Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 3/10
fabuła: 2/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 40
Średnia: 5,17
σ=2,41

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Seisen Cerberus: Ryuukoku no Fatalite

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 聖戦ケルベロス 竜刻のファタリテ
Postaci: Anthro, Smoki; Pierwowzór: Gra (RPG); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Podróż przez egzotyczny kontynent w celu zgładzenia smoka. Niezamierzona niestety parodia heroic fantasy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Dziesięć lat temu na kontynencie Kuunan, podzielonym między trzy zwaśnione mocarstwa, rytuał mający na celu zapieczętowanie najgroźniejszego ze smoków, Daganzorda, zakończył się tragedią, która pochłonęła życie wielu dzielnych magów. Wśród nich byli też rodzice Hiiro, wówczas będącego małym dzieckiem, on sam zaś uszedł z życiem – jednak nieświadomy ceny, jaką to kosztowało. Teraz młodzieniec, wychowujący się pod opieką Giruu, dawnego sługi jego rodziców, kończy szesnaście lat, zaś celem jego życia jest zgładzenie Daganzorda, który wprawdzie zniknął bez śladu, ale z pewnością jeszcze powróci. Pierwszym przystankiem na drodze bohaterów jest miasteczko w pobliżu kopalni magicznych kamieni, w którym ich drogi skrzyżują się z drogami bezwzględnego handlarza bronią, Nanbuuko. Czy za tragedię sprzed lat odpowiadał tylko Daganzord, czy też może rytuał został przerwany przez czyjąś zdradę? Być może Hiiro ma więcej niż jeden obiekt zemsty… Tymczasem jednak, trenując na pustyni, chłopak napotyka dziewczynę – tajemniczą Saraato. Zachowuje się ona dość dziwnie, jednak od razu przywiązuje się do Hiiro i postanawia mu towarzyszyć. Jak łatwo zgadnąć, czas teraz zebrać drużynę i wyruszać w dalszą drogę!

Czuję się zdecydowanie oszukana, ponieważ liczyłam na znacznie więcej, to znaczy na serię przyzwoitą. Owszem, uboga grafika nie obiecywała uczty dla oczu, ale akurat to nie ma dla mnie kluczowego znaczenia. Obiecujące było co innego, a mianowicie konwencja zbliżona bardziej do klasycznego heroic fantasy niż do powtarzanego do znudzenia w anime „haremu bojowego”. W obsadzie pojawiają się poza Saraato jeszcze dwie panie, obie zresztą kemonomimi, jednak żadna nie wyraża zainteresowania romantycznego bohaterem (a jedna stoi jednoznacznie po stronie Zła). Poza tym do „drużyny” należą doświadczony wojownik Giruu, złodziejaszek Tomitte (przez jakiś czas się zastanawiałam, czy to nie panienka w przebraniu, ale nie, jednak mam już za dużą paranoję) oraz Palpa, coś w rodzaju niedużego smoka, skarbnik i element komediowy w jednym. To zdecydowanie bardziej skład pasujący do zachodniego fantasy niż do typowego anime ostatnich lat. Podobało mi się też, że chociaż od razu dowiadujemy się, iż bohater jest niezwykły (i nietrudno się domyślić, dlaczego), to nie „wymiata” on od pierwszego odcinka. Przeciwnie, Hiiro, którego poznajemy, to młodzian z ambitnymi planami daleko przekraczającymi skromne umiejętności. To z kolei oznacza, że miałby on spore możliwości rozwoju jako postać, zarówno pod względem charakteru, jak i zdolności bojowych.

Seans zaczęłam ze sporymi nadziejami, które z każdym odcinkiem malały coraz bardziej. Scenariusz marnował swoje potencjalne zalety, za to uwzględniał praktycznie każdy błąd, jaki można popełnić przy tworzeniu tego typu opowieści. Przez ponad połowę serii odnosiłam wrażenie, że będzie to przypadek produkcji podzielonej na dwa sezony, ponieważ przez cały czas to, co widziałam, można było zakwalifikować tylko jako bardzo wstępny wstęp przygody. Potem uświadomiłam sobie, że skoro na trzynastu odcinkach rzecz się ma zamknąć, dostaniemy zakończenie otwarte. Ale skąd! Główne wątki fabularne zostały zamknięte i wyjątkowo należy za to obciąć punkty, a nie je dodawać. Jest to bowiem jeden z tych przypadków, kiedy obserwowane działania bohaterów nie mają praktycznie żadnego wpływu na rozwój fabuły. Plączą się oni po mapie, podejmują jakieś czynności, ale i tak do niczego by nie doszli, gdyby Nanbuuko z poświęceniem godnym lepszej sprawy nie popychał ich w odpowiednim kierunku, to znaczy do ostatecznej konfrontacji. Naprawdę, tylko nieprzebrane pokłady jego dobrej woli pozwoliły na happy end, albowiem gdyby wykazał się choć odrobiną złośliwości i po prostu unikał bohaterów, mogliby oni łazić w kółko przez następne dwadzieścia lat, nie mając pojęcia, kogo właściwie szukają ani też jak mogliby go pokonać.

Hiiro początkowo sprawia wrażenie zapalczywego młodzika, który struga dorosłego, ale jest rozpaczliwie wręcz naiwny i w związku z tym tylko kwestią czasu jest, aż życie da mu stosowną lekcję. Życie daje mu nie jedną lekcję, ale cały kurs, jednakże on oblewa wszystkie klasówki, zaliczenie, poprawę i egzamin komisyjny. Nie jestem pewna, kiedy ostatnio widziałam w anime kogoś, kto do tego stopnia nie umiałby się nauczyć czegoś na własnych błędach, a przy tym przejawiał instynkt samozachowawczy naćpanego leminga. To, że udaje mu się przeżyć, zawdzięcza tylko i wyłącznie uprzejmości przeciwników, czekających grzecznie, aż będzie miał okazję uciec, lub wycofujących się w kluczowym momencie.

Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, czyli tak zwaną drużynę, to w zasadzie jednym z podstawowych praw fabuły jest, że wprowadzenie postaci powinno mieć jakieś uzasadnienie. Może ona mieć konkretne przydatne umiejętności (wojownik, mag, kucharz) albo też być ważna ze względu na dynamikę relacji w grupie. Tymczasem tutaj sytuacja wygląda następująco: za walkę, gotowanie, zmywanie, sprzątanie i wszystko inne odpowiada Giruu. Podejrzewam, że nie pokazali tego w anime, ale podciera także pozostałym tyłki, bo nie jestem pewna, czy poradziliby sobie z tak złożonym zadaniem. Hiiro jest całkowicie i ostentacyjnie bezużyteczny, podobnie jak Saraato, która do tego ma inteligencję średnio rozgarniętego szczeniaka chihuahuy. Tomitte i Palpa nie są potrzebni zupełnie do niczego (przypuszczam, że w grze mogli mieć jakieś zastosowania) i właściwie nie wiadomo, po jakiego grzyba się ciągną z resztą towarzystwa. Tajemnicza informatorka Erin ma w teorii pełnić rolę przewodniczki, ale tak jak pisałam – wędrówka i działania bohaterów są tak kompletnie pozbawione sensu, że jej obecność ma walory głównie fanserwisowe.

Spójrzmy zatem na stronę Zła. Gdy Nanbuuko pojawił się pierwszy raz na ekranie, wzbudził moją nadzieję… Że to tylko taki pośredni przeciwnik, a prawdziwym Złym będzie ktoś odrobinę bardziej do rzeczy. W teorii chciwy i przebiegły handlarz bronią, w praktyce jest niezdecydowanym bufonem i idiotą, zajmującym się nasyłaniem na bohaterów potworów i odwoływaniem ich w losowych momentach. Warto też zauważyć, że gdyby całkiem literalnie nie wyłożył Hiiro swoich planów oraz roli, jaką odegrał w wydarzeniach sprzed dziesięciu lat, nikt nie miałby nawet pojęcia, że miał z tym wszystkim coś wspólnego. Oddana mu całym sercem Sharisharuu służy do a) straszenia bohaterów oraz b) dostarczania fanserwisu, natomiast charakteru własnego u niej nie stwierdzono. Już chyba najciekawszy jest pracujący dla Nanbuuko szalony naukowiec o imieniu niemożliwym do zapisania – nie tyle jednoznacznie zły, ile wyzuty z wszelkich zasad moralnych i gotów na nawet najbardziej nieetyczne eksperymenty, jeśli tylko dotyczą materii, która go zainteresuje.

Tak jak pisałam wyżej, oprawa wizualna raczej nie stanie się dla nikogo powodem do obejrzenia tego anime. Właściwie jedyną rzeczą, jaka tu się może podobać, są projekty części postaci – mnie przypadł do gustu Hiiro, przede wszystkim ze względu na sposób rysowania oczu, ale podejrzewam, że widzowie płci męskiej mogą docenić Saraato, Erin i Sharisharuu. Oczywiście na tych nielicznych ujęciach, na których nie wyglądają krzywo… Prawdziwym nieszczęściem jest jednak otaczający bohaterów świat. Już w pierwszych odcinkach uwagę zwraca miasto, w którym rozgrywa się akcja – gdy bohaterowie krążą po jego ulicach, wygląda w miarę normalnie (nawet jeśli nieciekawie), za to widziane z lotu ptaka przemienia się w strukturę typu obwarzanka, z cienką obrączką domów otaczającą gigantyczny plac na środku. Stroje i artefakty wyglądają tak, jakby niespecjalnie wysilano się przy ich wymyślaniu. Magiczny kryształ, który jako pamiątkę rodzinną chce odzyskać Hiiro, ma na przykład wygląd dorodnej kryształowej kalarepy. A może buraka? Poza rzeczonym miastem oglądamy pustkowia. Pustkowia z piaskiem i pustkowia z kamieniami, ale generalnie płaskie, kompletnie nieciekawe i już tak bezczelnie oszczędne, jak tylko się da. O efektach komputerowych z litości nie będę wspominać. Muzyka… muzyka chyba była znośna, bo jakoś nie bardzo dała się zapamiętać. Nieszczęśni seiyuu robili, co mogli, ale trudno tchnąć życie w postacie tak bardzo go pozbawione.

Gdybym miała powiedzieć, jakie wrażenie pozostawił po sobie Seisen Cerberus, odparłabym, że było to wrażenie pustki. Nawet nie scenariuszowej ani nie charakterologicznej, chociaż to na pewno też. „Barwna kraina fantasy” wydaje się kompletnie pusta i pozbawiona życia, jakby składała się tylko z jałowych nieużytków i była zamieszkana przez (zresztą bardzo nieliczne) roboty, włączane tylko na chwilę, gdy są potrzebne dla fabuły. Nie polecam niestety, seria, która zapowiadała się jak przyjemny średniak, skończyła jako katastrofa, w dodatku chyba zbyt nudna, żeby mogła być zabawna. Względnie wysoka ocena jest za to, że anime marnuje czas widza i obraża jego inteligencję, ale nie obraża dobrego smaku – dla mnie to byłaby wada całkowicie dyskwalifikująca.

Avellana, 10 lipca 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bridge
Autor: Gree
Projekt: Gou Tougetsu
Reżyser: Mana Uchiyama, Nobuhiro Kondou
Scenariusz: Hiroshi Oonogi
Muzyka: Hideakira Kimura, Nobuaki Nobusawa

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Seisen Cerberus: Ryuukoku no Fatalite - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl