaj ładne wybuchy bo drugiego texhnolyze czy logh prędko nie zobaczysz.
Zidiociałe i denne anime istniały zawsze, tylko wszyscy o nich zapomnieli. A że ludzi oglądających anime kiedyś było dużo mniej niż teraz, to w zasadzie nikt już o tych gniotach nie pamięta. Dzisiaj anime ma milijon razy więcej fanów na całym świecie i tu się zgodzę – cosezonowe serie to w 95% porażka, głównie przez próbę dopasowania serii do „przeciętnego widza”. Ten efekt można zauważyć w innych mediach, takich jak filmy czy gry komputerowe. To wszystko to prawda, jednak nie zmienia to faktu, że należy wymagać czegoś więcej. Serie Sci‑Fi (niestety) odchodzą do lamusa, ale z drugiej strony mamy napływ serii obyczajowych, spośród których można wyłapać równie dobre serie (z ostatnich kilku lat choćby Ping Pong, Rakugo czy Yahari). Grunt to żeby spośród morza chały wyłowić te perełki.
Natomiast w temacie serii obyczajowych nie powiem nic mądrego. Nie fascynuje mnie kultura japońska na tyle, ażeby oglądać przez lupę przekrój ich codzienności. Znając rynek anime wychodzę po prostu z założenia, że nie zaproponują mi syntezy życia na poziomie jakkolwiek zbliżonym do choćby Kieślowskiego, o tytanach pokroju Felliniego już nie wspominając.
Nie, zapewne nie zaproponują. I cieszę się, że w tym wypadku sięgasz po inne medium. Grunt to się nie ograniczać, a nie krzyczeć, żeby „nie porównywać anime do innych mediów”.
Reszta tego co napisales to spoko though.
Sądzę, że seria może być wystarczająco dobra by się przyjemnie oglądało. Spodziewam się po tej serii solidnej 7. To jest dobrze.
Ogólnie Max, nie wiem czy nie za dużo spodziewasz się bo anime lecących w sezonie. W czasie całego roku, są może dwie serie które się wyróżniają jakością, tak średnio.
W sensie, czy Ty się dobrze bawisz oglądając anime w sezonie? Bo dużo krytykujesz, ale nie czuje w tej krytyce zabawy.
Ogólnie krytyka sama w sobie jest dla mnie zabawą :D
Człowiek dorasta, nabiera doświadczenia, poznaje ludzi, czyta książki, ogląda filmy, generalnie zmienia mu się perspektywa. Jeszcze do niedawna też przymykałem oko na wiele problemów albo nawet nie orientowałem się, że coś może być problemem w serii. Niestety nie mam już tyle wolnego, żeby oglądać hurtowo wszystko, więc muszę szukać serii, które są naprawdę dobre.
Tylko te dwa ostatnie sezony w zasadzie tak lecę z „sezonówką”, a to dlatego, że zbliżają mi się egzaminy na uczelni i muszę jakoś odreagować po godzinach spędzonych w bibliotece :D I krytyka szmiry jest świetnym na to sposobem :D
A wracając do meritum, Kabane jest na dobrej drodze, żeby tym wcześniej już wspomnianym „rule of cool” przepchnąć się przez miałkość reszty serii w tym sezonie. Jeżeli tak będzie to solidne 6/7 się należy. Niestety nie da się uniknąć porównań do SnK gdzie też początek był niezły, ale ostatecznie kretyńscy bohaterowie uniemożliwili dalszy seans.
I jak chcesz oglądać serie naprawdę dobre to sezonówki to nie jest dobry pomysł. Natomiast są dobrym pomysłem jeżeli nie masz czasu. Łatwiej poświęcić po 20 minut parę razy w tygodniu, niż maratonować serię. Wymusza rozkład w czasie, więc to jest łatwiejsze dla ludzi którzy mają nadmiar obowiązków w prawdziwym życiu.
A krytyka wiadomo, że jest fajna. Sam wróciłem do anime jakieś dwa‑trzy lata temu, bo uznałem, że anime będzie łatwym materiałem do rozkładania na czynniki pierwsze (głównie dlatego, że większość to szmira). Tylko pamiętaj, że zauważanie przywar to tylko część wnikliwej obserwacji medium, pozytywne aspekty też trzeba zdefiniować, a jednocześnie zrozumieć odbiór serii abstrahując od wnikliwej analizy (odczuć czyste doświadczenie, bo analiza zawsze zniekształca odbiór).
No, ale jak się dobrze bawisz to nie było pytania.
Sęk w tym, że wyróżniało się wobec nich jedynie jakimś wątkiem społecznym, upadkiem ludzkości, która przestaje mieć jasny cel.
Poza tym było taką samą szmirą.
A przechodząc do rzeczy. Dlaczego wsadzają na 3 dni do więzienia, skoro zamiana jest prawie natychmiastowa? Bo 90% przypadków się zamienia od razu, ale zdarzały się wyjątki, które nawet do 2 dni potrafiły taką „chorobę” przetrzymać, a więc na wszelki wypadek zamyka się na 3 dni w więzieniu. Każdy organizm jest inny i z różną skutecznością walczy z chorobami.
Dlaczego trucizna się wycofała z ciała bohatera? Bo wirus jako taki w krwi może przetrwać tylko ograniczony czas, a później umiera. Bohater tamując przepływ krwi pomiędzy głową, a resztą ciała uniemożliwił zainfekowanie mózgu, aż wirus zdechł – natomiast cała reszta została zainfekowana, w tym serce, a organizm uodpornił się na owego wirusa, tak jak to robi ze świnką czy różyczka :D
I nie, jedno z drugim się nie wyklucza. Nawet jeśli u niektórych choroba objawia się (tj. dokonuje się przemiana) po 2 dniach, to nie znaczy, że wirus przez ten cały czas jest obecny we krwi – wirusa w krwi już niema, mózg jest zainfekowany, ale utrata świadomości trwa po prostu dłużej, niż w tych 90% przypadków.
Co do amputowania i dlaczego tego nie robią – po pierwsze, nie zawsze człowiek jest ugryziony w rękę. Tułowia, barków czy szyi sobie nie amputujemy. Po drugie – jak widzimy, choroba może się rozprzestrzenić nawet w minutę czy parę, a więc nie wiadomo, czy amputacja cokolwiek pomoże, gdyż wirus mógł już przeniknąć do reszty ciała. Po trzecie – mogę się założyć, że w 99% przypadków ludzie po ugryzieniu nie mieli takich możliwości jak nasz protagonista. Trudno sobie uciąć rękę i zabandażować ją, kiedy wokół kręci się horda zombiaków – i zrobić to natychmiast po ugryzieniu. Po czwarte – kto by temu człowiekowi pomógł z ucięciem i bandażowaniem, skoro widac na załączonym obrazku, że ci ludzie ze strachu, nawet będąc za bezpiecznymi murami fortecy, byli w stanie zabić kogoś na podstawie samych podejrzeń o bycie zarażonym, a co dopiero gdy ktoś został zainfekowany, gdy wszyscy wokół walczą o przetrwanie. Od razu taki ktoś idzie na odstrzał.
A i jeszcze dodam, że nie, nie jest tak jak mówicie, iż tylko jemu udało się zastopować przemianę. Nasza mała lolita jest dowodem na to, że nie tylko jemu, a skoro mają nawet swoją nazwę i można się spodziewać, że organizację, to może być takich osób wiele.
To na co narzekasz nazywa się kiepsko poprowadzoną ekspozycją i jest równie naganne co dziury fabularne.
Utajnione wirusy potrafią „przeżyć” nawet kilka lat. A skoro nie wiemy nic na temat tego konkretnego wirusa, to jak możesz zakładać jedno albo drugie?
Amputacja może nie pomoże, ale alternatywą jest śmierć bądź przemiana w zombie… Zresztą mówmy o sytuacji w jakiej np był MC albo ten karabinier w pociągu na samym początku, bo w środku walki to oni samobójstwa też nie popełniają.
A skąd wiesz, że mała lolita zastopowała przemianę w taki sam sposób? Może ma magiczne zdolności? Albo urodziła się zaraz po tym jak jej matka została zarażona i dlatego teraz jest Kabaneri? A może została przeklęta przez złą czarownicę i czeka aż pocałunek księcia ją odmieni?
Widzisz, ja też mogę sobie dopowiadać różne historie i gwarantuje Ci, że mam na tyle wybujałą wyobraźnię, że dam sobie radę. Tylko to nie zmienia jednego faktu – ani ja, ani ty nie będziemy mieli racji dopóki dana kwestia nie zostanie rozwiązana w anime. I dopóki tak się nie stanie, to każda z tych sytuacji jest niejasna, nielogiczna i utrudnia branie tego anime na serio.Na razie to te nasze domysły to tylko fan fiction.
Zresztą gdyby iść w realizm to nawet cała akcja z amputacją mogła nie istnieć. Nie ma wirusa z 100% skutecznością, zarówno z powodu ewolucji jak i samego przetrwania wirusa. Gdyby zabijał wszystkich nosicieli to by sam wymarł. Dlatego nie było by niczym nadzwyczajnym gdyby organizm bohatera chorobę zwalczył. Ale wtedy to by pewnie ludzie nazwali całą sprawę asspull i tyle. Oczywiście przy zombii jest cały ten efekt przemiany i gryzienia dzięki czemu wirus przenosi się dalej ale w realu tak dobrze one nie mają.
Ogólnie tak na marginesie sama bardzo rzadko używam słowa dziura fabularna. Głównie dlatego, że to są najczęściej niedomówienia lub sprawy pozostawione fanom do rozgryzienia czy są zbyt mało ważne aby o nich pisać. Nie siedzę w głowie autora by wiedzieć czy coś pozostawił specjalnie bez wytłumaczenia czy zrobił pomyłkę. Poza tym ludzie używają tego terminu tak jakby chcieli wszystko zawsze mieć odrazu wyłożone na stole, bez tajemnic czy z cierpliwością by poczekać na dalsze tłumaczenie. Nie mówię, że tak jest tutaj ale to zaopserwowałam.
Na szczęście Kabaneri ma w sobie dużo całkiem niezłej akcji, co w wystarczający sposób ukrywa większość tych niedociągnięć. I jest różnica między „zostawieniem widza w nieświadomości” i „dziurą fabularną”. To pierwsze działa tylko wtedy gdy takich momentów jest góra kilka w jednej serii, a im mniej tym lepiej. Jeśli zaczynają się powielać to niestety mamy źle poprowadzoną fabułę.
Jak nie wiemy. Oczywiście, że wiemy. Wiemy tyle, ile pokazały nam te dwa odcinki, tj. wirus w kilka chwil umarł sam z siebie. Mało tego, anime nam pokazało, że wirus w sumie jest w stanie przetrwać w krwi mniej więcej tyle czasu, ile zajmuje mu droga dotarcia do mózgu. No można jeszcze dopuścić myśl, że ten kamyczek w jego ręce jest magiczny i to on zastopował chorobę, ale to chyba nie jest magiczne anime i to ślepy strzał.
To, że czegoś nie powiedziano, nie jest dziurą fabularną. To tak jakby śmierć/przeżycie Leloucha nazwać dziurą fabularną, bo twórcy nie powiedzieli nam, czy on przeżył czy nie. I tak jak w CG logicznym jest, że Lelouch przeżył, gdyż taki wniosek narzucają nam informację podane w trakcie trwania tego anime, tak w Kabaneri można się domyśleć tych szczegółów na podstawie informacji podanych nam dotychczas. Już nie wspominając o tym, że to dopiero dwa odcinki i mają czas na wyjaśnienie paru spraw – i tak jak do tych 3 dni izolatki już raczej nie będą wracać, tak w jaki sposób lolita sie uchroniła przed zarazą na pewno nam wytłumaczą.
Ale skoro ten wirus w kilka chwil umiera, to chyba ludzie powinni się zorientować. Jeśli jest tak jak mówisz, to w sytuacji totalnej apokalipsy gdzie każda najmniejsza szansa na przetrwanie jest na wagę złota, ktoś już jakiś czas temu powinien dodać 2+2 i otrzymać 4. Wyjaśnienie sprawy w ten sposób owszem zamyka jedną dziurę, ale również otwiera następną.
Twój przykład z Lelouchem jest dokładnie tym o czym wspominała Ryuki i wobec czego odniosłem się powyżej.
I tak, mają jeszcze czas, zgadzam się. Ale oceniać należy to co się widzi, a nie co może się jeszcze zdarzyć.
Obejrzałem dwa razy pod rząd ^^
Co za kreska! Co za animacja!
Animacja?
Re: Animacja?
Tylko stroje głównych bohaterek trochę dziwne…
A tak na poważnie: może nie została zachowana pełna spójność wydarzeń na ekranie, ale lokalnie to nie wyglądało w żadnym razie źle. Nie widać było pociągu magicznie wzlatującego w powietrze lub wykonującego jakieś nienaturalne ruchy, więc pod względem rozplanowania animacji było prawidłowo. A że „tak naprawdę te warunki spowodowałyby co innego”... Nie znam ani jednej serii akcji (i to pewnie wykracza poza dziedzinę anime), która byłaby pod tym względem w pełni spójna. Zawsze nagnie się prawdopodobieństwo lub nawet fakty, na które widz raczej nie zwróci uwagi, żeby było efektownie. Ciężko oczekiwać realizmu w detalach przy filmach tego typu.
?
Ponadto w innych zcenach widać, że to nijak nie przypomina łyżew, a raczej normalne szpilki – podeszwa w palcach dotyka ziemi i zwyczajnie obcach ma kształt wąskiego trójkąta z naprzeciwprostokątnym bokiem w linii podeszwy. Także nic nadzwyczajnego, chodzenie w tym odpowiada chodzeniu w szpilkach.
A poza tym, Slova, jakie masz doświadczenie w chodzeniu w szpilkach?
Serio pytam. Bo muszę ci powiedzieć, że obcas dowolnej szpilki stwarza o wiele większe oparcie (chociaż nadal w porównaniu z normalnym butem jest ono śmiesznie małe) niż to coś, na czym popyla Mumei. W 21:14 widać wyraźnie, że ten „obcas” przynajmniej na pięcie ma kształt łyżwy – i pewnie jest tak samo stabilny… A łyżwa ma przynajmniej poziomą podeszwę. W połączeniu z podeszwą, gdzie ma miejsce spad stopy, naprawdę życzę z całego serca powodzenia komuś, kto ma zamiar w tym chodzić. I to przez dłuższy czas. Gibanie się na wszystkie strony i potencjalne wywrotki to nic w porównaniu z bólem stóp pod koniec dnia/następnego dnia.
Czy jak oglądasz Girls un Panzers, t
Czy jak oglądasz Girls un Panzers, to czepiasz się samego absurdalnego założenia, że małe dziewczynki jeżdżą czołgami, czy też przykładowo wyglądu czołgów, mechaniki poruszania się pojazdów, zastosowanej taktyki na polu bitwy itp.?
Żeby nie było, nie mam zamiaru Kabaneri bronić.
A tutaj mamy do czynienia z ufortyfikowaną twierdzą, silnie strzeżoną przez żołnierzy ściśle przestrzegających restrykcyjnych procedur wjazdu (kwarantanna, te sprawy) i nagle most zwodzony zostaje opuszczony przed pędzącym, niezweryfikowanym pociągiem, który w dodatku magicznym sposobem wlatuje do środka tej z pozoru niezdobytej fortecy.
A z pociągiem, to też wystarczyło za pierwszym razem pokazać, że dają jakiś porozumiewawczy sygnał zbliżając się do stacji (na przykład wrzucają do pieca brykiet dający kolorowy dym, na znak że wszystko w porządku) i dopiero wtedy most jest opuszczany. I wtedy nad feralnym pociągiem widzimy kłęby kolorowego dymu, a w lokomotywie zombiaki już dorzucają do pieca wszystko, co im wpadnie w łapy (w tym kolorowe brykiety).
I już! Doszłoby do katastrofalnej pomyłki, a zombiaki przez czysty przypadek doprowadziły do opuszczenia mostu. Jednak byłoby to wytłumaczenie, które szanuje inteligencję widza.
Dlaczego tam nie ma jakiejś dodatkowej izolatki?
Tzn. żeby stacja na którą wjeżdża pociąg była całkowicie odcięta od miasta tak, żeby w wypadku każdej tragicznej pomyłki poszkodowana była tylko obsługa stacji?
Nie wiedziałem, że to komedia pokroju „Rozmów kontrolowanych” ze słynnym dialogiem:
- Czy zna pan hasło?
- Jakie hasło?
- No, „Żyrafy wchodzą do szafy”.
- Oczywiście, że znam.
- No to niech pan powie.
- „Żyrafy wchodzą do szafy.”
- „Pawiany wchodzą na ściany.” Proszę, niech pan wejdzie.
Wstępnie jestem za.
Łapka w górę
Re: Łapka w górę
Powiew świeżości
Shingeki no Kyojin x Tokyo Ghoul